Dzisiaj nie będę pisał o rekrutacji do szkół średnich, nie będę poszukiwał powodów braku chętnych na dziesiątki tysięcy wakujących nauczycielskich etatów. Odpuszczę sobie także ministra z Podlasia oraz kuratorów oświaty i biskupów (także arcy…) – „obrońców naszych dzieci przed ideologią LGBT”.

 

Postanowiłem spojrzeć na otaczającą nas społeczno-polityczną rzeczywistość naszego kraju, jak na trądzik na twarzy dojrzewającego młodzieńca. To musi przejść wraz z wiekiem. Oby jak najprędzej, ale tymczasem trzeba wziąć na przetrzymanie i wierzyć, że „jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie...

 

I z tą wiarą postanowiłem podzielić się moimi refleksjami, powstałymi po przeczytaniu tego, co napisała wczoraj pani dyrektor Ewa Radanowicz na swym facebook’owym blogu. Jest to, przy okazji, sposób na ocalenie tych przemyśleń, gdyż z nieznanych mi powodów dzisiejsza próba otwarcia całego postu skończyła się na odczytaniu komunikatu „Ups! Nie udało się znaleźć pożądanej strony”. Ale ja skopiowałem cały ten tekst już wczoraj. Oto on – TUTAJ

 

Wskazówkę, jak należy odczytywać to co napisała, dała nam sama autorka, tytułując ów post: „Edukacja? Wiem co zrobić, by ją uzdrowić! Hmmmm….” Bo właśnie owo powątpiewanie w słuszność i skuteczność pojawiających się jak grzyby po deszczu pomysłów i projektów, dotyczących uzdrowienia polskiej edukacji, zwłaszcza mających swe źródło w kręgach takich czy innych partii politycznych, jest sednem tego tekstu.

 

Piszę taki właśnie dzisiejszy felieton, gdyż mam podobny pogląd, do poglądów koleżanki Radanowicz:

 

O zmianie, jej trwałości i o tym co trzeba zrobić, zmienić! wypowiadają się ci sami co do tej pory niewiele zrobili dla zmiany i innowacji w szkołach, przedszkolach w skali mikro i makro …

 

Dodam, że spostrzeżenie to nie dotyczy tylko polityków i urzędników z obozu aktualnie sprawującego władzę. Także ich poprzednicy, a także poprzednicy poprzedników, mają wiele na sumieniu jeśli chodzi o grzechy zaniedbania. Mam prawo aby dziś to napisać – wystarczy sprawdzić jak komentowałem niektóre decyzje i działania MEN, gdy rządziła koalicja PO – PSL. Wszak moje felietony piszę od 2013 roku.

 

 

Jak wiecie – podjąłem już próbę zaprezentowania koncepcji naprawy naszego systemu oświaty, z jakimi idą do wyborów partie: rządząca i opozycyjne. Nie jest to, niestety, obraz formalnych programów wyborczych (bo tych do dzisiaj brak), ale to co ze sfer opozycyjnych udało mi się wynotować – najczęściej ogranicza się do naprawy tego, co popsuły rządy PiS. Natomiast, poza kilkoma ogólnikowymi hasłami, nie ma tam konstruktywnego projektu „szkoły przyszłości”.

 

Nie jest to specyfika tylko tegorocznej kampanii wyborczej. Podobnie bywało w nieodległej przeszłości, o czym możecie przeczytać w dwu opracowaniach, powstałych w środowiskach akademickich:

 

>Arkadiusz Kość, Uniwersytet Jagielloński: Wizja polityki edukacyjnej w programach partii politycznych, „ZARZĄDZANIE PUBLICZNE” nr 3/2007, Zeszyty Naukowe Instytutu Spraw Publicznych Uniwersytetu Jagiellońskiego   –   TUTAJ

 

>Sylwia Łukasik-Gębska, Koncepcje edukacji w programach wyborczych wybranych polskich partii politycznych z 2011 i 2015 roku, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu   –  TUTAJ

 

 

Wrócę teraz do przemyśleń i konkluzji Ewy Radanowicz – jednej z najbardziej rozpoznawalnych liderek oddolnego ruchu zmieniania pruskiej szkoły w szkołę, przygotowującą do życia w nieprzewidywalnej przyszłości, a nie, jak ta powszechnie dziś funkcjonująca – do zaliczania testów:

 

Edukacja PILNIE potrzebuje UWAŻNOŚCI, SPOKOJU I ZAUFANIA do ludzi, którzy się nią zajmują… Potrzebuje GODNOŚCI, SENSU, ODPOWIEDZIALNOŚCI, ODWAGI, REFLEKSJI i … i CZASU NA SPOKOJNE DZIAŁANIE… Potrzebuje RADOŚCI! […]

 

A to o czym piszę nie da nam nikt! Możemy wziąć to sobie sami! W każdej szkole, przedszkolu wypracować własne miejsca do ROZKWITU EDUKACJI SZYTEJ NA MIARĘ![…]

 

Poszukajcie szkół i przedszkoli, które są już w drodze! Nie czekajcie na kolejnych „uzdrowicieli”, rozporządzenia, cuda jakie może nam dać ktoś!!!

 

Spokojnie możemy uczyć się od siebie, PRAKTYKÓW, którzy przeszli już różne ścieżki … popełniali błędy, próbowali NOWYCH ROZWIĄZAŃ w naszej polskiej rzeczywistości… Jest nas na tyle dużo, że w każdej części Polski znajdziemy bratnie dusze.” [Pogrubienia i podkreślenia – WK]

 

 

Przytoczyłem te obszerne fragmenty nie bez powodu. A jest nim moja akceptacja takiego stanowiska. Towarzysząc już czwarty rok na stronie mojego „Obserwatorium Edukacji” ruchom „oddolnej sanacji” polskich szkół, poznałem wiele takich osób, popularyzowałem niejedną relację z konkretnych reformatorskich przedsięwzięć, realizowanych w wielu szkołach. Jak na razie są to przede wszystkim szkoły podstawowe – prywatne lub społeczne, ale coraz liczniej także publiczne. W ostatnim czasie także ponadgimnazjalne. Wszystko co w nich dobrego się działo i dzieje jest zasługą ich dyrektorek i dyrektorów, nauczycielek i nauczycieli. I nie są to tylko szkoły z dużych miast, ale także takie, odległe od wielkich aglomeracji, jak choćby szkoła podstawowa w Radowie Małym, którą od lat kieruje autorka powyższego tekstu.

 

To wszystko co w tych szkołach się dzieje nie stało się z inicjatywy MEN czy kuratoriów oświaty. Ale także nie z inspiracji światłych, oczytanych i bywałych w świecie uczonych akademickich. Przynajmniej ja o żadnym takim przypadku nie wiem.

 

Szczególną funkcję w tym ruchu zmian odgrywają ludzie, którzy funkcjonują na pogranicza dwu światów: praktyki i mediów, którzy są na bieżąco z informacjami o edukacji z „szerokiego świata” i którzy działając w obszarze organizacji pozarządowych (NGO) mogą zachować niezależność od ośrodków władzy, co jest warunkiem obiektywizmu ich sądów.

 

Przykładem takiej osoby jest Witold Kołodziejczyk, którego najnowszy tekst O wychowaniu raz jeszcze” został wczoraj udostępniony na „Obserwatorium Edukacji”. Ten redaktor naczelny miesięcznika Edukacja i Dialog”, członek Zarządu Fundacji Rodzice Szkole, członek Społecznego Towarzystwa Oświatowego, autor książki „Gra o szkołę jest także twórcą realizowanego w Zespole Szkół STO w Słupsku projektu o nazwie Collegium Futurum”. Że nie bez podstaw tak twierdzę – świadczy nie tylko ten wczoraj przywołany, ale wszystkie poprzednie, zamieszczane na jego blogu, a także na portalu „Edukacja i Dialog” teksty – przykładowo – zobacz TUTAJ.

 

*           *           *

 

Wszystko co powyżej napisałem po to, aby – nie po raz pierwszy z resztą – wesprzeć ten nurt naprawiania edukacji, który – jak choćby ruch „Budzących się Szkół”, ale także wszystkie inicjatywy CEO czy innych mniej znanych fundacji, stowarzyszeń czy osób prywatnych – ma największe szanse na to, aby na zasadzie kropli drążącej skałę, niezależnie od takiej czy innej „czapy politycznej” zarządzającej naszym systemem oświaty, realnie wpływać na transformację skostniałych struktur, oczekiwaną przez wszystkich likwidację nierealizowalnych podstaw programowych, a także nauczycielskich nawyków – aby możliwe stało się z zastąpienie szkoły nauczającej szkołą wspierającą uczących się uczniów.

 

Piszę to, myśląc o – także możliwej – sytuacji, w której możemy obudzić się po 13 października, gdy u władzy pozostanie ta sama partia z tym samym prezesem… Może się wtedy okazać, że – jak po klęsce Powstania Styczniowego – przyjdzie nam znowu romantyczne zrywy zastąpić pracą organiczną i pracą u podstaw.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź