Archiwum kategorii 'Felietony'

 

W dzisiejszym felietonie nie mogę nic nowego napisać o najnowszych wydarzeniach w lokalnej edukacji, bo w głównym nurcie moich zainteresowań – kadrowych manewrów magistratu w ŁCDNiKP – nie zaszło nic, o czym mógłbym poinformować . Jak wiecie z zeszłotygodniowgo felietonu – „…postanowiłem zasięgnąć informacji „u źródła” i wysłałem  (e-mailem) do dyrektora WE UMŁ, pana Jarosława Pawlickiego  prośbę o udzielenie – w trybie dostępu do informacji publicznej – odpowiedzi na trzy zawarte tam w interesującej nas sprawie ŁCDNiKP pytania. Urząd ma na to ustawowe 14 dni. Kiedy tylko otrzymam odpowiedź – niezwłocznie  przekażę ją do wiadomości Czytelniczek i Czytelników OE.

 

Jako że owego mejla wysłałem około południa w poniedziałek 8 lipca – oczekiwałem, że pan dyrektor WE UMŁ Jarosław Pawlicki dopilnuje, aby odpowiedź dotarła do mnie najpóźniej ostatniego dnia roboczego drugiego tygodnia, czyli we miniony piątek. Tym bardziej, że moją prośbę zakończyłem apelem:

 

Będę wdzięczny – w imieniu Czytelniczek i Czytelników „Obserwatorium Edukacji” –za odpowiedź w możliwie niedługim czasie, niekoniecznie w przewidzianym w ustawie maksymalnym terminie 14-o dniowym.”

 

No cóż – nie doceniłem pana Pawlickiego – to charakterny gość. Postanowił pokazać mi moje miejsce w szeregu i że on tu rozdaje (znaczone) karty: Odpowiedź będzie wysłana wtedy, kiedy on tak zdecyduje, a nie tak jak ja prosiłem. Dlatego spodziewam się, że e-mail z odpowiedzią na moją prośbę dostanę przed południem w poniedziałek 22 lipca, czyli tak jak ustawa nakazuje – najpóźniej po 14-u dniach!

 

Po tych informacjach mogę już przejść do wiodącego tematu tego felietonu, czyli do podzielenia się z Wami moimi, prywatnymi, osobistymi przemyśleniami, które zrodziły się po przeczytaniu komentarzy, jakie pojawiły się na moim fejsbukowym profilu pod linkiem do zamieszczonego w czwartek na OE materiału „Jest propozycja kolejnego stopnia awansu – mentor”. Odebrałem je jako krytyczne, a niektóre ironiczne wobec tego projektu. Poczytajcie sami  –  TUTAJ

 

Długo nad tym projektem  rozmyślałem i przypomniałem sobie kilka, może zapomnianych, albo i nieznanych powszechnie faktów, co sprawiło, że postanowiłem zaprezentować moje stanowisko w tej sprawie. A będzie to próba obrony idei wprowadzenia następnego po nauczycielu dyplomowanym stopnia awansu, a także moje rozważania o tym, czy „mentor” to odpowiednia dla niego nazwa.

 

Zacznę od przywołania aktualnej w tym obszarze sytuacji. Ustawa z dnia 5 sierpnia 2022 r. o zmianie ustawy – Karta Nauczyciela oraz niektórych innych ustaw zniosła stopnie nauczyciela stażysty i kontraktowego. Nadzwyczajnym elementem systemu nadal pozostał tytuł honorowego profesora oświaty, ale… Ale liczba posiadających ten tytuł nauczycielek i nauczyciel to zapewne ułamek promila tych, , którym w okresie kiedy jest on przyznawany – od grudnia 2008 r. – zostali nim uhonorowani. Usiłowałem znaleźć listę wszystkich wyróżnionych nim osób – bezskutecznie. Dostępne są tylko szczątkowe informacje:

 

W roku 2014  –  20 osób [Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/]

 

 W roku 2015  – 20 osób [Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/]

 

W roku 2019  –  25 osób

W roku 2020  –  25 osób

W roku 2021  –  25 osób

[Trzy ostatnie informacje – źródło: www.gov.pl/web/edukacja/ ]

 

Co z tego wyróżnienia, oprócz krótkotrwałego podziwu/zazdrości koleżanek i kolegów ma z tego osoba wyróżniona? W tym roku jest to jednorazowa gratyfikacja pieniężna w wysokości 18 000 zł, wypłacana przez MEN. Przedtem owo świadczenie określano słowami „sześć ostatnich pensji”.

 

Ale wróćmy do głównego nurtu rozważań. Oto nowa sytuacja awansowa, wykreowana ustawą z 2022 roku:

 

Nauczyciel początkujący musi odbyć przygotowanie do zawodu nauczyciela w  okresie 3 lat i 9 miesięcy, a gdy już zostanie nauczycielek mianowanym ma  5 lat i 9 miesięcy na spełnienie wymogów i uzyskanie stopnia nauczyciela dyplomowanego. A to oznacza, że po tych około 10-u latach – w kolejnych – mniej więcej – dwudziestu, jedynym bodźcem, skłaniającym nauczycielki i nauczycieli do rozwoju zawodowego, zwłaszcza przy brakach kadrowych, może być jedynie wewnętrzna motywacja, płynąca z systemu wartości – oczywiście tego idealistycznego…. Jak wiele/u z nich może taką mieć?…

 

Posługując się jedyną dostępną mi informacją (bo Mały Rocznik Statystyczny 2024 nie zawiera tych informacji, a do danych SIO taki zwykły śmiertelnik jak ja nie ma możliwości się dostać) dowiedziałem się, że:

 

 

Nieco dalej można dowiedzieć się, że:

 

 

                                                                                                                Źródło: www.bankier.pl/

 

Nie trudno przewidzieć, że w konsekwencji likwidacji stopni stażysty i kontraktowego oraz awansów kolejnych mianowanych na dyplomowanych – niedługo nawet ponad 2/3 ogółu nauczycieli będzie dyplomowanymi. I bez zmiany tego systemu pracowaliby kolejne dziesiątki lat bez żadnej możliwości dalszego, nagrodzonego wyższą płacą, awansu.

 

Dlatego uważam, że utworzenie takiej możliwości jest dobrym rozwiązaniem. Rzecz w tym, aby nie był to awans, uzależniony od spełnienia różnych formalnych i łatwych do potwierdzenia wymogów – np. takich jak ukończenie kolejnych form doskonalenia zawodowego, czy „zaliczenia” obecności na określonej liczbie kongresów i/lub  konferencji.

 

Jestem przekonany, że „diabeł tkwi w szczegółach”, to znaczy w sprecyzowaniu wymagań w taki sposób, aby były to potwierdzone, rzeczywiste, przez kilka lat realizowane programy, innowacje, udokumentowane obiektywnie sukcesy ich uczniów, lub owoce oddziaływań wychowawczych albo opiekuńczych. Ale ich sprecyzowanie i zapisanie odpowiednich norm prawnych, to już nie moja rola – powinni zająć się  tym uznani specjaliści, mający własne doświadczenia i sukcesy w pracy dydaktycznej  i wychowawczej.  A tych nam przecież nie brakuje…

 

Tyko mam wątpliwości czy nazwanie tego najwyższego stopnia awansu zawodowego słowem „mentor” to dobry pomysł. Wątpliwości zrodziły mi się podczas lektury tekstów o genezie, znaczeniu językowym i powstałych wokół niego skojarzeń.

 

Pomijam informację, że „Mentor – mieszkaniec Itaki, przyjaciel Odyseusza. Był synem Heraklesa i Asopis, córki Tespiosa.[…]”. Ważniejsza jest ta definicja:

 

Mentor – osoba zajmująca się mentoringiem, a mentoring, to partnerska relacja między mistrzem a uczniem (profesorem a studentem, zwierzchnikiem a pracownikiem itp.) zorientowana na odkrywanie i rozwijanie potencjału ucznia. Polega głównie na tym, by uczeń, poprzez regularne rozmowy z mistrzem, zdobywał nową wiedzę, poznawał siebie, rozwijał zawodową samoświadomość i nie obawiał się podążać wybraną samodzielnie drogą samorealizacji.”

 

[Źródło obydwu cytatów: www.pl.wikipedia.org]

 

Warty uwagi jest jeszcze ten tekst cytowanego już źródła w Wikipedii, zawierający takie uwagi  australijskiej specjalistki od tego tematu:

 

Mroczna strona mentoringu

W artykule z 1994 r. zatytułowanym The dark side of mentoring,  Janette Long zwróciła uwagę na wady mentoringu; mentoring nieudany, nieprofesjonalny lub dysfunkcyjny nie tylko nie przyniesie korzyści wyliczonych w powyższej tabeli, ale wręcz zaszkodzi osobie mentorowanej, mentorowi lub organizacji. Niestety, o zagrożeniu tym rzadko się mówi, istnieje bowiem tendencja, by przedstawiać mentoring w jaskrawo pozytywnym świetle.

 

[Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Mentoring]

 

 

I jeszcze jeden cytat informacji, na jaką natrafiłem podczas moich poszukiwań:

 

Niektórzy starsi stażem pracownicy z powodów psychologicznych nie nadają się do roli mentorów, lecz i tak nimi zostają ulegając presji otoczenia bądź kierownictwa. Nieudolni mentorzy będą próbowali sterować swoimi podopiecznymi – albo „dla ich własnego dobra”, albo po to, by zrealizować w nich swoje niespełnione ambicje. Inni mentorzy mogą z kolei czuć się zawodowo zagrożeni przez osoby, którym mają doradzać.[…]”

 

Więcej  –  TUTAJ

 

Aby nikt mnie nie posądził o to, że jestem stronniczo nieobiektywny w publikowaniu tekstów jednostronnych, odsyłam jeszcze do lektury, w której zawarto cechy dobrego mentora:

 

-życzliwy – dostępny jest dla wszystkich i  otwarty,

 

-potrafi słuchać – dobry mentor musi być w stanie słuchać swojego podopiecznego

i poświęcać uwagę jego potrzebom. To pozwala mu lepiej zrozumieć

podopiecznego i zaproponować odpowiednie rozwiązania.

 

-umie wspierać – dodaje innym odwagi i otuchy,

 

-dzieli się wiedzą i informacjami – stosuje to, czego uczy

 

-zdecydowany – szybko podejmuje decyzje,

 

-wytrwały i cierpliwy – dobry mentor musi być gotów poświęcić czas i wysiłek,

aby pomóc podopiecznemu w osiągnięciu celów.

 

-ma poczucie humoru – potrafi śmiać się z samego siebie i dostrzega absurdy,

 

-potrafi współpracować – daje kija, nie marchewkę, nie porusza tematów polityki i

religii ze swoimi podopiecznymi

 

-odpowiedzialny  – Dobry mentor musi być odpowiedzialny za swojego

podopiecznego i podejmowane decyzje.

 

-elastyczny –Dobry mentor musi być elastyczny i dostosowywać swoje podejście

do indywidualnych potrzeb podopiecznego.

 

-pasjonat – Dobry mentor musi być pasjonatem swojej dziedziny, nie poprzestaje

na tym, co potrafi – dużo czyta, chętnie uczy się nowych rzeczy i aktualizuje

swoją wiedzę o nowe rozwiązania. To pozwala mu na przekazywanie wiedzy i

doświadczenia z entuzjazmem i zaangażowaniem

 

[Źródło: www.studocu.com/pl/]

 

No to teraz mam pytanie: Czy macie pomysł na konstrukcję obiektywnego narzędzia diagnozy jakości zawodowego funkcjonowania nauczycielki/nauczyciela dyplomowanego, którym możnaby zebrać wiarygodny materiał, uzasadniający wniosek o nadanie jej/jemu stopnia MENTORA?

 

Dlatego proponuję inną nazwę: NAUCZYCIEL TWÓRCZY.

 

I  co Wy na to?…

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



 

I kolejny tydzień wakacji za nami. Był to tydzień ważny dla tych tegorocznych absolwentów szkół średnich, którzy przystąpili do egzaminu maturalnego i którzy mają określone plany  co do kontynuowania dalszej edukacji w szkołach wyższych – oczywiście państwowych, a szczególnie na tradycyjne obleganych kierunkach, na których corocznie zgłasza się kilkakrotnie więcej chętnych, niż przygotowano miejsc.

 

Opublikowanych we wtorek przez PKE wstępnych wyników tegorocznego egzaminu maturalnego nie będę komentował – zrobiło to w. mediach społecznościowych tyle lepiej ode mnie zorientowanych w problemie osób, że mógłbym się jedynie powtarzać, albo… skompromitować

 

W MEN na uwagę zasługuje jedynie ogłoszenie konsultacji społecznych projektu rozporządzenia zmieniającego rozporządzenie  w sprawie podstawowych warunków niezbędnych do realizacji przez szkoły i nauczycieli zadań dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych oraz programów nauczania. Mówiąc bardziej przystępnym językiem rzecz dotyczy określenia minimalnych wymagań dla sprzętu komputerowego oraz tzw. TIK (Technologii Informacyjno-Komunikacyjnych),  zalecanych do stosowania w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych. Jak widzicie nie jest to temat tak nośny, jak zmiany w lekturach szkolnych czy wykreślanie fragmentów podstaw programowych.

 

No więc, czy jest coś takiego, co „zadziało się” w minionym tygodniu, co stało się źródłem moich emocji, potrzeby podzielenia się z Wami moimi refleksjami?

 

Jak to ostatnio już się zdarzało – jeśli niewiele dzieje się w skali kraju, to były takie  dwa wydarzenia z mojego łódzkiego podwórka.

 

Pierwszy to kolejny odcinek serialu „kto będzie dyrektorem ŁCDNiKP”.  Poprzednim odcinkiem był fragment  zeszlotygodniowego felietonu, w którym poinformowałem, że przed tygodniem minęła data, w której wygasła ważność dokumentu, powierzającego pełnienie obowiązków dyrektora  tego Centrum pani Południkiewicz, a ona 20 czerwca nie wygrała konkursu na to stanowisko, a zaskoczeniem jest  brak jakiejkolwiek zmiany w informacji o składzie kierownictwa tej placówki na jej stronie internetowej – gdzie nadal widnieje tam –  jako p.o. obowiązki dyrektora  – Karolina Południkiewicz..

 

A tą najnowszym była informacja, zamieszczona 8 czerwca b.r. na stronie Biuletynu Informacji Publicznej UMŁ w postaci tekstu Zarządzenia Prezydenta Miasta Łodzi w sprawie powierzenia pełnienia obowiązków Dyrektora Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego w Łodzi przy ul. dr. Stefana Kopcińskiego 29.

 

Otóż nie mogę przyjąć tej informacji jako czegoś normalnego, gdyż – po pierwsze –zarządzenie (nawiasem nie parafowane przez Panią Prezydent, a przez wiceprezydenta Pustelnika, który wszak nie ma w swoim zakresie nadzoru nad oświatą) ma datę 8 lipca, zaś ważność wsteczną od owego granicznego 1 lipca. A po drugie –  bo zapytany w telefonicznej rozmowie wicekurator Jarosław Krajewski (bo kurator Brzozowski jest na urlopie) powiedział mi, że nic mu nie wiadomo, aby ŁKO wydawało w tej sprawie opinię.

 

W tej sytuacji postanowiłem zasięgnąć informacji „u źródła” i wysłałem  (e-mailem) do dyrektora WE UMŁ, pana Jarosława Pawlickiego  prośbę o udzielenie – w trybie dostępu do informacji publicznej – odpowiedzi na trzy zawarte tam w interesującej nas sprawie ŁCDNiKP pytania. Urząd ma na to ustawowe 14 dni. Kiedy tylko otrzymam odpowiedź – niezwłocznie  przekażę ją do wiadomości Czytelniczek i Czytelników OE.

 

Mam nadzieję, że i w Łodzi znajdzie się w końcu ktoś, kto do sprawy podejdzie merytorycznie, a nie politycznie, i po gruntownej analizie zgodności z prawem wszystkich decyzji w sprawach kadrowych, dotyczących ŁCDNiKP (ale pewnie nie tylko…), jakie w minionych miesiącach miały miejsce na terenie Łodzi, i zadziała tak, jak stało się to w województwie poznańskim….

 

x            x           x

 

I jeszcze kilka zdań refleksji, jakie łączą się z zamieszczonym przeze mnie 10 lipca materiałem, zatytułowanym Jednak są to pracowite wakacje w Łódzkim Kuratorium Oświaty”.

 

Pod linkiem, jaki zamieściłem do niego na moim fejsbukowym profiu pojawił się komentarz pewnej stałej czytelniczki  OE, znanej w Łodzi ekspertki od działalności ŁKO, która zapytała, czy owa konferencja cieszyła się dużą frekwencją. Bo z kuratoryjnego komunikatu nic na ten temat nie wiadomo.

 

Przyznam się, że i mnie już w pierwszym czytaniu zrodziła się podobna myśl i nawet rozważałem, czy tytuł owego materiały nie zakończyć znakiem zapytania. Jak wiecie jednak tego nie zrobiłem, ale…

 

Ale po tamtym komentarzu spróbowałem zasięgnąć informacji od potencjalnych uczestników ze środowiska dyrekcji łódzkich szkół zawodowych. Mogę tu przekazać, że dowiedziałem się, iż rozmówcy byli zaskoczeni informacją o tej inicjatywie ŁKO, o której zostali poinformowani już w czasie wakacji, i to na tydzień przed datą konferencji. A nie trudno było przewidzieć, że wiele osób dyrektorujących zespołom szkół zawodowych będzie właśnie w początku lipca na krótkim urlopie, bo wszyscy oni będą chcieli wrócić do swych obowiązków na czas ogłoszenia wyników rekrutacji i podejmowania decyzji „co dalej”. Bo będą to musieli robić i ci w szkołach, w których był nadmiar chętnych (np. czy ubiegać się o zezwolenie na otwarcie dodatkowego oddziału), jak i ci, którzy mają chętnych mniej, niż przygotowano tam miejsc. A tych szkół zawodowych, zwłaszcza branżowych, jest zdecydowania więcej….

 

Przeto rodzi się pytanie: Jaki tak naprawdę był cel zorganizowania tej konferencji akurat  o takiej  porze, i do tego – jak to napisano w komunikacie – po to, aby „poznali nowych przedstawicieli Rady Dyrektorów Szkół i Placówek Szkolnictwa Branżowego z województwa łódzkiego…”  Co od dawna mogli uczynić z informacji, powszechnie dostępnych w Internecie…

 

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

 

 

 



 

Pisanie felietonów na tematy oświatowe w okresie wakacji to niełatwe zadanie. W pierwszym tygodniu lipca szkoły podstawowe zajęte są wypisywaniem i wydawaniem absolwentom zaświadczeń o wyniku egzaminu ósmoklasisty, zaś szkoły średnie  przygotowują się do wydawania zaświadczeń o wynikach egzaminu maturalnego i nerwowo śledzą na stronach internetowej rekrutacji liczby kandydatów do ich szkoły – na pierwszym i na dalszych miejscach wyboru…

 

A w MEN, gdyby nie inicjatywa nauczycielskich związków zawodowych,  także kanikuła, zobaczcie sami  –  TUTAJ. Podobnie jest w Łódzkim Kuratorium Oświaty

 

Na lokalnym, łódzkim podwórku, w sferach zarządczo-decyzyjnych, także nic nowego się nie dzieje, co zasługiwałoby na komentarz. Ale tutaj nadal dzieją się trudne do zrozumienia i bezkrytycznej akceptacji, owiane dziwną tajemnicą, „ruchy kadrowe” – oczywiście na terenie Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego.

 

Od poniedziałku, kiedy zamieściłem informację, że na stronie ŁCDNiKP nadal widnieje wykaz składu dyrekcji, taki sam, jaki był przed dniem wygaśnięcia okresu, w którym w gabinecie szefa tej placówki zasiadała jako p.o. dyrektora pani Karolina Południkiewicz, nic się nie zmieniło. Ale dotarły do mnie nowe wieści – niestety nie sprawdzone źródłowo, że pono w czwartek tego tygodnia została tam przedstawiona pracownikom Centrum Kształcenia Praktycznego (którzy tworzą radę pedagogiczną tej „subplacówki”) kandydatka na trzeciego wicedyrektora (bo pan Piotr Szymański jest zastępcą dyrektora?!), a właściwie wicedyrektorki – w osobie pani Agnieszki Ochmańskiej. Pracownicą Centrum jest już ona od kilku tygodni, kiedy została zatrudniona na etat konsultantki d.s.  języka angielskiego. Taka nazwa  stanowiska została mi przekazana, choć na stronie Centrum zamieszczono aktualne ogłoszenie o naborze na stanowiska doradców metodycznych – w tym także j. angielskiego.

 

Foto:www.facebook.com/agnieszka.ochmanska.75

 

Agnieszka Ochmańska – na zdjęciu zamieszczonym na jej, od prawie dwu lat nieaktywnym, Fb profilu 27 kwietnia 2019 roku

 

 

Z zamiarem poznania dorobku pani Ochmańskiej, który uzasadniałby nie tylko jej awans z szeregowej nauczycielki na stanowisko konsultantki w Centrum, a – jak słychać – teraz wicedyrektorki tej zasłużonej placówki  – nie tylko doskonalenia nauczycieli, ale także kształcenia praktycznego, rozpocząłem, przy pomocy Googl’a,  poszukiwania wiadomości na ten temat. NIESTETY!  jedyne co znalazłem, to adres jej profilu na FB i stronę Zespołu Szkół Samochodowych, gdzie figuruje w wykazie jej kadry nauczycielskiej.

 

A przy okazji mam jeszcze takie pytanie: Dlaczego o opinię w sprawie zamiaru zatrudnieniu na stanowisko zastępcy dyrektora Centrum nauczycielki języka angielskiego, w ów miniony czwartek  o opinię zwrócono się do grona rady pedagogicznej Centrum Kształcenia Praktycznego?

 

Aby  zwieńczyć treść tego felietonu poinformuję jeszcze, że w dniu 1 lipca, kiedy to wyczytałem na stronie ŁCDNiKP, że nadal p. o. dyrektora jest pani Karolina Południkiewicz, a znikąd nie mogłem uzyskać źródłowej informacji kto i na jakiej podstawie kieruje od tego dnia tą  placówka (z ŁKO dowiedziałem się, ze nikt nie zwrócił się do Kuratora o opinię w sprawie powołania na to stanowisko), wysłałem do Pani Wiceprezydent Małgorzaty Moskwa-Wodnickiej (jest od dawna moją „znajomą” na Fb), za ;pośrednictwem Messenger’a takie zapytanie (przepraszam za literówki):

 

 

Do dziś nie otrzymałem ŻADNEJ odpowiedzi……

 

 

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



 

Długo nie mogłem zdecydować się na temat tego felietonu, który pojawi się na OE w pierwszą wakacyjną niedzielę. Jak wiecie, zazwyczaj w felietonach podejmowałem jeden lub więcej problemów, które zaistniały w minionym tygodniu, a  na których temat miałem potrzebę podzielenia się z Wami moimi refleksjami. Gdybym  miał teraz pójść tym tropem, powinienem skomentować najistotniejsze wydarzenie minionego tygodnia, którym bez wątpienia było podpisanie przez ministrę Nowacką rozporządzenia, zmieniającego rozporządzenie w sprawie podstawy programowej kształcenia ogólnego…

 

Ale nie zrobię tego, i to z dwu  powodów: Po pierwsze – bo od 19-u lat nie jestem już czynnym nauczycielem-dyrektorem szkoły. A poza tym – zarówno w tej roli, jak i w jednorocznym epizodzie, kiedy jako nauczyciel-metodyk pracowałem w jednym z łódzkich liceów – nigdy nie byłem typowym „przedmiotowcem”. Przeto nie mam prawa zabierania głosu w tej materii. A po drugie – bo jest w „sieci” tyle/u doświadczonych, czynnych nauczycielek/i, publikujących na Fb swoje komentarze, iż nie ma sensu, abym ja wymądrzał się z pozycji „ja jako były…”

 

A inne wydarzenia o których zamieszczałem informacje nie stały się wystarczająco silnym  bodźcem, abym odczuł potrzebę ich komentowania.

 

Wczoraj w południe oglądałem program informacyjny TVN24 i dowidziałem się, że na portalu „KOMPAS”  zamieszczono poradnik dla rodziców Pierwszy wyjazd dziecka na kolonie. Zanim przejdziecie do dalszej lektury felietonu – zapoznajcie się z tym tekstem  –  TUTAJ

 

Nie wiem jak u Was, ale u mnie wywołał on lawinę wspomnień  z lat 1958-1960, kiedy byłem wyjeżdżającym na obozy harcerskie (bo na koloniach nigdy nie byłem) dzieckiem [Zobacz TUTAJ ], a także z okresu późniejszego, kiedy to ja byłem instruktorem-wychowawcą, opiekującym się dużą grupą  ośmio, jedenastolatków na kolonii zuchowej (lato 1961 roku), a w następnych latach współorganizatorem i samodzielnym organizatorem obozów harcerskich (w latach 1964 – 1973).

 

Czytając ten tekst miałem jeszcze jedno skojarzenie: przypomniały mi się teksty, od jakiegoś czasu zamieszczane w mediach, nie tylko społecznościowych, o obserwowanych skutkach takiej nadopiekuńczości rodziców  na późniejsze społeczne funkcjonowanie ich dorosłych już dzieci.  [Przykład z fanpage poradni Sensity   –   TUTAJ]

 

Po tych lekturach nie mogę powstrzymać się od kilku zdań wspomnień z mojego dzieciństwa i okresu dorastania. Opisałem ten czas w pierwszym moim eseju wspomnieniowym Od narodzin wcześniaka do ucznia SRB”. Nawiązuję do tego tekstu, gdyż z własnego doświadczenia wiem co znaczy rodzicielska ochrona przed wszystkimi  możliwymi trudnościami płynącymi z otoczenia. Ale także moja biografia jest dowodem na pozytywne skutki przebicia tej ochronnej bańki, co nastąpiło właśnie dzięki wyjazdom na obozy harcerskie, i to w latach, gdy panowały tam iście spartańskie warunki – patrz przywołane powyżej fragmenty wspomnień o moich pobytach na obozach harcerskich. To tam wątły i bojący się wszystkiego Włodziu przemienił się w samodzielnego, nie bojącego się pokonywać trudności, przyszłego drużynowego, a jeszcze później komendanta hufca, dyrektora poradni, a następnie dużego zespołu szkół zawodowych…

 

Reasumując: Mądrym rodzicom powinno zależeć na usamodzielnianiu swoich dzieci, a najlepszym „poligonem doświadczalnym” dla tego procesu są właśnie kolonie letnie, a jeszcze bardziej obozy harcerskie – nie mówiąc  obozach serwiwalowych….

 

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 



 

Jest to kontynuacja tematu czwartkowej informacji o nierozstrzygniętym  konkursie na stanowisko dyrektora ŁCDNiKP. Obiecałem wtedy: „Gdy tylko uzyskamy więcej, potwierdzonych, informacji (np. ile/u było kandydatek/kandydatów itp.) – niezwłocznie o tym poinformujemy.” Jak dotąd udało mi się pozyskać, z wiarygodnych źródeł, informację, że do konkursu przystąpiła jedynie Karolina Południkiewicz – pełniąca te obowiązki od września ub. roku.

 

Skoro konkurs był nierozstrzygnięty, to wynika z tego faktu, iż głosy członków komisji konkursowej rozłożyły się po równo: 5 – za i 5 przeciw kandydaturze pani Południkiewicz. Znając strukturę komisji konkursowej: 3 osoby – organ prowadzący (WE UMŁ), 2 osoby – przedstawiciele pracowników LCDNiKP,  3 osoby – ŁKO, 1 osoba – ZNP i 1 osoba – Sekcja Oświata i Wychowanie NSZZ „Solidarność”, zaryzykuję hipotezę, że głosy za kandydaturą oddali ci z Wydziału Edukacji oraz  przedstawiciele pracowników, zaś przeciwni byli pozostali.

 

Na razie nic więcej na ten temat nie mam do przekazania – ale gdy tylko pozyskam kolejne „przecieki” – niezwłocznie podzielę się tymi informacjami.

 

x           x           x

 

Ale ta pokonkursowa sytuacja ma jeszcze jeden interesujący wątek: Kto będzie kierował ŁCDNiKP od 1 lipca 2024 r.? Przypominam, że pani Południkiewicz została powołana na p.o. dyrektora na okres 10-u miesięcy, który to okres upływa z dniem 30 czerwca. Czy decydenci z magistratu zaryzykują powierzenie pełnienia tych obowiązków na kolejne miesiące osobie, która przystąpiła do konkursu jako jedyna ubiegająca się o to stanowisko kandydatka i nie wygrała, mając „w dorobku” „osiągnięcia” minionych 10-u miesięcy?

 

A może owym tymczasowym szefem będzie ów jej „trzeci zastępca” – Piotr Szymański? A może jeszcze kto inny? Podobno nie tak dawno została tam zatrudniona jeszcze jedna specjalistka,…

 

W  tym miejscu kończę formułę felietonu – dalej będzie załącznik dokumentalny:

 

 

x          x          x

 

 

A jak już użyłem określenia osiągnięcia” pani Karoliny, to pomyślałem, że najbardziej kompetentnie opisał to były wieloletni dyrektor i twórca LCDNiKP – mgr inż. Janusz Moos na swoim fejsbukowym profilu 4 czerwca:

 

 

Co jeszcze można zlikwidować

w Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego?

 

Od września 2023 roku w Centrum zlikwidowano:

 

1.Podsumowania Ruchu Innowacyjnego w Edukacji, odbywające się przez 36 lat, w tym procesy nagradzania najwyższym trofeum statuetką „Skrzydła Wyobraźni” zaprojektowaną w ŁCDNiKP,

2.System Zarządzania Jakością ISO potwierdzony certyfikatem Polskiego Centrum Badań i Certyfikacji w Warszawie,

3.Sesje plenarne wszystkich pracowników oraz raportowanie ich działalności w cyklach tygodniowych i miesięcznych,

4.Samodzielność pracowników w wytwarzaniu pomysłów rozwiązań problemów edukacyjnych,

5.Grupowe rozwiązywanie problemów,

6.Opracowania metodyczne i różne publikacje wydawane przez ŁCDNiKP, w tym cykl „Najlepszy z najlepszych”,

7.Czasopismo „Dobre Praktyki. Innowacje w Edukacji” i zwolniono z pracy szczególnie zasłużonego sekretarza redakcji Tomasza Misiaka, redaktora artykułów i opracowań edukacyjnych,

8.Katalogowanie dobrych praktyk i zwolniono z pracy Grażynę Adamiec – głównego redaktora 43 katalogów,

9.Plansze, plakaty, podziękowania i certyfikaty zawieszone na ścianach instytucji, informujące o historii Centrum,

10.Radę Programową ŁCDNiKP,

11.Akademię Twórczego Dyrektora Szkoły,

12.Procesy modelowania edukacji konstruktywistycznej i kształcenia modułowego oraz wdrażania do praktyki założeń tutoringu,

13.Współpracę z pracodawcami,

14.Prezentacje szkół w Studiu Telewizyjnym ŁCDNiKP,

15.Konkurs Prezydenta Miasta Łodzi „Pracodawca Kreujący i Wspierający Edukację” o statuetkę „Łódzkie Łabędzie”, zaprojektowaną w ŁCDNiKP,

16.Zlikwidowano udział pracowników Centrum w prowadzeniu konferencji dotyczących technologii informacyjnych, metod kształcenia stymulujących aktywność uczących się i nowych modeli edukacji,

17.ZLIKWIDOWANO DOBRY KLIMAT TWÓRCZEJ PRACY I WZAJEMNEGO ZAUFANIA!

Czy coś jeszcze można zlikwidować?

 

Źródło: www.facebook.com/

 

 

 

Po kilku dniach, 10 czerwca, Janusz Moos napisał na Fb:

 

 

Kolejne zwolnienia w ŁCDNiKP

 

Niedawno pisałem o zlikwidowaniu od września 2023 r. w ŁCDNiKP 17 grup procesów organizacyjno-edukacyjnych. Zadałem również pytanie „Co można jeszcze zlikwidować w ŁCDNiKP?”.

 

Zaledwie po kilku dniach zwolniono z pracy dwie osoby funkcjonujące w Pracowni Edukacji Przedzawodowej – Artura Pacholskiego i Teresę Makowską, prowadzących zajęcia dla uczniów szkół podstawowych w zakresie wychowania technicznego zgodnie z koncepcją MANUALIZMU, która święci triumfy w świecie edukacyjnym.

 

Kolejną zwolnioną osobą jest Aleksandra Bednarek – doradca zawodowy, współpracująca z Pracownią Edukacji Przedzawodowej. Te zwolnienia do duże uderzenie w prace unikatowej Pracowni Edukacji Przedzawodowej kształtującej umiejętności manualne uczniów i związanej z łódzkim systemem doradztwa zawodowego.

 

Zwolniono z pracy w Centrum również dr Renatę Sadek prowadzącą Pracownię Edukacji Ekologicznej. Rezygnacja z edukacji ekologicznej to likwidacja kolejnej wartości ŁCDNiKP. Wcześniej zwolniono znakomitego konsultanta ds. edukacji ekologicznej Katarzynę Skolimowską.

 

Wszystkim osobom zwolnionym serdecznie dziękuję za wartościową działalność zawodową w Centrum i życzę sukcesów w innych wymiarach pracy.

 

Zwolnienie kolejnych osób wiąże się z likwidacją ważnych procesów edukacyjnych w Łódzkim Centrum.

Może już wystarczy?

 

Źródło: www.facebook.com

 

 

 

Wszystkich, którzy chcieliby poznać więcej informacji o tym co dzialo się w Centrum pod kierownictwem pani Południkiewic odsyłam na fejsbukowy profil Janusza Moosa  –  TUTAJ

 

 

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 



 

Po przeglądzie wydarzeń  w obszarze edukacji z minionego tygodnia uznałem, że najbardziej ważkim jest ogłoszenie w czwartek, 13 czerwca „Podstawowych kierunków realizacji polityki oświatowej państwa w roku szkolnym 2024/2025”. Nie zamieściłem dotąd o tym informacji na stronie OE, gdyż dałem priorytet bardziej lokalnym, lub konkretnym tematom, a ten jest z kategorii strategicznych.

 

Zaintrygował mnie ten komunikat na stronie MEN, gdy uświadomiłem sobie, że ekipa ministry Nowackiej zarządza od połowy grudnia ub. roku polską oświatą, dla której podstawowe kierunki realizacji polityki oświatowej na kończący się właśnie rok szkolny ogłosił minister Czarnek. I dopiero teraz, 13 czerwca,  „Koalicja 15 października” mogła określić swoje priorytety dla polskich szkół, ale na przyszły rok szkolny. Warto zapoznać się, co według  ministerialnych decydentów tej ekipy będzie tym priorytetem: 

 

 

1.Edukacja prozdrowotna w szkole – kształtowanie zachowań służących zdrowiu, rozwijanie sprawności fizycznej i nawyku aktywności ruchowej, nauka udzielania pierwszej pomocy.

 

2.Szkoła miejscem edukacji obywatelskiej, kształtowania postaw społecznych i patriotycznych, odpowiedzialności za  region i ojczyznę. Edukacja dla bezpieczeństwa i proobronna. 

 

3.Wspieranie dobrostanu dzieci i młodzieży, ich zdrowia psychicznego. Rozwijanie u uczniów i wychowanków empatii i wrażliwości na potrzeby innych. Podnoszenie jakości edukacji włączającej  i  umiejętności pracy z  zespołem zróżnicowanym.

 

4.Wspieranie rozwoju umiejętności cyfrowych uczniów i nauczycieli, ze szczególnym uwzględnieniem bezpiecznego poruszania się w sieci oraz krytycznej analizy informacji dostępnych w Internecie. Poprawne metodycznie wykorzystywanie przez nauczycieli narzędzi i materiałów dostępnych w sieci, w szczególności opartych na sztucznej inteligencji, korzystanie z zasobów Zintegrowanej Platformy Edukacyjnej.

 

5.Kształtowanie myślenia analitycznego poprzez interdyscyplinarne podejście do nauczania przedmiotów przyrodniczych i ścisłych oraz poprzez pogłębianie umiejętności matematycznych w kształceniu ogólnym.

 

6.Wspieranie rozwoju umiejętności zawodowych oraz umiejętności uczenia się przez całe życie poprzez wzmocnienie współpracy szkół i placówek z pracodawcami oraz z instytucjami regionalnymi.

 

7.Praca z uczniem z doświadczeniem migracyjnym, w tym w zakresie nauczania języka polskiego jako języka obcego.

 

Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/

 

Ale zanim cokolwiek skomentuję, postanowiłem zrobić swoiste ćwiczenie typu „pokaż różnice między tymi rysunkami”. W tym celu zaprezentuję „Podstawowe kierunki realizacji polityki oświatowej państwa w roku szkolnym 2023/2024, ogłoszone 16 czerwca 2023 roku:

 

1.Kontynuacja działań na rzecz szerszego udostępnienia kanonu i założeń edukacji klasycznej oraz sięgania do dziedzictwa cywilizacyjnego Europy, w tym wsparcie powrotu do szkół języka łacińskiego jako drugiego języka obcego.

2.Wspomaganie wychowawczej roli rodziny poprzez pomoc w kształtowaniu u wychowanków i uczniów stałych sprawności w czynieniu dobra, rzetelną diagnozę potrzeb rozwojowych dzieci i młodzieży, realizację adekwatnego programu wychowawczo-profilaktycznego oraz zajęć wychowania do życia w rodzinie.

3.Doskonalenie kompetencji dyrektorów szkół i nauczycieli w zakresie warunków i sposobu oceniania wewnątrzszkolnego.

4.Doskonalenie kompetencji nauczycieli w pracy z uczniem z doświadczeniem migracyjnym, w tym w zakresie nauczania języka polskiego jako języka obcego.

5.Rozwój kształcenia zawodowego i uczenia się w miejscu pracy w partnerstwie z przedstawicielami branż.

6.Podnoszenie jakości wsparcia dla dzieci, uczniów i rodzin udzielanego w systemie oświaty poprzez rozwijanie współpracy wewnątrz- i międzyszkolnej, a także z podmiotami działającymi w innych sektorach, w tym w zakresie wczesnego wspomagania rozwoju dzieci i wsparcia rodziny.

7.Wspieranie nauczycieli w podejmowaniu inicjatyw/działań w zakresie zachęcania i wspierania uczniów do rozwijania ich aktywności fizycznej.

8.Wspieranie rozwoju umiejętności cyfrowych uczniów i nauczycieli, ze szczególnym uwzględnieniem bezpiecznego poruszania się w sieci oraz krytycznej analizy informacji dostępnych w Internecie. Poprawne metodycznie wykorzystywanie przez nauczycieli narzędzi i materiałów dostępnych w sieci, w szczególności opartych na sztucznej inteligencji.

9.Rozwijanie umiejętności uczniów i nauczycieli z wykorzystaniem sprzętu zakupionego w ramach programu „Laboratoria przyszłości”.

10.Wspieranie rozwoju nauki języka polskiego i oświaty polskiej za granicą oraz tworzenie stabilnych warunków do nauczania języka polskiego za granicą przez Instytut Rozwoju Języka Polskiego im. świętego Maksymiliana Marii Kolbego, Ośrodek Rozwoju Polskiej Edukacji za Granicą oraz beneficjentów przedsięwzięć i programów ustanowionych przez ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania.

 

Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/

 

 

Oto podstawowe różnice, które ja zauważyłem:

 

>Poprzednie kierownictwo MEiN uznało że priorytetowych będzie aż 10 kierunków polityki oświatowej, zaś ekipa ministry Nowackiej uznała, że 7 wystarczy.

 

>Czarnkowy dokument na pierwszym miejscu zamieścił działania na rzecz szerszego udostępnienia kanonu i założeń edukacji klasycznej oraz sięganie do dziedzictwa cywilizacyjnego Europy, zaś dla aktualnego kierownictwa MEN tym superpriorytetem jest edukacja prozdrowotna, kształtowanie zachowań służących zdrowiu, rozwijanie sprawności fizycznej i nawyku aktywności ruchowej oraz nauka udzielania pierwszej pomocy.

 

>Za rządów wychowanka stryja-biskupa, na drugim miejscu wpisano wspomaganie wychowawczej roli rodziny poprzez pomoc w kształtowaniu u wychowanków i uczniów stałych sprawności w czynieniu dobra, zaś ministra o lewicowych korzeniach uznała, że na drugiej pozycji powinna być  edukacji obywatelskiej, kształtowania postaw społecznych i patriotycznych, odpowiedzialności za  region i ojczyznę, edukacja dla bezpieczeństwa i proobronna. 

 

>Owa tak przywiązana do tradycji świata klasycznego władza, wpisała na 8. pozycji  wspieranie rozwoju umiejętności cyfrowych uczniów i nauczycieli, ze szczególnym uwzględnieniem bezpiecznego poruszania się w sieci oraz krytycznej analizy informacji dostępnych w Internecie, oraz na kolejnej –  rozwijanie umiejętności uczniów i nauczycieli z wykorzystaniem sprzętu zakupionego w ramach programu „Laboratoria przyszłości”. Przypomnę, że celem tego programu było wsparcie wszystkich szkół podstawowych w budowaniu wśród uczniów kompetencji przyszłości z tzw. kierunków STEAM (nauka, technologia, inżynieria, sztuka oraz matematyka). I tym razem mamy przykład, że mimo nieustannego podkreślania jak bardzo obecne kierownictwo MEN ma inną wizję  polskiej oświaty, to nie zawsze jest to „nie, bo oni tak napisali”. To co dobre jest  ponawiane: na 4. miejscu w nowym dokumencie znalazł się zapis, który jest kontynuacją tamtego sprzed roku: Wspieranie rozwoju umiejętności cyfrowych uczniów i nauczycieli, ze szczególnym uwzględnieniem bezpiecznego poruszania się w sieci oraz krytycznej analizy informacji dostępnych w Internecie. Poprawne metodycznie wykorzystywanie przez nauczycieli narzędzi i materiałów dostępnych w sieci, w szczególności opartych na sztucznej inteligencji, korzystanie z zasobów Zintegrowanej Platformy Edukacyjnej.”

 

>Choć w obu dokumentach znajdują się zapisy określające to co dla władzy jest ważne w obszarze kształcenia zawodowego, to jednak każda z nich na co innego kładzie nacisk. I tak przed rokiem, na 5 pozycji znalazł się zapis „Rozwój kształcenia zawodowego i uczenia się w miejscu pracy w partnerstwie z przedstawicielami branż”, zaś  w tegorocznym dokumencie na 6. miejscu zapisano: „Wspieranie rozwoju umiejętności zawodowych oraz umiejętności uczenia się przez całe życie poprzez wzmocnienie współpracy szkół i placówek z pracodawcami oraz z instytucjami regionalnymi”.

 

W jakim celu postanowiłem w ramach mojego niedzielnego felietonu tak faktograficznie zaprezentować te różnice w  treściach owego syntetycznego dokumentu, będącego swoistą wizytówką ekipy kierującej resortem edukacji? Bo chciałem na mocnej podstawie faktograficznej stwierdzić, że – na cale szczęście – nowe kierownictwo MEN nie działa wyłącznie z pobudek ideo-politycznych, ale przejawia także zachowania racjonalne.

 

A tak w ogóle, to mam takie przekonanie, ze owe priorytety ogłaszane corocznie, niezależnie kto jest ich autorem i jakie chce za ich sprawstwem osiągnąć cele, to w codziennym funkcjonowaniu znakomitej większości szkół nie mają one na ich pracę realnego wpływu, to przez szeregowych nauczycieli najczęściej w ogóle nie są znane. I tak każda szkoła działa tak, jak ma to w utartym zwyczaju, jak zadba o to jej dyrektorka/dyrektor. Co innego funkcjonariusze z nadzoru zewnętrznego.  Ale to już nie mój temat…

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

P.s.

 

Jeśli chcielibyście porównać czy i w jakim stopniu podobnie odbiła się na treści priorytetów zmiana władzy w 2015 roku, kiedy do władzy doszedł PiS, a z nim pani Ana Zalewska, to sami sobie porównajcie owe dokumenty z 2015  i  z 2016 roku:

 

 

Kierunki realizacji polityki oświatowej 2015/2016  –  TUTAJ

 

 

Podstawowe kierunki realizacji polityki oświatowej państwa w roku szkolnym 2016/2017  –  TUTAJ

 

 



 

W dzisiejszym felietonie podzielę się moimi refleksjami o trzech tematach/problemach, o których w minionym tygodniu informowałem na OE. Bez zbędnego „przygotowania artyleryjskiego” zaczynam od informacji o ogłoszeniu konkursu na stanowisko dyrektora Łódzkiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego. Przypominam, że placówka ta od 1 września ub. roku kierowana jest przez p.o. dyrektora w osobie pani Karoliny Południkiewicz. Informowałem o tym 2 września 2023 r. w materiale zatytułowanym „Zaskakująca decyzja władz w sprawie kierownictwa ŁCDNiKP”.

 

 

Dlaczego to ogłoszenie o konkursie tak mnie zainteresowało? Bo wokół tej sprawy zdarza się wiele przedziwnych sytuacji. O tym, że od początku intrygował mnie fakt wprowadzenia na we wrześniu to stanowisku osoby, co do której kwalifikacji nie byłem przekonany – już pisałem. A teraz doszła do tego jeszcze jedna okoliczność:  Otóż  dowiedziałem się, że pani Karolina Południkiewicz nie ma wymaganej formy kształcenia w zakresie kierowania placówkami oświatowymi, że w dniu ostatecznego terminu składania ofert do tego konkursu – w poniedziałek 11 czerwca – ma ona uzyskać wymagany dokument o nabyciu tej kwalifikacji. Zaiste – mam coraz mocniejsze podejrzenia, że nie tylko jej, ale jeszcze KOMUŚ  WAŻNEMU bardzo na tym zależy, aby tą słynną do nie dawna na całą Polskę placówką akurat ona kierowała….

 

x           x          x

 

Kolejnym materiałem, jaki zamieściłem 3 czerwca był tekst Pełnoletni uczniowie: Kieszonkowe – TAK, ale dostęp do Librusa – NIE!”.  To  tam informowałem o piśmie, jakie do MEN wysłał RPO w sprawie licznych skarg pełnoletnich uczniów szkół dla młodzieży na przypadki udostępniania ich rodzicom informacji o tym jakie otrzymują oceny szkolne.

 

Piszę tu dzisiaj o tym, jako wielo, wieloletni zwolennik przestrzegania przez szkoły praw do podmiotowości swoich pełnoletnich uczniów. Jednak po zapoznaniu się z tą informacją RPO i przemyśleniu „na zimno” tego żądania młodych obywateli zacząłem mieć wątpliwości…

 

To prawda, że owi osiemnastolatkowie stali się pełnoprawnym obywatelami, mającymi nie tylko prawa wyborcze, ale także prawo o decydowaniu o sobie. Ale… Ale mieszkając z rodzicami są częścią swoistej wspólnoty majątkowej i korzystają z warunków, jakie zapewniają im rodzice. A w każdej strukturze gospodarczej współuczestniczące w niej podmioty maja prawo do wzajemnego wglądu w ich funkcjonowanie. I dlatego nie popieram wprowadzenia prawnego zakazu informowania  rodziców pełnoletnich uczniów o ocenach i frekwencji ich córek i synów.

 

Dla świętego spokoju i zadośćuczynienia prawniczym purystom najlepiej by było, aby każda uczennica i każdy uczeń, w dniu świętowania  „osiemnastki” przekazywał dyrekcji szkoły pisemne upoważnienie swoich rodziców do pozyskiwania informacji o ich szkolnym funkcjonowaniu.

 

x           x          x

 

I trzeci temat, który znalazł się w materiale, jaki zamieściłem 6 czerwca, zatytułowanym „Czy cenny prezent od rodziców na zakończenie roku szkolnego to łapówka?”. Mój pogląd w tej sprawie opieram na doświadczeniach, wyniesionych z lat, w których kierowałem łódzką „Budowlanką”. Otóż uważam, że nawet bardzo drogi prezent wręczony przez rodziców uczniów kończących już naukę w szkole będzie zawsze jedynie formą podziękowania za trud poniesiony przez nauczycieli w edukację ich córek i synów. Natomiast jeśli byłby to prezent wręczony nauczycielom, z którymi ich dzieci spotkają się po wakacjach – zawsze można by doszukać się zawoalowanej formy przekupstwa. Dlatego, w tym przypadku, jestem zwolennikiem wyrażania swej podzięki w formie bukietu kwiatów, czy drobnego upominku, typu bombonierka ze słodyczami…

 

I na dzisiaj wyczerpałem już zaplanowaną tematykę. Do następnej niedzieli!

 

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

 

 

 

 



 

O tym felietonie zacząłem myśleć już wczoraj, czyli 1 czerwca, czyli w Dniu Dziecka. I podczas tych moich rozważań jaki powinien być jego wiodący temat, uświadomiłem sobie, że od 1994 roku tego dnia w Warszawie obradował Sejm Dzieci i Młodzieży. A dziś nie obraduje. Zacząłem gorączkowo poszukiwać  wiadomości na ten temat i tak trafiłem na stronie Sejmu na informację, zatytułowaną „XXX sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży w nowej formule”. Oto jej pierwszy fragment:

 

„W 2024 r. przypada XXX sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży. Aby uczcić ten wyjątkowy jubileusz, organizatorzy zdecydowali o wprowadzeniu nowej, wyjątkowej formuły.” [Więcej  TUTAJ]

 

W skrócie: dowiedziałem się, że w tym roku organizatorzy adresują zaproszenia na SDiM do uczniów szkół podstawowych, że placówki, z których będą pochodzić uczestnicy SDiM, zostaną wylosowane w połowie czerwca ze wszystkich szkół podstawowych w Polsce, oraz że organizatorzy chcą, aby uczestnicy tegorocznej sesji zadali sobie pytanie:Co jest dla nas najważniejsze?. Wypracowany i przegłosowany w Sali Posiedzeń Sejmu temat będzie procedowany na Kongresie Młodych organizowanym w listopadzie przez Biuro Rzecznika Praw Dziecka.

 

Ale  nigdzie nie znalazłem wyjaśnienia, dlaczego nie zajęto się tym tematem wcześniej, aby owa jubileuszowa sesja, już na takich właśnie, nowych zasadach, mogła odbyć  się – zgodnie z utrwaloną tradycją – w Dniu Dziecka.

 

Bo, że nie będzie to kontynuacja tragifarsy z ostatnich minionych lat, to bez wątpienia dobra informacja. Warto przypomnieć przebieg zeszłorocznej, XXIX sesji SDiM. Oto fragment relacji, zaczerpnięty z „Gazety Wyborczej” sprzed roku:

 

„Młodzi podczas Sejmu Dzieci i Młodzieży nie kryli rozczarowania. Kolejny raz z rzędu rządzący narzucili im historyczny temat. – Gdzie w tych tematach jest miejsce dla nas? – pytali. W przyszłym roku woleliby rozmawiać o kryzysie psychicznym, który dotyka ich pokolenie.

 

Szkoda, że nie ma tu ministra Czarnka – podkreślał z mównicy Bartosz Mizgalski, uczeń i poseł tegorocznego Sejmu Dzieci i Młodzieży. – Wiele osób chciałoby mu zadać pytania o bieżącą sytuację w szkole. Minister chce dofinansować szkoły. Wszystko super, ale dlaczego uczymy się tyle teorii? Ten system źle wygląda – dodał. I podkreślił, że „historia jest ważna, ale skupmy się na współczesnych problemach”.  [Cały tekst  TUTAJ]

 

Poszukiwałem także informacji o początkach  projektu SDiM – zobaczyłem jedynie informację „Strona nie istnieje”. [ Zobacz  –  www.sdim.edu.pl/o-sdim/historia ]

 

Rozumiem, ze nowe Prezydium Sejmu, nowe kierownictwo MEN – jako partner tego wydarzenia, postanowili odciąć się od niechlubnej tradycji minionych ośmiu lat. ale, żeby wyciąć cała historię tych spotkań młodych Polek i Polaków na Sali Sejmu RP przy Wiejskiej?

 

Przeto przypomnę jedynie jak przygotowywano to wydarzenia i jak przebiegały obrady SDiM przed rokiem:

 

Rozpoczęła się rekrutacja do XXIX sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży (SDiM). Do udziału w konkursie zapraszamy dwuosobowe zespoły złożone z uczniów tej samej szkoły lub zespołu szkół.

 

28 lutego 2023 r. został opublikowany temat tegorocznej edycji:

 

Zginąć, ale z honorem (Krystyna Budnicka). Bohaterska walka zbrojna żydowskich organizacji bojowych z Niemcami z perspektywy 80 lat – o ludzki, społeczny i narodowy honor oraz godność, na przykładzie powstania w getcie warszawskim.

[Źródło: www.ipn.gov.pl]

 

x           x           x

 

1 czerwca 2023 r.  –  XXIX Sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży 

(fragmenty relacji)

 

W Międzynarodowym Dniu Dziecka po raz 29. obradował Sejm Dzieci i Młodzieży. Młodzi parlamentarzyści spotkali się w Sali Posiedzeń Sejmu, by zadać pytania ministrowi edukacji oraz podjąć uchwałę. Temat przewodni tegorocznej sesji SDiM brzmiał: „Zginąć, ale z honorem (Krystyna Budnicka). Bohaterska walka zbrojna żydowskich organizacji bojowych z Niemcami z perspektywy 80 lat — o ludzki, społeczny i narodowy honor oraz godność, na przykładzie powstania w getcie warszawskim”.[…]

 

Komisja zwróciła się do ministra edukacji z pytaniem czy dzień 19 kwietnia mógłby być dniem wolnym od zajęć dydaktycznych, poświęconym na zajęcia tematyczne o powstaniu w getcie warszawskim. […] W porządku obrad XXIX sesji znalazły się pytania do Ministra Edukacji i Nauki opracowane podczas wcześniejszych obrad komisji SDiM oraz dyskusja i głosowanie nad przedstawionym przez komisję projektem uchwały. W głosowaniu Sejm Dzieci i Młodzieży podjął uchwałę w sprawie popularyzacji bohaterstwa obywateli polskich pochodzenia żydowskiego w walce z Niemcami. Treść uchwały zaproponowała komisja SDiM, a w trakcie sesji plenarnej jej uczestnicy rozpatrywali poprawki zgłoszone do projektu.

[Źródło:www.sejm.gov.pl/sejm9.nsf/]

 

Skoro nie ma dostępu do archiwalnych materiałów n.t prac Sejmu Dzieci i Młodzieży, pozostało mi odszukanie tekstów, które  ja zamieszczałem na OE. Pierwszym możliwym terminem był 1. czerwca 2014 roku, bo OE powstało we wrześniu 2013 roku. Oto fragment tamtego felietonu:

 

 

Mój wkład w obchody Dnia Dziecka

 

Co prawda nie zamierzam relacjonować przebiegi XX Sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży, a wyrazić przy tej okazji mój prywatny stosunek nie tylko do tych obchodów, ale w ogóle do takiego okazjonalnego zajmowania opinii publicznej ważnymi problemami, dla których pretekstem są owe „Dni”: Dziecka, Matki, Ojca, Kobiet, ale także Dzień Książki, Dzień Astmy, Dzień Życia i wiele, wiele innych…  […]

 

Szkoda, że pani Marszałek Sejmu, lekarz z zawodu*, uznała, że tematem wiodącym dzisiejszego posiedzenia „małoletniego” Sejmu będą wybory parlamentarne. A może warto było te dzieci, właśnie owych 460 młodzieżowych posłów, zaangażować w budowanie systemu „wczesnego ostrzegania” o tym, że moja koleżanka, kolega z klasy jest ofiarą przemocy? Może warto było uwrażliwić ich na przemoc rówieśniczą, także występującą w zakamarkach wielu szkół i podwórek? A może należało popracować nie nad mechanizmami demokracji przedstawicielskiej, a nad umocnieniem poselskich (i ich rówieśników) postaw sprzeciwu wobec  stosowania przemocy jako sposobu załatwiania swoich spraw, zaspokajania potrzeb i aspiracji? Dzisiejsi nastoletni posłowie już za niewiele lat zostaną rodzicami… Oby nie kontynuowali sztafety pokoleń, zgodnie ze starą maksymą: „Mnie bito, to teraz ja bił będę.”

 

*W tym czasie pełniła tę funkcję Ewa Kopacz

 

 

Jednak kilka dni później – 8 czerwca 2014 roku – uznałem, ze muszę zabrać głos w sprawie Sejmu Dzieci i Młodzieży. I tak na OE pojawił się tekst, zatytułowany „O tym, dlaczego poczułem się zmuszony wziąć w obronę Sejm Dzieci i Młodzieży”.

 

Oto fragment końcowej części tego tekstu:

 

Choć przed tygodniem miałem na ten temat inny pogląd, to po przesłuchaniu całości obrad (a można to uczynić pod adresem http://www.sejm.gov.pl/ ) zmieniłem zdanie. Polecam choć to jedno wystąpienie, które „popełnił”, niejako przy okazji zabierania głosu jako członek komisji sejmowej, zadający pytanie przedstawicielce MEN poseł Mateusz Pogorzelski, uczeń kl. IIa Zespołu Szkół Handlowo-Ekonomicznych im. Mikołaja Kopernika w Białymstoku. Powiedział wtedy, między innymi:: „Większość was, posłów, potraktowało to spotkanie jako początek swojej kariery politycznej.[…] Projekt w którym uczestniczymy jest projektem edukacyjnym, a nie jest dodatkowym organem władzy.”  Pogratulować dojrzałości młodemu człowiekowi!

 

Dość tych wspomnień. Wracam do teraźniejszości. A ta, tak naprawdę, rysuje się dość tajemniczo – jak cała przyszłość polskiej oświaty pod nowym kierownictwem MEN. Obiecuję, że będę śledził proces przygotowawczy, a później przebieg, owego jubileuszowego XXX Sejmu Dzieci i Młodzieży.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 



 

Z wydarzeń ubiegłego tygodnia, a właściwie tekstów na ich temat, dwa były takie, że muszę podzielić się refleksjami, które wzbudziły w mojej głowie.

 

Pierwszym była informacja z czwartku, że W Łodzi ogłoszono wyniki nietypowego konkursu dla uczniów podstawówek. Streszczając – dowiedzieliśmy się z informacji zamieszczonej na oficjalnej stronie ŁKO, że już ósmy raz  Szkoła Podstawowa nr 7 w Łodzi, zorganizowała konkurs na najlepszy film, wykonany przez uczniów szkół podstawowych – w tym roku nawiązujący do słów „Szczęście niejedno ma imię”. Co w tym tekście stało się źródłem moich refleksji?

 

Otóż fakt, że o tym konkursie dowiedziałem się po raz pierwszy, gdyż po raz pierwszy napisano o tym na stronie Kuratorium Oświaty, i po raz pierwszy na jego uroczystym podsumowaniu i ogłoszeniu zwycięzców obecny był wicekurator. A tym wicekuratorem – jak już wcześniej informowałem – jest Jarosław Krajewski. Co w tym dziwnego?  Właściwie to może nic, ale pewnie nie wszyscy czytający kojarzą fakt, iż organizatorem tego konkursu jest szkoła, której dyrektorem – od września 2002 roku, aż do powołania go w dniu 14 maja b.r.  na stanowisko łódzkiego Wicekuratora Oświaty – był Jarosław Krajewski!

 

 

Natomiast w piątek zamieściłem materiał, zatytułowany „Informacje o X edycji Olimpiady Zwolnieni z Teorii”. Ciekawi jesteście co w tej informacji, z pozoru nie zawierającej sensacji, dało mi asumpt do komentowania jej w tym felietonie?

 

A no fakt, że jeśli ktoś nie zagląda na stronę polsatnews.pl, nie mówiąc już o fanpage „Zwolnieni z teorii”, a mieszka na terenie województwa łódzkiego i słucha Radia Łódź, to mógł dowiedzieć się z tego źródła, że „dziesięć projektów społecznych z województwa łódzkiego zdobyło Srebrne Wilki, nagrody w olimpiadzie „Zwolnieni z Teorii”. A  na dodatek autor tej informacji poprzestał na podaniu jedynie dwu nazw tych szkół: Zespołu Szkół Ponadpodstawowych nr 5 w Łodzi  i  II LO w Bełchatowie.

 

I do piątku nie miał pojęcia, że to sukcesy, ale odniesione niejako w „drugiej  lidze”, bo w owym konkursie przyznawano nie tylko „Srebrne Wilki”, ale przede wszystkim „Złote Wilki, i że na  liście tych ostatnich wyróżnień nie było żadnej szkoły z terenu województwa łódzkiego…

 

To ciekawy przykład „inteligentnego” sposobu sprzedawania informacji o braku sukcesu, jako o wielkim osiągnięciu. Brawo redakcja „Radia Łódź”!

 

x          x          x

 

 

Ale jest jeszcze jedna sprawa, o której muszę napisać w tym felietonie.

 

Otóż w środę zamieściłem na OE informację o rozmowie, jaka odbyła się – wyjątkowo we wtorek wieczorem – w „Akademickim Zaciszu”. I materiał ten zatytułowałem O tym, że proces kształtowania wartości odbywa się nie tylko na lekcjach w szkole”.

 

A że link do moich materiałów zawsze zamieszczam na moim fejsbukowym profilu, to po jakimś czasie pojawił się tam taki komentarz prof. Romana Lepperta:

 

 

Uznałem, że wiele osób czytało te słowa prof. Lepperta, więc odpowiem Koledze Romanowi właśnie tutaj:

 

 

 Romku,

 

wiem, wiem – wiodącym wątkiem Waszej rozmowy była wojna w Ukrainie. Ale nie była to rozmowa wojskowych, nie była to także rozmowa polityków o tym co dzieje się, nie tylko u naszego napadniętego sąsiada, ale – w konsekwencji tej napaści – także w naszym kraju. Była to rozmowa pedagogów, podczas której „przepytywanym” był  doktor habilitowany, który – jak to podają źródła – interesuje się pedagogiką krytyczną oraz edukacyjnymi wymiarami działań organizacji pozarządowych i grup nieformalnych. I który jest autorem niedawno wydanej książki o tytule ’Kto, jak nie my?’ Wspólnota i działanie na Dworcu Głównym we Wrocławiu”. Zresztą, zapowiadając to wydarzenie na Facebooku, informowałeś, że będziecie rozmawiać o tej książce. Czyli nie o wojnie, a o tym, co w jej wyniku stało się bodźcem dla wielu Polek i Polaków do podejmowania działalności charytatywnej na rzecz jej ofiar – uciekinierek i uciekinierów z terenów objętych działaniami wojennymi, którzy tak licznie szukali schronienia w Polsce.

 

I , jak ja to zinterpretowałem –  jako wychowawca z wykształceniem wyniesionym z obszaru pedagogiki społecznej, w ostatecznym rozrachunku było informacją o powstaniu swoistego  środowiska wychowawczego, w naturalnych warunkach kształtującego postawy altruistyczne i pomocowe, albo inaczej – utrwalającego w uczestniczkach i uczestnikach tej działalności  wartości z kręgu „humanizmu stosowanego”.

 

A poza tym miałem świadomość, ze zamieszczam ten materiał na „Obserwatorium Edukacji”, miejscu, które ma określoną kategorię czytających…

 

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

 

 



 

Miniony tydzień był kolejnym, w którym – jeśli gdzieś pisano lub mówiono o edukacji, to najczęściej dotyczyło to działania kierownictwa MEN w obszarze podstaw programowych. Taką „wisienką na torcie”, symbolicznie wieńczącą ten temat, było owo wczorajsze obywatelskie wysłuchanie publiczne, na które nie przyszedł nikt z ministerstwa przy Szucha, na którym, choć zwołanym przez podmioty „pozarządowe”, tłumów nie było…

 

Dla mnie jest to dowód na znużenie środowiska owym tasiemcem proceduralnym, którego początkiem było ogłoszenie, jeszcze w lutym,  prekonsultacji w tej sprawie. Za kilka  tygodni dowiemy się czy „góra urodzi mysz”, czy nowa ekipa kierownictwa MEN zda egzamin z racjonalnego posługiwania się elementami dialogu ze środowiskiem oświatowym.

 

Równoległym tematem były przymiarki do zmian prawa w zakresie pragmatyki zawodowej nauczycieli, w tym zwiększenia pensum godzin dydaktycznych – z likwidacją Karty Nauczyciela włącznie. Także i w tym temacie, jako już 19-y rok emeryt, nie powinienem się wypowiadać.

 

I w takich okolicznościach postanowiłem uczynić tematem tego felietonu news z minionego piątku, którym była – zamieszczana przez wiele mediów – informacja o trzynastolatce, która urodziła dziecko, będąc na szkolnej wycieczce.

 

Nie będę tu streszczał tych materiałów – przeczytajcie je w oryginale:

 

 

13-latka urodziła syna w toalecie. Dotarliśmy do nowych informacji

 

13-latka urodziła dziecko na wycieczce szkolnej w Zatorze. Sprawę bada policja

 

13-latka urodziła dziecko na wycieczce szkolnej. „Zostało wszczęte postępowanie”.

 

 

Ja podzielę się z Wami jedyną możliwą – w moim wy konaniu – refleksją:

 

T o nie ów trzynastoletni tatuś owego wcześniaka powinien stać się obiektem prokuratorskiego postępowania. Ta cala sytuacja jest skutkiem ogromnego zaniedbania systemu edukacji, który od wielu już lat nie realizuje wychowania seksualnego.  Bo jak inaczej można wytłumaczyć sytuacje, w której chłopiec, u którego obudziły się hormony, który – prawdopodobnie – z Internetu dowiedział się „jak to się robi”, spróbował tego z koleżanką, która nie miała pojęcia nie tylko o okresach płodnych i niepłodnych, ale w ogóle o tym co to „okres”. A później nie miała świadomości, że brak miesiączki oznacza  w zasadzie tylko jedno: ciążę!

 

Piszę o tym w stanie wzburzenia, a właściwie oburzenia na winnych tej edukacyjnej zapaści w zakresie wychowania seksualnego polskich nastolatków. To ministrowie decydujący o programach nauczania w okresie rządów PiS powinni stanąć przed sądem, jako winni owego nieszczęścia! A aktualnie rządzący edukacją powinni niezwłocznie podjąć decyzję o powrocie do programów szkolnych – zwłaszcza w starszych klasach szkoły podstawowej – edukacji seksualnej.

 

Piszę to jako ten, który ma w swym dorobku ponad dziesięć lat prowadzenia owej edukacji w roli prelegenta TWP, a także doświadczenie w roli nauczyciela-metodyka łódzkiego IKN – ODN ds. przysposobienia do życia w rodzinie (pdż).

 

Mam nadzieję, że ów noworodek przeżyje, że polskie prawo rodzinne stanie na wysokości zadania i znajdzie optymalne rozwiązanie dla niego, ale także dla jego rodziców….

 

 

 

 

Włodzisław Kuzitowicz