Foto: www.google.pl

Barbara Zielonka

 

 

Wczoraj portal JUNOPROWU zamieścił wywiad z Barbarą Zielonką – polską nauczycielką pracującą w szkole w Norwegii, która znalazła się w ścisłym finale Global Teacher Prize 2018. Wywiad przeprowadził  dziennikarz radia RMF FM Wojciech Musiał. Zapraszamy – najpierw do wybranych fragmentów, a później do całości zapisu tej rozmowy:

 

Wojciech Musiał: Jest pani Polką, urodziła się pani i wychowała w Katowicach, ale pracuje pani w Norwegii. Co zdecydowało o wyborze zawodu nauczyciela i dlaczego zdecydowała się pani na emigrację?

 

Barbara Zielonka:  Wychowałam się w środowisku nauczycielskim i miałam okazje obserwować jak ważną rolę dobry pedagog może odebrać w życiu młodych ludzi. Moi rodzice byli nauczycielami i od wczesnych lat byłam stałym gościem podczas ich zajęć. Nie uczęszczałam do tej samej szkoły, w której pracowali, ale często po skończonych zajęciach zajmowałam miejsce w ostatniej ławce i odrabiałam prace domowe oraz czytałam lektury szkolne. Decyzję o zostaniu nauczycielem podjęłam dość wcześnie, w wieku 17 lat będąc wolontariuszem w Domu Dziecka w Bogucicach. Właśnie tam miałam możliwość nauczania podstaw języka angielskiego dzieci w różnym wieku.

 

Będąc nastolatką miałam okazję zwiedzić Norwegię wielokrotnie. Te podróże na pewno zaważyły na mojej późniejszej decyzji. Po skończonych studiach w Nauczycielskim Kolegium Języków Obcych w Sosnowcu oraz na Uniwersytecie Śląskim (filologia angielska) postanowiłam spróbować swoich sił poza granicami Polski i przeprowadziłam się do Norwegii. Była to ryzykowna decyzja, ale bardzo się cieszę, że ją wtedy podjęłam.[…]

 

 

Jest pani laureatką prestiżowych nagród, a teraz jeszcze ma pani szansę na zdobycie „nauczycielskiego Nobla”. Kim według pani jest dobry pedagog i jakie warunki musi spełnić idealna szkoła?

 

Każdy uczeń, z którym współpracuję, to indywidualna jednostka wnosząca bogactwo do moich zajęć. Dopiero odkrycie tego potencjału w moich uczniach pozwala na osiągnięcie kolektywnego sukcesu w klasie. Idealna szkoła to miejsce, w którym uczniowie i nauczyciele uwielbiają przebywać oraz w którym rozwijają swe zainteresowania i potencjał.

 

Dobry pedagog to nauczyciel, coach, mentor, learning experience architect oraz osoba ucząca się przez całe życie (lifelong learner). Posiada wiedzę z zakresu pedagogiki i psychologii i świadomie wybiera metody i strategie, które przyczyniają się do stworzenia “digital citizens and learners”. Idealna szkoła to miejsce, w którym każdy uczeń rozwija swój potencjał, poszerza horyzonty oraz skupia się na umiejętnościach, bez których ani rusz we współczesnym świecie. Mam tutaj na myśli kompetencje XXI wieku ( 21st century skills), kompetencje globalne, wiedzę na temat prowadzenia własnej działalności gospodarczej, programowania, działania giełdy papierów wartościowych.

 

W 2014 roku byłam współautorem podręcznika do nauki angielskiego na terenie Norwegii, ale od 2015 w mojej klasie uczniowie korzystają z cyfrowych pomocy naukowych co oznacza, że nauka nie jest ograniczona do jednego medium. W czasach, w których żyjemy informacja jest łatwo dostępna dla każdego, dlatego więc nauczyciele powinni skupić się na rozwijaniu umiejętności miękkich i predyspozycji osobowościowych (soft skils) oraz ciągłemu nastawieniu na rozwój (growth mindset).[…]

 

 

Czytaj dalej »



 

W Szkole Podstawowej nr 137 im. prof. Aleksandra Kamińskiego w Łodzi w minioną sobotę 24 lutego, odbyło się – otwarte dla nauczycieli  zainteresowanych tą techniką utrwalanie a wiedzy, nazywanej „myślografią” – szkolenie w formule warsztatu. Osobą prowadzącą je była pani Agata Baj – zwana w środowisku  „Napoleonem myślografii”.

