
Na portalu Prawo.pl zamieszczono informację o zmianach w prawie oświatowym, które wchodzą w życie z dniem 1 września 2019 roku. Są to zmiany, które Parlament uchwalił już wiele miesięcy temu, lecz warto wiedzieć, że stają się one właśnie z tym dniem obowiązującym prawem. Oto fragmenty tego tekstu:’
Znika obowiązek oceniania nauczyciela raz na pięć lat, a system awansu zawodowego wraca do stanu sprzed września 2018 r. Wchodzą w życie również przepisy wprowadzające reformę szkolnictwa zawodowego oraz zmiany w wielu rozporządzeniach – zarówno związanych z awansem, jak i z dokumentacją szkolną.
Koniec stażu będzie się wiązał z oceną dorobku zawodowego, przy czym tu pozostawiono konieczność zasięgania opinii rady rodziców. W związku z powrotem do poprzednich zasad oceniania zniknie dodatek za wyróżniającą pracę, który od września 2020 r. mieli otrzymywać najlepiej oceniani pedagodzy. Na nowe świadczenie mogą natomiast liczyć nauczyciele stażyści – do końca września dostaną tzw. dodatek na start, czyli jednorazowe świadczenie w wysokości 1000 zł.
Łatwiej o dyscyplinarkę
[…] Od września, jeżeli nauczycielowi orzeczono karę porządkową z kodeksu pracy, postępowanie nie będzie automatycznie umarzane, co ma zapobiegać nakładaniu sankcji z Kodeksu pracy na nauczycieli, którzy naruszyli dobro dziecka.
Dzisiaj nie będę pisał o rekrutacji do szkół średnich, nie będę poszukiwał powodów braku chętnych na dziesiątki tysięcy wakujących nauczycielskich etatów. Odpuszczę sobie także ministra z Podlasia oraz kuratorów oświaty i biskupów (także arcy…) – „obrońców naszych dzieci przed ideologią LGBT”.
Postanowiłem spojrzeć na otaczającą nas społeczno-polityczną rzeczywistość naszego kraju, jak na trądzik na twarzy dojrzewającego młodzieńca. To musi przejść wraz z wiekiem. Oby jak najprędzej, ale tymczasem trzeba wziąć na przetrzymanie i wierzyć, że „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie...”
I z tą wiarą postanowiłem podzielić się moimi refleksjami, powstałymi po przeczytaniu tego, co napisała wczoraj pani dyrektor Ewa Radanowicz na swym facebook’owym blogu. Jest to, przy okazji, sposób na ocalenie tych przemyśleń, gdyż z nieznanych mi powodów dzisiejsza próba otwarcia całego postu skończyła się na odczytaniu komunikatu „Ups! Nie udało się znaleźć pożądanej strony”. Ale ja skopiowałem cały ten tekst już wczoraj. Oto on – TUTAJ
Wskazówkę, jak należy odczytywać to co napisała, dała nam sama autorka, tytułując ów post: „Edukacja? Wiem co zrobić, by ją uzdrowić! Hmmmm….” Bo właśnie owo powątpiewanie w słuszność i skuteczność pojawiających się jak grzyby po deszczu pomysłów i projektów, dotyczących uzdrowienia polskiej edukacji, zwłaszcza mających swe źródło w kręgach takich czy innych partii politycznych, jest sednem tego tekstu.
Piszę taki właśnie dzisiejszy felieton, gdyż mam podobny pogląd, do poglądów koleżanki Radanowicz:
„O zmianie, jej trwałości i o tym co trzeba zrobić, zmienić! wypowiadają się ci sami co do tej pory niewiele zrobili dla zmiany i innowacji w szkołach, przedszkolach w skali mikro i makro …”
Dodam, że spostrzeżenie to nie dotyczy tylko polityków i urzędników z obozu aktualnie sprawującego władzę. Także ich poprzednicy, a także poprzednicy poprzedników, mają wiele na sumieniu jeśli chodzi o grzechy zaniedbania. Mam prawo aby dziś to napisać – wystarczy sprawdzić jak komentowałem niektóre decyzje i działania MEN, gdy rządziła koalicja PO – PSL. Wszak moje felietony piszę od 2013 roku.
Foto:www.facebook.com/Collegium.Futurum
Witold Kołodziejczyk w swoim Collegium Futurum
Dawno nie proponowaliśmy tekstu Witolda Kołodziejczyka. Ale dziś, na progu drugiego miesiąca wakacji, gdy już coraz bliżej kolejnego rozdania w edukacyjnej loterii szans i zagrożeń jakie nie tylko uczniom przyniesie nowy rok szkolny, postanowiliśmy zamieścić fragmenty najnowszego posta z jego bloga „Edukacja przyszłości”, zamieszczonego tam w minioną środę, 31 lipca, który autor zatytułował „O wychowaniu raz jeszcze” – wyraźnie prowokując czytelnika, aby przypomniał sobie co na ten temat pisał on wcześniej. [Zobacz TUTAJ]
Oto fragmenty tego tekstu i link do pełnej jego wersji:
Czy wychowanie w dzisiejszej szkole jest priorytetem? Od postaw uczniów, ich nawyków, cech charakteru, przekonań i osobistych wartości, zależy sposób, w jaki traktują swój rozwój. Ich motywacja, zaangażowanie, aspiracje, jasne cele – to przecież wynik oddziaływań wychowawczych zarówno domu jak i szkoły. Sformułowanie spójnej koncepcji i odwołanie się do konkretnej filozofii wychowania, jest kluczem do indywidualnych sukcesów uczniów i wyrazem wysokiej kultury organizacyjnej szkoły. To świadoma troska o jej wymierne efekty oraz jakość pracy wszystkich zaangażowanych w tworzenie skutecznej edukacji.
Jakakolwiek praca nad transformacją dzisiejszej szkoły powinna rozpocząć się od sformułowania wartości, wokół których będzie skupiać się program oddziaływań wychowawczych. Pilnym zadaniem jest więc koncentracja na budowaniu w uczniach odpowiednich postaw, praca nad właściwymi nawykami, rozbudzanie aspiracji do lepszego życia, tworzenie warunków do budowania pozytywnego obrazu samego siebie, wyzwalanie w uczniach jego najlepszych cech charakteru, dostrzeganie wartości w pracy nad własnym rozwojem.
Oczywistym jest, że ważnym zadanie szkoły jest harmonijny rozwój uczniów. Tak, ale najczęściej kończy się to na deklaracjach i powielaniu w kolejnych latach tych samych zapisów w szkolnych programach oddziaływań wychowawczych. Skupiamy się na obszarze intelektualnym, fizycznym, a zaniedbujemy sferą rozwoju emocjonalnego uczniów i całkowicie ignorujemy duchowy aspekt wzrastania. Nie rozumiemy, nie doceniamy, a może nie chcemy przyznać, że również duchowość jest ważnym elementem ich życia. A przecież bez zachowania równowagi między wszystkimi obszarami funkcjonowania człowieka, nie jest możliwy jego integralny rozwój. Dlatego warto przypomnieć to, o czym pisałem już wcześniej. […]
[Patrz na blogu: 15 marca 2009, 6 kwietnia, 2010, 22 lutego 2014, 23 kwietnia 2014, 30 listopada 2014, 29 grudnia 2016, 28 grudnia 2017, 30 września 2018 i 28 lutego 2019 (OE)]
Od wydarzeń opisanych w poprzednim eseju [„Mój rok 1969, czyli lato w Poddąbiu z Leokadią”] minęło kolejnych 10 lat i – jak to u mnie – także w tej dekadzie zaszło wiele zmian w moim życiu. Do najważniejszych należą: 1970 – rozpoczęcie studiów (zaocznych) na UŁ – „Pedagogika – kierunek wiedza o kulturze”, 1971 – rezygnacja ze stanowiska komendanta hufca ZHP Łódź-Polesie, 1972 – zawarcie związku małżeńskiego, 1 wrzesień 1973 – 31 sierpnia 1975 – pełnienie funkcji wicedyrektora d.s. domu dziecka w OSz-W nr 2 w Łodzi, czerwiec 1975 – obrona pracy magisterskiej, 1 październik 1975 – zatrudnienie na stanowisku st. asystenta w Zakładzie Pedagogiki Społecznej na Uniwersytecie Łódzkim.
Powyższe informacje były niezbędne, aby nie była dla czytelnika zaskoczeniem ta opowieść o czterech tygodniach wakacji w 1979 roku, przeżytych także na obozie harcerskim, ale w jakże innej roli i okolicznościach. Ale po kolei:
Abym mógł w owym roku znaleźć się na harcerskiej stanicy Chorągwi Łódzkiej ZHP, na polanie, noszącej nazwę od wsi łemkowskiej, która tam kiedyś była (do akcji „Wisła”) – o nazwie „Przysłup”, u podnóża Połoniny Caryńskiej, musiało wcześniej „zadziać się” kilka innych wydarzeń:
Po pierwsze: Związek Harcerstwa Polskiego, z zamiarem „przypodobania się” ówczesnej władzy PRL, proklamował w 1974 roku akcję o nazwie „Operacja Bieszczady 40”, w ramach której przez następne lata – aż do rocznicy obchodów 40-lecia Polski Ludowej – miały być organizowane na terenie tych gór obozy-stanice – po jednej przez każdą komendę chorągwi.
Po drugie: Chorągiew Łódzka ZHP zainaugurowała swój udział w tej Operacji po raz pierwszy latem 1975 roku – na przydzielonym jej terenie, czyli właśnie na Przysłupiu Caryńskim. Ówczesne władze KChŁ zaproponowały mi, abym został komendantem pierwszego turnusu na tej stanicy. Zgodziłem się – ale, ale pod warunkiem, że będę tam wraz z poślubioną przed trzema laty żoną Krystyną (też instruktorką ZHP, w „swoim czasie” była zastępcą komendanta (czyli mnie) w Hufcu Polesie, oraz naszym dwuletnim synkiem – Kubusiem. Bardzo nam tam wtedy było dobrze…
Po trzecie: Na aktualnym stanowisku pracy – w Zakładzie Pedagogiki Społecznej UŁ – moją wakacyjną specjalnością stało się prowadzenie tzw. obozów naukowych, organizowanych podczas wakacji dla studentów po drugim roku studiów, podczas których mogli zapoznawać się (i ćwiczyć) z metodologią padań „terenowych”. Celem tej formy było przygotowanie do czekającego ich zbierania materiałów do pracy magisterskiej. Przed Bieszczadami poprowadziłem już dwa takie obozy – zawsze we wrześniu, w latach: 1976 i 1977 – oba w Bielsku-Białej. Miejscowość tę wybrałem nieprzypadkowo – po zajęciach „programowych” (badania funkcjonowania systemu opieki nad dzieckiem: w placówkach opiekuńczo-wychowawczych, ale także w szkołach i śródrocznych placówkach środowiskowych) – głównie w soboty i niedziele – uprawialiśmy (ja i studenci) turystykę po pięknym Beskidzie Żywieckim.
Widok na Połoninę Caryńską z równiny, na której w 1979 roku stały namioty stanicy Chorągwi Łódzkiej ZHP
Tym razem, bazując na moich „zasługach” dla Operacji „Bieszczady-40”, postanowiłem zakwaterować grupę mojego studenckiego obozu naukowego w łódzkiej stanicy, u podnóża Połoniny Caryńskiej, gdzie przed czterema laty kierowałem pionierskim dla łodzian turnusem tej „Operacji”. Władza harcerska ofertę przyjęła – musiało jeszcze powstać dobre „alibi”, czyli temat naukowy obozu, uzasadniający lokalizacje tego przedsięwzięcia właśnie tam. Z tym nie miałem najmniejszych trudności – już wtedy interesowałem się (zainspirowany pracą A. Kamińskiego „Samorząd młodzieży jako metoda wychowawcza”) samorządnością. Temat sformułowałem więc krotko i treściwie: „Samorządność harcerzy w Operacji „Bieszczady 40”.
Po takim wprowadzeniu mogę już przejść do opowieści o tej bieszczadzkiej przygodzie turystyczno-naukowej – z polityką w tle.
Foto: www.kuratorium.lodz.pl
Kurator Grzegorz Wierzchowski nie przyjechał do kolonistów z pustymi rękoma
Dziś na stronie ŁKO zamieszczono informację o aktywności Kuratora Grzegorza Wierzchowskiego, przejawioną w ramach nadzoru nad akcją letnią, adresowaną do uczniów szkół z terenu województwa łódzkiego. Poniżej przytaczamy obszerne fragmenty tego materiału:
We wtorek kurator oświaty Grzegorz Wierzchowski spotkał się z uczniami szkół podstawowych z powiatu zduńskowolskiego,* którzy wakacje spędzają w Iwoniczu – Zdroju (woj. podkarpackie). Dwutygodniowe kolonie dla dzieci zorganizowało Kuratorium Oświaty w Łodzi.
Turnus w Iwoniczu – Zdroju rozpoczął się 23 lipca i potrwa do 5 sierpnia. Bierze w nim udział 42 uczniów ze Zduńskiej Woli i okolic.** We wtorek 30 lipca kolonistów odwiedził Grzegorz Wierzchowski, łódzki kurator oświaty. Podczas uroczystego apelu kurator powitał dzieci oraz kadrę. Podziękował wychowawcom za opiekę nad uczniami, i życzył wszystkim udanego i bezpiecznego wypoczynku, a także słonecznej pogody przez całe wakacje. […]
Foto: www.sp10konin.pl
Najnowsze wieści z Sejmu, dotyczące ważnych dla środowiska nauczycielskiego prac legislacyjnych, zamieściła dziś „Gazeta Prawna”. Jest to artykuł Artura Radwana „Nauczyciel z emeryturą po 20 latach? Rząd nie wyklucza. Dyrektorzy płaczą”. Oto jego fragmenty:
Dziś sejmowa komisja ds. petycji zajmie się inicjatywą dotyczącą przywrócenia przepisu z Karty nauczyciela mówiącego, że staż ubezpieczeniowy wymagany do nabycia prawa do emerytury nauczycielskiej składa się z okresu wykonywania pracy w szczególnym charakterze (20 lat) i z zatrudnienia ogólnego pozwalającego osiągnąć 30-letni staż ubezpieczeniowy. Drugim warunkiem przejścia na emeryturę nauczycielską byłaby konieczność rozwiązania stosunku pracy (wyłącznie na wniosek nauczyciela). –Jeśli nie uda nam się tego wniosku rozpatrzyć do września, zajmą się nim posłowie kolejnej kadencji. Ta petycja, tak jak inne projekty obywatelskie, nie ulega dyskontynuacji prac legislacyjnych – tłumaczy Urszula Augustyn, zastępca przewodniczącego sejmowej komisji ds. petycji, poseł sprawozdawca z klubu PO-KO. […]
Przypomnijmy, że obecnie nauczyciele co do zasady mogą przejść na emeryturę dopiero po osiągnięciu powszechnego wieku emerytalnego, czyli 60 lat w przypadku kobiet i 65 lat w przypadku mężczyzn. Mogą jednak skorzystać również ze świadczeń kompensacyjnych, które są rodzajem wcześniejszej emerytury. Tu obok stażu pracy wymagany jest odpowiedni wiek (55 lat dla kobiet i 58 lat dla mężczyzn).
Wyszło od prezesa
Foto: www.pl.depositphotos.com
Oto obszerne fragmenty artykułu Maciej Kałacha, zatytułowanego „Podwójny rocznik może oznaczać podwójną podwyżkę. Cześć nauczycieli z liceów i szkół zawodowych w Łódzkiem dostanie od września nadgodziny”, który ukazał się dzisiaj (30 lipca) w „Dzienniku Łódzkim”.
[…] W XLVII LO w Łodzi (przy ul. Czernika 1/3 na Widzewie-Wschodzie – OE) od września zacznie naukę aż 12 klas pierwszaków. Przed rokiem ta sama szkoła zebrała trzy nowe klasy. W ogólniaku, zajmującym budynek dużej tysiąclatki, problemu z przestrzenią dla nastolatków nie będzie – jednak dyrektor Wojciech Ulatowski już zimą zaczął werbować nowych nauczycieli. Nie chciał tego robić w wakacje, na ostatnią chwilę.
Skutkiem podwójnego rocznika w XLVII LO będą też nadgodziny dla grupy dotychczasowych pracowników. Etat nauczyciela w liceum to 18 godzin lekcyjnych tygodniowo (poza innymi obowiązkami w ramach 40-godzinnego tygodnia pracy). Wojciech Ulatowski zwiększył dla części swojej kadry ten wymiar do 22-24 godzin. […]
Cztery godziny ponad etat to dla nauczyciela dyplomowanego (takich jest w Polsce najwięcej) ok. 800 zł brutto w miesiącu.
Mimo podwyżek brakuje nauczycieli przedmiotów zawodowych
Nadgodziny będą również w Technikum nr 3 w Łodzi. Ponadto Janusz Bęben, dyrektor tej szkoły, szukał – na pełne etaty – nauczycieli m.in. historii, matematyki oraz fizyki z astronomią. Te etaty już zapełnił, ale w szkole wciąż brakuje dwóch fachowców od przedmiotów zawodowych – m.in. od logistyki. – Nauczycieli przedmiotów zawodowych szukamy co roku. Część nie sprawdza się w pracy z młodzieżą, no i ważne są pieniądze – mówi Janusz Bęben.
Gdyby dyrektor Technikum nr 3 chciał przyjąć młodego nauczyciela dla przyszłych logistyków – magistra inżyniera z przygotowaniem pedagogicznym, u progu kariery – mógłby mu teraz, jak wylicza, zaoferować 1862 zł „na rękę”. Po wrześniowej podwyżce byłoby to 2782 zł brutto. Tymczasem magistrowie logistyki po pierwszym roku pracy zarabiają przeciętnie 3488 zł brutto. Tak wynika z bazy Ekonomiczne Losy Absolwentów stworzonej przez resort nauki na podstawie danych ZUS.[…]
Ile po wakacjach zarobią nauczyciele?
Dariusz Piontkowski, minister edukacji narodowej, przypomniał w poniedziałek (29 lipca), że 1 września wzrosną pensje nauczycieli. Po wakacjach wynagrodzenie zasadnicze brutto wyniesie:
stażysty – 2782 zł;
kontraktowego – 2862 zł;
mianowanego – 3250 zł;
dyplomowanego – 3817 zł.
W efekcie nauczycielskie średnie pensje wzrosną odpowiednio do: 3338 zł, 3705 zł, 4806 zł i 6141 zł. Te średnie to wyliczone przez MEN wartości zawierające dodatek stażowy, dodatek za wychowawstwo oraz nadgodziny. Związki zawodowe kategorycznie podważają te wyliczenia, ponieważ dane podane przez resort oświaty uwzględniają np. także odprawy dla zwalnianych nauczycieli. […]
Cały artykuł „Podwójny rocznik może oznaczać podwójną podwyżkę. Cześć nauczycieli z liceów i szkół zawodowych w Łódzkiem dostanie od września nadgodziny” – TUTAJ
Źródło: www.dzienniklodzki.pl
Znalazłszy na portalu Prawo.pl tę informację uznaliśmy, iż jest naszą powinnością, aby ja upowszechnić w gronie naszych Czytelników. Oto jej obszerne fragmenty:
Foto:Newspix.pl /TEDI [www.wprost.pl]
[…] Kaja Godek*, działaczka pro-life, prowadząca krucjatę przeciwko „ideologii LGBT” we wpisie na Twitterze (obecnie konto jest zawieszone) zasugerowała, że homoseksualiści nie powinni pracować w szkołach. Pomysł nie ma jednak racji bytu bez zmiany przepisów.
Zakaz dyskryminacji
Faktycznie Karta Nauczyciela (KN) nie zawiera konkretnych przepisów, które chroniłyby przed dyskryminacją ze względu na orientację seksualną, co nie znaczy, że pedagodzy pozostają bez takiej ochrony. – Należy tu stosować art. 91c Karty Nauczyciela, zgodnie z którym w zakresie spraw wynikających ze stosunku pracy, nieuregulowanych przepisami Karty Nauczyciela zastosowanie mają przepisy Kodeksu pracy – mówi Prawo.pl dr Magdalena Zwolińska, partner w NGL Legal. –W praktyce oznacza to, że nauczyciele zatrudnieni na podstawie umowy o pracę powinni być równo traktowani w zakresie nawiązania i rozwiązania stosunku pracy, warunków zatrudnienia, awansowania oraz dostępu do szkolenia w celu podnoszenia kwalifikacji zawodowych – bez względu na orientację seksualną, o czym wprost mówi kodeks pracy.
Tego samego zdania jest dr Ewa Podgórska-Rakiel, która podkreśla, że do nauczycieli stosujemy przepisy kodeksu pracy w sprawach o mobbing i dyskryminację. […] Jej zdaniem zakaz dotyczy również szkół niepublicznych, także tych katolickich, bo nie są one wyłączone spod uregulowań kodeksu pracy. [.,.]
Wtóruje jej dr Magdalena Zwolińska, tłumacząc, że szkoły niepubliczne również muszą przestrzegać przepisów o zakazie dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Zauważa przy tym, że dyskryminacja ze względu na tę akurat cechę, byłaby też trudna w praktyce – zwłaszcza na etapie zatrudniania pracownika. –Wprowadzone niedawno przepisy dotyczące przetwarzania danych osobowych w rekrutacji zakazują pracodawcy przejawiania inicjatywy w uzyskaniu dostępu do danych dotyczących orientacji seksualnej – tłumaczy dr Zwolińska.
Cała informacja „Szkoła nie może wykluczać nauczyciela LGBT” – TUTAJ
Źródło:www.prawo.pl/oswiata/
*Kaja Godek (ur. 1982) – ukończyła anglistykę na Uniwersytecie Warszawskim i pracowała jako asystentka prezesa w prywatnej firmie. W latach 2015–2019 była w radzie nadzorczej Warszawskich Zakładów Mechanicznych „PZL-WZM”. Posadę tę straciła, gdy ujawniono, że jest tam zatrudniona nie mając do tej pracy odpowiednich kwalifikacji. Więcej o działalności publicznej, w tym politycznej Kai Godek – TUTAJ
Przed tygodniem starałem się zainteresować Czytelników rzadko podejmowanym w mediach tematem repetentów ostatnich klas gimnazjów, którzy nie zdali – najpierw do drugiej, a po roku – do trzeciej klasy.
Trochę z tym wiąże się temat dzisiejszego felietonu. Ten związek zachodzi poprzez nierozpoznane przeze mnie co do jego zakresu zjawisko niezaliczenia klasy trzeciej i nieuzyskania świadectwa ukończenia gimnazjów przez tegorocznych trzecioklasistów. Nierozpoznane – mam na myśli brak potwierdzonych danych źródłowych, tak jak udało mi się to uzyskać przed dwoma laty. Jadnak mam, graniczące z pewnością przypuszczenie, że okrojone liczebnie rady pedagogiczne gimnazjów podejmowały decyzje o ukończeniu tych szkół wobec nieomal wszystkich, a może nawet wszystkich uczniów, którzy dotrwali w tych klasach do końca. Motywacja takiej postawy „ciała pedagogicznego” jest w zasadzie zrozumiała: „Już i tak tyle zła wyrządziła wam władza – chociaż my nie rzucajmy kłód pod nogi!”
Ale takie „bony rekompensujące”, z tego co docierają do mnie – z różnych, ale zawsze wiarygodnych źródeł – informacje, to nie tylko brak repetentów. To także fala zawyżonych ocen na świadectwach ukończenia szkoły, i to nie tylko gimnazjów, ale także szkół podstawowych. Fala, której najbardziej widomym obrazem jest zalew świadectw z tzw. „czerwonym” (a naprawdę biało-czerwonym) paskiem”! Zgodnie z obowiązującym prawem oświatowym uczeń, aby mógł takie świadectwo otrzymać, musi spełnić określone warunki: uzyskać średnią ocen z wszystkich przedmiotów minimum 4,75 oraz bardzo dobrą lub wzorową ocenę zachowania.
Czy to normalne, że w tym roku – na przykład w Warszawie – aż 3173 kandydatów aplikujących do szkół średnich nie dostało się do żadnej, a ponad 82 proc. z nich to uczniowie, którzy chcieli uczyć się w liceach – w tym co czwarty (756 osób) miał świadectwo z czerwonym paskiem?
Ale nie tylko nauczyciele w tym szczególnym roku „produkowali” na świadectwach – w dobrej wierze – dużą ilość punktów dla systemu rekrutacji do szkół średnich. Swoje dołożyła także Centralna Komisja Egzaminacyjna i okoliczności, w jakich odbywały się tegoroczne egzaminy – gimnazjalny (10 – 12 kwietnia) i ósmoklasisty (15 – 17 kwietnia).
Bo na to wszystko nałożył się kwietniowy strajk nauczycieli i „przepychanki” między rządem a strajkującymi o to, czy te egzaminy w ogóle się odbędą, czy będzie miał kto je przeprowadzić i nadzorować. Jak pamiętamy – w przeważającej liczbie odbyły się one dzięki „pospolitemu ruszeniu”, czyli z udziałem katechetów, emerytów i kto tam jeszcze wyraził chęć, a miał, przynajmniej formalne po temu „uprawnienia”. Jak dochodzą mnie opinie od osób, które miały szansę obserwować tak nadzorowane egzaminy – ze ściąganiem nie było żadnych problemów…
Już 17 kwietnia 2019 r. na portalu „Wp wiadomości” można było przeczytać taki – proroczy jak się okazało – tekst, zatytułowany „Strajk nauczycieli 2019. Nowa forma protestu – na świadectwach tylko najwyższe oceny”:
Nauczyciele zapowiadają nową formę walki. Chcą unieważnić jeden z istotnych elementów systemu systemu oświaty, czyli oceny. Jak? Wystawiając absolwentom szkół tylko stopnie bardzo dobre albo celujące. Tym sposobem każdy z uczniów dostanie świadectwo z tak zwanym „czerwonym paskiem”.
Taka forma strajku i wywiązywania się z obowiązku przez pedagogów przyczyni się do komplikacji w przyjmowaniu uczniów do szkół. […] –Teraz system się posypie – mówi nam jeden z pomysłodawców takiego protestu, polonista z II LO im. Stanisława Staszica w Tarnowskich Górach, Michał Sporoń. [Źródło: www.wiadomosci.wp.pl]
Foto: Łukasz Unterschuetz [www.nauka.trojmiasto.pl]
Nauczyciele odchodzą z zawodu…
O „armagedonie rekrutacyjnym” w szkołach średnich media informują prawie codziennie. Natomiast o wiele rzadziej można dowiedzieć się o tym, że dyrektorzy bardzo wielu szkół już za miesiąc staną przed groźniejszym problemem, jakim – najprawdopodobniej – będzie znaczący brak „ust do pracy”.
Z tego powodu zdecydowaliśmy się na przywołanie kilku publikacji podejmujących ten temat, niezależnie od daty ich zamieszczania.
„Rzeczpospolita” (a za nią „Gazeta Prawna” i portale takie jak: „Bankier.pl”, „dziennik.pl” i „money.pl”) zamieściła przed tygodniem artykuł Joanny Ćwiek, zatytułowany „Nauczyciele: w szkołach średnich zabraknie kadry”. Oto jego fragmenty:
W całej Polsce może zabraknąć blisko 11 tys. nauczycieli. Tyle ofert pracy widnieje w bankach ofert pracy prowadzonych przez kuratoria oświaty.
– Zauważalny już od pewnego czasu brak kadry nauczycielskiej potęguje podwójny rocznik. Do klas pierwszych trafia dwa razy tyle uczniów, więc automatycznie potrzeba więcej nauczycieli – mówi Elżbieta Markowska, szefowa pomorskiego oddziału ZNP. Podkreśla, że wakatów może być dużo więcej po 20 sierpnia, gdy zakończy się rekrutacja uzupełniająca uczniów do klas pierwszych. – Dopiero wtedy będzie znana skala problemu – mówi Markowska.
Trwająca niemal do ostatnich dni sierpnia rekrutacja uzupełniająca to zmora dyrektorów szkół średnich. Obawiają się, że będą mieli zaledwie kilka dni, by znaleźć brakujących nauczycieli fizyki, matematyki, języka polskiego czy języków obcych. Już dziś szuka się ich miesiącami i często bezskutecznie.
Cały artykuł „Nauczyciele: w szkołach średnich zabraknie kadry” – TUTAJ
Źródło: www.rp.pl
Ale przyczyną deficytu nauczycieli na rynku pracy w ogóle są o wiele głębsze niż – jak to przedstawiono powyżej w przypadku szkół średnich – skutki likwidacji gimnazjów i tzw. „podwójny rocznik”. Już 17 czerwca „Fakt24” zamieścił artykuł, zatytułowany „Nauczyciele odchodzą ze szkół. Mają dosyć”. Oto jego fragmenty:








