Archiwum kategorii 'Artykuły i multimedia'

Tradycyjnie – co kilka dni zaglądamy na blog „Oś swiata”, aby wyłowić stamtąd tekst zamieszczony przez Danutę Sternę, który – po jego lekturze – uznamy za pomocny w nauczycielskich poszukiwania niestandardowych  sposobów organizowania skutecznych sposobów procesu dochodzenia uczniów – pod kierunkiem nauczycielki/la – do nowej wiedzy i kompetencji. Dziś  zamieszczamy, bez skrótów, tekst, który został tam zamieszczony wczoraj – 28 listopada 202 roku:

 

Rysunek: Danuta Sterna

 

 

PP – Przywoływanie i Podsumowanie

 

W nauczaniu bardzo ważny jest początek i koniec. Początek nadaje kierunek, a koniec uruchamia refleksję. W tym wpisie 14 praktycznych pomysłów na PP.

 

Początek – Przywoływanie

 

Pod przywoływaniem rozumiem uruchomienie wiedzy i umiejętności, które uczniowie już mają na dany temat. Na pewno uczniowie już coś wiedzą, z czymś im się temat kojarzy, do czegoś jest podobny. Zadaniem nauczyciela jest  – dowiedzieć się, co uczniowie już wiedzą. Potrzebne mu jest to do tego, aby zacząć temat w odpowiednim miejscu. Jeśli nabuduje nową wiedzę na wiedzy, którą uczniowie już mają, to łatwiej będzie im się uczyć. Właśnie w ten sposób pracuje mózg, że dokleja nowe do starego, wtedy nowe ma znacznie większe szanse być nauczone.

 

Weźmy przykład z mojej dziedziny, czyli – procenty. Załóżmy, że jest to dla uczniów nowy temat. Można zapytać ich, czy kiedykolwiek spotkali się z procentami i z czym one im się kojarzą. Na pewno uczniowie sobie coś przypomną i będzie można się do tego odwołać. Dodatkowa korzyść z przywoływania jest taka, że można już na początku zweryfikować mylne wyobrażenia uczniów. Na przykład w powyższym przykładzie, niektórzy uczniowie mogą uważać, że procent to jest 10 część liczby. Jeśli nauczyciel to odkryje, to będzie mógł zwrócić na to szczególną uwagę.

 

Przywoływanie można najpierw zrobić w parach, w ten sposób uczniowie powiedzą – z czym im się temat kojarzy i będę mieli okazję poszerzyć swoją wiedzę. Jednemu uczniowie procenty mogą kojarzyć się z obniżkami w sklepie, a innemu z procentową zawartością czegoś w czymś większym.

 

Można podzielić się potem skojarzeniami na forum klasy.

 

Dalszy ciąg przywoływania może polegać na zadaniu uczniom pytania kluczowego, takiego, które zachęci ich do poszukiwania na nie odpowiedzi. W przypadku procentów może to być np. pytanie – Czy jeśli zwiększymy cenę towaru o 15%, a potem obniżymy o 15%, to czy otrzymamy cenę pierwotną? A jeśli nie to czy będzie ona wyższa, czy niższa?

 

Można polecić uczniom zapisanie przewidywanej odpowiedzi na karteczce i przyklejenie jej na spodzie ławki. Pod koniec lekcji, gdy już odpowiemy sobie na to pytanie, uczniowie będą mogli sprawdzić czy mieli trafne przewidywania.

 

Podsumowanie – refleksja

 

Czytaj dalej »



Dzisiaj (28 listopada 2023r.) na stronie Instytutu Badań Edukacyjnych zamieszczona została informacja o wynikach Międzynarodowego Badania Kompetencji Obywatelskich ICCS 2022. Oto obszerne fragmenty tego tekstu i link do tekstu raportu z tych badań – podkreślenia  w cytowanym tekście – redakcja OE:

 

 

ICCS 2022. Ogłoszono wyniki najnowszej edycji Międzynarodowego Badania Kompetencji Obywatelskich!

 

[…]

 

28 listopada zostały opublikowane wyniki Międzynarodowego Badania Kompetencji Obywatelskich ICCS 2022. Polski raport z badania przygotował Zespół Badań Międzynarodowych odpowiedzialny za przeprowadzenie badania w Polsce.

 

ICCS (International Civic and Citizenship Education Study) to największe międzynarodowe badanie dotyczące edukacji obywatelskiej prowadzone wśród uczniów w ósmym roku edukacji szkolnej – w Polsce uczestniczą w nim uczniowie klasy ósmej szkoły podstawowej. Celem badania jest sprawdzenie, w jakim stopniu młodzi ludzie są przygotowani do pełnienia roli obywatela w demokratycznym społeczeństwie. Badanie dostarcza informacji o wiedzy i rozumieniu kwestii obywatelskich, opiniach i postawach obywatelskich młodych ludzi, a także ich zaangażowaniu obywatelskim.

 

Poprzednie badanie ICCS, w którym wzięli udział polscy uczniowie, odbyło się w 2009 roku. Badanie ICCS 2022 pokazuje, jakie zmiany w wiedzy, postawach i deklarowanych zachowaniach obywatelskich polskiej młodzieży nastąpiły w ciągu 13 lat.

 

 

NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE

Wiedza i rozumienie kwestii obywatelskich

 

Polscy ósmoklasiści w 2022 roku uzyskali jeden z najwyższych średnich wyników (554 pkt.) w zakresie wiedzy i rozumienia kwestii obywatelskich spośród 20 krajów. Wyższe wyniki mieli jedynie uczniowie z Tajwanu (583 pkt.) i Szwecji (565 pkt.). Polscy uczniowie wraz z uczniami z Estonii (545 pkt.) znaleźli się na trzecim miejscu (różnica wyniku Polski i Estonii jest nieistotna statystycznie). […]

 

W badaniu wyróżniono cztery poziomy umiejętności uczniów – od najwyższego (A) do najniższego (D). W Polsce prawie połowa uczniów (48%) osiągnęła najwyższy poziom (A). Szczególnie pozytywnie można oceniać to, że jedynie 5% uczniów w Polsce znalazło się na najniższym poziomie (D) lub poniżej tego poziomu – tylko na Tajwanie odsetek ten był istotnie niższy.

 

Podobnie jak w innych krajach, dziewczęta w Polsce osiągnęły wyższe wyniki w zakresie wiedzy i rozumienia kwestii obywatelskich niż chłopcy (różnica 24 pkt.). […]

 

Polscy uczniowie bardzo dobrze sobie radzą z zadaniami wymagającymi odtwarzania informacji na temat systemu demokratycznego, dobrze poruszają się w obszarach dotyczących instytucji, systemów czy wartości obywatelskich. Nieco więcej trudności sprawiają im zadania nawiązujące do aktualnych problemów i zagrożeń współczesnego świata – związane np. ze zrównoważonym rozwojem czy tzw. fake newsami, weryfikacją informacji.

 

 

Średnie wyniki uczniów z krajów europejskich w zakresie wiedzy i rozumienia kwestii obywatelskich

 

Czytaj dalej »



Jako że wczorajszy spektakl u Prezydenta, a właściwie jedynie jego epizod dotyczący edukacji , z poczucia obowiązku,  już odnotowaliśmy, pora wrócić do tematów naprawdę pożytecznych dla wszystkich, którym bliskie jest doskonalenie szkoły jako miejsca dochodzenia do wiedzy i nabywania kompetencji, jej analizowania i wyciągania wniosków dla codziennego życia – nie tylko zawodowego.

 

Na dzisiejszą lekturę proponujemy wczorajszy (27 listopada 2023 r.) post z Fb profilu dr Marzeny Żylińskiej:

 

 

Dlaczego nie powinniśmy zaczynać szkolnej nauki od czytania, pisania i liczenia

 

Zakładamy, że celem edukacji jest głównie zapamiętywanie faktów. Aby dziecko mogło się efektywnie uczyć, rozwinąć swój potencjał i szczęśliwie żyć najpierw powinno nauczyć się, jak panować nad zmysłami, emocjami i potrzebą ruchu. To niezwykle ważne kompetencje, które często pomijamy, a szkolna nauka powinna zaczynać się właśnie od nich.

 

Stuart Shanker zwraca w swojej książce uwagę na niezwykle ważny problem. Szkolną naukę najczęściej zaczynamy od nauki czytania, pisania i liczenia, a to błąd. Powinniśmy zacząć ją od zupełnie innych rzeczy, np. od tego, że jak ktoś mówi, to inni słuchają, od tego, jak zgłaszać problemy, które się pojawią, jak się skupić na pracy, co zrobić, gdy nie można się skupić, co zrobić, gdy nie można usiedzieć bez ruchu, albo ….

 

Jest bardzo wiele dystraktorów, które mogą przeszkadzać w nauce, jest bardzo wiele kompetencji, które są niezbędne do tego, żeby móc pracować w szkole w skupieniu, ale nie powinniśmy zakładać, że wszystkie dzieci je mają. Problem w tym, że wiele dzieci ma problemy, które im w nauce przeszkadzają i z którymi same sobie nie poradzą. ale … Z pomocą nauczyciela na pewno będzie to możliwe.

 

W książce Stuarta Shankera „Samoregulacja w szkole nauczyciele znajdą bardzo wiele inspiracji i pomysłów, jak rozwijać kompetencje, dzięki którym wszystkie dzieci będą mogły poradzić sobie z tym, co utrudnia im naukę.

 

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska/

 



Jak najczęściej to bywało, i tym razem Jarosław Pytlak zamieścił kolejny tekst na swoim blogu w minioną sobotę – 25 listopada 2025 roku. I tym razem wypowiedział się „szczerze i otwarcie”  w temacie „Jaka powinna być szkoła, jaki powinien być nauczyciel/ka”. Wyróżnienie  fragmentów pogrubieniem czcionki – redakcja OE:

 

 

Podzwonne dla nauczycieli? A może jednak

 

Miałem ochotę zatytułować ten artykuł po prostu „Podzwonne dla rozumu”, ale zrezygnowałem z tego zamiaru, wychodząc z założenia, że jeśli w poglądach, które tutaj zaprezentuję, nie mam racji, tym samym niesłusznie oskarżę liczne osoby, nawołujące obecnie do głębokiej zmiany w nauczycielach (lub po prostu nauczycieli), o mijanie się z rozumem. Natomiast to, że jesteśmy właśnie świadkami wyprowadzania ciała pedagogicznego w jego ostatnią drogę, wydaje mi się dość oczywiste, a co za tym idzie, dzwony pogrzebowe nie powinny nikogo zaskoczyć.

 

Drugą część tytułu dodałem po zakończeniu pisania, jako wyraz nadziei, która umiera ostatnia.

 

* * *

 

Nauczyciele od dłuższego już czasu leżą na deskach, z płacami znokautowanymi przez średnią krajową, osnuci pajęczynami w swoim staroświeckim przekonaniu, że ich wiedza pedagogiczna i merytoryczna ma jakiekolwiek znaczenie. Emitują przy tym nieświeży zapach przemocowców lub wręcz sadystów, próbując działać w myśl jeszcze niedawno obowiązujących zasad dydaktyki, których nikt oficjalnie nie unieważnił, ale przecież każdy się na nich zna, i każdy czuje się w prawie powiedzieć, że są bez sensu.

 

Tam, gdzie ktoś jeszcze próbuje w miarę racjonalnie rozmawiać o pracy nauczyciela, okazuje się, że powinien on skutecznie nauczać, ale bez stawiania wymagań, które będą zbyt trudne dla ucznia albo spowodują konieczność włożenia jego samodzielnej pracy poza klasą szkolną. Ma być ów nauczyciel miły i empatyczny, ale wymagający, jednak w ten cudowny sposób, który nie wywoła stresu u młodego człowieka. Powinien stawiać stopnie, bo są potrzebne choćby do rekrutacji do szkół ponadpodstawowych, jak również powszechnie pożądane przez rodziców, gotowych interweniować, gdy jest ich zbyt mało. Równocześnie jednak nie powinien ich stawać, bo to wyraz opresyjnej władzy nad uczniem, a w ogóle wprost morderstwo na delikatnej materii dziecięcego zainteresowania zdobywaniem wiedzy. Powinien z jednakowym zaangażowaniem pochylać się nad oczekiwaniami każdego rodzica, nawet jeśli oczekiwania są tak sprzeczne, że wywołują ostry konflikt na klasowym WhatsAppie. Równocześnie jednak winien respektować zdanie rodziców, bowiem oni najlepiej wiedzą, co jest dobre dla ich dziecka. No i – last but not least – powinien przygotowywać ciekawe lekcje, ale nie daj Boże w licealnej klasie biologiczno-chemicznej przynieść wnętrzności świni do zajęć praktycznych, o czym za sprawą aktywistów pewnej fundacji (miana tutaj nie wspomnę, żeby nie przyczyniać się do zwiększenia tak upragnionego przez nią fejmu)  dowiedział się najpierw SANEPID, a zaraz potem cała Polska. Nawiasem mówiąc, zapewne znacznie mniejsze audytorium odnotuje, że całość skończyła się bez żadnej kary, a jedynie na kilku zaleceniach, dzięki którym sytuacja będzie zapewne idealna. Choć może raczej nie będzie, bo po takiej akcji na miejscu nauczycielki poszedłbym na zwolnienie dla poratowania wiary w rozum i nie powrócił przed końcem roku szkolnego. Co prawda, media milczą, jak postąpiła w tej sytuacji owa zasłużona i ceniona biologiczka, ale szum, który towarzyszył całej sprawie, był na pewno wystarczający, żeby resztka dinozaurów, którym jeszcze chce się cokolwiek oryginalnego czynić dla swoich uczniów, dostała jasny przekaz, by usiąść w kąciku i poczekać, aż im przejdzie.

 

Nadchodząca zmiana władzy najwyraźniej uaktywniła wszystkich rzeczników radykalnych zmian w edukacji. Do tego towarzystwa zapisał się także pan Wojciech Rzehak, znany polonista, który w wywiadzie dla niezawodnej „Wyborczej”, która od dawna wprost zionie szacunkiem dla nauczycieli, stwierdził, że „w polskiej szkole musi nastąpić wymiana kadry, która oczywiście nie jest w całości zła, ale niestety została skażona archaicznymi metodami uczenia i mentalnością”.

 

Osobiście czuję się bardzo pocieszony, że nie cała kadra jest zła, ale zasmucony, że jednak w całości została skażona archaicznymi metodami uczenia i mentalnością. Jeśli nawet jest to – jak twierdzi pan Rzehak – wina pisowskiej władzy, która podzieliła ludzi na wrogie obozy (nauczycieli, rodziców, uczniów i dyrektorów), wyrok pada bez pardonu – do wymiany!

 

Nie śmiem w tym miejscu zbyt otwarcie stanąć w obronie nauczycieli, bo winy ich są wielkie. Serio tak myślę. Próbuję jednak wyobrazić sobie powszechną eksterminację kadry pedagogicznej, co ma doprowadzić do jej całkowitej wymiany. Owszem, pan Rzehak słusznie wskazuje w innym miejscu wywiadu, że prawdziwa zmiana szkoły jest procesem wymagającym kilkunastu lat, ale nie mówi, co w tym czasie uczynić ze skażonymi nauczycielami. A mnie, przyznam, to pytanie bardzo nurtuje, podobnie zresztą jak będzie musiało nurtować nowe władze w MEN.

 

Rozumiem, że wobec nowego rozdania u władzy każdy, kto ma cokolwiek na wątrobie względem systemu edukacji, chce zostać usłyszany. Ja również. Bardzo więc proszę, żeby nowa władza w pozbawionym „i” w nazwie ministerstwie nie słuchała tych, którzy krzyczą najgłośniej. Natężenie głosu i dosadność sformułowań to nędzne substytuty racji. Niech doceni nauczycieli takich jakich mamy, a nie próbuje znaleźć pół miliona cudownie natchnionych zmienników; niech uwierzy, że dowartościowani nauczyciele będą w stanie dokonać korekty kursu, o ile – i to podstawowe zadanie dla nowego szefostwa MEN – kierunek zostanie wskazany przez rozsądne zmiany w prawie.

 

Osobne przesłanie mam do tych wszystkich, którzy w pełnych emocji wypowiedziach domagają się natychmiastowych zmian w placówkach oświatowych, bo „ich dzieci nie mają czasu czekać”. Otóż jak wygląda natychmiastowa zmiana, pokazała niesławnej pamięci Anna Zalewska, a rocznik 2004 i kilka następnych doświadczyło skutków tego na własnej skórze. Ma rację Wojciech Rzehak wskazując, że realne zmiany w edukacji wymagają wielu lat. Jedyne, czego można oczekiwać, to żeby ministerstwo jak najszybciej nakreśliło plan działania i bez zwłoki zaczęło wprowadzać go w życie. Tylko tyle i aż tyle.

 

Może jednak nie powinniśmy spisywać na straty setek tysięcy nauczycieli? Są oni taką samą ofiarą burzliwych zmian zachodzących w społeczeństwie, jak dzieci i ich rodzice.

 

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/\



 

 

Dziś (25 listopada 2023 r.) zamieszczamy tekst, który wczoraj kolega Jarosław Pytlak zamieścił na swoim Fb profilu. Uznaliśmy, ze zawarte tam refleksje, powstałe pod wpływem tego, co usłyszał uczestnicząc w zorganizowanej przez Społeczne Towarzystwo Oświatowe konferencji „Wychowawca w relacji z rodzicami” zasługują na ich upowszechnienie:

 

 

Dzisiaj gościliśmy w STO na Bemowie uczestników konferencji „Wychowawca w relacji z rodzicami”, zorganizowanej przez nas w ramach Społecznego Towarzystwa Oświatowego, przy współpracy z Ośrodkiem Doskonalenia Nauczycieli stowarzyszenia.

 

Na początku wysłuchaliśmy dwóch wystąpień: pani prof. Małgorzaty Żytko, która zreferowała wyniki zakończonych już badań nad młodymi nauczycielami (niemal połowa myśli o zmianie zawodu), oraz pani Ewy Tyralik, która opowiedziała o czterech możliwych strategiach radzenia sobie z trudnymi komunikatami ze strony rodziców (dwie wersje szakala i dwie żyrafy). Następnie odbyły się zajęcia warsztatowe: „Ja w relacji”, „Rok z życia wychowawcy – relacje z rodzicami” oraz Przepis na udane zebranie z rodzicami”, poprowadzone przez Ewę Pytlak (pomysłodawczynię i główną organizatorkę całej konferencji), Annę Barańską-Sadoch oraz Agnieszkę Ciesielską.

 

Tyle notki kronikarskiej, a teraz myśli, jakie przyszły mi do głowy po wysłuchaniu obu wykładów. Dla przejrzystości wypunktuję je:

 

1.Świat, w którym nauczyciel jest autorytetem, z racji posiadanej wiedzy i prestiżu w społeczeństwie, należy już do przeszłości.

 

2.Rodzice oczekują partnerskiej relacji z nauczycielem, często stawiając go swoją postawą w trudnej sytuacji. W dążeniu do zaspokojenia własnych potrzeb, z których najważniejszą, ale nie jedyną, jest subiektywnie rozumiane dobro własnego dziecka, przekraczają granice, naruszając poczucie własnej wartości i kompetencji nauczyciela.

 

3.Uniknięcie frustracji i wypalenia, a dzięki temu wytrwanie w poczuciu sensu tej pracy, wymaga świadomego stosowania konkretnych strategii postępowania. Niektóre osoby stosują je instynktownie, większość jednak musi poznać te strategie i świadomie je w sobie wytrenować.

 

4.Zawód nauczyciela zmienia się też na innych polach, ale to, które powiązane jest z potrzebą zachowania dobrostanu psychicznego, ma obecnie największe znaczenie.

 

5.Jeśli ktoś sądzi, że uda się tak uporządkować sytuację w oświacie, by przywrócić autorytet nauczycieli, jest w błędzie. Można (ewentualnie) liczyć na poprawę prestiżu materialnego, ale szklany sufit wynagrodzeń w zawodzie najprawdopodobniej będzie istniał nadal.

 

6.Jeśli ktoś uważa, że zostając nauczycielem nie umawiał się na konieczność stosowania strategii w relacjach z rodzicami, i w ogóle bieżące i świadome adaptowanie w codziennym życiu zawodowym strategii zaczerpniętych z psychologii i neuronauk, powinien z tego zawodu zrezygnować. Dla własnego zdrowia psychicznego, ale też dla pożytku otoczenia.

 

Przyznam uczciwie, że niezbyt dobrze czuję się z tymi wnioskami…

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/permalink.php?story_

 



Po 10-u dniach proponujemy powrót na Fb profil Borysa Bińkowskiego, który przed paroma dniami zamieścił tam swoją kolejną propozycję zmian w naszym systemie szkolnej edukacji – tym razem w obszarze języka polskiego:

 

 

 

Język polski do reformy?  Głębokiej reformy!

 

 

Wszyscy to znamy, każdy z nas to przeżył. 4-5 godzin języka polskiego na tydzień. Gramatyka, ortografia, definicje, regułki, Słowacki, Mickiewicz, cegły pozytywistyczne które uczniowie udają, że czytają, a nauczyciele udają, że tego nie widzą.

 

A na koniec matura zorganizowana tak, że znajomość Prusa czy Sienkiewicza zdaje się najważniejszą umiejętnością naszej cywilizacji.

 

Wszyscy grają w grę pozorów. Szukamy strategii, aby się jak najmniej narobić i zdać na odpowiednim poziomie. Czy wynik matury z języka polskiego mówi nam cokolwiek o inteligencji, analizie krytycznej, umiejętności współpracy, logicznym myśleniu?

 

Czy komukolwiek przydała się w praktyce zawodowej lub społecznej znajomość Pana Tadeusza?

 

Jasne, to może wszystko być piękne, ale przecież muzyka Milesa Davisa czy Pink Floyd też jest piękna, a nie jest przedmiotem obowiązkowym w szkole. (a jeśli ktoś wstanie i krzyknie – ale Mickiewicz kształtuje naszą zbiorową świadomość, to spieszę z informacją, że Pink Floyd też i to może bardziej).

 

W mojej ocenie jest to wielka strata czasu. Nie zrozumcie mnie źle – nie uważam, że nauka komunikowania się w mowie i piśmie w języku polskim jest nieważna, uważam jednak, że:

 

1.języka powinno się uczyć jak umiejętności, nie jak zestawu regułek, czyli przez praktyczne zadania na wielu różnych przedmiotach,

 

2.literatura piękna powinna mieć podobny status jak inne sztuki – teatr, architektura, muzyka, sztuki plastyczne. I powinna być dobrowolna,

 

3.matura językowa powinna sprawdzać praktyczne umiejętności związane z językiem polskim (nie znajomością lektur).

 

Zgadzacie się?

 

Pozdrawiam,  Borys Bińkowski

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/borys.binkowski.9

 

 



Kolejne spotkanie w Akademickim Zaciszu – w cyklu „Wirtualnego Uniwersytetu Pedagogicznego” – miało bardzo aktualny temat, który – w jego naukowej wersji został sformułowany jako „edukacyjny proces hominizacji”, , a w wersji dla niefachowców był po prostu rozmową o „higienie cyfrowej”. Te nowe pojęcia przybliżała –  odpowiadając na pytania prof. Romana Lepperta – Magdalena Bigaj, która jest autorką projektów edukacyjnych i naukowych oraz licznych publikacji z obszaru wpływu nowych technologii na społeczeństwo. Jest twórczynią i prezeską Fundacji Instytut Cyfrowego Obywatelstwa, autorką książki Wychowanie przy ekranie. Jak przygotować dziecko do życia w sieci”.

 

Odpowiedzi na pytania pytanie o higienę cyfrową   –  TUTAJ

 

 

 

 

 



Oto tekst, ktory prof. Stanisław Czachorowski zamieścił przed kilkoma dniami na fanpage „Profesorskie Gadanie”. Są to jego przemyślenia i refleksje na temat sztucznej inteligencji w edukacji oraz jak mają wobec niej zachować się nauczający:

 

 

Algorytmy językowe i inne wcielenia sztucznej inteligencji dużo zmieniają w edukacji. Już nic nie będzie takie jak kiedyś. To już widać. Zmienia się szkoła, zmienia uniwersytet a nauczyciele z jednej strony dostają pomocnicze narzędzia, niczym osobistych asystentów wspomagających przygotowanie lekcji, a z drugiej pojawia się nowy konkurent. Czy nauczyciele stracą pracę przez różne urządzenia, wykorzystujące AI? Trzeba będzie znowu się uczyć.

 

Z całą pewnością rozwijać się będą małe i duże algorytmy językowe, które znacznie wspomagać będą zindywidualizowane uczenie się. Prywatny korepetytor i pomocnik w edukacji. Już są. I to coraz lepsze. I będą się doskonalić. Ale tu się pojawia pytanie: kto i jak nauczy i spersonalizuje te wyspecjalizowane algorytmy AI by dobrze uczyły małych i dużych? Już nie pisanie podręczników szkolnych, zeszytów ćwiczeń, rozkładów materiału ze scenariuszami ale całe środowisko, bardziej złożone niż Moodle. Zaprojektować i przygotować do korzystania. Całkiem nowy zawód. A może ten stary, nauczycielski, tylko nieco zmodyfikowany i bardziej wymagający?

 

Może kształtuje się nowy zawód – nauczyciel do AI, zarówno dla dużych (tu potrzebny cały zespół i sztab nauczycieli) jak i małych modeli językowych, bardzo wyspecjalizowanych, dedykowanych do niewielkich treści. Na nic tradycyjna psychologia czy pedagogika (przecież trzeba uczyć nie-człowieka), bo trzeba jeszcze umiejętności cyfrowych i zrozumienia technologii i być może nawet programowania. Z całą pewnością pedagogika i dydaktyka się przydadzą lecz nie wystarczą. Bo uczeń będzie inny. Trzeba wytrenować, wykształcić AI jako nauczyciela dla innych, dorosłych, seniorów, i dzieci. Czyli nowy zawód nauczyciela nauczycieli AI? W pewnym sensie nowy rodzaj podręcznika i kursu z treścią, ćwiczeniami, stylem pracy, testami, ewaluacja, cierpliwością niezmierzoną itp.

 

Co musi umieć taki nauczycieli dla AI?

 

-karmić czyli dostarczać dane (właściwy dobór lektur),

 

-pytaniami sprawdzać czy dobrze wie i czy dobrych udziela odpowiedzi,

 

-rozumieć ludzi i ludzki proces uczenia się,

 

-rozumieć technologie i algorytmy AI (jak działają, jakie mają słabe i mocne strony).

 

Ile czasu trwa uczenie AI? Na pewno potrzeba dużego zespołu „pedagogicznego” a nie tylko jednego nauczyciela. Chyba, że będą dostępne półprodukty, które jedynie trzeba będzie zmodyfikować, zaktualizować do dedykowanego zadania. Tak jak napisać swój podręcznik/tutorial do konkretnego przedmiotu lub zestaw ćwiczeń dla konkretnego odbiorcy. Na przykład przeszkolenia pracowników w jednej firmie.

 

I jak uczyć takie AI by uczyło potem skutecznie i szybko (tanio). Z wiedzą podawczą czy lepiej aktywizującą? Wiedza podawana kopiuj-wklej czy zupełnie inaczej? Czy raczej jakieś sieci neuronowe jako tworzenie systemu edukacji?

 

Elektryczność zmieniła wiele: odebrała pracę ulicznym zapalaczom lamp gazowych a jednocześnie stworzyła zupełnie nowe miejsca pracy. Podobnie jest chyba ze sztuczna inteligencją. Wprowadza duże zmiany, jedni uczą się szybciej, inni wolniej. Jedni dostrzegają tylko zagrożenie, inni dostrzegają zupełnie nowe szanse, Tak jak tani druk gazet i książek stworzył rynek dla pisarzy i dziennikarzy.

 

Projekczyciel (nauczyciel projektant środowiska edukacyjnego) nabiera nowego znaczenia. Jak się odnajdujecie w takim świecie?

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/permalink.php?story_

 



 

Dzisiaj (22 listopada 2023 r.) prezentujemy syntetyczną relację z pewnej lekcji matematyki, poprowadzonej nowatorsko przez autorkę tego tekstu i właścicielkę Fb profilu, z którego to skopiowaliśmy – koleżanką Annę Szulc:

 

 

 

Obiecana relacja z pracy z błędem po pracy ”Co umiemy o zbiorach i przedziałach liczbowych? )

 

1.Uczniowie przyszli na lekcje z przepisanymi treściami zadań, które były błędnie rozwiązane albo autorzy nie byli pewni, czy mimo dobrego wyniku (dobry strzał), rozumieją.

 

2.We współpracy ze sobą opracowali opisy powodów niepowodzeń i uzupełnili poprawnymi odpowiedziami. Mogli liczyć na moją pomoc lub sprawdzenie, czy dobrze myślą.

 

3.Obserwacja pracy w ośmiu grupach dała mi możliwość zorientowania się, co było najtrudniejsze. Najtrudniejsze zadanie rozwiązaliśmy wspólnie na tablicy.

 

4.Uczniowie mogą do niepoprawnych rozwiązań przygotować i rozwiązać zadania danego typu.

 

5.Uczniowie podchodzili (będą nadal na następnej lekcji) do mnie indywidualnie, będą prezentować opracowania, dopytywać, jeśli jeszcze czegoś nie są czegoś pewni. Ja w dzienniku w rubryce Zbiory odnotowuję zal, czyli zaliczenie, jeśli wiedza i umiejętności pokrywają się z planami w IPUS-sie. Zal świadczy o tym, że plan jest poprawnie realizowany.

 

Jeśli jest inaczej, czyli nie na planowaną ocenę roczną, to ustalamy warunki poprawy.

 

WNIOSKI po pierwszej pracy:

 

1.Bywa, że uczniowie w nie dowierzają, że umieją.

 

2.Są pomocni, są zadowoleni, że mogą na mnie i na siebie nawzajem liczyć.

 

3.Coraz bardziej przekonują się i doceniają, że naprawdę nic złego im nie grozi.

 

4.Pracy z błędem też trzeba się nauczyć. Nie chodzi o stwierdzenie, że jest źle i zapisanie poprawnego rozwiązania. Chodzi o znalezienie powodu błędnego rozwiązania i opisania, by w przyszłości tego błędu nie popełnić.

 

5.Od jutra zaczynamy pojęcie wartości bezwzględnej. Kiedy zaprezentuję temat, będą współpracować wykonując przykłady, a ja w tym czasie będę rozmawiać z kolejnymi uczniami zaliczać zbiory.

 

x   x   x

 

Tekst został zilustrowany trzema zdjęciami i trzema filmikami – obacz  – TUTAJ

 

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/anna.szulc.505/

 

 



Foto: www.uni.lodz.pl

 

Prof. dr hab. Bogusław Śliwerski podczas uroczystości wręczenia mu, już piątego, tytułu doktora honoris causa – tym razem na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie – 25 czerwca 2020 roku.

 

 

 

Prof. Bogusław Śliwerski podzielił się wczoraj (20 listopada 2023 r.) na blogu swoimi poglądami na temat jednego  z celów, upublicznionych przez przygotowującą się do objęcia rządów koalicję, adresowanych do sfery oświaty. Zamieszczamy cały ten tekst, bez skrótów. Wyróżnienia fragmentów tekstu podkreśleniami lub pogrubioną czcionką – redakcja OE:

 

 

Czy populizm ma rozstrzygać o procesie kształcenia w szkolnictwie publicznym

 

Muszę przyznać, że ze zdumieniem odnotowuję m.in. jedno z populistycznych ustaleń programowych Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i Nowej Lewicy, które brzmi: „Ograniczymy obowiązki związane z zadawaniem prac domowych, tak by czas po szkole był przeznaczony tylko dla rodziny i rozwijania swoich pasji”. Zastanawiam się, co kryje się za ograniczeniem owych obowiązków? Dlaczego ma ono dotyczyć nauczycieli, skoro oni nie mają nic do powiedzenia w kwestii ramowych planów nauczania, wysokości ich wynagrodzeń, wymaganych kwalifikacji zawodowych (mamy już w szkołach tysiące nauczycieli bez kwalifikacji), czasu pracy oraz przestrzeni architektonicznej (uwięzienie w systemie klasowo-lekcyjnym).

 

Czy rzeczywiście należało wprowadzać na poziomie tworzenia programu potencjalnej koalicji rządowej rozwiązanie, które jest absurdalne ze względu na jego treść, polityczne zobowiązanie, a więc jego populistyczny charakter? Nie ma to nic wspólnego z współczesną dydaktyką ogólną oraz szczegółową. Jeśli politycy uważają, że można w tak niepoważny sposób formułować przesłanki rzekomych zmian w edukacji szkolnej, to nie wróżę tej koalicji długiego trwania przynajmniej w tej sferze publicznej.

 

Czytaj dalej »