



Pierwszą myślą, która przyszła mi do głowy, gdy zastanawiałem się co powinno być treścią tego felietonu, było dokonanie oceny debaty, jaką w miniony piątek odbyli ze sobą w studiu Telewizji Polskiej dwaj kandydaci na urząd Prezydenta RP – Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki. Jak wiedzą wszyscy, którzy byli jej widzami – debata została podzielona na sześć bloków tematycznych: zdrowie, polityka międzynarodowa, gospodarka, polityka społeczna, bezpieczeństwo i światopogląd.
Po dłuższej chwili rozmyślania o tym co ja, redaktor informatora oświatowego, mam do powiedzenia moim Czytelniczkom i Czytelnikom o tym, od wczorajszego wieczora obficie komentowanym – nie tylko przez uczestników życia politycznego, ale i redaktorów oraz ekspertów, doszedłem do wniosku, że powinienem zareagować jedynie na najważniejszy dla mnie i – chyba całego środowiska oświatowego – jej mankament:
BRAK W TYM ZESTAWIE BLOKÓW TEMATYCZNYCH EDUKACJI!
To smutne dla kogoś, kto jest głęboko przekonany, że edukacja, a w węższym ujęciu – system szkolny, jest równie ważna jak polityka międzynarodowa, bezpieczeństwo, gospodarka czy zdrowie. I to nie dlatego, że – za Janem Zamojskim, wielkim kanclerzem koronnym – podzielam ten pogląd bez zastrzeżeń, iż „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. Bo dzisiaj są o wiele bardziej przekonujące argumenty, że przyszłość społeczeństw zależy od przygotowania kolejnych pokoleń wchodzących w dorosłość do życia w nieprzewidywalnej przyszłości.
Nawiasem mówiąc ta złota myśl z 1600. roku, przez dziesięciolecia komunistycznych rządów – nie tylko w Polsce – była w praktyce i z wielką determinacją realizowana, Jako ten, który podlegał tej „obróbce” – począwszy od 1951 roku, przez wszystkie lata mojej nauki w szkołach – wiem z doświadczenia czym było owo „wychowanie socjalistyczne”. Jego celem było kształtowanie „nowego człowieka”, jaki według owego ideału miał funkcjonować w społeczeństwie komunistycznym. I jednocześnie wiem, i sam jestem tego dowodem, że wszystkie te wysiłki, w znakomitej większości przypadków, skończyły się niepowodzeniem. Bo to wychowankowie tych szkół stali się twórcami opozycji, założyli „Solidarność”, doprowadzili do upadku „systemu”!
Ale także działania wielu rządów po roku 1990 pokazały, że wiara iż szkoła nie tylko powinna, ale może wychować młodzież na takich obywateli, jaki wzorzec wypracowała aktualnie rządzą ca partia, jest nadal żywy. Najnowszy przykład tej wiary jest uparte lansowanie „Profilu Absolwenta i Absolwentki”, jako dokumentu wyznaczającego „po co to wszystko”…
Ale wracam do tego, jak ja widzę uzasadnienie ważności debaty o kształcie systemu oświaty. Nie będę się tu wymądrzał, tylko zacytuję słowa Wiktora Kołodziejczyka z jego tekstu, który wczoraj zamieściłem na OE:
„Szkołą charakteru – miejscem formowania sumienia, woli i odpowiedzialności. Nie chodzi o nową podstawę programową czy nowy system awansu zawodowego. Chodzi o nowy (a może odnowiony) sposób myślenia o wychowaniu – jako o odważnym i odpowiedzialnym prowadzeniu młodego człowieka przez nauczyciela ku dojrzałości. […]
W Polsce […] od lat dojrzewa potrzeba głębokiej zmiany kultury szkolnej […] Od pedagogiki towarzyszenia – do pedagogiki prowadzenia. Nie są to nurty sprzeczne. Być może to właśnie teraz jest moment, by połączyć przebudzenie oparte na relacji z tym, które rodzi się z odwagi wymagań, granic i wychowawczej odpowiedzialności.”
Tym, którzy chcieliby zarzucić mi, ze się czepiam, bo przecież prezydent nie ma wpływu na edukację, gdyż na co dzień zarządza nią i jest inicjatorem projektów prawa oświatowego Ministerstwo Edukacji Narodowej, a decyduje większość parlamentarna (w Sejmie i Senacie) odpowiem, że jednak ma. Bo może podpisać ustawę, co oznacza jej wdrożenie w życie, albo zawetować ją, przesyłając do Sejmu do ponownego rozpatrzenia. Może również wystąpić do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie zgodności ustawy z Konstytucją, zarówno przed jej podpisaniem, jak i po jej ogłoszeniu.
I dlatego jestem rozczarowany, że odpowiedzialni za przygotowywanie owej debaty zlekceważyli edukację, jako jeden z jej bloków tematycznych. To smutne, bo świadczy o pogłębiającym się zjawisku spadku pozycji edukacji w postrzeganiu tego co jest dla nas ważne. I może dlatego kolejne rządy nie czują się w obowiązku zadbania o godne wynagrodzenie nauczycieli, porównywalnego z płacami w innych zawodach, wymagających wyższego wykształcenia i specjalistycznych, wysokich kompetencji.
Włodzisław Kuzitowicz
Zostaw odpowiedź
