
W sobotę, 6 października br. w gmachu MEN odbyło się inauguracyjne posiedzenie III kadencji Rady Dzieci i Młodzieży Rzeczypospolitej Polskiej przy Ministrze Edukacji Narodowej.
Foto: www.men.gov.pl
Dyrektor Biura Organizacyjnego Pan Sławomir Adamiec wręczył nowym członkom i zastępcom członków listy od Pani Minister Anny Zalewskiej, informujące o włączeniu do prac w Radzie III kadencji. W inauguracji wziął udział również Pan Poseł prof. Jacek Kurzępa*, Przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Wspierania Młodzieżowych Rad przy Jednostkach Samorządu Terytorialnego.
Jednocześnie, członkowie i zastępcy członków Rady II kadencji otrzymali z rąk Pana Dyrektora Sławomira Adamca podpisane przez Panią Minister Annę Zalewską listy z podziękowaniami za udział w pracach Rady.
Podczas posiedzenia członkowie Rady III kadencji wybrali przewodniczącego, którym został Piotr Wasilewski z Suwałk.
Kadencja nowej Rady potrwa do 30 września 2019 r.
Źródło: www.men.gov.pl
*Dr hab. Jacek Kurzępa, prof Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej (na zdjęciu – pan w garniturze w kratkę) jest, m.in. autorem prac takich jak:
>Młodzież pogranicza – „świnki”, czyli o prostytucji nieletnich (powstała na podstawie pracy doktorskiej nt.”Deprywacja współczesnej młodzieży – fenomen „Jumy”)
>Młodzi, piękni i niedrodzy. Młodość w objęciach seksbiznesu.
>Zagrożona niewinność. Zakłócenia rozwoju seksualności młodzieży
Foto: www.naukawpolsce.pap.pl
Wojciech Kossak: obraz „Orlęta – obrona cmentarza” – Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie
Jarosław Pytlak zamieścił w sobotę na swoim blogu ciekawą ofertę, skierowaną – jak można domyślać się – głównie do nauczycieli (może także akademickich), która w intencji pomysłodawcy ma być taką „szczepionką odpornościową”. Dzięki niej aktualni i przyszli (oby już nie!) uczniowie nie byli skazani jedynie na serwowaną im w szkołach pisowską wersją historii Polski i „narodowy” model patriotyzmu. Przeczytajcie ten tekst, zatytułowany „Pamiątka 100-lecia, z myślą o przyszłości” – najpierw w wersji wybranych fragmentów, ale później – koniecznie – w oryginalnej, pełnej wersji:
Zupełnie nie czuję entuzjazmu do świętowania 100-lecia odzyskania niepodległości. Nie mam do tego nastroju patrząc jak demokratycznie wybrana władza niszczy polską edukację, niczym największy wróg naszego kraju. A poza tym, nie podoba mi się lansowana dzisiaj wersja patriotyzmu, gloryfikująca tradycję walki zbrojnej, nawet tej beznadziejnej.
Oto czytam na stronie Społecznego Towarzystwa Oświatowego relację z imprezy jubileuszowej, nadesłaną przez jedną ze szkół:
Uczniowie wzięli udział w paradzie z okazji Święta Niepodległości, która przeszła ulicami dzielnicy. Na czele kolorowego pochodu szła orkiestra oraz Powstańcy Styczniowi i pododdział Orląt Lwowskich. Tuż za nimi podążały samochody pancerne, a na grzbiecie Kasztanki siedział… sam marszałek Józef Piłsudski. (…) Festiwal obfitował w atrakcje, na uczestników czekały: piknik historyczny z podobozem wojskowym, warsztaty patriotyczne, pokaz moździerzy, gra miejska, koncert pieśni.[…]
Powstańcy, samochody pancerne, obóz wojskowy, moździerze i I wojna światowa – oto symbole polskiego patriotyzmu AD 2018, prezentowane młodemu pokoleniu. Dodajmy, że w podanych przykładach wcale nie za sprawą polityków, ale szeregowych nauczycieli, z pewnością pełnych dobrej woli, ale jednak wraz z większością społeczeństwa tak właśnie postrzegających narodową tradycję. W rezultacie, jak stwierdził ostatnio Marcin Meller, „rośnie pokolenie bawiące się na dziecięcych manewrach, przekonane, że wojna jest romantyczna”. […]
Zaprezentuję w tym miejscu pomysł, który zrodził się z powyższych refleksji, zachęcając zarazem Czytelników do udziału we wspólnym przedsięwzięciu. Stwórzmy wspólnie książkę prezentującą wybrane wydarzenia, zjawiska, dzieła, które powstały, miały miejsce w Polsce lub za sprawą Polaków w ciągu z górą tysiącletniej historii naszego kraju, a które w żaden sposób nie wiążą się z wojną, walką, rozlewem krwi i ludzkim nieszczęściem. Takie, które możemy zaprezentować młodemu pokoleniu jako przykłady budowania dorobku naszego narodu. Pod tytułem: „100 powodów do dumy z historycznego dorobku Polski i Polaków”. […]
Z wielu wydarzeń kończącego się tygodnia, które wywoływały moje – mniej czy bardziej emocjonalnie zabarwione – reakcje, ostatecznie wybrałem to, w którym uczestniczyłem, czyli debatę o szkolnictwie zawodowym, którą w piątek obserwowałem w auli Centrum Kształcenia Zawodowego przy ul.Żeromskiego w Łodzi i którą pokrótce zrelacjonowałem w materiale, zatytułowanym: Zmarnowana szansa poważnej rozmowy: „Jak doskonalić kształcenie zawodowe”.
Już ten tytuł jednoznacznie określał moją ocenę tego wydarzenia, Także pewne fragmenty owej relacji, takie jak ten poniżej przywołany, miały także poinformować czytelnika o merytorycznej jakości tego wydarzenia:
„Nie będziemy dalej relacjonować „minuta po minucie” przebiegu tej „debaty”, gdyż wypowiedzi panelistów którzy zasiedli na scenie, dla osób wprowadzonych w problemy kształcenia zawodowego – powiedzmy to delikatnie – nie były odkrywcze, zaś dla zgromadzonych w drugiej części auli uczniów – mało interesujące”
Ale zacznijmy od początku. Nie przpadkowo pierwszym zdaniem piątkowej relacji było: „Zwiedzeni wielce obiecującą zapowiedzią, którą usłyszeliśmy 3 września, podczas ogólnołódzkiej inauguracji nowego roku szkolnego z ust samego pierwszego wiceprezydenta Łodzi Tomasza Treli…”
Pora więc zacytować (zapisaną z poczynionego wówczas przeze mnie nagrania) ową zapowiedź:
„Dzisiaj ogłosiliśmy, że 5 października […] organizujemy w Łodzi wielką debatę na temat przyszłości szkolnictwa zawodowego i myślę, że ta przyszłość szkolnictwa zawodowego skupi w Łodzi 5 października osoby spoza naszego miasta, żeby podyskutować i wyznaczyć kierunek, jak powinna rozwijać się nowoczesna gospodarka […] w oparciu o szkolnictwo zawodowe.”
Na kilka dni przed realizacją tych wielkich planów o wielkiej debacie, na konferencji prasowej (2 października) ten sam wiceprezydent Trela zawęził cel owego przedsięwzięcia do poszukiwania odpowiedź na pytanie: co jeszcze może zrobić samorząd, aby wzmocnić tę formę kształcenia”.
W piątek, już na miejscu, niewtajemniczeni wcześniej (nieliczni) uczestnicy dowiedzieli się, że będzie ona dotyczyła wyłącznie branży tekstylno-odzieżowej... A czym okazała się w rzeczywistości – patrz przywoływana wcześniej relacja. W uzupełnieniu opisanych tam faktów dodam jeszcze kilka refleksji:
Foto: www.pl.wikipedia.org
Biuro Rzecznika Praw Dziecka przy ul. Przemysłowej w Warszawie – ciągle bez nowego gospodarza.
Sejm nie wybrał w czwartek, 4 października, Agnieszki Dudzińskiej na urząd Rzecznika Praw Dziecka. Dudzińska była jedynym kandydatem, zgłoszonym wcześniej przez PiS.
W głosowaniu wzięło udział 398 posłów. Wymagana większość do wyboru nowego rzecznika wynosiła 200 głosów. 192 posłów opowiedziało się za kandydaturą Dudzińskiej, 194 głosowało przeciw, a 12 wstrzymało się od głosu.
Jej kandydaturę poparła zdecydowana większość klubu Prawa i Sprawiedliwości. Za opowiedziało się 186 parlamentarzystów, przeciw było czterech z nich, a dziewięciu wstrzymało się od głosu. 37 posłów PiS nie wzięło w ogóle udziału w głosowaniu. [Źródło:www.wiadomosci.onet.pl]
Więcej na ten temat na stronie wyborcza.pl, w artykule Justyny Sucheckej „Agnieszka Dudzińska nie zostanie rzecznikiem praw dziecka. To już druga nieudana próba PiS”. Między innymi są tam nazwiska posłów PiS, którzy głosowali przeciw tej kandydaturze (Piotr Naimski, Anna Sobecka, Halina Szydełko i Michał Wojtkiewicz) a także tych, którzy wstrzymali się od głosu – TUTAJ
Przypominamy, że było to już „drugie podejście Sejmu do wyboru następcy Marka Michalaka, którego ustawowa kadencja na urzędzie Rzecznika Praw Dziecka upłynęła 27 sierpnia br.Poprzednio – 13 września (opiniowanie kandydatów przez sejmową komisję) i 14 września – podczas głosowania w Sejmie – żadna ze zgłoszonych kandydatur (popierana przez PO, Nowoczesną i PSL Ewa Jarosz, kandydatka PiS Sabina Lucyna Zalewska i kandydat Kukiz’15 Paweł Kukiz-Szczuciński) nie otrzymała wymaganej większości głosów. [tvn24.pl/wiadomosci]
Czytaj także o kulisach tej niespodzianki na stronie portalu FAKT24 – „Utrącili kandydatkę PiS fake newsem(?) – TUTAJ
Foto: www.pixabay.com/pl
Wczoraj na portalu „Juniorowo” Elżbieta Manthey zamieściła tekst, zatytułowany „Moje dzieci mają lekkie plecaki – jak to możliwe?” Przytaczamy tu jego wybrane fragmenty (pogrubienia – redakcja OE) z intencją dotarcia nie tylko do czytelników „Obserwatorium Edukacji”, ale także z nadzieją, że staną się oni „misjonarzami” tej strategii w swoich środowiskach:
Wojtek zważył swoją córkę, Zosię z plecakiem szkolnym i bez. Z plecakiem 32,8 kg, bez plecaka 27 kg. A więc plecak waży 5,8 kg, a powinien 2,7 kg (10 procent wagi ciała). Przeciążone plecaki są powszechnym problemem, ale można go rozwiązać. Nie potrzeba do tego ważenia z udziałem pani minister, ani fleszy reporterskich aparatów. Potrzeba działania na poziomie każdej szkoły. Opowiem Wam, dlaczego moje dzieci nie mają przeciążonych plecaków.
Marysia jest drobną ośmiolatką, chodzi do trzeciej klasy. Kiedy niedawno podniosłam jej plecak i wydał mi się zbyt ciężki, poprosiłam, by zajrzała do środka i wyjęła z niego rzeczy, których nie potrzebuje nosić do szkoły. Po kilku minutach Marysia przybiegła do mnie i oznajmiła: – Mamo, mój plecak jest pusty! Okazało się, że wszystko co w nim miałam może zostać w domu! Tylko trochę głupio nosić w plecaku samą śniadaniówkę.
Zwiedzeni wielce obiecującą zapowiedzią, którą usłyszeliśmy 3 września, podczas ogólnołódzkiej inauguracji nowego roku szkolnego z ust samego pierwszego wiceprezydenta Łodzi Tomasza Treli, powtórzoną w miniony wtorek na specjalnie w tym celu zwołanej konferencji prasowej – zasiedliśmy dziś (w Waszym Drodzy Czytelnicy imieniu) w auli Centrum Kształcenia Zawodowego przy ul.Żeromskiego w Łodzi, aby być świadkami debaty o szkolnictwie zawodowym, „która miała dać odpowiedź na pytanie: co jeszcze może zrobić samorząd, aby wzmocnić tę formę kształcenia”.
Jakież było nasze zaskoczenie, gdy weszliśmy do auli na ok. kwadrans przed wyznaczoną godziną rozpoczęcia debaty i… zobaczyliśmy nieomal pustą salę. Kilka minut po godzinie dziesiątej była ona w połowie (drugiej – od tyłu) zapełniona uczniami – głównie miejscowej szkoły i zasiadającymi w pierwszych rzędach kilkunastoma osobami, przedstawionymi jako grupa przedsiębiorców z Ukrainy, którzy – jak się okazało – po kilkunastu minutach opuścili debatę.
Obecnych w auli o powitała gospodarz obiektu – Teresa Łęcka, dyrektor Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego, która po kilku zdaniach wprowadzenia poprosiła o zabranie głosu – jak to określiła „prawdziwego gospodarza tego spotkania” – wiceprezydenta Łodzi – Tomasza Trelę. W swym wystąpieniu rozwinął wszystkie myśli zaprezentowane podczas wtorkowej konferencji prasowej, precyzując jednocześnie, że dyskusja będzie dotyczyła w zasadzie kształcenia dla zawodów włókienniczych, a następnie przekazał dalsze prowadzenie debaty radnej RMŁ Monice Malinowskiej-Olszowy (PO).
Nie będziemy dalej relacjonować „minuta po minucie” przebiegu tej „debaty”, gdyż wypowiedzi panelistów którzy zasiedli na scenie, dla osób wprowadzonych w problemy kształcenia zawodowego – powiedzmy to delikatnie – nie były odkrywcze, zaś dla zgromadzonych w drugiej części auli uczniów – mało interesujące. (Jak się okazało nie byli oni zainteresowani zdobywaniem zawodów w branży włókienniczo-odzieżowej).
Foto: www.cez.lodz.pl
Oto uczestnicy debaty. Siedzą (od prawej): Mirosław Barburski, przedstawiony jako były dyrektor ds. organizacji Targów MTŁ (absolwent byłego TW nr 1 w Łodzi), dr hab. inż. Katarzyna Grabowska – dziekan Wydziału Technologii Materiałowych i Wzornictwa Tekstyliów Politechniki Łódzkiej, dr Kazimierz Kubiak – wiceprezes Stowarzyszenia Włókienników Polskich, Krzysztof Barański – dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy i Bogusław Słaby – prezes zarządu Związku Przedsiębiorców Przemysłu Mody „Lewiatan”.
Z „pierwszej rundy” wypowiedzi panelistów uznaliśmy za godne zacytowania informacje, przekazane przez pana prezesa Bogusława Słabego: „[…] Ta branża (w sklad jej wchodzą przemysły: tekstylny, odzieżowy i skórzany), w Unii Europekskiej jest jedną z najbardziej innowacyjnych. Zajmuje ona w UE drugie miejsce pod względem ilości zakładów i trzecie pod względem ilości zatrudnienia, ponad 50 procent jej produkcji idzie na eksport.[…] W Polsce w tej chwili w przemyśle tekstylnym i odzieżowym zatrudnionych jest ok. 60 tys. osób.A w regionie łódzkim mamy dwie szkoły:tę w której jesteśmy (tekstylną – jedyną taką w kraju) i szkołę przy ul. Naruszewicza (przemysłu mody). Do klas pierwszych przyjęto w tym roku przy ul. Naruszewicza 24 osoby, a w tej szkole 12. 36 osób na 60 tys. zatrudnionych w branży. Jak to wygląda w kraju? 53 szkoły: 1 obuwnicza, 2 włókiennicze i 50 szkół przemysłu mody! W tej chwili uczy się w nich ok. 2,5 tys. uczniów.[…] W skali kraju w ostatnich trzech latach nabór do tych szkół wzrósł pięciokrotnie, w ostatnim roku – sześciokrotnie! A u nas w Łodzi przyjęliśmy tylko 24 osoby. Musimy coś zrobić z tym, panie prezydencie,[…] Gdyby pan mógł jak najszybciej znalazł pół godziny czasu, chcieliśmy przedstawić nasze propozycje jak ten problem możemy rozwiązać.[…] Dłużej już nie możemy czekać! […]

Foto:Tomasz Stańczak/Agencja Gazeta
Profesor Bogusław Śliwerski
Wczoraj na blogu PEDAGOG jego autor – profesor Bogusław Śliwerski – zamieścił post, który może zainteresować jednych, a pobudzić do głębszej refleksji drugich. Oto tytuł tego tekstu: „Pozorna samorządność rad pedagogicznych”. Jako swoistą „rozbiegówkę” przytaczamy poniżej kilka jego fragmentów i odsyłamy linkiem do źródła:
W wydanym w grudniu 1989 r. piśmie nauczycieli wrocławskiej „Solidarności” czytamy: Szkoły tradycyjne mogą i powinny przejść metamorfozę w kierunku uspołecznienia, które polega przede wszystkim na podniesieniu rangi rady pedagogicznej i daniu jej dużej swobody działania.
Jest październik 2018 roku. Rady pedagogiczne są nadal, jak w państwie socjalistycznym, ograniczonym w swej podmiotowości, organem, który rzekomo jest kolegialnym podmiotem szkoły w zakresie realizacji jej statutowych zadań dotyczących kształcenia, wychowania i opieki. Od czasów PRL nic się nie zmieniło. Nadal radzie pedagogicznej przewodniczy dyrektor szkoły, który jest pracodawcą i nadzorcą dla nauczycieli-członków tej rady. Kolegialność nadzorowana.
Trochę to trwało, ale się udało… Mimo „gorących tematów”, dostarczanych codziennie, wywiązuję się z obietnicy, którą złożyłem w zakończeniu niedzielnego felietonu. Oto obiecane komentarze, dotyczące wydarzeń minionego tygodnia:
III Kongres Zarządzania Oświatą – OSKKO
Po kilku rozmowach z uczestnikami kongresu i na podstawie moich spostrzeżeń, dokonanych podczas analizy jego harmonogramu, mam takie refleksje:
Osoby z którymi rozmawiałem odniosły wrażenie, że wiodącym tematem było RODO i „techniczne” porady dla dyrektorów typu „jak sobie radzić z władzami”. Cała reszta to „wypełniacze”…
Ja dokonałem innego spostrzeżenia: na kongresie zabrakło przedstawicieli dwu nurtów „odnowy” naszej szkolnej metodyki kształcenia:
Centrum Edukacji Obywatelskiej, którego, wtedy jeszcze prezes – dr Jacek Strzemieczny na kongresie we Wrocławiu (2015) odbierał dyplom uznania, a jeszcze rok później – w Gdańsku – aktualny prezes CEO – Jędrzej Witkowski prowadził znakomite zajęcia o samorządności uczniowskiej, a Danuta Sterna przekonywała do projektu OK Zeszyt”.
Ruchu „Budzącej się Szkoły” – najbardziej progresywnego środowiska, promującego radykalną zmianę paradygmatu szkoły: „od nauczania do uczenia się”!
I ostatnia refleksja bardziej generalna: Przez wiele lat (a towarzyszę OSKKO od pierwszego kongresu w Łodzi) obserwowałem narastającą funkcję „transmisyjną”, jaką te spotkania spełniały między środowiskiem dyrektorów szkół a ministerstwem edukacji. W zasadzie na większości z kongresów dochodziło do spotkań ich uczestników z ministrem lub co najmniej wiceministrem edukacji, który otrzymywał od nich „informację zwrotną” – także w postaci wypracowanych uwag i postulatów pod adresem MEN. Od XI kongresu ta tradycja została przerwana… Nie tylko, że począwszy od zeszłorocznego XII kongresu odbywają się one bez honorowego patronatu MEN, to nie ma na nich nawet najniższej rangi przedstawiciela ministerstwa. I choć i w tym roku w programie znalazł się czas na wypracowanie stanowiska w sprawie zmian systemowych w oświacie, a organizatorzy zadeklarowali, że wystąpią do resortu edukacji z tym stanowiskiem, to efekt tej inicjatywy będzie zapewne podobny do analogicznej deklaracji sprzed roku, z Krakowa… Bez echa….
XXIV sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży
Dziś proponujemy wysłuchanie kolejnego podkastu ze strony Plandaltonski.pl. W miniony wtorek, 2 października, Anna i Robert Sowińscy, na temat „Szkoła to miejsce, które musi mieć sens” zamieścili zapis rozmowy z Wojtkiem Gawlikiem.
Foto: www.facebook.com/techklubkielce
Wojciech Gawlik
Oto jak zapowiedzieli ten wywiad:
Od jakiegoś czasu obserwujemy aktywność w mediach społecznościowych Wojtka Gawlika, który koncentruje się na wskazywaniu słabych stron naszego systemu edukacyjnego. Jego obserwacje związane są z rolą, w jakiej teraz występuje, czyli rodzica dziecka w szkole. Może i nadal bylibyśmy tylko obserwatorami jego poczynań, gdyby nie spotkanie na konferencji organizowanej przez Panią Marzenę Kędrę prowadzącą jedyną freinetowską szkołę Cogito w Poznaniu. Po wysłuchaniu jego wystąpienia, zaproponowaliśmy Wojtkowi Gawlikowi rozmowę, która dzisiaj mamy przyjemność zaprezentować czytelnikom strony plandaltonski.pl. Zapraszamy.
Podkast „Szkoła to miejsce, które musi mieć sens – rozmowa z Wojtkiem Gawlikiem” – TUTAJ
Źródło :www.plandaltonski.pl
Foto:Marian Zubrzycki[www.rp.pl]
Dzisiaj w Sejmie „rządowa większość” – co było do przewidzenia – nie dopuściła do uchwalenia złożonego przez PO wniosku o votum nieufności wobec minister Annie Zalewskiej. Za wnioskiem głosowało 166 posłów, 226 było sprzeciw, a 15 wstrzymało się od głosu.Aby wniosek został przyjęty, musiałby zostać poparty przez większość ustawowej liczby posłów, czyli zebrać 231 głosów „za”. [Źródło: www.rp.pl]
Tak więc oba nauczycielskie związki zawodowe mają nadal z kim „walczyć. Oto najświeższe wieści ze stron obu centrali:








