Poniższy materiał został przygotowany do zamieszczenia wczoraj (16 września) i z powodu ataku hakerskiego na stronę „Obserwatorium” nie mógł zostać na niej zamieszczony. Dzięki pomocy pracowników firmy hostingowej „NETSERWER”,  KTÓRYM BARDZO DZIĘKUJEMY, wróciliśmy do nasze aktywności.

 

x            x            x

 

Dzisiaj (16 września)  „Gazeta Prawna” zamieściła artykuł Artura Radwana, zatytułowany „MEN chce wiedzieć czy uczniowie często się modlą. Do szkół trafiły ankiety z pytaniami o sytuację rodzinną”. Oto jego obszerne fragmenty – niech nam redakcja GP wybaczy, to nie kradzież, a promocja społecznie ważnego tekstu:

 

Nauczyciele z niektórych szkół z województwa lubuskiego do dziś mają czas na przeprowadzenie ankiety wśród uczniów i ich rodziców. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie charakter pytań, na które trzeba odpowiedzieć. Zagadnienia dotyczą sytuacji rodzinnej i materialnej, ale są także pytania związane z wiarą i częstotliwością uczestnictwa w nabożeństwach. […]

 

 

Foto: www.to.com.pl

 

Zdjęcie przedstawia uczniów Szkoły Podstawowej nr 6 w Ostrołęce

 

 

Chodzi o to, że uczniowie są pytani o rożnie sprawy wrażliwe. Ankiety są kierowane m.in. do młodszych dzieci (klasy I–III). Jest tam m.in. pytanie, czy uczeń mieszka z rodzicami biologicznymi, czy może jest to macocha lub ojczym. Muszą się też zmierzyć z pytaniem, czy jego rodzice są po rozwodzie, a może w separacji. Jest również miejsce do wypełnienia dla dziecka, w którym samo ma opisać swoją sytuację rodzinną (zgodnie z podstawą programową dzieci w pierwszej klasie nie potrafią jeszcze pisać). Musi się to odbyć przy wsparciu nauczycieli. Najmłodsi uczniowie powinni też odpowiedzieć, jakie jest wykształcenie rodziców. […]

 

Wbrew opisowi ankiety nie zachowują w żaden sposób zasady anonimowości, szczególnie te dla klas I–III wypełniane przez nauczycieli, ponieważ istotne informacje w nich zawarte pozwalają na łatwe identyfikowanie dzieci – autorów konkretnych ankiet – uważa Robert Kamionowski, radca prawny z Kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office – ekspert ds. oświaty. […]

 

Czytaj dalej »



 

 

W sobotę 14 września Jarosław Pytlak na swym blogu zamieścił tekst któremu dał zagadkowy tytuł: „Dyrektor po węższej stronie lejka…czyli o sercu z kamienia i bezduszności z rozsądku”. Zamiast wyjaśniać o co tam chodzi – proponujemy lekturę: najpierw fragmentów, a w dłuższej wolnej chwili – pełnej wersji tego postu:

 

Ledwo co zaczął się rok szkolny, a już internet puchnie od barwnych opisów relacji rodziców ze szkołami ich dzieci. I nie są to sielankowe obrazy.

 

Choćby taki fragment zaczerpnięty z portalu naTemat (tutaj):

 

Zaczął się sezon. Niektórzy rodzice już po inauguracji, inni jeszcze nie. Znajomy właśnie wrócił z zebrania w szkole i złapał się za głowę. – Czułem się jak na jakimś wiecu politycznym albo na zebraniu wkurzonych klientów biura podróży – mówi. Tyle frustracji nakręconych rodziców się wylało.

 

Dla pocieszenia mogę zapewnić Czytelnika, że tak bywało i dawniej, jednak w ostatnich latach poziom emocji zdecydowanie wzrósł. […]

 

Oczywiście zawsze może wyjść na jaw coś, co przegapiliśmy i możemy poprawić. Niestety, znacznie częściej wychodzi, że szkolna rzeczywistość okazuje się nie taka, jak ktoś sobie życzy. A o to nietrudno, bo w naszej szkole (jak zapewne wszędzie) nie wszystkie sale są jednakowo wygodne dla uczniów, nie wszyscy nauczyciele równie wysoko notowani na rodzicielskiej giełdzie, nie każda lekcja w planie umieszczona zgodnie z oczekiwaniami i nie każde pożądane zajęcia umieszczone w ofercie. Jeżeli pojawia się problem, szczególnie taki, który bulwersuje kilka osób, emocje sięgają zenitu, a o doraźne rozwiązanie trudno. Raz, dlatego, że wychowawca w wielu sprawach nie może podjąć samodzielnej decyzji, dwa, że oczekiwania wykraczają poza możliwości logistyczne szkoły, trzy, że bywają sprzeczne z jej programem – skądinąd, w naszym przypadku – konkretnym i dość powszechnie akceptowanym. Owe „raz, dwa, trzy” oznacza, że ciężar decyzji spada ostatecznie na dyrektora.

 

Czytaj dalej »



Za miesiąc – 15 października, najprawdopodobniej, będziemy już znali wyniki wyborów. Co nie musi oznaczać, że będziemy już wiedzieli kto sformuje rząd. Ale do ostatniego dnia przed ciszą wyborczą „Obserwatorium Edukacji” (a to wszak oznacza, że osobiście i własnopalczascie piszący te słowa) nie będzie tylko „obserwowało” bieg przedwyborczych zdarzeń, ale włączy się do akcji informacyjnej, której celem będzie wyposażenie wyborców, przynajmniej tych będących czytelnikami materiałów zamieszczanych na OE, w obiektywną i rzetelną wiedzę o propozycjach wyborczych głównych komitetów, wystawiających na swych listach kandydatów do Sejmu.

 

Zobowiązuję się, począwszy od najbliższego tygodnia, do zamieszczania materiałów, informujących (obszernie i źródłowo) o obietnicach składanych przez te partie, a dotyczących obszaru edukacji.

 

A dziś jeszcze podzielę się z Wami moimi wątpliwościami, jakie mam po lekturze informacji o jeszcze jednych skutkach strajkowego konfliktu nauczycieli z rządem. Otóż przeczytałem na portalu MamaDu, że szkoły wycofują się z organizacji zielonych szkół i wycieczek, a także szkolnych uroczystości, których przygotowanie wymaga pracy ponad zadania wynikające z realizacji podstawy programowej, a czas który nauczyciele poświęcają na to nie jest dodatkowo wynagradzany.

 

Bo obok racji, które stoją za takimi decyzjami nauczycieli, są jeszcze opinie rodziców:

 

Co na to rodzice? – Moim zdaniem to jest krzywda dla dzieci – odpowiada krótko pani Małgorzata. – Wiadomo, że strajkowanie to walenie głową w mur. Koniec końców konsekwencje ponoszą dzieci. To one nie pojadą, nie zobaczą, nie zwiedzą, nie spędzą czasu razem, a mają na to tylko jedną szansę, bo tylko raz chodzi się do szkoły.”

 

Moje wątpliwości co do takich decyzji nauczycieli, nauczycieli którzy są sfrustrowani po kwietniowej przegranej batalii, batalii nie tylko o zarobki, ale przede wszystkim o poczucie godności tego zawodu, nie biorą się stąd, że nie przyznaję im prawa do takich postaw, będących oczywistym skutkiem rozczarowania po dniach niespełnionych strajkowych nadziei. Wynikają one z oceny takiej formy protestu, w kontekście jej społecznego odbioru i odroczonych skutków, i to nie tylko w opiniach rodziców uczniów, ale szerzej – poprzez zubożenie środowiska wychowawczego o takie formy pracy z uczniami, które nie tylko stanowią niezastąpioną przestrzeń integracji społeczności uczniowskiej, ale także są szansą na poszerzenie i wzbogacenie treści oferty edukacyjnej szkoły.

 

Napisałem te słowa w oparciu o moje osobiste wspomnienia z lat szkolnych, które przecież przeżywałem ponad pół wieku temu, w latach pięćdziesiątych i pierwszych sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Nie było wtedy nawet takiego pojęcia, jak „zielone szkoły” czy „obozy integracyjne” a nawet zwykłe szkolne wycieczki były co najwyżej osobistą inicjatywą konkretnego nauczyciela. A jednak miałem to szczęście mieć dwoje takich nauczycieli, którzy na takie wycieczki wywieźli mnie i moich kolegów (na drugiej były już i koleżanki) – niedaleko, pociągami, ale jednak.

 

I do dzisiaj pamiętam „to coś”, o co dzięki nim stałem się bogatszy. I nie mam tu na myśli wspomnienia krajoznawcze.

 

Czytaj dalej »



Wczoraj „Gazeta Prawna” zamieściła artykuł Pauliny Nowosielskiej o trochę nieprawdziwym tytule „Szkoła i reforma edukacji oczami uczniów”. Nieprawdziwym, bo wbrew użytej tam liczbie mnogiej, jest to wyłącznie relacja jednej uczennicy – absolwentki szkoły podstawowej, której udało się „za pierwszym razem” dostać do klasy – jak to określiła autorka – „o profilu* technik elektronikw Technikum Elektronicznym im. Marcina Kasprzaka w Warszawie. Zamieszczone poniżej zdjęcia nie zostały wykonane w warszawskim Technikum Elektronicznym.

 

Foto: www.zstu.edu.pl

 

                                              Zajęcia praktyczne w klasie „technik-elektronik”

 

 

Oto fragmenty tej publikacji:

 

[…] Najbardziej zabolało mnie to, ile musieliśmy wydać na podręczniki. Książka i ćwiczenia do angielskiego kosztowały 140 zł, do rosyjskiego – ok. 100 zł. Łącznie wyszło 900 zł! Moi rodzice nie są milionerami, mama akurat nie pracuje, bo zajmuje się małą siostrzyczką. Jeśli do tej sumy dołożyć koszt zeszytów, plecaka, kapci itp., to właściwie można by brać kredyt. […]

 

Foto: www.tokfm.pl

 

 

Jak jest w technikum? Nauczyciele powtarzają, by na przerwach trzymać się ścian po stronie klas i nie tarasować przejść. Różnie z tym bywa. Proszę wyobrazić sobie ruchliwe skrzyżowanie w centrum miasta w godzinach szczytu. […]

 

Ale bycie dziewczyną to nie zawsze przywilej. Przewidziano dla nas np. tylko dwie toalety. Na razie nie mamy też swojej szatni na WF. Przed zajęciami biegnę więc na drugi koniec szkoły do łazienki, żeby się przebrać. Potem szybki powrót, znów w tłumie.[…]

 

Trafił mi się bardzo normalny plan lekcji i za to podziwiam dyrekcję. Przychodzę na 8.00, kończę zwykle o 15.20, a w piątki nawet wcześniej. Czyli przyzwoicie. Moja klasa szybko się zgrała. […]

 

 

Cały artykuł „Szkoła i reforma edukacji oczami uczniów”     –     TUTAJ

 

Źródło: www.erwisy.gazetaprawna.pl

 

 

*Technik elektronik to nie profil kształcenia, a nazwa zawodu, do którego przez najbliższe pięć lat będzie tam przygotowywana, aby w finale przystąpić nie tylko do egzaminu maturalnego, ale także do egzaminu potwierdzającego kwalifikacje – właśnie w tym zawodzie.

 

 

 

Proponujemy także lekturę artykułu Macieja Kałacha w „Dzienniku Łódzkim” – „Podwójny rocznik czeka w kolejce do toalety i upycha się w autobusie. Dwa tygodnie rewolucyjnego roku szkolnego już za uczniami z Łódzkiego”   –   TUTAJ



O sekrecie fińskiej edukacji z autorem książki „Fińskie dzieci uczą się najlepiej” – Timothy D. Walkerem, amerykańskim nauczycielem pracującym w szkole w Helsinkach, rozmawiała Krystyna Romanowska. Oto dwa fragmenty zapisu tego wywiadu, zamieszczonego na portalu „Zwierciadło”:

 

Foto:www.goodreads.com

 

                                                                      Timothy D. Walker

 

 

Krystyna Romanowska: – Przyjechałeś do Helsinek z Massachusetts zestresowany, pozbawiony chęci do pracy. W Finlandii odzyskałeś zapał i znowu pokochałeś szkołę. Co się tu takiego stało?

 

Timothy D. Walker: – Okazało się, że nauka w Finlandii składa się głównie z… przerw między lekcjami. Nie, żartuję. Ale coś w tym jest. Zanim zamieszkałem w Helsinkach, nie byłem w stanie wyobrazić sobie innej pracy nauczyciela niż około 12 godzin dziennie. W Finlandii okazało się to kompletnie niepotrzebne. Moi fińscy koledzy patrzyli na mnie podejrzliwie, kiedy siedziałem nad papierami. Byłem przekonany, że im dłużej pracuję, tym lepszym będę pedagogiem. „Tim, wrzuć sobie na luz” – radzili mi. Sądziłem, że amerykański system uczenia w długich (90-minutowych) blokach zajęciowych jest bardziej efektywny niż fiński zakładający przerwy co 45 minut. Zdziwiony zauważyłem, że po dwóch dniach takich bloków moi podopieczni przypominają snujące się zombi. Już po pierwszym dniu zgłosił się do mnie 12-latek z pretensją, że nie wytrzyma takiego trybu zajęć. „Po prostu eksploduje” – powiedział mi. Wtedy zrozumiałem swój błąd.

 

 

KR: – Dlaczego przerwy są takie ważne?

 

Czytaj dalej »



Foto:www.kopernik.org.pl

                                                      Profesor dr hab. Tomasz Szkudlarek

 

 

W czwartek 12 września po godzinie 10-ej, w przedpołudniowym bloku Radia TOK FM „OFF Czarek”, redaktor Cezary Łasiczka rozmawiał z prof. Tomaszem Szkudlarkiem– kierownikiem Zakładu Filozofii Wychowania i Studiów Kulturowych Instytut Pedagogiki i Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego. Podcast tej audycji zatytułowanoPolska szkoła segregacji”.

 

Podczas tej rozmowy prof. Szkudlarek dzielił się ze słuchaczami swoimi poglądami na wiele aktualnych problemów polskiej szkoły, w tym: społecznych skutków likwidacji gimnazjów, konserwatywnych motywacji zainicjowania reformy systemu szkolnego i braku jego realistycznej wizji u reformatorów ekipy PiS, nieprzystawalności koncepcji szkolnictwa branżowego do dynamiki zmian technologicznych współczesności.

 

Jednym z problemów na której zwrócił uwagę prof. Szkudlarek w trakcie tej rozmowy była sytuacja środowiska nauczycielskiego, które nie ma sformalizowanej reprezentacji do rozmów z władzami państwowymi – na inne niż płacowe tematy. Przywołał przykład izb lekarskich czy adwokackich, jako zorganizowanego samorządu zawodowego tych profesji.

 

Podcast „Polska szkoła segregacji”   –   TUTAJ

 

 

Obserwatorium Edukacji” postanowiło przypomnieć ideę samorządu środowiska nauczycielskiego – w aspekcie historycznym i w najnowszych publikacjach na ten temat:

 

Zaczynamy od fragmentów publikacji „Czy powstanie zawodowy samorząd nauczycieli?”, zamieszonej w listopadzie 2000 roku na portalu „Edukacja-Internet-Dialog”:

 

Idea powołania zawodowego samorządu nauczycieli, który podjąłby odnowę etyczną środowiska i stałby się zaczątkiem przełamywania monopolu państwa w dziedzinie oświaty, a szerzej biorąc – walki z totalitarną formą sprawowania władzy, pojawiła się na początku lat 80. wraz z wizją Samorządnej Rzeczypospolitej. […]

 

Niestety, usytuowanie tego zespołu w strukturach związkowych doprowadziło 27.11.1992 r. do jego likwidacji, wówczas to działacze związkowi odczytali kreowane w projekcie zadania jako zagrażające bytowi i realnym wpływom na środowisko ich organizacji pracowniczej. Od tej pory zespół ten mógł już pracować jedynie poza strukturami NSZZ „Solidarność”, organizując na Uniwersytecie Warszawskim jeszcze w listopadzie 1993 r. III Krajowy Kongres na temat etyki nauczycielskiej. Na dalszy plan zeszła jednak praca nad zainteresowaniem pedagogów ideą, potrzebą czy wartością tworzenia samorządów nauczycielskich. Ponownie powróciła ona w publicznej debacie w marcu 1997 r., kiedy to z inicjatywy Zespołu ds. Samorządności przy Fundacji Instytutu Lecha Wałęsy zostało zorganizowane ogólnopolskie seminarium w Łodzi, mające na celu przygotowanie projektu Ustawy o samorządzie zawodowym nauczycieli dla Akcji Wyborczej „Solidarność”. […]

 

Cały artykuł „Czy powstanie zawodowy samorząd nauczycieli?”   –   TUTAJ

 

 

 

Latem 2019 roku na portalu „Prawo.pl” zamieszczono dwa teksty, podejmujące temat samorządu zawodowego nauczycieli:

 

Czytaj dalej »



Nasze poszukiwania tekstów inspirujących do zmieniania naszych szkół na lepsze, których autorkami/autorami są praktycy, zaowocowały „odkryciem” bloga „Lekcje Polskiego. Prowadzi go Karolina Starnawska (de domo Jędrych), która pracuje w Szkole Społecznej w Bytomiu oraz w Katedrze Dydaktyki Języka i Literatury Polskiej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Jak sama o sobie napisała – „nauczycielka szkolna i akademicka, doktor literaturoznawstwa, czytelniczka, autorka książki i artykułów, blogerka, wiceprezes Stowarzyszenia Gospel bez Granic, żona, matka, włóczęga niespokojny duch”.

 

                                                                  Karolina Starnawska

 

Oto fragmenty postu, zatytułowanego „7 rzeczy, o których warto wiedzieć, zaczynając pracę w klasie IV”:

 

Przedmowa

Być może uczyłaś w gimnazjum lub jeszcze wyżej – w liceum, technikum. Uczniowie byli ogarnięci mniej lub bardziej, ale raczej wiedzieli, co to znaczy siedzieć w ciszy przez więcej niż 5 minut, zadawali jedno pytanie naraz, wiedzieli co robić w razie braku długopisu i nie płakali z powodu czwórki plus. Atmosfera w klasie sprzyjała dyskusji (czasem nawet – takiej dojrzałej!) oraz uczeniu i uczeniu się. Wymagałaś od nich konkretów a oni rozumieli je od razu, choć nie zawsze byli przygotowani. Nie marudzili prawie nigdy i nie puszczali bąków w klasie, zaśmiewając się przy tym do rozpuku. teraz? Teraz Twoje gimnazjum zlikwidowano. Od września zaczynasz pracę w IV SP. Wiesz, co cię czeka?

 

Nie wiesz.

Ja też nie wiem, co Cię czeka. Mogę podzielić się z Tobą swoimi doświadczeniami, ujmując sprawę tak, jakby dotyczyły wszystkich. Czy dotyczą? Z komentarzy postem na fanpejdżu Lekcje Polskiego na Facebooku (screeny umieszczę na końcu tego wpisu, żeby nie zginęły) wynika, że sporo osób ma podobne do moich doświadczenia.

 

 

Wprowadzenie

Więc zaczynasz pracę w klasie IV? Czasem poczujesz się jak bohaterka któregoś opowiadania o Mikołajku. Tylko z przerażeniem odkryjesz, że w realu to już nie jest takie śmieszne. Zwłaszcza jak jesteś dorosłym. Takim tatą Mikołajka, co to zawsze przegrywa z rzeczywistością. Mam dla Ciebie siedem spostrzeżeń dotyczących czwartoklasistów. Pół żartem, pół serio. Oto i one!

 

Czytaj dalej »



Nie po raz pierwszy, dzięki „podglądaniu” materiałów zamieszczanych na portalu Prawo.pl, mogliśmy dowiedzieć się o wartych popularyzacji publikacjach. Tym razem to z artykułu Moniki Sewastianowicz, zatytułowanego „Raport: Polski nauczyciel mało zarabia, ale też mało czasu spędza przy tablicy”, mogliśmy zapoznać się z najważniejszymi danymi raportu „Education at Glance 2019” i dotrzeć do źródła z jego oryginalną treścią.

 

                                           Strona tytułowa Raportu Education at Glance 2019

 

 

Poniżej zamieszczamy obszerne fragmenty artykułu Moniki Sewastianowicz:

 

 

[…] Jak wynika z raportu Education at Glance 2019, polski nauczyciel po 15 latach pracy zarabia 26 428 dolarów rocznie.  Najwięcej w Europie zarabiają nauczyciele w Luksemburgu – 108 624 dolarów, Niemczech – 74 486 dolarów i Holandii – 63 413 dolary. Fiński pedagog zarabia 42 206 dolarów, a nauczyciel we Francji 37 700.

 

Gorsze zarobki na Litwie, w Czechach i Słowacji

W przeżywającej największy kryzys gospodarczy w historii Grecji nauczyciel zarabia 26 198 dolarów, na Węgrzech 21 090 dolarów, na Litwie 21 084 dolary, Słowacji 21 553 dolary i Czechach 24 273 dolary. […]

 

Gorzej polski nauczyciel wypada, jeżeli chodzi o zarobki w szczytowym momencie kariery – wtedy jest na trzecim miejscu od końca z wynagrodzeniem rocznym 27 549 dolarów. Gorzej jest tylko na Litwie – 21 721 dolarów i na Słowacji – 23 242 dolary.

 

Tymczasem, jeżeli chodzi o wymogi co do kwalifikacji, polscy nauczyciele muszą mieć dyplom magistra, co niekoniecznie wymagane jest w innych krajach europejskich. W większości krajów do pracy w szkole dopuszcza się nauczycieli z niższymi kwalifikacji i dyplomem licencjata.

 

Mało godzin przy tablicy

Polscy nauczyciele są też jednak na ostatnich miejscach w krajach OECD, jeżeli chodzi o czas spędzany przy tablicy. Nauczyciele w Estonii, Polsce i Rosji – jeżeli chodzi o edukację wczesnoszkolną – spędzają w klasie mniej niż 590 godzin rocznie, podczas gdy średnia wynosi 783 godziny w roku. Najwięcej czasu na nauczaniu spędzają pedagodzy w Chile i Kostaryce – 1050 godzin. [..] Jeżeli chodzi o szkoły średnie, Polska jest na trzecim miejscu od końca.

 

 

Cały tekst „Raport: Polski nauczyciel mało zarabia, ale też mało czasu spędza przy tablicy”      TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.prawo.pl

 



Rys.: Danuta Sterna [www.osswiata.pl/sterna]

 

 

5 września Danuta Sterna zamieściła na swym blogu „Moja oś świata” post, zatytułowany „List do nowych nauczycieli”. Oto początek tego tekstu:

 

W oryginale jest to list nauczycieli roku Chase Mielke do nowych nauczycieli, opublikowany przez ASCD – największą organizację nauczycielską w USA. Mnie się wydaje, że adresatami mogą być wszyscy nauczyciele. Wybrałam niektóre wątki, które wydały mi się szczególnie ważne i przedstawiam własną ich interpretację. Dla chętnych pozostawiam na końcu link do oryginalnego artykułu.

 

A dalej blogerka, zwracając się do czytelników, ostrzega ich przede wszystkim przed wypaleniem zawodowym, a następnie – powołując się na treść listu nauczycieli roku Chase Mielke do nowych nauczycieli, opublikowany przez ASCD,  największą organizację nauczycielską w USA, – pisze:

 

Oczywiście naiwnością byłoby sądzić, że warunki zewnętrzne nie wpływają na naszą zamiłowanie do nauczania. Wpływają, ale nie są podstawowym czynnikiem. Naukowcy Kennon Sheldon i Sonja Lyubomirsky (2007) twierdzą, że na samopoczucie osób tylko w 10% mają wpływ okoliczności zewnętrzne, a 40% to ich własne działania, a 50% wynika z genetyki.

 

Autorka listu codziennie od 10 lat podejmuje działania, aby jej pasja nauczania nie wygasła. Wychodzi z założenia, że – Moje samopoczucie, pasja i zdolności do rozwoju są pod moją kontrolą. Oto kilka rad autorki:

 

Czytaj dalej »



Foto: www.solidarnosc.org.pl/oswiata/

 

Obrady Rady Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”, Warszawa 28 sierpnia 2019 r.

 

 

Dziennik „RZECZPOSPOLITA” zamieścił dziś artykuł, zatytułowany ”Szef nauczycielskiej „S”: W 2020 r. możliwy strajk w oświacie”. Można tam przeczytać, że związkowcy z oświatowej Solidarności” napisali list do ministra Piontkowskiego, w którym skarżą się na niedotrzymywanie przez resort zobowiązań:

 

Według wspólnych uzgodnień z rządem nowy system wynagradzania miał być dopracowany do 2020 r. Jak widać jednak, tempo negocjacji z przedstawicielami rządu RP nie gwarantuje wprowadzania nowego systemu od stycznia 2020 r.”

 

W dalszej części tej publikacji przytoczono wypowiedzi Ryszarda Proksy – przewodniczącego KSOiW NSZZ „Solidarność”, które są streszczeniem stanowiska, jakie władze sekcji zajęły podczas obrad Rady Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”, które odbyły się 28 sierpnia 2019 r. w Warszawie. Oto fragment tekstu, w którym przytoczono wypowiedzi prezesa Proksy:

 

Czytaj dalej »