Rys. Danuta Sterna [www.lubimyuczyc.blogspot.com]

 

Bez zbędnej zwłoki – bo tego samego dnia, kiedy został opublikowany na portalu EDUNEWS.PL – zamieszczamy fragmenty  tekstu Danuty Sterny, zatytułowanego Równość w nauczaniu”. Jego treścią są refleksje autorki po przeczytaniu artykułu  Geoffa Mastersa, opublikowanego w Teachermagazine.com.au.  Oto te przemyślenia – naszym zdaniem – już od dawna nie będące czymś pionierskim we współczesnej  polskiej, nie tylko myśli  ale i praktyce edukacyjnej:

 

Co to znaczy równość w nauczaniu? Przeczytałam artykuł Geoffa Mastersa (kierownika Australian Council for Educational Research). Niezwykle mnie zainteresował, bo dotyka tematu, który jest dla mnie jednym z mitów w edukacji, że edukacja jest równa dla wszystkich i charakteryzuje się uczciwym i sprawiedliwym traktowaniem wszystkich uczniów.

 

Dla mnie już w założeniach jest to niemożliwe. Ludzie są różni, więc nie można ich traktować równo. Jednak jaka nierówność może być sprawiedliwa? Oto jest pytanie.

 

W programach Szkoły Uczącej Się staramy się dążyć do partnerstwa pomiędzy nauczycielem i uczniem, w tym partnerstwie widzę szansę na uwzględnianie różnic pomiędzy uczniami.

 

Jak powszechnie traktowana jest równość i sprawiedliwość?

Autor artykułu powołuje się na artykuł Stamansa, Sheskina i Blooma (2017, Why people prefer unequal societies, Nature Human Behaviour. Vol 1, Article No. 82), w którym autorzy zauważają, że ludzie cenią uczciwość jako jednakowe traktowanie wszystkich. Jednak w niektórych sytuacjach równe traktowanie jest postrzegane jako niesprawiedliwe, a w innych nierówne traktowanie jest uważane za uczciwe. Czasami zwycięża uczciwość nad równością. […]

 

Jak jest w edukacji?

 

Czytaj dalej »



Informujemy o ważny (naszym zdaniem) wydarzeniu, jakim była dzisiejsza prezentacja w Centrum Nauki Kopernik pierwszych z zaplanowanych w ramach projektu „Modułowe Pracownie Przyrodnicze” (zamówionego przez ówczesne kierownictwo MEN jeszcze w 2015 roku)  zestawów modułowych pt. „Woda”. Dowiedzieliśmy się o tym wydarzeniu – już tradycyjnie – nie z oficjalnej strony ministerstwa edukacji, a z informacji na portalu firmy Wolters Kluwer. Oto fragmenty tego materiału:

 

 

To co tutaj stoi, to jest pracownia przyrodnicza” – powiedziała dyrektor edukacji CNK Anna Dziama pokazując dziennikarzom – w obecności minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej – pudełko zawierające zestaw modułowy „Woda”. „W środku znajdują się materiały i sprzęt umożliwiające przeprowadzenie kilkudziesięciu działań praktycznych uczniom starszych klas szkoły podstawowej od IV do VIII klasy. Ten zestaw umożliwia pracę badawczą na lekcjach bardzo różnych przedmiotów: poczynając od przyrody w klasie IV, poprzez biologię i geografię w klasie V i VI, po fizykę i chemię w klasie VII i VIII” – poinformowała.

 

Jak zaznaczyła, przygotowując tę pracownię kierowano się założeniem, by aktywność oddać w ręce uczniów. „Intencją tego zestawu było skierowanie uwagi nauczycieli i uczniów na otaczający ich świat, tak by mogli go poznawać na drodze obserwacji, doświadczeń, eksperymentów i mogli rozwijać takie kompetencje jak np. kreatywność, innowacyjność, przedsiębiorczość, krytyczne myślenie” – mówiła Dziama.

 

 

W pudełkach obok sprzętu umożliwiającego prowadzenie doświadczeń i eksperymentów znajdują się także materiały umożliwiające pracę badawczą oraz specjalne karty pracy dla uczniów, materiały merytoryczne dla nauczycieli, które dotyczą zarówno zjawisk i procesów tematycznie związanych z wodą, jak też uczenia metodami aktywizującymi uczniów. […]

 

 

Czytaj dalej »



Dzisiaj, bez żadnych skrótów, zamieszczamy – „ściągnięty” z blogowej strony „Budzącej się Szkoły” – post Luizy Skutnik – dyrektorki płockiej Szkoły Cogito, zatytułowany przez nią „Po owocach metodę oceniajcie”:

 

 

Uczniowie w szkole Cogito w Płocku nie są nauczani, ale uczą się. Zaplanowanie lekcji przez nauczyciela polega na zaprojektowaniu jak największej przestrzeni dla aktywności ucznia. Nie ma podręczników, nie ma zeszytów ćwiczeń, kart pracy przygotowywanych przez nauczyciela.

 

 

 

 

                           Jak zatem wygląda lekcja?

 

-Uczeń poszukuje wiedzy samodzielnie w różnych źródłach: internet, książki ( nie mylić z podręcznikiem), gazety, czasopisma, materiały własne, fiszki;

Uczeń pracuje projektami – tworzy plakaty, prezentacje, zdjęcia, prowadzi doświadczenia itp.

Uczeń planuje swoją pracę i decyduje samodzielnie nad czym będzie najpierw pracował oraz czy chce to zrobić sam czy współpracować w parze, grupie;

-Uczeń tworzy własne materiały: lapbooki, fiszki tematyczne, karty pracy, gry np. matematyczne, tworzy samodzielnie notatki i podsumowania zdobytych informacji;

Uczeń ponadto prezentuje, pisze opowiadania, dzieli się wiedzą z innymi uczniami, wymyśla gry, wiersze, tworzy makiety, przebiera się, wchodzi w różne role, tworzy filmy, blogi, mierzy szkołę łokciami i tworzy skalę, wychodzi w teren by coś sprawdzić w praktyce itp.

 

 

Czytaj dalej »



Wczoraj obradowała Sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży. Przedmiotem jej prac było pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy – Prawo oświatowe. Istotą tej zmiany jest nowa wersja art. 63 ust. 14, ustawy Prawo oświatowe, który precyzowałby zasady delegowania przedstawicieli nauczycielskich związków zawodowych do składu komisji konkursowych, powoływanych przez organ prowadzący szkołę lub placówkę w celu wyłonienia jej dyrektora.

 

Wcześniej władze  ZNP skierowały do Rafała Grupińskiego – Przewodniczącego Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży pismo, zawierające opinię w tej sprawie. Oto fragment tego pisma:

 

[…] Zaproponowane nowe brzmienie artykułu 63 ustawy Prawo oświatowe bez wątpienia doprecyzowuje udział przedstawicieli zakładowych organizacji związkowych w komisji konkursowej na stanowisko dyrektora szkoły, ale jednocześnie wyklucza ze składu komisji jeden z reprezentatywnych związków zawodowych działających w oświacie, tj. ZNP lub Forum Związków Zawodowych. Zgodnie bowiem z dodanym do artykułu 63 ustępem 14a związki te będą zobligowane wyłonić wspólnego przedstawiciela do składu komisji konkursowej.

 

W związku z powyższym Związek Nauczycielstwa Polskiego wnosi o uzupełnienie treści zapisu zawartego w ustępie 14a poprzez dodanie po wyrazach wchodzącej w skład wyrazów tej samej. Proponowana przez nas zmiana umożliwi wyłonienie jednego przedstawiciela z poszczególnych organizacji reprezentatywnych, a nie kandydata wspólnego. [Źródło: www.znp.edu.pl]

 

 

Do dzisiaj na oficjalnej stronie Sejmu RP zamieszczono jedynie lakoniczny komunikat o pracach tej komisji:

 

 

Czytaj dalej »



Wychowany na zawołaniu „Druh druhowi druh”, pomny zasadzie Prawa Harcerskiego: „Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy” redaktor OE uznał, że nie będzie odebrany jako  przejaw kumoterstwa i protekcjonizmu* fakt upowszechnienia (bez sprawdzenia jej jakości) inicjatywy profesora Śliwerskiego, polegającej na darmowej promocji pewnej publikacji, która  – sądząc po jej tytule – może zainteresować naszych czytelników. Oto poniedziałkowy post z bloga  „Pedagog”” z tą informacją i zdjęciem okładki owej broszury:

 

 

Bezpłatny dostęp do książki o uzależnieniach cyfrowych

 

Rzadko można dostać coś gratis, dlatego zamieszczam informację o możliwości otrzymania bezpłatnie książki o uzależnieniach cyfrowych, którą wydało wspólnie z Oficyną Wydawnicza „Impuls   Stowarzyszenie Śląskie Centrum Profilaktyki Społecznej GUARDIANUS. **

 

 

 

 

Ta organizacja rozprowadza cały nakład dla nauczycieli rodziców, terapeutów. Jest to możliwe dzięki współfinansowaniu tego tytułu ze środków Funduszu Rozwiązywania Problemów Hazardowych, będących w dyspozycji Ministra Zdrowia.

 

Mam nadzieję, że może to być przydatna książka. Zainteresowani niech piszą (do wyczerpania nakładu) na e-mail: stowarzyszenieguardianus@wp.pl

 

Życzę miłej lektury.

 

 

Źródło: www. sliwerski-pedagog.blogspot.com

 

 

*Ewentualne posądzenia o kumoterstwo mogą wytoczyć osoby, dla których nie jest tajemnicą nasza długoletnia znajomość  – harcmistrza Kuzitowicza z harcmistrzem Bogusławem Śliwerskim, oraz to, że tenże Bogusław jest rodzonym bratem Wojciecha Śliwerskiego – założyciela, właściciela , dyrektora i redaktora naczelnego Wydawnictwa „Impuls” – też harcmistrza!.

 

**Więcej o autorce tej publikacji  dr Ewie Krzyżak-Szymańskiej  –  TUTAJ



Pod koniec ub. miesiąca niektóre media upubliczniły informację o nagrodach, jakie otrzymywali nie tylko członkowie rządu, ale także kuratorzy oświaty. 24 kwietnia portal money.pl zamieścił informację, zatytułowaną Imponujące nagrody dla kuratorów oświaty. „A ty nauczycielu, ile podwyżki dostałeś?” Oto jej fragment:

 

 

Posłanka Gajewska upubliczniła informacje o nagrodach dla kuratorów oświaty. Aurelia Michałowska, mazowiecka kurator oświaty, za drugie półrocze 2017 roku dostała ponad 12 tys. zł nagrody. Jej zastępcy – 9,7 tys. zł oraz 8,5 tys. Łącznie 30 320 zł nagrody dla mazowieckich kuratorów oświaty za pół roku! […]

 

Posłanka następnie ujawniła nagrody dla szefów oświaty na Pomorzu Zachodnim.Wyszło jeszcze więcej niż na Mazowszu. Kurator dostała 15 tys. zł, zastępcy – po 10 tys zł.

 

[Źródło: www money.pl]

 

 

 

Dzisiaj doczekaliśmy się informacji jak to z tymi nagrodami było w łódzkim kuratorium. Oto wybrane fragmenty z artykułu red. Marcina Kałacha, opublikowanego w „Dzienniku Łódzkim” pod tytułem „Grzegorz Wierzchowski, łódzki kurator oświaty, dostał nagrodę finansową za wdrażanie reformy edukacji oraz remont swojej nowej siedziby”:

 

 

Zdjęcie, którym redakcja „Dziennika Łódzkiego” zilustrowała swój artykuł

 

Grzegorz Wierzchowski, kurator oświaty, dostał finansową nagrodę za wdrażanie w 2017 r. rządowej reformy edukacji w województwie łódzkim oraz za remont przyszłej siedziby swojej instytucji.* O nagrodzie dla Grzegorza Wierzchowskiego poinformowała we wtorek (8 maja) Kinga Gajewska – posłanka PO (wybrana do Sejmu z Warszawy) od kilku tygodni pyta urzędy wojewódzkie w całej Polsce o kwoty, którymi te dodatkowo doceniły kuratorów.

 

Czytaj dalej »



Wczoraj na portalu „Juniorowo” Elżbieta Manthey zamieściła tekst o bardzo aktualnym tytule: „A jeśli moje dziecko nie zda matury?. Oto jego fragmenty i link do całości:

 

 

W 2017 roku ponad 21% uczniów nie zdało egzaminu maturalnego, w tym 14,8% miało prawo do poprawkowego egzaminu w sierpniu, pozostali zaś oblali więcej niż jeden egzamin. Oblana matura to duży stres, dawka nieprzyjemnych emocji i wielkie wyzwanie zarówno dla ucznia, jak i jego rodziców i nauczycieli. Ale czy będzie to koniec świata, pogrzebane szanse na dobrą przyszłość i wielki wstyd – to zależy, jak podejdziemy do tej trudnej sytuacji. Nie musi i nie powinna być ona końcem wszelkich nadziei, lecz momentem przewartościowania, wyzwaniem, z którym można się zmierzyć, z którego można wyciągnąć wnioski i z którym można sobie poradzić z sukcesem.

 

Żyjemy i jesteśmy wychowywani w kulturze błędu. Wychowujemy i uczymy dzieci podkreślając ich porażki i wywierając presję, by ich nie popełniały. Nauczyciele w uczniowskich zeszytach na czerwono zaznaczają niekształtne literki, źle wykonane obliczenia i nieprawidłowe odpowiedzi. Rodzice zwracają największą uwagę na dzieci wtedy, kiedy te popełniają jakiś błąd – przewracają się, broją, łamią zasady. Wtedy spieszymy z reprymendą, albo – w najlepszym wypadku – z bardzo sugestywnymi radami „Następnym razem tego nie rób”, albo „Następnym razem zrób to inaczej”. Całe wychowanie kręci się wokół błędów, uczymy dzieci ich unikać i się ich wstydzić. Tymczasem porażka, błąd są naturalnymi elementami rozwoju i uczenia się. […]

 

Kiedy dziecko uczy się chodzić, każdy upadek, zachwianie równowagi jest dla takiego malucha, dla jego ciała, źródłem dodatkowej informacji o tym, jak chodzić sprawniej. Kiedy maluch się potyka nie mówimy „wstydź się”, tylko zachęcamy, by się podniósł i szedł dalej, próbował śmiało i wytrwale. Kiedy dziecko jest starsze, nadal wiele uczy się o świecie i nadal błędy i potknięcia są dla niego cennymi informacjami. Ale my wymagamy już, by ich nie popełniało, by od razu wszystko robiło idealnie. Wszelkie odstępstwa od oczekiwanego ideału piętnujemy. Pokazujemy „tu zrobiłeś źle”, rzadko podkreślając „tu zrobiłeś dobrze”.

 

Tak wychowywane i uczone dzieci dorastają i podchodzą do ważnych egzaminów. Przez lata piętnowania błędów wiedzą już, że muszą je zdać, bo inaczej będzie tragedia, wielki wstyd, rozczarowanie rodziców, dotkliwy brak akceptacji. Nie wolno im się pomylić, nie wolno być niedoskonałym. To dlatego niezdana matura jest taką traumą. Bo to my nadajemy jej taki wymiar.

 

 

 

Wstyd, jaki wywołujemy w dzieciach, jest bardzo destrukcyjny. Wiele dzieci, ale i dorosłych, w obawie przed wstydem porażki nie podejmuje wyzwań. Wolą robić to, co już potrafią, niż próbować rozwijać swoje talenty próbując tego, co trudniejsze. Bo jeśli mi się nie uda, będzie wstyd. Pisze o tym między innymi Michael Schulte-Markwort w książce Wypalone dzieci. O presji osiągnięć i pogoni za sukcesem, którą bardzo polecam nie tylko rodzicom maturzystów, ale wszystkim rodzicom.[…]

 

Co możemy zrobić, jeśli dziecko nie zda egzaminu maturalnego (czy jakiegokolwiek innego)?

 

Czytaj dalej »



 

 

Jak zapowiadaliśmy na naszej stronie w poniedziałek, 30 kwietnia, dzisiaj, pod pomnikiem Pękniętego Serca w łódzkim Parku im. „Szarych Szeregów”  odbyły się  centralne obchody Święta Polskich Dzieci Wojny.

 

 

 

Niestety dla organizatorów – Stowarzyszenia Dzieci Wojny – na uroczystość  nie przyjechał zapowiadany (fakultatywnie) Premier Mateusz Morawiecki ani nikt z jego Kancelarii. Także nie dopisała, zapowiadana nieoficjalnie, min. Anna Zalewska. Najwyższym rangą przedstawicielem Rządu był Wojewoda Łódzki Zbigniew  Rau, a Sejm RP reprezentowała główna pomysłodawczyni tego święta – łódzka posłanka Alicja Kaczorowska (PiS) oraz poseł Waldemar  Buda (PiS), który niedawno ogłosił, że będzie kandydował w najbliższych wyborach samorządowych na prezydenta Miasta Łodzi.

 

 

 

Za to dopisali duchowni różnych wyznań – z łódzkim biskupem Adamem Lepą, którzy w pewnym momencie zostali poproszeni o modlitwę… Gdy już o samorządzie mowa: obecna była i przemówiła do zebranych Joanna Skrzydlewska – członek zarządu województwa łódzkiego, a w imieniu władz Miasta uczestniczył i głos zabierał wiceprezydent Krzysztof Piątkowski. Władza oświatowa reprezentowana była przez Łódzkiego Kuratora Oświaty Grzegorza Wierzchowskiego.

 

 

Czytaj dalej »



W sobotę, po prawie miesięcznej przerwie, dr Marzena Żylińska zamieściła na prowadzonym na stronie „Budząca się szkoła”  nowy tekst. Jego tytuł – „Choć sami jesteśmy jak wychowane na łańcuchu niedźwiedzie, to jednak musimy…” nawiązuje w swej metaforze do książki Witolda Szabłowskiego „Tańczące niedźwiedzie”. Oto wybrane fragmenty tego postu i link do całego tekstu:

 

Dlaczego tak wiele osób nie umie sobie wyobrazić, że szkoły mogłyby wyglądać i funkcjonować zupełnie inaczej niż te, które znamy?

 

Obecny model szkoły opiera się na przekonaniu, że wszystkie dzieci urodzone w tym samym roczniku powinny i mogą rozwijać się według jednego programu, że wszystkie są w stanie w tym samym czasie i tempie opanować materiał przewidziany w podstawie programowej i że wszystkim potrzebne będą te same wiadomości i kompetencje. Mówiąc krótko celem tradycyjnego modelu szkoły jest sformatowanie wszystkich z pomocą jednej matrycy, tak, jakby między uczniami nie było żadnych indywidualnych różnic i jakby wszystko zależało jedynie od chęci do pracy. […]

 

Nowy model szkoły bazuje na przekonaniu, że ludzie, a więc również dzieci, mają zróżnicowany potencjał, a indywidualne różnice powodują, że każde rozwija się w inny sposób. Każde dziecko ma swoje silne strony i deficyty. Ważne, by nie koncentrować się na tych drugich, ale stworzyć w szkole takie warunki, by każde dziecko mogło rozwinąć swoje indywidualne talenty i żeby wiedziało, w czym jest dobre. To oznacza, ze musimy odejść od obowiązującego wszystkich i realizowanego w określonym tempie programu. Oczekiwanie, ze wszyscy nauczą się tego samego w tym samym czasie jest nie tylko niemożliwe, ale i nieetyczne, bo skazuje wiele dzieci na życie w przekonaniu, że do niczego się nie nadają.[…]

 

Foto: www.merlin.pl

 

 

Broczkowska, nauczycielka języka polskiego w III LO w Toruniu, uważa, że odpowiedzią na to pytanie jest książka Witolda Szabłowskiego „Tańczące niedźwiedzie”. Autor opisuje niedźwiedzie wychowane od małego na łańcuchu i zmuszane do tańca. Po uwolnieniu, gdy żyły już w dużym ogrodzie, w chwilach stresu zaczynały tańczyć, tak jak wtedy, gdy były spętane łańcuchem.

 

Elżbieta Broczkowska napisała, że wszyscy zostaliśmy wychowani na łańcuchu, bo wszyscy chodziliśmy do szkoły, która formatowała nas według jednego wzorca i wszystkich wpychała do takiej samej foremki. Dlatego tak trudno nam uwierzyć, że można żyć bez łańcucha? Dlaczego tak trudno przyjąć, że dzieci mogą się rozwijać i uczyć bez presji z zewnątrz. Problem w tym, że gdy zna się jedynie życie na łańcuchu, to człowiek zaczyna szukać w tym sensu i uzasadnienia, bo tak trudno uwierzyć, że ta przemoc była niepotrzebna. […]

 

Zmiana modelu szkoły łączy się ze zmianą wartości, które tworzą fundament wychowania. Tradycyjny system edukacji oparty został na posłuszeństwie i uległości. To model hierarchiczny, w którym ten kto u góry, wyznacza cele i kontroluje tego, kto na dole. Nowy model edukacji oparty jest na wzajemnym szacunku i na odpowiedzialności. Ale an szacunku, ani odpowiedzialności nie na się na uczyć ani z książek, ani dzięki wykładom.

 Marzena Żylińska

 

 

Cały tekst „Choć sami jesteśmy jak wychowane na łańcuchu niedźwiedzie, to jednak musimy…”   –   TUTAJ



Dzisiejsza niedziela jest ostatnim dniem tzw. „długiego weekendu”, a tak naprawdę dwu normalnych weekendów, połączonych przeplatanką  dwu świąt państwowych z  trzema dniami urlopu, lub odpracowanych w innym terminie.  Jak by to nie nazywać – był to tydzień, w którym w sferach oświatowych w zasadzie niewiele się działo, a najważniejszym wydarzeniem był piątkowy start serialu maturalnego.

 

Natomiast dla mnie o wiele bardziej godne komentarza niż prasowe doniesienia o tym  jak maturzyści oceniali temat rozprawki, są upublicznione wypowiedzi  szefów dwu ważnych edukacyjnych instytucji: doktora Piotra Stankiewicza – dyrektor Instytutu Badań Edukacyjnych (powołanego na to stanowisko  15 marca 2017 roku przez min. Zalewską) z którym „pierwszomajową” rozmowę w Radiu TOK FM udostępniliśmy w czwartek, oraz wczoraj cytowane na OE (za „Portalem Samorządowym” )  wypowiedzi doktora Marcina Smolika – dyrektora Centralnej Komisji Egzaminacyjnej – sprawującego swój urząd nieprzerwanie od grudnia 2013 roku!

 

Uwzględniając jeszcze  czas, w którym w tejże CKE pełnił od maja 2012 odpowiedzialną funkcję kierownika Wydziału Sprawdzianu i Egzaminów z Zakresu Kształcenia Ogólnego – możemy uznać, że tą ważną dla systemy polskiej edukacji instytucją kieruje człowiek, który nie tylko nie pojawił się tam razem z „Dobrą Zmiana”, ale który może o sobie powiedzieć, że ma na tym stanowisku wieloletnie doświadczenie – także w zakresie współpracy z trzema, bardzo różniącymi się od siebie, ministerkami edukacji. (Zaczynał za Krystyny Szumilas, awansował decyzją Joanny Kluzik-Rostkowskiej, teraz pracuje tam nadal pod nadzorem minister Anny Zalewskiej.)

 

Ze względu na ograniczenia objętości formy felietonowej – musiałem dokonać wyboru. Książką  Piotra Stankiewicza i jej znaczeniem – w kontekście pozycji, jaką zajmuje jej autor w strukturach  systemu polskiej  edukacji, zajmę się kiedy indziej.  Dziś podzielę się refleksjami, które zrodził materiał na „Portalu Samorządowym” i który przypomniał mi na nowo  postać dyrektora CKE Marcina Smolika. Tak naprawdę nie zostały one spowodowane treściami  przewołanych tam wypowiedzi dyrektora.  Co prawda podana tam informacja, że aż 140 tysięcy absolwentów naszych szkół średnich z lat ubiegłych zasiadła w tym roku ponownie nad maturalnymi arkuszami egzaminacyjnym, zapewne nie tylko dla mnie była zaskoczeniem.

 

Fakt ten można  bardzo różnie interpretować. Może to być dowodem na ich niedostateczne przygotowanie do owego egzaminu w  poprzednich latach, może nawet  wskazywać na słabość środowisk szkolnych, które miały ich to tej próby przygotować, ale może  też być przejawem „spóźnionej dojrzałości” – wyciągnięciem  praktycznych wniosków z wyzwań otaczającej rzeczywistości, czyli decyzją o poprawie swych szans na realizację bardziej ambitnych planów kariery zawodowej.

 

Rzucona, jakby mimochodem, informacja o amerykańskim egzaminie SAT, że to taki ogólny test umiejętności pisania, czytania i test umiejętności logicznego rozumowania, może być  interpretowana jako osłabienie argumentów krytyków poziomu (pono co roku coraz niższego) polskiej matury (przed wojną – to była matura!!!),  ale można tę informację odebrać także, jako zawoalowaną krytykę tej „korony systemu testomanii”,  wyrażoną  pod „przykrywką” przywołania  przykładu z USA,  gdzie – jego zdaniem – sprawdza się jedynie uniwersalne kompetencje wymagane we współczesnym świecie, a gdzie wszystkie pozostałe atrybuty sukcesu życiowego absolwentów tamtejszych szkół średnich nie są tym egzaminem determinowane.

 

Ale, jak już wspomniałem, nie to spowodowało, że piszę ten felieton o dyrektorze Smoliku.

 

Czytaj dalej »