Foto: zrzut z ekranu [www.facebook.com/watch/]

 

Mateusz Piotrowski – poseł na XXV Sesję SdiM podczas wystąpienia

 

 

Niestety – nie doczekaliśmy się dokładniejszych relacji mediów o przebiegu sobotniego posiedzenia Sejmu Dzieci i Młodzieży. To trochę dziwne, jako że przed rokiem redakcje czasopism, stacji radiowych i telewizyjnych prześcigały się – najpierw w komentowaniu przeniesienia tej sesji z 1 czerwca na wrzesień, potem w relacjonowaniu alternatywnego posiedzenia na UW, a jeszcze później z tego „oficjalnego” – odbytego 27 września. Co takiego spowodowało, że nie tylko media propartyjne ale nawet te opozycyjne do sprawujących rządy, temat ten w zasadzie przemilczały?

 

Wyjątkiem, ale też „jednorazowym” jest artykuł Justyny Sucheckiej „Młody Sejm przemówił” z „Gazety Wyborczej” [e-wersja TUTAJ], zaczynający się od słów: „Miało być o posłach na Sejm II RP, ale Sejm Dzieci i Młodzieży zmienił plan. Mówił o reformie edukacji, o braku tolerancji dla osób o innej orientacji seksualnej, o mowie nienawiści….”

 

Być może to napięcia wokół obchodów rocznicy wyborów z 4 czerwca 1989 roku przez jednych, a 4 czerwca 1992 roku (upadku rządu premiera Olszewskiego) – przez drugich są tego powodem… A szkoda, bo to jak przebiegała dyskusja – formalnie wokół przygotowanego przez organizatorów projektu uchwały, będącej zwieńczeniem tematu tegorocznej sesji:„Posłowie Sejmu II RP. Ich losy i działalność w okresie II wojny światowej i okupacji”, warte jest upowszechnienia.

 

Apetyt na poznanie, przynajmniej najciekawszych wystąpień młodych posłów, dodatkowo rozbudził ten fragment posta na blogu prof. Śliwerskiego z 2 czerwca:

 

W tym jednak roku wydarzyła się rzecz dotychczas niespotykana na taką skalę. W dyskusji młodych posłów nad treścią przygotowanej przez „władze” uchwały każdy z nich wypowiadał stanowisko będące lawinową krytyką rządu PiS i minister Anny Zalewskiej. W ławach rządowych było pustawo. Siedziało w nich kilku członków formacji władzy (wiceminister edukacji, szef IPN, Rzecznik Praw Dziecka). Musieli wysłuchać ze strony młodzieży wygłaszanej bez ogródek PRAWDY. W wielu przypadkach wypowiedzi młodzieży były oklaskiwane na stojąco przez wszystkich posłów.

 

X         X         X

 

Postanowiliśmy udostępnić naszym Czytelnikom choćby kilka przykładów takich wypowiedzi, a także odesłać do większej ich liczby. Dla pragnących poznać cały przebieg tej sesji także zamieszczamy link do retransmisji relacji ze stront sejmowej.

 

A teraz kilka, subiektywnie wybranych, przykładów tego, co uznali za ważne do wygłoszenia z sejmowej mównicy niektóre posłanki i niektórzy posłowie:

 

 

Pola Życka:

Zastanawiałam się długo nad tematem, który chciałabym tu dzisiaj podjąć. Myślałam, czy mówić o mowie nienawiści, czy o niskim poziomie debaty publicznej w Polsce, może o wyborach do Europarlamentu, może o strajkach klimatycznych, albo o strajkach nauczycieli, albo w ogóle o reformie edukacji, albo o psychiatrii dziecięcej. Było tak dużo tych tematów, ale uznałam, że zastosuję się do zgodnego z regulaminem tej sesji. […] Czemu ten temat jest poświęcony przeszłości, a nie jednemu z tematów przyszłości czy teraźniejszości Polski? […] Od czterech lat, co zaskakująco zbiega się z okresem pełnienia władzy przez partię rządzącą obecnie tematy są ściśle związane z historią? […] To wskazuje na jedno: że ktoś nie chce, ewidentnie, byśmy wypowiadali się na aktualne tematy, tylko chce, byśmy skupili się na przeszłości, na tym co już było i nie wróci więcej… Czyżby dorośli bali się wymiany poglądów z nami? Czyżby nie chcieli chociarz raz przyznać racji? […] Cała wypowiedź   –   TUTAJ

 

Czytaj dalej »



Gazeta Prawna” zamieściła w miniony piątek informację o kolejnej inicjatywie Rzecznika Praw Dziecka. Tym razem jest to postulat obowiązkowych szkoleń z zakresy bezpieczeństwa w każdej szkole. Oto fragmenty artykułu, zatytułowanego „Szkolenia antyterrorystyczne w szkołach? Jest propozycja Rzecznika Praw Dziecka”:

 

Foto: Tytus Żmijewski/PAP[www.polsatnews.pl]

 

Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak był w piątek w SP nr 1 w Brześciu Kujawskim

 

 

Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak w piątek w Brześciu Kujawskim przedstawił postulat skierowany do rządzących, aby jak najszybciej wprowadzić w szkołach program bezpieczeństwa antyterrorystycznego. Zaznaczył, że w każdej klasie takie zajęcia powinny odbywać się na początku roku szkolnego.

 

Jako rzecznik praw dziecka mam stać na straży praw dziecka do życia, do zdrowia i bezpieczeństwa. W związku z tym mam postulat do rządzących, do ministerstw, do wszystkich, którym na sercu leży bezpieczeństwo dzieci, aby program bezpieczeństwa antyterrorystycznego był wprowadzony (w szkołach – PAP) jak najszybciej. Wiemy, że jest narodowy program prowadzony od 2015 r., ale jego skutki są dosyć znikome, ponieważ były to szkolenia często dosyć teoretyczne” – powiedział rzecznik na konferencji przed Szkołą Podstawową nr 1, gdzie w poniedziałek doszło do ataku z użyciem broni i środków wybuchowych.

 

Pawlak podkreślił, że trzeba wypracować jak najszybciej, aby nowy rok szkolny rozpoczynał się w każdej szkole od szkolenia bezpieczeństwa. […]

 

W Szkole Podstawowej nr 1 w Brześciu w październiku 2017 r. zostało odbyło [?- WK] takie szkolenie dla nauczycieli, do którego przeprowadzenia dyrektor szkoły zaprosiła emerytowanych żołnierzy, którzy służyli w Afganistanie. […]

 

 

Cały artykuł „Szkolenia antyterrorystyczne w szkołach? Jest propozycja Rzecznika Praw Dziecka”    –    TUTAJ

 

 

Źródło: www.serwisy.gazetaprawna.pl



Foto: www.facebook.com/tomasztokarzIE/

 

 

Dziś kontynuujemy tradycję poniedziałkowych prezentacji wybranych z minionego tygodnia tekstów autorstwa dr Tomasza Tokarza, zamieszczonych na jego fejsbukowym profilu. Wyboru dokonał – jak zwykle – redaktor „Obserwatorium Edukacji”:

 

 

27 maja przed południem

 

Jestem beznadziejny. Czemu? Bo mam złe oceny„.

 

Łatwo dziecku powiedzieć: nie przejmuj się. Ale kiedy 7-8 godzin dziennie funkcjonuje w środowisku, które od ocen uzależnia wartość osoby, to nie jest łatwo się spod takiego kieratu wyzwolić.

 

Kiedy młodzi słyszą od nauczycieli: „jak nie będziecie mieć dobrych ocen to skończycie zamiatając ulice” albo „to wstyd mieć takie oceny” (nie, nie wymyślam tych cytatów) to mogą wzruszyć ramionami. Ale mogą też kumulować w sobie żal i lęk.

 

Kiedy pierwsze pytanie rodziców po szkole brzmi: co dziś dostałeś/dostałaś. Kiedy ci wzdychają ze smutkiem na wieść o czwórce. Kiedy obiecują cuda na kiju za lepsze stopnie. Kiedy wrzucają potem świadectwa swych dzieci na fb, by pokazać jakimi są cudownymi dorosłymi…

 

Kiedy rówieśnicy też wciąż o tych ocenach rozmawiają (pod presją rodziców), kiedy opowiadają, co dostaną za taką czy inną średnią, kiedy piszą o tym na facebookowych grupach, kiedy wciąż pytają: „co dostałeś z kartkówki…”

 

To kult ocen organizuje jego świat.

 

Nastolatek dopiero dojrzewa. Nie zracjonalizuje sobie porażek, tak jak to robią dorośli. Jest mocno podatny na wpływ środowiska. Odnosi to do siebie. Niektórzy podejmują pałeczkę – i walczą o te ocenowe ochłapy. Byle więcej. Gdzieś tam na końcu biegu czeka przecież nowy Iphone.

 

Reszta, która w takim wyścigu (opartym przecież głównie na ZZZ) nie chce/nie umie uczestniczyć ma do wyboru bunt (agresję) lub wycofanie. Silni jakoś sobie poradzą – ewentualnie przeniosą na kogoś złe emocje, odreagują, wyżyją się na innych. Ci wrażliwsi sami przypną sobie etykietkę: jestem beznadziejny/beznadziejna, do niczego się nie nadaję…

 

Zróbmy coś z tym. My wszyscy

 

 

28 maja wieczorem

 

Chciałbym się odnieść do mojej tezy o bezzasadności wkuwania.

 

Pojawiło się kilka głosów polemicznych. Zwracały one uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze wskazywały na wartość samej wiedzy faktograficznej. Po drugie akcentowały rolę uczenia się na pamięć jako aktywności ćwiczącej mózg i broniącej go, w dłuższej perspektywie, przed degeneracją.

 

Chciałbym zatem mocno podkreślić, że nie neguję wartości wiedzy – rozumianej jako utrwalony w pamięci długotrwałej zbiór informacji stanowiących spójną całość. Oczywiście że jej posiadanie niezbędne do działania.

 

Czym innym jest jednak tak rozumiana wiedza, a czym innym wysypisko chaotycznych danych. Warto dużo wiedzieć. Problem polega jednak na tym, że uczniowie przerabiają mnóstwo danych a dalej nie wiedzą. Nic z tego przerabiania nie wynika. Rozwiązaniem nie jest zatem zwiększenie puli danych. Kwestia tkwi w metodzie, w technice uczenia.

 

Mówiąc o uczeniu na pamięć (jeśli w ogóle używałem takiego wyrażenia, bo mam wrażenie że inaczej to ująłem) miałem na myśli zawsze tak zwane wkuwanie, czyli próbę przyswojenia danych, z obszaru, który nas nie interesuje, i w którym nie dostrzegamy korzyści, próbę która jest wymuszona pod groźbą kary. Uważam że jest to najmniej efektywny sposób budowania wiedzy. Stanowi prawdziwe marnotrawstwo energii naszego mózgu.

 

Z takiego wkuwania niewiele wynika, co większość z nas jest w stanie potwierdzić na własnym przykładzie.

 

Mam wrażenie, że wkuwanie jest pozostałością po czasach w których nie było innych możliwości utrwalenia informacji. Z dużym prawdopodobieństwem założę, że żaden z dorosłych w pracy nie działa dzisiaj w ten sposób.

 

Oczywiście mogę przyjąć, że próby zapamiętywania danych ćwiczą nasz mózg. Ale jeśli takie działanie ma mieć znaczenie to niech ma jak najmniej wspólnego z tradycyjnym wkuwaniem. Niech to będzie aktywność realizowana bez przymusu, bez groźby kary, z obszaru który ucznia interesuje lub z którym wiąże pewną korzyść.

 

Jeśli ten ostatni warunek nie zachodzi ,a my dorośli jesteśmy przekonani, że określone rzeczy warto wiedzieć, to najbardziej efektywne będzie uczenie niejako przy okazji, ukryte na przykład w grze.

 

A jeśli chodzi o wspomnianą ochronę mózgu. Przed degeneracją chroni mózg wiele rzeczy, także granie w gry komputerowe, rozwiązywanie krzyżówek, szarady prowadzenie bloga, nagrywanie filmów, dyskusje w realu i na fb… wszystko co się wiąże wiąże się ze stymulowaniem jego aktywności.

 

Dlaczego mamy walczyć z degradacją mózgu w najnudniejszy z możliwych sposób?

 

 

30 maja

 

Podczas debaty, w której niedawno uczestniczyłem pojawił się interesujący wątek dotyczący podważenia roli mistrza przez zwolenników edukacji alternatywnej. Wydaje mi się że jest odwrotnie. Że duża część innowacyjnych propozycji nie tylko nie uderza w model mistrza, ale próbuje go odbudować – w kształcie dopasowanym oczywiście do nowych czasów.

 

Czytaj dalej »



Zacznę od oświadczenia w sprawie Międzynarodowego Dnia Dziecka. Piszę o tym prewencyjnie, aby zapobiec oskarżeniom, że „Obserwatorium Edukacji” wczoraj nie świętowało.

 

Otóż oświadczam, jako redaktor OE, że każdego dnia daję dowód, iż dziecko, uczeń, jego prawa, jego dobro, są wiodącym motywem wszystkich zamieszczanych tu materiałów. Z tego powodu mam prawo stwierdzić, że na stronie „Obserwatorium Edukacji” przez cały rok trwa permanentny Dzień Dziecka.

 

A teraz pora na coniedzielne dzielenie się z Wami, Szanowni – Czytelniczki i Czytelnicy, najnowszymi refleksjami wokół wydarzeń, problemów, które w minionym tygodniu wzbudziły moje emocje. W oczekiwaniu na poniedziałkową konferencje Nasze sprawy w naszych rękach – dzieci o swoich prawach”, czekając na nadesłanie materiałów o obradującej w dniach 31 maja – 1 czerwca na Wydziale Nauk o Wychowaniu UŁ Ogólnopolskiej Interdyscyplinarnej Konferencji „Dziecko wobec szans współczesnego świata”, zorganizowanej przez Koło Naukowe Doktorantów Wydziału Nauk o Wychowaniu UŁ, a także mając nadzieję, że wkrótce pozyskamy „źródłową” informacje o tym, czy powstał nowy podmiot, który będzie w przyszłości organizatorem uroczystości wręczania Medali „Serce Dziecku”, mając nadzieję na obszerne „przecieki” z obrad XXV Sesji Dzieci i Młodzieży (których, nie licząc posta na blogu PEDAGOG, nie ma) – dziś wrócę jeszcze do wtorkowej informacji o konferencji naukowej „Szkoła i nauczyciel. Osiągnięcia – Dylematy – Perspektywy, która – za postem z bloga prof. Śliwerskiego – obejmowała jedynie fragmenty jego refleksji z pierwszego dnia tego spotkania w zamku Joannitów w Łagowie Lubuskim.

 

Nim dalej poczytacie moje przemyślenia – odsyłam najpierw do lektury kolejnego postu na blogu PEDAGOG, zatytułowanego „Co to znaczy być uczestnikiem praktyki szkoły”   –   TUTAJ.

 

W tym miejscu zacytuję, jedyny z resztą zamieszczony pod tym postem, komentarz:

 

Konferencja – spotkanie było naprawdę cudowne. Interesujące, mądre, przyjazne. Krytyczne spojrzenie na testowanie prof. Agnieszki Gromkowskiej- Melosik, propozycja metodologiczna prof. Piekarskiego, analiza politycznych uwikłań polskiej oświaty dokonana przez prof. Śliwerskiego, panegiryk na cześć książki (czytanej, pisanej) prof. Melosika i pozostałe wystąpienia pokazują, że jako środowisko badamy szkołę, rozumiemy szkołę, potrafimy też projektować, diagnozować i organizować edukację. Jesteśmy naprawdę dobrzy. Róbmy dalej swoje. Pozdrawiam. Mirka Dziemianowicz. [Pogrubienia w cytowanym tekście – WK]

 

I jeszcze jeden cytat tego posta:

 

Z ogromną przyjemnością wysłuchałem też wystąpienia prof. Jacka Piekarskiego.. […] Łódzki pedagog społeczny zasygnalizował różnorodne odmiany praktycznego zaangażowania badacza z perspektywy sensownej obecności w praktyce różnych typów jego zaangażowania. Badacz staje się bowiem użytkownikiem i twórcą różnych odmian wiedzy. Jak mówił: „Pojmując uczestnictwo, podobnie jak związaną z nim sensowną obecność, jako dziedzinę wciąż kształtujących się decyzji i wyborów, można dzięki temu wyznaczyć i naszkicować swoiste pole problemowe, które być może warto brać łącznie pod uwagę gdy podejmuje się próby określenia badawczej perspektywy uczestniczącej.”


SZKOŁA kształtuje nadzieję na przyszłość, zostawia ślad doświadczenia w nas wszystkich. Badacz nie daje się separować z obszaru praktyki, którą bada. Nie można nie być uczestnikiem świata społecznego. Domaga się ono jakiegoś doświadczania obecności w sprawczości działania. Praktyka szkoły jest nie tylko obiektem jej obmyślania, czymś, co stanowi opór poznania, ale to także zasób naszych doświadczeń, które sprawdzają się w niej.

 

 

Dzięki tym informacjom – jak, przykładowo, ta o wystąpieniu prof. Piekarskiego – wiecie już jak o codziennie nas dotykającej, często traumatycznej, rzeczywistości szkolnej ostatnich lat mówili uczeni, z takim uznaniem przywoływani w obu postach przez ich reprezentanta w świątyni nauki polskiej – w Polskiej Akademii Nauk – profesora dr hab. Bogusława Śliwerskiego. Przypominam jeszcze jak ową konferencję nazwali jej organizatorzy:„Szkoła i nauczyciel. Osiągnięcia – Dylematy – Perspektywy”.

 

Wielka szkoda, że do dziś nie udało mi się odnaleźć w sieci szczegółowego programu tej konferencji. Dostępny jest tam jedynie w takiej oto wersji „dla wtajemniczonych”. Przypuszczam, że uczestnicy otrzymali minutowy wykaz, zawierający nie tylko wymienionych pleno titulo wszystkich prelegentów, ale i tematy ich wystąpień. Jako że obie relacje prof. Śliwerskiego dają nam jedynie fragmentaryczny obraz poruszanej podczas obrad w zamku Joannitów w Łagowie problematyki, trudno mi wyrazić, odwołującą się do konkretnych przykładów, jakąkolwiek opinię na temat stopnia wypełnienia obietnic, zawartych w nazwie tego spotkania. Ile tam było o dylematach nauczycieli, czy w ogóle zauważono jakieś ich osiągnięcia, a najbardziej interesowałoby mnie jakie owi uczeni widzą perspektywy przed polską edukacja…

 

Pozwolę sobie jedynie na taką ogólną puentę: Było tam według od lat przyjętych dla takich konferencji standardów: spotkało się utytułowane (lub aspirujące do tytułów) towarzystwo mniej lub bardziej dobrych znajomych, powiązane licznymi więziami zależności (kto komu co recenzował, lub chciał(a)by aby to zrobił(a) w przyszłości), każdy wygłosił to co na tę okazje spłodził, co słuchający nagrodzili oklaskami i zawiłymi kryptopanegirykami w ewentualnej paradyskusji.

 

Ale najważniejsze, że konferencja odbyła się, że można ją będzie dopisać do „dorobku naukowego”, a za rok (lub później) będzie jeszcze można wzbogacić wykaz swych publikacji o kolejną pozycję: o referat, wydrukowany w wydanej przez organizatora okolicznościowej książce. Która zostanie na półkach domowych bibliotek jej uczestników i w uczelnianych księgozbiorach…

 

A jaki to wszystko ma związek ze skrzeczącą oświatową rzeczywistością? Czy choćby w najmniejszym stopniu „dorobek” tej konferencji stanie się drogowskazem dla wymagającej natychmiastowej, w ratowniczym wręcz trybie podejmowanej, aktywności tych wszystkich, którzy mają jeszcze wolę i siły, aby dla dobra przyszłych pokoleń ratować w edukacji co jeszcze się da? To już patronów, organizatorów i uczestników owego eventu wyraźnie nie obchodziło.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Foto: Joanna van Fenama/Kancelaria Sejmu [www.sejm.gov.pl]

 

Poniżej zamieszczamy obszerne fragmenty komunikatu, zamieszczonego na stronie Sejmu RP:

 

Myślą przewodnią tegorocznych obrad były losy parlamentarzystów II RP w czasie okupacji. Temat ten nawiązuje do sesji z 2018 r., poświęconej posłom Sejmu Ustawodawczego.[…]

 

Foto: Joanna van Fenama/Kancelaria Sejmu [www.sejm.gov.pl]

 

Widok prezydium Sejmu

 

Podczas posiedzenia SDiM młodzi parlamentarzyści obradowali na temat działalności posłów Sejmu II RP oraz ich losach w okresie II wojny światowej i okupacji. Zostały również poruszone aktualne kwestie społeczno-politycznye, kulturalne i gospodarcze Jest to dla młodych parlamentarzystów wyjątkowa okazja do pogłębiania swojej wiedzy o funkcjonowaniu demokracji parlamentarnej oraz impuls do aktywnego uczestniczenia w społeczeństwie obywatelskim, samodzielnego myślenia i budowania własnych opinii o otaczającym świecie. Uczestnicy SDiM mieli za zadanie zapoznać się z biografią wybranego przez siebie posła w celu przybliżenia jego postaw swojemu społeczeństwu lokalnemu.

 

Foto: Joanna van Fenama/Kancelaria Sejmu [www.sejm.gov.pl]

 

Moment otwarcia posiedzenia XXV Sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży

 

Temat tegorocznej sesji jest wyjątkowy. Sejm Dzieci i Młodzieży jest wyjątkowym wyzwaniem, zadaniem, ale też wyjątkową przyjemnością uczestniczenia w tym niezwykłym wydarzeniu. Rok 2019 jest dla tego przedsięwzięcia wyjątkowy, dlatego, że w tym roku przypada jubileusz 25-lecia – stwierdził podczas obrad Maciej Kopeć wiceminister edukacji narodowej.

 

Z kolei zastępca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej Mateusz Szpytma zaznaczył, że dzięki temu przedsięwzięciu Sejmu jest możliwe poznawanie historii Polski w sposób twórczy i ciekawy. – W moim przekonaniu uczenie się tylko dla stopni lub z konieczności nie daje tak dużej satysfakcji, jak odkrycie i zrozumienie istoty zagadnienia poprzez działanie na rzecz innych, a tego właśnie mieliście szansę doświadczyć w tym projekcie – powiedział Mateusz Szpytma.

 

Na udział w SDiM w tym roku zdecydowało się aż 453 dwuosobowych zespołów. [Czyli 906 osób] Te z nich, które przeprowadziły najciekawsze badania oraz zrealizowały plan działań, zostały zaproszone na posiedzenie Sejmu Dzieci i Młodzieży 1 czerwca.

 

Foto: Joanna van Fenama/Kancelaria Sejmu [www.sejm.gov.pl]

 

Fragment sali podczas głosowania. Nie widać jednomyślności wśród posłanek i posłów.

 

Czytaj dalej »




Foto:www.spidersweb.pl

 

 

Dziś proponujemy, niestety nie bardzo pasujący do klimatów weekendowego relaksu, lekturę informacji, zaczerpniętej ze strony Fundacji „Dajemy Dzieciom Siłę”, zatytułowanej Co trzeci nastolatek ogląda patotreści w sieci”. Oto jej fragmenty i link do całego artykułu: 

 

[…] Patotreści – nieakceptowane społecznie, nieraz niedopuszczalne prawnie treści w internecie, których najbardziej jaskrawym przykładem jest patostreaming, mogą mieć negatywny wpływ na młodych internautów. Temu zjawisku poświęcony jest raport Patotreści w internecie opracowany przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę we współpracy z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, przy wsparciu Orange Polska.

 

Wynika z niego m.in., że co trzeci nastolatek w wieku 13-15 lat oglądał patotreści, najczęściej z ciekawości. Zdecydowana większość młodych ludzi uważa, że tego typu treści są szkodliwe, zachęcają do powielania patologicznych zachowań, natomiast aż ponad jedna trzecia badanych sądzi, że pokazują prawdziwe życie. […]

 

 

Z raportu wynika m.in., że:

 

>zdecydowana większość (84%) badanych nastolatków w wieku 13-15 lat słyszała o patotreściach, a więcej niż co trzeci (37%) je oglądał;

 

>ciekawość to najczęstszy powód oglądania tego typu materiałów (75%); kolejne to nuda (29%), chęć rozrywki (24%) oraz chęć „bycia na czasie” (10%);

 

>większość oglądających patotreści robi to regularnie – średnio 5 razy w miesiącu. Aż 43% respondentów ma kontakt z tego typu materiałami co najmniej raz w tygodniu. Młodsze nastolatki oglądają patotreści z większą częstotliwością niż starsze;

 

>respondenci deklarują, że najczęściej oglądają shoty, czyli wybrane fragmenty patostreamów na YouTube (73%);

 

>każda z młodych osób, która widziała patotreści, potrafiła podać przynajmniej jednego ich twórcę. Wskazuje to na stosunkowo dużą rozpoznawalność nadawców. Jednak tylko 18% zgadza się ze stwierdzeniem, że niektórzy twórcy tego typu nagrań im imponują;

 

>większość osób (88%), które oglądały patotreści, twierdzi, że było to dla nich niepokojące doświadczenie;

 

>patotreści postrzegane są przez młodzież przede wszystkim jako szkodliwe, zachęcające innych do naśladowania patologicznych zachowań (87%), a co za tym idzie, powinny być zakazane w internecie.

 

Czytaj dalej »



 

Dziś, w Parku im. Szarych Szeregów, na placu pod Pomnikiem Martyrologii Dzieci, zwanym w Łodzi Pomnikiem Pękniętego Serca”, już po raz 31. odbyła się uroczystość dekoracji Medalami „Serce Dziecku”, przyznawanymi przez Dziecięco-Młodzieżową Kapitułę, działającą przy Stowarzyszeniu „Komitet Dziecka”, osobom i instytucjom szczególnie zasłużonym w społecznej pracy na rzecz dzieci.

 

                                                                Medal „Serce Dziecku”

 

Po raz pierwszy uroczystość ta odbyła się w tym miejscu w w czwartek 1 czerwca 1989 roku – w Dniu Dziecka. Był to świadomy wybór daty i miejsca, aby w ten sposób upamiętnić dzieci więzione w tzw. „obozie na Przemysłowej” (Polen-Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt) – jedynym takim obozie na terenie wszystkich okupowanych przez reżim hitlerowski krajów. Działał on na terenie wydzielonym z łódzkiego getta w latach 1942 – 1945, a jego więźniami byli małoletni Polacy w wieku od 6 do 16 roku życia.

 

Dzisiejsza uroczystość, tradycyjnie, rozpoczęła się równo z sygnałem czasu, który oznajmił godzinę dwunastą, od Hymnu Państwowego. Wszystkich przybyłych powitała Honorowa Przewodnicząca Stowarzyszenia „Komitet Dziecka” – pani Genowefa Adamczewska, która przypomniała ideę powstania i kilkudziesięcioletnią historię tej inicjatywy nagradzania działalności społecznej dorosłych na rzecz dzieci, a także tych uroczystości, w których do niedawna uczestniczyli jeszcze jego byli więźniowie. Dziś nie ma wśród nas nikogo z nich…

 

Czytaj dalej »



 

Anna Konarzewska – nauczycielka języka polskiego w XIV Liceum ogólnokształcącym im. Jana Pawła II , wchodzącego w skład ZSO nr 8 w Gdańsku, prowadzi bloga „Być nauczycielem…”.

