14 lutego 2022 roku zamieściliśmy kolejną część Poradnika Wiesławy Mitulskiej – było m.in. o klimacie i internecie. Dziś kontynuujemy tę serię:

 

12 lutego

 

 

Demokryt, bezpieczeństwo i prąd

 

Od początku tygodnia trwa nasz projekt „Bezpieczeństwo”, a ponieważ projekty planuję wspólnie z dziećmi, to rozrósł się nam trochę.

 

Poczatkowo myślałam o bezpieczeństwie w internecie i o zdrowiu w kontekście zapobiegania zakażeniom wirusowym, ale dzieciom bezpieczeństwo kojarzy się szeroko: prąd, gaz, lód, samochód, rower, ulica…

 

Zaczęliśmy od internetu, a ostatnie dwa dni zajmowaliśmy się bezpieczeństwem podczas korzystania z prądu elektrycznego. Naszym celem było poznanie zasad bezpieczeństwa, ale żeby móc zajmować się bezpiecznym korzystaniem z prądu, trzeba wiedzieć, czym on jest.

 

Zaczęliśmy od atomu.

 

Historia greckiego filozofa Demokryta i jego myślowego wywodu na temat krojenia sera okazała się na tyle ciekawa, że została w dziecięcej pamięci, o czym świadczą samodzielnie wykonane karty pracy.

 

Co to jest prąd? Skąd się bierze? Jak bezpiecznie się z nim obchodzić? Na te pytania szukaliśmy odpowiedzi w książkach i filmach edukacyjnych.* Dziecięca ciekawość wiodła nas w różne strony, od liczenia lat przed naszą erą, poprzez odkrycia i wynalazki do zanieczyszczenia środowiska. Były również pomysły na wytwarzanie energii elektrycznej w trakcie biegania albo kręcenia korbką.

 

Już wiem, jakie projekty będziemy robić w przyszłości.

 

Dzisiaj zakończyliśmy część projektu poświęconą prądowi. Dzięki płytce Makey Makey dzieci grały na łyżkach i na ludziach, a tak naprawdę, to badały przewodnictwo prądu. Diody i baterie posłużyły do zrobienia robaczków ze świecącymi oczami, a dzięki nim dzieci zrozumiały, co to znaczy zamknąć obwód. **

 

Formą sprawdzenia, czego uczniowie się nauczyli, było samodzielne stworzenie karty pracy na wybrany temat związany z projektem. Na czele rankingu popularności stanął atom i jego budowa. Kto wie, może następnym razem będą kwarki?

 

  *      *     *

 

* Książki, które wykorzystaliśmy w projekcie to „Atomowa przygoda profesora Astrokota” Wydawnictwa Entliczek i „Kwarki, fotony jajko na twardo, czyli fizyka kwantowa i jej tajemnice”, Wydawnictwo Adamada.

 

** Inspiracje na wykorzystanie płytki Makey Makey mozna znaleźć na stronie Stowarzyszenia Cyfrowy Dialog. Tam również znajduje się opracowanie „Od diody do robota” autorstwa Joanny Joanna Apanasewicz, skąd pochodzi pomysł świecących robaczków.

 

 

 

16 lutego

 

 

Łączenie kropek

 

* Kropka pierwsza

 

Kiedy rozpoczynaliśmy projekt ‚”Mistrzowie Klimatu”, czytałam dzieciom opowiadanie o Grecie Thunberg. Fragment, w którym usłyszały, że Greta została zaproszona do Nowego Jorku, by wystąpić na Zgromadzeniu ONZ i udała się w podróż przez ocean katamaranem, wzbudził ich zaciekawienie.

 

Dlaczego nie samolotem? Co to takiego katamaran?

 

*Kropka druga

 

Wczoraj, podczas przerwy na boisku zwróciłam uwagę na naszą szkolną piaskownicę. Przykryta pokrowcem, zmieniła się po ostatnich opadach w mini basen. Piaskownica – basen przyciągała dzieci jak magnes. Możliwość mieszania patykiem w wodzie albo zbierania z jej powierzchni kawałków lodu często przewyższała swoją atrakcyjnością zabawę w berka.

 

Jak taką atrakcję wykorzystać edukacyjnie?

 

Zróbmy katamarany!

 

Zabawy konstrukcyjne i majsterki zawsze są atrakcyjne dla dzieci. Przy okazji konstruowania katamaranu rozwiązywały wiele problemów.

 

Jak połączyć części? Jak przymocować żagiel? Czy pływaki z korków utrzymają katamaran na wodzie? Czy żagiel sprawi, że popłynie?

 

W rzeczywistości okazało się, że tektura średnio nadaje się na pokład jednostki pływającej – szybko przemaka.

Czym ją zastąpimy?

 

Wiał bardzo silny wiatr, a żagle, które zrobiliśmy były stosunkowo duże, dlatego mocne podmuchy przewracały katamarany albo gnały je na środek basenu, skąd trudno było je wydostać. Już wiemy, że wielkość żagla ma wpływ na stabilność.

 

Przy okazji sprawdziliśmy, jaki ciężar może udźwignąć nasza jednostka pływająca. Całkiem sporo, jak na kawałek tekturki i cztery korki – 145 gramów.

 

Czasem łączenie kropek wychodzi całkiem prosto i łatwo. Trzeba tylko umieć je zauważyć.

 

Czytaj dalej »



 

Foto: www.radio.opole.pl

 

 

Na zakończenie pierwszego dnia (21 litego 2022r.) powrotu wszystkich uczniów do nauki stacjonarnej, zamieszczamy fragmenty informacji o pierwszych sygnałach „z terenu” –  jak został on przyjęty przez uczniów i nauczycieli, zaczerpnięte z „Portalu Samorządowego”:

 

Pierwszy dzień nauki stacjonarnej po ponad 5-tygodniowej przerwie okazał się dużo bardziej optymistyczny, niż mogło się wydawać – przynajmniej tak wynika z naszego rekonesansu po zaprzyjaźnionych szkołach. Uczniowie, podobnie jak nauczyciele, stawili się niemal w komplecie. Jedyne co dawało się odczuć, to lekkie zagubienie uczniów – wynikające z nowej sytuacji życiowej. W końcu od ostatniego dzwonka minął już ponad miesiąc, a w niektórych przypadkach nawet dwa…. Szmat czasu. […]

 

-Sytuacja jest bardzo dobra. Uczniowie prawie wszyscy wrócili, nie mamy informacji, aby któryś z nich miał przebywać na kwarantannie, więc te nieobecności mogą wynikać z innych chorób lub – po prostu – z przedłużającego się wyjazdu feryjnego. Ale ta absencja dotyczy tylko kilku uczniów, a nie kilkunastu czy kilkudziesięciu. Z kadrą pedagogiczną też jest dobrze, bo na 46 nauczycieli, których zatrudniam, tylko jeden jest na chorobowym – wylicza Piotr Kędroń, dyrektor SP nr 1 w Głuchołazach. […]

 

Waldemar Koligot, dyrektor LO w Koninie, na pytanie, jak wyglądał pierwszy dzień pracy szkoły po tak długiej przerwie, bez namysłu odpowiada: „W końcu do szkoły wrócił hałas”.

 

Uczniowie wrócili w komplecie. Nie mieliśmy informacji, żeby któryś był na kwarantannie, mimo że jesteśmy dwa tygodnie po studniówce. Działamy w tym wszystkim normalnie. Nauczyciele też są zdrowi i wszyscy stawili się do pracy, chociaż w trakcie tej przerwy kilku z nich chorowało na COVID-19 – informuje.

 

Podkreśla, że dobrze się stało, iż zmieniono nieco wymogi sanitarne i obecnie to, że ktoś miał kontakt z zarażonym, nie skutkuje koniecznością przejścia na kwarantannę. […]

 

Wygląda zatem, że decyzja ministra zdrowia Adama Niedzielskiego oraz edukacji i nauki Przemysława Czarnka o przyspieszeniu powrotu uczniów starszych klas szkół podstawowych oraz szkół ponadpodstawowych nie była przedwczesna. To zaś może budzić nadzieje, że uczniowie szybko odrobią zaległości z okresu nauki zdalnej i już bez przeszkód będą się mogli uczyć stacjonarnie. […]

 

 

 

Cały tekst „Decyzja o powrocie nauki stacjonarnej była przedwczesna? Nauczyciele i uczniowie zgodni”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl

 

 



Na portalu <wPolityce.pl> zamieszczono wczoraj (20 lutego 2022r.) publikację, w której poinformowano o wynikach najnowszego sondażu, przeprowadzonego przez mało znaną sondażownię Social Changes. Dlaczego  to nas zainteresowało wyjaśnia tytuł tego materiału: „Ważny SONDAŻ w kontekście nowelizacji prawa oświatowego. Polacy jednoznacznie za zwiększeniem uprawnień rodziców”.

 

Zakładamy, że nie musimy naszych Czytelniczek i Czytelników informować o proweniencji owego portalu [Zespół redakcyjny: Wojciech Biedroń, Adam Kacprzak, Jacek Karnowski, Michał Karnowski, Tomasz Karpowicz, Kamil Kwiatek, Aleksander Majewski, Adam Stankiewicz, Weronika Tomaszewska, Anna Wiejak], jednak warto zacząć przytaczanie fragmentów tego tekstu od jego pierwszego akapitu:

 

„Do 3 marca prezydent Andrzej Duda musi podjąć decyzję, czy podpisze decyzję w sprawie nowelizacji prawa oświatowego, które wzmacnia pozycję kuratorów oświaty oraz rodziców w kwestii zajęć prowadzonych przez organizacje samorządowe.”

 

Dzięki temu nie mamy najmniejszych wątpliwości co było celem zarówno przedsięwzięcia tego „badania”, jak – przede wszystkim – publikacji jego rzekomo obiektywnych wyników. To wyraźne sygnał z Nowogrodzkiej i Szucha do lokatora Pałacu Namiestnikowskiego: „Masz tę ustawę podpisać – taka jest wola rodziców!”

 

Oto jak prowadzi swój wywód redakcja <wPolityce.pl>:

 

Tymczasem jak wynika z badania pracowni Social Changes na zlecenie portalu wPolityce.pl., ogromna większość rodziców wspiera postulat przyznania rodzicom prawa do kontrolowania treści, które organizacje pozarządowe prezentują dzieciom i młodzieży. W naszym badaniu zadaliśmy respondentom następujące pytanie:

 

Czy według Pani/Pana rodzice powinni mieć wgląd w materiały do zajęć proponowanych szkołom publicznym przez organizacje pozarządowe oraz prawo decydowania, czy dane zajęcia mogą być przeprowadzone w szkole?

 

Na tak zadane pytanie twierdząco odpowiedziało aż 73 proc. badanych. Przeciwko było zaledwie 13 proc.

 

 

Zwracamy uwagę na prawą część prezentowanego diagramu, w którym „badacze” zadbali o prezenację opinii respondentów według ich przynależnosci do trzech przodujących aktualnie w sondażach sił politycznych: Zjednoczonej Prawicy, Koalicji Obywatelskiej oraz Polski 2050.

 

I jeszcze tylko podamy – za redakcją portalu – „notkę metodologiczną:

 

Badanie zostało zrealizowane metodą CAWI (Computer Assisted Web Interview) na panelu internetowym w dniach 11 do 14 lutego 2022 roku. Badanie zostało przeprowadzone na ogólnopolskiej, reprezentatywnej (pod względem: płci, wieku, wielkości miejsca zamieszkania) próbie Polaków. W badaniu wzięło udział N=1080 osób.

 

 

Cały materiałWażny SONDAŻ w kontekście nowelizacji prawa oświatowego. Polacy jednoznacznie za zwiększeniem uprawnień rodziców”  –  TUTAJ

 

 

Źródło:www.wpolityce.pl

 

 

x           x           x

 

 

Nie możemy odmówić sobie (i Wam) przekazania obszerniejszej informacji na temat co zacz ta sondażownia Social Changes. Oto fragmenty materiału zamieszczonego na <Onecie> w styczniu 2020 roku:

 

Czytaj dalej »



Dokładnie miesiąc czekaliśmy na kolejny post Roberta Raczyńskiego na jego blogu „Eduopicum”. Poprzedni tekst „Ja zdun, czyli refleksje o specjalizacji” zamieścił tam 19 stycznia 2022r. Najnowszy ma bardzo lapidarny, jednowyrazowy tytuł: „Nieumarli”. Tym razem jest to komentarz do artykułu Elżbiety Mathey „Szkoła przyjazna uczniom jest możliwa nawet dziś!”, zamieszczonego na portalu „Ja nauczeciel’ka” 12 lutego 2022r.

 

Tradycyjnie – zamieszczamy kilka fragmentów tego posta, odsyłając do lektury jego pełnej wersji na blogu „Edupticum”. Wyróżnienie fragmentów przytoczonego tekstu pogrubioną czcionka i podkreśleniami – redakcja OE:

 

 

Na portalu JaNauczyciel’ka, Elżbieta Manthey przekonuje do rewizji prymitywnych, a przede wszystkim anachronicznych i często niezgodnych z prawem statutów szkolnych. Promuje także bliskie memu sercu przekonanie, że nawet „systemowa” szkoła może być miejscem dla ludzi. Niestety, tej ze wszech miar sensownej i potrzebnej inicjatywie towarzyszy uproszczona narracja, odwołująca się do ogranego stereotypu prymitywnej, opresyjnej szkoły i ograniczonego nauczyciela.

 

Niewątpliwie, bzdurny statut szkole nie pomaga, ale i dobry nie jest receptą na całe zło, co autorka podkreśla pod koniec wpisu, cytując Łukasza Korzeniowskiego, lecz nie rozbudowuje tego wątku. Myślę jednak, że warto poświęcić kilka chwil na refleksję, skąd kiepskie statuty w ogóle się biorą oraz dlaczego, w sporej liczbie przypadków, nawet ich właściwe zapisy nie są przestrzegane. Jestem pewny, że oprócz czynników w tekście wypunktowanych (przyzwyczajenie, niewiedza, oportunizm) stoi za tym ideologiczne zacietrzewienie, strach i chciejstwo, których to motywacji autorka wpisu (możliwe, że dla wzmocnienia przekazu) się nie ustrzegła. Oby twórcom wzoru statutu „nieumarłego” to się nie przytrafiło, bo w moim szczerym przekonaniu, dobrego statutu nie można konstruować w oparciu o przekłamania i uproszczenia, nawet jeśli przyświeca nam szczytny cel. Kibicując demokratyzacji i rozwojowi szkoły, nie mogę się powstrzymać od kilku uwag i komentarzy do tego tekstu oraz, jak się zdaje, ideowej bazy statutu wzorcowego: […]

 

Czy w naszej edukacji nie można tworzyć żadnej nowej wartości, bez nonsensownego kontrastowania jej z koncepcjami z czasów minionych, które najzwyczajniej w świecie nie mogą przystawać do wymagań współczesności? I czy nie trzeba spokojnie rozważyć, czy rezygnując z nich wszystkich, nie wylewamy dziecka z kąpielą? Można i trzeba. Należałoby po prostu odejść od narracji odgórnej, rewolucyjnej zmiany, wprowadzanej raz na zawsze przez bliżej nieokreślonego, wszechwiedzącego mesjasza i pozwolić szkołom na samostanowienie, wybór targetu, celów i środków (tworzenie swoich własnych statutów, niekoniecznie uniwersalnych i idealnych, ale zgodnych z celami realizujących je ludzi) – żaden MEN tego nie ogarnie i nie ma jedynego wzoru statutu, który zadowoliłby wszystkich zainteresowanych. Jest jedynie wzór politycznie poprawny. […]

 

Nauczyciele mówią, że system nie pozwala.” – Owszem, system pozwala, ale nie sprzyja, a to zupełnie wystarczy, by w kwestii wielu, dziś już zdawałoby się oczywistych zmian, jedynym wyjściem była partyzantka. Poza tym, nie wolno nam zapominać o fakcie, że szkoła nie jest jakimś samoistnym bytem – jest zanurzona w społeczeństwie, które jest równie gotowe i podatne na zmiany jak owi wytykani tu palcem, zachowawczy nauczyciele. […]

 

Szlachetna inicjatywa przedstawiona przez autorkę (jak i całe mnóstwo innych) będzie miała ograniczony zasięg i skuteczność nie dlatego, że jest niesłuszna, czy zbędna, ale z powodu generalizacji podmiotu, omijania realiów i ignorowania ustrojowych sprzeczności, tkwiących we współczesnej oświacie, dyktujących choćby w założeniu najpiękniejsze, ale masowe rozwiązania podmiotom, które swą podmiotowość mogą dziś realizować na niezliczone sposoby.

 

Na tym w zasadzie mógłbym zakończyć polemikę (z ideologią, nie z celem), ale nie mogę podarować autorce jeszcze jednej kwestii:Celem szkoły nie jest bowiem przekazanie uczniom wiedzy.” – Powiedziałbym, że właśnie w tym problem. Najwyraźniej, jak wielu obecnych krytyków szkoły, autorka traktuje merytoryczny aspekt oświaty jako nieprawomyślny, jeśli nie w ogóle zbędny. A jednocześnie wypomina szkolnym kadrom brak wiedzy! Wiedza, wbrew ogarniętym wygodną, miękkokompetentną manią orędownikom zmian, nie jest tożsama z wzorem na pole trójkąta, nie bierze się z Księżyca i nie objawia się za machnięciem czarodziejskiej, statutowej różdżki, w chwili praktycznej potrzeby! Jest wynikiem wolnej woli jej zdobywania, wieloletniej akumulacji i nieskrępowanego procesu intelektualnego, których to komponentów jest teraz w szkole jak na lekarstwo. Nie rodzi się z niczyjego dekretu, z politycznej poprawności jakiegokolwiek statutu, z jakże pożądanej sprawiedliwości społecznej, ani z najpiękniejszych, aktualnie hołubionych przekonań. Wręcz przeciwnie, to właśnie one powinny powstawać na jej podstawie; niestety, coraz częściej tak się nie dzieje. Wiedza (a nie jej karykatura, nagminnie sprowadzana obecnie do zasobu informacji) pozwala na przykład budować programy i statuty, które mają nie tylko wartość ideologiczną, ale które posiadają także wbudowany mechanizm ich realizacji. Nie tylko w warunkach świetlicy, ale także prawdziwej i wartościowej edukacji. Dzięki niej, można nie spodziewać się zbyt wielu gruszek na wierzbie. Bez niej, wszystkie statuty to ideologiczne zombie, nawet jeśli są to legalni i przyjaźni nieumarli.

 

 

 

Cały tekst „Nieumarli”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło:  www.eduopticum.wordpress.com

 



Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie Bohaterem Tygodnia (a może i Roku) jest Kolega Marcin Konrad Jaroszewski – dyrektor XXX Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Śniadeckiego w Warszawie. Kto jeszcze o Jego aktywności w relacjach z władzą, tą od nadzoru, nie słyszał – przypominam mój czwartkowy materiał: „Jak dyrektor XXX LO im. Śniadeckiego w Warszawie „pogrywa” z władzą”.

 

Nie po raz pierwszy informowałem na OE o osobie dyrektora XXX LO w Warszawie. 1 czerwca 2021 roku zamieściłem obszerny material, zatytułowany „Nasz kandydat na „Nauczyciela Roku 2020”. Bo „Super Dyrektorem 2020” nie został.”. Jeśli go nie czytaliście, albo już nie pamiętacie o czym tam było – przeczytajcie.

 

Wszystkie te historie wywołały u mnie refleksję o charakterze autodiagnozy: A gdybyś ty był teraz dyrektorem szkoły – odważyłbyś się na podobną reakcję na politykę  ministerstwa edukacji, adresowaną do łódzkiego kuratora oświaty, zwłaszcza tego poprzedniego?”

 

Odpowiedź na to – mówiąc szczerze – nie pojawiła się taka jednoznaczna. Z jednej strony, znając mój charakter spod znaku barana oraz dotychczasowy „dorobek” w stawianiu się przełożonym w przypadkach gdy nie akceptowałem ich decyzji (koronny przykład – walka w obronie szkoły, gdy ówczesny wiceprezydent miasta i „jego” dyrektor Wydziału Edukacji UMŁ chcieli ją zlikwidować) – każą mi zakładać, że pewnie i teraz reagowałbym podobnie do kolegi Jaroszewskiego. Ale z drugiej strony –  realia są już inne niż „za moich czasów”. Teraz jest to walka z całym makrosystemem, gdy „znikąd pomocy”, gdy inni w naszym środowisku siedzą cicho i wolą się nie narażać.

 

Poniekąd nie dziwię im się. No, może gdybym miał alternatywny program na, satysfakcjonujacą mnie, dalszą aktywność zawodowa, (i realne możliwwosci jego realizacji), gdybym do wieku emerytalnego miał nie więcej niz 4 lata (a najlepiej – rok, bo ta władza potrafi znaleźć podstawę do zwolnienia nawet i w tym okresie ochronnym – np. na podstawie sfabrykowanej skargi na molestowanie lub mobbing. Ale będąc jeszcze „w sile wieku”, lubiąc to co robię, czujc silną więź z zespołem nauczycielskim i z uczniami „mojej” szkoły – czy zaryzykowałbym „postawienie się” władzom, mając świadomość „dyscyplinarki”? Czy podjąłbym to ryzyko? Nie jestem tego pewien…

 

Jako emeryt-obserwator, żyjący już na marginesie świata edukacji, nie powinienem dokonywać ocen postaw koleżanek i kolegów, którym przyszło kierować szkołami w tym czasie, gdy politykę, a przede wszystkim prawo oświatowe, określają i stanowią ludzie z nadania populistycznej, bogoojczyźnianej partii, o przewrotnej nazwie Prawo i Sprawiedliwość. Ale nie będę ukrywał, że ze smutkiem konstatuję sytuację w łódzkich liceach i zespołach szkół  zawodowych, których kierownictwa (z baaardzo nielicznymi wyjątkami) realizują strategię „niewychylania się”, przeczekania. I to nie tylko w w sytuacjach polityczno-protestacyjnych – wobec władzy kuratoryjnej i ministerialnej, ale także wobec płynących z innych ośrodków niż oficjalne (takich jak ORE czy  WODN-y) inicjatyw odchodzenia od ugruntowanych dziesiątkami lat tradycji: dydaktyki podawczej, sprawdzianów i klasówek, od cyfrowego systemu oceniania.

 

To dla mnie smutna rzeczywistość, w której jedynym znanym w skali kraju dyrektorem łódzkiego liceum jest pan Dariusz Jakóbik, który zakazał uczniom kierowanego przez siebie XXXIV LO zamieszczania awatara ze znakiem błyskawicy podczas nauki zdalnej, który z tego powodu został przez magistrat Łodzi zawieszony w obowiązkach, a którego władze rządowe nie tylko przywróciły na stanowisko, ale który za to właśnie otrzymał od ministra Czarnka, poza normalnym trybem, Medal KEN!

 

Cóż – wychodzi na to, że pora abym zaakceptował epokę, w której jedyną społecznością w jakiej istnieją relacje od i do ciebie jest społeczność mediów internetowych, epokę – z jednej strony – zglobalizowanej rzeczywistości gospodarczej, kulturowej i politycznej, zaś z drugiej – świata zatomizowanych jednostek, małych egoizmów zapatrzonych w siebie egocentryków oraz izolujących się od informacji pochodzących z „obcych” źródeł baniek środowiskowych. I w takich okolicznościach nie powinny mnie dziwić, a tym bardziej gorszyć, postawy osób, które ponad świat wartości i ideałów stawiają własny spokój.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 



Foto: www.wodzislaw-slaski.pl

 

                                                              Siedziba Urzędu Miasta Wodzisław Śląski

 

 

W miniony czwartek (17 lutego 2022 r.) na portalu INTERIA zamieszczono tekst, który uszedłby naszej uwadze, gdyby nie niezawodny Facebook., na którym znaleźliśmy wiadomość o tym fakcie. Już tytuł musi zwrócić uwagę każdego, komu bliskie są zmiany (na lepsze) w naszych szkołach: „Nadchodzi rewolucja w szkołach. To koniec z 45-minutowymi lekcjami?”. Oto ten tekst:

 

Czy to koniec szkoły, jaką znamy? Już niedługo w 13 placówkach w Wodzisławiu Śląskim ma zostać wprowadzona nowa strategia edukacyjna. Zmiany dotyczyć mają zarówno sposobu prowadzenia zdjęć, jak i ich organizacji. Projekt zakłada między innymi zerwanie z 45-minutowymi lekcjami.

Planujemy ograniczyć testy z tradycyjnymi ocenami na rzecz testowania, ale z indywidualną pracą z uczniem, omawiania zdobytej wiedzy i wskazania elementów do poprawy. Planujemy ograniczyć istniejący model kartkówek i sprawdzianów – tłumaczy w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” prezydent Wodzisławia Śląskiego Mieczysław Kieca.

 

Ograniczenie testów z tradycyjnymi ocenami to jednak niejedyna zmiana, której już niedługo doświadczą uczniowie 13 szkół podstawowych w Wodzisławiu Śląskim. „Gazeta Wyborcza” poinformowała o nowym projekcie, który ma być wprowadzony i testowany w placówkach w latach 2022-2026. Rewolucyjna strategia edukacyjna wystartuje już niedługo. Co się zmieni?

 

Rewolucyjna strategia edukacyjna: Co zakłada?

 

Jak donoszą inicjatorzy projektu, zmiany mają dwa główne założenia. Pierwsze z nich dotyczy nowych technologii, którymi już niedługo będą dysponować  placówki. Szkoły mają zostać doposażone w sprzęt, który sprawi, że nauka stanie się skuteczniejsza.

 

To jednak dopiero początek zmian. Drugie założenie dotyczy bowiem szeregu modyfikacji w sposobie kształcenia uczniów. Szkoły chcą kłaść nacisk na indywidualne predyspozycje dzieci i młodzieży. To wiąże się ze zwiększeniem kontaktu dziecka z nauczycielem. Projekt zakłada poszerzenie u dzieci logicznego myślenia. Zajęcia mają być bardziej praktyczne i interdyscyplinarne. Placówki będą kładły nacisk na przedmioty ścisłe.

Planujemy wzmocnić kompetencje uczniów, które są kluczowe: kreatywność, logiczne, ale i krytyczne myślenie, umiejętność wyciągania wniosków, współpraca w zespole. Kompetencje mają być oparte na naukach ścisłych, bo to one są najważniejsze, mając na uwadze rozwój techniki i technologii.

 

 

Koniec 45-minutowych lekcji i tylko 4 dni nauki?

 

Zmiany dotyczą jednak również planowania zajęć. Nowy system edukacyjny zapowiada zerwanie z 45-minutowymi lekcjami, jakie znamy dziś, a także czterodniowy tydzień nauki. To ogromna rewolucja!

 

Przebieg projektu ma być starannie monitorowany. Szkoły, w których nastąpią zmiany, mają bowiem kontaktować się ze sobą i dzielić przemyśleniami. Placówki zostaną połączone dzięki platformie cyfrowej, która będzie pomagała zarówno nauczycielom i dyrekcji, jak i uczniom oraz rodzicom.

 

Nowy system z pewnością jest niezwykle odważny. Nauczyciele nie są mu przeciwni, jednak przyznają, że zmiany budzą w nich pewne obawy – także te związane z technologią. Miasto zapewnia, że placówki zostaną wyposażone w odpowiedni sprzęt, który umożliwi realizację ambitnego zadania. Nauczyciele z dłuższym stażem pracy obawiają się jednak, że nowa  technologia może ich przerosnąć. Młodsze pokolenia – uczniowie – znacznie sprawniej radzą sobie z nowinkami technologicznymi.

 

Miasto uspokaja nauczycieli – tłumaczy bowiem, że dla pracowników szkół biorących udział w projekcie przewidziane są szkolenia i kursy.

 

 

 

Źródło: www.kobieta.interia.pl

 

 

Komentarz redakcji:

 

Pierwszą reakcją na ten tekst jest okrzyk: Więc jednak można! Ale postanowiliśmy dowiedzieć się czegoś więcej o władzach tego niespełna 50-o tysięcznego miasta – stolicy powiatu w południowo-zachodniej części Województwa Śląskiego. Bo bez ich wiedzy i świadomości potrzeby zmiany skostniałego systemu szkolnego, ale także bez ich opozycyjnej postawie wobec oficjalnej polityce rządzących z Warszawy – byłoby to niemożliwe:

 

Prezydentem Miasta Wodzisław Śląski – od 2006 roku, gdy mial 27 lat –  jest Mieczysław Kieca (od 2010 roku jest członkiem PO) z zawodu fotograf i informatyk. Więcej o nim – TUTAJ  i TUTAJ

 

Skład Rady Miasta Wodzisław Śląski – przejrzyjcie do samego końca – TUTAJ

 



 

W środę 16 lutego 2022 r. na portalu OKO.press zamieszczono obszerny tekst Piotra Pacewicza, zatytułowany Jest to bardzo interesująca próba porównania wyników dwu badań jakości kształcenia: znanego nam badania PISA z lat 2008 – 2018 z badaniem przeprowadzonym przez  Evidence Institute – fundacją zajmującą się rzetelnymi badaniami oświatowymi. To ostatnie zostało przeprowadzone 2021 roku, a raport z niego ma tytuł „Osiągnięcia uczniów szkół średnich po zmianach w oświacie i nauczaniu w pandemii. Wyniki badania TICKS 2021 w Warszawie.”

 

Poniżej proponujemy lekturę kilku fragmentów tekstu Piotra Pacewicza, namawiając nie tylko do przeczytania tej publikacji w całości, ale także do zapoznania sie z owym raportem z badania Evidence Institute:

 

 

W czasach gimnazjów warszawskie 15-latki były w badaniach PISA – uwaga! – najlepsze na świecie. W polski „cud edukacyjny” uderzyła jednak najpierw deforma min. Zalewskiej i Piontkowskiego, a potem epidemia. Evidence Institute szacuje, że młodzież ze szkół średnich straciła rok na „deformie” i rok na pandemii.

 

Dziesiątki analiz (także w OKO.press) i głosów publicystycznych ostrzegało, że szkoła poddana „reformom” kolejnych ministrów PiS (na zdjęciu Anna Zalewska i Dariusz Piontkowski, do kompletu brakuje Przemysława Czarnka), a na dodatek zamknięta z powodu pandemii na dłużej niż w innych krajach, musi obniżyć loty, czyli gorzej uczyć.

 

Raport Evidence Institute stanowi oszacowanie obu tych negatywnych efektów. Dokładniej – naukowcy sprawdzają, w jakim stopniu pogorszyły się umiejętności uczennic i uczniów w porównaniu z okresem sprzed „deformy” i sprzed pandemii. Badanie na zamówienie stołecznego magistratu sprawdza te efekty w Warszawie, ale w całej Polsce jest zapewne raczej gorzej niż lepiej (o czym dalej).

 

Punktem odniesienia są wyniki słynnych badań PISA z lat 2003-2018. Evidence Institute sprawdza, co potrafiła warszawska młodzież zanim szkołami wstrząsnęły zmiany wprowadzane przez minister Zalewską i zanim uderzył w nie COVID-19. I porównuje z tym, co młodzież umie dzisiaj.[…]

 

 

W czasach gimnazjów Warszawa była na czele światowych list

 

Badacze z Evidence Institute porównali wyniki w PISA warszawskiej młodzieży z innymi metropoliami. Aby uzbierać odpowiednią do analiz liczbę osób (minimum 1000) uwzględnili wyniki PISA z lat 2003-2018 w miastach z milionem lub więcej mieszkańców.

 

Warszawa (jedyne miasto milionowe w Polsce) na tle światowych metropolii wypadła wręcz rewelacyjnie. Pod względem czytania ze zrozumieniem warszawskie 15-latki były najlepsze ze wszystkich krajów: […]

 

 

Dramatyczne spadki umiejętności, starsi teraz gorsi niż młodsi wtedy

 

Efekty „rewolucji antygimnazjalnej” najlepiej byłoby zmierzyć w badaniu PISA planowanym na 2021 rok porównując wyniki uczniów dzisiejszych szkół średnich z PISA 2018, kiedy polskie 15-latki były jeszcze w III klasie gimnazjalnej. Ale PISA 2021 została odwołana ze względu na pandemię.

 

Evidence Institute postanowił zastąpić PISA 2021, której nie było. Zastosował opracowany przez siebie kwestionariusz TICKS. […]

 

Nie mogliście po prostu użyć pytań PISA?” – pytamy dr. Tomasza Gajderowicza z Evidence Institute, Uniwersytetu Warszawskiego, współautora raportu (obok prof. Macieja Jakubowskiego i dr Sylwii Wrony).

 

OECD nie udostępnia swoich testów, więc stworzenie badania standaryzowanego było wyzwaniem. W naszej fundacji Evidence Institute opracowaliśmy badanie TICKS (Test for International Comparisons of Knowledge and Skills), które ściśle nawiązuje do badań PISA zarówno pod względem zakresu przedmiotowego, jak i metodologii szacowania wyników. TICKS mierzy te same trzy umiejętności: matematyczne, czytania ze zrozumieniem oraz rozumowania w naukach przyrodniczych”.

 

W badaniu prowadzonym jesienią 2021 uczestniczyło 4581 uczniów i uczennic z 208 oddziałów (popularnie – klas) 83 szkół średnich. Losowano oddziały z trzech roczników:

 

II klas szkół średnich, po ośmioletniej szkole podstawowej (a więc młodych ludzi w wieku 15-16 lat);

 

III klas szkół średnich, po ośmioletniej szkole podstawowej (16-17 lat);

 

III klas szkół średnich, ostatniego rocznika po gimnazjum (17-18 lat).

 

 

Oto jak wygląda (aby uwidocznić różnice „podnieśliśmy” oś X do poziomu = 200) porównanie trzech typów umiejętności młodych ludzi w tych trzech grupach uczących się w roku 2021 z wynikami 15-latków z III klas gimnazjalnych badanych w latach 2003-2018:

 

Czytaj dalej »



Źródło: www.twitter.com/MEIN_GOV_PL

 

 

W środę (16 lutego 2022r.) portal „Łódź nasze miasto” zamieścił artykuł zatytułowany „Psycholog i pedagog w szkole. Zdrowie psychiczne uczniów w rozsypce po pandemii koronawirusa. MEiN ma pieniądze na specjalistów”. Oto jego fragmenty:

 

Pomoc psychologiczna w szkołach potrzebna jest na wczoraj. Problemy ze zdrowiem psychicznym wśród młodych ludzi to efekt długoletnich zaniedbań, także ze strony środowisk edukacyjnych. Pandemia tylko pogłębiła te problemy. Zdrowie psychiczne i zadbanie o obecność psychologa w szkole powinny być priorytetem. Ministerstwo Edukacji i Nauki ogłosiło, że przeznaczy 700 mln zł na zajęcia z zakresu pomocy psychologiczno-pedagogicznej i na zatrudnienie specjalistów. Czy jednak ta pomoc okaże się skuteczna? I czy uda się znaleźć specjalistów, którzy mieliby jej udzielić? Trudno jest odpowiedzieć na te pytania twierdząco. „To jest raczej doraźna forma pomocy” – zauważa psycholożka z poradni psychologiczno-pedagogicznej przy Uniwersytecie SWPS dr Marta Majorczyk.[…]

 

Zacznijmy od liczb. Według raportu Fundacji Szkoła z Klasą nauczyciele wskazują, że aż 40 proc. ich uczniów cierpi na depresję, 36 proc. jest uzależnionych od telefonu, 33 proc. wykazuje agresywne zachowania, 32 proc. ma problemy z rówieśnikami, a najpoważniejszym problemem 24 proc. uczniów są zaburzenia koncentracji. To tylko jeden z raportów. Ale liczb, mówiących o tym, że w zakresie zdrowia psychicznego jest źle i będzie jeszcze gorzej, mamy całe mnóstwo. […]

 

Jak w kontekście tych masowych problemów reagowało i reaguje Ministerstwo Edukacji i Nauki? Pierwsza poważna decyzja zapadła w lipcu 2021 roku, kiedy ogłoszono Narodowy Program Wsparcia Uczniów po Pandemii. Najwyższa Izba Kontroli oceniła jednak, że działania ministra edukacji w zakresie pomocy psychologiczno-pedagogicznej w szkołach były spóźnione i niewystarczające. Obecnie pojawiła się kolejna inicjatywa resortu edukacji, która ma być wdrażana w szkołach już od marca 2022 roku.

 

MEiN zapowiedziało, że przeznaczy 700 mln zł na organizację zajęć z zakresu pomocy psychologiczno-pedagogicznej w dodatkowym wymiarze godzin (180 mln zł) i zatrudnienie specjalistów w szkołach (520 mln zł).* W skład wspomnianych zajęć miałyby wchodzić zajęcia: kompensacyjno-korekcyjne, logopedyczne, rozwijające kompetencje emocjonalno-społeczne oraz inne zajęcia o charakterze terapeutycznym dla dzieci. Dodatkowo do 2024 roku ministerstwo chciałoby, by liczba specjalistów w szkołach wzrosła z 21 tys. do aż 51 tysięcy.

 

Niedopowiedzeń i nieścisłości jest jednak sporo. Po pierwsze: jak miałyby wyglądać zajęcia określone przez MEiN jako „rozwijające kompetencje emocjonalno-społeczne”? Po drugie: czy jest szansa, by w szkołach aż tak znacząco zwiększyła się liczba psychologów i pedagogów? Po trzecie: kto miałby prowadzić dodatkowe zajęcia w szkołach, gdzie dostęp do specjalisty jest ograniczony? Działania ministerstwa w zakresie zadbania o zdrowie psychiczne uczniów, zdają się więc bardzo rozmyte i niejasne. […]

 

Niezwykle odważne stwierdzenie, które pojawiło się w ministerialnych założeniach to zwiększenie zatrudnienia specjalistów w szkołach z 21 tys. (obecnie) do 51 tysięcy. Cel ten miałby zostać osiągnięty już w 2024 roku, a więc za dwa lata. Pytamy Joannę Kotzian, czy zatrudnienie aż tylu psychologów i pedagogów jest możliwe, biorąc pod uwagę uwarunkowania rynku pracy. […]

 

Czytaj dalej »



 

 

Dziś rano (18 lutego 2022r.) na stronie „Gazety Prawnej” pojawił sie artykuł Annt Wittenberh, zatytułowany Egzamin ósmoklasisty. Zamiast poszerzać horyzonty, dzieci uczą się ‘pod test’”. Oto jego fragmenty:

 

 

[…] „Nie mogę już ich słuchać”, „Przez nich się bardziej boję”, „Mówią, że nie zdamy”, „Cały czas stresują”, „Od czwartej klasy”, „Nie ma dnia, żeby nie padło to słowo”, „Mam wrażenie, że będziemy pisać egzamin życia i jak nie zdamy, to nie przeżyjemy” – tak ósmoklasiści z facebookowej grupy poświęconej testowi ósmoklasisty odpowiadają na pytanie „Czy was też już straszą?”. W szkołach rozpoczyna się drugi semestr nauki, co dla 380 tys. kończących podstawówkę oznacza ostatnią prostą przed pierwszym poważniejszym testem w życiu. Nie można go oblać, ale rodzice i nauczyciele  podkręcają atmosferę – i tak napiętą po dwóch latach nauki w pandemicznych warunkach. […]

 

Fora dla ósmoklasistów są pełne wątków w stylu: „Podrzućcie mi 10–20 słów po angielsku, żebym mógł użyć w każdym wypracowaniu i dostać punkty za słownictwo”. Albo: „Którą lekturę mogę przeczytać, a potem wpier… wszędzie, żeby były punkty za odwołanie się?”. Nastolatkowie chętnie dzielą się swoimi patentami i notatkami. Zamiast starodawnego ksero, dziś po opracowania lektury uczniowie odsyłają się do swoich profili na Instagramie, Snapchacie czy TikToku.

 

Lektury to zresztą bardzo gorący temat dyskusji ósmoklasistów. Największy lęk wzbudzają „Pan Tadeusz”, „Zemsta” i „Quo vadis”. Wielu uczniów podkreśla, że to kompletnie niezrozumiałe utwory i natrafienie na nie na teście oznacza kompletną porażkę. – Uczniowie gorzej sobie radzą z „Panem Tadeuszem”, z trenami Kochanowskiego, z lekturami pisanymi trudniejszą polszczyzną. A lepiej jest choćby z „Małym Księciem”. Wynik to wypadkowa wielu zmiennych, nie tylko formy edukacji – mówił w rozmowie z DGP szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej dr Marcin Smolik. Ta ostatnia lektura należy zresztą do ulubionych wśród przygotowujących się do testu. Zaraz obok „Kamieni na szaniec”.

 

Co ciekawe, zadania związane z lekturami i tak wychodzą nastolatkom najlepiej. Poza tym nieźle radzą sobie z wyszukiwaniem informacji, odróżnianiem bardziej i mniej istotnych, wyciąganiem wniosków z tekstu. Gorzej jest z gramatyką (jednym z najtrudniejszych zadań na ubiegłorocznym teście była odmiana rzeczownika przez przypadki), a także interpunkcją. Wielu uczniów ma również problemy z wypracowaniami – prowadzeniem logicznego wywodu, argumentacją. W matematyce od lat najtrudniejsze jest dowodzenie. Zdający popełniają też błędy rachunkowe i przez to wielu z nich wybiera złe odpowiedzi w arkuszu. […]

 

Czytaj dalej »



Powoli staje się nową tradycją OE, że proponujemy naszym czytelniczkom i czytelnikom oglądanie spotkań i rozmów, które były „na żywo” transmitowane wieczorem poprzedniego dnia, a które z jakiegoś powodu umknęły ich uwadze, o których nie wiedzieli, albo nie mogli oglądał.

 

 

Dzisiaj promujemy wczorajszą rozmowę, którą z Małgorzatą Latka prowadził Robert Sowiński.

 

 

Oto fragment zapowiedzi tego spotkania, jaką Robert zamieścił na swoim fejbukowym profilu

 

[…] Na dzisiejsze spotkanie zaprosiłem nauczycielkę, która podzieli się z nami swoim „przepisem” na bycie zadowolonym z tego co i jak robi.

 

Zapraszam serdecznie.

 

Małgorzata Latka, w Fundacji Serca Kreacja jest dyrektorem grup edukacyjnych oraz opiekunem grupy młodszej (1-3). Prowadzi zajęcia ze zintegrowanej edukacji wczesnoszkolnej, informatyki oraz warsztaty.

 

Ukończyła Uniwersytet Śląski w Katowicach na Wydziale Pedagogiki i Psychologii oraz Uniwersytet Opolski Studia podyplomowe z informatyki na Wydziale Matematyki, Fizyki i Chemii. Od wielu lat jest nauczycielem dyplomowanym. Przez cały czas zdobywa nowe doświadczenia poprzez udział w różnego rodzaju programach, projektach czy szkoleniach. Swoje życie związała z dziećmi. Spełnia swoją pasję jaką jest edukacja i wspólne spędzanie czasu z dziećmi.

 

Chciałaby im stworzyć przyjazną przestrzeń i atmosferę, aby mogły się rozwijać, uczyć, spełniać swoje marzenia, aby każdego dnia wiedziały, że są najważniejsze.

 

 

Źródło: www.facebook.com/sowinski.robert

 

 

 

Plik na You Tube  z nagraniem spotkania „Czego brakuje nauczycielowi do szczęścia?” – TUTAJ