Foto: www.dziennikzachodni.pl

 

 

Wczoraj na profilu dr Żylińskiej znaleźliśmy taki wpis:

 

 

Pierwszy dzień w czwartej klasie, smutny dzień

 

To mail pani Hanny, mamy dziewczynki, która rozpoczęła naukę w klasie IV. Chyba nie umiem tego skomentować …

 

„Taki dzień, jak dziś, uświadamia jeszcze bardziej, jak taki ruch jak BSS jest potrzebny, jak potrzebne jest to, co robicie. Dziś był pierwszy dzień szkoły, pierwszy taki prawdziwy, bo były już lekcje. Nowi nauczyciele, nowe przedmioty – córka jest w IV klasie więc wszystko dla niej było nowe.

 

I taki smutek po powrocie. W każdym zeszycie wklejone zasady obowiązujące na danym przedmiocie + system oceniania i obowiązki ucznia. Drobniutkim druczkiem gęsto zadrukowana kartka, co wolno, czego nie wolno, za co piątka, za co jedynka. I to pewnie też jest ważne, by dzieci miały jasność, co je czeka. Ale ŻADEN (naprawdę żaden) nauczyciel nie zapytał nawet dzieci, jak mają na imię!!!!! Do cholery, jak dorosły człowiek idzie do pracy, to może się przedstawić i powiedzieć o sobie kilka słów. Ktoś się nim interesuje, dla kogoś jest ważny, nawet często ma „mentora” który wprowadza go w obowiązki, czasem nawet są jakieś spotkania integracyjne. A to są małe dzieci, które mam wrażenie mało kogo w szkole obchodzą :((( Nie umiem się z tym pogodzić, że ktoś tak traktuje moje dziecko.”

 

Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska

 

 

Redakcja OE także nie widzi potrzeby szerszego komentowania – nasz tytuł wystarczy..



Wczoraj na ul. Piotrkowskiej, przed siedzibą Urzędu Miasta Łodzi zorganizowano konferencję prasową. Oto fragmenty komunikatu, zamieszczonego na stronie UMŁ:

 

Foto: www.uml.lodz.pl

 

Pierwszy z lewej – wiceprezydent Łodzi Tomasz Trela. Mówi do mikrofonów – przewodniczący Komisji Edukacji RMŁ Sylwester Pawłowski

 

[…] Chodzi o placówki nr 137 przy ul. Florecistów 3b, nr 138 przy u. św. Franciszka 53, nr 193 przy ul. Małej Piętnastki 1. Miasto dla tych szkół przygotowało nowe siedziby.

 

Upór polityków Prawa i Sprawiedliwości doprowadził do tego, że dzieci w tych szkołach muszą uczyć się aż do godziny 18-stej. Takiej sytuacji by nie było, gdyby kurator przyjął naszą propozycję. Była ona gruntownie przedyskutowana z rodzicami, nauczycielami, dyrektorami szkół. Przygotowaliśmy dodatkowe budynki. Gdyby były one w dyspozycji szkół, lekcje mogłyby kończyć się o godz. 13, 14-stej. Dzieci mogłyby chodzić na zajęcia dodatkowe – sportowe, kulturalne. Po raz kolejny apeluję do wojewody łódzkiego, aby nie upierał się, nie robił na dzieciach polityki i wyraził zgodę na rozwiązanie tymczasowe. Tak stało się w szkole przy ul. Niciarnianej, która dostała dodatkową siedzibę – mówił [wiceprezydent Łodzi] Tomasz Trela.

 

Dodał, że szkolne budynki stoją puste i mogą w każdej chwili zostać przekazane tym szkołom podstawowym, w których lekcje, jak wynika z nowego planu, bardzo późno się kończą. […]

 

Kto ma się zaopiekować tymi dziećmi? Świetlica przez cały dzień? Dzieci w starszych klasach uczą się ponad 40 godzin. Do tego dochodzą zajęcia pozaszkolne. Kiedy dzieci mają normalnie się uczyć – pytała mama ucznia ze szkoły nr 138 Kamila Ścibor i zaapelowała do kuratora oświaty o pilne spotkanie w tej sprawie.

 

Przewodniczący Komisji Edukacji Sylwester Pawłowski podkreślił, że Rada Miejska przyjęła sieć szkół i jest gotowa do podjęcia działań, które spełniłyby oczekiwania nauczycieli, uczniów i ich rodziców.

 

Jesteśmy w stanie wypracować takie rozwiązanie, które pozwoli nie tylko na zagospodarowanie budynków we wskazanych szkołach ale także doświadczenie i pracę nauczycieli. Ich wysiłek będzie rozciągnięty w czasie między godziną 7 a 19-stą. Zwracam uwagę, że to nie jedyne problemy przed którymi stanie łódzka edukacja. Do tego należy dodać obowiązkowe wydłużenie przerw między lekcjami, nowy regulamin awansu zawodowego nauczycieli. To dodatkowo skomplikuje pracę szkół niezależnie od ich bazy lokalowej. Decyzja wiceprezydenta, by zwrócić się z apelem do wojewody, jest w pełni uzasadniona – uważa Sylwester Pawłowski.

 

Cały komunikat ” Nie można robić polityki na dzieciach”   –   TUTAJ

 

 

Źródło: www.uml.lodz.pl



Foto:www.facebook.com/pkleniewski/

 

Przemysław Kleniewski

 

 

Wczoraj na portalu „Juniorowo” zamieszczono (nomen omen) tekst – naszym zdaniem także jeszcze „juniora” w profesji nauczycielskiej – Przemysława Kleniewskiego. Jak można przeczytać na jedo fejsbukowym profilu – to absolwent X LO w Gdyni (rocznik 2012), aktualnie lektor języka rosyjskiego w dwu firmach: Salonie Językowym Maverickw oraz w gdańskiej szkole językowej o zobowiązującej nazwie „Oxford Language Centre” i – jak podano w notce o autorze – także organizator szkoleń z zakresu tzw. świadomej edukacji dla rodziców oraz nauczycieli.

 

Oto co ten 25-letni autor, mający jeszcze świeżo w pmięci szkoły których był uczniem, ma na taki oto temat do „napisania”:

 

Nauczyciel – lider czy dyktator?

 

[…] Niedziela rano. Choć to bardzo zły nawyk, jeszcze leżąc w łóżku odruchowo sięgam po telefon. Jedno z powiadomień: nowy post w pewnej grupie dla nauczycieli.

 

„Zawieracie kontrakt z uczniami na pierwszej lekcji w nowym roku szkolnym? Czy po prostu dyktujecie zasady?”

 

Ponoć kto pyta, nie błądzi. To super, że nauczycielka, nie będąc pewną, w jaki sposób podejść do uczniów na pierwszych zajęciach szuka porad wśród kolegów po fachu. Mniej super jest jednak to, że pośród komentarzy znalazłem na przykład takie:

 

zasady na początku. co i jak. ja im w tym roku będę dodatkowo to [podstawowe słówka i zwroty – przyp. autora] dodawał i niech mi po polsku nie gadają że chcą do łazienki. biorę przykład z pani od niemieckiego która stawia za to jedynki:) W sumie to ma rację. no i może dam im kartkę żeby mi podpisali że zapoznali się z zasadami które będą na lekcji. chociaż mój przykład to średnia szkoła – kontynuacja nauki.”

 

„wstawiasz jedynki, bo ktoś się odezwie po polsku?”

 

„nie. jeszcze nie. bo wpadłem na to w tym roku. germanistka z mojej szkoły im dała takie zwroty no i jak jej ciągle po polsku gadali ,,do łazienki” to wtedy wstawiała. Jedynek pewnie stawiać nie będę ale jakieś minusy albo coś…” […]

 

Czytaj dalej »



Dzisiaj postanowiliśmy uzupełnić relację z wczorajszego „miejskiego” rozpoczęcia nowego roku szkolnego o kilka „fotomigawek” z konkretnych szkół. Ich dobór jest całkowicie stronniczy, co za każdym razem będzie uzasadnione.

 

 

Rozpoczęcie nowego roku szkolnego w „mojej” (redaktora-reportera) „BUDOWLANCE”

 

Uważni czytelnicy „Esejów wspomnieniowych” wiedzą, że ich autor obchodzi w tym roku 60. rocznicę dnia, w którym został uczniem Szkoły Rzemiosł Budowlanych, która w tamtych czasach funcjonowała jako swoista „szkoła pierwszego stopnia” przy Technikum Budowlanym nr 1 w Łodzi.

 

W tym czasie szkoła ta najpierw zmieniła siedzibę (w 1969 roku) na specjalnie dlaniej zbudowany budynek przy ul. Kopcińskiego 5/11, gdzie działa do dzisiaj – tyle, że pod różnymi nazwami.

 

Dokładnie przed 25. laty ten sam były uczeń SRB został tej szkoły dyrektorem – nosiła wtedy nazwę Zespół Szkół Budowlanych nr 2. Gdy odchodził z niej 31 sierpnia 2005 roku na emeryturę – nazywała się już Zespołem Szkół Ponadgimnazjalnych nr 15.

 

 

Foto: W. Kuzitowicz

 

Czytaj dalej »



Zamieszczone wczoraj na profilu dr Marzeny Żylińskiej – przytaczamy „w całości” i bez zbędnego komentarza:

 

Zacząć rok szkolny od intensywnej nauki, bo czasu jest tak mało

 

Na pierwszej lekcji w nowym roku szkolnym można zorganizować gry i zabawy integracyjne. To czas przeznaczony na tworzenie relacji i wzajemne poznawanie się. Ale jest jeszcze inna możliwość. Na pierwszej lekcji można od razu zaplanować intensywną naukę. Co myślicie o takiej propozycji na pierwszą w nowym roku szkolnym lekcję języka polskiego?

 

Uczniowie dobierają się w pary i cała klasa idzie na spacer. Można iść do parku, na pobliską łąkę lub za szkolny płot, jeśli tylko rosną tam jakieś drzewa lub krzaki. Nauczyciel musi zadbać o to, by połowa uczniów mogła przewiązać sobie oczy chustką tak, by nic nie widzieć. Uczniowie pracują w parach. Osoba, która ma zawiązane oczy jest prowadzona przez kolegę lub koleżankę, która ma zeszyt i długopis. Jej zadaniem jest opis przyrody w sytuacji, gdy wyłączony został najważniejszy zmysł, czyli zmysł wzroku.

 

Uczniowie poruszają się po terenie w parach. Osoba, która ma przewiązane oczy opisuje otoczenie wykorzystując wszystkie zmysły oprócz wzroku i dyktuje to, czego doświadcza swojemu przewodnikowi. W ten sposób powstaje opis przyrody inny niż te, które uczniowie zazwyczaj piszą.

 

Po pewnym czasie następuje zmiana ról. Po powrocie do klasy każdy pracuje nad swoim opisem w oparciu o podyktowane notatki.

 

 

Czytaj dalej »



 

Stali czytelnicy OE wiedzą, że nie jesteśmy „kronikarzami” oficjałek. Dziś robimy wyjątek, zamieszczając poniżej krótką relację z Łódzkiego Rozpoczęcia Roku Szkolnego. Czynimy to jednak głównie po to, aby zaznaczyć, że wchodzimy w szósty rok działalności tej”prywatnej inicjatywy”, jaką jest – z nielicznymi wyjątkami – codzienne redagowanie tego informatora oświatowego.

 

Nieomal dokładnie przed pięcioma laty, 4 września 2013 roku, startowało „Obserwatorium Edukacji” relacją z Łódzkiej inauguracji roku szkolnego 2013/2014, której gospodarzem było wówczas Gimnazjum Integracyjne nr 47 im. Janusza Korczaka, które wraz Integracyjną Szkołą Podstawową Nr. 67 tworzyło Zespół Szkół Integracyjnych Nr. 1. Jego siedzibą był – i jest jeszcze nadal – wielofunkcyjny obiekt przy ul. Kard. S. Wyszyńskiego, będącym także siedzibą Pałacu Młodzieży i poradni psychologiczno-pedagogicznych.

 

Przy okazji można zobaczyć czym różnią się od siebie obie te imprezy – ta sprzed pięciu laty od dzisiejszej.

 

Oto co zanotowało „Obserwatorium Edukacji”:

 

 

Dzisiaj, w łódzkim Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego, z ponad piętnastominutowym opóźnieniem, rozpoczęła się łódzka uroczystość inauguracji roku szkolnego 2018/2019.

 

 

W uroczystości uczestniczyły władze miasta, posłowie, samorządowcy, a także przedstawiciele nauczycielskich zwizków zawodowych, lokalnych organizacji i stowarzyszeń edukacyjnych i delegacje uczniów z kilku łódzkich szkół i – oczywiście – młodzieży szkoły-gospodarza.

 

Po wysłuchaniu czterech zwrotek Hymnu Państwowego, odśpiewanego ze sceny przez chór szkolny I Liceum ogólnokształcącego im. M. Kopernika (jedynie bardzo nieliczni uczestnicy spotkania próbowali się dołączyć) – uroczystość potoczyła się tradycyjnym dla takich imprez tokiem.

 

 

 

Przemawia Prezydent Łodzi Hanna Zdanowska, która wygłosiwszy okolicznościowe życzenia dla pracowników szkół i – oczywiście – uczniów, stwierdziła, że jest dumna z wszystkich, którzy chcą uczyć się w Łodzi, i że nasze miasto jest w stanie zaproponować obecnym uczniom pracę i godziwe życie oraz fajną przestrzeń do życia, rekreacji i nauki.

 

 

Czytaj dalej »



Dziś, jak znalazł (a znalzł się on w „sieci” wczoraj} upubliczniamy list Jarosława Pytlaka, którego treść nie musimy zapowiadać. Oto jego pierwszy i ostatni fragment:

 

Szanowni Państwo, Dyrektorzy szkół, przedszkoli i placówek oświatowych!

Koleżanki i Koledzy!

 

Pozwólcie, że korzystając z przywileju wieku, doświadczenia i dwudziestu ośmiu lat pełnienia funkcji dyrektora szkoły, a w tym czasie przetrwania osiemnastu ministrów, ze trzech dużych reform i pewnie co najmniej po trzykroć tylu małych, zwrócę się do Was z listem, przygotowanym specjalnie na okoliczność rozpoczęcia kolejnego roku szkolnego. Nie będę ukrywał, że zainspirowała mnie epistoła, którą 29 sierpnia skierowała do nas wszystkich pani minister Zalewska. Skoro mogła szefowa MEN zamanifestować tą drogą, jak zawsze, niczym nie zmącone samozadowolenie i optymizm, mogę i ja w podobny sposób podzielić się z Wami swoim zatroskaniem. Dla zachowania równowagi w przyrodzie.

 

Nadchodzący rok szkolny obiecuje nam jeszcze więcej pracy, jeszcze mniej satysfakcji w zmaganiach z oporną materią prawa oświatowego, i jeszcze mniej radości z czasu, który kiedyś mogliśmy poświęcać swoim wychowankom. Mimo szumnych zapowiedzi pani Zalewskiej biurokracja, zamiast ulegać ograniczeniu, będzie plenić się jeszcze bardziej. […]

 

Koleżanki i Koledzy! W obliczu nadchodzącego roku szkolnego życzę Wam nerwów jak postronki i woli świętego Franciszka z Asyżu. No i wiary, że będąc dyrektorem nie przestaje się być pedagogiem. Niech cokolwiek sobie wymarzycie będzie w Wami!

 

PS. I trzymajcie się, bo to (był kiedyś) piękny zawód. I może jeszcze kiedyś taki będzie. Tymczasem jednak uprzedzajcie młodych, że dyrektorem szkoły w Polsce AD 2018 może chcieć zostać tylko wariat albo samobójca. Nawet za te 1000 złotych więcej, które w desperacji rzuciło miasto stołeczne Warszawa.

 

Pełny tekst Listu Jarosława Pytlaka do dyrektorów z okazji rozpoczęcia roku szkolnego 2018/2019   –   TUTAJ

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl

 



Jeszcze wczoraj, do wczesnych godzin popołudniowych, byłem przekonany, że tematem kolejnego felietou będzie ów „tasiemiec”, zamieszczony w środę na stronie MEN, która to informacja – rekordowo długa i niespotykana w takiej formule jaką jest oficjalna strona internetowa – miała zapewne w intencji jej redaktorów, a zwłaszcza tej która to zatwierdziła „do druku” – minister Zalewskiej – „zagadać” wszystkie, dochodzące z różnych stron od nauczycieli, ale także i od rodziców, obawy co do czekających nasze szkoły problemów tego nowego roku szkolnego.

 

Jednak nie mogę pozostawić bez komentarza tego, co wydarzyło się wczoraj w III Liceum Ogólnokształcącym w Gdyni, gdzie Pierwszy Obywatel RP jawnie, bo w obecności kamer telewizyjnych, złamał prawo oświatowe. I nie zdołała go przed tym powstrzymać jego małżonka – jak powszechnie wiadomo – nauczycielka, zdająca sobie doskonale sprawę z niestosowności czasu i miejsca do tak jawnego uprawiania polityki.

 

Należy w tym miejscu przypomnieć, że jednoznaczną wykładnię artykułu w Ustawie Prawo Oświatowe, mówiącego o działalności politycznej na terenie szkoły, dała osobiście minister Zalewska, gdy w 1917 roku odpowiadała w Sejmie na pytanie posłanki PO, aby przedstawiciel rządu wyjaśnił opinii publicznej, dlaczego nauczycielki z Zabrza stanęły przez komisją dyscyplinarną. Przypomnę, że to „przestępstwo” polegało na tym, iż owa nauczycielka podczas tzw. „czarnego protestu”, wraz z koleżankami, przyszła do pracy ubrana na czarno…

 

Przypomnę też, że minister Zalewska podkreśliła wtedy, iż w ustawie jest jednoznacznie zapisane, iż na terenie szkoły nie można prowadzić działalności politycznej, ani agitacji politycznej.

 

Kto w tym gdyńskim przypadku powinien zostać postawiony przed komisją dyscyplinarną? Wiadomo, że nie Pan Prezydent RP – przynajmniej nie teraz, bo broni go immunitet. Dyrektor szkoły, który zaprosił go na to spotkanie, o którym w mediach napisano, iż „Andrzej Duda razem z Agatą Kornhauser-Dudą na uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego wybrali III Liceum Ogólnokształcące, jedną z najlepszych szkół średnich w Gdyni.”?

 

 

Czytaj dalej »



Dotąd opisałem już w kolejnych esejach „zwrotne” dla mej biografii wydarzenia, które miały miesce przed 60-oma, 55-oma, 50-om i 40-oma laty. Dziś pora na kolejne wspomnienie takiego „słupa milowego” w mojej drodze zawodowej – trzydziestej rocznicy objęcia przeze mnie stanowiska dyrektora Wojewódzkiej Poradni Wychowawczo-zawodowej w Łodzi.

 

Nie wracam do tamtych wydarzeń z potrzeby „pochwalenia się” czym to ja nie byłem. Bo też nie ma się czym tak bardzo chwalić – ot – takie małe ogniwo ówczesnego wojewódzkiego systemu oświaty. Młodszym przypominam, że takich wojewódzkich poradni było wtedy tyle, ile województw – 49!

 

Uzasadnienie decyzji napisania także i o tym rozdziale mojej biografii znajdzie się w końcowych zdaniach tego tekstu. Teraz przejdźmy do rzeczy:

 

Na początek, dosłownie w kilku zdaniach, muszę wspomnieć o mojej sytuacji zawodowej po tym jak postanowiłem zrezygnować z kontynuowania „kariery” naukowej na UŁ. I dlaczego ta nominacja w pierwszej chwili bardziej mnie zaskoczyła niż ucieszyła.

 

Szerzej opiszę cały ten kontekst w eseju (jeśli na to się zdecyduję),  poświęconym 35-leciu mojego powrotu „z teorii do praktyki”, czyli do lata 1983 roku, kiedy to szukałem pracy w łódzkiej oświacie. Dzisiaj muszę wspomnieć jedynie, że właśnie od owego lata byłem na indeksie „głównej kadrowej” z Komitetu Łódzkiego PZPR, bez zgody której to towarzyszki Iwony B. (starsi już wiedzą kto kryje się pod tym inicjałem) nikt nie mógł zająć żadnego, choć trochę eksponowanego, stanowiska w łódzkiej oświacie.

 

I właśnie ta towarzyszka w pierwszych dniach wakacji 1983 roku została szefową Łódzkiego Kuratorium Oświaty i Wychowania. I właśnie tego roku, w ostatnim tygodniu sierpnia, po powrocie z wakacji (a był to – mój ostatni jak się okazało – obóz harcerski w Lubiatowie) odebrałem telefon z Kuratorium, że mam sie tam zgłosić w ważnej sprawie.

 

Kiedyś wyjaśnię dlaczego szedłem tam „z duszą na ramieniu” i skąd to zaskoczenie taką niespodzianą propozycją zostania szefem instytucji, w której jeszcze cztery lata wcześniej nie mogłem zostać zatrudniony nawet jako zwykły jej pracownik. Na dziś niech wystarczy przypomnienie faktu, że stało się to na kilka miesięcy przed obradami „Okrągłego Stołu” i na 9 miesięcy przed historycznymi wyborami z 4 czerwca 1989 roku, kiedy – jak to ogłosiła trochę „na wyrost” pewna aktorka – „upadł w Polsce komunizm!”

 

Pierwszy rok mojego dyrektorowania przebiegł pod znakiem możliwie szybkiego „wejścia w rolę”, poznania pracowników Poradni, dogłębnego studiowania wszystkich obowiązujących przepisów, ale przede wszystkim poznania podległych poradni, które wówczas nosiły nazwę dzielnicowych lub miejskich. A było ich w Łodzi 6 (bo na Bałutach były dwie – zwane rejonowymi) i po jednej w Pabianicach, Zgierzu, Konstantynowie, Aleksandrowie, Ozorkowie i Głownie. W tym czasie, jako pedagog z wykształcenia, skupiłem się na realizacji zadań orientacji zawodowej i na… cotygodniowym dyżurowaniu (zawsze w czwartki) przy Młodzieżowym Telefonie Zaufania. (Tak, tak – był wtedy taki…)

 

Ale jak już wspomniałem – wkrótce skończył się czas systemu, ktory osadził mnie na tym stanowisku. 24 sierpnia nowy premier – Tadeusz Mazowiecki – dostał od Sejmu Kontraktowego votum zaufania dla swego rządu.Pamiętam te chwile, gdyż właśnie na ten dzień zwołałem – jeszcze przed wakacjami – posiedzenie Rady Pedagogicznej naszej Poradni. Przerwaliśmy nasze prace, aby śledzić transmisję z Sejmu, w tym także historyczne expoze Premiera, przerwane Jego kilkuminutowym zasłabnięciem.

