Przed tygodniem starałem się zainteresować Czytelników rzadko podejmowanym w mediach tematem repetentów ostatnich klas gimnazjów, którzy nie zdali – najpierw do drugiej, a po roku – do trzeciej klasy.

 

Trochę z tym wiąże się temat dzisiejszego felietonu. Ten związek zachodzi poprzez nierozpoznane przeze mnie co do jego zakresu zjawisko niezaliczenia klasy trzeciej i nieuzyskania świadectwa ukończenia gimnazjów przez tegorocznych trzecioklasistów. Nierozpoznane – mam na myśli brak potwierdzonych danych źródłowych, tak jak udało mi się to uzyskać przed dwoma laty. Jadnak mam, graniczące z pewnością przypuszczenie, że okrojone liczebnie rady pedagogiczne gimnazjów podejmowały decyzje o ukończeniu tych szkół wobec nieomal wszystkich, a może nawet wszystkich uczniów, którzy dotrwali w tych klasach do końca. Motywacja takiej postawy „ciała pedagogicznego” jest w zasadzie zrozumiała: „Już i tak tyle zła wyrządziła wam władza – chociaż my nie rzucajmy kłód pod nogi!”

 

Ale takie „bony rekompensujące”, z tego co docierają do mnie – z różnych, ale zawsze wiarygodnych źródeł – informacje, to nie tylko brak repetentów. To także fala zawyżonych ocen na świadectwach ukończenia szkoły, i to nie tylko gimnazjów, ale także szkół podstawowych. Fala, której najbardziej widomym obrazem jest zalew świadectw z tzw. „czerwonym” (a naprawdę biało-czerwonym) paskiem”! Zgodnie z obowiązującym prawem oświatowym uczeń, aby mógł takie świadectwo otrzymać, musi spełnić określone warunki: uzyskać średnią ocen z wszystkich przedmiotów minimum 4,75 oraz bardzo dobrą lub wzorową ocenę zachowania.

 

Czy to normalne, że w tym roku – na przykład w Warszawie – aż 3173 kandydatów aplikujących do szkół średnich nie dostało się do żadnej, a ponad 82 proc. z nich to uczniowie, którzy chcieli uczyć się w liceach – w tym co czwarty (756 osób) miał świadectwo z czerwonym paskiem?

 

Ale nie tylko nauczyciele w tym szczególnym roku „produkowali” na świadectwach – w dobrej wierze – dużą ilość punktów dla systemu rekrutacji do szkół średnich. Swoje dołożyła także Centralna Komisja Egzaminacyjna i okoliczności, w jakich odbywały się tegoroczne egzaminy – gimnazjalny (10 – 12 kwietnia) i ósmoklasisty (15 – 17 kwietnia).

 

Bo na to wszystko nałożył się kwietniowy strajk nauczycieli i „przepychanki” między rządem a strajkującymi o to, czy te egzaminy w ogóle się odbędą, czy będzie miał kto je przeprowadzić i nadzorować. Jak pamiętamy – w przeważającej liczbie odbyły się one dzięki „pospolitemu ruszeniu”, czyli z udziałem katechetów, emerytów i kto tam jeszcze wyraził chęć, a miał, przynajmniej formalne po temu „uprawnienia”. Jak dochodzą mnie opinie od osób, które miały szansę obserwować tak nadzorowane egzaminy – ze ściąganiem nie było żadnych problemów…

 

Już 17 kwietnia 2019 r. na portalu „Wp wiadomości” można było przeczytać taki – proroczy jak się okazało – tekst, zatytułowany „Strajk nauczycieli 2019. Nowa forma protestu – na świadectwach tylko najwyższe oceny”:

 

Nauczyciele zapowiadają nową formę walki. Chcą unieważnić jeden z istotnych elementów systemu systemu oświaty, czyli oceny. Jak? Wystawiając absolwentom szkół tylko stopnie bardzo dobre albo celujące. Tym sposobem każdy z uczniów dostanie świadectwo z tak zwanym „czerwonym paskiem”.

 

Taka forma strajku i wywiązywania się z obowiązku przez pedagogów przyczyni się do komplikacji w przyjmowaniu uczniów do szkół. […] –Teraz system się posypie – mówi nam jeden z pomysłodawców takiego protestu, polonista z II LO im. Stanisława Staszica w Tarnowskich Górach, Michał Sporoń. [Źródło: www.wiadomosci.wp.pl]

 

 

A jeśli chodzi o CKE, to już dawno została posądzona o takie „skalibrowanie” stopnia trudności testów dla gimnazjalistów, aby ostatnim absolwentom „nie przewróciło się w głowach”, a dla szkół podstawowych – aby wykazać słuszność decyzji „Rządu i Partii” o powrocie do ośmioklasówki…

 

Oto zestawienie średnich wyników tegorocznego egzaminu gimnazjalnego z ubiegłorocznym:

 

-z języka polskiego – 63 % (68 %w 2018) [-5%]

-z matematyki – 43 % (52 %w 2018) [-9%]

-z zakresu przedmiotów przyrodniczych – 49 % (56 %w 2018) [-7%]

-z historii i wiedzy o społeczeństwie – 59 % (59 proc. w 2018) [0%]

 

 

Egzaminy ósmoklasisty nie ma do czego porównywać, ale warto przypomnieć także i jego średnie wyniki procentowe:

 

Z języka polskiego średnia – 63%, z matematyki – 45 %, z j. angielskiego 59 %. j. francuskiego – 61 %, z j. hiszpańskiego – 56 %, z j. niemieckiego – 42 %, z j. rosyjskiego – 48 % i z j. włoskiego – 58 %.. Sami osądźcie, czy to wysokie, czy raczej „średnie” te średnie…

 

Jak widać – dyrektor CKE nie w pełnym zakresie oczekiwań mógł zameldować: „Pani Minister – zadanie zostało wykonane!”

 

Powyższe wyniki obu egzaminów przytoczyłem nie bez powodu. Otóż, nie wiem jak Wy to oceniacie, ale moim zdaniem nie są to wyniki „powalające”! Warto o tym pamiętać, zestawiając je z powodzią świadectw „z czerwonym paskiem”. Ale takie zestawienia wskaźników procentowo-punktowych z rzeczywistością jeszcze przed nami. Zapewne, zwłaszcza w tych „najlepszych”liceach, już w pierwszych tygodniach września nauczyciele, szczególnie matematyki, ale i innych przedmiotów, pokuszą się o sprawdzenie z jaką rzeczywistą wiedzą z tych przedmiotów przyszli do nich owi prymusi „ze szlaczkami”…


Ale wróćmy do rekrutacji. W przypadku jej elektronicznej wersji – takiej jaka obowiązywała w Łodzi – absolwent (gimnazjum lub podstawówki) mógł zgromadzić na swoim koncie maksymalnie 200 punktów. Połowa z nich (do 100 punktów) mogła pochodzić z przeliczenia wyników egzaminu, zaś na drugą setkę mógł „zarobić” zbierając punkty za oceny na świadectwie: z języka polskiego oraz trzech obowiązkowych przedmiotów, określonych dla wybranego oddziału w konkretnej szkole. Oto przykład takiego przelicznika:

-za 6 (celujący) – 18 punktów
-za 5 (bardzo dobry) – 17 punktów
-za 4 (dobry) – 14 punktów
-za 3 (dostateczny) – 8 punktów
-za 2 (dopuszczający) – 2 punkty

 

Dodatkowe punkty można było zgromadzić za osiągnięcia takie jak: świadectwo z wyróżnieniem (7 punktów), osiągnięcia w konkursach, osiągnięcia w zawodach wiedzy, artystycznych i sportowych, osiągnięcia artystyczne (maksymalnie 18 punktów), za aktywność w ramach wolontariatu i działalności na rzecz swojej szkoły (np. w samorządzie uczniowskim) – 3 punkty.

 

Podstawą do ustalania punktacji w systemach rekrutacji poszczególnych miast i powiatów jest Rozporządzenia MEN z dnia 14 marca 2017 r. w sprawie przeprowadzania postępowania rekrutacyjnego oraz postępowania uzupełniającego na lata szkolne 2017/2018-2019/2020 ….”   –  TUTAJ

 

Należy tu jeszcze przypomnieć, że laureaci lub finaliści ogólnopolskich olimpiad przedmiotowych oraz laureaci konkursów przedmiotowych o zasięgu wojewódzkim lub ponadwojewódzkim przyjmowani byli do wybranych szkół ponadgimnazjalnych z pominięciem powyższych kryteriów.

 

To wszystko złożyło się na sytuację przy rekrutacji do szkół średnich, o której przed kamerami informowali przedstawiciele samorządów – szczególnie dużych miast. Na przykład, jak podał to wiceprezydent Łodzi Tomasz Trela, podczas tegorocznej rekrutacji – w porównaniu z rokiem ubiegłym – w najpopularniejszych łódzkich liceach wzrosły progi punktowe, które uczeń musiał osiągnąć, by dostać się do wymarzonej szkoły. W I LO przyjmowano od 167 punktów, a przed rokiem wystarczyło ich mieć 165, w III LO minimum tegoroczne to 154 punkty przy 148 sprzed roku, w IV LO odpowiednio: 177 i 113 punktów, w XXV LO – 146 i 129.

 

Wszystkie te dane przytoczyłem nie bez powodu. Mają one uzasadnić tezę końcową tego felietonu:

 

Dramatyczną sytuacje tegorocznych kandydatów do szkół średnich (o branżowych I st. napiszę innym razem) bezsprzecznie spowodowała tzw. „reforma Zalewskiej” i – bez wątpienia – oczywisty i przewidziany już przed trzema laty jej efekt: kumulacja dwu roczników absolwentów dwu typów szkół: gimnazjów i ośmioklasowych szkół podstawowych. Ale nie bez winy są sfrustrowani nieskutecznym strajkiem kwietniowym nauczyciele, którzy – w ich intencji – na złość władzy, a jak się dziś okazało – na nieszczęście swych uczniów – postanowili nadać nowe znaczenie staremu pojęciu „strajk włoski” i „pompowali” jak i gdzie się da oceny na świadectwach, i nie tylko…

 

Oni także powinni poczuć się, choć trochę, winni legitymizacji zawyżonej samooceny edukacyjnej absolwentów ich szkół, przecenianiu przez nich swoich możliwości przy wyborze „najlepszych” szkół średnich, zwłaszcza liceów, rozczarowań wynikających z niezakwalifikowania się tam (bo próg punktowy, dzięki ich „staraniom” był tam o wiele wyższy niż przed rokiem), i do tego w aureoli posiadaczy „świadectwa z paskiem”. I całego tego stresu, związanego z drugim, a często i trzecim etapem rekrutacji, bieganiem „z papierami” od szkoły do szkoły…

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź