Kontynuując wieloletnią tradycję – publikujemy kilka życzeń z okazji zakończenia zajęć dydaktycznych w polskich szkołach

 

 

List Minister Edukacji do społeczności szkolnej

 

 

Plik PDF z listem Minister Edukacji do społeczności szkolnej na zakończenie zajęć dydaktyczno-wychowawczych w roku szkolnym 2024/2025  -TUTAJ

 

 

Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/l

 

 

x           x           x

 

Życzenia od Prezesa ZNP Sławomira Broniarza:

 

 

Życzenia Sławomira Broniarza – Prezesa ZNP z okazji zakończenia rocznych zajęć dydaktyczno-wychowawczych w roku szkolnym 2024/2025 –  TUTAJ

 

 

x            x           x

 

Na stronie Krajowej Sekcji Oświaty Ii Wychowania NSZZ „Solidarność”, do chwili zamieszczenia tego materiału, życzeń nie zamieszczono. Zobacz  –  TUTAJ

 

 

x           x           x

 

Życzenia od Łódzkiego Kuratora Oświaty

 

 

Źródło: www.kuratorium.lodz.pl/

 

 



 

Foto: www.facebook.com

 

Paweł Mrozek – założyciel i lider ruchu „Akcja Uczniowska”

 

 

W kilku mediach pojawiła się wczoraj informacja o raporcie, jaki na zakończenie drugiego roku pracy szkół pod rządami MEN przygotowała  – wspólnie z „Fundacją Grow SPACE” – Akcja Uczniowska, My przytaczamy poniżej fragmenty tekstu, zamieszczonego na Portalu dla Edukacji:

 

 

MEN nie uzyskałoby promocji do następnej klasy – oceniła Akcja Uczniowska

 

[..]

 

Akcja Uczniowska przygotowała raport na zakończenie roku szkolnego 2024/2025, w którym wskazała, że był to pierwszy pełny rok pracy nowego rządu. „To już nie są pierwsze tygodnie rządzenia. To był cały rok. Pełen szans. Pełen nadziei. I, niestety, rok pełen zaniechań i rozczarowań– napisali autorzy raportu. Ocenili, że Ministerstwo Edukacji Narodowej aktualnie nie uzyskałoby promocji do następnej klasy.

 

W publikacji, jak napisali, zawarli merytoryczne propozycje zmian w systemie edukacji. Poinformowali, że są one efektem szerokich, ogólnopolskich konsultacji z uczniami z każdego województwa. Domagają się m.in. edukacji zdrowotnej jako przedmiotu obowiązkowego. Argumentują, że młodzież powinna mieć dostęp do rzetelnych informacji, które pomogą im budować zdrowe relacje, podejmować odpowiedzialne decyzje i chronić się przed przemocą, również tą, która przenosi się do sieci. […]

 

W raporcie Akcja Uczniowska zaproponowała też edukację zamiast zakazów – odpowiedzialne korzystanie z technologii. Postuluje, by odejść od pomysłów wprowadzania ogólnych zakazów korzystania z telefonów komórkowych w szkołach, bo takie działania nie rozwiązują problemów, a jedynie je maskują – tworząc złudne poczucie porządku. Autorzy raportu podkreślili, że współczesna szkoła powinna nie tyle eliminować technologię, co uczyć jej mądrego, świadomego i bezpiecznego używania. […]

 

Akcja Uczniowska chce też m.in. wprowadzenia bezpłatnych obiadów w szkołach dla wszystkich uczniów, ujednolicenia zniżek na przejazdy komunikacją publiczną dla uczniów i studentów do poziomu 51 proc. Chcą też wprowadzenia darmowych podręczników dla uczniów szkół ponadpodstawowych czy realnych zmian w podstawie programowej.

 

Jak czytamy w raporcie, zmniejszenie treści w podstawie programowej pozwala na przyswajanie wiedzy tej najbardziej potrzebnej oraz praktycznej dla uczniów, byłoby to również odciążenie dla nauczycieli, którzy mogliby się skupić oraz poświęcić więcej czasu i uwagi na tematy bardziej skomplikowane. […]

 

 

 

Cały tekst „MEN nie uzyskałoby promocji do następnej klasy – oceniła Akcja Uczniowska”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/

 



Foto: Źródło: www.gazetakrakowska.pl

 

 

Ważne informacje dla nauczycielek/nauczycieli w dniu zakończenia roku szkolnego można przeczytać w tekście, zamieszczonym dzisiaj na „Portalu dla Edukacji”:

 

 

Nielegalne prezenty na koniec roku szkolnego. Nauczyciele mogą za to zapłacić

 

Z okazji zakończenia roku szkolnego nauczyciele otrzymują od dzieci i rodziców prezenty. Obecny rok szkolny jest jednak pierwszym po wejściu w życie tzw. ustawy Kamilka. W kontekście podarunków wywołuje to pytania, czy na pewno są legalne. […]

 

Przypomnijmy, że ustawa Kamilka weszła w życie 15 sierpnia 2024 r. Nałożyła na szkoły i inne instytucje pracujące z dziećmi obowiązek wdrożenia standardów ochrony małoletnich. Chodzi o to, żeby zapobiegać przemocy wobec dzieci, a także by móc szybciej reagować jeśli pojawiają się sygnały o zagrożeniu wobec nich.

 

W wytycznych Ministerstwa Sprawiedliwości opublikowanych już jesienią 2024 r. pojawił się m.in. zakaz przyjmowania pieniędzy i prezentów od dzieci i ich opiekunów.

 

Nie wolno ci przyjmować pieniędzy ani prezentów od dziecka, ani opiekunów dziecka. Nie wolno ci wchodzić w relacje jakiejkolwiek zależności wobec dziecka lub opiekunów dziecka, które mogłyby prowadzić do oskarżeń o nierówne traktowanie bądź czerpanie korzyści majątkowych i innych” – czytamy w wytycznych.

 

Również w wytycznych do standardów ochrony dziecka w przedszkolach uwzględniono przyjmowanie prezentów, jednakże różni się ono trochę od tych zaprezentowanych dla szkół.

 

Pracownikowi placówki nie wolno przyjmować pieniędzy, prezentów od dziecka, rodzica, rodzica zastępczego, opiekuna prawnego dziecka. Zakaz ten nie ma zastosowania w przypadku kwiatów wręczanych z okazji świąt bądź innych uroczystości obchodzonych w placówce” – napisano w zaleceniach dla przedszkoli.

 

W związku z niepewnością czy wręczanie nauczycielom prezentów na koniec roku szkolnego jest zgodne z ustawą Kamilka (a zakończeniu roku szkolnego 2024/2025 już w najbliższy piątek 27 czerwca), portal „Fakt” poprosił o komentarz prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomira Broniarza.

 

Po pierwsze żaden rodzic ani żadne dziecko nie daje nauczycielowi pieniędzy ani żadnych drogich prezentów. Poza tym to są kwestie ustalane w ramach statutowo działających organów w szkole, takich jak rada szkoły czy rada rodziców. Nie znam żadnych regulacji, także w Ministerstwie Sprawiedliwości, które łączyłyby tzw. ustawę Kamilkową z zakończeniem roku szkolnego” – komentuje szef ZNP.

 

Podkreśla, że podziękowania dla nauczycieli są zwykle uzgadniane z przedstawicielami rodziców. Jeżeli rada rodziców, rada szkoły lub inny przedstawicielski organ rodziców ustali formę podziękowania nauczycielom, to taką formę się realizuje. Najczęściej są to kwiaty – dla każdego nauczyciela, a czasem także dla pracowników administracji, obsługi czy pani ze świetlicy” – dodaje.

 

Zwraca uwagę, że w przypadku klas kończących szkołę podstawową podziękowania bywają bardziej symboliczne np. album ze zdjęciami uczniów czy książka z wpisami dzieci. „Zdarza się, że trójka klasowa wręcza w imieniu uczniów bukiet kwiatów nauczycielce, która uczyła ich przez 3 lata np. w ramach edukacji wczesnoszkolnej” – wskazuje Sławomir Broniarz w rozmowie z „Faktem”.

 

Już wcześniej stanowisko tej sprawie przedstawiło Ministerstwo Edukacji Narodowej.

 

Ustawa Kamilka nie odnosi się do kwestii dawania prezentów nauczycielom. Nauczyciele mogą przyjmować symboliczne upominki, jak kwiaty czy czekoladki, w związku z okazjami (np. zakończenie roku szkolnego, Dzień Nauczyciela). Nie mogą jednak akceptować większych prezentów, pieniędzy czy kart podarunkowych, które mogłyby sugerować korzyść majątkową w zamian za np. lepsze oceny”zaznacza MEN.

 

Jak zwraca uwagę portal „Onet”, ważna jest wartość upominku, ponieważ polskie prawo wskazuje limity, po przekroczeniu których nauczyciel musi zapłacić podatek. Jest to podatek dochodowy w przypadku, gdy prezent jest droższy niż 200 zł oraz podatek VAT przy wartości wyższej niż 100 zł.

 

Wynika z tego, że bezpieczny dla nauczyciela koszt takiego upominku (żeby nie musiał płacić podatku albo tym bardziej – w skrajnych przypadkach – być posądzonym o łapówkę) to maksymalnie 100 zł.

 

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/

 



Oto tekst znanej już nam dobrze Zyty Czechowskiej, zamieszczony wczoraj na portalu „Edunews”:

 

 

                                  Indywidualizacja w szkole i przedszkolu jest możliwa, jeśli tego chcemy

 

 

Obraz, którego autorką jest Lisa Aisato mówi więcej niż tysiąc słów. Mówi o tym, jak bardzo chcemy mierzyć wszystkich jedną miarą. Jak bardzo lubimy porządek, ujednolicenie, równiutkie rzędy, łatwe odpowiedzi. A przecież dzieci to nie są cegły w murze. Każde z nich jest inne – z inną wrażliwością, innym tempem rozwoju, innym pomysłem na siebie. A indywidualizacja? To nie slogan z podstawy programowej. To trudna, wymagająca sztuka – ale jedyna droga, by naprawdę zobaczyć dziecko.

 

Czy indywidualizacja w szkole i przedszkolu jest możliwa?

 

Może nie zawsze, nie w pełni, nie od razu. Ale czy to znaczy, że mamy przestać próbować?

 

Indywidualizacja to nie znaczy „specjalne traktowanie” czy „nierealne wymagania”. To znaczy: dostrzeżenie drugiego człowieka w dziecku. Jego tempa, jego stylu uczenia się, jego mocnych i słabych stron. To gotowość do zadania sobie pytania: czego naprawdę potrzebuje to dziecko, tu i teraz?

 

To uważność, że nie każdy potrzebuje tego samego, żeby się rozwijać. Że jedno dziecko zbuduje wieżę – wysoką, spektakularną – bo ma ku temu potencjał. A drugie z tych samych klocków zbuduje zamek. I to też będzie wartość.

 

Ale co, jeśli nikt tego zamku nie zauważy?

 

Dlaczego tak trudno nam indywidualizować?

 

Bo system jest stworzony pod przeciętność, nie pod wyjątkowość.

 

Bo mamy gotowe szablony, arkusze, wymagania – a nie mamy przestrzeni na refleksję.

 

Bo czasami łatwiej dopasować dziecko do tabelki niż tabelkę do dziecka.

 

Bo nikt nas nie nauczył, jak różnicować, jak planować, jak oceniać sprawiedliwie, ale nie jednakowo.

 

Bo się boimy – że nie zdążymy, że nie podołamy, że to za trudne.

 

Bo mamy przeładowane treściami podstawy programowe.

 

Bo mamy zbyt liczne klasy, w który wiele dzieci potrzebuje dostosowań, a to kolejne wyzwanie.

 

Ale co, jeśli właśnie na tym polega nasza praca?

 

Nie tylko uczyć, ale towarzyszyć.

 

Nie tylko wymagać, ale inspirować.

 

Nie tylko mierzyć, ale zachwycić się.

 

Zmieńmy punkt widzenia

 

Nie każdy musi być w czymś najlepszy, ale każdy powinien dostać szansę, by być sobą.

 

Nie oceniajmy dzieci wyłącznie według jednej miary. Zamiast tego – pytajmy: co cię interesuje? czego potrzebujesz? co chcesz zbudować z tych klocków, które masz?

 

Nie bójmy się różnicować – w zadaniach, w formach, w tempie, w sposobie pracy. Bo równe nie znaczy takie samo.

 

Twórzmy warunki, by rozwijało się nie tylko to dziecko zdolne, ale też to nieśmiałe, to pogubione, to z trudnościami. One wszystkie są warte naszego czasu.

 

Na koniec: indywidualizacja to nie wielkie słowa. To codzienne, drobne wybory nauczyciela, które pokazują dziecku: jesteś ważne. Widzę cię. Wierzę w ciebie.

 

Nie pozwólmy, by jakikolwiek zamek zbudowany z pasji, zapału i marzeń – został zignorowany tylko dlatego, że nie był wystarczająco „wysoki”. Bo może to właśnie on okaże się najpiękniejszy.

 

 

 

Źródło: www.edunews.pl



 Źródło: www.wroclaw.pl

 

 

Na portalu „Strefa Edukacji” zamieszczono wczoraj przed południem informację, która wielu z czytających nasz informator powinna zainteresować. Oto jej fragmenty i link do elnej wersji:

 

 

Bez matematyki na maturze. Dziś w Sejmie rozmowy o zmianach

 

[…]

 

We wtorek 25 czerwca, o godz. 13:30, Komisja ds. Petycji w Sejmie zajmie się dokumentem dotyczącym zniesienia obowiązku zdawania matury z matematyki. Wnioskodawczyni – psycholog i matka uczennicy szkoły średniej – w przesłanym do redakcji liście zaznacza, że egzamin ten, choć istotny dla wielu ścieżek kształcenia, może nie być odpowiedni dla wszystkich uczniów.

 

Zwraca uwagę, że uczniowie uzdolnieni artystycznie, humanistycznie, językowo czy sportowo często mierzą się z barierą matematyki, która – według niej – może ograniczać ich dostęp do dalszego kształcenia. Autorka listu pisze o rosnącym stresie i obciążeniu psychicznym uczniów, szczególnie tych z dyskalkulią i innymi trudnościami poznawczymi, dla których obecna formuła egzaminacyjna stanowi znaczące wyzwanie. […]

 

Zobacz pełną treść petycji w sprawie zniesienia obowiązkowej matury z matematyki.- TUTAJ

 

 

Cały tekst „Bez matematyki na maturze. Dziś w Sejmie rozmowy o zmianach”  –  TUTAJ

 

 

x           x          x

 

 

A to „jeszcze ciepły” post z fb-profilu „Marcin Jozefaciuk – Twój Poseł”, informujący o dzisiejszym posiedzeniu Komisji d.s. Petycji::

 

 

Jako członek Komisji do Spraw Petycji brałem dziś udział w obradach, podczas których rozpatrywaliśmy poruszającą petycję dotyczącą zniesienia obowiązkowej matury z matematyki.

 

Zabrali głos rodzice, nauczyciele i eksperci. Pani psychiatra mówiła o młodych osobach neuroróżnorodnych, które zmagają się z lękiem, depresją, wypaleniem i utratą wiary w siebie właśnie przez ten jeden przedmiot.

 

Ja sam, jako nauczyciel, mówiłem o uczniach, którzy mają ogromny potencjał – są humanistami, artystami, pasjonatami języków – ale obowiązkowa matura z matematyki staje się dla nich nie do przejścia. Zamyka im drogę do marzeń. To samo dzieje się w przypadku zawodowców. Dodatkowo, wykazałem brak równych szans uczniów. Argumentów ZA zmianą jest wiele więcej.

 

Efekt? Komisja skieruje dezyderaty do:

 

-Prezesa Rady Ministrów

 

-Minister Edukacji

 

-Minister Zdrowia

 

-Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego

 

-Minister ds. Równości

 

 

Chcemy edukacji, która wspiera, a nie rani. Która rozwija, a nie wyklucza.

 

Matematyka to piękna dziedzina – ale nie powinna być przeszkodą nie do pokonania dla tych, którzy mają inne talenty.

 

Szanujmy różnorodność umysłów.

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/permalink.php?story

 

 



Bartosz Uznański urodził się 12 kwietnia 1984 roku w Łodzi, i tutaj mieszkał i zdobywał wiedzę, która pozwoliła mu na jego dalszą, już zagraniczną, karierę. Dwie z nich pochwaliły się swoim absolwentem:

 

                                                     VIII Liceum Ogólnokształcące im. Adama Asnyka

 

 

Źródło: htwww.facebook.com/8lolodz/

 

 

Politechnika Łódzka

 

 

Źródło: www.scontent-waw2-2.xx.fbcdn.net/

 

 

x           x           x

 

 

To pierwsza, ale nie ostatnia informacja o Sławoszu Uznańskim, jakie zamierzamy zamieszczać w najbliższej przyszłości.



Oto tekst, zamieszczony wczoraj na blogu „Pedagog”, w którym prof. Boguslaw Śliwerski – znając już wynik sondażu, w którym Barbara Nowacka zajęła I miejsca w rankingu… najgorszych ministrów obecnego rządu –wymienił aż 14 powodów, które do tego „sukcesu” doprowadziły. A tekst poprzedza screen zdjęcia z konferencji prasowej prezesa ZNP – Sławomira Broniarza z 10 czerwca:

 

                                                          Ważne jest, jak się kończy… rok szkolny

 

Nadchodzący rok szkolny 2024/2025 zapowiadał się fatalnie. Danuta Pawłowska opublikowała w dn. 30 sierpnia 2024 roku artykuł na temat wyników ubiegłorocznego egzaminu ósmoklasisty. Okazało się, że najgorzej wypadł sprawdzian wiedzy i umiejętności z  matematyki. „Średni wynik w skali całego kraju wyniósł zaledwie 52 proc. rozwiązanych zadań. A wynik na poziomie 73 proc. lub wyższym uzyskano tylko w 718 szkołach, na ponad 11 tys. wszystkich placówek.

 

Polska była po trudnej kampanii wyborczej do Parlamentu, którą wygrało Prawo i Sprawiedliwość, ale nie było w stanie powołać rządu, w związku z czym władzę objęła Koalicja Obywatelska. Już podgrzewano postulat, by usunąć matematykę z egzaminu maturalnego, by młodzi dorośli maturzyści nie doświadczali stresu.

 

W ramach zawartej umowy koalicyjnej przydzielono resort edukacji oraz szkolnictwa wyższego i nauki partyjnej nomenklaturze, która obsadziła stanowiska kierownicze osobami pozbawionymi kompetencji, a nawet wyobraźni. W III RP szeroko pojmowana edukacja i nauka są tą sferą usług publicznych, które najlepiej nadają się do odwracania uwagi opinii publicznej od spraw kluczowych dla gospodarki i społeczeństwa. Rządzący przyjęli strategię populistycznego zarządzania oświatą, bo zdecydowana większość przyszłych wyborców ma dzieci, wnuki lub prawnuki, które uczęszczają do przedszkoli, szkół lub studiują. Wystarczy zatem zapewnić ich rodzicom adekwatną do wyników sondaży diagnostycznych parcjalną zmianę z zapowiedzią poważniejszych a koniecznych reform w nieco późniejszym okresie.

 

Jeszcze nie rozpoczął się rok szkolny, a już wypuszczano „populistyczny balon obietnic”, z których część, co gorsza, najgorsza, została wprowadzona w życie. Nie pamiętano, jak deformatorka polskiej edukacji Anna Zalewska przyznała przed laty, że jeśli chce się mieć w polityce sukces, a tym była obietnica ulokowania jej na I miejscu na liście kandydatów partii w wyborach do Parlamentu Europejskiego, to trzeba bez skrupułów, pod pozorem konsultacji z ekspertami, wprowadzić w jak najkrótszym czasie oczekiwaną przez wyborców zmianę. Elektorat PiSu żądał likwidacji gimnazjów i przywrócenia poprzedniego ustroju szkolnego. Lud chciał. Lud dostał.

 

Nowa ministra edukacji nie wyciągnęła z tego wniosku, bo nie zna się na zarządzaniu oświatą, co publicznie przyznała, a nawet poszła w swej szczerości jeszcze dalej zapowiadając, że po zwycięstwie Rafała Trzaskowskiego opuści MEN, by pracować u boku przyszłego prezydenta. Zaczął się zatem festiwal błędów, które doprowadziły Barbarę Nowacką w czerwcu 2025 roku do zajęcia I miejsca w rankingu… najgorszych ministrów obecnego rządu. Jednak b. premier RP Leszek Miller (z jej formacji politycznej) miał rację mówiąc, że „nie jest ważne, jak się zaczyna, ale, jak się kończy”.

 

Jakie to były błędy?

 

1.Jak na ironię losu, 1 kwietnia 2024 roku wprowadzono ograniczenie w zadawaniu uczniom prac domowych. Lud chciał. Lud ma. Tylko nie wzięto pod uwagę fundamentalnego prawa nauczycieli do decydowaniu o tym, w jaki sposób mają kształcić dzieci i młodzież. Nic bardziej ich zranić nie mogło.

 

2.Polityka kadrowa zorientowana na przetrzymanie w zawodzie najstarszych stażem nauczycieli. Obietnica wypłacenia im po 45 latach survivalu szkolnego jednorazowej 300 proc. pensji. Powiększa to lukę pokoleniową w profesji, w której zarabia się na wejściu do niej na poziomie minimalnej płacy krajowej. Na domiar wszystkiego zapowiedziano wprowadzenie testów psychologicznych dla nauczycieli na wniosek… „Okrągłego Stołu Uczniowskiego”. Niezły cyrk.

 

3.Zapowiedź darmowych podręczników dla uczniów szkół średnich w czasach, w których nastolatkowie nie potrzebują już żadnych podręczników, tym bardziej tak beznadziejnych, jak za czasów ministerek: Krystyny Szumilas i Joanny Kluzik-Rostkowskiej.

 

4.Działania na rzecz usunięcia religii z edukacji szkolnej w ramach prowadzenia „bezpartyjnej polityki” oddzielenia państwa od Kościoła.

 

5.Szkoła jest więzieniem (Foucault), toteż zapowiedziano podniesienie progu wymaganej do promocji frekwencji uczniów w szkole z 50 proc. do 70 proc.

 

6.”Odchudzenie” podstaw programowych kształcenia ogólnego metodą kreatywnej statystyki. W duchu bezpartyjnej, aideologicznej polityki oświatowej zmiany w kanonie lektur szkolnych, w tym czytania ich fragmentów. wewnątrzkoalicyjny spór o edukację zdrowotną, wychowanie patriotyczne czy łączenie np. geografii z biologią w szkole podstawowej.

 

7.Lekceważenie fluktuacji kadr nauczycielskich stwierdzeniem, że „jest to umowne okno transferowe”. W sierpniu szkoły publiczne zgłaszały 25 tys. wakatów.

 

8.Wymiana kuratorów i wicekuratorów oraz dyrektorów dyrektorów w nadzorze, który z pedagogiką nie ma wiele wspólnego, ale określany jest mianem nadzoru pedagogicznego. Nadzór ma tak nadzorować, by nie nadzorował, z wyjątkiem tych szkół, w których były najniższe wyniki egzaminu ósmoklasisty, bo te trzeba kontrolować a ich nauczycieli zdyscyplinować.

 

9.Kontynuacja programu „Podróże z klasą” ale bez wynagrodzenia nauczycieli za godziny ponadwymiarowe. Przełomowa uchwała sądu Najwyższego w związku z niepłaceniem nauczycielom za godziny ponadwymiarowe.

 

10.Zrządzanie zarządzeniami o powołaniu zespołów np. Zespołu do spraw Praw i Obowiązków Ucznia czy Zespołu do spraw Pragmatyki Zawodowej Nauczycieli.

 

11.Kontrole w szkołach dotyczące wdrożenia przepisów ustawy „Lex Kamilek”.

 

12.Zamiast utworzenia Komisji Edukacji Narodowej zgodnie z podpisanym w 2022 roku Obywatelskim Paktem dla Edukacji, nadano powołanej przy IBE „Radzie do spraw monitorowania wdrażania reformy edukacji  im. Komisji Edukacji Narodowej”.

 

13.Spór o tzw. „godziny czarnkowe”.

 

14.Polityka sondowania poziomu akceptacji społecznej dla chaotycznie, niekompetentnie projektowanych zmian w edukacji.

      

Ciekaw jestem świadectwa, jakie wystawi ministerce prasa, bo poprzednikom nie udzielano promocji na następny rok szkolny. Do dymisji podała się już wiceministra edukacji Joanna Mucha. PR ma odciążyć Barbarę Nowacką od przyczynienia się przez nią i jej gabinet do fatalnej, bo niekompetentnej polityki oświatowej.

 

 

 

Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com/

 



Oto, zamieszczona wczoraj na portalu „Interia”, informacja o wyniku sondażu, jaki na zlecenie tygodnika „Wprost” przeprowadziła Pracownia SW Research, w którym poproszono o wskazanie najgorszego ministra w rządzie Donalda Tuska. To fragmenty tego tekstu i link do jego pełnej wersji:

 

 

Zapytali Polaków o „najgorszego ministra”. Szefowa resortu na czele rankingu

 

 […]

 

Pracownia SW Research poprosiła Polaków na zlecenie „Wprost” o wskazanie najgorszego ministra obecnego rządu. Najwięcej wskazań otrzymała minister edukacji Barbara Nowacka. Za najgorzej pracującą szefową resortu uznało ją 9 proc. ankietowanych.

 

Jak wskazują autorzy badania, zarządzanie ministerstwem w wykonaniu polityk źle oceniają głównie kobiety (10,7 proc.), ankietowanych w wieku 35-49 lat (11,8 proc.), z wykształceniem wyższym (12,1 proc.), z dochodem 5001-7000 zł netto (10,3 proc.) oraz z miast z ludnością w przedziale20-99 tys. (12 proc.). […]

 

Sondaż pojawił się niedługo po zapowiedzi rekonstrukcji rządu. Jak przekazał premier Donald Tusk, ma się ona odbyć w lipcu.

 

Rekonstrukcja i wynikające z niej zmiany personalne to nie jest wskazanie „ta zła”, „tamtemu nie wyszło”. To będzie efektem uzgodnionej wspólnie z koalicjantami nowej konstrukcji rządu, która ma dawać szanse na impet i sprawność działaniamówił Tusk podczas konferencji prasowej. […]

 

 

 

Cały tekst „Zapytali Polaków o „najgorszego ministra”. Szefowa resortu na czele rankingu”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.wydarzenia.interia.pl/kraj/

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



W ramach remanentu kończącego się roku szkolnego, dzisiaj proponujemy zapoznanie się a tekstem i filmem z wystąpienia jego autorki Joanny Goc (wcześniej znana pod nazwiskiem Apanasewicz) na konferencji „INSPIR@CJE WCZESNOSZKOLNE 2025”, która odbyła się w marcu w Warszawie. Tekst ten pochodzi z portalu „Edunews” i został tam zamieszczony w minioną sobotę:

 

 

 

Strategie współpracy szkoły i rodziców na rzecz bezpiecznego rozwoju cyfrowego dziecka

 

Współczesne dzieci nie są „cyfrowe” – są po prostu dziećmi, które dorastają w świecie technologii, tak jak wcześniejsze pokolenia dorastały w świecie książek, radia czy telewizji. Ich naturalna obecność w środowisku online nie oznacza, że mają wrodzoną umiejętność mądrego korzystania z narzędzi cyfrowych. Przeciwnie – to środowisko pełne pokus, bodźców i ryzyka, które wymaga wsparcia, przewodnictwa i refleksji ze strony dorosłych. To, jak dzieci nauczą się korzystać z technologii – czy będzie to rozwijające i bezpieczne doświadczenie, czy źródło napięcia i uzależnienia – zależy przede wszystkim od nas.

 

Dlatego nie wystarczą proste rozwiązania, takie jak zakazy, limity czasowe czy demonizowanie smartfonów. Potrzebujemy strategii – przemyślanego, empatycznego podejścia, które łączy troskę o rozwój dziecka z rozumieniem cyfrowego świata. To również troska o równowagę między światem online i offline, wspieranie dobrostanu psychicznego, rozwijanie kompetencji cyfrowych, a przede wszystkim – tworzenie przestrzeni do rozmowy.

 

Współczesne dzieci potrzebują dorosłych, którzy nie tylko będą znać zagrożenia, ale też pokażą, jak mądrze i etycznie korzystać z technologii. Mądre towarzyszenie to wspólne odkrywanie możliwości, jakie niesie technologia: nauki, komunikacji, tworzenia, budowania relacji. To właśnie świadomość, rozmowa i obecność dorosłego sprawiają, że dziecko nie zostaje samo w cyfrowym świecie – ale uczy się w nim poruszać z uważnością, krytycznym myśleniem i odpowiedzialnością.

 

Bezpieczny rozwój cyfrowy dziecka to zadanie, którego żadna strona – ani szkoła, ani rodzina – nie jest w stanie zrealizować samodzielnie. Dlatego kluczowa staje się współpraca między nauczycielami i rodzicami. Nie jako jednorazowe spotkanie czy seria dyrektyw, ale jako długofalowy proces budowania zaufania, wspólnego szukania rozwiązań i wymiany doświadczeń. Wymaga to zmiany myślenia – rezygnacji z podejścia opartego na kontroli i lęku, na rzecz świadomego kształtowania postaw i nawyków. Bo technologia sama w sobie nie jest ani dobra, ani zła – to sposób, w jaki z niej korzystamy, nadaje jej znaczenie.

 

Zamiast pytać, jak ochronić dzieci przed technologią, warto zapytać: jak możemy przygotować je do korzystania z niej w sposób odpowiedzialny, uważny i bezpieczny? Odpowiedzi nie znajdziemy w gotowych schematach. Ale możemy je wypracować wspólnie – krok po kroku – zaczynając od refleksji nad własnymi nawykami i przekonaniami.

 

Jak – posłuchajcie mojego wystąpienia na INSPIR@CJACH WCZESNOSZKOLNYCH 2025: 

 

 

Joanna Goc, Strategie współpracy szkoły i rodziców na rzecz bezpiecznego rozwoju cyfrowego dziecka – plik na YouTube  –  TUTAJ

 

 

Pani Joanna prowadzi także bloga „Dla kreatywnych i nie tylko”  –  TUTAJ

 



Dzisiaj proponujemy obszerny tekst, zamieszczony w niedzielę 22 czerwca na portalu „Strefa Edukacji”, który jest zapisem wywiadu, jaki przeprowadziła Magdalena Konczal z dr Waldemarem Jakubowskim – od XXXI Walnego Zebrania Delegatów Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” , w maju 2023 rokuprzewodniczącym KSOiW. Przed tym wyborem był on wiceprzewodniczącym Regionalnej Sekcji Oświaty i Wychowania Regionu Środkowo-Wschodniego. Uczyniliśmy to z jednego powodu: to pierwsza od bardzo długiego czasu okazja do poznania stanowiska w sprawie aktualnej sytuacji w oświacie tego, drugiego pod względem liczby członów, związku zawodowego, zrzeszającego nauczycieli.

 

Zachęcamy do przeczytania, bo nie wiadomo kiedy będziemy mieli drugą taką okazję:

 

 

Ministerstwo edukacji bardziej słucha samorządów niż nauczycieli

 

 

Foto: Adam Jankowski

 

Dr Waldemar Jakubowski

 

[…]

 

Magdalena Konczal : – Jak Pan ocenia mijający rok szkolny – z perspektywy nauczycieli? Czy udało się osiągnąć coś istotnego, czy raczej był to czas stagnacji?

 

Waldemar Jakubowski: – Ten rok można określić jako czas ciągłych zmian i braku stabilizacji. Nie sądzę, by nauczyciele wspominali go szczególnie dobrze. Choć były podwyżki, to już mało kto o nich pamięta – w rzeczywistości tylko rekompensowały one skumulowaną inflację, więc trudno mówić o realnym wzroście wynagrodzeń. MEN proponuje reformy, ale nie takie, na jakie czekało środowisko pracowników oświaty. Niektóre z nich spotykają się z jednoznacznym negatywnym odbiorem, jak choćby rzeczywisty zakaz zadawania prac domowych, co jest typowym przykładem niepotrzebnego przeregulowania systemu.

 

Pojawiło się też wiele zapowiedzi zmian, które wywołały poczucie niepewności – dotyczącej choćby katechetów, ale nie tylko. Zmiany związane z nauczaniem języka mniejszości narodowych mają wpływ także na nauczycieli drugiego języka obcego. To kolejne wyzwania, przed którymi stają nauczyciele.

 

Niestety, nic nie wskazuje na to, by warunki pracy uległy znaczącej poprawie. Wręcz przeciwnie – atmosfera w szkołach staje się coraz trudniejsza. Rosnąca roszczeniowość rodziców, problemy wychowawcze z uczniami – te kwestie nadal pozostają nierozwiązane. Do tego dochodzą komisje dyscyplinarne – w tym przypadku związki zawodowe są zgodne co do konieczności odrzucenia obowiązującego modelu odpowiedzialności dyscyplinarnej nauczycieli. Jest co prawda program wyjścia z regresu, próba zrobienia choćby kroku naprzód, ale na razie nic się w tym zakresie realnie nie dzieje.

 

M.K. Spróbujmy spojrzeć na te pozytywne aspekty. W tym roku grupa nauczycieli uprawniona do otrzymania bonu na zakup laptopa została rozszerzona. Poza tym jest perspektywa likwidacji tzw. godzin czarnkowych. Dodałby pan coś jeszcze do tej listy spraw, które udało się załatwić?

 

W.J. – Wychodzimy z założenia, że nauczyciel to pracownik jak każdy inny i to na pracodawcy spoczywa obowiązek wyposażenia go w niezbędne narzędzia pracy – to w kontekście bonu na laptopa, program ten krytykowaliśmy od początku. Jeśli chodzi o godziny czarnkowe, rzeczywiście pojawiła się zapowiedź ich zniesienia w ramach szerszego procesu deregulacji. Ale wciąż czekamy na konkretne decyzje.

 

Są też inne pozytywne sygnały – choć nie wynikają one bezpośrednio z działań Ministerstwa Edukacji Narodowej. Od lat apelowaliśmy o uregulowanie niektórych spraw i dziś można mówić o pewnym przełomie, który jest wynikiem uchwały Sądu Najwyższego z lutego 2025 r. Od lat apelowaliśmy o uregulowanie kwestii wycieczek szkolnych i można mieć nadzieję, że to się będzie stopniowo stabilizowało. Chcemy w tym zakresie szczegółowo informować nauczycieli o obowiązujących zasadach prawa, które regulują to zagadnienie, jak choćby o obowiązku zapewnienia minimum 11 godzinnego dobowego wypoczynku.

 

Prowadzimy również akcję informacyjną dotyczącą roszczeń finansowych – nauczyciele mają prawo ubiegać się o należności nawet do trzech lat wstecz. Rozsyłaliśmy do swoich struktur szczegółowe instrukcje, jak domagać się wypłaty za należne godziny nadliczbowe. To ważne, by byli świadomi swoich praw i potrafili o nie zabiegać. Pod tym względem widać poprawę.

 

Na ile te pozytywy są zasługą MEN, a na ile efektami działań związków zawodowych czy innych czynników – to kwestia otwarta. Z mojej perspektywy, rola resortu w tych zmianach była raczej marginalna.

 

Załatwiane są drobne problemy, ale te zmiany mają raczej symboliczny charakter. Jest szumna zapowiedź, że będzie procedowany projekt obywatelski, ale tych zapowiedzi było już kilka, a do tej pory nic się nie zmieniło

 

M.K.Lista spraw wymagających pilnego załatwienia jest znacznie dłuższa niż lista pozytywnych zmian, które udało się wdrożyć. Nadal nie rozwiązano kwestii powiązania nauczycielskich wynagrodzeń z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce, wypłat za nadgodziny po wyroku Sądu Najwyższego czy powrotu urlopów dla poratowania zdrowia dla tych, którzy utracili to prawo wskutek tzw. wcześniejszych emerytur. Oczywiście jest jeszcze szereg innych zagadnie. Które powinno być najpilniej rozwiązane?

 

W.J.Przede wszystkim: ochrona przedemerytalna. To temat, na który jako „Solidarność” od dawna zwracamy uwagę. Niestety, propozycje w tym zakresie albo w ogóle nie zostały uwzględnione, albo mają wręcz karykaturalny charakter. Choć w przepisach pojawił się zapis o ochronie, to katalog wyjątków jest bardzo szeroki, wręcz otwarty. Użyte sformułowania są na tyle ogólne, że dyrektorzy szkół mogą łatwo wykorzystywać te luki. W praktyce oznacza to, że nauczyciele wciąż nie mają realnej ochrony przedemerytalnej – i to jest, moim zdaniem, jedna z najpoważniejszych kwestii do naprawy. Jest to też przykład braku równości wobec prawa, gdy jakiejś grupie zawodowej, w tym wypadku nauczycielom, odmawia się uprawnień przysługujących inny grupom zawodowym.

 

Drugą sprawą są nagrody jubileuszowe. Doceniamy zrównanie uprawnień nauczycieli z pracownikami samorządowymi – to krok w dobrą stronę. Ale co z tymi kilkuset nauczycielami, którzy pracują już 45, a nawet 47 lat, a nadal nie będą mogli skorzystać z nowych zasad naliczania nagrody? Ministerstwo tłumaczy się kosztami budżetowymi. Ale jakie to mogą być koszty, skoro mówimy o tak niewielkiej grupie nauczycieli?

 

I oczywiście – urlopy dla poratowania zdrowia. Ich faktyczna likwidacja w stosunku do osób najbardziej potrzebujących takiego uprawnienia, czyli nauczycieli objętych uprawnieniem do wcześniejszej emerytury, nie jest wprawdzie efektem działań obecnego rządu, ale ta ekipa również nie podjęła żadnych kroków, by tę sytuację naprawdę poprawić. Wręcz przeciwnie – obecne stanowisko jest bardzo twarde i nieprzychylne nauczycielom w tej kwestii.

 

Załatwiane są drobne problemy – jak choćby godzin czarnkowe – ale te zmiany mają raczej symboliczny charakter. Jest szumna zapowiedź, że będzie procedowany projekt obywatelski [ZNP zakładający powiązanie pensji nauczycieli z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce – przyp. red.], ale tych szumnych zapowiedzi było już kilka, a do tej pory nic się nie zmieniło.

 

M.K. Myślę też, że cały czas otwarta pozostaje kwestia uregulowania godzin ponadwymiarowych – tak, by obowiązywały jednolite zasady w całym kraju. Zdarza się przecież, że nauczyciele tracą te godziny na przykład podczas wyjazdów na wycieczki szkolne. Miała to uregulować nowelizacja Karty nauczyciela, ale sprawa wciąż stoi pod znakiem zapytania.

 

W.J. – Właśnie nie stoi pod znakiem zapytania, bo ministerstwo mówi jasno, w komentarzu do naszych postulatów, że nie chce tego uregulować. Tam MEN wskazało, że ten postulat nie zostanie zrealizowany, bo jest to bardzo trudne i sytuacje dotyczą różnych przypadków. A nasze rozwiązania były konkretne i proste. Wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe nie powinno przysługiwać tylko wtedy, gdy ich nieodbycie nastąpiło z przyczyn leżących po stronie nauczyciela lub w związku z przypadaniem w tygodniu pracy dnia ustawowo wolnego od pracy.

 

M.K. – To ciekawe, bo ta zmiana została zapisana w projekcie zmian w ustawie na stronie Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. I czytałam, że ta kwestia ma być uregulowana…

 

W.J. – Miała być, ale nie jest, przynajmniej nie w sposób, którego się domagaliśmy. Podejrzewam, że chodzi o nacisk lobby samorządowego. Podobnie jak przesunięcie koniecznych zmian w czasie. Słyszymy ciągle, że może w 2026, a może w 2027 roku, a „może później” – i tak w nieskończoność. To klasyczne przerzucanie się odpowiedzialnością i unikanie rozwiązania konkretnych problemów.

Tymczasem nauczyciele są coraz bardziej sfrustrowani. Nie oszukujmy się – zapowiedzi ministerstwa, a także wyroki sądów i uchwała Sądu Najwyższego, tylko rozbudziły ich oczekiwania. Padają deklaracje: „zaraz się tym zajmiemy”, „spotkajmy się, żeby to rozwiązać”. Do tych spotkań rzeczywiście dochodzi, ale nie przynoszą one żadnych konkretnych efektów.

 

M.K. – Ma Pan na myśli teraz godziny nadliczbowe czy ponadwymiarowe?

 

W.J. – Mowię o obu kwestiach, bo każda z nich wymaga uregulowania. Godziny ponadwymiarowe to odrębna sprawa. Od dawna postulujemy, że jeśli zajęcia nie odbędą się z winy nauczyciela – to rzeczywiście nie powinny być opłacane. Ale jeśli nie doszło do nich z przyczyn niezależnych od pracownika lub z winy pracodawcy – to takie godziny powinny być wypłacane.

 

Weźmy na przykład godziny zajęć indywidualnych. Nauczyciel przychodzi, jest przygotowany, ma gotowy materiał, siedzi w klasie – a uczeń się nie pojawia. Czy to wina nauczyciela? Oczywiście, że nie.

 

Ten nauczyciel poświęcił czas na przygotowanie, często tworzy materiały od podstaw – bo praca indywidualna to zupełnie inny wymiar niż typowa lekcja. Tu nie ma „gotowców” czy schematów, każda jednostka musi być dostosowana do konkretnego ucznia. Czas przygotowania w domu, czas oczekiwania w szkole – to wszystko są realne obowiązki. A mimo to mówi się: „uczeń nie przyszedł, więc nie płacimy”.

 

To niesprawiedliwe i demotywujące. Takie sytuacje jasno pokazują, że obecne przepisy są nieadekwatne do realiów pracy nauczyciela i wymagają pilnej zmiany.

 

M.K. – Albo jak nauczyciel pojedzie na wycieczkę i de facto pracuje jeszcze dłużej, a traci wynagrodzenie za godziny ponadwymiarowe, które mógłby w tym czasie przeprowadzić…

 

W.J. – No właśnie, podobna sytuacja jest w przypadku wuefistów i zawodów sportowych. Jest na zawodach często od rana do wieczora i traci godziny ponadwymiarowe, bo nie przeprowadził zajęć. Przecież to jest nonsens. To są sprawy, które da się załatwić, ale niestety chyba ministerstwo bardziej zaczęło słuchać samorządowców niż nas.

 

M.K. – Czy pana zdaniem istnieją realne szanse na jakiekolwiek podwyżki dla nauczycieli od 1 września 2025 roku?

W.J. – Pojawiły się zapowiedzi, strefa publiczna ma dostać waloryzację inflacyjną, to też podwyżki nie będzie, tylko wyrównanie skutków inflacji, a nawet znacznie poniżej inflacji, bo mowa jest o 3%, co jest złamaniem unijnej dyrektywy o adekwatnych płacach. Były zapowiedzi jakichś większych podwyżek, ale na razie jest cisza na ten temat. Nie mamy jeszcze projektu nowej ustawy budżetowej, więc trudno dziś o tym mówić. A czy coś od września się pojawi? Śmiem wątpić.

 

Oczywiście, teoretycznie można by wygospodarować środki z jakichś rezerw, ale to bardzo mało prawdopodobne. Takie działanie wymagałoby gruntownej przebudowy całego budżetu, zatem musimy czekać na budżet na rok 2026, a propozycje pojawią się wkrótce.

 

M.K. – A z perspektywy oświatowej „Solidarności” – jakich podwyżek oczekujecie?

W.J. – Naszym głównym postulatem jest powiązanie wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej. Domagamy się wprowadzenia tego rozwiązania na stałe – nie w formie kwotowej, lecz procentowej.

 

Jeśli chodzi o dodatek za wychowawstwo – pojawiały się różne pomysły, w tym uzależnienie wysokości dodatku od liczby uczniów, ale to były bardzo skomplikowane algorytmy. My od początku mówiliśmy jasno: dodatek powinien wynosić minimum 10%, a najlepiej 15% wynagrodzenia zasadniczego nauczyciela mianowanego. Realnie, w obecnych warunkach, oznaczałoby to kwotę rzędu tysiąca złotych – i byłaby to rzeczywista, odczuwalna zmiana.

 

Równocześnie zwracamy uwagę na inne ważne kwestie – chociażby na dodatek za trudne warunki pracy. Wciąż nieuregulowana pozostaje sytuacja nauczycieli pracujących z uczniami z orzeczeniami w szkołach ogólnodostępnych. W tym zakresie panuje cisza, a temat jest bardzo istotny.

 

Warto podkreślić, że dodatki to nie są „bonusy znikąd” – one wynikają z realnego wysiłku i specyfiki pracy nauczyciela. Jeśli te obciążenia nie są odpowiednio wynagradzane – jak choćby w przypadku godzin ponadwymiarowych – to mamy do czynienia z formą dyskryminacji zawodowej. I tak właśnie należałoby to określić.

 

M.K. – Wspomniał Pan o uczniach ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi – a przecież ich liczba w szkołach stale rośnie. A więc warunki pracy nauczycieli w tym kontekście stają się coraz trudniejsze…

 

W.J. – Zdecydowanie tak, są coraz trudniejsze. Jednocześnie widzimy, że w ramach projektu deregulacyjnego Ministerstwo Edukacji planuje umożliwić zatrudnianie nauczycieli przedszkoli bez pełnych kwalifikacji. Rozumiem, że próbujemy ratować system, ale robimy to w bardzo ryzykowny sposób. Jeśli do szkół i przedszkoli trafią osoby przypadkowe, bez odpowiedniego przygotowania, to rodzi pytania o jakość ich pracy i skuteczność w realizowaniu obowiązków.

 

A przecież kwalifikacje są dziś potrzebne bardziej niż kiedykolwiek. Liczba uczniów z orzeczeniami rośnie – nie mówiąc już o tych z opiniami. To ogromne wyzwanie dla nauczycieli. W niektórych klasach uczniowie wymagający indywidualnego podejścia stanowią już połowę, a nawet ponad połowę grupy.

 

Problem polega na tym, że system tego nie uwzględnia – nie daje narzędzi, by nauczyciel rzeczywiście mógł skutecznie pracować z każdym uczniem. To potężne obciążenie, zarówno emocjonalne, jak i organizacyjne.

 

M.K. – Chciałam zapytać o nadchodzący rok szkolny, bo znów zapowiadanych jest sporo zmian. W szkołach pojawi się jeden z nowych przedmiotów: edukacja obywatelska. Jak oświatowa „Solidarność” ocenia ten przedmiot?

 

W.J. – W naszej ocenie – mimo pewnych prób i zabiegów – tego przedmiotu w obecnym kształcie po prostu nie da się skutecznie wdrożyć. Pomijając już kontrowersyjne kwestie światopoglądowe, choćby związane z tzw. klimatyzmem, wobec którego jako „Solidarność” mamy zdecydowanie krytyczne stanowisko.

 

M.K. – Dlaczego ta podstawa programowa jest nie do zrealizowania we współczesnej szkole?

 

W.J. – To jest podstawa programowa przeniesiona z dawnego WOS-u, gimnazjalnego. Wtedy były zupełnie inne warunki, inna młodzież, inaczej funkcjonująca i teraz to się wtłacza do obecnej szkoły podstawowej. Takie podejście wychodzi z IBE, oni są bardzo przywiązani do formuły gimnazjalnej, czyli żeby tworzyć gimnazjum w  8-klasowej szkole podstawowej. To trochę taka kwadratura koła.

 

M.K. – Od 1 września 2025 r. będziemy mieć też kolejny nowy przedmiot, choć nieobowiązkowy. Mam na myśli edukację zdrowotną.

 

W.J. – Jeśli chodzi o edukację zdrowotną, to oczywiście pojawiają się w niej treści, które budzą kontrowersje – i które, jeśli przedmiot pozostanie nieobowiązkowy, będzie można omijać. Ale pytanie brzmi: jak długo taka sytuacja się utrzyma? Czy w pewnym momencie nauczyciele, uczniowie i rodzice nie zostaną postawieni przed koniecznością uczestnictwa w tych zajęciach?

 

Druga kwestia to zasadność samego przedmiotu. Naszym zdaniem edukacja zdrowotna jest po prostu zbędna, bo wiele jej treści – tych pozytywnych, jak choćby zagadnienia dotyczące zdrowego żywienia – już teraz realizowanych jest w ramach innych przedmiotów. Można je tam z powodzeniem kontynuować. Dlatego zadajemy sobie pytanie: po co wprowadzać nowy przedmiot, skoro jego zawartość można integrować z dotychczasowym programem nauczania?

 

Problemem jest też zamieszanie wokół WDŻ-tu, który ma zostać wycofany ze szkół, mimo że od dwudziestu lat funkcjonuje bardzo dobrze. Znacznie łatwiej byłoby unowocześnić podstawę programową w ramach istniejących rozwiązań, niż tworzyć nowy, nie do końca przemyślany przedmiot.

 

Niepokoi nas również brak jasności co do tego, kto będzie prowadził te zajęcia. Edukacja zdrowotna to przedmiot interdyscyplinarny, który – teoretycznie – mógłby prowadzić prawie każdy nauczyciel. Ale naszym zdaniem to bardzo wymagające zagadnienia, zwłaszcza w aspekcie psychologicznym. Nie powinien ich uczyć „ktokolwiek” – tylko osoba z odpowiednimi kwalifikacjami. Tymczasem nauczyciele mają je dopiero nabywać.

 

W efekcie mamy sytuację, w której najpierw wprowadza się nowy przedmiot, potem może powstaną do niego podręczniki, a jeszcze później zaczniemy szkolić kadrę. To odwrotna kolejność, niż być powinna – i to budzi nasze poważne wątpliwości.

M.K. – W nowym roku szkolnym planowane jest ograniczenie lekcji religii lub etyki do jednej godziny tygodniowo. Jak patrzycie państwo na te zmiany?

 

W.J. – Jeśli chodzi o nauczanie religii, to sprawa jest bardzo poważna. Według wielu prawników, w tym również Trybunału Konstytucyjnego, zmiany wprowadzane przez Ministerstwo w zakresie lekcji religii są po prostu niezgodne z prawem. To nie tylko kwestia społeczna – to także problem prawny.

 

Można to uznać za jedną z bardziej dotkliwych form kapitulacji państwa wobec presji ideologicznej. Zamiast otwartej debaty i współpracy z kościołami oraz związkami wyznaniowymi, ogranicza się nauczanie do jednej godziny tygodniowo – bez realnych konsultacji. Apelowaliśmy o wprowadzenie okresu przejściowego, który pozwoliłby przygotować się na te zmiany.

 

Trzeba też pamiętać o nauczycielach religii. Część z nich ma dodatkowe kwalifikacje i być może odnajdzie się w innych przedmiotach, ale wielu specjalizowało się wyłącznie w tym zakresie. Dla nich ograniczenie godzin to nie tylko kwestia zmiany w grafiku, ale realne zagrożenie dla zatrudnienia. W takim przypadku należałoby przynajmniej zaproponować program przekwalifikowania.

 

Co więcej, istnieje obywatelski projekt ustawy przygotowany przez Stowarzyszenie Katechetów Świeckich, który dotyczy właśnie nauczania religii i etyki. Postuluje on utrzymanie nauki tych przedmiotów w wymiarze dwóch godzin tygodniowo. Projekt ma już zebraną wymaganą liczbę podpisów i zostanie złożony w Sejmie. W naszej ocenie to rozwiązanie bardziej wyważone i respektujące różnorodność światopoglądową. Odpowiada też na rzeczywistą potrzebę kształtowania moralnego uczniów w szkołach podstawowych ponadpodstawowych, bez względu na wyznawany światopogląd, z uwzględnieniem jednak istotnej społecznej potrzeby, jaką bez wątpienia jest wiedza o tym co dobre a co złe.

 

M.K. – Patrząc z perspektywy kolejnego roku szkolnego – jakie są nadzieje oświatowej „Solidarności”? Co chcielibyście, aby udało się załatwić? Jakie sprawy powinny zostać wreszcie rozwiązane?

 

W.J. – Powinien nastąpić istotny przełom w funkcjonowaniu komisji dyscyplinarnych, to rzeczywiście można załatwić. My postulujemy wyrzucenie art. 10. i zbudowanie systemu odpowiedzialności dyscyplinarnej nauczycieli na zupełnie innych zasadach, bo rozumiemy, że zawód zaufania publicznego, jakim jest nauczyciel, wymaga szczególnego podejścia. Natomiast nie może być tak, że o winie nauczyciela orzekają osoby, które nie ma ku temu kompetencji i są dość przypadkowe. To jest bardzo ważny przyczynek do tego, jaka jest atmosfera w szkołach. Przy odrobinie dobrej woli można by tę kwestię załatwić.

 

Są jeszcze te drobniejsze rzeczy, o których mówiłem: nagrody jubileuszowe, dodatki za trudne i uciążliwe warunki pracy. Wydaje mi się, że udałoby się to uregulować bez większego problemu, wymagałoby to jedynie pewnej elastyczności ministerstwa edukacji, ale też ministerstwa finansów i samorządów.

 

Kwestia godzin ponadwymiarowych i nadliczbowych też jest do załatwienia, choć oczywiście to temat trudniejszy. No i najtrudniejszy temat to stałe powiązanie płac z jakimś wskaźnikiem w gospodarce, najlepiej płac zasadniczych z przeciętną w sektorze przedsiębiorstw, jak postuluje to „Solidarność”.

 

 

 

Źródło: www.strefaedukacji.pl