 

W tym nowym rządzie tekę ministra edukacji jako pierwszy sprawował Henryk Samsonowicz (do grudnia 1990 r.), a później – w rytmie dość częstych wówczas zmian premierów – Robert Głębocki i Andrzej Stelmachowski. We wszystkich tych rządach, przy tych trzech ministrach (aż do 1992 r.), funkcję podsekretarza stanu w MEN pełniła pani dr Anna Radziwłł. Nie był to „człowiek znikąd”, nie była to osoba „z partyjnego awansu”. Przez ponad 30 lat była nauczycielką w warszawskich szkołach średnich. W latach 1970–1982 pełniła funkcję zastępcy dyrektora XLI Liceum Ogólnokształcącego im. Joachima Lelewela w Warszawie. Krótko mówiąc – był to „właściwy (na te czasy) człowiek na właściwym miejscu”!

 

 

Dr Anna Radziwiłł jaką pamiętam, która zawsze będzie dla mnie – jak ów „wzorzec metra w Sèvres” – wzorcem urzędnika państwowego, który sprawuje swój urząd nie dla własnej chwały, lecz by służyć społeczeństwu – najlepiej jak potrafi..

 

 

I to jej osoba odegra w tym co dalej się działo – i w mojej historii – rolę spiritus movens.

 

 

Czytaj dalej »



Foto: www.facebook.com/FundacjaBatorego/

 

 

„Obserwatorium Edukacji” nie monitoruje na co dzień stron  Fundacji Batorego i dlatego tylko dzięki portalowi Prawo.PL firmy Wolters Kluwer dowiedzieliśmy się, że został tam opublikowany raport, autorstwa dr Przemysława Sadury, zatytułowany „Polska szkoła reform: czego możemy się nauczyć z nieudanych zmian systemu edukacji?”

 

Jego lektura, a zwłaszcza wnioski, które zwieńczają ów raport, właśnie dziś – 1. września, kiedy to wszystkie dotychczasowe reformy oświatowe zaczynały obowiązywać, niech uświadomi wszystkim oddolnym reformatorom swoich szkół, że nic się nie uda bez przekonania do tych zmian rodziców naszych uczniów i uczynienia z nich swoich sojuszników.

 

Oto fragmenty tej publikacji, w której Monika Sewastianowicz streszcza jego zwartość:

 

 

W ostatnim ćwierćwieczu żadna z podejmowanych w Polsce reform oświaty nie udała się w całości – uważa autor.Dodaje, że „rozmontowywali” reformę ci, którym mogła zaszkodzić, albo – co gorsza – sabotowali ci, którym miała pomóc.[…]

 

Tak było choćby w przypadku tworzenia gimnazjów i posyłania sześciolatków do szkoły. Obie reformy zaprojektowano z myślą o środowiskach wiejskich oraz osobach niżej sytuowanych. Dzięki stworzeniu systemu gimnazjów, mieli oni zyskać możliwość poznania środowiska spoza swojego najbliższego sąsiedztwa. Druga ze zmian miała spopularyzować wychowanie przedszkolne.

 

Obie nie zyskały poparcia – gimnazja na wsi łączono ze szkołami podstawowymi, a w miastach z liceami, przez co cała reforma traciła sens. W przypadku obniżenia wieku rozpoczęcia nauki w szkole buntowała się większość rodziców sześciolatków, ale to, z jakiego powodu, zależało od przynależności klasowej. Rodzice z niższych klas społecznych uważali, że szkoła pozbawia dzieciństwa. Rodzice z wyższych kładli nacisk na brak przygotowania placówek oświatowych do pracy z młodszymi dziećmi.[…]

 

Cały artykuł „Raport: Uszczęśliwianie na siłę marną podstawą reformy”   –   TUTAJ

 

 

Źródło: www.prawo.pl

 

 

Oto fragment ostatniej części omawianego powyżej raportu:

 

 

Czytaj dalej »