Archiwum kategorii 'Felietony'

Foto: Maciej Kałach [www.dzienniklodzki.pl]

 

Dr Tobiasz Bocheński (lat 33), członek PiS – wykładowca w filii Uniwersytetu Łódzkiego w Tomaszowie Mazowieckim – od listopada 2019 roku Wojewoda Łódzki podczas dzisiejszej konferencji prasowej w Urzędzie Wojewódzkim. Przed powołaniem go na ten urząd był dyrektorem Biura Wojewody Łódzkiego za czasów Zbigniewa Raua, którego wcześniej był doradcą.

 

 

Wczorajszy felieton zakończyłem takimi hipotezami:

 

Dla mnie sprawa jest prosta: Czas mijał, zbliżał się nowy rok szkolny. I – prawdopodobnie dlatego – narodził się pomysł, aby dokonać zmiany jeszcze w ostatnich dniach sierpnia, ale nie w atmosferze „musimy odwołać ‚naszego’ kuratora za jego złe zarządzanie”, a „honorowo”.

 

I tak powstał pomysł „ustawki” z TV TRWAM, polegającej na sprowokowaniu właśnie takich wypowiedzi pana Wierzchowskiego, po których rozpęta się burza medialna i minister Piontkowski będzie mógł odegrać rolę „słuchającego opinii publicznej”, zaś pan doktor Wierzchowski odejdzie w aurze „ofiary prześladowanej przez polskojęzyczne media”…..

 

Bo niby dlaczego odwołany jest tylko Grzegorz Wierzchowski, a nie jeszcze wyraźniejsza „szkodniczka” małopolskiej edukacji, jaką jest pani Barbara Nowak ?

 

Dziś wiadomo o sprawie odwołania dr Wierzchowskiego więcej, oczywiście jedynie na tyle, na ile władza chciała, lub musiała, poinformować o tym opinię publiczną.

 

Zacznę od cytatu z portalu „Wirtualna Polska”, na którym wczoraj o godz. 23:16 zamieszczono materiał, zatytułowany „Łódź.Odwołanie kuratora oświaty. Jest komentarz Dariusza Piontkowskiego”. Oto ta wypowiedź ministra:

 

„Decyzja o odwołaniu łódzkiego kuratora oświaty była rozważana już od dawna i nie miała żadnego związku z jego medialnymi wypowiedziami dot. LGBT” – napisał na Twitterze Dariusz Piontkowski, odnosząc się do sprawy odwołania Grzegorza Wierzchowskiego.* [Źródło: www.wiadomosci.wp.pl]

 

Warto zaznaczyć, że jeszcze wczoraj w południe, na stronie TVP INFO, w materiale „Łódzki kurator oświaty odwołany przez MEN. Wojewoda dementuje pogłoski” podano jedynie takie informacje:

Łódzki kurator oświaty Grzegorz Wierzchowski został odwołany z funkcji przez ministra edukacji narodowej Dariusza Piontkowskiego. Informację potwierdziła rzecznika prasowa MEN Anna Ostrowska. Wnioskował o to wojewoda łódzki Tobiasz Bocheński, który dementuje pogłoski sugerujące, by powodem dymisji była niedawna medialna wypowiedź Wierzchowskiego.

 

Ostrowska poinformowała, że na początku ubiegłego tygodniu resort otrzymał wniosek od wojewody łódzkiego o odwołanie tamtejszego kuratora oświaty.Minister edukacji odniósł się do tego wniosku pozytywnie po dogłębnej analizie dotychczasowej działalności łódzkiego kuratora oświaty – przekazała.

 

Nie podała powodów odwołania Wierzchowskiego odsyłając do wojewody łódzkiego, który – jak podkreśliła – „jest odpowiedzialny za kwestie kadrowe związane z kuratorium oświaty w Łodzi”. […] [Źródło: www.tvp.info]

 

 

Natomiast dzisiaj o godz. 9:04, na tej samej stronie TVP INFO, pod tytułem „Okoliczności odwołania łódzkiego kuratora oświaty wyjaśni wojewoda” można już było przeczytać o wiele bogatszą w treści w informację:

 

Łódzki kurator oświaty został odwołany przez ministra edukacji narodowej Dariusza Piontkowskiego na wniosek wojewody łódzkiego Tobiasza Bocheńskiego. Wniosek o odwołanie Wierzchowskiego skierował do szefa MEN również poseł Lewicy Tomasz Trela. Miała być to reakcja na wypowiedzi kuratora w TV Trwam z czwartku. […]

 

Wojewoda zapewnił, że decyzja o odwołaniu kuratora nie miała żadnego związku z jego wypowiedziami na antenie TV Trwam.

 

Wiceprzewodniczący Solidarnej Polski i wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik zapowiedział, że ugrupowanie zwróci się do ministra edukacji o wyjaśnienie, czy odwołanie łódzkiego kuratora oświaty miało związek z jego wypowiedzią na temat ideologii LGBT.

 

Solidarna Polska zamieściła na swoim profilu w mediach społecznościowych wpis, w którym wskazuje, że decyzja o odwołaniu Wierzchowskiego wzbudziła niepokój wśród jej wyborców.

 

 

 

Szefernaker [od 2018 sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji] w Polsat News mówił, że okoliczności związane z odejściem kuratora oświaty w województwie łódzkim są nieporozumieniem.

 

Pan kurator od dawna był oceniany w taki sposób, że miało dojść do dymisji w sierpniu, przed rozpoczęciem roku szkolnego, tak żeby nowy kurator od września już funkcjonował – powiedział.[…]

 

Poseł Rafał Bochenek (PiS) zaapelował do wojewody łódzkiego o przywrócenie kuratora.Panie wojewodo, proszę rozważyć przywrócenie Pana kuratora Grzegorza Wierzchowskiego. Podjęta decyzja uderza w wartości, o jakie walczymy, zwłaszcza w kontekście wielkiej nagonki LGBT na naszą kulturę, tradycję i porządek społeczny. Nie ulegajmy! Nie tędy droga!– napisał na Twitterze. [Źródło: www.tvo.info]

 

 

X              X            X

 

 

Aby panorama komentarzy i informacji była pełna, zamieszczam jeszcze fragmenty informacji na temat przyczyn odwołania ze stanowiska łódzkiego kuratora Grzegorza Wierzchowskiego, pochodzące z dwu, bezsprzecznie polskich, narodowych mediów:

 

Czytaj dalej »



Dzisiejszy felieton będzie miał jednego „bohatera” – dr Grzegorza Wierzchowskiego. I to nie tylko z jednego powodu…

 

Myśl, aby w formule felietonowej skomentować informację, podaną w <Aktualnościach> w czwartek 20 sierpnia Lista szkół ponadpodstawowych w woj. łódzkim z wolnymi miejscami w I klasach”, w której podałem link na stronę ŁKO, gdzie urząd ten zamieścił Listę wolnych miejsc w szkołach ponadpodstawowych województwa łódzkiego wg stanu rekrutacji na dzień 19.08.2020, godz. 12:00” przyszła mi już w trakcie redagowania tamtego materiału.

 

Każdy kto zapoznał się z tym plikiem, zawierającym wykaz liceów, techników i szkół branżowych z całego województwa łódzkiego, w których były tego dnia wolne miejsca do klas I., miał zapewne podobną do mnie refleksję.

 

 

 

Powyższy obraz zamieściłem, aby każdy, bez obowiązku otwierania całego pliku, zorientował się jakie mam zarzuty do tej informacji, przydatnej, ale tylko pozornie, absolwentom szkół podstawowych, którzy do tego dnia nie zostali jeszcze przyjęci do żadnej szkoły ponadpodstawowej.

 

Uzasadnię ten zarzut na jednym tylko przykładzie:

 

Z tabeli można dowiedzieć się jedynie tego, że do Technikum nr 5 w Łodzi przy ul. Drewnowskiej (pozycja nr 134) są 32 wolne miejsca. I tylko tyle! Ale już nie poinformowano do klas w jakich zawodach, a ten zespół szkół prowadzi nauczanie w 5-u zawodach na poziomie technika: technik handlowiec, technik ekonomista,technik rachunkowości, technik transportu kolejowego, technik budownictwa kolejowego.

 

A przecież potencjalnemu kandydatowi nie będzie obojętne, czy są to miejsca – po kilka – do klas każdego z tych zawodów, czy tylko do tych, uczacych do zawodów technik transportu kolejowego i technik budownictwa kolejowego. Bo on byłby zainteresowany wyłącznie zawodem ekonomisty, ewentualnie handlowca…

 

Powyższe zastrzeżenia dotyczą wszystkich 457 pozycji zamieszczonych w prezentowanym pliku arkusza kalkulacyjnego.

 

Zamieszczając 20. sierpnia informację o tej kuratoryjnej inicjatywie, z premedytacją zaprezentowałem listę wolnych miejsc do kilku wybranych łódzkich liceów, techników i szkół branżowych w takiej samej „ubogiej” formule, aby wywołać analogiczną reakcję czytelników, także u tych, którzy nie zapoznali się z kuratoryjną Listą wolnych miejsc w szkołach ponadpodstawowych…”

 

Dręczyły mnie wtedy pytania: Czy owa lista powstała za wiedzą i akceptacją kuratora Wierzchowskiego? Jeśli tak – dlaczego na to przyzwolił? Jeśli nie – to… to czym on się w tym czasie zajmował, że na zapoznanie się z tym „pomysłem” nie znalazł czasu?

 

X           X           X

 

I tu pojawił się drugi nurt moich dzisiejszych felietonowych refleksji. Asumpt do tego dał sam dr Grzegorz Wierzchowski, występując w miniony czwartek, już po raz kolejny, w TV TRWAM. Jeśli Czytelniczko/Czytelniku jeszcze o tym nie czytałaś/łeś – odsyłam do wczorajszego materiału Łódzki kurator oświaty Grzegorz Wierzchowski znowu wystąpił w Telewizji TRWAM”.

 

Bo właśnie to okazało się dobrym dobrym tropem, który prowadzi do odpowiedzi na ostatnie z zadanych powyżej pytań: „Czym on się w tym czasie zajmował, że na zapoznanie się z tym „pomysłem” nie znalazł czasu?”

 

Czytaj dalej »



Niewątpliwie problemem numer jeden ostatnich dni, tak jak i w minionych tygodniach, nie tylko dla dyrektorów szkół, są obawy o to co niepokoi wszystkich, zarówno tych, którzy – niezaleznie od pełnionej tam roli – pracują w szkołach, jak i tych, którzy do tych szkół pójdą (albo nie pójdą) 1 września, a także dla ich rodzin. Tym problemem jest bezpieczeństwo epidemiczne w sytuacji – zalecanej przez MEN jako podstawowa forma edukacji – wznowienia zajęć dydaktycznych w systemie stacjonarnym.

 

Jednak nie to będzie motywem przewodnim tego felietonu, gdyż znam swoje miejsce „w szeregu” i zdaję sobie sprawę, że nie mam do tego żadnego prawa – jako osoba, która od 15-u lat zna szkoły tylko „ze słyszenia”, a czasami w roli gościa – „z widzenia”.

 

Tym bardziej, że o wiele lepiej, bo „z pierwszej linii frontu” uczynił to już dyrektor szkół STO na Bemowie – kolega Jarosław Pytlak. Odsyłam tych, którzy tekstów tych jeszcze nie przeczytali na stronę „Wokół Szkoły”, gdzie dzień po dniu, 14 i 15 sierpnia zamieścił on dwa teksty na ten temat:

 

W piątek 14 sierpnia – „Polacy, jakoś to będzie”. Oto ostatnie dwa akapity tego tekstu:

 

[…] Moje obawy biorą się z poczucia, że udzielona dyrektorowi szkoły autonomia w obliczu COVID-19 ma na celu jedynie zdjęcie odpowiedzialności z władz, które wcześniej zdemolowały polską edukację, a teraz nie mają pomysłu na konstruktywne działania w kryzysowej sytuacji.

 

Zachodząc w głowę, jak na własnym podwórku zapewnić uczniom możliwie bezpieczny powrót do szkoły, mam przemożne wrażenie, że naczelnym hasłem polskiej oświaty stało się już na dobre „Jakoś to będzie!”.

 

I dzień później, 15 sierpnia, dyrektor Pytlak podzielił się swoim pomysłem na organizację pracy szkoły, aby wilk (uczeń) był syty (wiedzy), i owca (bezpieczeństwo epidemiczne) była cała (niezagrożone). Oto ten najnowszy post z bloga „Wokół Szkoły”: „Pomysł na pat, czyli „bańki” w STO na Bemowie”. Oto dwa fragmenty tego tekstu:

 

[…] Myślę, że nie ma dyrektora szkoły, który nie odczuwałby bólu głowy na myśl o nadchodzącym wrześniu. […] Nawet pełne zastosowanie zaleceń sanitarnych MEN i GIS nie daje gwarancji bezpieczeństwa zdrowotnego uczniom i nauczycielom. Z punktu widzenia osoby odpowiedzialnej za pracę szkoły sytuacja wydaje się patowa. […]

Pomysł, z jakiego chcę skorzystać w STO na Bemowie, opiera się na koncepcji „baniek społecznych”, czyli skoncentrowania bezpośrednich kontaktów między ludźmi w możliwie niewielkich, stałych grupach, co w razie pojawienia się zakażenia ogranicza liczbę zarażonych lub zmuszonych poddać się kwarantannie. […]

 

I to tyle o problemie, bezdyskusyjnie dziś najważniejszym dla wszystkich mających cokolwiek współnego ze szkołą, ale którego ja – nawet komentować – nie podejmę się.

