



Dzisiaj, na Kujawsko-Pomorskim Forum Młodych w Bydgoszczy, ministra edukacji Barbara Nowacka zdawała publiczny egzamin ze swoich poglądów, zamierzeń i już podjętych decyzji przed profesorem Romanem Leppertem. Celem tej rozmowy było uzyskanie od szefowej naszego systemu szkolnego odpowiedzi na podstawowe pytanie: „Po co nam kolejna reforma edukacji?”
Każdy komu jakość polskiej edukacji szkolnej leży na sercu, a kto to tego nie mógł śledzić „na żywo”, niechaj KONIECZNIE znajdzie kilkadziesiąt minut – bo naprawdę warto. Wszak i tym razem sprawdzi się znane powiedzenie: „Koń jaki jest każdy widzi”…..
Po co nam kolejna reforma edukacji? – TUTAJ
Czytajcie także komentarze, jakie podczas tej rozmowy pojawiały się na fanpage „Akademickiego Zacisza”
Taki plakacik zamieścił dzisiaj na swoim fb profilu Krystian Ostrowski:
Źródło: www.facebook.com/krystian.ostrowski.69/
W poniedziałek, jak to najczęściej mamy możliwość czynić, zamieszczamy najnowszy – bo z soboty – post z bloga Jarosława Pytlaka. Bez skrótów, bo jest zwarty i treściwy:
Aby uczniowie zdrowsi byli
Informacja, którą łatwo można przeoczyć – od 15 listopada trwają konsultacje projektu rozporządzenia w sprawie ramowych planów nauczania. W trybie ekspresowym, bo przecież koniecznie trzeba zdążyć na rok przed zapowiadaną reformą, czyli do najbliższego września. Zmiany w tzw. „ramówce” chwilowo nie są rewolucyjne, bo dotyczą głównie wprowadzenia nowych przedmiotów: edukacji zdrowotnej i edukacji obywatelskiej.
Edukacja zdrowotna ma podnieść świadomość zdrowotną młodych ludzi, zwiększyć ich kompetencje w tej sferze i ulżyć ciężkiej doli młodego człowieka w dzisiejszym, tak skomplikowanym świecie. Intencja słuszna, godna poparcia. Wykonanie… nie.
Nowy przedmiot postanowiono wprowadzić m.in. od 4. do 8. klasy szkoły podstawowej, w wymiarze jednej godziny tygodniowo. A zatem, we wszystkich tych klasach tygodniowy wymiar zajęć wzrośnie o tę jedną godzinę. Będzie zdrowiej?!
Oczywiście sięgam myślą dwóch ważnych okoliczności. Po pierwsze, planuje się zmniejszyć liczbę godzin religii/etyki do jednej tygodniowo. Po drugie, zlikwidowany zostanie przedmiot wychowanie do życia w rodzinie (WDŻ) o wymiarze (przeciętnie) pół godziny tygodniowo. Czyli może będzie jednak oszczędność czasu? Niestety, tylko dla nielicznych.
Zarówno religia/etyka, jak WDŻ są przedmiotami nieobowiązkowymi. Na te pierwsze zajęcia uczęszcza wciąż spora, ale cały czas malejąca liczba uczniów, czego przyczyną jest zarówno ogólny spadek religijności, jak chęć skrócenia czasu przebywania w szkole. W zajęciach WDŻ bierze udział jeszcze mniej uczniów, bo przedmiot jest mocno nacechowany ideologicznie, a kolejna możliwa do zaoszczędzenia godzina pobytu w szkole też jest mile widziana. W istocie więc, wprowadzenie obowiązkowej jednej w tygodniu godziny edukacji zdrowotnej, wszystkim uczniom niechodzącym na religię/etykę i WDŻ wydłuży czas zajęć szkolnych. Zyska (mniej więcej pół godziny) tylko ta nieliczna grupa, która dotąd uczęszczała zarówno na religię/etykę jak na WDŻ.
Dociążymy rzeszę młodych ludzi, żeby mogli stać się zdrowsi. A przecież wystarczyłoby wstrzymać się z reformatorską bieżączką do i tak koniecznej weryfikacji ramowych planów nauczania, związanej ze zmianami programowymi planowanymi na rok 2026… Tymczasem edukacja zdrowotna uruchomiona już w roku 2025 zagwarantuje nam nie tylko organizacyjne zamieszanie, związane ze znalezieniem nauczycieli zdolnych uczyć tego bardzo ambitnego w założeniu przedmiotu, ale także dodatkowe obciążenie wielu uczniów.
Ciekawostką projektu jest adnotacja, że lekcje tego przedmiotu w klasie ósmej mają trwać tylko do stycznia. Konia z rzędem temu, kto odgadnie, czy przewidzianą w tabeli na cały rok godzinę należy podwoić w pierwszej części roku szkolnego, czy przez pół roku poprowadzić zajęcia jednogodzinne. Pozostając w nadziei, że kwestia zostanie uściślona w wyniku konsultacji społecznych, tak czy inaczej, już dzisiaj dyrektorzy szkół podstawowych mogą cieszyć się perspektywą przydzielania godzin (nieznanym jeszcze) nauczycielom nowego przedmiotu na część roku szkolnego, co pociągnie za sobą konieczność stosowania tzw. zrównań do ich pensum dydaktycznego, zaś na osobach układających plan lekcji wymusi tworzenie nowej wersji planu zajęć ósmoklasistów na drugą połowę roku, bez lekcji edukacji zdrowotnej. Nie ma w tym kraju niczego tańszego dla decydentów, niż czas poświęcany wdrażaniu ich pomysłów przez dyrektorów placówek oświatowych i nauczycieli.
Takie oto szykuje się wejście smoka nowego przedmiotu do szkoły. Szkoda, że z powodu niecierpliwości politycznych decydentów wejdzie on razem z futryną…
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/
Nie byłbym sobą, gdybym z wszystkich informacji ubiegłego tygodnia nie wybrał w celu jego skomentowania waśnie tego – o rzeczniku praw uczniowskich. Co mnie w informacji o tym zamierzeniu ministerstwa najbardziej zmobilizowało do komentowania?
Oto ta informacja: Że ma być powołany Rzecznik Krajowy przy MEN – wybierany w otwartym konkursie, niezależny od resortu edukacji, który będzie mógł „badać sprawy na miejscu” i żądać wyjaśnień, który będzie także koordynatorem prac rzeczników praw uczniowskich powołanych przy kuratoriach. Ci ostatni będą dysponowali narzędziami „bezpośredniego wpływu”. Na tym szczeblu kończy się obligatoryjność powoływania tego nowego urzędnika, bo na szczeblu samorządów miejskich, powiatowych i gminnych projekt ten zakłada dowolność w powoływaniu rzeczników paw ucznia, choć przewidziano tam zapis o kompetencjach takowych, jeśliby mieli być powołani. Natomiast Szkolny Rzecznik Praw Uczniowskich ma być obligatoryjnie powoływany w każdej szkole.
Wybaczcie, ale gdy o tym czytałem, to z najgłębszych pokładów mej pamięci wyskoczyło wspomnienie pewnego dowcipu z okresu PRL-u: „Co zbiera się jako pierwsze, kiedy przychodzi pora żniw? – Plenum Komitetu Centralnego PZPR!”. Inaczej mówiąc – chcę powiedzieć, że choć tak wiele się wokół nas przez ostatnich trzydzieści pięć lat zmieniło, to jedno w działaniach każdej kolejnej władzy jest stale: skłonność do magicznego myślenia.
Wiara w to, że każda kolejna ustawa czy rozporządzenie od razu rozwiąże problem. A że to nie jest prawda, wiemy wszyscy z naszego codziennego doświadczenia. Choćby na przykładzie ilości śmiertelnych wypadków, powodowanych przez pijanych kierowców. Czy coraz wyższe mandaty i kary spowodowały trwały spadek tej plagi?
Tak samo będzie w przypadku przestrzegania w każdej szkole praw uczniowskich. Jestem przekonany, że WYŁĄCZNIE dzięki temu stanowisku nic radykalnie się nie zmieni. Bo najważniejsza jes postawa każdej nauczycielki i nauczyciela, klimat dla podmiotowości każdej uczennicy i każdego ucznia, jaki panuje w tej konkretnej szkole.
Pewnie powiecie, że Kuzitowicz znowu się chwali. Ale to co w tej chwili mi się przypomniało, opisałem już parę lat temu w jednym z moich esejów wspomnieniowych. Otóż w latach reform z końcówki lat siedemdziesiątych, gdy jako dyrektor ZSB nr 2 zaproponowałem Radzie Pedagogicznej abyśmy powołali w naszej szkole Rzecznika Praw Ucznia, usłyszałem od nauczycieli: „W naszej szkole już jest taki rzecznik – to pan, panie dyrektorze!” I RP nie powołała rzecznika…
Bo to co przede wszystkim musi się stać, to by prawa ucznia były WSZĘDZIE przestrzegane, to praca nad tym, aby były one oczywistością dla każdej osoby pracującej z uczniami, to „wbudowywanie” tego przekonania w świadomość wszystkich kandydatek/ów do zawodu nauczycielskiego w szkołach wyższych,
Oczywiście – Rzecznicuy Praw Ucznia mogą powstać – to nie zaszkodzi. Ale problemu nie rozwiąże…
Włodzisław Kuzitowicz
W Dniu Święta Niepodległości – 11 listopada – portal „Strefa Edukacji” zamieścił tekst Magdaleny Ignaciuk, który jest zapisem rozmowy z byłym ministrem i wiceministrem edukacji Dariuszem Piontkowskim (PiS). Oto jego fragmenty i link do pelnej wersji:
Likwidacja gimnazjum była dobrym pomysłem. „Było tam wiele elementów, które źle funkcjonowały”
Foto: Marek Szawdyn/Polska Press
Dariusz Piontkowski – od 4 czerwca 2019 r. do do 19 października 2020 r. ( w dwu rządach PiS) był Ministrem Edukacji, a od od stycznia 2021r. do grudnia 2023 r. był sekretarzem stanu w tym ministerstwie, gdy ministrem został Przemyslaw Czarnek.
Dariusz Piontkowski w rozmowie ze Strefą Edukacji szczerze opowiedział o edukacyjnych reformach PiS – choć wiele z nich miało odmienić polskie szkoły na lepsze, nie wszystkie przyniosły oczekiwane rezultaty. Pod którymi z nich podpisałby się ponownie, a które nie spełniły założeń i wymagają korekty? Likwidacja gimnazjów była dobrym posunięciem? Oto, co były minister edukacji, myśli o dokonanych reformach.
[…]
Strefa Edukacji: – Uczniowie zaczęli sześcioletnią szkołę podstawową, a skończyli ośmioletnią. Decyzja o likwidacji gimnazjów była słuszna? Wyniki badania PISA z 2022 roku pokazały, że likwidacja gimnazjów przyniosła straty, a większość uczniów nie osiągnęła poziomu drugiego, czyli podstawowego poziomu kompetencji. Jak pan ocenia decyzję o likwidacji gimnazjów z perspektywy czasu?
Dariusz Piontkowski: – Uważam, że likwidacja gimnazjów była potrzebna. Badania PISA to tylko jeden z wielu elementów do oceny systemu edukacji, ale nie powinno być jedynym wyznacznikiem jego efektywności. Na wyniki wpływało wiele czynników, m.in. pandemia, napływ uczniów z Ukrainy, a także moment testowania – obecnie uczniowie przystępują do PISA jako pierwszoklasiści szkół ponadpodstawowych, bez tak intensywnej powtórki materiału, jaka miała miejsce przed egzaminami gimnazjalnymi. To mogło wpłynąć na niższe wyniki. Zjawiskiem niepokojącym jest fakt, że część uczniów podchodzi do testu z lekceważeniem lub prezentuje niski poziom wiedzy, co wymaga dalszych działań.
S E: – Wraz z likwidacją gimnazjów skróciła się jednak ścieżka kształcenia, a duża część materiału, który wcześniej był rozłożony na trzy lata w gimnazjum, teraz mieści się w siódmej i ósmej klasie. Czy to nie jest problem?
D P: – Ale to nieprawda. Jedna z poważniejszych wad gimnazjów polegała na przeciążeniu programu – materiału było za dużo, by można go było zrealizować w trzy lata. Wprowadzono więc zmiany, które przesunęły część treści do szkół ponadpodstawowych, np. w historii materiał z historii najnowszego realizowano już w szkołach ponadpodstawowych, a nie w gimnazjach. Nawet twórcy i entuzjaści gimnazjów zauważyli, że było tam wiele elementów, które źle funkcjonowały.
Wielokrotnie wskazywano również na aspekt wychowawczy i skupienie młodzieży w dosyć trudnym momencie ich życia w jednej szkole, co powodowało dosyć duże problemy wychowawcze. No i sam fakt, że ta szkoła trwała tylko trzy lata powodował, że uczniowie często nie byli związani ze swoją szkołą, z grupą rówieśniczą. Największą rolę odgrywała rywalizacja, chęć pokazania się nie zawsze z tej dobrej strony, co wpływało m.in. na te kłopoty wychowawcze. Nadal uważam, że likwidacja gimnazjów była dobrym krokiem.
[S E: – Reformy edukacji spowodują zwolnienia nauczycieli? Obaw jest dużo, nie tylko wśród katechetów Mówi się jeszcze o zmianach w zakresie nauk przyrodniczych, czyli geografia, chemia, biologia. Zamiast tych trzech przedmiotów ma być jeden, przyroda. Ta decyzja budzi niepokój wśród nauczycieli, nie tylko ze względu na ryzyko utraty etatów, lecz także ze względu na obawy, że okrojony materiał wpłynie negatywnie na jakość przygotowania uczniów. Czy te obawy są uzasadnione?
D P: – Z dużą częścią tych obaw się zgadzam. Przecież podobne działania były już podejmowane przez Platformę Obywatelską kilkanaście lat temu, kiedy to również wprowadzono przedmiot „przyroda”. Wówczas wielu nauczycieli podchodziło do tego krytycznie, twierdząc, że obniżyło to poziom wiedzy i umiejętności uczniów. Teraz, mimo tamtych negatywnych doświadczeń, obecna ekipa powraca do tych samych rozwiązań. Zmiana ta zmusi nauczycieli do przekwalifikowania się i ukończenia dodatkowych kursów, co jest kolejnym obciążeniem. Moim zdaniem nie jest to dobra decyzja.
[…]
S E: – Mówił pan o nauce wartości, moralności, jednak doskonale wiemy, że to nie tylko lekcje religii wprowadzają te zagadnienia, ale tak naprawdę na każdym przedmiocie znajdujemy w podstawie programowej naukę o wartościach. Np. na języku polskim.
D P: – Jednocześnie rozmawialiśmy o tym, że bardzo mocno obcięto podstawy programowe z języka polskiego, historii i często wypadły akurat te elementy, które związane były z wychowaniem moralnym i patriotycznym. Likwidacja czy ograniczenie lekcji religii wpisuje się niestety w taki nurt działań, prowadzonych przez obecne ministerstwo, który doprowadzi do ograniczenia zadań wychowawczych, etycznych szkoły.
Trzeba do tego dodać wprowadzanie na siłę elementów lewicowej ideologii, Widać to chociażby na przykładzie nowego przedmiotu – edukacja zdrowotna. Chociaż treści dotyczące zdrowego trybu życia, dbania o zdrowie są już w programach kilku innych przedmiotów, to wprowadza się dodatkowe, obowiązkowe zajęcia. W podstawach programowych tego przedmiotu mają pojawić się także treści genderowe i edukacji seksualnej wprowadzone w zbyt wczesnym wieku uczniów i w oderwaniu od aspektów wychowawczych, roli rodziny czy poczucia odpowiedzialności za swoje działania. Wywołuje to mocny opór ze strony wielu rodziców i środowisk.
S E: – Pytanie tylko, czy od szkoły wciąż oczekuje się wychowywania? Autorytet nauczycieli jest bardzo mały.
D P: – Moim zdaniem szkoła może pomóc rodzicom w wychowaniu dziecka, natomiast nie zastąpi rodziców. Tylko wtedy, gdy szkoła oraz rodzice będą działali w tym samym kierunku, może to przynieść efekty, ale nie musi. Natomiast, jeżeli postawy moralne, etyczne rodziców będą się zdecydowanie rozmijały z tym, co robi szkoła, to efekty mogą być niestety opłakane dla kolejnych pokoleń Polaków. Rodzice powinni współpracować ze szkołą. Sam nauczyciel nie jest w stanie dziecka wychować. Część rodziców niestety o tym zapomina.
Cały tekst „Likwidacja gimnazjum była dobrym pomysłem. ‘Było tam wiele elementów, które źle funkcjonowały’” – TUTAJ
Źródło: www.strefaedukacji.pl
Oto najnowsza informacja o kolejnym problemie, którym zajęto się w MEN – ze strony „Portalu dla Edukacji”:
MEN przechodzi od słów do czynów. Koniec z masowymi nieobecnościami w szkołach
Foto:X/MEN
Ministerstwo Edukacji Narodowej bardzo uważnie przygląda się też temu, jak wygląda frekwencja w szkołach i na lekcjach WF-u. 50 proc. usprawiedliwionych nieobecności może już nie wystarczać do zaliczenia przedmiotu. […]
Ministerstwo Edukacji Narodowej przygotowuje nowe przepisy dotyczące frekwencji w szkole. Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że zmiana może być rewolucyjna. 50 proc. obecności na zajęciach może nie wystarczyć, by uczeń mógł zaliczyć przedmiot. Dyskusja o nieobecnościach rozpoczęła się od zwolnień dotyczących lekcji wychowania fizycznego, ale w tej chwili mówi się już o zmianach dotyczących wszystkich przedmiotów.
O problemie z wyjazdami dzieci w trakcie roku szkolnego mówiła w lipcu Katarzyna Lubnauer, wiceszefowa resortu edukacji. […] Wiceminister edukacji przyznała, że jej resort „przygląda się temu, jakie rozwiązania przyjąć, żeby rodzice rozumieli, że obowiązek szkolny oznacza obowiązek szkolny”. Jej zdaniem szczególnie po pandemii zwiększyła się „dowolność wyboru ze strony rodziców, jak wiele dni w szkole dziecko ma spędzać„.
Ministerstwo Edukacji Narodowej właśnie przechodzi od słów do czynów. Ministra Barbara Nowacka o frekwencji mówiła w kontekście lekcji gimnastyki, ale jak udało się dowiedzieć „Rzeczpospolitej”, MEN pracuje nad nowymi rozwiązaniami dotyczącymi wszystkich przedmiotów.
Nowacka i Lubnauer poinformowały „Rz”, że konkretnych rozwiązań na razie nie ma, ale pojawią się wkrótce. Resort nie zdradza, jak wysoka frekwencja potrzebna do klasyfikowania ucznia zostanie zaproponowana. Ale jak twierdzi Rzeczpospolita, może to być nawet 70 proc.
Problem nieobecności w szkole dotyczy szczególnie czerwca i września, kiedy wielu uczniów wyjeżdża z rodzicami na urlopy. Rodzice godzą się także na „przedłużanie” tzw. długich weekendów. […]
Za nieposłanie dziecka do szkoły odpowiedzialni są rodzice lub opiekunowie prawni. Może ich spotkać nawet kara pieniężna. W przypadku ignorowania obowiązku szkolnego do akcji może wkroczyć samorząd, czyli organ prowadzący daną szkołę.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami grzywna za nieobecność dziecka w szkole nadawana jest uznaniowo, w zależności od skali nieobecności ucznia. Ustawa o postępowaniu egzekucyjnym w administracji ustala, że jednorazowo kara za niechodzenie do szkoły może wynosić 10 tys. zł, a w sumie maksymalnie 50 tys. zł.
W przypadku ciągłej nieobecności ucznia w szkole lub braku zapisania go do placówki sprawa może trafić do sądu rodzinnego, który ma obowiązek wyegzekwować od rodziców lub opiekunów prawnych posyłanie dziecka do szkoły.
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/
Anna i Robert Sowińscy zapraszają na spotkanie off-line w najbliższą niedzielę 17 listopada na godzinę 20:00:
Zapraszamy na wyjątkowe spotkanie na żywo w EduKOSMOSIE!
Droga Społeczności EduKOSMOSU – nauczyciele, wychowawcy, pasjonaci edukacji! Przez ostatnie 7 lat wspólnie odkrywaliśmy inspiracje, dzieliliśmy się doświadczeniami i stawialiśmy na pozytywne spojrzenie na zawód nauczyciela. To dzięki Wam, naszym wiernym odbiorcom, EduKOSMOS żyje i rozwija się – dając przestrzeń dla rozmów, które nadają nowy wymiar pracy edukacyjnej.
Rok 2024 pełen był wyzwań. Czujemy, że zmieniają się potrzeby i oczekiwania wobec takich spotkań jak nasze, a jednocześnie dociera do nas mnóstwo pozytywnego feedbacku od Was. EduKOSMOS to dla wielu z Was przestrzeń, która dodaje energii, wzmacnia i inspiruje do działania – coś, czego czasami brakuje w wielu miejscach. Na szczęście nie jesteśmy jedynymi, którzy takie spotkania prowadzą, więc może nic się nie stanie jak i nas dotknie trwała zmiana, bo widzimy też pewne znużenie i zmniejszone zainteresowanie. Z drugiej strony co tydzień możemy liczyć na stałą grupę widzów. Czujemy się rozdarci pomiędzy chęcią spełnienia waszych oczekiwań, a wątpliwościami, czy nadal jesteśmy w stanie dostarczyć wam oczekiwaną wartość.
Dlatego chcemy zaprosić Was na spotkanie na żywo, podczas którego wspólnie zastanowimy się, jak prowadzić dalej nasz projekt w 2025 roku. Będziemy rozmawiać o tym:
– czy i jak kontynuować EduKOSMOS by odpowiadał na Wasze potrzeby i oczekiwania,
– jakie tematy poruszać w przyszłym roku, aby wspierały Was w codziennej pracy,
– jakich gości zapraszać, aby nasze spotkania były wartościowe i inspirujące,
– jakie formy spotkań byłyby dla Was najbardziej angażujące i wygodne
Liczymy na Wasz głos i aktywny udział! Wasze opinie, potrzeby i sugestie są dla nas drogowskazem. To właśnie dzięki Waszej pasji i zaangażowaniu wciąż wierzymy, że warto mówić o nauczycielach pozytywnie, z szacunkiem i wdzięcznością za ich pracę.
Dołączcie do nas na żywo – podzielcie się swoją opinią, dajcie znać, co jest dla Was ważne, jakich zmian potrzebujecie, a razem zdecydujemy o przyszłości EduKOSMOSU. [TUTAJ]
Do zobaczenia na żywo – bo przecież to spotkanie bez Was po prostu się nie mogłoby się odbyć!
Źródło: www.facebook.com/sowinski.robert/
Nietypowo, bo w czwartek – 14 listopada, Kolega Jarosław Pytlak zamieścił nowy tekst na swoim blogu. Jest on tak treściwy i przepełniony konkretnymi przykładami, że postanowiliśmy zamieścić go bez skrótów:
Nauczyciel jako przedmiot w systemie oświaty
Od wielu lat do świadomości decydentów politycznych nie jest w stanie dotrzeć, że nauczyciele nie są częścią wyposażenia placówki oświatowej. Że jest to rzesza ludzi z krwi i kości, dobrze wykształconych, pełniących kluczową rolę w edukacji młodego pokolenia. Obowiązująca ponad podziałami partyjnymi narracja obsadza ich w roli roszczeniowej grupy zawodowej, nienadążającej za zmieniającą się rzeczywistością, nieudolnej i odpowiedzialnej za wszystkiej słabości systemu oświaty. Ta opinia upowszechniła się w szerokich kręgach społeczeństwa podczas strajku nauczycieli w 2019 roku, w dużej mierze za sprawą skutecznego hejtu, zorganizowanego wówczas przez władze wobec protestujących. Niestety, od tego czasu pozostaje wciąż aktualna.
Obietnicą zmiany na lepsze miało być zwycięstwo wyborcze opozycji w 2023 roku – tej samej opozycji, która w okresie rządów Zjednoczonej Prawicy niejednokrotnie zapewniała o swoim poparciu dla oczekiwań nauczycieli i zrozumieniu potrzeby wprowadzenia wielu korekt w polityce oświatowej. W szczególności działacze Koalicji Obywatelskiej oraz Polski 2050 snuli plany daleko idących zmian, aż do postulatu powołania niezależnej od polityków Komisji Edukacji Narodowej włącznie.
Po zmianie władzy środowisko nauczycielskie otrzymało bardzo oczekiwany dowód dobrej woli, w postaci radykalnej podwyżki wynagrodzeń. Do tego doszło kilka mniej znaczących gestów, jak „odchudzenie” podstawy programowej, czy wymiana powołanych przez PiS kuratorów oświaty, choć w tym drugim przypadku z zapowiadanej za czasów opozycji zmiany funkcji tego urzędu z kontrolnej na wspierającą chwilowo wyszło bardzo niewiele. Padło też trochę deklaracji docenienia zawodu, choć pozytywny ich efekt został zatarty przez odgórne uregulowanie zasad zadawania prac domowych w szkole podstawowej, które trudno było odebrać inaczej, niż jako wotum nieufności.
Ministerstwo Edukacji Narodowej tworzy warunki prawne, a przez to ma ogromny wpływ na pracę kilkuset tysięcy nauczycieli. Można powiedzieć, że na gigantyczną wręcz skalę zarządza zasobami ludzkimi. Takie zarządzanie – o czym doskonale wiadomo z biznesu – nie ogranicza się tylko do określania prawnych ram pracy. Dzisiaj, daleko bardziej jak zaledwie kilkanaście lat temu, liczy się również sposób traktowania pracownika, komunikacja z nim, rozpoznawanie potrzeb i okazywane zainteresowanie. Szczególnie wyczuleni są na to ludzie młodzi, np. należący do pokolenia Z czy tzw. milenialsi, a ponieważ w oświacie od szczebla ministerialnego aż do pojedynczych placówek nie ma tego w ofercie – młodych nauczycieli trzeba dzisiaj szukać ze świecą.
Brak świadomości zadań, jakie spoczywają na ludziach zarządzających zasobami ludzkimi, doskonale widać w działaniach Ministerstwa Edukacji Narodowej. Dla zilustrowania podam kilka przykładów.
Nowa władza od początku nie ukrywała zamiaru likwidacji przedmiotu „Historia i nowoczesność”. Ten mocno nacechowany prawicową ideologią kurs najnowszej historii został wprowadzony jako narzędzie do kształtowania patriotycznej i narodowej świadomości młodych ludzi. Nauczyciele w większości niechętnie odnieśli się do tej narracji, czego wyrazem było niewielkie zainteresowanie promowanym przez władze, sztandarowym podręcznikiem do tego przedmiotu, autorstwa Wojciecha Roszkowskiego. Wielu nauczycieli historii i WOS wykorzystywało ten czas, by przybliżać młodzieży najnowszą historię w inny sposób.
Decyzja, że „HiT” zniknie z planu nauczania zapadła późną wiosną, kiedy już w szkołach zostały ułożone arkusze organizacyjne. Z dnia na dzień liczna rzesza nauczycieli została pozbawiona części godzin, bo w zamian nie wprowadzono innych zajęć. Dyrektorzy musieli przerabiać arkusze i świecić oczami przed zawiedzionymi pracownikami, potraktowanych przez władze niczym meble, które można wstawić na rok do lamusa, by w kolejnym wykorzystać je z powrotem, wprowadzając nowy przedmiot, edukację obywatelską. Naprawdę nic by się nie stało, gdyby „HiT” pozostał jeszcze przez rok w planie nauczania; można było ewentualnie dokonać szybkiej nowelizacji podstawy programowej tego przedmiotu. Ale jeśli uważa się (a nawet oczekuje), że nauczyciele będą niewolniczo i bez cienia własnej inicjatywy realizowali zadane tematy, i ci sami uczynią fatalną robotę w oparciu o podstawę „HiT”, a świetną z podstawą edukacji obywatelskiej, to zdradza się całkowitą niewiarę w ludzi, którymi skądinąd się zarządza. Niewiarę, jak również brak szacunku.
Rok dłużej przetrwają w szkołach dwie lekcje religii, od września 2025 roku ma być tylko jedna w tygodniu. To dla nauczycieli tego przedmiotu realna perspektywa pozbawienia pracy. Można zrozumieć, że akurat ta zmiana ma dla rządzących i dużej części społeczeństwa ogromne znaczenie. Można zrozumieć uwarunkowania historyczne – religia wkraczała do szkół na początku lat 90-tych pod hasłem bezkosztowej dla państwa realizacji misji przez duchowieństwo. Potoczyło się inaczej i obecną zmianę można uznać za rodzaj sprawiedliwości dziejowej. Trudno więc pochylać się zbytnio nad losem katechetów, których o zmianie uprzedzono (jednak) relatywnie wcześniej niż było to w przypadku nauczycieli HiT. Część z nich, szczególnie świeccy, ma uprawnienia do nauczania innych przedmiotów i może z tego skorzystać. Tym niemniej, publiczne wypowiedzi wiceministry Lubnauer, że przecież mogą oni przekwalifikować się na edukację zdrowotną, biorąc pod uwagę zapowiadany profil tego przedmiotu, były bezduszne, a wręcz brzmiały szyderczo. Słysząc je czułem się zażenowany, choć osobiście mnie nie dotyczyły. Dotyczyły jednak ludzi, którymi ministerstwo zarządza, i którym winne jest elementarny szacunek.
Giełda ministerialnych pomysłów, kto mógłby uczyć edukacji zdrowotnej, sama w sobie zresztą budzi poczucie, że najpierw wymyślono przedmiot, potem postanowiono go czym prędzej wdrożyć, a dopiero na końcu postawiono (sobie) pytanie, kto ma to robić. Wykształconych specjalistów edukacji zdrowotnej jest w Polsce garstka. Nauczyciele WF? Biolodzy? Specjaliści od likwidowanego przedmiotu WDŻ (również często o poglądach na rodzinę i seksualność innych, niż widoczne w podstawie programowej nowego przedmiotu)? Zgłoszono nawet psychologów, jakby w ministerstwie nie zdawano sobie sprawy, że ich dramatycznie brakuje. Nie wiadomo, na czym ostatecznie stanie, ale stawiam dolary przeciwko orzechom, że to na dyrektorów spadnie przestawianie ludzi niczym meble, bo ministerstwo woli wykazać się skutecznością niż roztropnością w zarządzaniu ludzkimi zasobami.
Wisienkę na torcie ułożył w obecności pani Nowackiej minister sportu Sławomir Nitras, który, prezentując zespół powołany do pracy nad nową podstawą programową wychowania fizycznego (do wdrożenia, a jakże, już zaraz, na rok przed planowaną reformą) zadeklarował, że musi ona być prosta i zrozumiała dla uczniów i rodziców, bo tylko wtedy „będziemy w stanie wyegzekwować realizację tego planu od nauczycieli”. Jak widać, mniemanie o nauczycielach jako ignorantach i szkodnikach, wymagających ścisłego instruktażu, kontroli i egzekucji, wykracza w sferach politycznych poza gmach Ministerstwa Edukacji Narodowej.
Może za tym wszystkim kryje się jakiś genialny plan, na przykład szybkiego zastąpienia nauczycieli sztuczną inteligencją. Albo ugruntowane przez lata, niepozbawione podstaw przekonanie, że ta grupa zawodowa zniesie każde upokorzenie i bezwolnie wdroży każdą koncepcję, jaka spłynie na nią z góry. Gdybym ktoś bowiem chciał zrobić naprawdę skuteczną reformę, dobrze wykorzystując potencjał setek tysięcy ludzi pracujących w systemie, zwróciłby się do nich z narracjąo wspólnym budowaniu i urządzaniu nowego domu, a nie z komunikatem, że ministerstwo ma genialny plan, a do nich należy tylko wysłuchać i wdrożyć.
Dlaczego tak się nie dzieje? Jeśli nie wiadomo dlaczego, musi chodzić o pieniądze. Trudno porywać ludzi perspektywą nowego domu, jeśli nie ma funduszy ani by ich wynagrodzić, ani żeby ten dom postawić i urządzić. Będziemy więc reformować po taniości, bo na wymyślenie nowych podstaw programowych i wydanie pliku broszurek z instrukcjami nie potrzeba dużo pieniędzy. A wdrożenie, jak zwykle w oświacie, odbędzie się wysiłkiem nauczycieli, z pomocą magicznego zaklęcia „Dyrektor zorganizuje i zapewni”.
Bezkosztowo, jeśli nie liczyć zszarganych ludzkich nerwów.
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/
Oto informacja o kolejnej podróży ministry Barbary Nowackiej „w teren”. Tym razem było Centrum Kongresowe Targów Kielce, gdzie odbył się „Okrągły stół uczniowski”. Tekst ze strony MEN, zaś zdjęcia pochodzą z innych źródeł. Klikajcie w linki – jest tam poszerzenie informacji:
Foto: www.kielce.uw.gov.pl/
Minister Edukacji z wizytą w Kielcach – Okrągły Stół Uczniowsk
[…]
Minister Edukacji Barbara Nowacka oraz Minister ds. Polityki Senioralnej Marzena Okła-Drewnowicz rozmawiały z młodzieżą m.in. na temat zdrowia psychicznego, zdrowia fizycznego oraz bezpieczeństwa i higieny cyfrowej. Ważnym aspektem dyskusji była także wartość współpracy międzypokoleniowej.
– Polityka senioralna, wbrew pozorom, jest ściśle powiązana z edukacją. Szkoła to miejsce, gdzie uczymy się współdziałania, budowania więzi społecznych, empatii, zrozumienia i szacunku – wartości, które możemy czerpać właśnie od seniorów – powiedziała Minister Edukacji Barbara Nowacka. – W obliczu wyzwań demograficznych oraz zmian, jakie niesie współczesny świat, niezwykle ważne jest prowadzenie dialogu międzypokoleniowego – podkreśliła.
Minister Okła-Drewnowicz zwróciła uwagę na wzajemne korzyści, jakie przynosi współpraca między pokoleniami. – Solidarność międzypokoleniowa powinna być filarem nowoczesnej polityki senioralnej. Nauka kompetencji cyfrowych osób starszych stanowi doskonały przykład, gdzie ta współpraca międzypokoleniowa może znaleźć praktyczne zastosowanie – powiedziała.
Minister Nowacka dodała, że starsze pokolenia często nie mają pełnej świadomości zagrożeń cyfrowych, z którymi młodzież spotyka się na co dzień. – Młodzież jest z kolei bardziej narażona na uzależnienia związane z nowymi technologiami, co negatywnie wpływa na ich zdrowie psychiczne – zaznaczyła, podkreślając znaczenie dialogu międzypokoleniowego na temat bezpieczeństwa w sferze cyfrowej.
Foto: www.radiokielce.pl/
Podczas wizyty w Kielcach, w siedzibie Kuratorium Oświaty, Minister Edukacjiwręczyła również nagrodę Pasjonaci trzem nauczycielom z województwa świętokrzyskiego. Nauczyciele zostali nagrodzeni za wyjątkowe zaangażowanie na rzecz rozwijania uzdolnień uczniów, w szczególności tych, którzy przy ich wsparciu osiągnęli sukcesy na olimpiadach.
Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/
