Oto najnowsza informacja o kolejnym problemie, którym zajęto się w MEN – ze strony „Portalu dla Edukacji”:
MEN przechodzi od słów do czynów. Koniec z masowymi nieobecnościami w szkołach
Foto:X/MEN
Ministerstwo Edukacji Narodowej bardzo uważnie przygląda się też temu, jak wygląda frekwencja w szkołach i na lekcjach WF-u. 50 proc. usprawiedliwionych nieobecności może już nie wystarczać do zaliczenia przedmiotu. […]
Ministerstwo Edukacji Narodowej przygotowuje nowe przepisy dotyczące frekwencji w szkole. Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że zmiana może być rewolucyjna. 50 proc. obecności na zajęciach może nie wystarczyć, by uczeń mógł zaliczyć przedmiot. Dyskusja o nieobecnościach rozpoczęła się od zwolnień dotyczących lekcji wychowania fizycznego, ale w tej chwili mówi się już o zmianach dotyczących wszystkich przedmiotów.
O problemie z wyjazdami dzieci w trakcie roku szkolnego mówiła w lipcu Katarzyna Lubnauer, wiceszefowa resortu edukacji. […] Wiceminister edukacji przyznała, że jej resort „przygląda się temu, jakie rozwiązania przyjąć, żeby rodzice rozumieli, że obowiązek szkolny oznacza obowiązek szkolny”. Jej zdaniem szczególnie po pandemii zwiększyła się „dowolność wyboru ze strony rodziców, jak wiele dni w szkole dziecko ma spędzać„.
Ministerstwo Edukacji Narodowej właśnie przechodzi od słów do czynów. Ministra Barbara Nowacka o frekwencji mówiła w kontekście lekcji gimnastyki, ale jak udało się dowiedzieć „Rzeczpospolitej”, MEN pracuje nad nowymi rozwiązaniami dotyczącymi wszystkich przedmiotów.
Nowacka i Lubnauer poinformowały „Rz”, że konkretnych rozwiązań na razie nie ma, ale pojawią się wkrótce. Resort nie zdradza, jak wysoka frekwencja potrzebna do klasyfikowania ucznia zostanie zaproponowana. Ale jak twierdzi Rzeczpospolita, może to być nawet 70 proc.
Problem nieobecności w szkole dotyczy szczególnie czerwca i września, kiedy wielu uczniów wyjeżdża z rodzicami na urlopy. Rodzice godzą się także na „przedłużanie” tzw. długich weekendów. […]
Za nieposłanie dziecka do szkoły odpowiedzialni są rodzice lub opiekunowie prawni. Może ich spotkać nawet kara pieniężna. W przypadku ignorowania obowiązku szkolnego do akcji może wkroczyć samorząd, czyli organ prowadzący daną szkołę.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami grzywna za nieobecność dziecka w szkole nadawana jest uznaniowo, w zależności od skali nieobecności ucznia. Ustawa o postępowaniu egzekucyjnym w administracji ustala, że jednorazowo kara za niechodzenie do szkoły może wynosić 10 tys. zł, a w sumie maksymalnie 50 tys. zł.
W przypadku ciągłej nieobecności ucznia w szkole lub braku zapisania go do placówki sprawa może trafić do sądu rodzinnego, który ma obowiązek wyegzekwować od rodziców lub opiekunów prawnych posyłanie dziecka do szkoły.
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/
Anna i Robert Sowińscy zapraszają na spotkanie off-line w najbliższą niedzielę 17 listopada na godzinę 20:00:
Zapraszamy na wyjątkowe spotkanie na żywo w EduKOSMOSIE!
Droga Społeczności EduKOSMOSU – nauczyciele, wychowawcy, pasjonaci edukacji! Przez ostatnie 7 lat wspólnie odkrywaliśmy inspiracje, dzieliliśmy się doświadczeniami i stawialiśmy na pozytywne spojrzenie na zawód nauczyciela. To dzięki Wam, naszym wiernym odbiorcom, EduKOSMOS żyje i rozwija się – dając przestrzeń dla rozmów, które nadają nowy wymiar pracy edukacyjnej.
Rok 2024 pełen był wyzwań. Czujemy, że zmieniają się potrzeby i oczekiwania wobec takich spotkań jak nasze, a jednocześnie dociera do nas mnóstwo pozytywnego feedbacku od Was. EduKOSMOS to dla wielu z Was przestrzeń, która dodaje energii, wzmacnia i inspiruje do działania – coś, czego czasami brakuje w wielu miejscach. Na szczęście nie jesteśmy jedynymi, którzy takie spotkania prowadzą, więc może nic się nie stanie jak i nas dotknie trwała zmiana, bo widzimy też pewne znużenie i zmniejszone zainteresowanie. Z drugiej strony co tydzień możemy liczyć na stałą grupę widzów. Czujemy się rozdarci pomiędzy chęcią spełnienia waszych oczekiwań, a wątpliwościami, czy nadal jesteśmy w stanie dostarczyć wam oczekiwaną wartość.
Dlatego chcemy zaprosić Was na spotkanie na żywo, podczas którego wspólnie zastanowimy się, jak prowadzić dalej nasz projekt w 2025 roku. Będziemy rozmawiać o tym:
– czy i jak kontynuować EduKOSMOS by odpowiadał na Wasze potrzeby i oczekiwania,
– jakie tematy poruszać w przyszłym roku, aby wspierały Was w codziennej pracy,
– jakich gości zapraszać, aby nasze spotkania były wartościowe i inspirujące,
– jakie formy spotkań byłyby dla Was najbardziej angażujące i wygodne
Liczymy na Wasz głos i aktywny udział! Wasze opinie, potrzeby i sugestie są dla nas drogowskazem. To właśnie dzięki Waszej pasji i zaangażowaniu wciąż wierzymy, że warto mówić o nauczycielach pozytywnie, z szacunkiem i wdzięcznością za ich pracę.
Dołączcie do nas na żywo – podzielcie się swoją opinią, dajcie znać, co jest dla Was ważne, jakich zmian potrzebujecie, a razem zdecydujemy o przyszłości EduKOSMOSU. [TUTAJ]
Do zobaczenia na żywo – bo przecież to spotkanie bez Was po prostu się nie mogłoby się odbyć!
Źródło: www.facebook.com/sowinski.robert/
Nietypowo, bo w czwartek – 14 listopada, Kolega Jarosław Pytlak zamieścił nowy tekst na swoim blogu. Jest on tak treściwy i przepełniony konkretnymi przykładami, że postanowiliśmy zamieścić go bez skrótów:
Nauczyciel jako przedmiot w systemie oświaty
Od wielu lat do świadomości decydentów politycznych nie jest w stanie dotrzeć, że nauczyciele nie są częścią wyposażenia placówki oświatowej. Że jest to rzesza ludzi z krwi i kości, dobrze wykształconych, pełniących kluczową rolę w edukacji młodego pokolenia. Obowiązująca ponad podziałami partyjnymi narracja obsadza ich w roli roszczeniowej grupy zawodowej, nienadążającej za zmieniającą się rzeczywistością, nieudolnej i odpowiedzialnej za wszystkiej słabości systemu oświaty. Ta opinia upowszechniła się w szerokich kręgach społeczeństwa podczas strajku nauczycieli w 2019 roku, w dużej mierze za sprawą skutecznego hejtu, zorganizowanego wówczas przez władze wobec protestujących. Niestety, od tego czasu pozostaje wciąż aktualna.
Obietnicą zmiany na lepsze miało być zwycięstwo wyborcze opozycji w 2023 roku – tej samej opozycji, która w okresie rządów Zjednoczonej Prawicy niejednokrotnie zapewniała o swoim poparciu dla oczekiwań nauczycieli i zrozumieniu potrzeby wprowadzenia wielu korekt w polityce oświatowej. W szczególności działacze Koalicji Obywatelskiej oraz Polski 2050 snuli plany daleko idących zmian, aż do postulatu powołania niezależnej od polityków Komisji Edukacji Narodowej włącznie.
Po zmianie władzy środowisko nauczycielskie otrzymało bardzo oczekiwany dowód dobrej woli, w postaci radykalnej podwyżki wynagrodzeń. Do tego doszło kilka mniej znaczących gestów, jak „odchudzenie” podstawy programowej, czy wymiana powołanych przez PiS kuratorów oświaty, choć w tym drugim przypadku z zapowiadanej za czasów opozycji zmiany funkcji tego urzędu z kontrolnej na wspierającą chwilowo wyszło bardzo niewiele. Padło też trochę deklaracji docenienia zawodu, choć pozytywny ich efekt został zatarty przez odgórne uregulowanie zasad zadawania prac domowych w szkole podstawowej, które trudno było odebrać inaczej, niż jako wotum nieufności.
Ministerstwo Edukacji Narodowej tworzy warunki prawne, a przez to ma ogromny wpływ na pracę kilkuset tysięcy nauczycieli. Można powiedzieć, że na gigantyczną wręcz skalę zarządza zasobami ludzkimi. Takie zarządzanie – o czym doskonale wiadomo z biznesu – nie ogranicza się tylko do określania prawnych ram pracy. Dzisiaj, daleko bardziej jak zaledwie kilkanaście lat temu, liczy się również sposób traktowania pracownika, komunikacja z nim, rozpoznawanie potrzeb i okazywane zainteresowanie. Szczególnie wyczuleni są na to ludzie młodzi, np. należący do pokolenia Z czy tzw. milenialsi, a ponieważ w oświacie od szczebla ministerialnego aż do pojedynczych placówek nie ma tego w ofercie – młodych nauczycieli trzeba dzisiaj szukać ze świecą.
Brak świadomości zadań, jakie spoczywają na ludziach zarządzających zasobami ludzkimi, doskonale widać w działaniach Ministerstwa Edukacji Narodowej. Dla zilustrowania podam kilka przykładów.
Nowa władza od początku nie ukrywała zamiaru likwidacji przedmiotu „Historia i nowoczesność”. Ten mocno nacechowany prawicową ideologią kurs najnowszej historii został wprowadzony jako narzędzie do kształtowania patriotycznej i narodowej świadomości młodych ludzi. Nauczyciele w większości niechętnie odnieśli się do tej narracji, czego wyrazem było niewielkie zainteresowanie promowanym przez władze, sztandarowym podręcznikiem do tego przedmiotu, autorstwa Wojciecha Roszkowskiego. Wielu nauczycieli historii i WOS wykorzystywało ten czas, by przybliżać młodzieży najnowszą historię w inny sposób.
Decyzja, że „HiT” zniknie z planu nauczania zapadła późną wiosną, kiedy już w szkołach zostały ułożone arkusze organizacyjne. Z dnia na dzień liczna rzesza nauczycieli została pozbawiona części godzin, bo w zamian nie wprowadzono innych zajęć. Dyrektorzy musieli przerabiać arkusze i świecić oczami przed zawiedzionymi pracownikami, potraktowanych przez władze niczym meble, które można wstawić na rok do lamusa, by w kolejnym wykorzystać je z powrotem, wprowadzając nowy przedmiot, edukację obywatelską. Naprawdę nic by się nie stało, gdyby „HiT” pozostał jeszcze przez rok w planie nauczania; można było ewentualnie dokonać szybkiej nowelizacji podstawy programowej tego przedmiotu. Ale jeśli uważa się (a nawet oczekuje), że nauczyciele będą niewolniczo i bez cienia własnej inicjatywy realizowali zadane tematy, i ci sami uczynią fatalną robotę w oparciu o podstawę „HiT”, a świetną z podstawą edukacji obywatelskiej, to zdradza się całkowitą niewiarę w ludzi, którymi skądinąd się zarządza. Niewiarę, jak również brak szacunku.
Rok dłużej przetrwają w szkołach dwie lekcje religii, od września 2025 roku ma być tylko jedna w tygodniu. To dla nauczycieli tego przedmiotu realna perspektywa pozbawienia pracy. Można zrozumieć, że akurat ta zmiana ma dla rządzących i dużej części społeczeństwa ogromne znaczenie. Można zrozumieć uwarunkowania historyczne – religia wkraczała do szkół na początku lat 90-tych pod hasłem bezkosztowej dla państwa realizacji misji przez duchowieństwo. Potoczyło się inaczej i obecną zmianę można uznać za rodzaj sprawiedliwości dziejowej. Trudno więc pochylać się zbytnio nad losem katechetów, których o zmianie uprzedzono (jednak) relatywnie wcześniej niż było to w przypadku nauczycieli HiT. Część z nich, szczególnie świeccy, ma uprawnienia do nauczania innych przedmiotów i może z tego skorzystać. Tym niemniej, publiczne wypowiedzi wiceministry Lubnauer, że przecież mogą oni przekwalifikować się na edukację zdrowotną, biorąc pod uwagę zapowiadany profil tego przedmiotu, były bezduszne, a wręcz brzmiały szyderczo. Słysząc je czułem się zażenowany, choć osobiście mnie nie dotyczyły. Dotyczyły jednak ludzi, którymi ministerstwo zarządza, i którym winne jest elementarny szacunek.
Giełda ministerialnych pomysłów, kto mógłby uczyć edukacji zdrowotnej, sama w sobie zresztą budzi poczucie, że najpierw wymyślono przedmiot, potem postanowiono go czym prędzej wdrożyć, a dopiero na końcu postawiono (sobie) pytanie, kto ma to robić. Wykształconych specjalistów edukacji zdrowotnej jest w Polsce garstka. Nauczyciele WF? Biolodzy? Specjaliści od likwidowanego przedmiotu WDŻ (również często o poglądach na rodzinę i seksualność innych, niż widoczne w podstawie programowej nowego przedmiotu)? Zgłoszono nawet psychologów, jakby w ministerstwie nie zdawano sobie sprawy, że ich dramatycznie brakuje. Nie wiadomo, na czym ostatecznie stanie, ale stawiam dolary przeciwko orzechom, że to na dyrektorów spadnie przestawianie ludzi niczym meble, bo ministerstwo woli wykazać się skutecznością niż roztropnością w zarządzaniu ludzkimi zasobami.
Wisienkę na torcie ułożył w obecności pani Nowackiej minister sportu Sławomir Nitras, który, prezentując zespół powołany do pracy nad nową podstawą programową wychowania fizycznego (do wdrożenia, a jakże, już zaraz, na rok przed planowaną reformą) zadeklarował, że musi ona być prosta i zrozumiała dla uczniów i rodziców, bo tylko wtedy „będziemy w stanie wyegzekwować realizację tego planu od nauczycieli”. Jak widać, mniemanie o nauczycielach jako ignorantach i szkodnikach, wymagających ścisłego instruktażu, kontroli i egzekucji, wykracza w sferach politycznych poza gmach Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Może za tym wszystkim kryje się jakiś genialny plan, na przykład szybkiego zastąpienia nauczycieli sztuczną inteligencją. Albo ugruntowane przez lata, niepozbawione podstaw przekonanie, że ta grupa zawodowa zniesie każde upokorzenie i bezwolnie wdroży każdą koncepcję, jaka spłynie na nią z góry. Gdybym ktoś bowiem chciał zrobić naprawdę skuteczną reformę, dobrze wykorzystując potencjał setek tysięcy ludzi pracujących w systemie, zwróciłby się do nich z narracjąo wspólnym budowaniu i urządzaniu nowego domu, a nie z komunikatem, że ministerstwo ma genialny plan, a do nich należy tylko wysłuchać i wdrożyć.
Dlaczego tak się nie dzieje? Jeśli nie wiadomo dlaczego, musi chodzić o pieniądze. Trudno porywać ludzi perspektywą nowego domu, jeśli nie ma funduszy ani by ich wynagrodzić, ani żeby ten dom postawić i urządzić. Będziemy więc reformować po taniości, bo na wymyślenie nowych podstaw programowych i wydanie pliku broszurek z instrukcjami nie potrzeba dużo pieniędzy. A wdrożenie, jak zwykle w oświacie, odbędzie się wysiłkiem nauczycieli, z pomocą magicznego zaklęcia „Dyrektor zorganizuje i zapewni”.
Bezkosztowo, jeśli nie liczyć zszarganych ludzkich nerwów.
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/
Oto informacja o kolejnej podróży ministry Barbary Nowackiej „w teren”. Tym razem było Centrum Kongresowe Targów Kielce, gdzie odbył się „Okrągły stół uczniowski”. Tekst ze strony MEN, zaś zdjęcia pochodzą z innych źródeł. Klikajcie w linki – jest tam poszerzenie informacji:
Foto: www.kielce.uw.gov.pl/
Minister Edukacji z wizytą w Kielcach – Okrągły Stół Uczniowsk
[…]
Minister Edukacji Barbara Nowacka oraz Minister ds. Polityki Senioralnej Marzena Okła-Drewnowicz rozmawiały z młodzieżą m.in. na temat zdrowia psychicznego, zdrowia fizycznego oraz bezpieczeństwa i higieny cyfrowej. Ważnym aspektem dyskusji była także wartość współpracy międzypokoleniowej.
– Polityka senioralna, wbrew pozorom, jest ściśle powiązana z edukacją. Szkoła to miejsce, gdzie uczymy się współdziałania, budowania więzi społecznych, empatii, zrozumienia i szacunku – wartości, które możemy czerpać właśnie od seniorów – powiedziała Minister Edukacji Barbara Nowacka. – W obliczu wyzwań demograficznych oraz zmian, jakie niesie współczesny świat, niezwykle ważne jest prowadzenie dialogu międzypokoleniowego – podkreśliła.
Minister Okła-Drewnowicz zwróciła uwagę na wzajemne korzyści, jakie przynosi współpraca między pokoleniami. – Solidarność międzypokoleniowa powinna być filarem nowoczesnej polityki senioralnej. Nauka kompetencji cyfrowych osób starszych stanowi doskonały przykład, gdzie ta współpraca międzypokoleniowa może znaleźć praktyczne zastosowanie – powiedziała.
Minister Nowacka dodała, że starsze pokolenia często nie mają pełnej świadomości zagrożeń cyfrowych, z którymi młodzież spotyka się na co dzień. – Młodzież jest z kolei bardziej narażona na uzależnienia związane z nowymi technologiami, co negatywnie wpływa na ich zdrowie psychiczne – zaznaczyła, podkreślając znaczenie dialogu międzypokoleniowego na temat bezpieczeństwa w sferze cyfrowej.
Foto: www.radiokielce.pl/
Podczas wizyty w Kielcach, w siedzibie Kuratorium Oświaty, Minister Edukacjiwręczyła również nagrodę Pasjonaci trzem nauczycielom z województwa świętokrzyskiego. Nauczyciele zostali nagrodzeni za wyjątkowe zaangażowanie na rzecz rozwijania uzdolnień uczniów, w szczególności tych, którzy przy ich wsparciu osiągnęli sukcesy na olimpiadach.
Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/
Wczoraj w Akademickim Zaciszu prof. Roman Leppert rozmawiał z dyrektorkę małej, wiejskiej Szkoły Podstawowej w Manasterzu – Małgorzatą Flis. Wiodącym wątkiem tego spotkania było poszukiwanie dpowedzi na główne pytanie: „Czy mała szkoła daje duże możliwości?”
Kto to wydarzenie przeoczył, a temat go zaciekawił, może o dowolnej porze posłuchać jakie padały tam odpowiedzi:
Czy mała szkoła daje duże możliwości? – TUTAJ
Przekazujemy – w całości – tekst, który wczoraj (13 listopada 2024 r.) znaleźliśmy na stronie bezpłatnej łódzkiej gazety < ŁÓDŹ.pl > .
Za dużo, za mocno, za głośno. Przebodźcowanie u dzieci
Każdego dnia otaczają nas tysiące bodźców: dzwonek budzika, szum czajnika, ruch uliczny, radio w aucie, powiadomienia z telefonu, krzyki dzieci wchodzących do szkoły… A to dopiero poranek. Nic dziwnego, że coraz częściej spotykamy się ze zjawiskiem przebodźcowania, czyli przeciążenia nadmiarem bodźców zewnętrznych. Dzieci spędzają coraz więcej czasu w otoczeniu ekranów – telewizorów, tabletów, smartfonów – które bombardują ich mózgi nieustannym strumieniem wizualnych informacji i dźwiękowych impulsów. Dotyczy to też mimowolnego kontaktu, np. gdy w domu przez większość dnia jest włączony telewizor, nawet kiedy nikt nie ogląda żadnego programu.
Do przebodźcowania często dochodzi podczas wizyt w dużych sklepach i centrach handlowych – ostre światło, mieszanina zapachów, hałas i tłum ludzi bywają trudne do zniesienia dla dorosłych. W przypadku dzieci jest jeszcze gorzej. Po pierwsze ich układ nerwowy nie jest w pełni dojrzały, więc może reagować silniej i mieć problem z wyciszeniem. Po drugie dzieci muszą dostosować się do woli rodziców. Mają więc ograniczony wpływ na to, jak długo będą przebywać w męczącym otoczeniu.
Szczególnie wrażliwe na przebodźcowanie są dzieci z ADHD i autyzmem, które mają trudności z filtrowaniem napływających bodźców. To sprawia, że reagują na zewnętrzne impulsy, które mogą wydawać się niewielkie, ale dla nich są intensywne i przytłaczające. Dla dzieci z trudnościami, takimi jak ADHD czy autyzm, istotne jest wsparcie specjalistów. Terapeuci mogą wprowadzić strategie sensoryczne pomagające dziecku lepiej radzić sobie z nadmiarem bodźców. Kluczowe jest wsparcie rodziców, którzy powinni być wrażliwi na potrzeby dziecka i unikać nadmiernej stymulacji w domu.
Jak rozpoznać przebodźcowanie?
Przebodźcowanie może przypominać atak złości – dziecko krzyczy, płacze, rzuca przedmiotami, a nawet bije opiekunów. Bywa też odwrotnie – wydaje się spokojne, ale tak naprawdę traci kontakt z rzeczywistością, ma nieobecny wzrok, nie odzywa się, czyli odcina się od otoczenia. Ponadto dzieci nie są w stanie się skoncentrować, stają się rozdrażnione i nadpobudliwe, mają trudności z zasypianiem, nadmiernie reagują na zwykłe bodźce (głośne dźwięki, jasne światło), a także mogą wykazywać silne reakcje (płacz, złość, a nawet wybuchy agresji), które wydają się nieadekwatne do sytuacji.
Jak pomóc?
Aby zapobiec przestymulowaniu, należy stworzyć dziecku spokojne i stabilne środowisko, które pozwala na wypoczynek i regenerację. Ważne jest, aby zachować równowagę między aktywnościami a odpoczynkiem. Zmniejszenie liczby zajęć pozalekcyjnych, ograniczenie czasu spędzanego przed ekranem oraz codzienna rutyna mogą przynieść ulgę. Warto również zadbać o odpowiednią ilość snu oraz wprowa- dzenie w życie praktyk wyciszających, takich jak słuchanie muzyki relaksacyjnej czy spacery i przebywanie na świeżym powietrzu.
a.pe
Źródło: www.lodz.pl/files/public/
Oto fragmenty (i link do pełnej wersji) informacji, zamieszczonej dzisiaj (13 listopada 2024r.) na stronie „Gazety Wyborczej”:
Kościół robi krok w tył w sprawie lekcji religii. Rząd zachowuje jednak asa w rękawie
Źródła „Wyborczej” w rządzie: – Biskupi zaproponowali Barbarze Nowackiej kompromisowe propozycje w sprawie ograniczenia lekcji religii w szkołach. Ostateczną decyzję w tej sprawie ma jednak podjąć premier Donald Tusk.
W ubiegłą środę w gmachu Ministerstwa Edukacji Narodowej przy Alei Szucha w Warszawie spotkali się przedstawiciele rządu i Konferencji Episkopatu Polski. Temat: lekcje religii w szkołach. Ministra edukacji Barbara Nowacka zapowiedziała kilka miesięcy temu ograniczenie lekcji religii do jednej tygodniowo we wszystkich szkołach – od podstawówek aż po ostatnie klasy liceów i techników. Obecnie wszyscy uczniowie mają w planach lekcji – o ile za zgodą rodziców nie zrezygnują z katechezy – dwie godziny tygodniowo. Część polskiego Kościoła katolickiego krytykuje te plany, choć okazuje się, że w trakcie rozmów z rządem biskupi prezentuje zupełnie inne podejście. […]
Po ubiegłotygodniowym spotkaniu rząd i biskupi opublikowali wspólne oświadczenie, w którym czytamy, że „w czasie dyskusji z udziałem ekspertów z obydwu stron podjęto merytoryczny dialog i poszukiwano takich rozwiązań, które byłyby możliwe do zaakceptowania przez obydwie strony. Wobec deklarowanej przez obydwie strony woli osiągnięcia porozumienia, w punktach, w których pojawiły się wątpliwości, zdecydowano o kolejnym spotkaniu i poszukaniu rozwiązania najlepszego z punktu widzenia kształcenia dzieci i młodzieży, a także organizacji pracy szkoły. Obydwie strony zadeklarowały wolę kontynuacji rozmów oraz wolę porozumienia„. […]
Poznaliśmy, nieoficjalnie, kulisy tego spotkania. Dowiadujemy się, że biskupi przyszli do ministerstwa z konkretnymi postulatami. – Na samym początku negocjacji ich stanowisko było twarde. Domagali się obowiązkowych lekcji religii lub etyki dla wszystkich uczniów, na co nie ma absolutnie żadnej zgody po stronie rządu. Po chwili okazało się jednak, że episkopat jest w stanie zgodzić się z propozycjami Barbary Nowackiej. Uczestnicy spotkania usłyszeli, że biskupi akceptują ograniczenie lekcji religii do jednej tygodniowo, ale pod warunkiem, że wejdą w życie od 2026 roku – opowiada jeden z członków rządu.
Cały tekst ”Kościół robi krok w tył w sprawie lekcji religii. Rząd zachowuje jednak asa w rękawie” – TUTAJ
Źródło: www. warszawa.wyborcza.pl
Dzisiaj krótko i treściwie – z fb profilu Krystyny Grzeszkiewicz-Brzęckiej:
A pod tym taki komentarz:
Doceniając starania – wzmacniamy motywację.
Doceniając wysiłek – rozwijamy poczucie własnej wartości.
Doceniając pracę dziecka – wspieramy jego wybory…
Słowa MAJĄ MOC!
Unikajmy ogólników -„Super”; „Brawo!” „Gratuluje” ; „Zuch chłopak!” ; „Mądra dziewczynka”.
Koncentrujmy się na działaniu, i podkreślajmy rolę zaangażowania dziecka, jego wytrwałości, cierpliwości, wyborów itd.
Okazując zaciekawienie- dajemy przestrzeń na docenienie.
10 ważnych zdań, które pomagają doceniać- działanie-
Ważne zdania i ważne są nasze słowa…
Ściskam – dr Kamila Olga – psycholog
Źródło: www.facebook.com/Magda.brzecka/
Oto „gorąca” informacja – wprost z oficjalnej strony MEN
Powołanie zespołu ds. podstawy programowej wychowania fizycznego
[…]
Dzisiaj na wspólnej konferencji prasowej Minister Edukacji z Ministrem Sportu i Turystyki przedstawili członków zespołu ds. podstawy programowej przedmiotu wychowanie fizyczne w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych. Członkami są nauczyciele i eksperci rekomendowani przez MEN, ministra sportu i turystyki oraz IBE.
– Podstawa programowa z wf-u wymaga zmiany. Młodzież niestety ćwiczy coraz mniej, rusza się coraz mniej, coraz mniej ma kompetencji ruchowych – powiedziała Nowacka. Minister podkreśliła, że niezmiernie ważne jest by polska młodzież była zdrowa, żeby się ruszała, żeby miała jak największą sprawność fizyczną, a szkoła ma w tym bardzo dużą rolę. – Szkoła może być jednym z tych miejsc, gdzie młodzież może zakochać się w sporcie, może nie tylko nauczyć się jak się ruszać, ale i to zwyczajnie polubić – powiedziała minister.
Barbara Nowacka poinformowała, że chce, by zespół opracował nie tylko podstawę programową, ale także rekomendacje.
Sławomir Nitras, Minister Sportu i Turystyki podkreślił, że zmiany wymaga postrzeganie wf-u w szkole, że zajęcia z wychowania fizycznego są również ważne jak z innych przedmiotów. – Musi się zmienić samo postrzeganie wychowania fizycznego i zdobywanie umiejętności ruchowych, które nie są mniej ważne niż wiedza i umiejętności z innych dziedzin, musi nabrać innego znaczenia – powiedział.
CZŁONKOWIE ZESPOŁU
>Karol Czyż – nauczyciel wychowania fizycznego i wicedyrektor Szkoły Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi nr 8 im. Jana Matejki w Sopocie. Trener rugby, szkoleniowiec. Obecnie trener młodzieżowej reprezentacji Polski Rugby.
>Anna Gawron – nauczyciel wychowania fizycznego w Zespole Szkół Techniczno-Zawodowych w Piekarach Śląskich.
>Agnieszka Kwiecień – nauczyciel w Zespole Szkół Licealnych w Leżajsku, trener i opiekun drużyny szczypiornistek.
>Agnieszka Tymińska – nauczyciel i dyrektor Zespołu Szkół Specjalnych nr 85 w Warszawie.
>Małgorzata Pawłowska – nauczyciel edukacji wczesnoszkolnej.
>Maciej Tauber – od 2020 r. członek Rady do Spraw Kształcenia i Doskonalenia Kadr Kultury Fizycznej przy Ministerstwie Sportu i Turystyki oraz wykładowca Akademii Trenerskiej w Instytucie Sportu. Hokeista reprezentujący barwy trzecioligowej Torpedy Warszawa.
>dr Zuzanna Mazur – kierownik Zakładu Teorii i Metodyki Wychowania Fizycznego w Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Ekspertka ministerialnego projektu „WF z AWF Aktywny dzisiaj dla zdrowia w przyszłości” realizowanego od 2021 roku.
>Piotr Wróblewski – nauczyciel wychowania fizycznego ponad 30 letnim stażem w pracy zawodowej, doradca metodyczny w zakresie wychowania fizycznego, ekspert do spraw awansu zawodowego dla nauczycieli.
>Monika Pyrek – jedna z najlepszych i najbardziej utytułowanych polskich lekkoatletek, specjalizująca się w skoku o tyczce. 68 razy poprawiała rekord Polski w skoku o tyczce. Aktywnie działa na rzecz promocji sportu. Założyła oraz prowadzi Fundację swojego imienia, w ramach której realizuje takie projekty jak: Alternatywne lekcje WF, Monika Pyrek Camp, Monika Pyrek Tour, projekt edukacyjnej e-platformy i konferencji dot. dwutorowej kariery w sporcie Siła Sportu czy też Fundusz Stypendialny Skok w marzenia.
>Otylia Jędrzejczak – mistrzyni olimpijska, dwukrotna mistrzyni świata, pięciokrotna mistrzyni Europy na długim basenie, trzykrotna rekordzistka świata. Od 2021 prezeska Polskiego Związku Pływackiego.
Nowa podstawa programowa wejdzie życie od 1 września 2025 roku.
Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/
Oto obszerne fragmenty wywiadu z prof.. Zbigniewem Izdebskim, opublikowanego na stronie „Gazety Wyborczej” – i link o jego pełnej wersji:
W szkołach o zdrowiu i o seksie. Prof. Izdebski: „Nie bądźmy naiwni, dzieci i tak się dowiedzą”
Foto: Dawid Żuchowicz
Dr hab. Zbigniew Izdebski, prof.Uniwersytetu Warszawskiego na Wydziale Pedagogicznym – Katedra Biomedycznych Podstaw Rozwoju i Seksuologii oraz Collegium Medicum w Zielonej Górze – prorektor, Instytut Nauk o Zdrowiu – Katedra Humanizacji Medycyny i Seksuologii
Edukacja zdrowotna od września ma zastąpić w szkołach wychowanie do życia w rodzinie. – Mnie nie przestraszają środowiska, które mówią o „seksualizacji” – mówi szef zespołu, który przygotował podstawy programowe do tego przedmiotu.
Karolina Słowik [KS]: Edukacja zdrowotna od września zastąpi wychowanie do życia w rodzinie. I będzie to zupełnie inny przedmiot. Jest pan szefem zespołu, który przygotowywał do niego podstawy programowe. Na czym ta odmienność polega?
Prof. Zbigniew Izdebski, pedagog, seksuolog, specjalista w zakresie zdrowia publicznego [ZI]: – Nie zastępujemy WDŻ-tu edukacją seksualną, choć przez wiele lat o to walczyliśmy. Oczywiście, ten nowy przedmiot zawiera w sobie elementy, które dotyczą edukacji seksualnej, ale ma zupełnie inną formułę, jest zdecydowanie szerszy. Proszę zauważyć, że wchodzimy w różne inne obszary: i zdrowia fizycznego, i psychicznego, mamy kwestie dotyczące odżywiania, zdrowia społecznego. Jest też osobny dział poświęcony dojrzewaniu. Jest o wartościach i o postawach, bo warto uświadomić sobie, że zdrowie jest fundamentalną wartością w naszym życiu na każdym jego etapie. Chcemy, żeby uczniowie zdobyli wiedzę opartą na dowodach naukowych: i tę, która dotyczy szczepionek, i tę o ochronie naszego prozdrowotnego stylu życia. […]
KS: – Ta podstawa programowa ma już swoich krytyków. Szczególnie mocno uruchomiła się strona konserwatywna. Boją się modułu „Zdrowie seksualne” i tego, że dzieci będą „seksualizowane”.
ZI: – Jako społeczeństwo ponosimy konsekwencje zaniedbań w zakresie edukacji seksualnej i zdrowotnej z poprzednich lat. Jest ich wiele u ludzi dorosłych, u rodziców, dziadków.
Ludzie utożsamiają często seksualność tylko z naszą aktywnością seksualną. A proszę zauważyć, że my mówimy o zdrowiu seksualnym jako jednej ze składowych naszego zdrowia. Chciałbym, i to podkreślamy w tym programie, prezentować wiedzę opartą na dowodach naukowych. Nasz przedmiot nie ma charakteru światopoglądowego. Ma być neutralny.
Od wielu lat byłem i jestem orędownikiem obowiązkowej edukacji seksualnej. Mówiliśmy o tym razem z prof. Andrzejem Jaczewskim, prof. Barbarą Woynarowska – że jest ona potrzebna w szerszym kontekście zrozumienia siebie i swojego funkcjonowania, że człowiek na poszczególnych etapach swojego życia powinien mieć wiedzę dostosowaną do poszczególnych faz rozwoju. I my wiemy, co jest ważne dla dziecka w czwartej klasie, a co będzie istotne, kiedy jego dojrzałość i kontekst funkcjonowania będą inne w szkole ponadpodstawowej. Chcielibyśmy, żeby również rodzice to zrozumieli.
W sprawy dotyczące edukacji seksualnej jestem zaangażowany już kilkadziesiąt lat. Nawet w najśmielszych snach nie przypuszczałem, że będą protesty w obronie przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie. Prawicowe środowiska od lat go krytykowały, nie chciały, żeby był w szkole.
Mnie nie przestraszają środowiska, które mówią o tej „seksualizacji”, przez lata powtarzały to samo. To nic nowego. Ja codziennie dostaję maile z apelami o moje nawrócenie, wiadomości, że różne stowarzyszenia się za mnie modlą. Moja mama zawsze powtarzała, że modlitwy nigdy nie za dużo. Natomiast myślę, że świat się zmienia i nasza dojrzałość rodzicielska, obywatelska powinna ulegać zmianie. Łatwo protestować, ale warto też siebie samego zapytać: jak ja, jako rodzic, wywiązuję się z funkcji wychowawczej związanej również z tym, że mamy naszym dzieciom przekazywać określoną wiedzę i wartości związane z funkcjonowaniem w społeczeństwie. A jednak zdecydowana większość rodziców nie podejmuje ze swoimi dziećmi tematyki dotyczącej rozwoju seksualnego i seksualności człowieka.
KS: – A jeśli szkoła nie weźmie na siebie tego obowiązku, to dzieci się nie dowiedzą, albo będą skazane na samotne poszukiwania w sieci.
ZI:- Dzieci się dowiedzą. Nie bądźmy naiwni. Dowiedzą się niestety z różnych niepożądanych źródeł. Jeśli szkoła nie da dzieciom odpowiedzi na te pytania w sposób wyważony i właściwy, jeżeli rodzina na to nie odpowie, to przecież jest grupa rówieśnicza. No a podstawowym źródłem informacji o seksualności człowieka jest internet.
I dlatego wprowadziliśmy do programu kształcenia internet jako osobny dział, żeby pokazać dzieciom, co jest rozwojowe, a co może być zagrażające. I możemy sobie w domu zakładać różne blokady rodzicielskie, ale rzeczą oczywistą jest to, że dziecko tak czy inaczej samo dotrze np. do materiałów pornograficznych. Które oczywiście nie są odzwierciedleniem rzeczywistego świata związanego z naszą seksualnością, są wulgarne i zagrażające rozwojowi. […]
KS: – Kto będzie uczył edukacji zdrowotnej? MEN proponuje ten przedmiot katechetom.
ZI:- My w podstawie programowej nie wymieniamy katechetów. Wśród nauczycieli, z którymi można współpracować, są nauczyciele przyrody, biologii, wf, chemii, edukacji dla bezpieczeństwa, etyki.
Ostatnio dziennikarze często powtarzają wypowiedź wiceministry edukacji Katarzyny Lubnauer o katechetach, ale na spotkaniach w resorcie nasz zespół nie miał poczucia, że realizatorami tego przedmiotu mają być właśnie oni. Mowa była ogólnie o przekwalifikowaniu.
MEN pracuje nad kwestią dotycząca kształcenia nauczycieli i to jest w tej chwili ogromne wyzwanie. Dlatego czeka nas niewątpliwie spotkanie z kuratorami oświaty, dyrektorami szkół, nauczycielami, żeby wspólnie przemyśleć dalszą drogę w okresie przejściowym w realizacji tego przedmiotu.
Kiedyś prof. Ewa Syrek na Uniwersytecie Śląskim otworzyła specjalność edukacja zdrowotna – jako kierunek, który miał przygotować do kształcenia nauczycieli. Ale nie było przedmiotu, nie było zainteresowania. Musimy do tego wrócić. To jest niewątpliwie wyzwanie dla nas wszystkich.
Cały tekst „W szkołach o zdrowiu i o seksie. Prof. Izdebski: „Nie bądźmy naiwni, dzieci i tak się dowiedzą” – TUTAJ
Źródło: www.wyborcza.pl