Foto: Jakub Czermiński /Fotorzepa[www.rp.pl]

 

Dariusz Piontkowski – od 23 października 2020 r Sekretarz Stanu w MEiN – autor odpowiedzi na pytania ZG ZGW

 

 

Nawiązując do zamieszczonej we wtorek (10 sierpnia 2021r.) informacji o przesłaniu przez Związek Gmin Wiejskich RP do MEiN pytań dotyczących projektu zmian Prawa oświatowego, przekazujemy fragmenty informacji, jaka wczoraj pojawiła się na oficjalnej stronie ZGW:

 

Odpowiedź MEiN na pytania ZGW RP ws. ustawy o zmianie ustawy – Prawo oświatowe oraz innych ustaw

 

W okresie opiniowania bardzo kontrowersyjnego projektu ustawy o zmianie ustawy – Prawo oświatowe oraz niektórych innych ustaw, Przewodniczący ZGWRP wystosował do Ministerstwa Edukacji i Nauki, za pośrednictwem Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego szereg pytań natury prawnej i technicznej.

 

Od odpowiedzi na te pytania uzależniona była opinia ZGWRP dotycząca projektu ustawy j.w. Jest to o tyle istotne, gdyż to reprezentant ZGWRP – Pani Anna Grygierek, Wiceprzewodnicząca ZGWRP, Burmistrz Strumienia, jest w ramach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego Współprzewodniczącą Strony Samorządowej Zespołu ds. Edukacji, Kultury i Sportu.

 

W dniu dzisiejszym Ministerstwo przesłało odpowiedzi na zadane przez nas pytania. W celu indywidualnej oceny treści pytań i udzielonej na nie odpowiedzi zapraszamy do analizy dwóch dokumentów załączonych dokumentów.

 

 

Pytania ZG ZGW do MEiN  –  TUTAJ

 

 

Odpowiedzi MEiN na pytania ZG ZGW  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.zgwrp.pl

 

x           x           x

 

 

Informację o odpowiedzi MEiN na pytania ZG ZGW zamieścił dziś Serwis Samorządowy PAP. Oto jej obszerne fragmenty. Podkreślenia fragmentów przytoczonego tekstu – redakcja OE:

 

Czytaj dalej »



Foto: John D. & Catherine T. MacArthur Foundation[www.behavioralscientist.org]

 

Angela Duckworth – profesor nadzwyczajny psychologii na University of Pennsylvania

 

 

Portal <Bankier.pl> zamieścił dzisiaj (13 sierpnia 2021r.) artykuł pt. „Młodzież ucząca się zdalnie gorzej radzi sobie emocjonalnie, społecznie i edukacyjnie”, będący streszczeniem raportu z badania, przeprowadzonego przez zespół uczonych z Uniwersytetu Pensylwanii w Stanach Zjednoczonych pracujących pod kierunkiem prof. Angeli L. Duckworth, którego celem było pozyskanie informacji o tym w jaki sposób nauczanie online mogło wpłynąć na młodzież w innych sferach życia niż edukacja, szczególnie z perspektywy nastolatków.

 

Oto obszerny fragment tej publikacji – podkreślenia i pogrubienia czcionek we fragmentach przytoczonego tekstu redakcja OE:

 

[…] Badacze przeanalizowali dane od ponad 6,5 tys. uczniów szkół średnich. Młodzież wypełniała ankiety w lutym 2020 r., gdy pojawiły się pierwsze niepokoje związane z rozprzestrzenianiem się wirusa i ponownie w październiku 2020 r., gdy już panowała pandemia. W czasie drugiego badania 2,3 tys. uczniów uczęszczało do szkoły stacjonarnie, a 4,2 tys. uczyło się w domu.

 

Uczniów pytano o ich doświadczenia w trzech sferach – społecznej, emocjonalnej i szkolnej. Dzięki uzyskanym informacjom badacze byli w stanie porównać dobrostan wśród uczniów korzystających z nauki zdalnej i tych, którzy uczęszczali do niej stacjonarnie. Pod uwagę wzięto też takie zmienne jak jak płeć, status społeczno-ekonomiczny i średnią ocen.

 

Wyniki wyraźnie pokazały, że uczniowie uczący się zdalnie wykazują gorsze wyniki we wszystkich badanych sferach – społecznej, szkolnej i emocjonalnej – w porównaniu z młodzieżą, która mogła uczęszczać na lekcje w szkole. Uczniowie uczący się w domach czuli mniejszą więź z rówieśnikami, nie czuli się częścią społeczności szkolnej i zgłaszali mniejsze wsparcie ze strony dorosłych. Odczuwali też więcej emocji negatywnych (np. smutku), a mniej pozytywnych, takich jak radość. Entuzjazm związany ze szkołą również był znacznie niższy – uczniowie uczący się zdalnie uważali, że są mniej zdolni i mają mniejsze szanse na osiągnięcie sukcesu.

 

Warto zaznaczyć, że zauważone różnice w dobrostanie uczniów i ich samopoczuciu ujawniły się głównie u starszej młodzieży. Prawdopodobnie wynika to z faktu, że dopiero co rozpoczęli naukę w szkole średniej, lub też ze względu na utrudnienie utrzymywania bezpośrednich kontaktów z rówieśnikami, co w tym wieku ma szczególne znaczenie.

 

Opracowujemy programy interwencyjne i naprawcze, które, owszem, są bardzo ważne dla wsparcia młodzieży, ale musimy zdać sobie sprawę że młodzież to po prostu cierpiący młodzi ludzie mówi Duckworth. – Zaspokojenie ich wewnętrznych potrzeb psychologicznych w zakresie więzi społecznych, pozytywnych emocji i zaangażowania w naukę jest wyzwaniem, z którym musimy się zmierzyć” – dodaje. […]

 

 

 

Źródło: www.bankier.pl

 

 

 

Link do oryginalnego tekstu na stronie Educational Researcher TUTAJ

 



Foto: www.taniaksiazka.pl/

 

Okładka książki Zofii Kossak „Pożoga. Wspomnienia z Wołynia 1917-1919”

 

Na portalu < wnp.pl > (ale nie tylko tam) zamieszczono dzisiaj (11 sierpnia 2021r.) informację: „Czarnek: Jesteśmy na końcowym etapie tworzenia rozporządzenia dotyczącego kanonu lektur”. Oto jego fragment – podkreślenia fragmentów przytoczonego teksu – redakcja OE:

 

Szef MEiN Przemysław Czarnek w wywiadzie opublikowanym w środę wieczorem w wPolityce.pl odniósł się m.in. do zmian w szkolnym kanonie lektur.

 

Jesteśmy na końcowym etapie tworzenia rozporządzenia dotyczącego kanonu lektur, głównie zmienionego w obszarze lektur uzupełniających, w bardzo minimalnym zakresie w obszarze lektur obowiązkowych. Tego nie robi minister edukacji, tylko zespół ekspertów specjalnie do tego powołanych. Teraz po zakończeniu konsultacji przyjrzę się wszystkim opiniom i podejmę ostateczną decyzję” – powiedział Czarnek. W jego ocenie to, że na liście lektur brakowało do tej pory Zofii Kossak-Szczuckiej,* „to był błąd, który naprawiamy„. […]

 

Screen ze strony www.wpolityce.pl

 

 

Szef MEiN dodał, że uzupełnienie kanonu lektur jest po to, żeby nadrobić dwie dekady straconego czasu, w którym – według Czarnka – karmieni byliśmy pedagogiką wstydu zamiast dumy, która powinna nas charakteryzować. […]

 

 

 

Źródło: www.wnp.pl

 

 

 

*Zobacz także:

 

Portal <OKOpress> – „Pożoga” Kossak-Szczuckiej na liście lektur. Barbarzyńscy chłopi, źli Żydzi i szlachetni polscy panowie”TUTAJ

 

Portal <wPolityce.pl> – „OKO.press atakuje ministra Czarnka. Powód? Na nowej liście lektur Kossak-Szczucka, Wojtyła i Sienkiewicz. Odpadł Kołakowski” – TUTAJ

 



 

W Dzienniku Ustaw opublikowano wczoraj (10 sierpnia 2021r.) jednolity tekst rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej w sprawie wymagań, jakim powinna odpowiadać osoba zajmująca stanowisko dyrektora oraz inne stanowisko kierownicze w publicznym przedszkolu, publicznej szkole podstawowej, publicznej szkole ponadpodstawowej oraz publicznej placówce.

 

W rozporządzeniu uwzględniono zmiany wprowadzone rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej z dnia 28 sierpnia 2019 r. zmieniającym rozporządzenie w sprawie wymagań, jakim powinna odpowiadać osoba zajmująca stanowisko dyrektora oraz inne stanowisko kierownicze w publicznym przedszkolu, publicznej szkole podstawowej, publicznej szkole ponadpodstawowej oraz publicznej placówce (Dz. U. Poz. 1661).

 

 

Tekst obwieszczenia i załącznik z tekstem jednolitym – TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.samorzad.pap.pl

 



 

31 lipca 2021zamieściliśmy fragmenty posta z bloga Roberta Raczyńskiego „Eduopticum”, zatytułowany „Podstawy współczesnej pedagogiki”. Jak można było w tamtym tekście przeczytać, autor już wówczas zapowiedział, że to dopiero początek „większej całości”:

 

W tym i trzech następnych wpisach, chciałbym przyjrzeć się wybranym, pseudonaukowym korzeniom pedagogicznych mitów, dobrym, bo modnym trendom, niezweryfikowanym koncepcjom i narzędziom, które stały się tak popularne i wpływowe, że ich kwestionowanie może na przykład stać się przyczyną niezdanego egzaminu, nieprzychylnej oceny dorobku zawodowego (a w mniejszej skali, przeprowadzonych zajęć) lub ostracyzmu w miejscu pracy.”

 

Najwyższy czas, abyśmy udostępnili owe trzy zapowiedziane teksty. Oto ich fragmenty i linki do pełnych wersji na stronie bloga „Eduopticum”. Pogrubienia czcionek i podkreślenia fragmentów cytowanego tekstu – redakcja OE:

 

 

5 sierpnia 2021 r. – „Zmiana ci wszystko wybaczy”

 

Charakterystyczną dla pop-pedagogiki i jej mesjaszy, a zupełnie obcą działaniom naukowym strategią, jest zestawianie ekstremów, tworzenie sztucznych opozycji i wyciąganie z nich rzekomo wiążących wniosków. Wszystko jest tam czarne lub białe i jedno wyklucza drugie, tak jak w przypadku wspomnianych już miękkich i twardych kompetencji.

 

Jak motywacja wewnętrzna uznana została za tę jedynie słuszną, to mimo zmiany warunków i okoliczności, jakakolwiek zewnętrzna jest już obrazą dla podmiotu. Skoro bezpośrednie nauczanie jest na cenzurowanym, to jedyne, do czego bywa jeszcze przydatne, to regulamin pracowni chemicznej. Analogicznie, jeśli nauczycielska instrukcja werbalna jest niezalecana i ma być ograniczana, to nauczyciel powinien tak zorganizować zajęcia, by uczeń zasady dynamiki sformułował sobie sam, bo w końcu, jeśli Newton mógł, to dlaczego nie kto inny? Każde zdarzenie edukacyjne musi być sprowadzone albo do praktycznego banału, albo do absurdu – jeśli np. do zebrania informacji o patronie przydała się metoda projektu, to z pewnością sprawdzi się również przy czytaniu lektury. […]

 

Niespójność i niekonsekwencja to znak firmowy wielu pedagogicznych poczynań. Na przykład, wspomniany już Hattie (nie uwziąłem się na niego, jest po prostu osobą uważaną w środowisku za prominentnego badacza) wyraża poparcie dla bezpośredniego nauczania. Jak mu się to nie kłóci z nieistotnością wiedzy nauczyciela, doprawdy nie wiem, ale w tym przypadku nikt się tym jakoś nie ekscytuje i nie podkreśla na każdym kroku – pedagogika nigdy takimi drobiazgami się nie przejmowała, a środowisko jej teoretyków ma raczej wybiórcze, czytaj praktyczne, podejście do jej założeń – co z grubsza pasuje do przyjętej ideologii, jest nagłaśniane, co byłoby niewygodne, zostaje zapomniane. Delikatnie mówiąc, w pedagogicznych dociekaniach, najważniejsza jest słuszna teza, której, wobec wsparcia ponowoczesnej publiczności, nie trzeba nawet zbyt usilnie dowodzić – wystarczy słowo-klucz: Zmiana!

 

Warto przez chwilę zastanowić się, skąd wzięła się nieprawdopodobna popularność i nośność tego jakże bojowego, wręcz rewolucyjnego zawołania. Dlaczego coś ewoluującego dotąd w tempie zgodnym z dynamiką realnego rozwoju społecznego, co działało i jakoś tam sprawdzało się przez tysiąclecia, raptem musi ustąpić, i to w wyniku rewolucyjnego przewrotu? Dlaczego dotychczasowe tempo przemian w edukacji przestało wystarczać? Żeby było jasne, nie pytam, dlaczego w szkole nie bije się już dzieci, ani dlaczego uznaliśmy, że w toku procesu edukacyjnego, to ich rozmaicie pojmowane dobro jest najważniejsze – zaryzykuję twierdzenie, że to nie luminarze pedagogiki to sprawili, a historyczny proces dojrzewania społeczeństwa do takich idei. To prawda, że nasz gatunek jest niezmiernie ekspansywny i zawsze musi sprawdzić, co jest za następnym wzgórzem, jednak w wymiarze jednostkowym jesteśmy dość konserwatywni i dążymy raczej do homeostazy, małej stabilizacji jak długo się da, skąd więc ta nagła potrzeba wywracania do góry nogami naturalnego porządku uczeń-mistrz, który spokojnie doprowadził nas do małego kroku Armstronga?

 

Prawdziwą przyczyną była obserwacja nieskuteczności szkoły, w konfrontacji z rosnącymi oczekiwaniami emancypującego się przedmiotu/podmiotu jej działań, który do pewnego momentu niewiele poza prostą alfabetyzacją od szkoły wymagał. Wraz z umasowieniem szkolnictwa, szybko okazało się, że możliwości nauczanych pozostają z grubsza takie same, ale pretensje do społecznego awansu (jeszcze z edukacją związanego) nieproporcjonalnie się zwiększają. Wraz ze wzrostem dobrobytu społeczeństwa industrialnego, edukacja, początkowo kulturo- i elitotwórcza, traciła swe podstawowe funkcje na korzyść usprawiedliwiania i formalizowania tego awansu. Paradoksalnie, demokratyzacja oświaty, kojarzona przecież z cywilizacyjnym postępem, stała się nie tyle przyczyną upowszechnienia, co swoistej ochlokracji wykształcenia. W świecie kultury Zachodu, edukacja stała się taką samą oczywistością, co ogólnie dostępne dobra konsumpcyjne, czy służba zdrowia. I tu docieramy do sedna problemu. Podczas gdy za chleb i mleko trzeba jednak z reguły zapłacić i naprawdę trzeba się postarać, by znaleźć kogoś, kto nie chce być zdrowy, wykształcenie, jako tani abstrakt, łatwo jest rozdawać, nawet tym, którzy nie wyciągają po nie ręki. […]

 

No cóż, nie trzeba być Kenem Robinsonem, ani innym światłym wykładowcą na YouTube University, żeby udzielić szybkiej, celnej i oczekiwanej odpowiedzi: Tempo przemian w naszym sztucznym środowisku stało się tak szybkie, że przekroczyło zdolności adaptacyjne gatunku i jakiekolwiek próby intelektualnego nadążenia za nim są z góry skazane na niepowodzenie; co więcej, równie szybkie i iście rewolucyjne zmiany dokonują się na rynku pracy, poddając w wątpliwość zasadność nabywania specyficznych, konkretnych umiejętności. Wszystko to prowadzi do oczywistego wniosku, że nie ma sensu próbować zdobywać jakiejkolwiek wiedzy, gdyż jest ona obecnie dostępna na zawołanie (trzeba jedynie mieć taką potrzebę i umieć to zrobić – taki drobiazg) i tylko wtedy jest w miarę aktualna – pracę i powodzenie mogą nam więc zapewnić tylko kompetencje ludzkie (wiadomo, że podłogi myją skrzaty): kreatywność, współpraca w zespole, nawiązywanie i utrzymywanie relacji, analiza i selekcja informacji, radzenie sobie w zmiennych warunkach, etc. Trzeba natychmiast zmienić ten dziewiętnastowieczny system edukacji, bo zginiemy!

 

Prawda, że oczywiste? Jasne. […]

 

x           x           x

 

5 sierpnia 2021 r. „Projekt inteligentny inaczej”

 

Czy, zanim wspomniany na końcu poprzedniego wpisu moment nastąpi, dzisiejszej pedagogice wystarczy czasu, by zrozumieć, że rozmaite kompetencje są komplementarne i faworyzowanie jednych kosztem drugich jest krótkowzroczne? Nie założyłbym się o to. Zbyt wielu już ludzi zaangażowanych w edukację nie rozumie, że jakąkolwiek wiedzę buduje się na innej wiedzy, a nie algorytmie wyszukiwarki. Zbyt wielu nie rozumie wielu innych rzeczy.

 

Czytaj dalej »



Oto fragmenty dzisiejszego news’a ze strony MEiN. Podkreślenia fragmentów przytoczonego tekstu – redakcja OE:

 

Młodzieżowe Drużyny Pożarnicze – ruszają prace nad programem wsparcia ich działalności

 


Foto: www.gov.pl/web/edukacja-i-nauka/

 

Uczestnicy dzisiejszej konferencji prasowej w MEiN: przy mikrofonie – minister Przemysław Czarnek oraz Przemysław Drabek – poseł PiS z Bielska-Białej, Grzegorz Gawęda – prezes OSPBestwinka oraz Piotr Kozieł – wiceprzewodniczący Komisji ds. MDP Powiatu Bielskiego.

 

 

[…]

 

Wsparcie dla Młodzieżowych Drużyn Pożarniczych

 

Powołujemy razem z MSWiA zespół roboczy, który wypracuje program rządowego wsparcia Młodzieżowych Drużyn Pożarniczych powiedział Minister Edukacji i Nauki Przemysław Czarnek podczas konferencji prasowej, która odbyła się dzisiaj, 10 sierpnia br. Konferencję poprzedziło spotkanie robocze z udziałem przedstawicieli MEiN, MSWiA oraz opiekunów Młodzieżowych Drużyn Pożarniczych z powiatu bielskiego. 

 

Szef MEiN wskazał, że MDP potrzebują wsparcia finansowego, by mogły prowadzić zajęcia z pierwszej pomocy oraz uczestniczyć w przedsięwzięciach, których celem jest poznawanie kultury i historii swojego regionu. Zaznaczył, że ich działalność powinna mieć systematyczny charakter:Bardzo mi zależy, by spotykali się nie tylko okazjonalnie w związku z zawodami strażackimi, ale na zbiórkach cały rok. […]

 

MEiN we współpracy z MSWiA oraz doświadczonymi opiekunami MDP opracuje program wpierania działalności statutowej MDP. Program będzie gotowy na wiosnę 2022 r. 

 

W konferencji uczestniczyli także: Poseł na Sejm RP Przemysław Drabek, Prezes OSP Bestwinka Grzegorz Gawęda oraz Wiceprzewodniczący Komisji ds. MDP Powiatu Bielskiego Piotr Kozieł.[…]

 

 

Źródło: www.gov.pl/web/edukacja-i-nauka/

 

 

Więcej o Młodzieżowych Drużynach Pożarniczych – TUTAJ

 

 

Oto przykład: Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza w GrójcuTUTAJ

 



Foto: PTWP [www.portalsamorzadowy.pl]

 

Leszek Świętalski – sekretarz generalny Związku Gmin Wiejskich RP

 

 

Portal Samorządowy” zamieścił dzisiaj (10 sierpnia 2021r.) informację o stanowisku Związku Gmin Wiejskich RP w sprawie projektu nowelizacji ustawy Prawo oświatowe, której celem jest wzmocnienie nadzoru kuratora oświaty, zatytułowaną Gminy wiejskie przyłączą się do buntu w oświacie? ‚Jesteśmy zbulwersowani zmianami'”. Oto jej fragmenty:

 

[…]

 

Portal Samorządowy: – Kilka dni temu samorządowcy z Unii Metropolii Polskich zaapelowali do mieszkańców dużych miast, żeby słali pisma do posłów i przedstawicieli władzy, domagając się wstrzymania prac nad zmianami w prawie oświatowym, mającymi na celu wzmocnienie pozycji kuratorów oświaty w szkole. Czy gminy wiejskie włączyły się w tę akcję?

 

Leszek Świętalski, sekretarz generalny Związku Gmin Wiejskich Rzeczypospolitej Polskiej:Gminy wiejskie nie są skore, by przyłączać się do takiej akcji – nawet jeżeli ma ona głęboki sens: inna jest sytuacja mieszkańców dużych miast, a inna małych miejscowości; poza tym każdy ma swoje instrumentarium.

 

Na pewno to, co się dzieje oświacie i to, co zawiera projekt zmian w ustawie Prawo oświatowe, to jest granda w biały dzień…. Oto powrót do systemu z czasów PRL, do centralizacji i politycznego, ręcznego sterowania szkołami.

 

Jako związek jesteśmy zbulwersowani proponowanymi zmianami. Jestem przekonany, że tak samo patrzą na nie instytucje niepubliczne, prowadzące szkoły. Wiemy też, jak trudno będzie wytłumaczyć ludziom, że nie wpłyną one na poprawę poziomu nauczania ich dzieci, a raczej na ich obniżenie.

 

Po to jednak, by mieć pewność, że nasze obawy, co do skutków tej regulacji są słuszne, wystosowaliśmy list do Ministerstwa Edukacji i Nauki, żeby – w ramach prac Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego – odpowiedziało nam na kilkanaście pytań dotyczących projektu.* Bo diabeł tkwi w szczegółach. […]

 

 

-A co będzie, gdy na odpowiedzi na swoje pytania się nie doczekacie?

 

Wtedy działający przy KWRiST Zespół ds. Edukacji, Kultury i Sportu, którego posiedzenie zaplanowano na 17 sierpnia, jak i cała Komisja Wspólna Rządu i Samorządu Terytorialnego wydadzą decyzję negatywną do projektu nowelizacji ustawy Prawo oświatowe. I to z uzasadnieniem, że opinia pozytywna nie była możliwa ze względu na zlekceważone przez ministerstwo uwag i pytań strony samorządowej.

 

 

Cały wywiad z Leszkiem Świętalskim – sekretarzem generalnym Związku Gmin Wiejskich RP – TUTAJ

 

 

Pytania Związku Gmin Wiejskich RP do MEIN (plik PDF) –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl

 



 

Oto fragmenty zamieszczonego dziś na stronie „Portalu Samorządowego” materiału:

 

Wystarczy nie bojkotować rozmów”. Minister Czarnek w sprawie płac nauczycieli

 

Wystarczy chcieć rozmawiać na temat kierunkowych propozycji, a dojdziemy do bardzo dobrych rozwiązań płacowych„, napisał dziś na twitterze minister Przemysław Czarnek.

 

To jego reakcja na zapowiedź złożenia dziś (poniedziałek 9 sierpnia) przez Sławomira Broniarza wniosku do marszałek Sejmu Elżbiety Witek o rejestrację komitetu inicjatywy ustawodawczej. Ma on będzie zbierać podpisy pod projektem dotyczącym automatycznego wzrostu płac nauczycieli wraz ze wzrostem średniej płacy w gospodarce narodowej.[…]

 

Na początku maja w Dzienniku Ustaw opublikowano rozporządzenie ministra edukacji i nauki w sprawie minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli, jakie będą obowiązywać w 2021 r. Zgodnie z nim stawki te w tym roku nie wzrosną.

 

Według Związku Nauczycielstwa Polskiego wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela dyplomowanego powinno być równe średniemu wynagrodzeniu w gospodarce krajowej za III kw. roku poprzedzającego rok budżetowy. Oznaczałoby to dziś ok. 8 tys. zł dla nauczyciela dyplomowanego.

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl

 

 

x           x           x

 

 

Zobacz także:


„Głos Nauczycielski” – ZNP złożył w Sejmie projekt inicjatywy obywatelskiej ws. powiązania płac nauczycieli z przeciętnym wynagrodzeniem TUTAJ

 



Zacznę w nietypowy jak na felieton sposób:

 

W miniony piątek Tomasz Tokarz napisał na swoim fejsbukowym profilu:

 

Kiedy politycy zaczynają się zajmować edukacją…

Jeden chce krzyży, inny nie chce.

Jeden chce więcej patriotyzmu, inny mniej.

Jeden chce więcej JPII, inny mniej.

Lewica chce bez krzyży, prawica chce krzyży.

Obie siły chcą narzucać uczniom swoje fantazje.

Czy wszystko musi być ustalane centralnie?

Jeśli rodzicom, uczniom i nauczycielom to odpowiada to mogą sobie nawet wieszać hełm Vadera.

Oddajmy szkoły obywatelom – niech sobie decydują, co, jak, kto.

 

Pod postem pojawił się komentarz Barbary Martysiuk:

 

Obywatele też są podzieleni zarówno rodzice jak i nauczyciele. No chyba że budynek szkoły podzielić; z krzyżem i bez.

 

Na co Tokarz odpisał:

 

To niech sobie to przedyskutują.

 

 

x           x           x

 

 

Zacząłem od tej wymiany poglądów, bo stanowi ona doskonały punkt wyjścia, a także uzasadnienie, tematu dzisiejszego felietonu. Pojawił się on w mojej głowie już w czwartek, gdy przeczytałem: „Tusk krytykuje krzyże w szkołach. Czarnek odpowiada: ‚Wolność, a nie dyktatura lewactwa i ateizmu””.


Donald Tusk uczestniczył w czacie z internautami. Zapytany, czy jego zdaniem w szkołach, w salach lekcyjnych, powinny wisieć krzyże odpowiedział: „Uważam, że nie”. Rozwijając swoje stanowisko dodał „Bardzo chciałbym, żeby tym miejscem, w którym ci, którzy wierzą, mogli się spotkać w pokoju i wzajemnym zaufaniu, pomodlić się, żeby to były kościoły, a nie urzędy publiczne, czy szkoły. Szkoła powinna uczyć nas wzajemnego respektu i szacunku, niezależnie od tego, czy ktoś jest wierzący, czy nie.”


Nie trzeba było długo czekać, aby przeczytać co o takim stanowisku Tuska myśli najbardziej „wyznaniowy” z wszystkich dotychczasowych ministrów edukacji:

 

Na szczęście w Polsce mamy wolność religijną i to rodzice wraz z dyrekcją decydują czy w szkole są i jakie są symbole religijne, zresztą zgodnie z orzecznictwem ETPC i polskich sądów. Wolność, a nie dyktaturę lewactwa i ateizmu jak na Zachodzie” – napisał na Twitterze minister Przemysław Czarnek.


Otóż oświadczam, że nie zgadzam się z taką wizją wojen religijnych w polskich szkołach, wojen prowadzonych pod hasłem wolności obywatelskich.

 

Ciekawe, że Tomasz Tokarz ma w tej sprawie taki sam pogląd, jak minister Czarnek:To niech sobie to przedyskutują” – napisał Tokarz.Taką samą wizję rozwiązania tego dylematu widzi minister: „To rodzice wraz z dyrekcją decydują czy w szkole są i jakie są symbole religijne.”

 

Nie wiem jak obaj panowie wyobrażają sobie taką dyskusję. I według jakich zasad miałaby być podejmowana decyzja. Czy, gdy dojdzie do głosowania w tej sprawie, będzie decydowała większość uprawnionych do głosowania? Czy tylko większość obecnych na zebraniu? Bo już od Sejmu Czteroletniego Polacy wiedzą, że można mieć większość w chwili głosowania, nie mając większości w liczbie uprawnionych do udziału w danym zgromadzeniu.

 

Jeśli tak – to jaka większość? Zwykła, bezwzględna, czy kwalifikowana? Czy będzie można organizować głosowania online? W tym ostatnim rozwiązaniu – co z rodzicami „wykluczonymi sieciowo”? A co z ewentualną wersją głosowania korespondencyjnego – drogą pocztową, „papierowo”? Jak wtedy zagwarantować, że wszyscy o głosowaniu wiedzieli? Że kartkę z odpowiedzią na pytanie referendum wypełnił rzeczywiście rodzic tego konkretnego ucznia? A jeśli dwoje rodziców tego samego ucznia ma w sprawie krzyży w szkole odmienne poglądy? Czyj głos powinien być wzięty pod uwagę przy liczeniu?

 

Czytaj dalej »



Osiem lat w akademickim świecie. Od dumy do rozczarowania

 

O studenckich obozach naukowych

 

Kontynuując IV cykl moich wspomnień „Osiem lat w akademickim świecie. Od dumy do rozczarowania”, po ich drugiej części „O tym co zapamiętałem o mojej roli dydaktyka” , prezentuję kolejną, gdzie opowiem o studenckich obozach naukowych, które – gdy zasmakowałem w tej formie przygotowania studentów do czekającego ich zbierania materiałów do pracy magisterskiej, stały się moją ulubioną formą pracy na uczelni. Bo nie były realizowane na uczelni!

 

Obozy naukowe organizowane były dla studentów po drugim roku studiów (dla uproszczenia będę w dalszej części wspomnień używał tylko formy „studentów”, ale zawsze będzie to, w przytłaczającej większości, dotyczyło studentek i studentów, występujących jednak w jednostkowych przypadkach.) Ich podstawowym celem było praktyczne zaznajomienie uczestników obozu z metodami i narzędziami badawczymi, stosowanymi w pedagogice społecznej, którymi będą się posługiwali podczas zbierania materiałów do pracy magisterskiej, pisanej w obszarze zainteresowania pedagogiki społecznej. A w tym obszarze znajdowała się także pedagogika opiekuńcza. Tradycyjnie obozy odbywały się we wrześniu. O udział w konkretnym obozie jego organizator musiał zadbać, bo choć każdy student powinien uczestniczyć w tej formie zajęć, to nie było żadnych obligatoryjnych wskazań u kogo i gdzie.. O jego skuteczną promocję musiał zadbać organizator. Istniała możliwość prowadzenia obozów poza Łodzią – ale wówczas organizator musiał uzyskać z UŁ środki finansowe na przejazdy i zakwaterowanie.

 

Po raz pierwszy prowadzenie takiego obozu pani doc. Lepalczyk zaproponowała mi już pod koniec pierwszego roku mojej pracy, czyli jeszcze przed wakacjami 1976 roku. Naturalną koleją rzeczy był wybór metody badawczej, której będę uczył jego uczestników: metody monografii placówki. Bo w takiej metodzie przygotowałem moją pracę magisterską i w tej mogłem uchodzić za „fachowca”

 

Kolejną decyzją, którą musiałem podjąć, była lokalizacja tego „obozu”. Nie miałem wątpliwości, że nie może on odbywać się w Łodzi – najlepiej w miejscowości, która może być atrakcyjną, z innych niż naukowo-poznawcze, względów. Mój wybór padł na Beskid Śląski i Żywiecki, przede wszystkim dlatego, że ja dotąd nigdy tam nie byłem, ale także ze względu na optymalny charakter jego walorów turystycznych – wszędzie blisko i góry nie za wysokie. Ale były także brane pod uwagę względy logistyczne. Mam tu na myśli fakt, iż centrum tego regionu – Bielsko-Biała – było liczącym sto kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców miastem, w tamtym czasie – stolicą jednego z 49 województw, mającym dobrze rozwiniętą infrastrukturę oświatową, w tym kilka placówek całkowitej opieki nad dzieckiem. Wszystko to sprawdziłem wcześniej w rozmowach telefonicznych, najpierw – strategicznie – z pracownikami tamtejszego Kuratorium Oświaty i Wychowania, a później, już w trybie roboczym, z Wydziałem Oświaty, istniejącego od trzech lat (w miejsce dawniejszego Prezydium Miejskiej Rady Narodowej) bielskiego Urzędu Miejskiego.

 

Uzyskawszy od szefostwa Wydziału Oświaty zgodę na przeprowadzenie na ich terenie tego obozu, uzgodniłem z nimi program i listę placówek opieki nad dzieckiem, ale także szkół, do których będziemy mogli wchodzić i prowadzić nasze „treningowe” techniki badań środowiskowych.

 

Pozostało jeszcze załatwić bazę na zakwaterowanie i . . . i pozyskać na ten projekt środki finansowe. Oraz zrekrutować uczestników. A adres, pod którym możemy zamieszkać w czasie pobytu w Bielsku-Białej, wskazano mi w Wydziale Oświaty. Był to Dom Turysty PTTK, w centrum Bielska, przy ul. Krasińskiego nr 38 – niedaleko stacji kolejowej.

 

Foto: www.google.com/travel/hotels/

 

Dom Turysty PTTK w Bielsku, ul.Zygmunta Krasińskiego 38 (zdjęcie współczesne)

 

 

Mając rozeznanie we wszystkich kosztach (ceny biletów PKP, koszt noclegu, projektowaną liczbę osób i dodatkowe środki na „czas wolny”) wystąpiłem o dotację, którą – oczywiście – otrzymałem. Z rekrutacją też nie miałem problemu. Z taką ofertą turystyczną na dni wolne – jeszcze na długo przed sesją egzaminacyjną po II semestrze – miałem już komplet uczestników. Właściwie – uczestniczek, gdyż nie zgłosił się ani jeden student. Dziś nie pamiętam, czy w ogóle na II roku pedagogiki opiekuńczej taki studiował.

 

I w tym miejscu muszę opowiedzieć o jeszcze jednym, niespodzianym, elemencie tego przedsięwzięcia.

 

Zacznę od informacji, że pani doc. Irena Lepalczyk postanowiła po raz kolejny powiększyć liczbę pracowników Zakładu Pedagogiki Społecznej, Tym razem swe poszukiwania skoncentrowała na absolwentach socjologii. Był to kierunek poszukiwań praktykowany już przez prof. Kamińskiego. Wszak od wielu lat pracowała już w Zakładzie, także absolwentka socjologii, dr Iza Muchnicka-Diakow. Tym razem propozycję zatrudnienia na stanowisku asystenta stażysty przyjęły dwie osoby, które właśnie obroniły prace magisterskie na socjologii: Barbara Mrozińska i Jacek Piekarski. Ta pierwsza, zrobiwszy doktorat, po dwudziestu kilu latach pracy porzuciła karierę naukowca, aby zostać dziennikarką – na krótko w „Gazecie Wyborczej”, a od wielu już lat, najpierw w roli redaktora naczelnego, a od 2007 – na stanowisku prezesa Telewizji TOYA . I prezesuje tam do dziś…

 

Natomiast z tym drugim – z Jackiem Piekarskim – zawarłem znajomość jeszcze zanim oficjalnie został moim kolegą z pracy. Stało się tak, gdyż pani docent zdecydowała, że jeszcze przed formalnym jego zatrudnieniem, weźmie on udział w „moim” obozie w Bielsku-Białej. Z jego punktu widzenia była to propozycje nie do odrzucenia. Miał być – jako magister socjologii – moim konsultantem oraz prowadzić szkolenia studentów z technik badań, przed ich wyruszeniem do placówek. A ja usłyszałem, że mam go „wprowadzić w rolę nauczyciela akademickiego”.

 

Jedyne co musiałem w tej nagłej sytuacji zrobić, to zamienić w Domu Turysty zarezerwowaną dla mnie „jedynkę” na pokój dwuosobowy.

 

I tak starszy asystent dostał asystenta stażystę. Współpraca układała się nam dobrze, mnie było znacząco łatwiej realizować zadania prowadzącego ten obóz, a on pewnie także nie żałował tej „praktyki”. Dziś, po 45 latach, mogę chyba powiedzieć, że była to dla Jacka dobra inicjacja przyszłej kariery pracownika nauki, w ramach której został profesorem zwyczajnym, dziekanem Wydziału Nauk o Wychowaniu, a po latach pracy w Katedrze Pedagogiki Społecznej, wykonywanej, już po przejściu prof. Lepalczyk na emeryturę, także pod kierunkiem prof. Ewy Marynowicz-Hetki, usamodzielnił się i został kierownikiem „własnej”– nie trudno zgadnąć jakiej – Katedry Badań Edukacyjnych. A od niedawna jest już emerytem…

 

Pora wrócić do relacji z owego obozu. Najgorsze, że nie mogę sobie na sto procent przypomnieć iludniowe było to przedsięwzięcie, ale jestem prawie pewiem, że dwutygodniowe. Jestem przekonany, że obóz musiał się rozpocząć w połowie drugiego tygodnia września (np. 9-ego), gdyż nie mogłem prowadzać studentów do szkół i placówek tuż po rozpoczęciu roku szkolnego. Także nie mogłem kończyć obozu tuż przed początkiem roku akademickiego.

 

 

Fragment z „Kalendarza Stuletniego” – rok 1976. Zaznaczone są dni, w których – według mojej rekonstrukcji pamięci – odbył się studencki obóz naukowy

w Bielsku-Białej.

 

 

Ale miałem jeszcze jeden powód aby rozpoczynać obóz w połowie tygodnia. Zależało mi na dwu niedzielach z poprzedzającymi je sobotami. Bo choć w 1976 roku urzędowo była tylko jedna „wolna sobota” – w owym roku wyznaczono ją na 4 września – to ja tak planowałem nasze zadania, aby wcześniej odrobić wszystko co zostało zaplanowane na ten tydzień i mieć wolną sobotę i niedzielę do dyspozycji zajęć turystyczno-krajoznawczych. Dzięki takiemu terminowi obozu mieliśmy dwie takie możliwości.

 

Foto: www.google.com

 

W ramach tych ostatnich zajęć zwiedziliśmy okolice Bielska-Białej, a także Szczyrk. Byliśmy też nad Jeziorem Żywieckim.

 

 

Najtrudniej jest mi przypomnieć sobie konkretne fakty z realizacji oficjalnego programu obozu. Pamiętam, że zaczęliśmy od spotkania z dyrektorem Wydziału Oświaty Urzędu Miasta Bielsko-Biała, który przedstawił nam sieć podległych mu placówek, w tym domy dziecka i placówki realizujące środowiskową opieką nad dziećmi. I to one były głównym celem wizyt „badawczych” studentek.

 

Trochę na zasadzie dedukcji (ze strzępów mojej pamięci wiem, że byliśmy także w Technikum Włókienniczym, mającym swą siedzibę niedaleko naszego zakwaterowania) przypuszczam, że zapewne pan dyrektor pochwalił się, iż w kilku bielsko-bialskich szkołach zatrudnieni zostali pedagodzy szkolni – w ramach programu pilotażowego Ministerstwa Oświaty i Wychowania z 1973 roku. I pewnie wymienił także Technikum Włókiennicze, bo innego powodu naszej wizyty w tej szkole zawodowej być nie mogło. A wizytę w tej szkole zapamiętałem dlatego, że była to szkoła bardzo podobna, także w swej historii, do łódzkiego Technikum Włókienniczego.

 

Obóz zakończył się planowo, wszyscy wrócili zadowoleni, sprawozdanie o jego przebiegu złożyłem kierowniczce Zakładu i – zapewne po nieformalnym zasięgnięciu „języka” u jego uczestniczek – został on przez nią dobrze oceniony. Skąd taki mój wniosek? Bo gdyby było inaczej, nie otrzymałbym w następnym roku polecenia zorganizowania kolejnego….

 

 

x           x           x

 

 

Jednak rok 1977 był dla mnie trudnym rokiem. W tym roku, w lipcu, przeprowadzałem się z moją rodziną (ja – młody pracownik nauki, żona Krystyna – młoda matka oraz urodzony w marcu 1973 r. synek Kubuś) z dotychczasowego mieszkania (jeden pokój – 25 m kw. na poddaszu, bez wygód – w domu, który w latach dwudziestych zbudował mój dziadek i gdzie się urodziłem) do nowego mieszkania m-4 (55 m kw.) na IV piętrze w nowo zbudowanym bloku Osiedla „Pienista” Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Młodych”. M-4 dostała rodzina trzyosobowa, bo dodatkowe „M” przysługiwało mi, jako nauczycielowi…

 

Czytaj dalej »