



Dzisiaj na „Portalu Samorządowym – Portalu dla Edukacji” zamieszczono obszerny tekst Natalii Rasiewicz, podejmujący problem odpowiedzialności nauczycieli za uczniów podczas lekcji WF oraz wycieczek szkolnych. Oto jego fragmenty i link do pełnej wersji:
Klasowa wycieczka złem koniecznym. Gdzie kończy się odpowiedzialność zawodowa nauczyciela?
[…]
Bezpieczeństwo uczniów to priorytet dla każdej placówki edukacyjnej, a nauczyciele odgrywają kluczową rolę w zapewnieniu tego, by szkoła była miejscem, gdzie uczniowie czują się bezpiecznie i swobodnie rozwijają swoje umiejętności. Tworzenie bezpiecznej przestrzeni zarówno fizycznej, jak i emocjonalnej wymaga od nauczyciela nie tylko przestrzegania zasad bezpieczeństwa, ale także eliminowania potencjalnych zagrożeń, co zwłaszcza w przypadku zajęć praktycznych czy szkolnych wycieczek nie jest rzeczą łatwą. Coraz częściej w obawie przed konsekwencjami nauczyciele rezygnują więc z kolejnych aktywności. Doskonałym przykładem są między innymi lekcje wychowanie fizycznego.
– Rezygnujemy z niektórych zajęć sportowych tylko dlatego, żeby nie wydarzyła się jakaś kontuzja, żeby nie narazić się komuś, żeby się nic nie stało – przyznaje nauczyciel wychowania fizycznego jednego ze śląskich liceów. W zawodzie pracuje od blisko 20 lat i przyznaje, że dziś ciężko mu sobie wyobrazić, że mógłby prowadzić lekcje tak jak kiedyś. […]
Za co nauczyciel odpowiada podczas szkolnej wycieczki?
„Nauczyciel podczas wyjść grupowych i wycieczek szkolnych odpowiada za zdrowie i bezpieczeństwo powierzonych mu uczniów, są oni pod jego stałym nadzorem.” – taki zapis znajduje się w większości szkolnych regulaminów.
Nauczyciel ponosi pełną odpowiedzialność za powierzonych jego opiece uczniów od momentu rozpoczęcia wyjazdu aż do powrotu uczniów do umówionego miejsca, w którym opiekę nad uczniami przejmują rodzice. Nie oznacza to jednak, że można przypisywać i karać nauczyciela za każdy wypadek jaki zdarzył się na wycieczce. […]
Odpowiedzialności nauczycieli dotyczy jednak nie tylko tego co dzieje się w ciągu dnia podczas wycieczki, ale także w nocy – dlatego wielu z nich świadomie rezygnuje z brania odpowiedzialności i nie chce jeździć z uczniami na wycieczki.
– Mówi się, że nauczyciel jak jedzie na wycieczkę odpowiada 24 godziny na dobę, że powinien cały czas patrzeć czy uczniowie czegoś nie robią, nie broją nawet przez noc i wiadomo, że jest to niemożliwe bo nauczyciel też musi kiedyś spać – mówi nam anonimowo jeden z nauczycieli. Jego zdaniem takie oczekiwania wobec nauczycieli są nierealne i szkodliwe. […]
Co daje nauczycielowi ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej?
Nauczyciele zatrudnieni w publicznych szkołach, przedszkolach i placówkach oświatowych oraz w tzw. niepublicznych placówkach mogą ponosić odpowiedzialność: za uchybienia godności zawodu nauczyciela, za uchybienia obowiązkom określonym w Karcie nauczyciela, za uchybienia przeciwko porządkowi i organizacji pracy.
Odpowiedzialność cywilna nauczyciela powstaje, gdy działanie nauczyciela spowodowało szkodę pozostającego pod jego opieką ucznia lub mogło narazić go na szkodę. Karna odpowiedzialność nauczycieli ma miejsce w sytuacji, w której zachowanie nauczyciela jest kwalifikowane jako wykroczenie lub przestępstwo. Zwykle związane jest z naruszeniem nietykalności cielesnej, groźbami, nękaniem czy przestępstwami o charakterze seksualnym. Może również być bezpośrednio związana z nieudzieleniem pomocy uczniowi lub nieumyślnym doprowadzeniem do jego śmierci. […]
Od odpowiedzialności cywilnej nauczyciel może się ubezpieczyć. Wielu z nich to robi, większość na własną rękę. OC zawodowe nauczyciela chroni go zarówno na terenie szkoły, w trakcie zajęć pozalekcyjnych, wyjść poza szkołę jak i wyjazdów z uczniami.
Cały tekst „Klasowa wycieczka złem koniecznym. Gdzie kończy się odpowiedzialność zawodowa nauczyciela?”
– TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/
Prof. Bogusław Śliwerski zamieścił wczoraj (10 marca 2024 r.) na swoim blogu obszerną recenzje pracy autorstwa dr Rafała Pląska, zatytułowanej „Polski system szkolny po roku 1989. W kręgu demokratyzacji, centralizacji oraz komercjalizacji”. Jest to obszerna, pogłębiona, krytyczna analiza tego opracowania, a co za tym idzie – zamieszczamy jedynie kilka wybranych jej fragmentów, odsyłając linkiem do pełnej treści tego tekstu:
Bezkrytyczna i pełna błędów analiza polityki reform oświatowych w latach 1991-2022
Znakomicie, że https://24naukowa.com.pl/polski-system-szkolny-po-roku-1989-w-kregu-demokratyzacji-centralizacji-oraz-komercjalizacji,id29589.html wydał w Uniwersytecie Warszawskim rozprawę dotyczącą polskiego systemu szkolnego po roku 1989, gdyż potrzebne są makropolityczne studia zarówno w kształceniu studentów, doktorantów jak i dla prowadzenia badań naukowych. W pierwszej części książki autor dobrze rekonstruuje wybrane przez siebie teorie socjologiczne i politologiczne, które miały pomóc jemu i czytelnikom w poznaniu poglądów różnych autorów na temat demokracji, centralizacji i komercjalizacji.
Niestety, w żadnym stopniu nie znajdują one swojego miejsca zarówno w polityce oświatowej władz centralnych, jak i w części badawczej młodego naukowca. Wystarczyłoby sięgnąć do uzasadnień sejmowych projektów ustaw oświatowych, a nie do samych ustaw, by przekonać się, że z naukowym punktem widzenia żaden ze sprawujących władzę w resorcie edukacji ministrów nie miał z pedagogiką szkolną i porównawczą nic wspólnego. Oni nawet nie rozumieli tego, czym zarządzali, bo kierowanie MEN miało nadal ma im służyć do budowania politycznego poparcia dla siebie i swojej partii. […]
Trochę dziwię się recenzentom wydawniczym tego tytułu, że nie zwrócili uwagi R. Pląskowi na ewidentne błędy merytoryczne i metodologiczne, które może popełnić młody badacz jako outsider systemu szkolnego, ale już nie jako autor monografii w Uniwersytecie Warszawskim. Tak to niestety jest, że jeśli nie zgromadzi się dokumentacji procesów zmian, to opieranie ich analizy głównie na wtórnych źródłach, czyichś poglądach prowadzi do reprodukcji także błędnych tez, które będą powielane przez kolejne pokolenia. […]
W tytule rozprawy jest mowa o polskim systemie szkolnym po 1989 roku, a na stronie 90 zapewnia nas: „Każde z zagadnień analizowane było tak, by zwrócić uwagę na najważniejsze zmiany, jakie zachodziły w jego zakresie w latach 1989–2022”. Jednak zaglądając do treści rozdz. IV. 1. „Struktura systemu szkolnego”, dowiemy się, że reforma zaczęła się dopiero w 1991 roku:
„Struktura systemu w latach 1991–1999 była zbliżona do obowiązującej w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej po roku 1961”. A gdzie są dwa lata, które poprzedzały przyjęcie przez Sejm pierwszej postsocjalistycznej „Ustawy o systemie oświaty”? […]
Fatalna jest w tym wydaniu rekonstrukcja zmiany ustroju szkolnego w 1999 roku. Jak pisze na s.92:
„Kolejnym obowiązkowym szczeblem kształcenia powszechnego stały się wspomniane już trzyletnie gimnazja. Szkoły ponadpodstawowe przemianowano na ponadgimnazjalne. Wszystkie szkoły średnie przekształcone miały być w trzyletnie licea profilowane, zaś szkoły zawodowe przeznaczone miały być dla ok. 20% absolwentów gimnazjów”
Przemodelowanie ustroju szkolnego w 1999 roku było kluczową jakościowo zmianą, która miała na celu dostosowanie polskiego systemu edukacji do większościowych rozwiązań ustrojowych w krajach Unii Europejskiej, w których po sześcioletniej szkole podstawowej (lub po sześcioletnim cyklu kształcenia podstawowego jak np. w dziewięcioletniej szkole w Czechach) pojawiała się szkoła średnia I stopnia, jaką było gimnazjum.
Dla dr. R. Pląska szkoły średnie zaczynały się dopiero po gimnazjum. Absurd, świadczący o braku wiedzy z zakresu komparatystyki i polityki oświatowej negatywnie ciąży na jego narracji.[…]
I tak minął kolejny tydzień roku, w tym tego roku szkolnego, roku naszego życia. I kolejny tydzień sprawowania władzy wykonawczej przez „Koalicję 15 października”, kolejny tydzień, w którym polskie szkoły pracują w „nowej rzeczywistości”, kreowanej przez aktualne kierownictwo Ministerstwa Edukacji Narodowej. Wiem, pamiętam co obiecałem przed tygodniem: „Na tematy edukacyjnych problemów w skali ogólnopolskiej wypowiem się za tydzień.” Jednak czas który od napisania tych słów minął był czasem, w którym kolejne informacje o decyzjach, inicjatywach kierownictwa MEN sprawiły, iż z każdym dniem traciłem motywację do podzielenia się z Wami moimi refleksjami na ten temat. Ostatecznie, po tym jak wczoraj przeczytałem tekst, zamieszczony na fanpage „NIE dla chaosu w szkole” [TUTAJ], doszedłem do wniosku, że jako emeryt o 19-letnim stażu nie powinienem wypowiadać się o aktualnych problemach oświaty. Lepiej niech to czynią ci, którzy pracują w szkołach, którzy na co dzień wiedzą „jak jest”.
A ja zajmę się tym, co działo się w tym minionym tygodniu w Łodzi. A był to tydzień, w którym rozkręcająca się kampania wyborcza do samorządów dała o sobie znać także w obszarze oświaty. Pod pretekstem Dnia Kobiet Pani Prezydent Łodzi, skierowała do uczennic łódzkich szkół (nie było określone jakich szkół) zaproszenie na spotkanie z nią w Hali Expo – łódzkim centrum handlowo-konferencyjnym. Był moment, że miałem zamiar aby tam pojechać i zobaczyć na własne oczy, nie tylko jak owo spotkanie przebiegnie, ale przede wszystkim jaki będzie odzew uczennic na to zaproszenie. Dobrze że mi przeszło, bo i tak, dzięki IX LO mogłem zobaczyć zdjęcia z tej imprezy – nie mam wątpliwości że powstałej w atmosferze kampanii wyborczej – adresowanej pod pretekstem Dnia Kobiet do łódzkich uczennic. Pomysłodawcy tego evntu (bo zakładam, ze nie zrodził się on w głowie pani Hanny Zdanowskiej) zakładali, iż te z nich, które mają już prawo wyborcze, po takim spotkaniu nie będą miały wątpliwości na kogo w kwietniowych wyborach mają oddać swój głos…
Chcecie wiedzieć, czy przygotowana dla nich sala konferencyjna pomieściła wszystkie dziewczyny? Zobaczcie fotki z fanpage IX LO – TUTAJ. Jest jeszcze drugie źródło serwisu zdjęciowego z tego spotkania – tym razem z oficjalnej strony IX LO – TUTAJ. I nie ma się co dziwić, że ŻADNE lokalne medium nie zamieściło z tego wydarzenia informacji.
Pewnie nie wszyscy wiedzą, przeto poinformuję, że w Łodzi jest 27 liceów ogólnokształcących i 18 zespołów szkół zawodowych z klasami technikum, których organem prowadzącym jest łódzki samorząd. Po zsumowaniu daje to liczbę 45 placówek. Gdyby z każdej z nich przyszło – średnio – tyko po 20 uczennic, to byłoby ich tam… 900!!!
Jak zobaczyliście – była to chybiona inwestycja.
Jeśli jestem moimi myślami w Łodzi, to o jeszcze jednym, smutnym wydarzeniu minionego tygodnia – z 6 marca – nie mogę nie napisać. A był to pogrzeb Henryka Czyżewskiego – o którego zasługach dla Łodzi można przeczytać w materiale, zamieszczonym 4 marca br. w „Dzienniku Łódzkim” – TUTAJ
Z informacji jakie do mnie dotarły dowiedziałem się, że na pogrzebie nie było nikogo – ani z Urzędu Miasta, ani z Rady Miejskiej. To – tak myślę – nie tylko zaskakujące, ale i niezrozumiale, rozpatrując ten, także i z tego powodu ów smutny fakt, na podstawie ogólnie uznawanego systemu wartości.
Włodzisław Kuzitowicz
Naszą dzisiejszą propozycją lektury na sobotę 9 marca 2024 roku jest tekst Sylwii Żmijewskiej-Kwiręg, zamieszczony na blogu CEO. Autorka przedstawiła tam szereg argumentów, uzasadniających jej tezę, że współpraca szkoły z organizacjami pozarządowymi może przynosić im wiele korzyści. Poniżej zamieściliśmy jedynie kilka jego fragmentów, gorąco polecając zapoznanie się z całym tekstem, do którego zamieściliśmy link:
Mądra i zgodna z prawem współpraca szkoły i organizacji społecznej może działać pozytywnie na wszystkie obszary działania szkoły. Zarówno na procesy edukacyjne i wychowawcze, jak i zarządzanie przestrzenią, prowadzenie aktywności sportowej czy profilaktykę zdrowotną. Jak zatem prowadzić współpracę szkoły z organizacją społeczną, by doskonalić działanie szkoły?
Aż 73% organizacji społecznych jako główną grupę docelową wskazuje dzieci i młodzież, ale tylko 13% z nich prowadzi działania w obszarze edukacji i wychowania
Jednocześnie z badań prowadzonych w 2021 roku przez Centrum Edukacji Obywatelskiej (CEO) i Fundacji Pole Dialogu wynika, że aż 25% nauczycieli nie zna żadnej organizacji społecznej. A te osoby, które współpracują w szkole z organizacjami, wskazują na różne bariery w podejmowaniu takiej współpracy.
Dodatkowo, podejmowane są próby zwiększenia nadzoru nad decyzjami dyrektora dotyczącymi współpracy z organizacjami społecznymi, co może doprowadzić do zmniejszenia zakresu tej współpracy. Mimo tego, że przynosi ona obopólne korzyści. Organizacje poprzez wspieranie systemu edukacji mają bowiem realny wpływ na zmianę społeczną. Z kolei szkoły wzbogacają swoją ofertę edukacyjną oraz mają szansę na profesjonalizację kadry i poszerzenie działań, nie tylko w obszarze edukacji, ale też wychowania. Taka współpraca jest też rekomendowana w programie „Szkoła dostępna dla wszystkich” realizowanym przez Instytut Badań Edukacyjnych i UNICEF jako interwencja wspierająca budowanie klimatu szkoły. […]
Co współpraca z organizacją społeczną wnosi do szkoły?
Nauczyciele i dyrektorzy uznają organizacje społeczne za ekspertów w określonych dziedzinach (np. prawa człowieka, ekologia, edukacja poprzez sztukę) oraz źródło nowoczesnych narzędzi i metod do pracy z młodzieżą (np. w zakresie oceniania czy angażowania uczniów uczenie się).
Współpraca z organizacjami pozwala szkole kreować nowe usługi edukacyjne i budować markę szkoły konkurencyjną na rynku lokalnym i wzmacniającą pozycję szkoły jako innowacyjnej w skali ogólnopolskiej. Pomaga szkole przyciągać nowych „klientów” – uczniów poszukujących miejsca gdzie mogą rozwijać swoje zainteresowania i kompetencje przydatne w życiu oraz wzmacniać motywację nauczycieli, którzy szukają rozwojowego miejsca pracy.
Organizacje chcą współpracować ze szkołą, bo wierzą, że poprzez pracę z dyrektorem, nauczycielami, uczniami i rodzicami mają realny wpływ na zmianę społeczną.
Najczęstszymi barierami we współpracy są:
-brak realnego partnerstwa w tej współpracy,
-ograniczenia komunikacyjne między szkołą a organizacją społeczną,
-przeciążenie nauczycieli i dyrektorów,
-ograniczone zaufanie do organizacji społecznych,
-odpłatność za projekty.
Potrzeby szkoły a oferta organizacji społecznej
Oto informacja, zamieszczona dzisiaj ( marca 2024 f.) na stronie „Portalu Samorządowego PAP”:
Znamy już prawie wszystkich nowych kuratorów oświaty
W piątek MEN poinformowało o powołaniu Ewy Skrzywanek na stanowisko dolnośląskiego kuratora oświaty oraz Grzegorza Krygera na pomorskiego kuratora oświaty.
Ewa Skrzywanek jest historyczką, absolwentką Uniwersytetu Wrocławskiego. Wieloletnią nauczycielką historii w Szkole Podstawowej nr 63 we Wrocławiu. Była też m.in. pracownikiem Wrocławskiego Centrum Doskonalenia Nauczycieli oraz ekspertką MEN ds. awansu zawodowego nauczycieli. Specjalizuje się w edukacji obywatelskiej, regionalnej i wielokulturowej. Prowadzi zajęcia i szkolenia dotyczące edukacji o Holokauście. Od 11 stycznia była pełniącą obowiązki Dolnośląskiego Kuratora Oświaty.
Grzegorz Kryger to z wykształcenia historyk, absolwent studiów podyplomowych z zakresu prawa pracy i zarządzania oświatą. Nauczyciel dyplomowany z kilkunastoletnim stażem pracy w szkole, dyrektor szkoły. Dyrektor w Wydziale Edukacji Urzędu Miejskiego w Gdańsku. Angażował się w realizację licznych działań innowacyjnych podejmowanych w ramach rozwoju oświaty, w myśl idei „Szkoły i Przedszkola Współpracy”. Od 22 grudnia 2023 r. pełnił obowiązki Pomorskiego Kuratora Oświaty.
Wcześniej w tym tygodniu nominacje na kuratorów oświaty w woj. śląskim, wielkopolskim i kujawsko-pomorskim odebrali odpowiednio – Aleksandra Dyla, Igor Bykowski oraz Grażyna Dziedzic.
Nowa śląska kurator oświaty Aleksandra Dyla jest absolwentką filologii romańskiej Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. Ukończyła studia podyplomowe na Wydziale Organizacji i Zarządzania Politechniki Śląskiej w zakresie zarządzania placówką oświatową oraz w Wyższej Szkole Bankowej w Chorzowie kierunek Administracja, Prawo, Zarządzanie i Organizacja. Od prawie 30 lat związana z edukacją – pracę zawodową rozpoczęła jako nauczycielka języków obcych w szkołach średnich i wyższych, a także koordynator unijnych programów wymiany uczniów w ramach Socrates Comenius i Longlife Learning Programme. Od 2007 roku jest pracownikiem Kuratorium Oświaty w Katowicach. Od 16 stycznia 2024 r. była pełniącą obowiązki śląskiego kuratora.
Igor Bykowski, powołany w tym tygodniu na stanowisko wielkopolskiego kuratora oświaty, jest doktorem nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika. Ukończył studia magisterskie z filologii polskiej i pedagogiki oraz studia licencjackie z filozofii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Od 2019 r. jest członkiem Komisji Dyscyplinarnej dla Nauczycieli przy Wojewodzie Wielkopolskim. Jako nauczyciel pracuje od 2012 r. ucząc języka polskiego, historii i etyki, a także jako pedagog szkolny i pedagog specjalny. Od 2019 r. jest dyrektorem Zespołu Szkolno-Przedszkolnego w Strykowie.
Nowa kujawsko-pomorska kurator oświaty Grażyna Dziedzic ukończyła filologię polską. Przez wiele lat pełniła funkcję dyrektora III Liceum Ogólnokształcącego w Bydgoszczy.
Wcześniej w tym roku minister edukacji Barbara Nowacka powołała kuratorów oświaty w województwach: małopolskim – Gabrielę Olszowską, łódzkim – Janusza Brzozowskiego, podlaskim – Agnieszkę Krokos-Janczyło, opolskim – Joannę Raźniewską, lubelskim – Tomasza Szabłowskiego oraz podkarpackim – Dorotę Nowak-Maluchnik.
Na nowych kuratorów oświaty czekają jeszcze województwa: lubuskie, mazowieckie, świętokrzyskie, warmińsko-mazurskie oraz zachodniopomorskie.
Źródło: www.samorzad.pap.pl/
Oto fragmenty z obszernego tekstu Mikołaja Marceli, który zamieścił wczoraj (7 marca 2024 r.) na swoim blogu „Eduopticum”:
Coś więcej
Serwisy informacyjne i masową wyobraźnię zdominowały ostatnio doniesienia o planowanych i wprowadzanych przez nową administrację „rewolucyjnych zmianach w systemie edukacji”. Rzeczywiście, z pewnej perspektywy, zapowiadane posunięcia mogą wydawać się przełomowymi. Zniesienie, bądź ograniczenie prac domowych, rewizja podstaw programowych i oczywiście znaczące (rzecz względna) podwyżki nauczycielskich płac oraz wywołana tym wszystkim dyskusja społeczna, to zupełnie odmienny styl w porównaniu do deformy, która naznaczyła swym piętnem minione osiem lat. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że są to posunięcia podyktowane bardziej chęcią szybkiego i efektownego spełnienia wyborczych obietnic niż zamiarem dokonania jakiegokolwiek przeobrażenia systemu. Nie można mieć pretensji do poszczególnych partii o wywiązywanie się z realizacji swoich programów, ale o efekciarstwo i zajmowanie elektoratu kwestiami w sumie drugorzędnymi już tak.
Problem w tym, że, jak zwykle, takie pretensje wysuwają jedynie zainteresowani detalami funkcjonowania szkoły profesjonaliści, a nie jej bezpośredni użytkownicy. Ci na ogół zadowalają się właśnie przekazem dla nich skrojonym, czyli niekończącą się opowieścią, jaką to troską i jakimi cudami rządzący ich obdarzą. Uświadomienie im nieuniknionego fałszu tych obietnic jest utrudnione, a składają się na to dwa czynniki: Pierwszy, to właśnie niekwestionowana, zawsze aktualna atrakcyjność każdego przekazu populistycznego – wiadomo, dobrzy rządzący pomyślą za nas, nadadzą prawa, odejmą obowiązki, przejmą koszty i od jutra szkoła będzie mlekiem wiedzy (pardon, kompetencji) i miodem poprawnych relacji płynąć. Drugi, to narracja tylko z pozoru konkurencyjna do poprzedniej, kolportowana przez całe mrowie koperników, którzy właśnie odkryli, że oświata nie kręci się wokół ich wyobrażeń i chętnie (bo często wcale nie bezinteresownie) się tym odkryciem podzielą.
Trudno stwierdzić, która z tych bajek jest bardziej szkodliwa dla samego podmiotu oświaty, ale obydwie doskonale służą swoim twórcom – pierwsza pozwala bez końca utrzymywać potężne narzędzie wpływu niemal bez żadnych znaczących inwestycji, zarówno finansowych, jak i intelektualnych; druga zapewnia popularność i byt wielu „ekspertom”, żyjącym z krytyki sposobu, w jaki to narzędzie jest stosowane. Obydwie pozostają jeśli nie w ścisłej symbiozie, to przynajmniej w relacji zwanej komensalizmem – zapewniają sobie trwanie. Gdyby, jakimś cudem, oświata publiczna przeszła jutro znaczącą metamorfozę, cała armia zmieniaczy straciłaby z dnia na dzień źródło utrzymania i nieustającej satysfakcji zbawiania ludzkości. Straty odnotowałby także towarzyszący im przemysł poradnictwa, kołczingu i ich reklamy, nie mówiąc już o mediach te dobrodziejstwa umożliwiających. Jak widać, zmiany realne nie leżą tak naprawdę niemal w niczyim interesie. […]
Szukając recepty na szkołę, można na przykład zacząć od „metody małych kroków”, narad, konferencji, konsultacji i… bez końca się zastanawiać, co w programach szkół jest potrzebne, a co mniej lub w ogóle, czy jedynkę stawiać czerwonym czy jednak zielonym długopisem, a jutro zaczynać tę dyskusję od nowa. Można uszczęśliwiać podmiot edukacji co raz to nowymi udogodnieniami, rezygnować z dotychczasowych wymagań… i za rok musieć znów renegocjować pozostałe. Można zdecydować, że w szkole powinno się czytać jedynie książki o współczesnym i aktualnym przesłaniu, zgodnym z dzisiejszą wykładnią moralności, pisane językiem zrozumiałym dla użytkownika Tik-Toka, tylko po to, by przy maturze za lat cztery móc popsioczyć na poziom wypowiedzi i postulować następne zmiany w kanonie lektur. Można również rzucać się od ściany do ściany, raz zabraniając korzystania z komórek, a raz wykazując ich edukacyjną przydatność, zmieniając zdanie pod naciskiem akurat silniejszego lobby. Moim zdaniem, nie tędy droga. […]
Dzisiaj (7 matca 202 r.) na stronie „Gazety Wyborczej” znaleźliśmy artykuł, którego fragmenty i link do pełnej wersji zamieszczamy poniżej:
Na korepetycje rodzice wydają majątek. Ojciec: To tańsze, niż wizyta u psychiatry
Foto: Adam Kozak/Agencja Wyborcza.pl
Na korepetycje rodzice wydają majątek. – To tak, jakby ktoś wierzył, że wystarczy się leczyć wyłącznie na NFZ. A nie wystarczy. Trzeba wizyt prywatnych – tłumaczą rodzice. […]
Według badania „Polaków Portfel Własny: edukacja przyszłości„ inspirowanego przez Santander Consumer Bank, aż 55 proc. rodziców chce posyłać dzieci na korepetycje. Najczęściej są to prywatne lekcje języka angielskiego (aż 83 proc. chętnych tak deklaruje) oraz matematyki (57 proc.), fizyki (16 proc.), języka polskiego (9 proc.) oraz chemii (6 proc.). Niemal jedna trzecia badanych przyznała, że w ciągu roku szkolnego wydaje na korepetycje 11 tys. złotych.
To konieczność, czy owczy pęd?
– Raczej efekt zapaści edukacji – słyszę od Katarzyny, matki uczennicy renomowanego liceum. – Bardzo chętnie przeznaczyłabym pieniądze na coś innego, ale jeśli w klasie córki od kilku tygodni nie ma matematyka, więc klasa nie ma lekcji, to co zrobić? Większość klasy ma prywatne lekcje, więc my też poszukałyśmy korepetytora. Czy wolałabym wydać pieniądze na coś innego? Oczywiście! W tym roku zrezygnowałam z zimowego płaszcza, żeby opłacić korepetytora. […]
Katarzyna Felde, nauczycielka matematyki i dyrektorka IV LO w Łodzi, przyznaje, że rzadko spotyka uczniów, którzy korepetycji nie mają. – Moim zdaniem korepetycje to nie jest konieczność. Często, nawet jeśli młody człowiek radzi sobie całkiem nieźle i komunikuje to rodzicom, ci mówią: „korepetycje nie zaszkodzą, najwyżej pomogą”. A ja się zastanawiam, czy nie pomagają bardziej rodzicom, którzy czują, że zrobili coś dla dziecka.
Inna sprawa, że – jak zauważa nauczycielka – uczniowie mają problemy ze skupieniem, więc z lekcji wynoszą mniej, niże można by oczekiwać. – Zdarza się, że dodatkowe zajęcia są potrzebne, bo dziecko ma zaległości i mocno sobie nie radzi. Ale bywa i tak, że te lekcje mają zająć dziecko, zwiększyć jego szanse w na przyszłość, a może doprowadzić do tego, że wygra konkurs przedmiotowy.
Cały tekst „Na korepetycje rodzice wydają majątek. Ojciec: To tańsze, niż wizyta u psychiatry” – TUTAJ
Źródło: www.lodz.wyborcza.pl/lodz/
Jak nasza wypracowana już przez wiele miesięcy tradycja każe – także dzisiaj informujemy o wczorajszym spotkaniu w „Akademickim Zaciszu”. Tym razem, jak o tym poinformował jego Gospodarz – prof. Roman Leppert, świadomie, na dwa dni przed Dniem Kobiet, rozmowa odbyła się na temat ojcostwa, tacierzyństwa i rodzicielstwa.
Do tej rozmowy zasiadł Marcin Perfuński, znany w sieci jako supertata.tv . On sam tak siebie przedstawia:
„Zmieniacz świata na lepsze – tak napisałem o sobie w swoim jedynym CV. […] Z zamiłowania, wykształcenia i doświadczenia jestem dziennikarzem, który chce zrozumieć świat, wytłumaczyć go innym i zostawić po sobie choć odrobinę odmienionym.
Zaczynałem w gazetce szkolnej, przeszedłem przez prasę lokalną, agencję informacyjną, wydawnictwo, studio radiowe aż zostałem freelancerem. W ciągu 20 lat przez moje redaktorskie ręce przeszło około tysiąca książek.
Od dekady jestem twórcą online. Jako influencer prowadzę od 2014 projekt < supertata.tv – Marcin Perfuński >, w ramach którego dzielę się patentami na to, jak stawać się coraz lepszym rodzicem. Realizuję to poprzez webinary, live’y, podcasty, bloga oraz profile w mediach społecznościowych i spotkania offline.”
Jak zwykle zamieszczamy poniżej link do zapisu tej rozmowy, aby zainteresowane/ni, które/rzy wczoraj nie mogli śledzić tej rozmowy „na żywo”, o dowolnej porze mogli to nadrobić:
Ojcostwo, tacierzyństwo, rodzicielstwo – TUTAJ
Wczoraj (6 marca 2024 r.) Mikołaj Marcela na swoim Fb profilu napisał taki oto tekst, dzieląc się w nim kilkoma swoimi przemyśleniami na temat skutków niedookreśloności pojęcia „prawa ucznia”:
W TEMACIE KOLEJNEJ INBY O PRAWA UCZNIA. Bardzo lubię, jak ktoś pyta (rzecz jasna retorycznie, bo wiadomo, jaka jest odpowiedź), czy nauczyciel może zabrać uczniowi telefon, gdy ten LEKCEWAŻY PEDAGOGA, MAJĄC CZELNOŚĆ NIE SŁUCHAĆ GO NA LEKCJI, a zaraz potem – by komuś nie pomyliły się przypadkiem odpowiedzi – przyrównuje tę sytuację do konfiskaty scyzoryka, którym ktoś wymachuje na korytarzu, powodując zagrożenie dla innych uczniów, lub do konfiskaty ekierki, którą ktoś bije inną osobę.
Jak sami widzicie, to są IDENTYCZNE SYTUACJE, przede wszystkim dlatego, że w tej pierwszej zraniona może zostać duma lub ego nauczyciela, który przecież jest OBDARZONY AUTORYTETEM FORMALNYM i trzeba go słuchać i generalnie trzeba WYWIĄZYWAĆ SIĘ Z OBOWIĄZKÓW(!!!). No dobra, kiedyś też go wiele osób nie słuchało, ale przynajmniej nie demonstrowali tego patrząc w ekran smartfona…
Jest oczywiście bardzo fair pisać takie rzeczy, zestawiać takie sytuacje, a potem na ich podstawie pytać o sens niektórych praw uczniów. Fair jest też po oburzeniu ludzi na taką (och, drobniutką) manipulację pisać o rozczarowaniu, że tu nie ma woli dialogu i w ogóle to, O CO WAM CHODZI Z TYMI PRAWAMI?!
Bo jak wiadomo, w szkole mamy do czynienia z logiką, zgodnie z którą MOŻESZ EWENTUALNIE KORZYSTAĆ Z PRAW, JEŚLI… WYWIĄZUJESZ SIĘ Z OBOWIĄZKÓW. A często nawet jak się wywiązujesz, też musisz liczyć się z ewentualnym łamaniem prawa (jest wszak ŚWIĘTY STATUT SZKOLNY).
Źródło: www.facebook.com/mikolajmarcela.oficjalna.strona/
Foto: www.sp2lidzbark.edupage.org/text53/
W listopadzie pierwszoklasiści rozmawiali o zdrowym odżywianiu. Dzieci poznały wartości odżywcze owoców i warzyw oraz piramidę żywienia. Uczniowie omawiali rolę zdrowego żywienia w codziennym życiu. Wskazywali produkty, których należy unikać oraz te niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania naszego organizmu. Po teorii dzieci miały okazję sprawdzić swoją wiedzę w praktyce. [Szkoła Podstawowa nr 2 z Oddziałami Dwujęzycznymi i Sportowymi w Lidzbarku]
Oto obszerne fragmenty tekstu Moniki Sewastianowicz, zamieszczonego dzisiaj (6 marca 2024 r.) na portalu Prawo.pl:
Nie będzie dodatkowej godziny dla zdrowia
[…]
Pomysł na godzinę o zdrowiu przedstawili MEN posłowie: – Dziś nauka o zdrowiu częściowo znajduje się w programach nauczania, ale tylko jako niewielka część przyrody, biologii. Wprowadzenie do podstawy programowej dodatkowo godziny dla zdrowia znacznie zwiększyłoby możliwość edukacji w tym zakresie, a co za tym idzie zwiększenia świadomości, byłoby też ważnym elementem profilaktyki pierwotnej, czyli zapobiegania chorobom, w tym uzależnieniom – wskazano w interpelacji.
Resort edukacji na razie wyklucza dodanie takiego przedmiotu, bo – jak wskazuje – w programach nauczania już takie treści się znajdują. W odpowiedzi na interpelację wymienia, że:
>w szkole podstawowej na lekcjach biologii uczniowie poznają: rodzaje zębów, przyczyny próchnicy i zasady profilaktyki, konieczność stosowania diety zróżnicowanej i dostosowanej do potrzeb organizmu (wiek, płeć, stan zdrowia, aktywność fizyczna itp.), istotę działania szczepionek i surowicy, wskazania do ich zastosowania oraz uzasadniają konieczność stosowania obowiązkowych szczepień.
>Na lekcjach wychowania fizycznego – w ramach działu edukacja zdrowotna – uczniowie poznają np.: znaczenie aktywności fizycznej dla zdrowia, piramidę żywienia, zasady zdrowego odżywiania, pozytywne mierniki zdrowia, zasady i metody hartowania organizmu, sposoby ochrony przed nadmiernym nasłonecznieniem i niską temperaturą, zasady aktywnego wypoczynku zgodne z rekomendacjami aktywności fizycznej dla swojego wieku (np. WHO lub UE), ćwiczenia kształtujące nawyk prawidłowej postawy ciała w postawie stojącej, siedzącej i leżeniu oraz w czasie wykonywania różnych codziennych czynności, czynniki wpływające pozytywnie i negatywnie na zdrowie i samopoczucie, sposoby redukowania stresu, konsekwencje zdrowotne stosowania używek i substancji psychoaktywnych, przyczyny i skutki otyłości, nieuzasadnionego odchudzania się, stosowania sterydów.
>Treści nauczania z zakresu edukacji zdrowotnej – w przypadku uczniów szkół ponadpodstawowych – mają istotnie pogłębiony i poszerzony wymiar. Uczniowie liceum ogólnokształcącego i technikum na lekcjach biologii m.in. poznają: związek budowy narządów z pełnioną przez nie funkcją, sposoby nabywania odporności swoistej (czynny i bierny), narządy i komórki układu odpornościowego, zaburzenia funkcjonowania układu odpornościowego (nadmierna i osłabiona odpowiedź immunologiczna), sytuacje wymagające immunosupresji (przeszczepy, alergie, choroby autoimmunologiczne), wpływ czynników zewnętrznych na funkcjonowanie układu oddechowego (tlenek węgla, pyłowe zanieczyszczenie powietrza, dym tytoniowy, smog), wybrane choroby układu nerwowego (depresja, choroba Alzheimera, choroba Parkinsona) oraz znaczenie ich wczesnej diagnostyki dla ograniczenia społecznych skutków tych chorób, istotę rozmnażania płciowego, zasady racjonalnego żywienia, zaburzenia odżywiania (anoreksja, bulimia) i ich skutki zdrowotne, przyczyny otyłości oraz sposoby jej profilaktyki, znaczenie badań diagnostycznych (gastroskopia, kolonoskopia, USG) w profilaktyce chorób układu pokarmowego, w tym raka żołądka, raka jelita grubego.[…]
W odpowiedzi ministerstwo wskazuje też, że uczniowie są nadmiernie przeciążeni zajęciami, nie planuje więc zwiększenia liczby godzin zajęć. Pojawią się natomiast rozwiązania prawne, zobowiązujące szkoły podstawowe do realizacji zajęć z zakresu nauki pierwszej pomocy przedmedycznej – w ramach zajęć z wychowawcą – od 1 września 2024 r. Należy podkreślić, że uczniowie szkół podstawowych i ponadpodstawowych już obecnie uczą się odpowiednich zachowań w sytuacjach zagrożenia zdrowia i życia, w tym np. udzielania pierwszej pomocy (m.in. na zajęciach edukacji dla bezpieczeństwa). W przyszłym roku szkolnym dodatkowo szkolenia z tego zakresu będą realizowane w ramach zajęć z wychowawcą – we współpracy z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Aktualnie, Ministerstwo Edukacji Narodowej analizuje również tematykę dotyczącą ewentualnych zmian w podstawie programowej przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie – w zakresie edukacji zdrowotnej. […]
Cały tekst „Nie będzie dodatkowej godziny dla zdrowia” – TUTAJ
Źródło: www.prawo.pl/oswiata/
x x x
Poszukując tekstu na który powołała się redaktorka Sewastianowicz, natrafiliśmy na inny, opublikowany na „Portalu Samorządowym” z 12 lutego 2024 roku, zatytułowany „Godzina dla zdrowia. Jest propozycja na kolejną zmianę w szkołach”. Oto screeny fragmentów tego materiału:
[…]
[…]
x x x
Niestety – nie udało się nam odnaleźć poszukiwanego tekstu, na który powołała się Monika Sewastianowicz – autorka tekstu na portalu Prawo.pl. Ale w trakcie poszukiwań znaleźliśmy interpelację poselską – zobaczcie z jakiego okresu pracy Sejmu:
Źródło: https://www.sejm.gov.pl/sejm8.nsf/InterpelacjaTre
