Foto: www.innowacyjnaedukacjablog.files.wordpress.com

 

Tomasz Tokarz nauczyciel, mediator, trener kompetencji społecznych, kompetencji cyfrowych, coach, wykładowca akademicki. Powadzi blog „Innowacyjna Edukacja”

 

 

Dawno nie zamieszczaliśmy wypisów z fejsa Tomasza Tokarza. I dziś jest ten czas – oto (nasz, subiektywny) wybór Jego wpisów z ostatnich dni:

 

 

5 października, godz. 10:14

 

Czasem mam wrażenie, że uczymy uczniów w taki sposób, jakby każdy z nich miał być nauczycielem przedmiotu jaki prowadzimy.

 

Czyli skupiamy się na tym, żeby po prostu dobrze opanowali zestaw danych z określonej dziedziny. Żeby mieli dużo informacji z naszego przedmiotu, bo jak ich nie będą mieli… to nie będą mogli ich przekazać innym. Problem polega na tym, że oni wcale nie będą musieć przekazywać tych danych innym.

 

Zamiast tego warto skoncentrować się na tym, żeby dopasować elementy naszego przedmiotu do tego, co preferują i lubią. Tak żeby np. na historii mógł się odnaleźć i przyszły fryzjer, i adwokat, i specjalista od marketingu.

 

Co z tego, czego uczę, może okazać się przydatne różnym ludziom, niezależnie od profesji? Jakie kompetencje potrzebne w każdej branży mogę rozwijać za pomocą mojego przedmiotu?

Co specyficznego oferuje mój przedmiot, co może wnieść uniwersalną wartość w działania ludzi o różnych potencjałach? To powinny być podstawowe pytania refleksyjnego nauczyciela

 

 

7 października, godz. 7:29

 

Czytam często, że nastolatek musi być przymuszony do uczenia się pewnych rzeczy, ponieważ jest utopią zakładać że przeciętny 15 latek ma jakiekolwiek wyobrażenie o tym co chce robić w życiu.

 

Otóż moim zdaniem jeśli 15-latek (po 8 latach regularnego kształcenia a nawet 11 jeśli liczyć przedszkole) ,rzeczywiście nie ma zielonego pojęcia o tym co go interesuje i w jakim kierunku powinien zmierzać to jest to najlepszym dowodem na potężny kryzys szkoły i niespełnianie przez nią swojej podstawowej funkcji: czyli przygotowania młodego człowieka do dojrzałego życia.

 

Można się zastanawiać, co on do tej pory właściwie w tej szkole robił poza bezkrytycznym wykonywaniem poleceń według narzuconych instrukcji. Oczywiście zdaję sobie sprawę że pytanie co chcę robić w życiu być może nie jest naturalnym i automatycznym pytaniem 15-latka, bowiem działa on przede wszystkim w krótkiej perspektywie.

 

właśnie po to jest szkoła według mnie żeby pomóc młodemu człowiekowi zadać sobie pytanie którego bez szkoły mógłby sobie nie zadać, pobudzanie do myślenia i wykraczania poza instynkty.

 

Te wszystkie lata powinny być podporządkowane przede wszystkim trzem pytaniom: skąd przychodzę, kim jestem i dokąd zmierzam. W pogoni za wynikami praktycznie nie ma przestrzeni by sobie to pytanie zadać a co dopiero na nie odpowiedzieć.

 

Wniosku z tym szkoła pozostaje miejscem totalnie oderwanym od potrzeb jednostkowych i społecznych. Staje się po prostu kuźnią posłuszeństwa. Miejsce które służy głównie przechowaniu dzieci w czasie kiedy ich rodzice pracują i zagospodarowanie ich czasu monotonnym i schematycznymi aktywnościami bo takie jest po prostu łatwiej kontrolować.

 

 

 

7 października, godz. 16:00

 

Większość warsztatów przesiedziałem. Prosta instrukcja, jasne zadanie, wykorzystanie bliskich młodzieży narzędzi.

 

„Czy jestem Wam potrzebny?” –

Nie, już chcemy zacząć robić”

„A Wam?”

Nie, wszystko jasne – możemy użyć bardziej zaawansowanych narzędzi? Bo ta aplikacja jest za prosta”

„No tak możecie. Jeśli potraficie…”

„Tak, jasne”

„To możemy już robić?”

