Jeszcze wczoraj, do wczesnych godzin popołudniowych, byłem przekonany, że tematem kolejnego felietou będzie ów „tasiemiec”, zamieszczony w środę na stronie MEN, która to informacja – rekordowo długa i niespotykana w takiej formule jaką jest oficjalna strona internetowa – miała zapewne w intencji jej redaktorów, a zwłaszcza tej która to zatwierdziła „do druku” – minister Zalewskiej – „zagadać” wszystkie, dochodzące z różnych stron od nauczycieli, ale także i od rodziców, obawy co do czekających nasze szkoły problemów tego nowego roku szkolnego.

 

Jednak nie mogę pozostawić bez komentarza tego, co wydarzyło się wczoraj w III Liceum Ogólnokształcącym w Gdyni, gdzie Pierwszy Obywatel RP jawnie, bo w obecności kamer telewizyjnych, złamał prawo oświatowe. I nie zdołała go przed tym powstrzymać jego małżonka – jak powszechnie wiadomo – nauczycielka, zdająca sobie doskonale sprawę z niestosowności czasu i miejsca do tak jawnego uprawiania polityki.

 

Należy w tym miejscu przypomnieć, że jednoznaczną wykładnię artykułu w Ustawie Prawo Oświatowe, mówiącego o działalności politycznej na terenie szkoły, dała osobiście minister Zalewska, gdy w 1917 roku odpowiadała w Sejmie na pytanie posłanki PO, aby przedstawiciel rządu wyjaśnił opinii publicznej, dlaczego nauczycielki z Zabrza stanęły przez komisją dyscyplinarną. Przypomnę, że to „przestępstwo” polegało na tym, iż owa nauczycielka podczas tzw. „czarnego protestu”, wraz z koleżankami, przyszła do pracy ubrana na czarno…

 

Przypomnę też, że minister Zalewska podkreśliła wtedy, iż w ustawie jest jednoznacznie zapisane, iż na terenie szkoły nie można prowadzić działalności politycznej, ani agitacji politycznej.

 

Kto w tym gdyńskim przypadku powinien zostać postawiony przed komisją dyscyplinarną? Wiadomo, że nie Pan Prezydent RP – przynajmniej nie teraz, bo broni go immunitet. Dyrektor szkoły, który zaprosił go na to spotkanie, o którym w mediach napisano, iż „Andrzej Duda razem z Agatą Kornhauser-Dudą na uroczyste rozpoczęcie roku szkolnego wybrali III Liceum Ogólnokształcące, jedną z najlepszych szkół średnich w Gdyni.”?

 

 

Ta ostatnia informacja jest zastanawiająca, gdyż do dzisiejszego dnia na oficjalnej stronie III LO w Gdyni dostępne jest takie oto ogłoszenie:

 

 

 

Inne źródła podały, że była to uroczystość dla uczczenia 25-lecia matury międzynarodowej w Polsce oraz 55-lecia nadania III Liceum Ogólnokształcącemu imienia Marynarki Wojennej RP.

 

Czy można zakładać, że dyrektor szkoły, zapraszając z takich okazji Prezydenta RP, winien przewidzieć, iż ten „ni z gruszki ni z pietruszki” zacznie mówić, że Sądzie Najwyższym orzekają ludzie, którzy w stanie wojennym wydawali wyroki na podziemie?

 

Więc to nie on tu zawinił!

 

Aby nikt nie posądził mnie o to, że „czepiam się” głowy państwa – odsyłam na stronę TVN 24, gdzie jest także możliwość obejrzenia nagrania tego najbardziej charakterystycznego momentu prezydenckiego „odlotu”:

 

„Młodzież sensowniej się wypowiadała w komentarzach niż prezydent Rzeczypospolitej”

 

To po po tych słowach obecni na sali najgłośniej protestowali:

 

I wierzę w to głęboko, że większość mieszkańców Gdyni jest oburzona, że do dzisiaj w Sądzie Najwyższym orzekają ludzie, którzy w stanie wojennym wydawali wyroki na podziemie, są i to zostało udowodnione. [www.tvn24.pl/wiadomosci-z-kraju,3/]

 

 

Owa spontaniczna reakcja uczniów potwierdza trafność mojej inicjatywy, zaprezentowanej w felietonie z 22 lipca, pod hasłem „Sadźmy róże„. Tydzień później obiecałem, że do tego tematu powrócę we wrześniu – alej jeszcze nie dzisiaj.

 

Dzisiaj pozostaje mi tylko taki komentarz:

 

Słowa o sędziach SN, orzekających w Stanie Wojennym, wygłaszane z takim ładunkiem emocji – zarówno w III LO w Gdyni, jak i te dzień wcześniej – w kościele pod wezwaniem Św. Brygidy w Gdańsku świadczą tylko o jednym – że Prezydent RP dokładnie wie, iż godząc się (i zatwierdzając swym podpisem) na likwidację niezależności tego ostatniego bastionu „trzeciej władzy”, jaka nam jeszcze z demokratycznego ustroju naszego państwa pozostała, postępuje wbrew Konstytucji, niegodnie z nią, zprzeniewiarzając się przysiędze, którą składał podczas ślubowania przy obejmowaniu urzędu. Wie o tym, ale takimi wystąpieniami usiłuje zagłuszyć słabiutki głosik resztek jego sumienia…

 

To, że uczynił to w kościele – to sprawa Episkopatu Polski i jego Przewodniczącego. Ale, że wybrał do tego szkołę – to już nasza – wszystkich nauczycieli, a więc i moja – sprawa! Stąd ten felieton, pomyślany jako głos oburzenia i protestu!

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź