Kończący się właśnie tydzień był okresem, podczas którego pojawiło się w edukacyjnym światku kilka informacji, z których każda mogłaby stać się tematem felietonu. Gdy 9 marca zamieszczałem news’a o tym, że MEN uruchomiło specjalny serwis przeznaczony do obsługi debat, jakie pod hasłem „Uczeń. Rodzic. Nauczyciel – Dobra Zmiana” „przetoczą” się przez Polskę, i gdy zamieszczono tam harmonogram wojewódzkich debat, w których nie tylko samorządowcy, uczniowie i rodzice – jak to wcześniej podawano, lecz także nauczyciele i wszyscy (?) zainteresowani będą mogli uczestniczyć – byłem nieomal pewien, że właśnie o tym podzielę się z Wami moimi refleksjami. Wcześniej takie same zamiary miałem, gdy informowałem PT Czytelników o wylocie Jolanty Okuniewskiej do Dubaju, gdzie, w gronie pięćdziesięciu najlepszych nauczycieli świata będzie – jak te statki wodowane w polskich stoczniach, które miały „pływać po morzach i oceanach świata i sławić imię polskiego stoczniowca i marynarza” – rozsławia imię Polskiego Nauczyciela”! Także gdy zamieszczałem link do video relacji z wystąpienia minister Zalewskiej na XIII Konferencji OSKKO w Krakowie myślałem, że je zrecenzuję w felietonie.

 

Jednak zadziałała stara reguła, że „bliższa koszula ciału niż marynarka” i felieton będzie o rozstrzygnięciu konkursu na Łódzkiego Kuratora Oświaty, o czym pierwsze informacje pojawiły się w miniony piątek.

 

Jestem to Wam winien, gdyż przez nikogo nie przymuszany, z własnej inicjatywy, wyrwałem się przed szereg i jeszcze      20 grudnia ub. roku, w 104 felietonie, zatytułowanym „Skoro rządzi PiS, to nic w tym dziwnego, że powoła swoich kuratorów” zaprezentowałem krótką historię nominowania łódzkich kuratorów oświaty w III RP, którą zwieńczyłem takim oto zakończeniem:

 

Kto będzie wkrótce kuratorem oświaty w Łodzi? Powinienem napisać: kto wygra kolejny konkurs na to stanowisko? Nie grywam w żadne totalizatory, ani sportowe, ani na wyścigach konnych. Ale tym razem zaryzykuję: postawię w tej gonitwie na kandydatką sprawdzoną i od każdej strony spełniającą „ostre” kryteria, stawiane przez tą władzę – na Teresę Łęcką – od września 2009 roku dyrektorkę ZSP Nr 19 w Łodzi. Okaże się, czy mam zdolności profetyczne…

 

No i żaden ze mnie prorok! P o m y l i ł e m s i ę !

 

Moja kandydatka nawet nie przystąpiła do tego konkursu, mimo, że namawiało ją do tego wiele osób. A, jako że dotarły do moich uszu argumenty na „nie”, które przywoływała w tych rozmowach Pani Teresa – powiem, z właściwą dla niezależnego publicysty szczerością: „chapeau bas! – koleżanko dyrektor!”. Mój szacunek do Pani, który narastał w miarę jak obserwowałem efekty Pani dyrektorowania Zespołem Szkół Ponadgimnazjalnych Nr 19 w Łodzi, jest dziś na najwyższym poziomie! Bo nie jest sztuką zrezygnować z czegoś, czego i tak nie ma się możliwości osiągnąć; sztuką jest powiedzieć „nie”, gdy „to coś” jest na wyciągniecie ręki, ale gdy aktualnie preferuje się już inne wartości.

 

Zupełnie inne refleksje budzą w mojej głowie inne fragmenty artykułów o kandydatach na fotel łódzkiego kuratora, którzy „odpadli w przedbiegach”… Przykładowo – łódzki dodatek „Gazety Wyborczej” z 12 marca w artykule „Nowy kurator oświaty – historyk, znawca klasztoru dominikanów” informował:

 

Do Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi wpłynęło osiem zgłoszeń. Wiadomo, że o stanowisko próbowali ubiegać się m.in. obecny kurator Jan Kamiński oraz jego poprzedniczka Wiesława Zewald.

 

Nie muszę chyba przypominać, kim są, a właściwie kim byli ci „byli”. Nie rozumiem koleżanki Zewald, na jakiej podstawie liczyła, że zostaną zapomniane przez aktualną władzę te fragmenty jej biografii, kiedy to „robiła” za prześladowaną przez LPR i PiS, (gdy te partie rządziły polską edukacją została odwołana ze stanowiska dyrektora OKE w Łodzi) i kiedy to w takiej aurze została (przy wsparciu ówczesnych władz Platformy Obywatelskiej) Łódzkim Kuratorem Oświaty (maj 2008 – styczeń 2010). Zakładała, że wystarczyła „zmiana wyznania”, gdy w maju 2013 roku, po wielomiesięcznym zasiadaniu w Radzie Miejskiej, gdzie pełniła (z ramienia PO) funkcje przewodniczącej Komisji Edukacji), a jeszcze wcześniej przez kilka miesięcy była z nadania tej partii wiceprezydentem Łodzi w okresie komisarycznego zarządu miasta, została – za niesubordynację, decyzją sądu partyjnego – wykluczona z szeregów Platformy Obywatelskiej?

 

Jako, że od dawna jesteśmy „po imieniu” napiszę”: „Wiesiu, dziwię Ci się! Dziwię się, że tak bardzo obniżyłaś poziom swej godności; to przecież Ty w 2000 roku, gdy ówczesna władza „organu prowadzącego” zdecydowała, że nie będzie ŻADNEMU dyrektorowi szkoły przedłużać kadencji bez konkursu, uznałaś, że to uwłacza Twojej godności – godności dyrektorki jednego z najlepszych w Polsce liceów, i – nie przystępując do konkursu – odeszłaś z pracy w szkole w ogóle. A teraz naraziłaś się na sytuację, w której (najprawdopodobniej) pod pretekstem „przyczyn formalnych*” Twej kandydatury nie dopuszczono nawet do drugiego etapu konkursu.

 

A czego po nowej władzy spodziewał się dr Jan Kamiński – dotychczasowy kurator? Wszak przez 6 lat realizował w województwie łódzkim politykę oświatową koalicji PO – PSL, jak by na nią nie patrzeć – bardzo różną od tej, która stanie się obowiązkową dla kuratora, będącego emanacją rządu PiS na nasze województwo. Pomijam fakt, że jest on doktorem geografii, a nie preferowanej przez obecną władzę historii, że nie ma w dorobku, choćby jednego, przewodnika po zabytkach sakralnych Ziemi Łódzkiej, czy choćby po miejscach martyrologii narodu polskiego! Okazało się, że nie wystarczyło gorliwe wetowanie wniosków samorządów w sprawie likwidacji małych, nierentownych szkół. Także i on nie dotarł do II etapu konkursu – z przyczyn formalnych*!

 

Janku! (Bo też jesteśmy „na ty”) Czy fakt, że nie masz jeszcze uprawnień emerytalnych (jako były nauczyciel akademicki za krótko pracowałeś pod rządami Karty Nauczyciela) naprawdę usprawiedliwia taką decyzję? Z tego, co „obiło mi się o uszy” możesz przecież wrócić na fotel dyrektora w „Koprze”!

 

Kto w ostatecznym rozrachunku pokieruje łódzkim kuratorium w imieniu pani minister Zalewskiej (i ew, jej następców) – zobaczymy. Dziś nie ma nawet informacji, czy od piątkowego werdyktu powołanej przez wojewodę Raua komisji konkursowej osoby – w swoim odczuciu pokrzywdzone – złożą odwołanie, czy ich zastrzeżenia się potwierdzą i konkurs zostanie unieważniony, czy też wyłoniony tym werdyktem kandydat będzie jednak powołany na stanowisko Łódzkiego Kuratora Oświaty.

 

Ale cokolwiek się stanie – dla mnie z dotychczasowych procedur wyłaniania nowego kuratora oświaty wypływa jedna, wszak nie odkrywcza – nauka: „Nie sądź dnia przed zachodem słońca”, co w tych okolicznościach uzupełnił bym jeszcze biblijną maksymą: „Poznacie ich po ich owocach” [Mt 7,15-20]

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 
*Oto co napisał red. Maciej Kałach 11 marca w „Dzienniku Łódzkim”:

 

Łódzki Urząd Wojewódzki zdyskwalifikował w piątek aż pięciu z ośmiu kandydatów w konkursie na łódzkiego kuratora oświaty, w tym obecnego – Jana Kamińskiego. Jak dowiedział się „Dziennik Łódzki”, urzędniczka Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego stwierdziła, że Kamiński i czterech innych pretendentów przyniosło zaświadczenia od dwóch lekarzy medycy pracy, którzy, według niej, nie mają prawa do wydawania takich dokumentów. Ale dr Sławomir Walczak, właściciel przychodni w Łodzi, i jego zatrudniony tam kolega, zbadali nie tylko kandydatów na kuratora. Mają ważny kontrakt na badanie pracowników Urzędu Miasta Łodzi, wykonują też podobne zlecenia dla Urzędu Marszałkowkiego. Dr Walczak zapewnia, że uprawnienia ma od lat i figuruje w rejestrze Wojewódzkiego Ośrodka Medycyny Pracy w Łodzi. Odrzuceni z powodów formalnych kandydaci, z którymi w piątek rozmawialiśmy, oficjalnie nie komentują jeszcze sprawy. Ale raczej można się spodziewać odwołań od wyniku konkursu przynajmniej części z nich.[ www.dzienniklodzki.pl]



Zostaw odpowiedź