Dzisiaj udostępniamy (bez skrótów), zamieszczony wczoraj na stronie „Wokół Szkoły”, tekst Jarosława Pytlaka:

 

 

Malleus Maleficarum

 

Trudno mi w obecnej sytuacji uniknąć skojarzenia z dziełem dwóch inkwizytorów, które ujrzało światło dzienne pod koniec XV wieku, „Malleus Maleficarum” czyli „Młot na czarownice”. Oto bowiem projekty Lex Czarnek i Lex Wójcik trafiają właśnie pod obrady Sejmu. Jeśli parlamentarna maszynka do głosowania je zatwierdzi, a nie ma powodu żeby nie, bo kogo obchodzą jacyś dyrektorzy szkół, dopełni się proces całkowitego podporządkowania systemu edukacji władzy centralnej. Inkwizytor z kuratorium uzyska prawo bezpośredniej kontroli prawomyślności kierownictwa nadzorowanych placówek. Wątpliwa pociecha, że karą będzie co najwyżej więzienie, albo tylko wyrzucenie z pracy, bo epoka płonących stosów szczęśliwie należy już do przeszłości.

 

W obliczu planowanej zmiany Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty (OSKKO) skierowało do posłów niezwykle krytyczną opinię o obu aktach prawnych. Niestety, raczej nie słychać głosów nauczycielskich związków zawodowych, milczą również opozycyjne ugrupowania polityczne, choć projekty znane były już przed wakacjami. Zbyt dużo się dzieje, a poza tym wiara w sprawczość jakichkolwiek protestów jest dziś towarem mocno deficytowym.

 

x          x          x

 

Tymczasem wielki rozgłos zyskała kurator małopolska, która skrytykowała inscenizację „Dziadów” w Teatrze im. Juliusza Słowackiego w Krakowie i odradziła organizowanie przez szkoły wyjść dzieci i młodzieży na ten spektakl. Jej stanowisko w kręgach niechętnych rządowi uznano za kuriozalne, a pośrednim efektem stało się szybkie wyprzedanie biletów na zaplanowane spektakle.

 

Nie sądzę jednak, by kurator Nowak przejęła się tymi reakcjami. Co więcej, w wypowiedzi dla serwisu gazetaprawna.pl zapowiedziała, że dla „tego typu inicjatyw” (czyli udziału w odradzanych przedsięwzięciach) wsparcia nigdy nie będzie. Nawiązała tym do funduszy, jakie ministerstwo przeznaczyło na dofinansowanie wycieczek w ramach projektu „Poznaj Polskę”, a których nieprawomyślni po prostu nie dostaną.

 

Cóż, jak ktoś nie chce, nie musi aplikować o te pieniądze. Ale w tej samej wypowiedzi pani kurator znalazło się inne stwierdzenie, które łatwo było przeoczyć. Mianowicie, zamierza ona „przyglądać się, którzy dyrektorzy zdecydowali się na wyjście z uczniami na ten spektakl”. I zapowiada, że podczas kontroli będzie wydawała stosowne zalecenia, aby placówki nie wybierały się w takie miejsce.

 

W tym miejscu łączą się dwa wątki. Otóż w myśl LEX Czarnek dyrektor, który nie wykona zaleceń pokontrolnych, będzie mógł być usunięty ze stanowiska, nawet przy sprzeciwie organu prowadzącego. Czyli, działanie niezgodne z aktualną linią Partii będzie mógł podjąć tylko dwa razy: pierwszy i ostatni. Po pierwszym – otrzyma zalecenie. Jeśli wychyli się ponownie, zostanie to zakwalifikowane jako niezastosowanie się do zalecenia. Procedury zajmą mniej niż miesiąc i będzie musiał poszukać sobie innej pracy.

 

A wszystko w majestacie prawa.

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl

 



Sala gimnastyczna XVIII LO w Łodzi podczas dzisiejszej uroczystości ślubowania klas pierwszych

 

 

Dzisiaj (30 listopada 2021 r.) przed południem, w XVIII LO im. Jędrzeja Śniadeckiego w Łodzi odbyło się ślubowanie klas pierwszych. Nie jest to jakiś niespotykane wydarzenie – prawdopodobnie w większości szkół kultywowana jest ta tradycja. Postanowiliśmy jednak zamieścić fotorelację właśnie z tej szkoły z kilku powodów:

 

Pierwszym jest chęć pokazania uczniów, którzy świadomie wybrali szkołę, gdzie prowadzone są tzw. klasy mundurowe. A są to klasy:

 

klasa policyjna z elementami kryminalistyki – dla uczniów zainteresowanych studiami na kierunkach: bezpieczeństwo narodowe, bezpieczeństwo wewnętrzne, kryminologia, kryminalistyka,

 

klasa policyjno-prawna – dla uczniów zainteresowanych studiami na kierunkach: bezpieczeństwo narodowe i wewnętrzne, prawo, administracja, resocjalizacja.

 

klasa wojskowo-ratownicza – dla przyszłych funkcjonariuszy służb mundurowych, ratowników medycznych, rehabilitantów, biotechnologów, dla uczniów zainteresowanych wojskiem czy ratownictwem medycznym.

 

 

Drugim – zaproszenie na to wydarzenie, które do redakcji OE  skierowała dyrekcja szkoły oraz udostępnienie materiałów z tego wydarzenia.

 

Trzecim – sentyment redaktora OE do XVIII LO im. J. Śniadeckiego, którego jest on absolwentem (rocznik 1963).

 

 

Oto fotograficzna dokumentacja uroczystości ślubowania uczniów klas pierwszych

XVIII LO im. J. Śniadeckiego w Łodzi

 

Pamiątkowe zdjęcia klas pierwszych uczestniczących w ślubowaniu, pod banerem

upamiętniającym Patrona Szkoły, wraz z gośćmi honorowymi ze służb patronackich

 

Klasa Ia – policyjna z elementami kryminalistyki

 

 

Klasa I b – policyjno-prawna

 

 

Klasa I c – wojskowo-ratownicza

 

 

 

Akt pasowania na ucznia XVIII LO dokonywała dyrektorka XVIII LO – pani Monika Antosiak

 

 

Czytaj dalej »



 

 

 

Rejestracja: – TUTAJ

 



Kontynuując wątek oceniania uczniów proponujemy dziś tekst Danuty Sterny, który zamieściła w minioną środę (24 listopada 2021) na swoim blogu „Moja oś świata”:

 

Rysunek: Danuta Sterna

 

 

Co powinno się zmienić w ocenianiu?

 

Nauczyciele na ogół nie lubią oceniania. Nie mogą go uniknąć i w sumie ocenianie jest uczniom potrzebne. Każdy powinien wiedzieć, jak postępuje jego uczenie się.  Jak zatem zrobić, aby ten proces był korzystniejszy dla uczniów?

 

W tym wpisie zajmę się trzema aspektami oceniania, które warto i można zmienić.

 

 

1.Ocena wyniku, a nie rozwoju.

 

Zwykle oceniamy stan końcowy, ile uczeń się nauczył. Ale uczniowie startują z różnych poziomów i po drodze mają różne doświadczenia, które wpływają na ich uczenie się. Czy zatem, nie powinniśmy oceniać wysiłku wkładanego przez ucznia w uczenie się i brać pod uwagę różnicę pomiędzy stanem początkowym i końcowym, a nie jedynie stan końcowy?

 

Ostatnio dużo się mówi w edukacji o nastawieniu na rozwój, a nie na zdolności ucznia (Carol Dweck). Jednak praktyki oceniania nie promują, nie zachęcają i nie nagradzają rozwoju, tak jakbyśmy go nie cenili. Uczniowie oceniani za wynik końcowy nie widzą, że ich rozwój ma znaczenie.

 

Jak to można zmienić?

 

Można wprowadzić możliwość wielu poprawek, aby każdy uczeń mógł osiągnąć po pewnym czasie oczekiwany efekt. Brać pod uwagę ocenę z pracy poprawionej, a nie średnią ocen ze wszystkich prac.

 

Uświadamiać uczniów, że nauka nie kończy się na ocenie, która nie powinna być ostatecznym osądem. Każdy uczeń może odnieść sukces, o ile tylko włoży wysiłek. Uczniowie powinni móc liczyć na pomoc nauczyciela, jeśli nie osiągnęli satysfakcjonującego wyniku i powinni móc go zawsze poprawić.

 

Za każdą poprawą pracy powinna iść satysfakcja z osiągnięcia lepszego wyniku i świadomość, że uczeń zrobił postęp.

 

 

2.Ocena nie odzwierciedla stanu faktycznego.

 

Czytaj dalej »



Foto: www.pl.depositphotos.com/stock-photos/

 

Dzisiaj (29 listopada 22021 r.) na stronie „Dziennika Łódzkiego” znaleźliśmy artykuł Magdaleny Konczal zatytułowany „Polski uczeń „pracuje” 50-60 godzin tygodniowo. Tak wychowujemy pokolenie zestresowanych nastolatków”. Oto jego fragmenty:

 

Budzi się o 5.00 czy 5.30, bo musi dojechać do szkoły. Dzień wcześniej zarwał noc, trzeba było nauczyć się do dwóch kartkówek i jednej odpowiedzi ustnej. Kończy o 16.00, na 18.00 jedzie na dodatkowy angielski. A po powrocie prace domowe i nauka na kolejny dzień. Tym razem trzeba zrobić projekt, więc spać kładzie się chwilę przed północą. Polski uczeń „pracuje” zdecydowanie więcej niż niejeden dorosły – jest wyczerpany, zestresowany i zmęczony życiem. […]

 

Córka w szkole jest przez 8 godzin, później co najmniej 2 godziny uczy się w domu – mówi nam Agnieszka, mama Ani* (uczennica ósmej klasy). – W weekend nad książkami spędza przynajmniej 4 godziny, a więc mniej więcej 54 godziny w tygodniu poświęca na naukę.

 

To nie jest odosobniony przypadek. Wyścig zaczyna się mniej więcej w czwartej klasie podstawówki. Już pod koniec nauczania zintegrowanego dzieci słyszą: „Pójdziesz do czwartej klasy, to zobaczysz, wtedy się zacznie”. I się zaczyna. Nieustanne straszenie egzaminem ósmoklasisty, kartkówki, sprawdziany, odpytywania i mówienie: „Ucz się, bo jak źle napiszesz egzamin, to nie dostaniesz się do dobrego liceum”.

 

A w liceum mechanizm jest podobny. Pierwsze słowo, które uczniowie słyszą, przekraczając próg budynku szkolnego to „matura”. Egzamin dojrzałości jest świętością, najważniejszym elementem życia każdego ucznia. Zdanie, które młodzież nieustannie słyszy od swoich rodziców i nauczycieli to: „Ucz się, bo jak źle napiszesz maturę, to nie dostaniesz się na wymarzone studia”. […]

 

Czytaj dalej »



Już 26 września 2021 r. „Dziennik Wschodni” poinformował:

 

Uczniowie jednego z lubelskich liceów nie muszą się bać ocen niedostatecznych. Od początku nowego roku szkolnego nauczyciele nie wystawiają jedynek, a z pierwszych analiz wynika, że młodzież… chętniej się uczy.”

 

 

Tą szkołą, która od 1 września wprowadziło nowy system oceniania jest VI Liceum Ogólnokształcącego im. Hugona Kołłątaja w Lublinie. Oto wypowiedź jego dyrektorki – Marzeny Kamińskiej, przytoczonej w tym materiale:

 

-Na wprowadzenie zmian zdecydowaliśmy się biorąc pod uwagę towarzyszącą nam sytuację pandemiczną i przedłużające się zdalne nauczanie. Powrotowi do tradycyjnej nauki towarzyszyły silne emocje i ogromny stres uczniów. Analiza sytuacji wykazała, że powoduje go przede wszystkim obawa przed otrzymaniem oceny niedostatecznej. […] Oceniamy zdobytą wiedzę i umiejętności, a nie ich brak – tłumaczy pani dyrektor. Jeśli uczeń nie opanuje podstawy programowej, nie otrzyma złego stopnia, tylko znak „x” (oznaczający: „uczę się”). Ustali też z nauczycielem kolejny termin, w którym będzie mógł wykazać się wiedzą. – Jedynka może być wyłącznie oceną wystawioną na koniec semestru lub roku szkolnego w sytuacji, gdy w trakcie nauki uczeń nie otrzymywał ocen pozytywnych.

Źródło: www.dziennikwschodni.pl

 

 

Później jeszcze wiele innych mediów uczyniło z tej innowacji temat swojego materiału.Ostatnio, przed tygodniem (22 listopada), portal INTERIA zamieścił artykuł zatytułowany „Liceum w Lublinie wprowadziło zmianę skali ocen. „Jedynka” została wycofana”.

 

 

Ale nie ten tekst stał się powodem podjęcia tego tematu na stronie „Obserwatorium Edukacji”. Czynimy to dlatego, że dzisiaj zamieścił swój komentaż do tej zmiany w systemie oceniania uczniów VI LO w Lublinie profesor Bogusław Śliwerski. Tekst na blogu <PEDAGOG> ma tytuł „Rezygnacja z wystawiania jedynek nie jest rewolucją w szkolnej dydaktyce”. Oto jego fragmenty i link do pełnej wersji – podkreślenia fragmentów tekstu – redakcja OE:

 

Rezygnacja z wystawiania jedynek uczniom VI Liceum Ogólnokształcącego im. Hugona Kołłątaja w Lublinie nie jest żadną rewolucją, a tym bardziej znaczącą zmianą w dydaktyce.

 

To jest jedynie akt „osłabienia” stopnia zewnętrznej przemocy strukturalnej nauczycieli wobec uczniów. Zniesiono bowiem wystawianie jedynek tylko w trakcie semestru szkolnego, ale zarówno na jego końcu, jak i na koniec roku szkolnego jedynka jest wystawiana tym uczniom, których wiedza i umiejętności są poniżej standardu oceny dopuszczającej.

 

Czytaj dalej »



W sobotę (27 listopada 2921 r.)mb. Późnym wieczorem Marzena Żylińska zamieściła na swoim profilu taki tekst:

 

 

Dlaczego nie powinniśmy zaczynać szkolnej nauki od czytania, pisania i liczenia.

 

Zakładamy, że celem edukacji jest głównie zapamiętywanie faktów. Aby dziecko mogło się efektywnie uczyć, rozwinąć swój potencjał i szczęśliwie żyć najpierw powinno nauczyć się, jak panować nad zmysłami, emocjami i potrzebą ruchu. To niezwykle ważne kompetencje, które często pomijamy, a szkolna nauka powinna zaczynać się właśnie od nich.

 

Stuart Shanker zwraca w swojej książce uwagę na niezwykle ważny problem. Szkolną naukę najczęściej zaczynamy od nauki czytania, pisania i liczenia, a to błąd. Powinniśmy zacząć ją od zupełnie innych rzeczy, np. od tego, że jak ktoś mówi, to inni słuchają, od tego, jak zgłaszać problemy, które się pojawią, jak się skupić na pracy, co zrobić, gdy nie można się skupić, co zrobić, gdy nie można usiedzieć bez ruchu, albo ….

 

Jest bardzo wiele dystraktorów, które mogą przeszkadzać w nauce, jest bardzo wiele kompetencji, które są niezbędne do tego, żeby móc pracować w szkole w skupieniu, ale nie powinniśmy zakładać, że wszystkie dzieci je mają. Problem w tym, że wiele dzieci ma problemy, które im w nauce przeszkadzają i z którymi same sobie nie poradzą. ale … Z pomocą nauczyciela na pewno będzie to możliwe.

 

 

W książce Stuarta Shankera „Samoregulacja w szkole”nauczyciele znajdą bardzo wiele inspiracji i pomysłów, jak rozwijać kompetencje, dzięki którym wszystkie dzieci będą mogły poradzić sobie z tym, co utrudnia im naukę.

 

 

Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska

 

 

 



 

Wybaczcie Wszyscy Czytający ten felieton (i zapewne wiele poprzednich), że tak świętuję zamieszczenie czterechsetnego felietonu na OE. Ale musicie, zwłaszcza ci młodsi, zrozumieć, że gdy ma się „na liczniku” taki „przebieg” jak ja (ponad 28 340 zaliczonych dni), to nie tylko każdy rok, ale każdy miesiąc i tydzień przeżyty w jakiej takiej formie, także intelektualnej, to już powód do radości. A w przypadku tej dzisiejszej okazji jest to także powód „merytoryczny”. Wszak za pisanie tekstów, w których komentuję wydarzenia dziejące się wokół mnie, wziąłem się dopiero na emeryturze, jako totalny amator, którego „zewnętrzne bodźce” uczyniły nie tylko redaktorem internetowej gazety („Gazeta Edukacyjna” – rok 2006 – Wyższa Szkoła Pedagogiczna), ale w konsekwencji tego „sieciowego” zaistnienia – także cotygodniowym felietonistą w wydawanej w Warszawie, w formie drukowanego tygodnika, „Gazecie Szkolnej”. (2007 – 2011)

 

I okazało się, że nie tylko od papierosów, alkoholu i narkotyków łatwo się uzależnić. Od cotygodniowego stukania w klawiaturę komputera „na tematy aktualne” – także.

 

I to było powodem, że „musiałem” utworzyć „Obserwatorium Edukacji”, kiedy twarde prawa ekonomii pozbawiły mnie obowiązków redaktora naczelnego „Gazety Edukacyjnej”. Przypominam, że w tym moim – tym razem na prawdę moim – „informatorze oświatowym” pierwszym zamieszczonym tekstem był felieton. Już po kilkunastu tygodniach wykształciła się „procedura” felietonów pisanych – nieomal – każdej niedzieli.

 

Dzisiaj jest to już felieton czterechsetny. Nie dziwcie się, że chcę ten fakt jakoś szczególnie podkreślić. Bo nie wiem, do ilu jeszcze „dojadę”….

 

 

x            x           x

 

 

Pierwszy „minijubileuszowy” „Felieton nr 50. O „Nauczycielu Roku”, uczniowskim przedstawieniu i nagrodzonych nie nastroił mnie do fetowania tej okazji. Także gdy przyszła niedziela 22 listopada 2015 roku i pisałem felieton opatrzony nr 100, któremu dałem tytuł Jubileusz felietonisty w cieniu restauracji pedagogiki „urabiającej, też nie mogłem wypełnić go treściami „jubileuszowymi”. Oto dlaczego :

 

Los tak zrządził, że ten jubileuszowy felieton piszę w finale tygodnia, w którym działo się, oj działo w kraju w ogóle, ale też i na naszym edukacyjnym podwórku. Po wysłuchaniu exposé premier Beaty Szydło nie można już mieć wątpliwości: weszliśmy w epokę restauracji – oczywiście nie w znaczeniu gastronomicznym! Niezależnie od zasłony dymnej frazeologii prawicowo-nacjonalistycznej, jaką posługują się liderzy formacji, która – to fakt – w wyniku demokratycznych wyborów objęła i sprawuje niepodzielnie nieomal pełnię władzy w naszym kraju, tak naprawdę jest to „powtórka z rozrywki” czasów znanych starszym rocznikom z PRL!

 

Mogę dziś potwierdzić, że na fetę z własnego „dokonania” nie było wtedy atmosfery.

 

 

x           x           x

 

 

Po kolejnych pięćdziesięciu felietonach – 18 grudnia 2016 roku – także nie uczyniłem tego tekstu jubileuszowo-okolicznościowym. Miał on tytułO młodzieżowych Wallenrodach, czyli ich liście do Prezydenta”. I tylko w jego końcowej części napisałem:

 

Jak na „mały jubileusz” – 150. napisany i zamieszczony w OE mój felieton – akurat ta historia z owymi Konradami Wallenrodami w Radzie Dzieci i Młodzieży przy MEN w roli głównej w sam raz pasuje, aby to wydarzenie potraktować jako prezent od „nieprzewidywalnej rzeczywistości społecznej”. Bo skoro w młodym pokoleniu nie wszyscy są kolaborantami i klakierami władzy, to może ciągle ma sens śpiewanie (wraz z nimi) Jeszcze Polska nie zginęła…”

 

I pomyśleć, że za kilka dni minie pięć lat od tego wyznania mojej wiary.

 

 

x           x           x

 

 

Dopiero 17 grudnia 2017 roku zamieściłem felieton, który już w tytule sygnalizował rozważania okolicznościowe:Felieton nr 200. JUBILEUSZ, czyli coś się kończy, coś zaczyna…Jego obszerną zawartością jest charakterystyka kolejnych lat pisania moich felietonów, a nawet linki do – wybranych z tej okazji – czterech felietonów z 2017 roku.Dzisiaj, po latach od tamtego dnia, bez udawania że wszystko jest OK, muszę przyznać się, że w zakończeniu tamtego felietonu złożyłem pewną deklarację:

 

Otóż podjąłem właśnie decyzję, że ten  dwusetny felieton jest ostatnim w tej formule. W nadchodzącym nowym 2017 roku będę w niedzielę zamieszczał prawdziwie felietonowe felietony, nieprzekraczające 5 tys. znaków! Natomiast dla zaspokojenia moich potrzeb pisania obszerniejszych materiałów problemowych otwieram  nową zakładkę  <Eseje>.

 

No cóż – sami wiecie, że były to takie „obiecanki cacanki”…

 

Czytaj dalej »



Na dzisiejszą sobotę proponujemy lekturę tekstu Sylwii CzubkowskiejCzas wprowadzić do szkół edukację medialną. To ostatni dzwonek, by wychować cyfrowo świadome społeczeństwo”, zamieszczonego 4 listopada 2021 r. na portalu „SPIDER’S WEB plus”. Dla zainteresowania czytających jego treścią zamieszczamu kilka fragmentów, sugerując sięgnięcie po pełną wersję, klikając w podany link:

 

 

Edukacja medialna, cyfrowa, nauka higieny cyfrowej, digital citizenship, czyli obywatelskość cyfrowa. Nazw jest wiele. Za każdą z nich jednak stoi to samo przekonanie: dzieci wchodzące w cyfrowy świat potrzebują wskazówek i pomocy także w szkole. Jak dużej – pokazała nam pandemia i bolesny eksperyment z teleedukacją.

14 700 godzin. Tyle zajęć lekcyjnych zalicza uczeń między pierwszą klasą podstawówki a czwartą liceum. W samej szkole podstawowej przez osiem lat uczniowie spędzają blisko 9 tys. godzin lekcyjnych. I to nie licząc specjalnych godzin dyrektorskich, lekcji religii lub etyki, wychowania do życia w rodzinie czy przygotowania zawodowego. A jeszcze są przecież zajęcia pozalekcyjne, dodatkowe godziny języków obcych, piłka nożna czy inny sport, korepetycje do egzaminów, lektury, prace domowe…

Dużo.

 

Tyle że mimo ogromu zajęć i tak coś bardzo wyraźnie nie działa w edukacji. Udowodniła to teleszkoła, na którą wysłano cały kraj podczas kolejnych lockdownów. Zapewnienie sprzętu do zdalnej nauki – choć początkowo wydawało się kluczowe – było tak naprawdę najłatwiejszym zadaniem. Bo co z tego, że te laptopy czy choćby smartfony mają już i uczniowie i nauczycie, gdy zaczął się maraton problemów. E-rajdy na zdalne lekcje, fascynacja nawet 10-latków patostreamerami, świetna znajomość TikToka, ale równolegle nieumiejętność odróżniania dezinformacji od faktów, przemęczenie ekranozą, bezrefleksyjne przenoszenie modeli edukacyjnych z tradycyjnej szkoły do lekcji zdalnych. 

Wszystko to pokazało wielką lukę polskiego systemu edukacji, czyli brak przygotowania do życia w cyfrowym świecie. Ta dziura, wręcz krater, w który wpadają kolejne roczniki, a nawet już całe pokolenia uczniów, nazywa się: brak edukacji medialnej. Gdy szykujemy się teraz na wytęsknione po pandemii wakacje, to szkoły tak naprawdę mają ostatni dzwonek, by taką edukację zacząć wprowadzać. […]

 

Problem braku kompetencji w sieci wśród najmłodszych zresztą ciągnie się już od kilku lat. Według badań NASK z 2017 r. ponad jedna piąta polskich uczniów nie miała nawyku sprawdzania i weryfikowania informacji. Polskie nastolatki mają też problem z rozróżnieniem, co jest opinią, a co faktem. W badaniu przeprowadzonym przez Instytut Badań Edukacyjnych nie potrafiło tego zrobić 60 proc. gimnazjalistów.

 

A przecież w ich i nasze życie wchodzą coraz nowsze rozwiązania. – Małe dzieci używające dotykowych ekranów zaczynają wydawać polecenia głosowe botom, asystentom, którzy sterują telewizorem, tabletem, urządzeniami domowymi, a nawet wchodzą z nimi w interakcje, czego przykładem są produkty Lego Duplo tworzone we współpracy z Amazonem. Nie uda nam się w pełni przewidzieć przyszłości, ale potrzebujemy przygotowania się do niej, żeby uniknąć chaosu edukacji zdalnej, jak również żebyśmy nie przestawali radzić sobie po ludzku i zawsze byli ludźmitłumaczy nam dr Grzegorz D. Stunża, prezes Polskiego Towarzystwa Edukacji Medialnej i adiunkt w Instytucie Pedagogiki na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego. […]

 

Nie ma chyba nikogo związanego z edukacją i cyfryzacją, kto nie widziałby ogromnej potrzeby zmiany w polskich szkołach. Tyle że kiedy przechodzimy do szczegółów, to okazuje się, że wcale nie ma jednomyślności, czym konkretnie ta cała „edukacja medialna” powinna być.

 

Czytaj dalej »



Foto: www.krakow.wyborcza.pl/

 

Scena ze spektaklu „Dziady” w Teatrze im. Słowackiego, w reżyserii Maji Kleczewskiej

 

 

Polecamy lekturę tekstu Moniki Sewastianowicz na portalu < Prawo.pl > zatytułowanego „Opinie kuratora bywają wiążące, ale nie te o teatrze – wyjście z klasą na sztukę bez konsekwencji”. Oto jego fragmenty i link do pełnej wersji:

 

Małopolska kurator stanowczo odradziła szkołom wyjście do krakowskiego teatru im. Słowackiego na „Dziady” w reżyserii Mai Kleczkowskiej, argumentując, że nie wpisują się w cele wskazane w Prawie oświatowym. Tymczasem zalecenia kuratora powinny skupiać się na kwestii realizacji podstawy programowej – a to w przypadku wyjścia na lekturę, trudno zakwestionować. […]

 

 

Prawo oświatowe nie daje „rządu dusz”

 

Równie ostre jak piękno, prawda i dobro są przepisy Prawa oświatowego, do których odnosi się stanowisko kuratorium oświaty. Według art. 1 pkt. 1-3 system oświaty zapewnia w szczególności:


1.realizację prawa każdego obywatela Rzeczypospolitej Polskiej do kształcenia się oraz prawa dzieci i młodzieży do wychowania i opieki, odpowiednich do wieku i osiągniętego rozwoju;

 

2.wspomaganie przez szkołę wychowawczej roli rodziny;

 

3.wychowanie rozumiane jako wspieranie dziecka w rozwoju ku pełnej dojrzałości w sferze fizycznej, emocjonalnej, intelektualnej, duchowej i społecznej, wzmacniane i uzupełniane przez działania z zakresu profilaktyki problemów dzieci i młodzieży.

 

Artykuł 1 obejmuje zbiór postulatów i wytycznych, według których powinien być zorganizowany system oświaty w Polsce, a także standardów, jakie powinien spełniać (…) W istocie zatem należy rozumieć, że to nie system oświaty jako bliżej niesprecyzowany byt prawny, lecz organy państwa i j.s.t. powinny zapewnić taką organizację procesu nauczania, wychowania i opieki w szkołach i placówkach, aby warunki prawne określone w tym i innych przepisach ustawy zostały spełnionetłumaczy dr hab. Mateusz Pilich w komentarzu do ustawy – Prawo oświatowe. Niekoniecznie więc są to przepisy, z których jasno można wysnuć zakaz pójścia z klasą na spektakl „Dziadów” – no chyba że chodziłoby np. o grupę sześciolatków, którym mogłyby się potem śnić koszmary. […]

 

Rodzi to jednak pytanie, czy nauczycielom, którzy zignorują opinię pani kurator grożą jakieś konsekwencje. Prawnicy są zgodni – poczucie estetyki urzędników i ich definicja prawdy, w tym wypadku podstawą do nałożenia sankcji być nie mogą.

 

-Ani dyrektora, ani nauczycieli, którzy wezmą klasę na spektakl, nie mogą spotkać żadne negatywne konsekwencje mówi radca prawny Robert Kamionowski, partner w Peter Nielsen & Partners Law Office. Tłumaczy, że nadzór pedagogiczny ograniczony jest do realizacji podstawy programowej i zgodności z prawem. – Tu ta ostatnia nie zachodzi, a wyjście na spektakl, na podstawie literatury, która jest na liście lektur, trudno oceniać jako nierealizowanie podstawy programowej. Pani kurator ma prawo wyrazić swoje zdanie na temat sztuki, ale powinna być to jej prywatna opinia, wydawanie takich zaleceń i opinii oficjalnie, jako stanowiska kuratorium, może być – moim zdaniem – traktowane jako nadużycie uprawnień mówi mec. Kamionowski.

 

Tego samego zdania jest radca prawny Maciej Sokołowski, specjalizujący się w prawie oświatowym. Tłumaczy, że nie ma realnych podstaw prawnych umożliwiających wyciągnięcie konsekwencji wobec nauczycieli organizujących uczestnictwo uczniów w spektaklu.Traktuję list Małopolskiej Kurator Oświaty, a także medialny głos wspierającego ją w tej sprawie Ministra Edukacji i Nauki wyłącznie za nieformalne działania odstraszające, mające na celu wywołanie efektu mrożącego, zastosowane w sytuacji gdy nie ma prawnych możliwości oddziaływania na tę sferę działalności nauczycieli. Oczywiście, takie próby wpływania władzy na proces edukacyjny uczniów są niewłaściwe, jednak nie powinny przekładać się na jakiekolwiek negatywne działania wobec konkretnych nauczycieli – podkreśla. […]

 

 

Cały artykuł „Opinie kuratora bywają wiążące, ale nie te o teatrze – wyjście z klasą na sztukę bez konsekwencji”

TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.prawo.pl/oswiata/