Wczoraj (17 kwietnia 202 r.) w „Akademickim Zaciszu” na pytanie „Co się dzieje z kobietami, mężczyznami i rodzinami” przed którym gospodarz „Zacisza” – prof. Roman Leppert postawił zaproszoną tam do rozmowy dr hab. Joannę Ostrouch- Kamińską, prof. Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiegoo w Olsztynie.

 

W zapowiedzi tego spotkania proof. Leppert zachęcał do przeczytania tekstu, zamieszczonego w tygodniku „Polityka”, w którym dr hab. Joanna Ostrouch-Kamińska odpowiadała na pytania red. Ryszarda Sochy –  m.in. dlaczego związek córki z matką, tak bliski w dzieciństwie, bywa tak trudny w dorosłości  –  TUTAJ

 

Jak jest to stało się już normą – zachęcamy wszystkich których ten problem zainteresował, a wczoraj nie mogli owej rozmowy wysłuchać, aby o dogodnej dla siebie porze kliknęli w zamieszczony link i obejrzeli:

 

 

Co się dzieje z kobietami, mężczyznami, rodzinami?  –  TUTAJ

 

 

 

 

 



 

 

Interwencja ZNP ws. skutków rezygnacji z nauczania przedmiotu historia i teraźniejszość

 

Związek Nauczycielstwa Polskiego wystosował do Ministerstwa Edukacji Narodowej list dotyczący skutków rezygnacji z nauczania przedmiotu historia i teraźniejszość: W roku szkolnym 2024/2025 w klasach pierwszych nie będzie ani przedmiotu historia i teraźniejszość, ani przedmiotu edukacja obywatelska, co będzie miało znaczący wpływ na wymiar zatrudnienia nauczycieli.

 

„Z konferencji prasowej Ministerstwa Edukacji wynika, że w miejsce przedmiotu historia i teraźniejszość od roku szkolnego  2025/2026 zostanie wprowadzony nowy przedmiot edukacja obywatelska. Przedmiot będzie obowiązywać w drugich klasach szkół ponadpodstawowych w wymiarze dwóch godzin.

 

Do tej pory w klasach pierwszych przedmiot historia i teraźniejszość realizowany był w wymiarze 2 godzin , a w klasach drugich w wymiarze jednej godziny, tak więc w roku szkolnym 2024/2025 w klasach pierwszych nie będzie ani przedmiotu historia i teraźniejszość, ani przedmiotu edukacja obywatelska co będzie miało znaczący wpływ na wymiar zatrudnienia nauczycieli.

 

Dyrektorzy szkół do 5 kwietnia 2024 r. przekazali związkom zawodowym projekty arkuszy organizacji szkoły do zaopiniowania i co oczywiste nie mogli w projekcie arkusza umieścić projektowanych zmian. Nie będą też ich mogli umieścić w arkuszu do momentu pojawienia się rozporządzenia w obiegu prawnym, a zgodnie z deklaracjami Pani Ministry, rozporządzenie ma być podpisane w czerwcu i wejść w życie z dniem 1 września 2024 r.” – czytamy w liście ZNP do MEN.

 

Przypominamy, że  ruch służbowy w oświacie kończy się w dniu 31 maja i do tego terminu nauczyciel winien być poinformowany o zmniejszeniu wymiaru czasu pracy, czy też tym bardziej o wypowiedzeniu umowy.

 

Należy zwrócić uwagę na fakt, iż nauczyciele często ratowali szkoły ponadpodstawowe podejmując się prowadzenia zajęć dydaktycznych z przedmiotu historiia i teraźniejszość, a teraz podziękuje im się za pracę, proponując powrót za rok. Czy będą chcieli wrócić?

 

Natomiast uczniowie klas drugich szkół ponadpodstawowych już mają największą liczbę godzin zajęć dydaktycznych tygodniowo i dołożenie im w roku szkolnym 2025/2026 dwóch godzin edukacji obywatelskiej jeszcze zwiększy ich obciążenie.  

 

Związek Nauczycielstwa Polskiego mając na uwadze powyższe, jak również stojąc na straży przestrzegania przepisów prawa, zwraca się o rozważenie możliwości przywrócenia na jeden rok szkolny 2024/2025 w klasach pierwszych w wymiarze jednej godziny przedmiotu wiedza o społeczeństwie, do którego prowadzenia nauczyciele są przygotowani, posiadają wymagane kwalifikacje, jak również są podręczniki” – czytamy w liście ZNP do MEN z 15 kwietnia 2024 r.

 

 

 

Źródło:  www.znp.edu.pl

 

 

 



Dzisiaj proponujemy zamieszczony wczoraj (17 kwietnia 2024 r) przez prof. Bogusława Śliwerskiego na jego blogu tekst, w którym zaprezentował swoją diagnozę sytuacji w polskim systemie oświaty, konkludując w końcowym akapicie: „Tak umiera polska szkoła, a wraz z toksyczną polityką oświatową eliminowany jest język nauk o edukacji. Rządzący szkolnictwem mają problem, usiłują bowiem w zastanej od wieków przestrzeni materialnej, fizycznej zobowiązywać nauczycieli do realizowania w niej procesu kształcenia, który nie będzie zgodny z dydaktyką współczesną, ale z oczekiwaniami osób nie mających na ten temat profesjonalnej wiedzy.” Oto ten tekst – bez skrótów. Wyróżnienie fragmentów tekstu pogrubieniem czcionki – redakcja OE:

 

 

                                                              Nigdy więcej… ale od kiedy?

 

 

Nigdy więcej takich klatek dla miłości

W tej klatce uwięziono 6 lat życia dziewczynki

Uwięziono nogi, które mogły biegać

Uwięziono ręce, które mogły przytulać

Uwięziono usta, które mogły wypowiadać miłość

Obok tej klatki bardzo bardzo dużo dużych klatek

A w nich uwięzione serca

I mózgi dorosłych ludzi […].

                                            Irena Conti di Mauro, (2002)

 

Od kilku dekad podejmuję w swoich badaniach i aktywności oświatowej problem alternatywnej edukacji. Wciąż aktualne jest podtrzymywanie przez kolejne rządy rozwiązań, które nie uwzględniają fundamentalnego rozpoznania przez uczonych błędów w procesie kształcenia i centralistycznego zarządzania nim. Edukacja przebiega w częściowo toksycznych dla dzieci, młodzieży i nauczycieli warunkach szkolnych. Rozwój filozofii krytycznej i geografii humanistycznej uwrażliwia nas na zjawiska, które związane są z miejscem i przestrzenią uczenia się młodych pokoleń.

 

Szkoła, klasy szkolne, ich miejsca i przestrzenie nie są jedynie kategoriami fizycznymi, ale są także doświadczaniem bio-psycho-socjokulturowym zachodzących w nich zdarzeń, klimatu, relacji międzyludzkich i intrapsychicznych, które rzutują na rozwój tożsamości każdej osoby. Z perspektywy czasu odczytujemy z pamięci ich rejestry, starając się je podtrzymać lub usunąć. Michel Foucault swoją rozprawę Narodziny kliniki otwiera zdaniem, które jest kluczowe dla moich badań nad kryzysem edukacji szkolnej, a brzmi ono tak: „W książce tej chodzi o przestrzeń, język i o śmierć. Chodzi o spojrzenie” (1999, s. 5).

 

Od kilkudziesięciu lat upominam się o zmianę przestrzeni edukacyjnej, która wraz z przełomem XX i XXI w. oraz rewolucją cyfrową domaga się radykalnej zmiany, by utrzymywany w systemie klasowo-lekcyjnym proces nauczania-uczenia się przestał służyć autorytarnemu formatowaniu młodego człowieka, podtrzymując język i nekrofilną politykę oświatową. Od narodzin szkoły modernistycznej kolejne pokolenia uczących się skazane są na wielogodzinne przebywanie w zamkniętych pomieszczeniach, które są w budynkach o nieadekwatnej do zmieniającego się świata i ludzkości strukturze architektonicznej.

 

Jeśli architektura jest sztuką, to miliony budynków szkolnych na świecie nie mają z nią nic wspólnego, gdyż straciły artystyczny wymiar pracy architekta z bryłą i jej otoczeniem, by nadać im indywidualny charakter. Przeważyła tu użyteczność kiczu pod pozorem troski o upowszechnienie edukacji, bo przecież nie wykształcenia. Architektura szkolna straciła cechę sztuki, zamykając przestrzeń ludzkiego życia i działania w czysto geometrycznej formie. Została ona przejęta przez korporacyjną ideologię rzekomej odmienności, a w istocie odtwarza w nowej formie starą użyteczność  przestrzeni w konstrukcjach budynków oświatowych.

 

Pozornie nowe konstrukcje szkół nadal mają służyć zamykaniu uczniów w klasach, a studentów w salach dydaktycznych. Szkoły nie stały się prawdziwym domem, w którym żyją ludzie, gdyż mają być nadal przestrzenią nekrofilną, a nie biofilną. Okrzyknięty rewolucjonistą w architekturze szwajcarski pionier modernizmu Le Corbusier projektował budynki bez kontekstu kulturowego i psychospołecznego, najważniejsza dla niego była bowiem maksymalna wydajność i funkcjonalność budynków z betonu. Te miały być proste, pozbawione własnej stylistyki, jak najtańsze w produkcji maszyny do nauczania.

 

Szkoła w swojej dotychczasowej strukturze architektonicznej wyklucza możliwość stosowania w niej najnowszej wiedzy z zakresu psychologii uczenia się i dydaktyki konstruktywistycznej, gdyż podtrzymuje mit o jej rzekomej reformie, która opiera się na nienaruszalności i niezmienności warunków przestrzennych oprócz wielu innych czynników patogennych w organizacji procesu kształcenia, jego finansowania i normowania pragmatyki nauczycielskiego zawodu.

 

Nauczyciel i uczniowie są więźniami przestrzeni, w której jedynie nauczyciel może zabezpieczyć sobie minimum swobody i niezależności, o ile jego zajęcia nie podlegają w danym momencie hospitacji szkolnego nadzoru.

 

Iluzja wolności, twórczości, innowacyjności ma się świetnie dzięki także zamkniętej przestrzeni szkolnej, której zmiany są możliwe bez interwencji centralnych władz oświatowych, ale wymagają rewolucji podmiotów, a więc zmian mentalnych, kulturowych i wolicjonalnych wśród dorosłych odpowiedzialnych za proces kształcenia młodych pokoleń. Konieczne wydaje się otwarcie na wszystkie odcienie barw ludzkiego doświadczenia, które łączy w sobie przestrzeń, język i potencjalną destrukcję.

 

Tak umiera polska szkoła, a wraz z toksyczną polityką oświatową eliminowany jest język nauk o edukacji. Rządzący szkolnictwem mają problem, usiłują bowiem w zastanej od wieków przestrzeni materialnej, fizycznej zobowiązywać nauczycieli do realizowania w niej procesu kształcenia, który nie będzie zgodny z dydaktyką współczesną, ale z oczekiwaniami osób nie mających na ten temat profesjonalnej wiedzy. W końcu ważny jest elektorat popierający władzę, bo zbliżają się kolejne wybory.

 

 

 

Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com

 

 

 

 

 



Oto treść informacji, zamieszczonej dzisiaj (17 kwietnia 2024r.) na stronie MEN:

 

 

„Edukacja z wojskiem” – podpisanie listu intencyjnego przez Ministrę Edukacji oraz Ministra Obrony oraz Barbara Nowacka prezentują podpisany właśnie list intencyjny.

 

Rozpoczyna się pilotaż programu „Edukacja z wojskiem” dla uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Program edukacyjno-obronny przygotowany i realizowany wspólnie przez Ministerstwo Edukacji Narodowej oraz Ministerstwo Obrony Narodowej ma objąć około 3,5 tys. szkół. List intencyjny w tej sprawie podpisali Wicepremier, Minister Obrony Narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz oraz Minister Edukacji Barbara Nowacka.

 

Szkolenia w szkołach rozpoczną się 6 maja a zakończą 20 czerwca. 3-godzinne bloki zajęciowe będą dostosowane do wieku młodzieży oraz potrzeb danego regionu – zapowiedziała podczas konferencji prasowej „Edukacja z wojskiem” Minister Edukacji Barbara Nowacka.

 

Szefowa MEN wskazała, jak istotne jest wzmacnianie postaw patriotycznych wśród dzieci i młodzieży.

 

Patriotyzm to gotowość działania na rzecz ojczyzny, ale przede wszystkim nabywanie kompetencji, by służyć krajowi i służyć bliźniemu. I temu naprawdę ma służyć nasz program: zwiększeniu odporności młodych osób na różnego rodzaju zagrożenia, a także wyrobieniu postaw patriotycznych. W rozchwianym świecie, w którym żyjemy, ta odporność, wiedza i świadomość, że każda osoba będzie umiała poradzić sobie i pomóc komuś bliskiemu jest bardzo ważna – dodała minister Nowacka.

 

Minister Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślił, że szkoła jest po to, by dawać uczniom niezbędna wiedzę i umiejętności także do podejmowania działań w sytuacjach zagrożenia.

 

Bezpieczeństwo to siła, mądrość i edukacja obywateli. Szkoła jest miejscem, które powinno także uczyć jak zachowywać się w sytuacjach kryzysowych – mówił o wspólnej inicjatywie MEN i MON minister Kosiniak-Kamysz i dodał:

 

Doszliśmy do wspólnego wniosku, że trzeba wprowadzić edukacją o bezpieczeństwie do szkół, pokazać wojsko w szkole, pokazać, co można zrobić, jak przygotować się na sytuacje kryzysowe, np. poprzez udzielanie pierwszej pomocy

 

Założenia programu

 

Program polega na przeprowadzeniu przez żołnierzy Wojska Polskiego specjalnie przygotowanych szkoleń w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych. Jego głównym celem jest podniesienie świadomości dzieci i młodzieży w obszarze bezpieczeństwa i obronności oraz kształtowanie podstawowych nawyków, umiejętności z zakresu obrony i ochrony ludności oraz zachowania w sytuacjach kryzysowych.

 

3-lekcyjne szkolenia łączą teorię i praktykę. Zawierają treści z pogranicza wojskowości, obronności, bezpieczeństwa, pomocy medycznej oraz obrony cywilnej. Uczniowie zapoznają się m.in. z zasadami alarmowania, sposobami szukania i wzywania pomocy, podstawami ewakuacji i schronienia oraz nawykami udzielania pomocy. Wojskowi szkoleniowcy przeprowadzą zajęcia w szkołach – w klasach, na boiskach i skwerach szkolnych. Wiedzę i umiejętności przekażą w sposób ciekawy, praktyczny, dostosowany do wieku i przyjazny.

 

Minister Barbara Nowacka poinformowała, iż program będzie realizowany we wszystkich grupach wiekowych z wyjątkiem klas VIII szkół podstawowych i I klas szkół ponadpodstawowych, w których realizowany jest przedmiot edukacja dla bezpieczeństwa.

 

17 kwietnia ruszył ogólnopolski nabór do udziału w programie. Program jest realizowany w całej Polsce – każda gmina może zgłosić określoną liczbę szkół do udziału w przedsięwzięciu.

 

 

 

Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/

 



Przeglądając profile internetowe naszych „dostawców” wartościowych tekstów o edukacji, znaleźliśmy zamieszczony wczoraj post Tomasza Tokarza, który doprowadził nas do artykułu Magdaleny Konczał w „Gazecie Wrocławskiej”. Oto jego fragmenty i link do jego  pełnej wersji:

 

 

 

Odrobiłam lekcje z prac domowych. Ograniczenie zadań to nowa jakość w edukacji

czy atak na polską szkołę?

 

 

Podobno nie wolno opowiadać memów, ale zróbmy wyjątek. Obrazek zatytułowany jest „Kiedy tata pomaga ci z pracą domową”. Pusta kartka zeszytu, a na niej ślady łez. Trochę śmiesznie (bo przecież każdy z nas tego doświadczył), a trochę strasznie (bo praca domowa, która z założenia ma utrwalić naszą wiedzę, staje się narzędziem zbrodni, zabijającym w nas chęć do zgłębiania tematu). A może w rzeczywistości wcale takim narzędziem zbrodni nie jest? […]

 

Siadaj, piątka

 

Ten artykuł miał być obowiązkowo odrobioną przeze mnie pracą domową. Miałam sprawdzić wszystkie możliwe wyniki badań dotyczące zadań domowych i przytoczyć je tu z niezwykłą szczegółowością. Miałam porozmawiać ze znawcami tematu, którzy powiedzą mi, dlaczego to źle albo dobrze, że prace domowe zostają ograniczane. Miałam zgłębić temat z perspektywy dwóch różnych grup nauczycieli – tych, którzy uważają, że mądre prace domowe są potrzebne, i tych, którzy twierdzą, że lepiej jest je całkowicie zlikwidować.

 

Liczyłam, że za tę pracę domową postawię sobie w głowie mentalną piątkę. Wydawało mi się, że to musi być tak jak w szkole. Siadam w domu do lekcji, spinam się, najpierw biologia, potem historia i jeszcze ta nieszczęsna matematyka. „O, już 22.30? No cóż, został przecież jeszcze angielski, trzeba rozwiązać te zadania”. Zmęczona? Tak, ale przynajmniej wszystko zaliczone. Kolejnego dnia posypią się piątki za pracę domową.

 

Ten artykuł miał być obowiązkowo odrobioną przeze mnie pracą domową. Ale nie będzie.

 

Zadawać czy nie zadawać? Oto jest pytanie

 

Resort edukacji odpowiedział na nie: „nie zadawać” i już od 1 kwietnia zadań domowych nie ma w klasach 1-3 szkoły podstawowej, a w klasach 4-8 są nieobowiązkowe i nie na ocenę.

 

Być może to dobrze – bo jak wynika z opracowania Fundacji Evidence Institute i Związku Nauczycielstwa Polskiego („Zadawać czy nie? Prace domowe w świetle badań” Policy Note 3/2017) w szkole podstawowej prace domowe nie przynoszą spodziewanych korzyści w postaci poprawy wyników w nauce. Inaczej sytuacja wygląda w szkołach średnich i funkcjonujących jeszcze wówczas gimnazjach (choć nie wolno zapominać, że część ówczesnych gimnazjalistów to dziś uczniowie klas 7. i 8.) – tam można już zauważyć poprawę wyników, ale jak podkreślają autorzy opracowania, „ważniejsza jest jakość zadań domowych, niż ich ilość”, a „prace domowe mają sens tylko wówczas, gdy każda z nich zostanie dokładnie sprawdzona”.

 

Być może źle – bo badania PISA 2022 pokazują, że istnieje pozytywna korelacja między czasem poświęcanym na prace domowe a wynikami w nauce. We wszystkich krajach OECD zaobserwowano ciekawą zależność. Im więcej czasu poświęconego na odrabianie zadań (mowa tu akurat o matematyce), tym wyższe wyniki. Do pewnego momentu. W systemach edukacji, gdzie uczniowie poświęcają powyżej trzech godzin dziennie na zadania domowe, wyniki zaczynają maleć. W Polsce dzieci i młodzież (jak czytamy w opracowaniu IBE) poświęcają ok. 1,7 godzin dziennie na odrabianie zadań. Więc… może wprowadzanie ograniczeń w pracach domowych wcale nie jest tak dobrym pomysłem, jak mogłoby się wydawać?

 

Polskie społeczeństwo podzielone jest w kwestii ograniczeń w pracach domowych na dwa skrajne obozy. Jedni krzyczą: „To koniec prawdziwej szkoły, wychowamy nieuków, nie nauczymy ich obowiązkowości, zabieramy nauczycielom autonomię”, inni z kolei „wreszcie uwolnienie dzieci i młodzieży, zapewnienie im czasu na odpoczynek i rozwój zainteresowań”. Rozbijmy więc swój własny obóz pośrodku tych dwu i posłuchajmy, co mają do powiedzenia sami zainteresowani. Rozsiądźmy się wygodnie, bo trochę tu posiedzimy. […]

 

W dalszej części artykułu autorka podjęła takie problemy:

 

> Wyzwolenie czy ograniczenie? Autonomia nauczyciela a zakaz prac domowych

 

> Jakie są, a jakie powinny być prace domowe?

 

> Praca domowa to nadgodziny dla ucznia?

 

> Prace domowe w dobie sztucznej inteligencji

 

> Zmiany w pracach domowych pogłębią nierówności społeczne?

 

> Zaczerpnąć coś dobrego z edukacji alternatywnej

 

A to ostatni fragment tego tekstu:

 

Czytaj dalej »



Oto najważniejsze fragmenty tekstu zamieszczonego dzisiaj (16 kwietnia 2024 r.) na „Portalu Samorządowym – Portalu dla Edukacji”:

 

 

Zmiany w podstawie programowej. Do kanonu lektur powinny trafić książki z ostatnich lat

 

Foto: PAP/Lech Muszyński

 

W tym tygodniu pojawi się projekt rozporządzenia zawierający zmiany w podstawie programowej – zapowiedziała minister edukacji narodowej Barbara Nowacka. […]

 

Minister Barbara Nowacka powiedziała, że rozporządzenie zawierające zmiany w podstawie programowej zostanie „na dniach” skierowane do 21-dniowych konsultacji. Odniosła się też do kanonu lektur. Według niej współczesna szkoła powinna zachęcać do czytelnictwa, a do kanonu lektur należy włączyć również książki z ostatnich lat. Podkreśliła, że obecnie wśród lektur szkolnych nie ma książki, która powstała w XXI w. Zaznaczyła, że nie „wtrąca się” w opracowanie nowej listy, ale zależy jej na daniu nauczycielom w pewnych sytuacjach możliwości wyboru lektury razem z uczniami.

 

Pytana była również o pojęcie „ludobójstwo wołyńskie” w kontekście nauczania w szkole o tych wydarzeniach. Powiedziała, że nie zgodziła się z ekspertami proponującymi używanie w edukacji innego określenia. […]

 

O swojej historii musimy mówić odważnie i uczciwie i wymagać od innych uczciwości” – podkreśliła. Przyznała, że docierają do niej rozbieżne oceny wprowadzonej przez jej resort zmiany dotyczącej prac domowych w szkołach podstawowych. Od 1 kwietnia nauczyciele nie mogą oceniać takich prac, a ich odrabianie (poza pewnymi wyjątkami) jest dobrowolne. Powiedziała, że rozmawia z rodzicami, którzy są „przeszczęśliwi”, bo dzieci mają więcej czasu i można z nimi porozmawiać. Inni skarżą się, że zamiast odrabiania zadań dzieci spędzają więcej czasu z telefonem.

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja



Oto tekst, który znaleźliśmy wczoraj (5 kwietnia 202r.) na fejsbukowym profilu Mikołaja Marceli:

 

 

Cieszę się, że cały czas mogę rozmawiać z różnymi dziennikarzami i dziennikarkami o tym, że JEDNAK SIĘ DA tworzyć szkoły i alternatywne formy edukacji w Polsce, które są przyjazne młodym ludziom i naprawdę wspierają ich rozwój.

 

W tych szkołach wcale nie jest „łatwo i przyjemnie”, jak niektórzy chcą to przestawiać. Młodzi ludzie mierzą się w nich z wyzwaniami i trudnymi emocjami – jak wszędzie. Różnica polega na tym, że nie funkcjonują w ciągłym stresie i obawie, zamiast tego mogą liczyć na wsparcie i zrozumienie opiekunów.

 

Dobrze, że historie o tego typu miejscach idą w świat, to dobrze wróży na przyszłość, bo im więcej osób doświadczy innej edukacji lub usłyszy o niej w radiu bądź telewizji, tym większa szansa na kolejne, szybsze i głębsze, zmiany w szkołach w najbliższym czasie  A czy nie o to właśnie powinno nam chodzić?

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/mikolajmarcela.oficjalna.strona/

 

x          x          x

 

 

A to wprowadzenie do nagrania rozmowy z Mikołajem Marcelą, zamieszczone na stronie Radia Gdańsk:

 

Czy szkoła bez ocen może działać? O tym w rozmowie z dr. Mikołajem Marcelą

 

„Za moich czasów były zadania domowe/fartuszki/jedynki w pierwszej klasie i jakoś to przeżyłem/przeżyłam” – to argument często pojawiający się w rozmowach o kształcie systemu nauczania. Czy szkoła, która ,,jakoś” działa, powinna nam wystarczać? I czy szkoła bez ocen mogłaby funkcjonować? Tak – i funkcjonuje!

 

W Polsce działa wiele szkół alternatywnych do tradycyjnych miejsc nauczania. Są to szkoły w chmurze, demokratyczne, daltońskie. Opowieści o tych miejscach oraz ludziach, którzy je tworzą, zebrał w swoim reportażu ,,Zróbmy sobie szkołę. Opowieści o ludziach, którzy rozkręcają edukację po swojemu” Mikołaj Marcela. Autor jest polonistą, wykładowcą, doktorem nauk humanistycznych oraz absolwentem szkoły, która wykraczała poza tradycyjny model nauczania.

 

 

O szkołach, w których dzieci ,,umieją i są szczęśliwe”, z Mikołajem Marcelą rozmawiała Tatiana Slowi.

Posłuchaj  –  TUTAJ

 

 

 

 

 



 

Oto fragmenty informacji o kolejnych zmianach w pracy szkół realizujących edukację włączającą, jaką zamieszczono  dzisiaj na „Portalu Samorządowym – Portalu dla Edukacji”:

 

Nie będzie robienia psychologów z nauczycieli. Szykują się zmiany w edukacji włączającej

 

Ministerstwo Edukacji Narodowej opracowuje rozwiązania systemowe, które zapewnią lepsze wsparcie psychologiczno-pedagogiczne dzieci. Zmiany są odpowiedzą na wyniki projektu badawczego, który realizowany był przez dwa lata na Uniwersytecie Śląskim.[…]

 

Placówki szkolne otrzymają niezbędne wsparcie, aby ocenić problemy dziecka.

 

– Jesteśmy już na ukończeniu dużej koncepcji, jeżeli chodzi o edukację włączającą pomoc psychologiczno-pedagogiczną, którą już na początku maja będziemy przedstawiać powiedziała podsekretarz stanu w MEN Izabela Ziętka.

 

Czekaliśmy między innymi na wyniki pilotażu. Mamy już również rekomendację z konferencji dot. zdrowia psychicznego współorganizowanej z Instytutem Badań Edukacyjnych, mamy współpracę ze związkami zawodowymi m.in., jeśli chodzi o przygotowanie standardów pracy dla psychologów w przedszkolach i szkołachpowiedziała podsekretarz stanu w MEN Paulina Piechna-Więckiewicz.

 

Program ma na celu umożliwienie natychmiastowej reakcji szkołom i przedszkolom na potrzeby dzieci. Placówki otrzymają niezbędne narzędzia, aby mogły jak najszybciej ocenić problemy dziecka jeszcze przed rozwinięciem się ich lub przekształceniem się w zaburzenie.

 

Ministerstwo zaplanowało również zmianę w kwalifikacji wsparcia dzieci i młodzieży. W tej chwili wsparcie przydzielane jest na podstawie rodzaju niepełnosprawności, co – jak podkreślają specjaliści – jest nieefektywne i niesprawiedliwe.

 

Opracowaliśmy model trzech poziomów wsparcia, w zależności od tego jak bardzo jest potrzebne i kogo dotyczy. Przyznawane będzie dzieciom, uczniom, ale też ich rodzinom – wyjaśnił koordynator projektu prof. dr hab. Zenon Gajdzica, dziekan Wydziału Nauk Społecznych UŚ. […]

 

Przeniesienie części pracy psychologów na nauczycieli ma odciążyć pracowników poradni psychologiczno-pedagogicznych. Program ma także na celu zachęcenie psychologów do pracy w szkołach.

Nie chcemy z nauczycieli zrobić psychologów, ani nie chcemy z pedagogów zrobić diagnostów. Chcemy, żeby reagowali oni na potrzeby i wiedzieli, kiedy mają reagowaćwyjaśniła Izabela Ziętka. […]

 

 

 

Cały tekst „Nie będzie robienia psychologów z nauczycieli. Szykują się zmiany w edukacji włączającej”  – TUTAJ

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/

 

 

 



Na fanpage „NIE dla chaosu w szkole” zamieszczono wczoraj tekst, z którego można dowiedzieć się o przemyśleniach Katarzyny Fiolek – byłej nauczycielki jednej ze szkół podstawowych w Sochaczewie, która mając 20/-o letni staż zrezygnowała z pracy w szkole.

 

 

Po początkowym zachwycie używaniem technologii w procesie nauczania, okazało się, że nie tylko nie pomaga, ale także przeszkadza. – mówi Katarzyna Fiołek, była nauczycielka z 20-letnim stażem. – Chodzi o funkcje poznawcze dzieci. Jest sporo badań o korelacji używania technologii i szybkości uczenia się. Nie bez powodu niektóre kraje skandynawskie i Francja zakazują używania telefonów komórkowych w szkołach. Ja też uważam, że sama obecność telefonu w plecaku dziecka działa dekoncentrująco.

 

Przez długi czas uważałam, że tablice interaktywne, programy, nowinki technologiczne, filmy, filmiki, są świetnymi pomocami i bardzo chętnie ich używałam. Ale w pewnym momencie zorientowałam się, że stosowanie tej całej high-tech w edukacji wcale nie poprawia wyników egzaminu szóstoklasisty, czy ósmoklasisty. A wręcz nawet – osłabia.

 

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to pogorszenie się umiejętności pisania. A uruchomienie połączenia oko-ręka-mózg jest bardzo ważne do wykształcenia się szlaku neuronowego w głowie. Jak się tego nie zrobi w odpowiednim czasie, kiedy dziecko jest małe, to jest to bardzo trudno potem nadrobić. To przeszkadza potem np. w napisaniu na czas testu ósmoklasisty, którego nie pisze się na komputerze, tylko odręcznie. I dobrze by było, gdyby nauczycielowi udało się go przeczytać.