„Ok”

To my idziemy tam gdzie będzie spokój. O której mamy wrócić?”

Na 12.00 potrzebuję Waszych filmów.

„Ok, będą”

 

I były.

 

Tylko co tu robić, kiedy sami się ogarniają? Jak nadać ważność pracy? Kiedy pracują, jakby mnie nie było. Może istotnie zadaniem nauczyciela jest uczynienie siebie nieprzydatnym – przynajmniej przez większą część prac. Może musi wystarczyć inspiracja i podsumowanie. A może właśnie do tego ma się ograniczyć ta rola?

 

 

 

8 października, ok. godz. 8-ej

 

W szkołach mamy ewidentne pomieszanie ról. Problematyczne jest jednoczesne wchodzenie nauczycieli w rolę instruktora/trenera i sędziego. W innych obszarach edukacyjnych takie zjawisko nie istnieje. Nauczyciel jest tam od uczenia, a nie od testowania.

 

Na przykład podczas przygotowania do prawa jazdy jest ewidentny podział. Instruktor uczy, egzaminator sprawdza, czy uczeń umie. Podobnie podczas treningu. Trener uczy, sędzia na zawodach sprawdza, ile się na uczył. Podobnie na kursach językowych. Prowadzący uczy, egzaminator (np. FCE) sprawdza, czy się uczeń się nauczył.Tak jest we wszystkich sensownych instytucjach.

 

Tymczasem w szkole trener wchodzi w rolę oceniacza i kontrolera jakości… tego co sam robi. Toż to absurd.

To uniemożliwia samodoskonalenie.

 

Zamiast po prostu przygotowywać uczniów do wyzwań poza szkołą, nauczyciel tropi błędy. I karze za nie. Co gorsza – bardzo często wręcz zakazuje ich poprawiania błędów. Tak jakby był egzaminatorem na prawie jazdy.

 

Wyobrażacie sobie, żeby podczas nauki jazdy instruktor powiedział do adepta: „No nie, kolego, podczas treningów nie możesz poprawiać tego wjazdu tyłem — wjeżdżasz tylko raz. Jak ci nie wyjdzie, to pała”. Żaden mądry trener nie powie: „Małyszu, Zrobiłeś to źle i to źle. Dostajesz jedynkę. Nie, nie możesz poprawiać”.

 

Instruktor, trener, tutor powie raczej: „Dobra, już wiesz, co poszło nie tak. Próbuj, aż ci się uda. Wykorzystaj swoje mocne strony. I popraw. Mogę Ci dać trochę wskazówek, co możesz robić lepiej. To pomoże Ci się lepiej przygotować. Skup się na tym i na tym”. Przecież mistrz właśnie przez to, że poprawiał swoje działania tysiące razy, wyćwiczył się na mistrza. To mu pomogło przygotować się do prawdziwych wyzwań.

Tak samo dla uczniów — kartkówka, test, sprawdzian powinny być jak próba — niech poprawiają, jeśli mają czas i siłę.

 

Kartkówki nie powinny być oceniane przez nauczyciela, a uczniowie za wyniki nie mogą być karani, bo nauczyciel to nie egzaminator. To dalszy ciąg treningu, jego element.

 

Kartkówki powinny mieć cel wyłącznie diagnostyczny, dający sygnał uczniowi, czy udało mu się opanować pewien zespół umiejętności/informacji. Dzięki temu analizuje wyniki i obserwuje, co mu wyszło, a co nie. Wynikom przygląda się także trener i daje trenowanemu informację zwrotną, wskazówki, na co warto zwrócić uwagę. Uczestnik treningu może się zastanowić, co może jeszcze zrobić, by następnym razem poszło mu lepiej. Jeśli uczący się chce skoczyć jeszcze raz (po wprowadzeniu uwag trenera), to czemu ma nie skakać? Przecież to temu służy.

 

Ale może je wykonać dlatego, że wcześniej na treningach wielokrotnie powtarzał pewne działania. Bez obawy przed karą. Bez straszenia oceną. Bez przemocy.

 

Ustawianie się trenera w roli sędziego w zawodach (który wydaje ocenę i nie pozwala próbować kolejny raz) to rzecz dziwna i powinna być wyeliminowana.

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/tomasztokarzIE

 



Zostaw odpowiedź