Oto aktualna informacja o sytuacji w polskich szkołach w okresie epidemii grypy, zamieszczona dzisiaj na „Portalu dla Edukacji”. Oto jej obszerne fragmenty”

 

 

O sytuacji w cierpiących na braki kadrowe polskich szkołach w okresie epidemii grypy

 

 

W polskich szkołach brakuje aż 11 tys. nauczycieli.  W zwyczajnych sytuacjach placówki jakoś sobie radzą. Problem robi się w sezonie chorobowym. […]

 

Ministerstwo Edukacji Narodowej poinformowało na spotkaniu ze związkami zawodowymi, że tygodniowo w polskich szkołach realizowanych jest ponad 2,2 mln godzin ponadwymiarowych.

 

To, jak przeliczyła w podcaście Szkoła na nowo wiceprezes ZNP Urszula Woźniak, oznacza, że – uśredniając – w naszych szkołach brakuje aż 11 tys. nauczycieli. Szkół w Polsce jest zaś 25 tys. – czytamy w „Rzeczpospolitej”.

 

Grypowy paraliż polskich szkół. Nie będzie miał kto uczyć

 

W zwyczajnych sytuacjach szkoły sobie jakoś radzą. Nauczyciele chętnie biorą dodatkowe godziny, bo, choć mówią o przemęczeniu, są to dla nich dodatkowe pieniądze. Problem robi się w sezonie chorobowym – zwłaszcza tak intensywnym jak w tym roku” – dodaje „Rz”.

 

Grypa i braki kadrowe w szkołach to mieszanka wybuchowa. Bo przy takiej skali zachorowań jak obecnie i przy takich brakach kadrowych w oświacie wystarczy, że na L4 pójdzie tylko kilka osób, a w szkole nie będzie nie tylko lekcji, ale także należytej opieki nad dzieckiem” – pisze „Rzeczpospolita”.

 

Jak czytamy, szef Sanepidu Paweł Grzesiowski mówił niedawno w programie „Rzecz o polityce”, że do końca lutego zachorowania na grypę będą utrzymywały się na poziomie 150 tys. tygodniowo. A ostatni lekki spadek w statystykach spowodowany był feriami w dwóch największych województwach – mazowieckim i dolnośląskim. Teraz ferie się w nich skończyły, więc ryzyko transmisji wirusa jest wyższe.

 

Szkoły już informują o kłopotach z kadrą. Bo jeśli zachoruje pięcioro nauczycieli pracujących w zasadzie na dwóch etatach, to tak jakby do szkoły nie przyszło dziesięcioro pracowników.

 

Co wtedy? Albo odwołane lekcje i przerzucenie problemu z opieką na rodziców, albo łączenie klas i organizowanie zajęć opiekuńczych. Bo lekcji w takich warunkach prowadzić się nie da – ocenia „Rz”.

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/



Wczoraj, w kolejnym spotkaniu w Akademickim Zaciszu rozmawiano o nauczycielkach, które pracują w wiejskich szkołach. Rozmówczynią była Natalia Cybort-Zioło Jak napisał prof. Leppert w zapowiedzi tego spotkania –  pretekstem do jego odbycia jest jej książka –  „Nie tylko siłą rzeczy. Doświadczenia emancypacyjne nauczycielek wiejskich”

 

Natalia Cybort-Zioło jest doktorem nauk społecznych w dyscyplinie pedagogika. Jej zainteresowania badawcze koncentrują się wokół pedagogiki emancypacyjnej, pedeutologii oraz gender studies. Pracowała jako wychowawczyni w bursie szkolnej oraz koordynatorka międzynarodowej współpracy artystycznej w instytucji kultury. Od 2017 r. zawodowo związana jest z Zachodniopomorskim Centrum Doskonalenia Nauczycieli w Szczecinie, obecnie pełni funkcję wicedyrektorki ds. rozwoju i wspomagania.

 

Jak zawsze – wszystkim , którym to spotkanie umknęło – umożliwiamy zapoznanie się z nim – po kliknięciu w załączony link:

 

 

 

Być nauczycielką wiejską  –  TUTAJ

 

 

 

 



Jest zbiegiem okoliczności, że w dniu w którym zamieściliśmy tekst zaczerpnięty z„Portalu dla Edukacji”– „Nauczyciele mają zaległości. Uczniowie już dawno wyprzedzili ich w korzystaniu z AI”,  prof. Stanisław Czachorowski podjął ten sam temat na swoim blogu „Profesorskie Gadanie”. Jest to bardzo długi tekst, przeto poniżej zamieszczamy jedynie jego wybrane przez nas fragmenty, gorąco polecając w wolnej chwili lekturę całości – klikając  podany link:

 

 

Obyś cudze AI uczył

 

 

 

Zawód nauczyciela nigdy nie był łatwy. Powiedzenie „obyś cudzie dzieci uczył” jest w zasadzie złorzeczeniem, wskazującym na trud, znój i łzy. Oraz na brak wdzięczności. A do tego dochodzi niż demograficzny – czy będzie praca dla nauczyciela? A jeśli będzie, to jaka to będzie praca i jakie dzieci będzie uczył? Z różnymi orzeczeniami? A może dzieci imigrantów z różnych kultur i trudnością porozumiewania się? Może być jeszcze gorzej, bo do klasy mogą trafić… osoby nieludzkie. I wcale nie mam na myśli szkółki behawioralnej dla psów.

 

Już za tydzień zaczynam zajęcia w nowym semestrze, także z potencjalnie przyszłymi nauczycielami. I co ja im powiem? Czy nauczyciele są jeszcze potrzebni? Pomijam spadek prestiżu zawodu nauczycielskiego. Czy w czasach z powszechnie dostępnym internetem (w telefonie) i rozwijającymi się narzędziami sztucznej inteligencji (z przysłowiowym już Czatem GPT), nauczyciele będą jeszcze potrzebni? Do jakiego miejsca pracy będę ich przygotowywał na moich zajęciach?

 

Sztuczna inteligencja (AI) coraz śmielej wkracza do świata edukacji, a rola nauczyciela ewoluuje wraz z rozwojem tej technologii. Nauczyciele, jako edukatorzy, mogą odegrać kluczową rolę w procesie trenowania spersonalizowanych modeli AI, dostosowanych do potrzeb uczniów. To główna myśl niniejszego tekstu.

 

Jaka może być rola nauczyciela (lub szerzej edukatora) w erze AI? Czyli do czego mam przygotować moich studentów? Nauczyciele, dzięki swojej wiedzy na temat potrzeb uczniów i specyfiki procesu nauczania, mogą aktywnie uczestniczyć w tworzeniu spersonalizowanych modeli AI. Czyli mogą być nauczycielem nieludzkich nauczycieli. AI w tym procesie będzie pośrednikiem (narzędziem) między człowiekiem a człowiekiem. Nauczyciel uczy (trenuje) spersonalizowany model AI a ten dalej uczy ucznia, jest jego zupełnie nowym podręcznikiem i asystentem w uczeniu się. Zatem wiedza nauczycieli może być wykorzystywana do definiowania parametrów modeli, wyboru danych treningowych i oceny rezultatów. Nauczyciele mogą weryfikować poprawność działania konkretnych modeli AI, identyfikować potencjalne błędy i sugerować ulepszenia. Byłaby to rola egzaminatora i selekcjonera zarazem. Ich doświadczenie pedagogiczne jest niezbędne do zapewnienia, że modele AI będą działać zgodnie z celami edukacyjnymi i etycznymi.

 

Nauczyciele przyszłości mogą monitorować interakcję uczniów z modelami AI, analizować ich postępy i dostosowywać parametry modeli do zmieniających się potrzeb uczniów. Edukatorzy odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu etycznego podejścia do wykorzystania AI w edukacji. Powinni uczyć uczniów krytycznego myślenia, odpowiedzialności i świadomego korzystania z technologii.

 

Wyzwania ogromne. A jakie korzyści mogliby mieć edukatorzy/nauczyciele z takich spersonalizowanych AI? Modele AI mogą pomóc nauczycielom w dostosowaniu metod i treści nauczania do indywidualnych potrzeb każdego ucznia. Mogą zautomatyzować ocenę postępów ucznia. Teoretycznie w rodzącej się przyszłości AI może przejąć część rutynowych zadań, takich jak sprawdzanie prac domowych/klasowych, co pozwoliłby nauczycielom skupić się na bardziej kreatywnych aspektach pracy. Dzięki AI, nauczyciele mogą lepiej monitorować postępy uczniów i szybciej identyfikować obszary, w których uczniowie potrzebują dodatkowego wsparcia.

 

Aby to mogło się ziścić konieczne jest podnoszenia kwalifikacji. I to od zaraz. Zarówno wśród tych już pracujących nauczycieli jak i tych przyszłych. Czyli moich studentów. Dla mnie to także ogromne wyzwanie, bo muszę sam się nauczyć korzystania z asystentów AI i od razu wdrażać w procesie dydaktycznym. Wdrażanie AI w edukacji wymaga od nauczycieli ciągłego doskonalenia swoich umiejętności i wiedzy na temat technologii. Dodatkowo wykorzystanie AI w edukacji wiąże się z pewnymi obawami etycznymi, takimi jak ochrona danych osobowych uczniów i zapewnienie równego dostępu do edukacji. […]

 

 

Należałoby nauczyć się korzystać z AI w sposób efektywny, tak aby minimalizować czas i zasoby potrzebne na interakcję z modelem. A jak mam nauczyć tego studentów, kiedy sam jeszcze tego nie umiem? Dopiero stawiam pierwsze kroki. Wiem już jednak, że warto zachować zdrowy rozsądek i nie polegać na AI bezkrytycznie. AI to narzędzie, które ma nam pomagać, a nie zastępować nasze myślenie i relacje z ludźmi. AI to tylko narzędzie, które ma nam pomóc w osiągnięciu celów. Nie zastąpi ono naszego mózgu, ani naszych relacji z ludźmi. Tak więc warto dążyć do synergii między technologią a naszymi naturalnymi zdolnościami, tak aby osiągnąć optymalne rezultaty zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym.

 

A kto lepiej będzie motywował do uczenia się człowiek-tutor i nauczyciel czy cierpliwy AI ? Pytanie to dotyka sedna relacji między człowiekiem a sztuczną inteligencją w kontekście edukacji. Odpowiedź nie jest jednoznaczna i zależy od wielu czynników, takich jak indywidualne cechy ucznia, jego preferencje, a także rodzaj materiału do nauczenia. Sytuacje te dopiero rozpoznajemy „w boju”. Niewątpliwą zaletą nauczyciela człowieka jest empatia i zrozumienie. Nauczyciel potrafi nawiązać emocjonalną więź z uczniem, zrozumieć jego trudności i dostosować metody nauczania do jego indywidualnych potrzeb. AI nie ma co prawda empatii ale może ją symulować i udawać. Ponoć nawet lepiej niż człowiek. Nauczyciel może inspirować ucznia, rozbudzać jego ciekawość i pasję do nauki. Nauczyciel może udzielać uczniowi natychmiastowego feedbacku, odpowiadać na jego pytania i rozwiewać wątpliwości. Ale jeśli jest to sprawdzian pisemny, to ten feedback pojawia się bardzo późno. Sam mam z tym duże kłopoty. Nauczyciel może być dla ucznia mentorem, autorytetem i źródłem inspiracji.

 

Wśród wady ludzkiego nauczyciele jest to, że ma ograniczoną ilość czasu, którą mógłby poświęcić każdemu uczniowi. Jest subiektywny w swojej ocenie i podejściu do ucznia. Na dodatek, nawiązując do tytułowego „obyś cudzie dzieci uczył”, nauczyciele, szczególnie w trudnych warunkach pracy, mogą doświadczać wypalenia zawodowego, co wpływa na ich motywację i zaangażowanie. z kolei Gepetek to cierpliwy AI-nauczyciel. Nie obraża się i nie męczy. AI jest dostępna dla ucznia o każdej porze dnia i nocy, kiedy tylko potrzebuje pomocy (chyba, że prądu nie ma). AI jest cierpliwa i obiektywna (jeśli ją tak wytrenujemy), nie ocenia ucznia na podstawie jego wyglądu, pochodzenia czy wcześniejszych osiągnięć. AI może dostosować poziom trudności zadań i metody nauczania do indywidualnych potrzeb ucznia. AI może analizować postępy ucznia i udzielać mu szczegółowego feedbacku na temat jego mocnych i słabych stron. Ma też wady, np.  nie potrafi zrozumieć emocji ucznia i nawiązać z nim emocjonalnej więzi. Choć ponoć może tę więź doskonale symulować. AI może mieć trudności z generowaniem kreatywnych rozwiązań i odpowiadaniem na nietypowe pytania. AI nie zastąpi uczniowi interakcji z nauczycielem i rówieśnikami, która jest ważna dla jego rozwoju społecznego i emocjonalnego.

 

Zarówno człowiek-tutor, jak i cierpliwy AI mają swoje zalety i wady. Wydaje się, że optymalnym rozwiązaniem jest połączenie obu tych podejść. Nauczyciel może być mentorem i inspiratorem dla ucznia, a AI może wspierać go w nauce, dostarczając mu spersonalizowane zadania i feedback. Ważne by nie pomieszały się role: kto jest psem a kto ogonem. Czy kto podmiotem o kto narzędziem.

 

Ważne jest równie to, że motywacja do nauki jest procesem złożonym i zależy od wielu czynników, takich jak ciekawość ucznia, jego zainteresowania, wsparcie rodziny i rówieśników, a także atmosfera w szkole. Zarówno nauczyciel, jak i AI mogą odegrać ważną rolę w kształtowaniu motywacji ucznia, ale ostateczny sukces zależy od samego ucznia i jego zaangażowania w proces nauki. Ostatecznie zależy od całego środowiska edukacyjnego, jakie dostępne jest każdemu uczniowi. […]

 

 

 

 

Cały tekst „Obyś cudze AI uczył”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.profesorskiegadanie.blogspot.com

 



Foto: www.wsiz.edu.pl/

 

Na „Portalu dla Edukacji” zamieszczono dzisiaj tekst Katarzyny Mazur, z którego można dowiedzieć się o wynikach badań dr. Dominika Skowrońskiego z Wydziału Zarządzania UŁ, których przedmiotem był stopień korzystania z AI przez przez nauczycieli i uczniów szkół średnich.  Oto obszerne fragmenty tego tekstu:

 

 

Nauczyciele mają zaległości. Uczniowie już dawno wyprzedzili ich w korzystaniu z AI

 

Sztuczna inteligencja jest obecna w polskich szkołach, ale jej wykorzystanie wynika głównie z inicjatywy uczniów. Zdaniem dr. Dominika Skowrońskiego z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego, młodzież posiada znacznie wyższe kompetencje w zakresie korzystania z AI niż nauczyciele. […]

 

Jak wskazują badania przeprowadzone przez eksperta, uczniowie szkół średnich powszechnie korzystają z narzędzi opartych na sztucznej inteligencji.

 

Zapytałem niemal 100 uczniów szkół średnich o to, czy korzystają ze sztucznej inteligencji w szkole. Niemal jednogłośnie stwierdzili, że tak. Zakres wykorzystania przez nich narzędzi jest szeroki. Dotyczy m.in. zgłębiania niezrozumiałych zagadnień poprzez dialog z chatbotem, wyszukiwania źródeł, ale również posługiwania się AI do tworzenia pracy domowejwyjaśnił dr Skowroński.

 

Ekspert zwraca uwagę na rosnące zjawisko wykorzystywania AI do ściągania. – Uczeń robi zdjęcie kartki papieru, na której wydrukowane są zadania, wkleja zdjęcie do chataGPT i prosi o podanie rozwiązania. Następnie kopiuje odpowiedź ze smartfona, po czym za kilka dni otrzymuje ocenę, zazwyczaj bardzo dobrą – opisuje badacz.

 

Nie oznacza to jednak, że wszyscy uczniowie postępują w ten sposób. […]

 

Nauczyciele muszą sprostać nowym wyzwaniom

 

Rozwój AI wymusza na nauczycielach zmianę podejścia do edukacji. Ich rola powinna polegać na zarządzaniu procesem nauczania w taki sposób, aby uczniowie postrzegali sztuczną inteligencję jako narzędzie wspierające ich rozwój, a nie zastępujące ich wysiłek. – AI to asystent, który pozwala pokonywać ludzkie ograniczenia, wspiera procesy twórcze i odciąża od rutynowych zadań. Jednocześnie, żeby uczeń mógł dojść do takiego wniosku, nauczyciel powinien być w stanie zaprojektować lekcję z wykorzystaniem sztucznej inteligencji – zauważa ekspert.

 

Zdaniem dr. Skowrońskiego kompetencje nauczycieli w zakresie AI są na niższym poziomie niż umiejętności uczniów. Dodatkowo problemem jest biurokracja – choć wiele narzędzi AI dostępnych jest za niewielką opłatą, szkoły często nie mogą ich zakupić ze względu na brak kart płatniczych lub skomplikowane procedury rozliczeniowe. […]

 

Mimo tych trudności coraz więcej szkół inwestuje w szkolenia dla kadry pedagogicznej. Wspierają je również wojewódzkie ośrodki doskonalenia zawodowego. – Jest nadzieja, że sektor edukacji dokona transformacji. Pytanie, w jakim czasie się to wydarzy – podsumowuje ekspert.

 

 

 

Cały tekst „Nauczyciele mają zaległości. Uczniowie już dawno wyprzedzili ich w korzystaniu z AI”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.strefaedukacji.pl

 

 



W miniony poniedziałek (17 lutego 2025 r.) na blogu „Wokół Szkoły”, Jaroslaw Pytlak zamieścił swój najnowszy tekst, w którym jego Autor zgłosił swoją ofertę pomocy w deregulacji oświaty. Uznaliśmy, że warto go upowszechnić także wśród czytających OE, a nie zaglądających systematycznie na blog „Wokół Szkoły”:

 

 

A gdyby tak zderegulować oświatę?! Chętnie pomogę…

 

Premier Donald Tusk powierzył misję przygotowania deregulacji polskiej gospodarki Rafałowi Brzosce, jednemu z najbogatszych Polaków, założycielowi i prezesowi firmy InPost. Już po kilku dniach powołany przez niego zespół zaprezentował pierwsze projekty zmian prawnych, otwierając równocześnie szerokim kręgom społeczeństwa możliwość zgłaszania pomysłów i wskazywania absurdów prawnych, przeszkadzających w działalności gospodarczej.

 

Jako jednoosobowy minimikroprzedsiębiorca miałbym do wskazania absurd, jakim jest obowiązek płacenia co miesiąc składki zdrowotnej, nawet jeśli firma nie ma żadnych przychodów, co się niestety zdarza, a od mojego wynagrodzenia za pracę etatową odprowadzana jest regularnie znacznie wyższa składka zdrowotna. Dodatkową opłatę, obciążającą firmę, zawdzięczam Polskiemu Ładowi. Czyni ona z małej działalności gospodarczej hobby, chciałoby się napisać, że nieszkodliwe, ale dla domowych finansów szkodliwe jednak bardzo.

 

Nie wiem, czy deregulacja pana Brzoski obejmie akurat tę działkę. Przyznaję zresztą z pokorą, że brak umiejętności stworzenia jakiegoś własnego InPostu jest tylko moim problemem, więc dłużej żalić się tutaj nie będę. Chciałbym natomiast podsunąć Panu Premierowi pomysł deregulacji polskiej edukacji, jak również zadeklarować gotowość stanięcia na czele stosownego zespołu.

 

Działalność placówek oświatowych umocowana jest w tysiącach przepisów, często sprzecznych, skutecznie tłumiących inicjatywę, za to generujących ogromną biurokrację. Ucieleśniają one wiecznie żywą zasadę, którą jeszcze za PRL wyłożył mój wujek Piotr: „im więcej przepisów, tym większy bajzel, a im większy bajzel, tym więcej przepisów”.

 

Nie dysponuję miliardami, ale w prawnych aspektach edukacji legitymuję się blisko 35. latami doświadczenia na stanowisku dyrektora szkoły. Mogę stwierdzić uroczyście, że w 1990 roku dokumenty niezbędne do prowadzenia szkoły wypełniały luźno trzy, może cztery segregatory, tymczasem obecnie zajmują ich kilkadziesiąt, nie licząc obszernych baz danych przechowywanych w chmurze. W zamierzchłych czasach pielęgnowaliśmy w szkole relacje wymieniając się myślami w rozmowach, obecnie nośnikiem relacji stały się dokumenty.

 

Ogromna nadregulacja prawna nie czyni nikogo szczęśliwszym, ani bardziej skutecznym. Trudna do ogarnięcia materia powoduje, że nader często zarzuca się placówkom oświatowym lekceważenie czy po prostu łamanie prawa. Jeśli nawet to prawda, to widziałbym w tym bardziej bezradność wobec materii niż złą wolę.

 

Czy moja praktyka, dyrektora szkoły niepublicznej jest wystarczającą przesłanką, by powierzyć mi misję deregulacji oświaty? A czy pan Brzoska z perspektywy InPostu mógł tak dobrze poznać problemy drobnych przedsiębiorców?! W obu przypadkach kluczem jest powołanie odpowiednio reprezentatywnego zespołu. A jeśli chodzi o wskazywanie absurdów i sugerowanie zmian w prawie, środowisko oświatowe z pewnością dorówna przedsiębiorcom. Materiału jest aż nadto.

 

Chętnie pokieruję zespołem ds. deregulacji także dlatego, że w zapowiedziach reformy programowej czytam o dekretowaniu metodyki nauczania oraz ustalaniu zasad oceniania. Wiem, że nikt tego nie będzie w stanie sprawdzać, natomiast biurokracja uzyska kolejny ogromny impuls rozwojowy. Papier i krzem przyjmą wszystko. Obawiam się, że bez deregulacji będziemy w końcu mieć w placówkach oświatowych relacje wyłącznie papierowe.

 

A gdyby tak trochę zaufać ludziom?!

 

x            x            x

 

Dla ilustracji absurd jeszcze świeżutki: konieczność od nowego roku szkolnego umieszczenia religii na skraju planu lekcji. Rzecz trudna, a przy większej liczbie klas w szkole niemal niewykonalna, chyba że kosztem uczniów, jeśli poszczególne klasy będą zaczynały zajęcia „w schodki” – od pierwszej, drugiej, trzeciej, czy nawet piątej godziny lekcyjnej. Dyrektor może szukać lepszego rozwiązania, ale w tym celu musi dowiedzieć się, ilu będzie chętnych na religię. Nie w ostatniej chwili, ale przed wakacjami, żeby oszacować potrzeby i możliwości. Nic z tego. Nie wolno zapytać rodziców, bo to podobno narusza prawa, aż do konstytucyjnych włącznie. I nie ma tłumaczenia, że chodzi o sondaż, a nie deklaracje o mocy prawnej, że nikt nikomu nie odmawia prawa zmiany decyzji, nawet w ostatniej chwili, że służy to, koniec końców, samym uczniom. Nie wolno i już!

 

To typowy przykład sytuacji, w której prawo wprowadzone w oświacie jest bardzo trudne do zrealizowania w praktyce. Podobnie było zresztą np. w szeregiem zarządzeń covidowych podczas pandemii. Co ma więc uczynić dyrektor szkoły? Nieważne, nikogo to nie obchodzi. Ma być dobrze i już! No więc dyrektor klnie w duchu na czym świat stoi i… marzy o deregulacji…

 

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/

 



Oto informacja, zamieszczona dzisiaj (18 lutego 2025 r.)na stronie Łódzkiego Kuratorium Oświaty:

 

 

Współpraca  powadzi do dobrych rozwiązań – spotkanie z wiceminister edukacji Izabelą Ziętką

 

 

Niektórzy uczestnicy spotkania z wiceministrą Izabelą Ziętką w łódzkim Pałacu Młodzieży

 

– Szkoły specjalne i poradnie psychologiczno-pedagogiczne są bardzo ważnym elementem naszego systemu edukacji i, tak bardzo jak tylko możemy, będziemy je wspieraćzapewniła dyrektorów, nauczycieli i specjalistów wiceminister edukacji Izabela Ziętka. Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Edukacji Narodowej spotkała się w Łodzi z przedstawicielami szkół specjalnych, poradni pedagogiczno-psychologicznych, ośrodków socjoterapii i placówek szkolno-wychowawczych z terenu województwa łódzkiego.

 

Witając panią wiceminister Łódzki Kurator Oświaty Janusz Brzozowski podkreślił, iż „ze względu na swoje doświadczenie zawodowe i kwalifikacje, to najwłaściwsza osoba do rozmów o edukacji włączającej, o problemach i sprawach związanych z edukacją dzieci ze specjalnymi potrzebami”. Dlatego tak duży odzew przedstawicieli szkół specjalnych i poradni.

 

Wprowadzeniem do dyskusji były wystąpienia trójki prelegentów: temat zmian w finansowaniu oświaty podjęła Elżbieta Paszczyk, wicedyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Łodzi, dr Radosław Piotrowicz z Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie opowiedział o ocenie funkcjonalnej w edukacji, zaś Barbara Puchała, dyrektor Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Wieluniu mówiła na temat projektowanych zmian w pomocy psychologiczno-pedagogicznej.

 

Po konferencji spotkanie przerodziło się w dialog z wiceminister Izabelą Zietką, która starała się odpowiadać na wszystkie pytania i rozwiewać wiele wątpliwości. – Wiele rzeczy można rozwiązać na poziomie współpracy przekonywała i prosiła, by kontaktować się z Ministerstwem Edukacji Narodowej jeśli zaistnieje jakiś problem. Opowiedziała także o planach resortu edukacji, przygotowywanych rozporządzeniach, m.in. o wydawaniu orzeczeń, które już wkrótce trafią do konsultacji społecznych, wsparciu poradni i szkół specjalnych, zajęciach rewalidacyjnych i pójściu w kierunku faktycznych potrzeb uczniów, czy zatrudnianiu specjalistów.Chcemy, by dzieci z niepełnosprawnościami zostały jak najwcześniej zaopiekowane, a państwo mogli pracować i uczyć w nowoczesnych, dobrze wyposażonych szkołach – podkreślała. Podsekretarz Stanu w MEN podziękowała nauczycielom za pracę z dziećmi ze specjalnymi potrzebami, „za to, jak otwieracie te dzieci, by mogły normalnie funkcjonować w społeczeństwie” – dodała Izabela Ziętka.

 

W spotkaniu, które zorganizowano w Pałacu Młodzieży im. Juliana Tuwima w Łodzi, wziął także udział Łódzki Wicekurator Oświaty Jarosław Krajewski, a rozmowy z panią wiceminister moderowała Anna Tomaszewska, dyrektor Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego nr 6 w Łodzi.

 

 

 

Źródło: www.kuratorium.lodz.pl

 

 



 

10 lutego zamieściliśmy materiał zatytułowany Ileż to informacji musiano opracować, aby mógł powstać ten raport”. Jego ostatnim zdaniem była taka deklaracja redaktora: „Komentarz redakcyjny do tej informacji opublikujemy w najbliższych dniach.”

 

Z wiadomych już Wam powodów nie mogliśmy tego uczynić, tak jak zamierzaliśmy, w drugiej połowie ub. tygodnia. Ale to co było powodem tego opóźnienia, czyli atak hakerski na cale oprogramowanie redakcyjnego komputera – w tym zablokowanie wejścia na panel administracyjny strony OE – nie spowodowało, że zaprzestaniemy publikowania prawdziwych informacji o wydarzeniach w łódzkiej oświacie. W tym nie powstrzyma to nas przed wyrażaniem krytycznych opinii o działaniach i decyzjach podmiotów odpowiedzialnych za placówki oświatowo-wychowawcze, dla których są one organem prowadzącym.

 

Przeto – ad rem:

 

Zaczniemy od komentarza do Raportu z konsultacji społecznych dotyczących projektu Polityki rozwoju edukacji Miasta Łodzi 2030+, które – zgodnie z Załącznikiem do zarządzenia Nr 2467/2024 Prezydenta Miasta Łodzi o ogłoszeniu konsultacji społecznych z mieszkańcami Miasta Łodzi treści projektu Polityki rozwoju edukacji Miasta Łodzi 2030 +. – w terminie od dnia 9 grudnia 2024 r. do dnia 9 stycznia 2025 r [Treść tego załącznika – TUTAJ],

 

Warto w krótkich słowach nazwać rzeczy po imieniu, czyli powiedzieć wprost jak obszerny materiał  pracownicy Wydziału Edukacji UML opracowywali prawie cały miesiąc – a jeśli idzie o spotkanie konsultacyjne z 16 grudnia, to w sali warsztatowej Fabryce Aktywności Miejskiej” – bo tak nazwano budynek przy ul. Tuwima 10, który jest miejscem konsultacji społecznych, warsztatów, wystaw, konferencji, spotkań z organizacjami pozarządowymi, rzecznikiem ds. seniorów czy pełnomocnikami Prezydenta Miasta Łodzi, to od tej daty do 4 lutego, kiedy opublikowano ów „Raport”  minęło 50 dni!

 

Jak napisali autorzy tego materiału – w spotkaniu wzięło udział 21 osób, ale wśród uczestniczących było 8-oro pracowników Wydziału Edukacji, dwoje moderatorów, którzy prowadzili to spotkanie. Nawiasem mówiąc byli to Joanna Kamińska – dyrektorka Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii „SOS” Nr 1 i  Krzysztof Wilski – były dyrektor i twórca tej placówki, obecnie – już emeryt,  zatrudniony  tak jako psycholog. Ciekawe, dlaczego właśnie oni?

 

To znaczy, ze tzw. „zwykłych mieszkańców Lodzi było 11 osób.

 

A jaki obraz tego spotkania zawarto w Raporcie? Napisano tam, że pytania zadawało 6 osób, zaś swoje opinie wyrażały 4 osoby – w tym 1  „zwykły” mieszkaniec oraz dyrektor SOSW nr 6 w Łodzi i dwoje przedstawicieli ZHP, a konkretnie Komendy Chorągwi Łódzkiej ZHP. Nie wiem jak Wam, ale według mojego wyliczenia suma liczb: 8 + 2 + 6 + 4 to 20.

 

Kim była i co tam robiła owa 21 osoba?

 

Jednak najbardziej zaskakująca (żeby nie napisać „wstrząsająca”) jest ta informacja:

 

„Wydział Edukacji UMŁ otrzymał 3 opinie do konsultowanego projektu uzyskane drogą elektroniczną z wykorzystaniem formularza konsultacyjnego.

 

Wszystkie wyrażone opinie dotyczące projektu Polityki rozwoju edukacji Miasta Łodzi 2030+ były pozytywne.

 

Reasumując:

 

Prosty wniosek jaki się z tych faktów nasuwa jest taki: Ów projekt Polityki rozwoju edukacji Miasta Łodzi 2030+ nie spotkał się z zainteresowaniem – nie tylko łodzian zawodowo związanych ze szkolnictwem, ale nawet tzw. „zwykłych” mieszkańców Łodzi. A co jeszcze mżna wydedukować z terminarzu prac nad raportem o konsultacji społecznej – także z większym zaangażowaniem pracowników WE UMŁ.  [WK]



 

 

Nie muszę chyba Was przekonywać, że to właśnie okoliczności, które uniemożliwiły mi zamieszczenie tego felietonu na stronie „Obserwatorium Edukacji”, jak zawsze w niedzielę, będą jedynym tematem tego felietonu.

 

Otóż wszystko zaczęło się w czwartek, nomen omen 13 lutego, kiedy śpiesząc się na ważne spotkanie z panią dr. Anną Machcewicz – historyczką i dziennikarką, badaczką dziejów najnowszych Polski, pracującą w Instytucie Studiów Politycznych PAN, która aktualnie zbiera materiały do opracowania o losach uczniów Heleny Radlińskiej – twórczyni polskiej pedagogiki społecznej – w okresie powojennym. O tym, że ja mam sporo informacji o jednej z tych osób – o dr. Aleksandrze Majewskiej – dowiedziała się właśnie z „Obserwatorium Edukacji” i tam znalazła mój adres mejlowy. Napisala do mnie i uzgodniliśmy, że spotkamy się w Bibliotece Uniwersytetu Łódzkiego właśnie w czwartek przed południem.

 

Dlatego rano otworzyłem laptopa, aby przygotowane w środę wieczorem dwa materiały, które zostały na panelu administracyjnym OE zapisane jaki szkice, przenieść na właściwą stronę „Obserwatorium”.  I wtedy okazało się, że „siadł” cały system mojego komputera. Nie miałem innego pomysłu, jak zresetowanie oprogramowania do stanu początkowego.  Powiodło się, ale…

 

Ale utraciłem właściwie wszystko – oprócz plików zapisanych „w chmurze”. Przede wszystkim podjąłem próbę wejścia na panel administracyjny  na stronie OE. I tu okazało się, że hasło dostępu nie działa. Zawsze była możliwość, że mogłem po wpisaniu  adresu poczty mejlowej założyć nowe hasło. I wtedy zobaczyłem, że to nie koniec przykrych niespodzianek: mój adres na gmailu także był zablokowany i w żaden sposób nie do odzyskania.

 

Poddałem się – jedyne co mogłem zrobić to poprosić przyjaciela (dzięki któremu w ogóle mam to moje OE), który na swoim komputerze także ma możliwość, na swoje hasło, wchodzić na panel administracyjny OE. I to dzięki niemu w piątek mogliście te dwa „czwartkowe” materiały zobaczyć.

 

I dopiero wczoraj przed moim laptopem zasiadł specjalista, który po godzinie oświadczył, że nie był to skutek przypadkowego zawirusowania komputera, a świadomy atak hakerski, dokonany za pośrednictwem chińskich serwerów. Dzięki niemu mam nowy adres – ale już nie na e-pocztę gmaila. I dopiero w poniedziałek, gdy skontaktuję się z właścicielem serwera, na którym hostowana jest strona „Obserwatorium Edukacj otrzymam nowe hasło dostępu na „admin” OE i będę mógł wrócić do codziennej pracy redaktorskiej.

 

Ciekawe, czy kiedyś dowiem się,  komu tak bardzo naraziłem się, że posłużył się tak wykwalifikowanym, tak skutecznym, hakerem!!!

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

 

 

 



Wczoraj w „Akademickim Zaciszu” odbyła się ciekawa rozmowa na temat „Jak (nie) piszemy o edukacji?”. Jako rozmówcę, którego rolą będzie udzielanie odpowiedzi na zadawane w tym obszarze tematycznym pytania jego Gospodarz „Zacisza”  – prof. Roman Leppert  zaprosił Przemysława Wilczyńskiego – dziennikarza Tygodnika Powszechnego. Jest on dziennikarzem działu „Kraj” tego tygodnika, który specjalizuje się w tematyce społecznej i edukacyjnej. Jest laureatem Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej i – wraz z Bartkiem Dobrochem – nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Trzykrotny laureat Nagrody Dziennikarzy Małopolski w kategorii „Publicystyka”. Autor książki „Jan Kaczkowski. Życie pod prąd”, wydanej przez WAM biografii zmarłego w 2016 r. twórcy hospicjum św. o. Pio w Pucku.

 

Wszyscy, którzy wczoraj nie mogli być widzami i słuchaczami tej poszerzającej naszą wiedzę o relacjach prasy z edukacją rozmowy, mogą to w najbardziej dogodnej dla siebie porze uczynić, klikając załączony poniżej link:

 

 

 

 

 Jak (nie) piszemy o edukacji?  –  TUTAJ

 



Oto tekst Witolda Kołodziejczyka, który został wczoraj (12 lutego 2025 r.) zamieszczony na portalu <edunews.PL >

 

 

                                               Sztuczna inteligencja w edukacji – rewolucja czy ewolucja?

 

 

Powszechna obecność generatywnych modeli sztucznej inteligencji zmienia edukację w sposób fundamentalny – od dostosowania treści do indywidualnych potrzeb uczniów, poprzez zmianę roli nauczycieli, aż po redefinicję już nie tylko metod nauczania i sposobów oceny wiedzy, ale też nowych kompetencji kluczowych. Transformacyjny wpływ sztucznej inteligencji na globalną edukację kwestionują już tylko nieliczni. Ta zmiana dotyczy trzech kluczowych obszarów: środowiska edukacyjnego, roli nauczyciela oraz funkcjonowania i nowych zachowań uczniów. Wiele z rozwiązań jest już obecnych w szkolnej praktyce. Nabierają nowego znaczenia i wpływają na zmianę warsztatu pracy nauczyciela.

 

Szkoła musi podjąć refleksję nad kluczowymi wyzwaniami, jakie niesie ze sobą rozwój kolejnych modeli sztucznej inteligencji. Decyzje podejmowane dziś zdefiniują przyszłe zawody, wpłyną na kierunki badań naukowych, zmienią model gospodarki i ekonomii społecznej, a także przekształcą wiele branż, w tym sektor usług i opieki medycznej. Te zmiany są nieuchronne i w niedalekiej przyszłości zrewolucjonizują funkcjonowanie szkół, redefiniując dotychczasowy model dydaktyczny oraz tworząc nowy paradygmat edukacji.

 

Aby lepiej zrozumieć istotę tych przemian, warto przyjrzeć się ich wpływowi na trzy kluczowe wymiary: środowisko nauczania, rola nauczyciela i funkcjonowanie uczniów.

 

Środowisko nauczania

 

Sztuczna inteligencja już dziś rewolucjonizuje edukację, oferując unikatowe funkcje, które dostosowują proces nauczania do indywidualnych potrzeb. Dzięki zaawansowanym algorytmom możliwa jest analiza wyników, preferencji i stylu uczenia się i nauczania. Pozwala na tworzenie spersonalizowanych ścieżek edukacyjnych, zwiększając efektywność nauki. SI zapewnia również elastyczność czasową i przestrzenną, umożliwiając naukę w dowolnym miejscu i czasie poprzez zdalne lekcje, chatboty edukacyjne i inteligentne systemy, które eliminują bariery geograficzne. Wspiera także tworzenie interaktywnych, multimedialnych materiałów, takich jak gry edukacyjne, rzeczywistość wirtualna (VR) i rozszerzona (AR), czyniąc naukę bardziej angażującą. Dodatkowo adaptacyjne systemy oceniania pozwalają na bieżąco monitorować postępy uczniów, dostarczając natychmiastową informację zwrotną i umożliwiając inteligentne dopasowanie metod nauczania do ich mocnych i słabych stron.

 

Nauczyciel

 

Sztuczna inteligencja w edukacji pełni unikatowe funkcje, które wspierają nauczycieli. Może pełnić rolę zaawansowanego asystenta, analizując dane o postępach uczniów i automatyzując czasochłonne procesy administracyjne i szkolną biurokrację. Nauczycielom pozwala to skupić się na bardziej strategicznych aspektach nauczania. SI wspiera także projektowanie interdyscyplinarnych i angażujących doświadczeń edukacyjnych, dostosowując materiały do poziomu i zainteresowań uczniów, tym samym zwiększa ich motywację do nauki. Dodatkowo, dzięki zdolności do przetwarzania ogromnych ilości informacji, pomaga w rozwijaniu kompetencji krytycznego myślenia, umożliwiając analizę i ocenę wiarygodności danych. Współpracując z nauczycielami SI nie zastępuje ich, lecz ułatwia pracę, optymalizując procesy dydaktyczne i wspierając rozwój nowoczesnych metod nauczania.

 

Uczeń

 

Sztuczna inteligencja wspiera rozwój uczniów, oferując unikatowe funkcje, które zwiększają ich autonomię w nauce i przygotowują do podejmowania decyzji, wyborów. Dzięki inteligentnym narzędziom do samooceny i planowania uczniowie mogą kształtować własne ścieżki edukacyjne, ucząc się w sposób bardziej niezależny i dostosowany do ich potrzeb. SI sprzyja także rozwijaniu kluczowych kompetencji cyfrowych, analizy danych oraz efektywnego korzystania z nowoczesnych technologii. Ponadto wspiera uczenie się przez doświadczenie, oferując immersyjne symulacje, wirtualne laboratoria i inteligentnych tutorów, pozwalając na eksperymentowanie w sposób niemożliwy w tradycyjnych metodach nauczania. Ułatwia również współpracę międzynarodową, łącząc uczniów z różnych części świata i rozwijając ich kompetencje międzykulturowe. Wszystkie te funkcje sprawiają, że SI nie tylko wspomaga proces edukacyjny, ale także przygotowuje uczniów do pracy w nowym środowisku zintegrowanym na głębokim poziomie z SI, zmieniając dotychczasowy styl i formy aktywności zawodowych, kształtując w nich kreatywność, umiejętność rozwiązywania problemów i adaptacyjność.

 

Model Technological Pedagogical Content Knowledge

 

Powyżej przedstawiłem zmiany w obszarze edukacji, które już dziś można dostrzec w praktyce szkolnej. W tym celu wykorzystałem model opracowany w 2006 roku przez Koehlera i Mishrę. Jednak aby w pełni uchwycić zarówno potencjał, jak i wyzwania związane z rozwojem sztucznej inteligencji w edukacji, warto spojrzeć w przyszłość i postawić pytania, na które nie ma jeszcze jednoznacznych odpowiedzi. Poniżej prezentuję zestaw takich pytań w trzech kategoriach modelu, które zainspirują do dalszych poszukiwań i refleksji. Odpowiedzi mogą pomóc przygotować potencjalne scenariusze transformacji działań edukacyjnych w naszych szkołach.

 

SI w środowisku nauczania

 

Jak szkoła będzie wyglądać w świecie, w którym większość materiałów i metod stanie się w pełni spersonalizowana, a SI będzie nadzorować postępy każdego ucznia? Czy pojawi się „szkoła bez ścian” – globalna lub zdecentralizowane platformy uczenia się online na wzór Khan Academy? Jakie szanse i wyzwania dostęp do globalnej sieci niesie coraz bardziej powszechna możliwość korzystania z najlepszych nauczycieli i instytucji na świecie? Czy powstaną nowe standardy edukacyjne i certyfikacyjne oparte na SI? W jaki sposób ewaluacja ciągła poprzez SI wpłynie na motywację uczniów i poczucie bezpieczeństwa w szkole?

 

SI a nowa rola nauczyciela

 

Jakie konkretne kompetencje miękkie będą niezbędne, by nauczyciel mógł prowadzić uczniów w środowisku głęboko zintegrowanym z SI? Czy zmieni się i zostanie zaakceptowana podstawowa definicja roli nauczyciela w społeczeństwie? Czy w szkołach pojawią się specjaliści wyłącznie do obsługi i rozwoju narzędzi SI? W jaki sposób szkoły i uczelnie mogą przygotowywać obecnych nauczycieli na tę transformację? Jak chronić prywatność i bezpieczeństwo danych uczniów, skoro SI coraz intensywniej monitoruje postępy i style uczenia się? W jakim zakresie możliwy jest opór kadry nauczycielskiej? Jaką rolę będą pełnić w systemie rodzice z przypisanymi im prawami i obowiązkami jako pierwszych wychowawców.

 

SI i uczniowie pokolenia Z (oraz kolejnych)

 

Jak od najmłodszych lat uczyć kreatywnego i krytycznego myślenia w świecie, gdzie większość informacji generują zaawansowane algorytmy? Czy w przyszłości szkoła bardziej skupi się na budowaniu kapitału relacyjnego i społecznego między uczniami? Czy w obliczu dynamicznych zmian i automatyzacji uczniowie zyskają większą elastyczność i gotowość do częstej zmiany zawodu? Czy szkoła stanie się miejscem, gdzie systemowo uczy się przedsiębiorczości i prowadzenia innowacyjnych projektów w międzynarodowych zespołach? Jak zapobiec bezrefleksyjnemu wykorzystywaniu SI w życiu codziennym i nauczyć uczniów odpowiedzialnej postawy? Czy powinien powstać osobny przedmiot, na którym realizowane zostaną treści dotyczące etyki i społecznej świadomość technologii?

 

Z jednej strony stajemy w obliczu nieuchronnego rozwoju sztucznej inteligencji, która w ciągu najbliższych lat może zintegrować się z wszystkimi obszarami funkcjonowania szkoły – od organizacji pracy po personalizację ścieżek nauczania. Z drugiej, obserwujemy coraz wyraźniejszy, druzgocący wpływ mediów społecznościowych na relacje społeczne i zdrowie psychiczne młodych ludzi, dodatkowo wzmocniony powszechnym korzystaniem ze smartfonów. Jak zatem skutecznie łączyć szanse płynące z SI z koniecznością przeciwdziałania negatywnym efektom cyfrowego świata, aby zachować równowagę między rozwojem intelektualnym, fizycznym, emocjonalnym i duchowym uczniów – fundamentem prawdziwego sukcesu? Integracja SI w edukacji przestanie być przecież jedynie dodatkiem – stanie się koniecznością, oferując skuteczne i angażujące metody nauczania dostosowane do współczesnych wyzwań.

 

 

 

 

Źródło: www.edunews.pl