 

Okazało się też, z biegiem czasu, że największym wyzwanie współczesnej szkoły jest przykucie uwagi ucznia. Nauczyciel ma być atrakcyjniejszy niż scrollowanie filmików. Uczniów należy nieustannie zabawiać. Zabawianie grupy dzieci najmłodszych jest wyjątkowo trudne, bo ich koncentracja jest kilkuminutowa. I, oczywiście, wiadomo, że w czasie lekcji angielskiego nie może być 45-minutowego wykładu. Ma być śpiewanie, wierszyki, zabawa w sklep.

 

I o ile 20 lat temu można było bawić się w sklep i każdy z uczniów był w stanie w ciągu lekcji „kupić”, „sprzedać” i zapamiętać dwie czy trzy frazy – to pod koniec mojego uczenia w szkole – po jednej rundce zabawy w sklep dzieci były rozdygotane, podekscytowane, rozkojarzone do tego stopnia, że nie dało się ich zmusić do tego, żeby usiadły z powrotem na krzesełkach.

 

Czytaj dalej »



Przygotowując się do napisania kolejnego felietonu – jak mam to w zwyczaju – chciałem zobaczyć który numer miał ten z poprzedniej niedzieli. I dopiero wtedy dowiedziałem się, ze na stronie OE on nie istnieje…  Sprawdziłem, czy zniknął także z mojego Fb profilu. Tam zobaczyłem taki obraz:

 

 

Klikając na link, który zazwyczaj otwierał stronę na OE, zobaczyłem taki komunikat:

 

 

I wtedy dotarło do mnie, że to nie jakiś mój błąd spowodował znikniecie tego felietonu, a wykasowała go jakaś nieznana mi siła, która uznała, ze nie powinien on dłużej funkcjonować w sferze publicznej dostępności.

 

Ale jako człowiek, który urodził się pod zodiakalnym znakiem Barana, MUSZĘ postawić na swoim – dlatego odnalazłem zapis tego tekstu na moim roboczym pliku i – w wersji PDF – udostępniam ów Felieton nr 514  –  TUTAJ

 

 

I teraz mogę już przystąpić do pisania felietonu o kolejnym numerze 515.

 

 

I od razu muzę złożyć oświadczenie, że tym razem nie będę prezentował moich przemyśleń o dotyczących edukacji wydarzeniach lub prezentowanych przez innych autorów tekstach, które zaistniały w minionym tygodniu, bo nie one były  – w mojej subiektywnej ocenie –  najważniejsze. Nie muszę chyba uzasadniać, że dla mnie ten tydzień to przede wszystkim dzień moich osiemdziesiątych urodzin, które zgodnie z metryką urodzenia przypada corocznie 11 kwietnia, a w tym roku, z racji tej  zaliczonej, „okrągłej” liczby lat przeżytych świętowałem wczoraj, w gronie rodziny, na okolicznościowym spotkaniu (uczestniczyło 25 osób), zorganizowanym na terenie…  Zespołu Szkół Gastronomicznych przez uczniów tej szkoły – w ramach isług, świadczonych przez warsztaty jej szkoły..

 

Było sympatycznie, smacznie i wspomnieniowo. Wspomnieniowo, bo dwóch wnuków mojej siostry – Radek i Marek –  przygotowało, opartą na moich 33 esejach wspomnieniowych, prezentację zdjęć i informacji o tym, co owych osiemdziesięciu latach mojego życia uznali za warte przywołania.

 

 

Po tej prezentacji odczytałem, napisany na tę okoliczność, wiersz Osiemdziesięciolatka releksje o życiu.

 

 

Nie obyło się bez tradycyjnego tortu, na którym zdmuchiwałem świecę, myśląc, że najbardziej chciałbym jeszcze zdmuchiwać kolejne świece na kolejnych tortach – z napisami 85, 90, a może i więcej…

 

 

Wybaczcie, że dzisiejszy felieton jest taki autopromocyjny, ale niechaj uzasadnieniem tej decyzji będzie jedna z kart z życzeniami, którą otrzymałem:

 

 

 

 

WYBACZCIE !

 

 

Włodzisław Kuzitowicz