 

Dla wprowadzenia w specyfikę tego warsztatu najpierw przytoczymy pewien cytat:

 

Rysowanie nie jest procesem artystycznym, rysowanie – to proces myślenia. Charakterystyczne dla rysowania jest to, że pomaga ono myśleć w sposób bardziej odkrywczy, ekspansywny i spójny, a także szybszy niż pisanie„

Dan Roam

 

I jeszcze uzupełnimy ten cytat informacją, że „myślografia” propaguje sketchnotki czyli umiejętność podsumowywania usłyszanych bądź widzianych treści za pomocą kształtów, tekstu i różnorodnych symboli łączących i segregujących myśli: strzałek, punktorów, ludzików, dymków – niczym w komiksach, które przecież dzieci tak dobrze znają i lubią.

 

 

Co ważne –  nie trzeba umieć rysować na wysokim poziomie. Fenomenem w tej technice jest również akceptowana „kradzież twórcza” Nauczyciele dzielą się swoimi pomysłami i są zadowoleni, że ktoś inny podgląda jego rysunki i adaptuje elementy dla siebie.

 

 

Czytaj dalej »



 

Dawno nie proponowaliśmy tekstu ze strony EDUNEWS.PL. Bo i nie zamieszczano tam od wielu, wielu dni nowych publikacji. Ale dzisiaj pojawił się długi, jak na zwyczaje internetowych portali, pewnie trochę za obszerny, tekst Jarosława Pytlaka, zatytułowany „Po co odróżniać Mickiewicza od Leśmiana?”

Nie będziemy tu przeoriwadzali typologii czy jest to tekst zaliczany do debaty o pryncypiach  filozofii „nowej edukacji”, czy tylko polemika z Danut ą Sterna. Sami zdecydujcie – po przeczytaniu: najpierw fragmentów, a później całego – jak tekst ten nazwał Autor – felietonu:

 

 

Żyjemy w pięknych czasach, kiedy myśl ludzka, wolna w bezkresnej przestrzeni internetu, poddaje refleksji najbardziej nawet odległe i abstrakcyjne sprawy tego świata. Idąc za wezwaniem poety sięgamy, gdzie wzrok nie sięga. My – już nie tylko garstka jajogłowych, ale MY WSZYSCY, zrównani przez internet w poczuciu własnej wartości i gotowi wypowiadać swoją opinię na każdy możliwy temat.

 

Nie inaczej dzieje się w sferze edukacji, w której co i rusz na powierzchni rzeczywistości pojawiają się bąbelki znamionujące ferment intelektualny. Tylko na rodzimym podwórku w ostatnich latach intensywnie debatowaliśmy nad tym, czy człowiek sześcioletni jest wystarczająco dojrzały, by rozpocząć odsiadywanie wyroku 12 lat w szkolnej ławie, pochylaliśmy się nad sensem nie-istnienia gimnazjów i rozbieraliśmy na czynniki pierwsze nowe podstawy programowe. […]

 

Czyli – debatowanie ma sens i dlatego w dzisiejszym felietonie zabiorę głos na temat, który dopiero niedawno zaczął pojawiać się w debacie publicznej, na fali dyskusji o podstawie programowej: czy szkoła uczy potrzebnych rzeczy?

 

Pytanie jest proste jak konstrukcja cepa i wywołuje zazwyczaj prostą odpowiedź – nie. A skąd wiadomo, że jest to odpowiedź słuszna? Ponieważ prawie niczego w dorosłym życiu nie pamiętamy z tego, co kiedyś zakuwaliśmy w szkole, by zaliczyć, nawet z pełnym powodzeniem. Bo mówimy i piszemy bez świadomości, co to jest przydawka. Mylimy chromoplast z chronometrem i nie potrafimy przeprowadzić najprostszego dowodu geometrycznego, nawet jeśli w szkole znaliśmy ich na pęczki. Ergo – opresyjny system edukacji marnuje nasz czas, nakazując poznawanie rzeczy kompletnie nieprzydatnych. Pogląd ten jest dość powszechny, a wśród jego wyznawców znajduje się wiele osób, które zbyt cenię, by po prostu napisać, że nie mają racji. Dopuszczam, że mogą ją mieć, ale chciałbym przedstawić w tym miejscu odmienny punkt widzenia, w którym jest sporo miejsca na znaki zapytania. Znajdą się też wykrzykniki.[…]

 

Teza, że szkoła nie uczy rzeczy potrzebnych, wróciła do mnie wraz z jednym z felietonów na blogu Danuty Sterny. Twierdzącą formę tego zdania Autorka zaliczyła do grupy wskazywanych przez siebie balonów edukacyjnych, czyli pustych pojęć, pozbawionych sensownej treści. Napisała między innymi:

 

Czytaj dalej »



Jak to dobrze, że nie jestem nauczycielem historii, szczególnie nauczycielem  w miejscowościach, w których prowadził swe „akcje bojowe” niejaki Romuald Rajs, ps. „Bury”.  Piszę to po obejrzeniu migawek z tego, co działo się wczoraj w Hajnówce, gdzie jedni – ONR –  maszerowali pod hasłem „Cześć waszej pamięci, żołnierze wyklęci”, a drudzy – „Obywatele RP” – z transparentem  „Bury nie jest bohaterem”.  Ale to mi nie grozi. Mogą spokojnie, z pozycji emeryta -niezależnego obserwatora, komentować wszystko, co w obszarze edukacji wzbudzi mój sprzeciw lub uznanie.

 

Temat do dzisiejszego felietonu dostarczył mi – jakże by inaczej – facebook. Otóż na mojej osi czasu  23 lutego zobaczyłem, udostępnioną przez fanpage „Rodzice przeciwko reformie edukacji” informację:

 

Do tej pory – zgodnie z art. 7 rozporządzenia z 1992 roku – nauczyciel religii mógł wchodzić w skład rady pedagogicznej, ale nie mógł „przyjmować obowiązków wychowawcy klasy”. Minister Anna Zalewska proponuje zmienić te zasady. […] Naszym zdaniem pogłębi to dyskryminację dzieci innych, niż katolickie, wyznań oraz dzieci niewierzących. Trudno sobie wyobrazić, że katecheta w pracy wychowawczej nie będzie kierował się nauką Kościoła katolickiego.”

 

A poniżej zdjęcie sardonicznie uśmiechniętej minister Zalewskiej i link do artykułu Szczęść Boże, Księże Wychowawco. Minister Zalewska chce zmienić rozporządzenieze strony OKO Press. A jeszcze niżej przeczytałem pierwszy, zamieszczony pod tym news’em komentarz pewnego Adama Ł:

 

Niezbyt mądrzy rodzice wraz z usłużnym ZNP robią kolejną g…burzę o nic.

 

Nie mogłem się powstrzymać od dopisanie poniżej:

 

A komu usłużny jesteś, panie Ł?

 

I oto co przeczytałem w odpowiedzi:

 

Uczniom, panie Kuzitowicz

 

Uznałem, że dalsze prowadzenie tej wymiany  zdań nie ma sensu…

 

 

Ale problem najnowszego pomysłu MEN i reakcja społeczna  jaką wywołał on na forach społecznościowych, nie dawały o sobie zapomnieć przez całą sobotę i dzisiejszy, słoneczny i mroźny poranek. Nie mogę nie dołożyć swojej cegiełki do owego społecznego sprzeciwu…

 

Zanim do tego przejdę jeszcze kilka słów o owym Adamie Ł., który – jak napisał – ”służy uczniom”. Pomijając brzmienie jego nazwiska, postanowiłem dowiedzieć się więcej o moim adwersarzu. I tak, dzięki nieocenionemu Googl’owi,  dotarłem do jego facebook’owego prifilu Okazało się, że odezwał się do mnie „patriota nie faszysta”, obchodzący  dnia 11 listopada Narodowe Święto Niepodległości, ale nie obchodzący halloween, fotografujący się (w cywilu) na tle  zagranicznych widoczków lub z kotką…  Ale największą niespodzianką był komentarz pewnego Artka Ko pod zdjęciem „spakowanego kota”:

 

ostatnio ks umiescil zdj biletu… na lot do ???? Duninowa… moze kot juz spakowany… i gotowy do lotu:)”

 

Zakładam, że ten skrót „ks” nie oznacza księcia…

 

A teraz już o projekcie nowelizacji rozporządzenia o nauczaniu religii.

 

 

Czytaj dalej »



Już za kilka dni, 1 marca, rozpoczną się  zapisy do szkół podstawowych, które potrwają 4 tygodnie. Tylko do 21 maca mają czas rodzice, którzy chcieliby zapisać swe dzieci do szkół sportowych.

 

Foto: www. www.uml.lodz.pl

 

Z tej okazji w miniony czwartek, 22 lutego, przed wejściem do budynku Zespołu Szkół Ogólnokształcących przy ul. Czajkowskiego wiceprezydent Tomasz Trela zwołał „plenerową” konferencję prasową.

 

Poinformował tam o możliwości zapisywania dzieci do czterech nowych podstawówek, które powstaną 1 września w dotychczasowych siedzibach gimnazjów. Jednym z nich jest właśnie obiekt, który stał się tłem dla tego briefing’u, gdzie na miejsce likwidowanego PG nr 34 im. K.K. Baczyńskiego, obok XXXII LO, powraca SP nr 198, dla której zbudowano ten obiekt w latach siedemdziesiątych XX wieku, a która musiała ustąpić miejsca w czasach tworzenia gimnazjów.

 

Foto: www. www.uml.lodz.pl

 

Wiceprezydent Trela wystąpił przed banerem, który informował o nowych podstawówkach i terminach ich Dni Otwartych :

 

 

Oto informacja. jaką na ten temat zamieszczono w czwartek na stronie Urzędu Miasta Łodzi:

 

 

Baza sportowa, budynki po termomodernizacji, woonerf oraz… własny staw – takie atrakcje mają do zaoferowania rodzicom 6- i 7-latków nowe łódzkie podstawówki. Wszystkie placówki, które powstają w Gimnazjach nr 3, 13, 33 i 34* organizują dla rodziców Dni Otwarte, […]

 

– Oczywiście nabór zaczynamy od klas pierwszych, ale biorę pod uwagę, że całe klasy uczniów uczęszczających obecnie do innych szkół zechcą się przenieść do jednej z nowych placówek i zostaną przyjętepowiedział Tomasz Trela, wiceprezydent Łodzi. – Rodzice mają czas na zastanowienie się, przeanalizowanie a przede wszystkim porozumienie się między sobą, bo na pewno nie będziemy tworzyć nowych klas dla kilku osób. 

 

Zgodnie z ubiegłorocznymi zasadami w szkołach podstawowych obowiązuje ścisła rejonizacja, dzieci spoza rejonu zostaną przyjęte pod warunkiem, że w klasach rejonowych będą wolne miejsca. Na pewno nie będzie klas dla dzieci spoza rejonu. Tylko w Szkole Podstawowej nr 198 przy ul. Czajkowskiego nie będzie rejonizacji, ale dlatego, że będzie tam nabór do pierwszej klasy o profilu sportowym, gdzie o przyjęciu decyduje m.in. wynik testów sprawnościowych. […]

 

Źródło: www.uml.lodz.pl

 

*Nabór do „nowych” podstawówek to tak naprawdę  rekrutacja do reaktywowanych szkół podstawowych, które w tych budynkach działały pod tymi samymi numerami, zanim je zlikwidowano, aby  ulokować tam gimnazja.

 

 

O jednym z takich „Dni Otwartych” – w szkole przy ul. Zacisze, poinformowano  w dzisiejszych „Wydarzeniach” TV TOYA:  –  TUTAJ

 



Dawno nie zamieszczaliśmy tekstów autorstwa dr Marzeny Żylińskiej. Dziś nadrabiamy te zaległości – proponujemy dwa. Pierwszy – sprzed kilku tygodni, drugi – napisany już po jej powrocie z urlopu:

 

 

28.01.18

 

To, że większość dzieci najpóźniej po dwóch latach chodzenia do szkoły traci wrodzoną ciekawość świata, nie wynika z jakiegoś naturalnego prawa. Nie są temu winne ani same dzieci, ani konstrukcja ich mózgów, lecz sposób prowadzenia zajęć w szkołach. Jakim cudem dzieci mają zachować swą otwartość na wszystko, co nowe, jeśli bez przerwy są tylko pouczane?”

Gerald Hüther „Wszystkie dzieci są zdolne”

 

 

Dzieci są w szkole wciąż pouczane, zmuszane do bierności i wykonywania poleceń nauczyciela. Skutkiem takiej treningu – lub takiej tresury – u dużej części z nich – jest utrata chęci do nauki, a często i do życia. Rodzice często mówią, że ich dzieci gasną w oczach.

 

Czy nauczyciele tego nie widzą? Widzą. Dla jednych jest to problem, któremu próbują w granicach swoich możliwości zaradzić, inni uważają, że z dziećmi coś jest nie tak, ze trzeba je karać, przywoływać do porządku, wywierać jeszcze większą presję lub wysłać je do poradni. A gdyby tak powtórzyć eksperyment Milgrama z udziałem nauczycieli? Jakie wyniki byśmy uzyskali? Ilu nauczycieli mówi dziś NIE systemowi wywierającemu na dzieci wciąż większą presję? Ilu staje po stronie dzieci?

 

Czy jako rodzice mamy prawo oczekiwać – a nawet wymagać – że nauczyciele staną nie po stronie systemu, a po stronie naszych dzieci?

 

 

Czytaj dalej »



Foto: www.solidarnosc.org.pl/oswiata/

 

Obrady Rady Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” w Rydzynie

 

16 lutego, w materiale, zatytułowanym „Solidarność” nie jedno ma imię? poinformowaliśmy o liście, jaki do minister edukacji wysłali członkowie władz Sekcji Oświaty i Wychowania Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”. Dzisiaj publikujemy komunikaty, jakie opublikowano z obrad Rady Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”, które odbyły się  w dniach 15 – 16 lutego 2018 r w Rydzynie.

 

 

KOMUNIKAT z obrad Rady KSOiW w Rydzynie 15- 16 lutego 2018

 [Fragmenty]

 

Rada Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania podjęła uchwałę w sprawie działań dotyczących systemu wynagrodzeń nauczycieli. Podczas Rady wiele uwagi poświęcono projektom rozporządzeń dotyczących arkuszy organizacyjnych, koncepcji doskonalenia nauczycieli oraz projektu minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego na rok 2018.

 

Rada Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” wiele uwagi poświeciła dyskusji nad dalszymi działaniami w sprawie wynagrodzeń nauczycieli w roku 2018 oraz kolejnych latach, a także koncepcji jednolitego systemu wynagrodzeń uzależnionego od  średniego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Zdaniem części członków Rady decyzje w sprawie nowego systemu wynagrodzeń powinny zapaść na WZD w maju 2018 r. Po dyskusji przegłosowano uchwałę o podjęcie działań przez struktury regionalne naszego Związku poprzez wystąpienie do wojewódzkich rad dialogu społecznego o podjęcie prac nad zmianą systemu wynagradzania nauczycieli. […]

 

 

Foto: www.solidarnosc.org.pl/oswiata/

 

Pierwszy z lewej – Roman Laskowski – przewodniczący Międzyregionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania Ziemi Łódzkiej 

 

 

Czytaj dalej »



Dzisiaj, w miejsce kolejnej propozycji „lektury z różnych szuflad”, zamieszczamy tekst dr Marzeny Żylińskiej, z jej fejsbukowego profilu, w którym zachęca do udziału w zbliżającej się konferencji „Budzącej Się Szkoły” w Konstancinie-Jeziornej:

Konferencja warsztatowa „Uczniowie twórcami materiałów dydaktycznych”.

 

[…] Ponieważ efektywność zapamiętywania zależy od aktywności uczącej się jednostki w czasie kodowania informacji, najmniej zapamiętują z lekcji uczniowie, których zadaniem jest jedynie słuchanie nauczyciela. W teorii wszystko jest jasne i zostało dobrze zbadane (polecam książkę Marii Jagodzińskiej „Psychologia pamięci”), teraz czas na zastosowanie tej wiedzy w szkołach. Dlatego organizujemy konferencję warsztatową „Uczniowie twórcami materiałów dydaktycznych”.

 

 

Nasza konferencja, która odbędzie się 12 kwietnia w Konstancinie, jest kolejnym oczkiem w łańcuchu zmian. Chcielibyśmy, żeby uczestnicy po powrocie do swoich szkół zrobili warsztaty dla pozostałych nauczycieli, żeby podzielili się tym, co usłyszą, co zobaczą i czego dotkną lub sfotografują. W oparciu o te informacje nauczyciele , którzy nie wzięli udziału w konferencji również będą mogli planować lekcje, w czasie których to ich uczniowie wejdą w rolę twórców materiałów dydaktycznych. Taka aktywność jest gwarancją intensyfikacji procesów uczenia się i dobrego zapamiętywania.

 

W drugiej części naszej konferencji zaplanowane zostały warsztaty, które poprowadzą nauczyciele z różnych szkół, uczący różnych przedmiotów. Nauczyciele ci pokażą i opowiedzą, jak wyglądają ich lekcje, na których odeszli od metod transmisyjnych na rzecz metod wymagających aktywności uczniów. Uczestnicy warsztatów będą mogli dowiedzieć się, jak wyglądają lekcje, na których nie korzysta się ani z zeszytów ćwiczeń, ani z podręczników i na których autorami materiałów dydaktycznych są uczniowie. Będą też mogli obejrzeć krótkie filmy nagrane w czasie lekcji i pokazujące, jak wyglądają lekcje w kulturze uczenia się.

 

Celem warsztatów jest pokazanie praktycznych rozwiązań stosowanych na konkretnych przedmiotach. Uczestnicy warsztatów będą mogli dowiedzieć się m. in.:

 

               >Jak formułować zadania, jak tworzyć karty pracy / fiszki edukacyjne.

>Skąd uczniowie mogą czerpać informacje.

>Jakie zadania ułatwiają zapamiętywanie nowych treści?

>Jak wyglądają tworzone przez uczniów materiały dydaktyczne.

>Jak wygląda sprawdzanie wiedzy.

>Jak aktywność w czasie zdobywania informacji wpływa na efektywność uczenia się.

>Na czym polega metoda Edukatorium?

>Co jest największą trudnością we wprowadzaniu kultury uczenia się? Dla kogo nowy model edukacyjny jest najtrudniejszy?

>Jak przekonać rodziców do zmian? Co zrobić, by mieć w nich sprzymierzeńców i by rozumieli, że celem jest zintensyfikowanie procesu uczenia się.

->Jakie są plusy i minusy wprowadzania metody Edukatorium z punktu widzenia nauczyciela.

 

Bliższ informacje o konferencji znajdziecie na stronie: http://www.budzacasieszkola.pl/events/budziki/

Jeszcze przez dwa tygodnie obowiązuje cena promocyjna.

 

 

Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska



 

Przedwczoraj, 22 lutego, „Obserwatorium Edukacji”,  z licznych –  głównie mających swe korzenie w biografii piszącego ten tekst* –  powodów, nastawiło swe obiektywy na Salę Rycerską łódzkiego Garnizonowego Klubu Oficerskiego, w której od godziny 18-ej bardzo elitarne grono słuchaczy (tak „na oko” – średnia wieku 60 lat) mogło oddać się niepowtarzalnej przyjemności słuchania gawędy Mistrza  Mowy Polskiej Vox Populi 2009 – druha harcmistrza, byłego nauczyciela XXIX LO w Łodzi, wiceprezesa Oddziału Łódzkiego Stowarzyszenia Szarych Szeregów –  Krzysztofa Jakubca.

 

 

Tematem tego swoistego monodramu było wspomnienie o Aleksandrze Kamińskim – autorze kultowej dla wielu pokoleń młodych Polaków książki „Kamienie na Szaniec” oraz o jej bohaterach: Rudym” – Janku Bytnarze,, „Alku” – Maćku Dawidowskim , „Zośce”  – Tadku Zawadzkim i innych uczestnikach wydarzeń, opisanych tam ponad 75 lat temu i wydanej po raz pierwszy jeszcze w okupowanej przez Niemców Warszawie.

 

 

Jest niemożliwe opisanie w formule takiej jak ta relacji owej ulotnej magii mistrzowskiego słowa, przytoczenie dziesiątek anegdot i nikomu (poza Druhem Krzysztofem) nieznanych szczegółów z życia bohaterów owej gawędy, co było dane wysłuchać i przeżyć osobom, uczestniczącym w tym spotkaniu… Szkoda, że zabrakło tam kamery, która umożliwiłaby upowszechnienie przywoływanych tam faktów i postaci, które w miarę upływu kolejnych lat będą  skazane na zapomnienie…

 

 

Ale Krzysztof Jakubiec jest nie tylko mistrzem słowa, wspaniałym gawędziarzem. Jest przede wszystkim nieformalnym kustoszem pamięci o znanych i nieznanych Polakach – Bohaterach  walk o wyzwolenie naszej Ojczyzny spod hitlerowskiej okupacji w czasie II Wojny Światowej. Temu właśnie służy jego inicjatywa organizowania dorocznych, adresowanych do uczniów szkół  z całej Polski, konkursów o wspólnej nazwa „Arsenał Pamięci”.  Stali czytelnicy OE mieli już możliwość poznania kilku jego, organizowanych w Sali Lustrzanej Muzeum Miasta Łodzi, podsumowań – ostatni raz przed rokiem.

 

Dziś zbliża się termin  kolejnej gali już XVII Arsenału… Tylko aby się ona odbyła potrzebne są środki finansowe. Niestety – za tą inicjatywą nie stoją żadni fundatorzy. I stąd apel druha Jakubca do wszystkich, którym bliska jest idea upowszechniania wśród kolejnych młodych pokoleń Polaków rzetelnej, przechowywanej w rodzinach i małych społecznościach lokalnych historii o wielkich i małych bohaterach „Tamtych Dni”, aby przekazali datek na konto, założonej specjalnie w tym celu „Fundacji Arsenał Pamięci”.

 

Krzysztof Jakubiec zaapelował o to do zebranych na wtorkowym spotkaniu, którym  na pożegnanie rozdano takie ulotki:

 

 

Tekst i zdjęcia

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

*z Krzysztofem Jakubcem łączy mnie czas  działalności harcerskiej w Hufcu ZHP Łódź-Polesie, zaś  Aleksander Kamiński odegrał znaczącą rolę w mojej „ścieżce kariery zawodowej”, o czym więcej opowiem w ramach eseju, który przygotowuję na 40 rocznicę śmierci Profesora, która przypada 15 marca. [WK]

 



9 lutego zamieściliśmy „do poczytania” tekst „Koncern AGORA podpiera się tekstem z fanpage dr Rożka”. Dziś, w kontekście odpowiedzi minister Zalewskiej na pismo Rzecznika Praw Obywatelskich w sprawie przeciążenia uczniów, proponujemy lekturę wywiadu, jaki z dr Rożkiem przeprowadziła Aleksandra Pezda  „Szkoła krzywdzi nasze dzieci. Uczenie przez przymus jest nieskuteczne”. O polskiej edukacji niszczącej dzieci z Tomaszem Rożkiem rozmawia Aleksandra Pezda z Onet Kobieta. Jak zwykle – najpierw fragmenty, a później link do całości:

 

Foto: www.pl.wikipedia.org/wiki/Tomasz_Rożek

 

Dr Tomasz Rożek

 

Emocjonalne wyznanie zatytułowane „Robimy krzywdę naszym dzieciom Tomasza Rożka, ojca i publicysty naukowego, które zamieścił na blogu „Nauka. To lubię” przeczytało  kilkaset tysięcy, a udostępniło kilka tysięcy osób. „Dzieci ostatnich klas podstawówek są przeciążone pracą. Wyglądają jak cyborgi. Czy w MEN naprawdę nie ma nikogo kto wie ze taki wysiłek jest ponad dziecięce możliwości?” – pyta naukowiec i ojciec 12-letniego syna i córki – siódmoklasistki. […]

 

Aleksandra Pezda:  Robi pan jakąś krzywdę Zuzi i Jankowi?

Tomasz Rożek: Obawiam się, że w pewnym sensie tak jest. Staram się, żeby moje dzieci nie miały zaległości w szkole a w ten sposób przyczyniam się do tego, że są przepracowane. My, dorośli, zbyt mocno obciążamy dzieci – ich mózgi oraz ich kręgosłupy. Tym samym zamykamy im drogę do odnalezienia i rozwijania własnych pasji, do rozwoju po prostu.

 

W jaki sposób?

Moje dzieci mają około 38 godzin lekcji w tygodniu, to prawie tyle ile liczy etat dorosłego człowieka. Ja w ich wieku przebywałem w szkole około dziesięciu godzin mniej. Wracają do domu przed czwartą po południu, czasem nawet przed piątą. Jest mi ich po prostu żal, wyglądają jak cyborgi, jakby wpadły w jakiś trans, to wynika z przepracowania. Do tego ich torby są bardzo ciężkie, nie wiem – czy to jest niezbędne?

 

Pytał pan w szkole?

Tak. Rozmawiałem z nauczycielami, ale każdy mi odpowiedział podobnie:  “książka do mojego przedmiotu wcale nie jest ciężka”. No i fakt, ale jak się zbierze te książki do ośmiu lekcji, dorzuci zeszyty, czasem jeszcze ćwiczenia, piórniki itd.,  plecak się robi duży i ciężki. Gdybym chciał to sprowadzić do żartu, użyłbym takiego obrazka: w podstawówce mieliśmy z kolegami zawody, kto dalej rzuci tornistrem. Świetna zabawa, choć z punktu widzenia rodzica raczej głupia. Nie wiem, czy dzisiaj dzieci byłyby w stanie rzucać swoimi torbami. To byłoby trochę jak rzut kulą. Śmieje się pani? No, a mi nie jest do śmiechu, kiedy 12-letnie dziecko wraca ze szkoły i mówi: “położę się na podłodze, bo mnie bolą plecy”. Czytam przecież wypowiedzi ortopedów, że dzieci mają coraz bardziej pokrzywione kręgosłupy. To się zaczyna w pierwszych klasach. Takie maluchy, całkiem małe dzieci z pierwszych klas wloką tornistry za sobą na kółkach i mają kłopot, żeby je wciągnąć po schodach. Mnie to przeraża. Taka liczba godzin w siódmej klasie Pana dzieci akurat wynika z reformy. W program jednego roku MEN wrzucił zagadnienia z pierwszej i drugiej klasy likwidowanych gimnazjów.

 


Czytaj dalej »