O sekrecie fińskiej edukacji z autorem książki „Fińskie dzieci uczą się najlepiej” – Timothy D. Walkerem, amerykańskim nauczycielem pracującym w szkole w Helsinkach, rozmawiała Krystyna Romanowska. Oto dwa fragmenty zapisu tego wywiadu, zamieszczonego na portalu „Zwierciadło”:

 

Foto:www.goodreads.com

 

                                                                      Timothy D. Walker

 

 

Krystyna Romanowska: – Przyjechałeś do Helsinek z Massachusetts zestresowany, pozbawiony chęci do pracy. W Finlandii odzyskałeś zapał i znowu pokochałeś szkołę. Co się tu takiego stało?

 

Timothy D. Walker: – Okazało się, że nauka w Finlandii składa się głównie z… przerw między lekcjami. Nie, żartuję. Ale coś w tym jest. Zanim zamieszkałem w Helsinkach, nie byłem w stanie wyobrazić sobie innej pracy nauczyciela niż około 12 godzin dziennie. W Finlandii okazało się to kompletnie niepotrzebne. Moi fińscy koledzy patrzyli na mnie podejrzliwie, kiedy siedziałem nad papierami. Byłem przekonany, że im dłużej pracuję, tym lepszym będę pedagogiem. „Tim, wrzuć sobie na luz” – radzili mi. Sądziłem, że amerykański system uczenia w długich (90-minutowych) blokach zajęciowych jest bardziej efektywny niż fiński zakładający przerwy co 45 minut. Zdziwiony zauważyłem, że po dwóch dniach takich bloków moi podopieczni przypominają snujące się zombi. Już po pierwszym dniu zgłosił się do mnie 12-latek z pretensją, że nie wytrzyma takiego trybu zajęć. „Po prostu eksploduje” – powiedział mi. Wtedy zrozumiałem swój błąd.

 

 

KR: – Dlaczego przerwy są takie ważne?

 

 

TDW: – W czasie przerwy mózg przetwarza wszystkie informacje. Potwierdzają to badania Daniela Levitina, profesora psychologii, neurobiologii behawioralnej i muzyki na Uniwersytecie McGill. Levitin przekonuje, że trzeba dać mózgowi czas, że neurony zaangażowane w skupienie uwagi też muszą się kiedyś wyciszyć. Przerwy muszą być regularne – wtedy mają sens. Dzięki temu dzieciaki mają czas na swobodną zabawę, spontaniczność, a podstawą nauki powinno być dobre samopoczucie. W czasie przerw fińscy uczniowie bez względu na to, jaka jest pogoda, wychodzą na dwór i robią tam, co im się podoba. Nauczyciele nie ingerują. Uczniowie szkół podstawowych mają wręcz obowiązek wyjść na przerwie na podwórko, chyba że temperatura spadnie poniżej -15 stopni Celsjusza. Ulewny deszcz czy bezlitosny wiatr nie są żadną wymówką. Pamiętam, jak pewnego jesiennego dnia podczas pierwszego roku w Helsinkach wyglądałem przez okno i ze zdumieniem patrzyłem na dziesiątki dzieci, które biegały po boisku podczas ulewy. A jak jest w polskich szkołach?

 

 

KR: – Na pewno mniej spontanicznie, nauczyciele starają się mieć wszystko pod kontrolą. Na szczęście przerwy są regularnie co 45 minut.


TDW: – Moi uczniowie w wieku 12–13 lat mają 19 godzin zajęć w tygodniu (4 godziny dziennie), z czego 25% z nich spędzają na świeżym powietrzu w ruchu (1 godzina dziennie). O 12 czy pierwszej po południu idą do popołudniowego klubu, gdzie oddają się przyjemnościom: grają, czytają, oprawiają sporty. Rodzice odbierają ich stamtąd koło 16. Albo dzieci same wracają do domu.

 

KR: – Ale to niemożliwe! W Polsce dzieci w tym wieku spędzają w szkole średnio dwa razy więcej godzin! Macie jakieś metody na efektywne nauczanie?

 

TDW: Jedną z metod jest „Szkoła w ruchu”. Na przerwach starsi uczniowie pełnią funkcję „aktywatorów ruchu”, rozdają młodszym dzieciom piłki do koszykówki albo inny sprzęt sportowy. Sami również mogą wybrać taką formę ruchu, jaka im odpowiada: od ćwiczeń jogi, przez pilates, po gimnastykę. Fińskie szkoły zachęcają, by dzieci przejmowały inicjatywę, ustalały, czym chcą się zająć, i w dodatku organizowały czas i miejsce na realizację swoich pomysłów. Mogą same wynająć salę w szkole i trenować. W Finlandii namawia się dzieci do ruchu. […]

 

W dalszej części rozmowy Timothy D. Walker opowiada jeszcze o tym jacy są fińscy ojcowie i mamy, jaki jest fiński nauczyciel i jaka jest prawda o pracach domowych fińskich uczniów. Na koniec padają odpowiedzi na jeszcze dwa pytania:

 

 

KR: – Możesz powiedzieć, że poznałeś fiński sekret edukacyjny?

 

TDW: W Finlandii nie ma prywatnych szkół, są tylko państwowe. Nie ma korepetycji, są dobrze wykształceni nauczyciele, którzy znają swój fach. W efekcie bez względu na to, czy mieszkasz w Helsinkach, czy w niewielkiej wiosce w Laponii, otrzymasz edukację na zbliżonym poziomie. Tysiące fińskich dzieci w każdym rejonie kraju mają te same umiejętności czytania, pisania, liczenia, mówienia. Nie ma między nimi wielkich różnic. Oczywiście, potem, jeżeli ktoś ma talenty w konkretnej dziedzinie, rozwija je na studiach. Natomiast na poziomie podstawowym i gimnazjalnym nie ma różnicy w umiejętnościach. Moim zdaniem fenomenem fińskich metod nauczania jest dbanie o… spokój ucznia. Szacunek dla spokoju przejawia się już w samym fińskim języku. (…) Cicha praca jest bardzo mocno doceniana. Na lekcjach stosuje się także techniki mindfulness: przez pięć minut dzieci wyciszają się i ćwiczą głębokie oddychanie.

 

 

KR: – Chcesz powiedzieć, że stresu w fińskiej szkole w ogóle nie ma?

 

TDW: Oczywiście, że w fińskiej szkole rozwiązuje się sporo testów sprawdzających wiedzę. Ale to nie jest absolutnie ten rodzaj obezwładniającego, ściskającego za gardło stresu, jaki znam ze szkół amerykańskich. Raczej mobilizacja do pokazania tego, co się umie. I skupienie.

 

 

Cały wywiad W nauce najważniejsze są przerwy – rozmowa o fińskiej edukacji”    –    TUTAJ

 

 

Źródło: www. zwierciadlo.pl



Zostaw odpowiedź