 

 

x         x         x

 

 

Natomiast mam swoje przemyślenia i potrzebę skomentowania, która zrodziła się po lekturze tekstu innego blogera, przedstawionego Czytelniczkom i Czytelnikom OE w piątek w materiale „Profesora od teorii wychowania post „ku pokrzepieniu serc”. Tych z „oblaną” maturą.” Tym tekstem jest post prof. Bogusława Śliwerskiego, któremu jego autor nadał językowo twórczy tytuł „Maturonienormatywni”.

 

Czytaj dalej »



Taka ładna liczba: złożona z trzech trójek… Nie mogłem sobie tego dzisiejszego felietonu „odpuścić”, choć trwają wakacje i w zasadzie jakichś „gorących” tematów, proszących się o skomentowania, w minionym tygodniu zasadzie nie było. Ale niech tam – coś zawsze znajdę, a felieton o takim numerze kolejnym muszę zamieścić

 

Według numerologii liczby składające się z powtarzających się cyfr to „liczby anielskie”:

 

 

Cyfra „333” – To komunikat od Aniołów, aby właśnie teraz mieć wiarę w ludzkość. Wniebowstąpieni Mistrzowie pracują nad Tobą na wszystkich poziomach. Kochają Cię, prowadzą Cię i chronią – ZAWSZE! Kiedy pojawia się cyfra 333, to znak, aby wezwać i poprosić ich o pomoc, miłość i żeby byli obecni właśnie w tym czasie. Otrzymasz od nich wskazówki, którą ścieżką życia podążać, aby nie popełnić błędu, aby łatwiej dojść do celu życia – swojego powołania.” [Źródło: www.lastomine.com]

 

Trójki przypominają ci, że w życiu nie chodzi tylko o osiągnięcia czy zdobywanie kolejnych szczebli. Życie to radość.

 

Twórz z radością. Manifestuj z radością. Rób to, co kochasz.

 

Jeżeli czegoś „nie czujesz” lub coś ci „nie leży” zostaw to. Skup się wyłącznie na tym, co lubisz robić, co daje ci satysfakcję, co powoduje, że czas przestaje istnieć. Nie ma znaczenia, ile masz lat i na jakim etapie życia jesteś. Dopóki żyjesz tworzysz. Każdy dzień to nowy początek.

 

Twórcze działanie z pasją, wyrażanie siebie to prawdziwy sens istnienia. Zawsze jest dobry moment, żeby zacząć robić, to czego naprawdę pragniesz.

 

333 to sygnał – teraz jest idealny czas i pora. Nie zwlekaj dłużej      [Źródło: www.lifeinharmony.pl]

 

 

Nie muszę tu chyba informować, że nie tylko w numerologię, ale także w astrologię i jej horoskopy, podobnie jak w „ręce które leczą” (czyli bioenergoterapię) i wiele innych „nadprzyrodzonych” zjawisk, procedur i liturgii nie wierzę. Zamieściłem te dwa cytaty, aby od czegoś ten felieton zacząć – a akurat w dzisiejszym felietonie, o takiej jego kolejnej numeracji, wydało mi się to „zgrabne”.

 

No jeszcze z jednego, najważniejszego powodu: wszystkie te tezy, zaznaczone przeze mnie wytłuszczonymi literami we fragmentach cytowanego tekstu, w pełni podzielam i od bardzo dawna, jeśli tylko nic „niepokonanego” nie stawało mi na przeszkodzie, starałem się w swoim życiu realizować.*

 

Od 2005 roku (rok przejścia na emeryturę), już bez żadnego „bo musisz”, skupiam się wyłącznie na tym, co lubię robić, co daje mi satysfakcję. Żyję i na moim „Obserwatorium Edukacji” codziennie tworzę nowe materiały, od czasu do czasu zamieszczam pisane wcześniej eseje, co niedziela – felietony. Mam nadzieję, że podzielacie tę opinię iż działam z pasją, że w ten sposób wyrażam siebie.

 

Tak, to prawda! To wszystko co dnia nadaje sens mojemu życiu, istnieniu…

 

STOP ! Nie zagalopuj się Włodek w tym medialnym ekshibicjonizmie….

 

 

x         x         x

 

 

Wracając do wypracowanej przez mnie, liczącej już prawie 7 lat, tradycji – postaram się teraz połączyć ten inspirowany numerologią wstęp z wydarzeniami minionego tygodnia – oczywiście tymi z naszej „edukacyjnej łączki”. Nie mam wątpliwości, że takim wydarzeniem numer jeden była wcześniej nie zapowiadana konferencja prasowa ministra Piontkowskiego, podczas której przekazał on główne wytyczne, mające – zdaniem władz – zapewnić, od 1 września, bezpieczny powrót uczniów do szkół.

 

Czytaj dalej »



Nie wiem który to już raz dochodzę do wniosku, że nasze życie jest jednym, niekończącym się łańcuszkiem skutków przypadkowych zdarzeń. Skąd ten, wszak banalny, wniosek?

 

Bo temat dzisiejszego felietonu jest tego kolejnym dowodem. A wszystko zaczęło się od tego, że w piątek wróciłem z wieczornego spaceru z moją dziesięcioletnią goldenką Sendi prędzej niż zazwyczaj i dlatego włączyłem telewizor na kilkanaście minut przed godziną dwudziestą. Oglądam o tej porze TVN24, więc „załapałem się” jeszcze na końcówkę programu Fakty po Faktach. I mogłem jeszcze zobaczyć ostatnie fragmenty rozmowy o (nie) przygotowaniu MEN do rozpoczęcia nowego roku szkolnego, na który to temat wypowiadało się dwoje dyrektorów szkół podstawowych: Danuta Kozakiewicz ze Szkoły Podstawowej nr 103 im. Bohaterów Warszawy 1939 – 1945 w Warszawie oraz dr hab. Tomasz Huk ze Szkoły Podstawowej nr 11 z Oddziałami Integracyjnymi im. T. Kościuszki w Katowicach.

 

Wtedy zainteresowała mnie wypowiedź pani dyrektor Kozakiewicz, która – jak się wkrótce dowiedziałem – posłużyła redaktorom, zamieszczającym materiał z tej audycji na portalu TVN24, do jego zatytułowania: „Odpowiedzialność za zdrowie to nie jest odpowiedzialność historyka z przygotowaniem do zarządzania oświatą”.

 

A odpowiadała ona na pytanie o to na czym powinna polegać współpraca dyrektora szkoły ze służbami sanitarnymi. Powiedziała, że przepisy powinny być bardzo konkretnie sprecyzowane. Oto zapis dalszej części jej wypowiedzi:

 

Czy to znaczy, że ja podaję informacje do inspektora sanitarnego, że mam tyle osób chorych, a on podejmuje decyzje, czy też będzie to wyglądać inaczej? – pytała. – Chciałabym, żeby ta decyzja była podejmowana w sposób, który zabezpiecza moje dzieci, czyli że jeżeli w otoczeniu szkoły już są zachorowania, stwierdzone jest zagrożenie, wtedy zamykam szkołę, aby w szkole nie doszło do tragedii. Odpowiedzialność za zdrowie to nie jest odpowiedzialność historyka z przygotowaniem do zarządzania oświatą.”

 

Musiałem na chwilę odejść od telewizora i nie słyszałem dalszej części tej wypowiedzi. Idąc do kuchni po herbatę i kolacyjne kanapki pomyślałem, że to pewnie była aluzja do naszego ministra….

 

O tym, że się myliłem dowiedziałem się dopiero później, gdy pragnąc poznać przebieg całego programu odnalazłem jego zapis na stronie TVN24. Przeczytałem wtedy, że pani dyrektor mówiła o sobie:

 

Ja jestem z wykształcenia historykiem. Mogę decydować o sprawach dotyczących nauczania tego przedmiotu, o sprawach dotyczących zarządzania szkołą w normalnej sytuacji. Mogę też decydować o sprawach psychologiczno-pedagogicznych. Sprawy medyczne, związane z wirusologią, to naprawdę nie ja.”

 

Wszystkich, którzy piątkowych Faktów po Faktach nie oglądali odsyłam do ich zapisu na stronę TVN24.

 

A ja powracam do uzasadnienia roli przypadku w naszym życiu. Otóż poszukując wyjaśnienia kontekstu wypowiedzi pani dyrektor Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie zwróciłem uwagę na, przeoczone w trakcie fragmentarycznego oglądania tego programu, dwa skróty przed personaliami drugiego rozmówcy – dyrektora katowickiej podstawówki Tomasza Huka: dr hab

 

Natychmiast rozpocząłem pogłębione poszukiwania w internetowej skarbnicy informacji wszelakich. I tak dowiedziałem się, że widziałem i słuchałem człowieka, który ucieleśnia mój z dawna oczekiwany, żeby nie powiedzieć wymarzony, ideał: pedagoga, który łączy w sobie praktyczne doświadczenie roli nauczyciela i dyrektora szkoły z pracą naukową i rolą nauczyciela akademickiego! Szukając dalej dowiedziałem się jeszcze, że te dwa pola aktywności nie przeszkadzają mu w działalności społecznej i pełnieniu ważnych funkcji w Związku Harcerstwa Polskiego.

 

Nie mogę się powstrzymać przed zaprezentowaniem tego, czego o harcmistrzu, doktorze habilitowanym, dyrektorze Tomaszu Huku dowiedziałem się:

 

Czytaj dalej »



Dzisiaj nie miałem wątpliwości o czym będę pisał – już od połowy tygodnie nie mogłem się doczekać niedzieli, abym mógł podzielić się z Wami moimi poglądami na temat pomysłu „ministra z Podlasia” o uczynieniu dyrektorów szkół osobami odpowiedzialnymi za zawieszanie zajęć szkolnych, jeśliby po 1 września wzmogła się fala zakażeń wirusem COVID19.

 

Już zamieszczając 22 lipca informację, zaczerpniętą z bardzo wiarygodnego źródła, bo z TVP3, opatrzyłem ją – w moim przekonaniu ironicznym – tytułem Minister Piontkowski zwolennikiem upodmiotowienia dyrektorów szkół? zakładałem, że spełni on także funkcję komentarza redakcji.

 

Jakież było moje zdziwienie, gdy na Fecebook’u znalazłem taki komentarz:

 

No nie do końca. Pan minister chce wyłączyć od decydowania samorządy, poddając dyrektorów kuratorom ze swojej partii. Więc nie o upodmiotowienie tu chodzi, tylko jak zawsze w przypadku tej partii o władze.”

 

Już następnego dnia mogłem zamieścić materiał, zatytułowany „Co sądzi „szeregowy” (ale społeczny) dyrektor o najnowszych pomysłach MEN”, w którym obszernie cytowałem tekst, jaki na ten sam temat napisał na swym blogu dyrektor Zespołu Szkół Społecznych STO na warszawskim Bemowie Jarosław Pytlak.

 

To on napisał w tym poście najważniejszą o tym ministerialnym pomyśle opinię:

 

Ani ja jako dyrektor, ani (tym bardziej!) urzędnicy kuratorium nie mamy żadnych kwalifikacji do podejmowania decyzji z zakresu epidemiologii: wiedzy ogólnej o sposobach rozprzestrzeniania się wirusa, i szczegółowej, o sytuacji epidemicznej w najbliższej okolicy. Dyrektor ma szansę, co najwyżej, wiedzieć coś o zakażeniach w swojej placówce, ale jeśli do takich dojdzie, to zadziałają procedury sanitarne, które SANEPID-y mają już całkiem dobrze przećwiczone, czyli przede wszystkim izolowanie osób zagrożonych na kwarantannie.”

 

Dzięki Koledze Jarosławowi nie muszę już tego wszystkiego o czym on napisał komentować w tym felietonie. Ale za to pójdę jeszcze krok dalej i przy okazji rozwinę myśl, zawartą w komentarzu do środowego materiału na OE, czyli o ukrytej intencji ministra, aby z procesu decyzyjnego wyłączyć tzw. organy prowadzące.

 

Zacznę od fundamentu, czyli od zapisu, jaki na ten temat można znaleźć w Ustawie z dnia 14 grudnia 2016 r. Prawo oświatowe:

 

Czytaj dalej »



I cóż mi z tego, że dzisiaj mogę pisać na każdy temat? W tydzień po II turze wyborów prezydenckich, w sześć dni po ogłoszeniu ich wyniku, mam inny problem: czy takie moje pisanie może mieć jakikolwiek wpływ na otaczającą mnie rzeczywistość? Tę rzeczywistość, którą jak po rezonansie magnetycznym z kontrastem, poznaliśmy nie tylko z protokołu Państwowej Komisji Wyborczej, ale z licznie publikowanych informacji „jak głosowali Polacy w II turze wyborów” – podających dane o rozkładzie głosów według kategorii wiekowych, wykształcenia, miejsca zamieszkania, dezyzji wyborczej z pierwszej tury itp….

 

Od tego tygodnia mamy kolejny dowód na prawdziwość starego porzekadła, że diabeł tkwi w szczegółach. No bo co z tego, ze Rafał Trzaskowski wygrał w 10-u województwach a Andrzej Duda w 6-u, że Trzaskowski wygrał we wszystkich 11 dużych miastach liczących powyżej 250 tys. mieszkańców, skoro Andrzej Duda jest niekwestionowanym zwycięzscą na wsiach i małych miasteczkach…

 

Oto jeszcze kilka takich „obrazków” powyborczych:

 

Rafała Trzaskowskiego zdecydowanie poparli właściciele firm, zatrudnieni w administracji i usługach i studenci. Andrzeja Dudę wybrali głównie rolnicy, robotnicy, emeryci i bezrobotni.

 

Kandydata KO zdecydowanie poparli wyborcy z wyższym wykształceniem. W przypadku ludzi z wykształceniem średnim poparcie jest prawie takie samo. Za to wyborcy z wykształceniem podstawowym i zawodowym zdecydowanie poparli Dudę.

 

Najmłodsi wyborcy do 29. roku życia zdecydowanie poparli Trzaskowskiego. Wygrał on także wśród 30-latków i 40-latków.Natomiast 50-latkowie i wyborcy 60 plus wybrali Dudę.

 

 

Pierwszej nocy (z niedzieli na poniedziałek) i kilkanaście godzin poniedziałku żyłem nadzieją, że to co ogłaszano w studiach wyborczych wszystkich stacji lelewizyjnych to jedynie wyniki sondażowe, że są one obarczone ryzykiem dwuprocentowego błędu, że jak zostaną policzone wszyskie głosy, to okaże się, że jednak wygrał „mój” kandydat.

 

I nadeszła „godzina zero” – przewodniczący PKW sędzia Sylwester Marciniak podał do wiadomości ostateczne wyniki wyborów.

 

DUDA Andrzej Sebastian – 10 440 648 (51,03%)

TRZASKOWSKI Rafał Kazimierz – 10 018 263 (48,97%)

 

 

Koniec złudzeń… Jak trudno pogodzić się z przegraną „swojego” kandydata, zwłaszcza gdy mieszka się na takim jak ja osiedlu (w OKW nr 194 Pienista-Lublinek głosowało 77,27% uprawnionych, na Trzaskowskiego oddało ważny głos 71,25% głosujących), w takim mieście jak Łódź, gdzie z przewagą 27,66% wygrał Trzaskowski!

 

W pierwszym odruchu autoterapii antydepresyjnej już we wtorek 14 lipca zamieściłem materiał Jak w II turze wyborów głosowali absolwenci gimnazjów, który zakończyłem takim oto komentarzem redakcyjnym:

 

Czytaj dalej »



Dziś mam ten sam jak przed dwoma tygodniami problem: na jaki temat napisać coniedzielny felieton, aby nie podpaść pod paragraf złamania ciszy wyborczej. Wtedy wybawiła mnie data moich imienin, sąsiadująca z dniem pierwszej tury wyborów prezydenckich. A dzisiaj?

 

Dzisiaj, pragnąc zachować się podobnie, pomyślałem, aby także „przypiąć się” do daty i wyprowadzić z niej „neutralny” wyborczo temat. Rzecz w tym, że w mojej biografii, przynajmniej w perspektywie minionych kilkunastu lat, do których mogę sięgnąć swą nadszarpniętą mikroudarem pamięcią, nic godnego refleksyjnego wspomnienia, co wydarzyło się 12 lipca, nie przypomniałem sobie.

 

Może więc – co w Kraju i na Świecie? Niezwłocznie zwróciłem się o pomoc do Googla. I cóż mi ten niezawodny przyjaciel współczesnego, ciekawego świata człowieka, pokazał?

 

Że dzień 12 lipca jest 194 dniem w tym (przestępnym) roku, że będzie trwał 16 godz. 24 min i będzie krótszy od najdłuższego o 21 min oraz dłuższy od najkrótszego o 8 godz. i 42 min., że imieniny obchodzą Bruno, Andrzej, Jan, Feliks oraz Leon i Weronika…

 

I jeszcze, że dziś jest niedziela „niehandlowa”.

 

Czytając bardzo długi wykaz wydarzeń z minionych lat które właśnie tego dnia zaistniały, nie odnalazłem takiego, które – w mojej ocenie – zasługiwałoby na uczynienie go tematem felietonu. No bo czy mogę coś „wysnuć” z faktu, że tego lipcowego dnia 2120 lat temu urodził się Juliusz Cezar? [Et tu Brute contra me] Albo że 58 lat temu (w 1962r.) w Londynie odbył się pierwszy koncert grupy The Rolling Stones – idoli ówczesnych hipisów i narkomanów, a więc nie ma wątpliwości że i tego, który Korę uczył palić trawkę, znanego wtedy jako „Pies”…. ?

 

Dowidziałem się jeszcze, że w dniu 12 lipca obchodzony jest Dzień Walki i Męczeństwa Wsi Polskiej, uchwalony przez Sejm RP 29 września 2017 roku, jako upamiętnienie tragicznych zdarzeń w świętokrzyskiej wsi Michniów, gdzie w 1943 roku Niemcy spacyfikowali jej mieszkańców. Od razu przesunąłem stronę ku górze, abym nie kontynuował pierwszych myśli na ten temat: Dlaczego akurat zbrodnia w Michniowie, a nie daty, kiedy mieszkańców innych wsi mordowali ludzie „Ognia” albo „Łupaszki”?….

 

Także nie nadaje się na temat mojego dzisiejszego felietonu informacja, że tego dnia w 1934 roku, otworzono Miejsce Odosobnienia w Berezie Kartuskiej, powstałe na mocy rozporządzenia prezydenta Ignacego Mościckiego. Ten obóz urządził ówczesny rząd sanacyjny w celu odizolowania oraz psychicznego i fizycznego dręczenia oponentów politycznych… No, jak to: sanacja, czyli uzdrowienie… Oponenci polityczni… Prezydent, który podpisywał wszystko, co mu podsuwali… STOP ! ! !

 

Koniec poszukiwań tematu, wynikającego z dzisiejszej daty.

 

Czytaj dalej »



 Dawno nie było takiej sytuacji, że siadając do pisania niedzielnego felietonu nie miałem wątpliwości o czym będę pisał. Już zamieszczając wczoraj fragmenty artykułu Moniki SewastianowiczPrezydent: Lekcje prowadzone przez organizacje tylko za zgodą rodziców” nie mogłem się oprzeć przed skwitowaniem tego materiału komentarzem:

 

 

Ale to jedynie mały fragment lawiny myśli, która po tym jak dotarła do mnie informacja o tej rozpaczliwej inicjatywie „tonącego, który brzytwy się chwyta” została zainicjowana. I o tym, czego w formule komentarza redakcji nie mogłem zmieścić jest ten felieton.

 

Skoro owa nowelizacja „Prawa oświatowego” ma zapewnić wszystkim rodzicom możliwości współdecydowania o rodzajach, treści oraz sposobie prowadzenia zajęć dodatkowych, każdy kto pracował w szkole, kto zna realia i codzienność jej funkcjonowania, słysząc lub czytając coś takiego ma najprawdopodobniej takie same jak ja wątpliwości, zastrzeżenia i obawy. Ja moje poniżej wyłuszczę:

 

Zacznę od rozwinięcia myśli zaprezentowanej we wczorajszym komentarzu. Skoro celem owej zmiany ma być zapewnienie wszystkim rodzicom możliwości współdecydowania – nie będzie o tym decydowała Szkolna Rada Rodziców, czyli pozostaje jedyna forma – głosowanie powszechne.

 

Przyjęcie takiej opcji, w klasycznej dla demokracji wersji, o ostatecznej decyzji przesądza większość głosów. I tu powstają pytania: jaka byłaby, zapisana w tej znowelizowanej ustawie, większość? Zwykła, bezwzględna czy kwalifikowana? Czy wolno będzie wstrzymać się od głosu? Czy głosowanie byłoby obowiązkowe, czy dobrowolne? Czy obowiązywałaby dolna granica procentowa liczby uprawnionych do głosowania, aby było ono ważne i stanowiące?

 

Czytaj dalej »



Cisza…. Cisza wyborcza. Ustawowy zakaz prowadzenia, pod groźbą kary grzywny (od 20 do 5 tyś zł..) jakikolwiek agitacji politycznej. Siedzę i rozmyślam: czy jest coś takiego, co wydarzyło się ostatnio w obszarze edukacji, co mnie poruszyło na tyle, że chciałbym to skomentować, a co żaden ortodoks z kręgów zbliżonych do zarządzających organami ścigania nie mógłby zakwalifikować jako agitację, lub antyagitację wyborczą.

 

I strach mnie paraliżujący obleciał, bo co bym o zakończeniu roku szkolnego, albo o planach WŁADZY dla szkół na przyszły rok, lub o egzaminach – tych jeszcze trwających albo już zakończonych – nie napisał, to niewykluczone, że jakiś gorliwy „strażnik praworządności” mógłby doszukać się w tym krypto-agitacji lub jawnego zniechęcania do oddania głosu „za” tym czy innym kandydatem, ubiegającym się o prawo zamieszkania przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie.

 

Ale przecież nie odstąpię od mojej „świeckiej tradycji” coniedzielnych felietonów tylko dlatego, że tak się narobiło, iż nawet mówienie o pogodzie może mieć „polityczny” podtekst.

 

Cóź mi zatem zostało?

 

Imieniny! Moje imieniny, które zgodnie z kalendarzem obchodziłem wczoraj. Powie ktoś – co w tym takiego, co mogłoby zaciekawić czytelników tych felietonów? Otóż – poczytajcie, a przekonacie się, że jest to historia, która ma także wątek historii prawa oświatowego.

 

 

Jak widzicie – na tej kartce z kalendarza zaznaczyłem dwa imiona: Władysław i Włodzisław. Dlaczego?

 

Czytaj dalej »