
Foto: www.solidarnosc.org.pl/oswiata/
Członkowie władz Prezydium K.S.N.i O. NSZZ „Solidarność” podczas wczorajszego spotkania z ministrem EiN Przemyslawem Czarnkiem
W dniu 12 listopada 2020 r. odbyło się pierwsze spotkanie Prezydium Krajowego Sekretariatu Nauki i Oświaty NSZZ „Solidarność” z Ministrem Edukacji i Nauki prof. Przemysławem Czarnkiem. Sekretariat reprezentowali w nim: Przewodniczący KSNiO Ryszard Proksa, Przewodniczący KSN Dominik Szczukocki, Przewodniczący KS PAN Wojciech Nasalski, wiceprzewodniczący KSOiW Zbigniew Świerczek oraz sekretarz KSNiO Agata Adamek.
Podczas spotkania przedstawiciele sekretariatu przedstawili ministrowi najważniejsze problemy dotyczące polskiej oświaty. Wyrazili żądanie natychmiastowej realizacji porozumienia zawartego między „Solidarnością” a Rządem RP w kwestii nowego systemu wynagradzania nauczycieli oraz wznowienia prac zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty.
Prof. Przemysław Czarnek poinformował, że trwają prace nad powstaniem nowej struktury ministerstwa integrującej dotychczasowe resorty. Zapowiedział, że w pierwszym kwartale 2021 r. zostanie przedstawiony projekt nowego systemu wynagradzania nauczycieli. Zadeklarował chęć częstych konsultacji i spotkań z przedstawicielami KSOiW w celu rozwiązywania istotnych problemów polskiej edukacji. Najbliższe ma odbyć się jeszcze w listopadzie tego roku.
Foto: Shutterstock.[www.dobrebadanie.pl]
W miniony wtorek, 10 listopada, na portalu Juniorowo zamieszczono artykuł Elżbiety Manthey, zatytułowany „Cyfrowe podwórko czyli dlaczego dzieci potrzebują gier komputerowych”. Uznaliśmy, że z powodu jego myśli przewodniej, która obala powszechne mity o szkodliwości gier komputerowych w ogóle, a w przypadku dzieci w szczególności, powinniśmy udostępnić ten tekst na stronie OE.
Jako że jest to tekst bardzo obszerny – zamieszczamy tylko jego pierwszą i końcową część, informując o tytułach pominiętych fragmentów:
Gry komputerowe i małolaty. To jedna z podstawowych trosk współczesnych rodziców. Zamiast wyjść na dwór pobiega z kolegami, dzieci sięgają po smartfona albo siadają przed komputerem. Specjaliści straszą krzywym kręgosłupem, ruiną wzroku, uzależnieniem. Włos się jeży na rodzicielskiej głowie i najchętniej zabronilibyśmy dzieciom tych minecraftów i fortnitów, prawda? To jednak nie jest dobry pomysł, a gry komputerowe to nie jest samo zło. Musimy spojrzeć na nie bardziej obiektywnie, przyjrzeć się im bez uprzedzeń i zweryfikować nasze obawy. Jeśli obok zagrożeń, poznamy też ich potencjał i wartość, będziemy mogli znacznie lepiej zarządzić tą częścią życia naszych dzieci, którą spędzają w wirtualnym świecie. Bo że w nim żyją – tego już raczej nie zmienimy.
Cyfrowe podwórko
Gry komputerowe są współczesnym podwórkiem i – chcemy czy nie – pełnią ważną rolę w świecie małolatów. I nie ma co wzdychać z sentymentem, jak to za „naszych czasów” bawiliśmy się na trzepaku. Trzepakowe dzieciństwo to nasze dzieciństwo, które przygotowywało nas do życia w analogowym świecie. Współczesne dzieci żyją w innej rzeczywistości i jako rodzice musimy za tym nadążyć. Dlatego zamiast marzyć o powrocie na trzepak, powinniśmy dowiedzieć się więcej o cyfrowym podwórku i umiejętnie nim zarządzić.
Jeśli przyjrzycie się bliżej grom komputerowym, zobaczycie, że one bardzo przypominają podwórkowe zabawy z naszego dzieciństwa. Na przykład Minecraft jest jak budowanie szałasów, baz i kryjówek oraz podchody. Popularna ostatnio gra Among Us to coś, co znamy jako zabawę pod nazwą Mafia. Mnóstwo gier polega na pokonywaniu toru przeszkód – jak na wypasionym placu zabaw, są też gry „wyścigowe” (my ścigaliśmy się np. grając w kapsle) oraz „strzelanki”, czyli odpowiednik naszych podwórkowych harców pod hasłem „czterej pancerni i pies”. Różnica polega na tym, że 30 lat temu we wszystkich zabawach uczestniczyliśmy osobiście, angażując w nie własne ciała i będąc w bezpośrednim fizycznym kontakcie z grupą rówieśników. Cyfrowe podwórko współczesnych gier komputerowych polega zaś na zaangażowaniu nieco innym – młody organizm siedzi w fotelu, aktywując przede wszystkim swój umysł, zmysł wzroku, słuchu oraz palce na kontrolerze lub klawiaturze. Nie przeczę, że dla kondycji fizycznej całego organizmu korzystanie z tego cyfrowego podwórka w nadmiarze to nie jest najlepsza opcja. Jednak gry komputerowe we współczesnym świecie są sposobem na zaspokojenie istotnych potrzeb małolatów. […]
W dalszych częściach autorka podjęła jeszcze takie tematy:
Poszukując informacji o aktualnych i planowanych wydarzeniach w łódzkiej oświacie, które zasługują na ich upowszechnienie na stronie OE, poszukujemy ich nie tylko na stronach lokalnych mediów, ale także na oficjalnych stronach Urzędu Miasta Łodzi i Łódzkiego Kuratorium Oświaty.
I podczas takiej kwerendy zajrzeliśmy dziś na stronę ŁKO. A tam, pod zakładką „Komunikaty” (na szerokim, prawym marginesie, poniżej komunikatów zakładki „Praca dla nauczycieli”) po jej „kliknięciu” zobaczyliśmy, dziś zamieszczony, taki dwuzdaniowy komunikat:
Wiedzeni instruktażem jego drugiego zdania odszukaliśmy ową zakładkę, „klikając” najpierw w tą na górnym pasku: „Rodzice i uczniowie”:
Z licznych wymienionych tam możliwości wypatrzyliśmy poszukiwaną frazę „Konkursy, olimpiady, turnieje”. Oto co zobaczyliśmy:
Foto:PR24/DB [www. polskieradio24.pl]
Przemysław Czarnek – Minister Edukacji i Nauki – z uprawnieniami do tytułowania go profesorem na KUL
Minister edukacji był pytany w Polskim Radiu 24, co można zrobić, by treści patriotyczne, niepodległościowe i katolickie pojawiły się w polskich szkołach i mogły być poznane przez młodzież. Oto jego wypowiedzi:
-One już tam są. Trzeba zwiększyć wysiłki, żeby było ich więcej poprzez zmianę np. kanonu lektur, ale poprzez również spojrzenie gruntowne na podręczniki. Zwłaszcza podręczniki do historii najnowszej, które dopiero będą tworzone pewnie, bo to jest czwarta klasa w szczególności, a które będą pokazywały również losy naszej niepodległości w ostatnim stuleciu – odpowiedział Czarnek.
Niezwykle ważna rzecz, żeby zrozumieć skąd jesteśmy i dlaczego jesteśmy w tym miejscu właśnie, tutaj w wolnym kraju, demokratycznym. Że zawdzięczamy to naprawdę ciężkiej pracy, poprzednim pokoleniom i obecnym jeszcze pokoleniom, starszym, którym stawiamy pomniki. Dzisiaj rozbierane przez niektórych, którzy kompletnie nie rozumieją czym jest polskość, na czym polega polskość i co zawdzięczamy tym ludziom, którzy oddawali swoje życie, zdrowie i ciężko pracę wykonywali, żebyśmy żyli w Rzeczypospolitej wolnej, takiej jaka ona dzisiaj jest – dodał minister. […]
Cały artykuł „Czarnek: W szkołach musi być więcej treści patriotycznych. Będą zmiany w kanonie lektur? – TUTAJ
Źródło: www.edukacja.dziennik.pl
x x x
A tak minister Czarnek odpowiedział w Radiu Wnet na pytanie o powrót uczniów do nauczania stacjonarnego:
[…] -Póki co mamy decyzję do 29 listopada. Mamy nauczanie zdalne od I klasy szkoły podstawowej wzwyż. Liczymy, że przez te trzy tygodnie blisko będziemy mieli sytuację opanowaną w tym sensie, że ta krzywa zachorowań zostanie wypłaszczona, że nie będzie zwiększonej liczby dziennych zarażeń, bo to wszytko jest z sobą powiązane – odpowiedział minister. Wyjaśnił, że chodzi o utrzymanie wydolności systemu zdrowia. – Chodzi o życie i zdrowie Polaków. To jest wartość najważniejsza – wskazał.
-Jeśli uda się to zrobić w ciągu tych kilkunastu dni, dzięki zaangażowaniu wszystkich Polaków, nauczycieli, uczniów, rodziców, przestrzeganiu wszystkich obostrzeń i rygorów, które są wprowadzane, nie po to, by kogoś blokować, ale by ratować życie i zdrowie, to jestem przekonany, że mamy szansę po 29 listopada przynajmniej stopniowo wracać do szkół – zapewnił.[…]
Cały artykuł „Minister Czarnek: szansa na stopniowy powrót do szkół po 29 listopada” – TUTAJ
Źródło: www.onet.pl
Wczoraj dyrektor Zespołu Szkół STO na warszawskim Bemowie – Jarosław Pytlak, po kilkunastodniowej przerwie w blogerskiej aktywności, zamieścił na swoim blogu tekst, zatytułowany „Od amerykańskich wyborów do najważniejszej misji polskiej szkoły”. Tradycyjnie dla tego blogera – jest to obszerny materiał (13 714 znaków!), z którego przytoczymy tylko kilka (subiektywnie) wybranych fragmentów. Ale mamy nadzieję, że spełnią one swoją funkcje – zaciekawienia w takim stopniu, że sięgniecie do źródła po pełną wersję tego, budzącego refleksje, tekstu:
Podobno nic nie poprawia humoru bardziej, niż świadomość, że ktoś inny ma gorzej. Albo chociaż równie źle. I ja nie jestem wolny od tej ludzkiej słabostki. Dlatego śledząc amerykańską walkę o prezydenturę czerpię jakąś otuchę, że oni także doświadczają, tam w Ameryce, głębokich podziałów społeczeństwa i mają za przywódcę psychopatę-cynika-cwaniaka-narcyza (właściwe podkreślić, można wszystko), próbującego zdemolować mechanizmy demokracji w imię utrzymania władzy. Która mu się po prostu należy…[…]
Najwyraźniej kłopoty, jakie przeżywamy w Polsce nie są efektem tego, że jesteśmy jacyś wyjątkowo nieudani. Choć to nieładnie, czuję się nieco lepiej ze świadomością, że zaraza populizmu tak samo dotyka kraj z dużo większą tradycją demokracji. A rozmyślając nad kondycją naszego społeczeństwa dochodzę do wniosku, że warto dojść do przyczyny rozpowszechnienia tego zjawiska, by zastanowić się, jak przywrócić w rodzimej edukacji prymat rozumu nad emocjami. Bo dość powszechne dzisiaj przekonanie inteligentów starej daty, że cała nasza obecna elita polityczna, ze szczególnym uwzględnieniem nowego ministra od kształcenia, jest żywym świadectwem totalnej porażki jej nauczycieli, to jedynie sposób dania ujścia emocjom, a nie rzetelna diagnoza. Istota rzeczy wydaje się bardziej złożona.
Wielu ludzi, czy to snujących piękne wizje polskiej oświaty po Zalewskiej/Piontkowskim/Czarnku, czy też spacerujących sobie w geście poparcia Strajku Kobiet, albo trzymających kciuki za powodzenie implementacji Joe Bidena na Kapitolu, zdaje się wyznawać pogląd, że wystarczy odsunąć obecnie rządzących od władzy, a świat od razu stanie się lepszy. Zastąpić Przemysława Czarnka Przemkiem Staroniem, Jarosława Kaczyńskiego kimkolwiek bardziej przystającym do współczesności, a Donalda Trumpa – prezydentem-elektem i większość trosk zniknie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Otóż nie zniknie. […]
Źródło: www.isap.sejm.gov.pl
Fotokopia Dekretu o obowiązku szkolnym z dnia 7 lutego 1919 roku; Dziennik Praw nr 14, poz. 147
Pragnąc zaznaczyć – na nasz, edukacyjny sposób – świąteczny charakter dzisiejszego dnia – Święta Niepodległości, zamieszczamy obszerny fragment tekstu, zatytułowanego „Edukacja w II Rzeczpospolitej” . Jest to ta część owego opracowania, która opisuje początki tworzenia jednolitego systemu szkolnego na terenach powstającej Rzeczypospolitej, powstałej z połączenia terenów, będących przez ponad sto lat w administracji trzech zaborców. A w każdym z tych państw – Rosji, Prusach i Monarchii Autro-Węgierskiej obowiązywały bardzo różne systemy szkolne.
Oto jak autor tego opracowania – dr Sebastian Adamkiewicz – opisał początki polskiego systemu oświaty w pierwszych latach II Rzeczpospolitej:
[…]
Przed władzami niepodległej Rzeczypospolitej stanęło więc poważne zadanie stworzenia jednolitego i efektywnego systemu edukacyjnego. Większość stronnictw politycznych funkcjonujących przed 1914 rokiem postulowała w swoich programach upowszechnienie nauczania. Dostrzegano bowiem wagę edukacji nie tylko w procesie postępu cywilizacyjnego, ale także w dziele budowania tożsamości narodowej. Wprowadzenie powszechnej edukacji było więc nieuniknione. Jeszcze w czasie I wojny światowej Tymczasowa Rada Stanu Królestwa Polskiego powołana przez władze okupacyjne (niemieckie i austriackie) wydała dekret o tymczasowej organizacji szkół elementarnych. […]
Żadna ustawa o obowiązku szkolnym nie weszła w życie przed zakończeniem działań wojennych. Uczestnicy debaty publicznej zgadzali się jednak co do tego, że w odrodzonej Polsce musi funkcjonować szkolnictwo powszechne, przynajmniej na poziomie elementarnym.
Pierwszą zapowiedź realizacji tych postulatów odnaleźć można w odezwie rządu lubelskiego Ignacego Daszyńskiego, w której informowano, że jedną z pierwszych reform, jakie rząd planuje zrealizować, jest wprowadzenie „powszechnego, obowiązkowego i bezpłatnego świeckiego nauczania szkolnego”.
Postulat powszechności nauczania zgłosił także na pierwszym posiedzeniu rządu Jędrzej Moraczewski, premier powołany przez Józefa Piłsudskiego po przekazaniu władzy przyszłemu Marszałkowi przez Radę Regencyjną. W swoim inauguracyjnym przemówieniu stwierdził, iż szkoła odrodzonej Rzeczypospolitej powinna opierać się na zasadach powszechności, bezpłatności, dostępności dla najuboższych oraz świeckości. Miała wychowywać odpowiedzialnych obywateli oraz wydobywać talenty.
Dekret
Odpowiedzialnym za organizację systemu szkolnego w rządzie Moraczewskiego był Ksawery Prauss, członek PPS. Postulował on wprowadzenie nauczania bezpłatnego, obejmującego wychowanie przedszkolne, szkolne na poziomie podstawowym, szkolne na poziomie średnim oraz uczelnie wyższe. Pierwsze chwile niepodległości nie pozwalały jednak na tak poważną inwestycję. Zdecydowano, że system winien być wprowadzany stopniowo.
Priorytetem była organizacja szkół na terenie byłej Kongresówki, gdzie wcześniej obowiązek szkolny nie obowiązywał. 7 lutego 1919 roku Józef Piłsudski wydał dekret o obowiązku szkolnym, który początkowo obejmować miał jedynie dawne Królestwo Polskie. Wprowadzał on siedmioletnie szkoły powszechne oraz ustanawiał obowiązek szkolny dla dzieci w wieku od 7 do 14 lat. Przy czym obowiązek ten nie musiał być realizowany w szkołach państwowych – dopuszczano możliwość edukacji indywidualnej lub w szkołach prywatnych. Programy edukacji domowej i prywatnej miały być jednak dostosowane do programów szkoły powszechnej, a wiedza uczniów miała być sprawdzana za pomocą specjalnych egzaminów nadzorowanych przez inspektora oświatowego.
Screen relacji filmowej TVN2r
„W poniedziałek 9 listopada odbył się protest w sprawie odwołania Przemysława Czarnka ze stanowiska ministra edukacji i nauki. Przed budynkiem resortu na ul. Szucha w Warszawie zebrało się kilkaset osób. O zdymisjonowanie Czarnka w listach do premiera i prezydenta apelowali także naukowcy, m.in. poloniści z Uniwersytetu Jagiellońskiego i badacze związani z Komitetem Nauk o Kulturze PAN.”
Więcej – „Czarnek o protestach i apelach o jego odwołanie: Pozostaję do dyspozycji premiera” – TUTAJ
Na tym tle sugerujemy lekturę – najpierw fragmentów zamieszczonych poniżej, a potem całości – artykułu Adama Leszczyńskiego z portalu OKO.press „Cudowne rozmnożenie. Ministerstwo wielokrotnie powiększyło dorobek naukowy ministra Czarnka”:
[…] Czujne oczy jednego z naukowców — który zawiadomił o sprawie OKO.press — wychwyciły jednak cudowne rozmnożenie dorobku naukowego dr. hab. Przemysława Czarnka. Co napisało o nim ministerstwo? Zacytujmy.
„Jest autorem kilkudziesięciu monografii i artykułów naukowych*. Specjalizuje się w prawie konstytucyjnym. Jest profesorem Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego”.
Teraz sprawdźmy.
Dorobek naukowy Czarnka: monografia i parę artykułów
Spis publikacji profesora-ministra można znaleźć na jego stronie w KUL. Prof. Czarnek publikował do 2014 roku. W 2015 roku uzyskał habilitację. Potem zajmował się innymi sprawami – m.in. był wojewodą lubelskim. Po 2014 roku są jeszcze dwie publikacje z 2018 roku. Ostatnia publikacja Czarnka, którą znaleźliśmy, ukazała się w „Przeglądzie Sejmowym” w 2020 roku i nosi tytuł „Glosa do uchwały składu połączonych Izb: Cywilnej, Karnej oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2020 r., sygn. akt BSA I-4110-1/20”.
W sumie w oficjalnym spisie publikacji naukowych ministra znajduje się:
>1 (słownie jedna) monografia naukowa – rozprawa habilitacyjna;
>7 (słownie siedem) artykułów naukowych recenzowanych (zajmiemy się nimi za chwilę);
>3 (słownie trzy) artykuły w recenzowanych wydawnictwach zbiorowych.
[…] Ponadto profesor-minister wymienia w dorobku np. hasła w leksykonach, „przyjęcie gościa z zagranicznego ośrodka naukowego”. Był nim profesor Uniwersytetu w Bari we Włoszech. […]
W dalszej części artykułu autor informuje:
-Gdzie publikował dotąd poseł-profesor-wojewoda-minister,
-Że Czarnek nie istnieje w międzynarodowej bazie SCOPUS, zbierającej cytowania w części międzynarodowych czasopism naukowych.,
-Że jego jedyna monografia habilitacyjna „Wolność gospodarcza” była cytowana aż trzy razy – TUTAJ
-Że Promotor-recenzent postępowania habilitacyjnego był jego kolegą,
Cały artykuł – TUTAJ
Źródło: www.oko.press
Wczoraj na oficjalnej stronie Rzecznika Praw Obywatelskich zamieszczono informację, zatytułowaną „Nauczyciele nie mogą się obawiać omawiania z młodzieżą trudnych tematów”. Oto jej obszerne fragmenty i link do pełnej wersji:
Rzecznik Praw Obywatelskich podjął sprawę podjęcia czynności wyjaśniających wobec nauczyciela historii z jednego z liceów*. Jak podały media, do Ministerstwa Edukacji Narodowej wpłynęła skarga rodziców, w związku z czym Kuratorium Oświaty wszczęło postępowanie. Nauczyciel został posądzony o to, że naraził życie i zdrowie uczniów w trakcie pandemii, zachęcając ich do udziału w akcji protestacyjnej organizowanej przez ruchy społeczne.
Z relacji nauczyciela wynika zaś, że omawiał on z uczniami ich ewentualny udział w protestach, apelując o rozwagę i bezpieczne zachowanie. Nauczyciel odbiera działania MEN i Kuratorium jako próbę zastraszenia jego i innych nauczycieli.
Wcześniej dyrektorzy szkół, nauczyciele i rodzice otrzymali od tego Kuratora Oświaty** dwa listy odnoszące się do protestów ulicznych przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. W pierwszym przedstawiono opinię, że ”niedopuszczalne i zabronione prawem są wszelkie próby wykorzystywania uczniów do działań o charakterze politycznym oraz indoktrynacji ideologicznej. Każda próba wpływania na poglądy uczniów i wychowanków przez nauczycieli jest nadużyciem i łamaniem obowiązującego prawa (…) Spotka się to każdorazowo z reakcją ze strony Kuratora Oświaty. Nie wolno nam zgodzić się na podsycanie do totalnej negacji oraz deprecjonowania Wartości”. […]
Rzecznik przyjmuje ze zrozumieniem troskę, jaką kuratorzy oświaty wyrażają wobec zdrowia i bezpieczeństwa protestujących w czasie epidemii. Nie można jednak zgodzić się z twierdzeniem, że „każda próba wpływania na poglądy uczniów i wychowanków przez nauczycieli jest nadużyciem i łamaniem obowiązującego prawa”. Oznaczałoby to bowiem także brak możliwości dyskutowania z poglądami i zachowaniami uczniów sprzecznymi z zasadami wymienionymi w preambule Prawa oświatowego: solidarności, demokracji, tolerancji, sprawiedliwości i wolności.
Po tym jak wczoraj przeczytałem [WK] na profilu Tomasza Tokarza najnowszy post – nie miałem wątpliwości, że muszę go zamieścić na OE. Co niniejszym czynię – bez skrótów, oczywiście:
Słyszę czasem tezę, że wiadomo co robić, ale nic się nie zmienia. Nic się nie zmienia, bo mało kto chce realnej zmiany. Środowisko nauczycielskie będzie dużo o zmianie opowiadać i formułować kolejne postulaty, ale to jest tylko taki manewr odwracający uwagę, mający zasugerować, że dopiero musi przyjść zmiana odgórna, by naprawić sytuację, no a skoro zmiany nie zadekretowano – to trzeba robić, to co się robiło (czyli kartkówki, odpytywania i ocenianie).
Kiedy czytam „zwiększenie autonomii nauczyciela” (w sytuacji, kiedy trudno o bardziej autonomiczny zawód), albo „zmiana systemu oceniania” (na jaki? skoro jest w tej kwestii totalna dowolność i każda szkoła, a nawet każdy nauczyciel może oceniać, jak chce), albo „powołanie samorządu nauczycielskiego” (ale kto ma go powołać? – minister?), „albo wprowadzenie do podstawy programowej nacisku na współpracę i komunikację, krytyczne myślenie i samorozwój” (w sytuacji, kiedy ona właśnie na to kładzie nacisk), albo „obligatoryjne wprowadzenie przedmiotów uczących demokracji i otwartości” (uczenie demokracji pod przymusem, a pomocą kartkówek?) albo „domagamy się szanowania zawodu nauczyciela” (najlepiej ustawowy nakaz szacunku) to wiem, że chodzi tylko o zasłonę dymną.
Prawdziwa zmiana, która jest w zasięgu ręki (!) polegałaby na zwykłej zmianie podejścia do ucznia – potraktowania go jako osoby, który szuka swojego miejsca w świecie, a my mamy go wspierać na tej drodze. Naprawdę – to wystarczy. Zobaczenie w uczniu człowieka, nie obiektu do tresury.
Ale o taką zmianę najtrudniej – bo oznacza utratę kontroli i odbiera narzędzia obrabiania. A jak bez nich wymuszać na uczniach wykonywanie poleceń – których nie rozumieją, które nic im nie dają, które nie sprawiają im przyjemności, nie są zgodne z ich potrzebami i które są dla nich bezbrzeżnie nudne, ale które robić „trzeba”, bo wydawnictwa przysłały je wraz z podręcznikiem.
Polecam także Waszej uwadze zamieszczone pod tym tekstem komentarze:
Foto: www.uml.lodz.pl
Konferencja prasowa radnych łódzkiej Rady Miejskiej – 9 listopada 2020 roku
.
–Ministerstwo Edukacji przypomina rozklekotaną lokomotywę, która ciągle się wykoleja – powiedział Michał Olejniczak, radny Rady Miejskiej. [Klub Radnych SLD]
Do tej pory nie ma elektronicznego programu dla uczniów, który umożliwiałby jednolitą pracę dla wszystkich dzieci i nauczycieli. Nie ma żadnych wytycznych dotyczących tego, jak mają wyglądać sprawdziany i weryfikacja wiedzy uczniów.
Minister Czarnek powiedział, że przeznacza 500 zł jednorazowego dodatku dla nauczycieli na zakup sprzętu elektronicznego. Jest to kpina! Przecież za taką kwotę można kupić 1/5 laptopa lub połowę drukarki. Taka propozycja to medialny ochłap. Dlaczego rząd Prawa i Sprawiedliwości nie reagował na sytuację wcześniej?
Pan Czarnek oznajmił, iż wierzy w Boga i liczy na to, że uczniowie wrócą do szkół. Może powinien wstąpić do seminarium? Tam rządzi siła wyższa, a nie potęga ludzkiego rozumu.
Wszystko jest zrzucone na barki samorządu – podsumował radny Michał Olejniczak. […]
W roku 2015 Polska miała już system nauczania zdalnego, były przygotowane e-podręczniki i plany wdrażania tabletów w szkołach. Te działania zostały przerwane. Dlaczego wiosną nie przywrócono tych planów? – dodał radny Marcin Hencz. [Klub Radnych KO]
–Wiosną na Komisji Edukacji poruszaliśmy temat nauczania zdalnego – powiedział Damian Raczkowski, radny Rady Miejskiej [wiceprzewodniczący Klubu Radnych KO, wiceprzewodniczący Komisji Edukacji]
–Brak sprzętu mógł mieć wpływ na to, że niektórzy uczniowie nie otrzymali awansu do następnej klasy, ponieważ zostali na trzy miesiące wyłączeni z nauczania. Samorządy w całej Polsce zaczęły te dane analizować.
PiS-u chyba myślał, że nauczanie zdalne nie wróci. Pomyślmy o klasach maturalnych. Uczniowie są przerażeni wizją matury. Czują się nieprzygotowani. Mam nadzieję, że ministerstwo edukacji pomyśli już dziś nad formą tegorocznej matury. Procent zdobywanej wiedzy przez lekcje on-line jest naprawdę minimalny – dodał radny Damian Raczkowski. […]
Cała informacja „Rząd znów wysłał uczniów na naukę zdalną, ale… zapomniał zabezpieczyć dzieci w niezbędny sprzęt” – TUTAJ
Źródło: www.uml.lodz.pl











