
Od pewnego czasu w każdy czwartek przypominamy naszym Czytelniczkom i Czytelnikom, którzy w nie mogli wczoraj obserwować i słuchać wypowiedzi osób zaproszonych przez prof. Romana Lepperta do „Akademickiego Zacisza”, że można – w dogodnej dla siebie porze – nadrobić tę stratę.
A wczoraj spotkali się tam: Gabriela Olszowska, Anna Szulc i Łukasz Korzeniowski. Generalnie wymiana poglądów toczyła się wokół odpowiedzi na tytułowe pytanie spotkania: „Po co w szkole statut?” Chociaż pojawiły się także wątki poboczne, równie istotne…
Także i redaktor „Obserwatorium Edukacji” dołożył tam swoje „trzy grosze”, przesyłając swoje pytania. Pierwsze z nich:
„Wszystkie skargi na złe statuty są skierowane pod czyim adresem? Przecież to zależy od rada szkoły, a gdy jej nie ma – od rady pedagogicznej. Jeśli jest on zły, nieaktualny, dziurawy – to dlaczego nie można tego naprawić własnymi, nauczycielskimi (przy współpracy z rad ą rodziców i samorządem uczniowskim) siłami?
Drugie pytanie widoczne poniżej:
Plik z nagraniem spotkania „Po co szkole statut?” – TUTAJ
O relacja w szkole nigdy za dużo. Dlatego zamieszczamy wczorajszy (21 września 2022 r.) – krótki i treściwy – post Danuty Sterny:
Rysunek: Danuta Sterna
Co pomaga budować relacje z uczniami?
Mamy początek roku szkolnego, na nowo budujemy z uczniami relacje, szczególnie z tymi, którzy przyszli do szkoły nowi lub dopiero wrócili z nauczania zdalnego. Jak można sobie samemu pomóc w poznawaniu uczniów i w budowaniu z nimi relacji?
Kilka wskazówek:
1.Planować tak lekcję, aby był w niej czas na rozmowę z uczniami i pomiędzy nimi.
2.Powstrzymać negatywne komentarze uczniów o sobie nawzajem. Przeciwdziałać stereotypom. Reagować wcześnie na agresywne zachowania uczniów.
3.Reagować od razu, nie odkładać.
4.Zadbać, aby każdy uczeń podczas lekcji czuł się zauważony. Wystarczy drobny gest, ale w stosunku do każdego.
5.Planować kontakt osobisty z każdym z uczniów. Można zapisać sobie imiona uczniów, z którymi planuje się mieć kontakt osobisty danego dnia. Nie pomijać w planie nikogo.
6.Traktować uczniów po partnersku, pytać ich o zdanie i brać je pod uwagę.
7.Relacje stawiać na pierwszym miejscu.
Warto zacząć od czegoś, co przychodzi nam łatwiej, a następnie dołączać pozostałe wskazówki.
Inspiracja artykułem Sarah McKibben
Źródło: www.osswiata.ceo.org.pl
Foto: www.kolbudy.pl
Zdjęcie zebrania z rodzicami nie jest ilustracją żadnej z opisanych poniżej sytuacji.
W poniedziałkowym (19 września 2022 r.) „Dużym Formacie” – cotygodniowym dodatku „Gazety Wyborczej” zamieszczono obszerny tekst Aleksandry Szyłło, który – w oparciu o przytaczane konkretne przypadki z warszawskich szkół – pokazuje rzeczywiste problemy, przed jakimi stoją dyrektorzy szkół, ale także uczniowie i ich rodzice, i to już na początku roku szkolnego 2022/20233.
Poniżej zamieszczamy kilka fragmentów tego artykułu, zachęcając do zapoznania się z jego pełną wersją:
Pierwsza wywiadówka: Fizyka nie będzie, etyka w sobotę
[…]
Mama Stasia, który zaczyna naukę w warszawskim technikum, dowiedziała się na pierwszej wywiadówce, że nauczyciela niemieckiego nie ma. Lekcje poprowadzi polonistka, która jednak tego języka nie zna. W informatycznym technikum Oliwiera brakuje fizyków i informatyków, nie ma nawet komu prowadzić elektronicznego dziennika – będzie papierowy. Ojciec Michała z drugiej klasy liceum usłyszał, że nie będzie dyskusji o narkotykach w szkole, bo obowiązuje RODO. Pogadankę o zagrożeniach wygłosi historyczka, która przyznała, że musi się do niej przygotować. Mama Julii i Jurka, bliźniaków ósmoklasistów z Krakowa, dowiedziała się, że kółka matematycznego przygotowującego do egzaminu może nie być, bo matematyczka będzie nadrabiać zaległości z uczniami z Ukrainy. W polskich szkołach brakuje prawie 17 tysięcy nauczycieli, w samej Warszawie ponad 3 tysiące.
– Spóźniłem się trzy minuty na pierwsze zebranie i od razu byłem w szoku – opowiada Arek, ojciec 14-letniego Oliwiera, który w tym roku rozpoczyna naukę w jednym z warszawskich techników. – Wszedłem do wypełnionej rodzicami sali gimnastycznej, przemawiała pani dyrektor: „Pod tym dachem nie będzie żadnej presji ze strony rodziców. Ja jednoosobowo odpowiadam za to miejsce i ja jednoosobowo podejmuję decyzje. Tak, przepisy prawa nie będą przestrzegane literalnie. Zarówno fizyka, jak i informatyka będą prowadzone w pierwszym roczniku dla całej trzydziestokilkuosobowej klasy bez podziału na grupy. Dlaczego? Dlatego że nie mam nauczycieli. Potrzebuję pilnie zatrudnić osoby do prowadzenia fizyki oraz informatyki, ale nikt się nie zgłosił. Wobec tego z góry zapowiadam, że mogą państwo iść do kuratorium ze skargą, że przepisy nie są przestrzegane, ale to i tak nic nie da. Przyjdzie kontrola, ja dostanę kilka stron zaleceń i na tym się skończy„. […]
A potem wychowawczyni wzięła nas do klasy. Mówiła o dzienniku butów. Będzie prowadziła taki dziennik, w którym będzie zapisywała, który uczeń kiedy zapomniał kapci. Mamy się liczyć z tym, że uczeń bez kapci na 95 proc. zostanie złapany, bo woźna pilnuje. Jeśli trzy razy w ciągu semestru dojdzie do takiej groźnej sytuacji, zostanie wezwany rodzic – uwaga – w godzinach pracy szkoły. Czyli dodatkową karą dla rodzica za brak kapci dziecka będzie fakt, że musi brać urlop, żeby przybyć na dywanik. Wówczas odbędzie się rozmowa z pedagogiem szkolnym, podczas której matka czy ojciec zostaną oficjalnie poinformowani o braku kapci.
[…]
Urszula, mama 14-letniego Stasia, pierwsza klasa technikum w Warszawie: – Anglistka na pierwszej lekcji oznajmiła klasie, że nie będą się uczyć mówić po angielsku, bo to nie jest szkoła językowa. „To jest szkoła publiczna i moim zadaniem jest przygotować was do matury” – takie słowa powtórzył nam syn. Zapytałam o to na zebraniu. Jaki to ma sens? Czy oni będą przez pięć lat rozwiązywali testy? Nie lepiej jest po prostu oswajać się z językiem w miły sposób, a do matury przygotowywać się niejako przy okazji? Wychowawczyni odpowiedziała, żebym nawet nie ruszała tego tematu. Anglistką jest wicedyrektorka i powinniśmy się cieszyć, jeśli będzie miała czas przychodzić na lekcje, bo ma wiele innych obowiązków w szkole. Wychowawczyni dodała, żebyśmy nie zajmowali się angielskim, bo jest większy problem – nauczyciel niemieckiego przyniósł długoterminowe zwolnienie lekarskie. Więc niemieckiego nie będzie na razie w ogóle, ponieważ znaleźć lektora na zastępstwo jest nierealne. Może będzie tak przez trzy miesiące, ale może być i rok. „Niemiecki” na razie będzie prowadziła wychowawczyni, która jest polonistką. Niemieckiego nie zna, więc młodzież albo będzie „uczyła się we własnym zakresie z podręcznika”, albo będą przerabiali polski. Dodatkowo się dowiedzieliśmy, że podziału na grupy językowe nie będzie. Szkoły nie stać, no a przede wszystkim nie ma nauczycieli.
[…]
Małgorzata, mama 16-letniej Patrycji, uczennicy drugiej klasy liceum na profilu mat.-fiz.: – Nasze liceum to renomowana placówka, w pierwszej piętnastce warszawskiego rankingu. Niestety, drugą klasę rozpoczynamy już całkowicie pozbawieni tej radości, tych nadziei, które towarzyszyły nam rok temu. Drugą klasę zaczynamy jak zbite psy, przeorani, wściekli, w poczuciu bezradności i beznadziei. Niemal połowa klasy miała pod koniec sierpnia poprawkę z matematyki lub fizyki, czyli z najważniejszych przedmiotów. Nasza córka też. Wcześniej kilkoro uczniów odpadło w trakcie roku szkolnego, bo nie dawali sobie rady. Patrycja ostatecznie zdała egzamin, ale dwóch jej kolegów odpadło, rozsypała się paczka przyjaciół, czyli to, co najcenniejszego udało im się zbudować przez ten pierwszy rok. Dla mnie jest to sytuacja całkowicie niezrozumiała. Do liceum dostała się zdolna młodzież, wszyscy mieli około 90-procentowy wynik egzaminu ósmoklasisty, często podchodzący pod 100 proc. Chodzili na lekcje. Bywali u nas w domu, to są kulturalni, myślący młodzi ludzie. To co takiego się zadziało, że połowa klasy nie otrzymała promocji i musiała kuć całe wakacje, żeby ledwo zdać poprawkę 30 sierpnia? […]
Znając program dzisiejszego spotkania w „Akademickim Zaciszu” pragniemy przybliżyć naszym Czytelniczkom i Czytelnikom postać jednego z dzisiejszych gości prof. Romana Lepperta, którym obok Gabrieli Olszowskiej – prezeski Fundacji „Czerwona Kreska” oraz Anny Szulc – nauczycielki matematyki w I LO w Zduńskiej Woli, autorki książki „Nowa Szkoła. Zmianę w edukacji warto zacząć przy tablicy„, będzie Łukasz Korzeniowski – prezes i założyciel Stowarzyszenia Umarłych Statutów, student III roku prawa na UJ. A dzisiejsza wymiana poglądów będzie dotyczyła odpowiedzi na pytanie „Po co szkole statut?”
Niechaj tę funkcję „zapoznawczą” spełni tekst, zamieszczony w maju 2022 roku na portalu ngo.pl
Foto: www.publicystyka.ngo.pl
Łukasz Korzeniowski
Aktywizm generacji Z. Czy młodzi widzą siebie w organizacjach społecznych? Łukasz Korzeniowski, Stowarzyszenie Umarłych Statutów: Zmiany w szkołach zadzieją się, jeśli będziemy budować silne społeczeństwo obywatelskie młodych
W dalszej części zamieszczono wypowiedzi Łukasza Korzeniowskiego:
Mamy ideę, by zmienić polską szkołę na taką, która przestrzega prawa i respektuje prawa ucznia.
[…]
Działanie w III sektorze to możliwość wpływania przez nas, młodych, na rzeczywistość wokół nas. Stowarzyszenie Umarłych Statutów skupia uczniów szkół średnich (czasem nawet młodszych), absolwentów tych szkół i studentów. Działamy na rzecz młodych – III sektor to dla nas możliwość, by pomagać naszym rówieśnikom i być aktywnym tam, gdzie zawodzą instytucje państwowe. U nas każdy działa, bo chce pomóc. To nasza siła napędowa. Mamy ideę, by zmienić polską szkołę na taką, która przestrzega prawa i respektuje prawa ucznia.
Żeby uczniowie nie byli biernymi uczestnikami życia społecznego, ale by się w nie intensywnie angażowali
Szalenie mi zależy na tym, aby budować ruch zaangażowanych młodych ludzi.
Od początku powtarzam, że zmiany w szkołach zadzieją się, jeśli będziemy budować silne społeczeństwo obywatelskie młodych.
Chodzi nam o to, żeby uczniowie nie byli biernymi uczestnikami życia społecznego, ale by się w nie intensywnie angażowali – w szczególności w szkołach, które są przecież istotnym elementem ich życia.
Jeśli chodzi o działanie SUS, u nas mamy system lidersko-kolektywny. Oczywiście są osoby, które liderują i napędzają projekty, ale nic by z tego nie było, gdyby nie nasza społeczność. SUS to ludzie, fantastyczni i pełni energii, którzy dzień po dniu działają wespół.
Dla mnie najistotniejszy jest aktywizm, to, że działam w ramach sformalizowanego stowarzyszenia to raczej zrządzenie konieczności. Jako stowarzyszenie możemy efektywniej działać na rzecz obrony praw ucznia, włączać się do postępowań administracyjnych, ubiegać się o granty.
Źródło: www.publicystyka.ngo.pl
Źródło: https://fakty.tvn24.pl/
Screen z nagrania programu informacyjnego TVN „Fakty” z dn. 20.09.2022
Portal „Wirtualna Polska” zamieścił dzisiaj 20 wrześnie 2022 r. wiadomość, która w naszym środowisku nie może przejść niezauważona:
Skandaliczne słowa kurator. W sieci burza. „Kim trzeba być?”
„Równe traktowanie wszystkich to lewacka utopia. W szkole jej emanacją jest edukacja włączająca” – napisała na Twitterze kurator Barbara Nowak. Jej słowa wywołały oburzenie w sieci. „Kim trzeba być, żeby pisać coś takiego w kontekście dzieci ze specjalnymi potrzebami?” – pyta posłanka Beata Maciejewska z Lewicy. […]
„Jest Pani zacofana w swoich poglądach. Nie ma Pani żadnej wiedzy w temacie edukacji włączającej ani w temacie dzieci i młodzieży OzN (osoby z niepełnosprawnościami – red.). Nie ma Pani wiedzy także na temat edukacji. Kuratorem jest Pani przez przypadek albo dzięki koneksjom politycznym. Czas przeprosić i odejść” – zaapelowała Katarzyna Kotula.
„Kim trzeba być, żeby pisać coś takiego w kontekście dzieci ze specjalnymi potrzebami? Od lat sieje Pani nienawiść. Nie powinna mieć Pani nic wspólnego z pracą z dziećmi” – napisała posłanka Beata Maciejewska.
[…]
„Równe traktowanie wszystkich ma pani wpisane w Konstytucji RP. A dzieci ze specjalnymi potrzebami zasługują na szczególną ochronę i pomoc państwa” – napisał Michał Gostkiewicz z Wirtualnej Polski.
„Wiele się można spodziewać po PiS, ale szczucie na dzieci z niepełnosprawnościami to jednak ten odcień brunatnego munduru, którego w obozie władzy jeszcze nie zakładali. Zaryzykuję hipotezę, że pani Nowak w latach 30. XX wieku zrobiłaby nawet większą karierę niż dziś w Polsce” – napisał Michał Danielewski z oko.press.
Źródło: www.wiadomosci.wp.pl/
x x x
Jednak bylibyśmy nieobiektywni, gdybyśmy nie zamieścili także i tej informacji, zaczerpniętej z portalu INTERIA”:
Edukacja włączająca. ZNP apelował już w 2021 roku
Co istotne, Związek Nauczycielstwa Polskiego w liście do premiera Mateusza Morawieckiego z 2021 roku podzielał obawy kurator Barbary Nowak. ZNP zwróciło się z prośbą o „wstrzymanie prac nad nowymi rozwiązaniami i poddanie ich rzeczywistym konsultacjom„.
„Przedstawione przez Ministerstwo Edukacji i Nauki systemowe zmiany są kontrowersyjne i budzą ogromny niepokój różnych środowisk, w tym rodziców i nauczycieli. Zakładają masowe kształcenie dzieci i młodzieży ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi w ogólnodostępnych szkołach i przedszkolach” – uważało ZNP.
„Obecnie niemożliwe jest zapewnienie równych szans edukacyjnych wszystkich osób uczących się i rozwijanie ich indywidualnego potencjału w szkołach ogólnodostępnych. Wdrożenie tak poważnych zmian byłoby nieodpowiedzialne” – napisano w liście do premiera.
[…]
W kampanii promującej projekt, MEiN przedstawił główne założenia edukacji włączającej. Resort chce zapewnić dostęp do pomocy dziecku i rodzinie, poprawić jakość nauczania, np. poprzez zatrudnianie w szkołach specjalistów, czy stworzyć nowy sposób oceny potrzeb. Dodatkowo ma wspomóc tworzenie różnych ścieżek kształcenia zawodowego i wsparcie w wejściu na rynek pracy osób z niepełnosprawnościami.
Twórcy nowych rozwiązań, uważają, że „gwarantują wszystkim dzieciom równe prawo do włączenia społecznego oraz swobodnego wyrażania poglądów w sprawach dotyczących własnej edukacji oraz traktowania tych poglądów z należytą uwagą”. „Jako społeczeństwo jesteśmy odpowiedzialni, by każdemu dać szansę na edukację i rozwój uwzględniający jego osobiste uzdolnienia i możliwości” – przekonują.
Źródło: www.wydarzenia.interia.pl/kraj/
Dzięki „Portalowi Samorządowemu”, który wczoraj (19 września 2022 r.) na stronie tytułowej zamieścił materiał zatytułowany „Katoliccy uczniowie dyskryminowani w szkole”, dowiedzieliśmy się, że „Nasz Dziennik” opublikował „odkrywczy” artykuł:
Oto jego jedyne, dostępne w Internecie, fragmenty
Źródło: www.naszdziennik.pl
Jako że nie jesteśmy prenumeratorami tej gazety w żadnej formule – dalsze informacje o zawartości tego artykułu podajemy za „Portalem Samorządowym”:
[…]
Rodzice, z którymi rozmawiali dziennikarze „Naszego Dziennika”, są przerażeni tym, że do szykanowania ich dzieci ze względu na to, że są katolikami, dochodzi w demokratycznym kraju, gdzie wolność religijna powinna być szanowana.
„Utarło się w świadomości środowisk liberalnych, lewicowych, że do dobrego tonu należą kpiny z Kościoła, wyśmiewanie tego, co związane jest z wiarą katolicką. Z pomocą ateizujących mediów udało się im nawet wyrobić w Polsce przeświadczenie, że chodzenie na katechezę to obciach. Do tego dochodzą też coraz częściej działania niektórych nauczycieli i dyrekcji, która katechezę umieszcza w planie godzin na początku lub na końcu zajęć. Formalnie nic się nie dzieje, ale wiemy, że za tym kryje się przekaz zniechęcający do udziału w tej konkretnej lekcji. To tak naprawdę walka z katechezą, z religią” – zaznacza dyrektor polskiej sekcji papieskiego stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie ks. prof. Waldemar Cisło.
Jego zdaniem, to, co dziś dzieje się w niektórych polskich szkołach, to tak zwane miękkie prześladowanie, charakteryzujące się swego rodzaju alergią na chrześcijaństwo, a nawet chrystianofobią. Na taki klimat wpływa wiele czynników, ale kluczowe jest nastawienie pedagogów i niektórych rodziców.
„1 września moja córka udała się na rozpoczęcie roku w jednym z liceów na warszawskim Grochowie. Po części oficjalnej uczniowie rozeszli się do klas na spotkania z wychowawcami. Wychowawczyni I klasy tak zwróciła się do swych nowych wychowanków: – Otóż zacznijmy od tego, że jestem osobą niewierzącą, więc jakbym pomyliła waszego Jezusa z jakimś tam innym, to nie miejcie do mnie pretensji”.
„Osłupiała młodzież siedziała w milczeniu. Trudno było jakkolwiek zareagować, gdyż wszyscy byli zaskoczeni tą niespodziewaną, niesprowokowaną niczym deklaracją” – relacjonuje w „Naszym Dzienniku” jedna z mam.
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl
Na dzisiejszą poranną lekturę proponujemy kilka tekstów, pobudzających do refleksji:
18 września
Czy szkoła może decydować, o tym, jak uczniowie (i ich rodziny) spędzają popołudnia i wieczory?
Albo inaczej: Czy uczeń ma prawo do czasu wolnego i do odpoczynku?
To post, który powstał w odpowiedzi na post Anny Damaschk, dyrektorki jednej z Budzących Się Szkół (Zespół Szkolno-Przedszkolny nr 4 w Tychach), która udostępniła pracę dziecka, które poinformowało nauczyciela, że nie odrobiło zadania domowego, bo było za dużo zadane.
Uważam, że to bardzo ważny temat!
19 września
Pod postem dotyczącym informacji ucznia do nauczyciela „Nie odrobiłam zadania domowego, bo było za dużo zadane” (udostępniła go Anna Damaschk, dyrektorka Budzącej Się Szkoły, ZSP nr 4 w Tychach) ukazało się bardzo dużo komentarzy (szczególnie na FB BSS). To jeden z nich.
Ten komentarz, podobnie jak wpis Anny Damaschk i mój dotyczy naszego podejścia do dzieci, które wiele osób traktuje jak konie wyścigowe. W Budzącej Się Szkole uważamy, że to nieetyczne podejście.
19 września 2022
O odejście od metod podawczych upominało się wielu reformatorów edukacji. I co? Dziś, podobnie jak sto lat temu, tzw. metody aktywizujące uważane są za innowacje, a większość dzieci w większości szkół wciąż uczy się siedząc w ławkach i słuchając nauczycieli.
Źródło: https://www.facebook.com/marzena.zylinska
Dzisiaj rozpoczął się III Ogólnopolski Tydzień Szczęścia w Szkole, organizowany przez Happiness at School. Pomysłodawczynią tego wydarzenia jest pani Anna Hildebrandt-Mrozek.
Poniżej zamieszczamy obszerne fragmenty informacji o tym wydarzeniu, zaczerpnięte ze strony organizatora – „Happiness at School – Szczęście w szkole”:
W imieniu swoim i partnerów wydarzenia, z radością zapraszam do aktywnego udziału w III Ogólnopolskim Tygodniu Szczęścia w Szkole, który w tym roku obchodzimy w dniach 19-25 września 2022.
Prosimy o zapisy uczestnictwa – TUTAJ
W ten sposób mamy szansę stworzenia Ogólnopolskiej Mapy Szczęścia w Szkole.
[…]
Celem Ogólnopolskiego Tygodnia Szczęścia w Szkole jest zwrócenie uwagi na szczęście i dobrostan oraz ich związki z efektami kształcenia. Pomysł wywodzi się z Międzynarodowego Tygodnia Szczęścia w Pracy, obchodzonego w tym samym czasie. Również w tym roku nasze aktywności zostały oficjalnie włączone w międzynarodowe obchody.
Badania pokazują, że ludzie doświadczający szczęścia w szkole i w pracy żyją zdrowiej, dłużej, lepiej. Poczucie szczęścia sprzyja odporności, kreatywności, zaangażowaniu, budowaniu relacji, przyjaźniom. To prawdziwa profilaktyka zdrowia psychicznego i fizycznego, szczególnie w tak trudnym, po-pandemicznym i wojennym czasie.
Dlatego hasło na ten rok brzmi: DBAJMY O DOBRE RELACJE.
W dniach 16 – 18 września 2022 r. w Centrum Konferencyjnym „OKOPOWA” przy ul. Okopowej w Warszawie odbyła się XVII Konferencja Animatorów Pedagogiki Celestyna Freineta. Jako że w niej nie uczestniczyliśmy – dla udokumentowania tego faktu – zamieszczamy kilka podstawowych informacji o jej, zaczerpniętych z Fecebooka:
Foto: www.facebook.com/joanna.hofman.
Foto: www.facebook.com/
Dzięki naszym dobrym kontaktom z prof. Romanem Leppertem dowiedzieliśmy się, że nie tylko tam był, ale jeszcze poprowadził „tytułowy” panel na temat „Pytania są ważniejsze od odpowiedzi”:
Foto: www.facebook.com/roman.leppert/
Foto: www.facebook.com/roman.leppert/
Trwa panel moderowany przez prof. Romana Lepperta
Niestety – w Internecie brak relacji z przebiegu tego spotkania.
Foto: www.facebook.com/photo/
Agnieszka Kuźba – nauczycielka w publicznym przedszkolu w Piekoszowie.
Postanowiliśmy zamieścić jeden z komentarzy, jaki pojawił się po upublicznieniu posta Jarosława Pytlaka „Edukacja potrzebuje myślenia na chłodno”. Jest to komentarz Agnieszki Kuźby:
Od kilku lat – kilku setkach płomiennych wpisów i marudzenia o przemyślanym początku edukacji z której to, co w wieku 12,13 lat się bierze – ujawnia swoje dramatyczne konsekwencje mam pewne głębokie przeświadczenie. Otóż wojna trwa. Niejedna. W tym wojna państwa z placówkami edukacyjnymi. Kto ma armię wygrywa – chociaż wydawałoby się, że intelekt to skuteczna broń na każda armię.
Tymczasem kolejna armia pacyfikuje z upodobaniem co się da. Żałośnie prostackie, pewny siebie, nieogolony gubernator miażdży butem osiągnięcia polskiej i światowej nauki a zastępy mądrych głów przy wtórze potakiwań niepewnych swego praktyków – głoszą cichutko co czynić należy i przy pomocy jakich środków.
No należy. Należało. Na przykład nie przyjmować do szkół wyższych dekowników i nie dawać im dyplomów.
Na przykład nie budować szkół ze stołówką w piwnicy i widokiem na parking. Na przykład nie korzystać z serii przeładowanych treścią – nie treścią ( bo płacą autorom od ilości znaków nie od istotnej dla kompetencji poznawczych faktów) podręczników.
To Ja tu tyle. Mój bulwers trwa. Wszyscy moszczą się wygodnie czekając na wynik kolejnej rundy.
Źródło: www.facebook.com



