 

Znaleźliśmy na nim post, zamieszczony tam 16 maja, zatytułowany „Moje marzenia o współczesnej edukacji, czyli co mi w duszy gra…Oto jego fragmenty:

 

Zawsze zależało mi na edukacji. To, że kuleje nie jest rzeczą nową. Wiele trzeba zmienić. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że edukacja jest dziurawym bakiem i z tego powodu nie warto w nią inwestować . Bez edukacji nie przetrwamy. Tyle myśli kołacze mi w głowie, że postawiłam się z Wami nimi podzielić. Może będzie mi lżej.

 

Każdy z nas marzy o idealnej szkole. Możemy mieć różne wizje, ale ci którzy kochają edukację, nigdy nie stworzą chaosu w i tak kulejącym systemie. Edukacja to delikatna komórka. Decyzje muszą być naprawdę przemyślane, a ich wdrażanie długofalowe. Rewolucyjne podejście burzy i zakłóca wiele istotnych spraw. Pamiętać też należy o tym, że nie ma panaceum na wszystko. A kierowanie się sztywnymi normami i metodami również niszczy, co dobre. […]

 

Trzeba przede wszystkim edukować rodziców, ponieważ większość z nich żyje w systemie pruskim, który kształcił przyszłych robotników fabryk. Świat się zmienia i kompetencje, które są potrzebne dzisiejszym uczniom dawny system zaniedbał. Nikt nie wie, jak będzie wyglądał świat za 5, 10 czy 20 lat… które umiejętności będą potrzebne młodym pokoleniom, ale jedno wiem na pewno, że wkrótce ludzie się przekonają, że empatia i kreatywność będą najcenniejszymi walutami na naszym globie. O empatycznym podejściu do edukacji pisałam TUTAJ. […]

 

Nie dajmy się zwariować. Róbmy wszystko z głową, ale nie rezygnujmy z budowania relacji z uczniami. Wiedzę nabędą wszędzie, ale kompetencji miękkich, empatii i radzenia sobie w sytuacjach trudnych uczą się przede wszystkim od nas- nauczycieli, bo przeważnie spędzają z nami więcej czasu niż z własnymi rodzicami. Podstawa programowa powinna zawierać tylko kilka głównych punktów, a resztę należałoby zostawić nauczycielom. Tu mogliby wykazać się swoją innowacyjnością, twórczością, pasją, kreatywnością. Nie twierdzę, że w tej chwili nie jesteśmy kreatywni, ale na pewno takie działanie otworzyłoby umysły wielu „zamkniętym belfrom” i uwolniłoby ich spod jarzma podstawy programowej, która nie porywa, a wręcz blokuje. Wielka odpowiedzialność spoczywa na nauczycielach w etapie edukacji wczesnoszkolnej i podstawowej, ponieważ wtedy kształtują się podstawowe umiejętności młodego człowieka. Tu można łatwo podciąć skrzydła, zniechęcić do nauki, zdemotywować. Nauczyciele szkół ponadpodstawowych również nie mają lekko, ponieważ odpowiadają za edukację całościową ucznia – na maturze wymaga się znajomości treści ze szkoły podstawowej i gimnazjum. I tu pojawia się kolejny problem – testomania i egzaminomania. Zlikwidowałabym wszystkie formy testów i egzaminów łącznie z maturalnym, a wprowadziłabym egzaminy wstępne na studia. W ten sposób zniwelowalibyśmy nieistotne rankingi szkół, które są tendencyjne i badają wyłącznie „wyścig szczurów”, a nie umiejętności potrzebne do życia, kompetencje miękkie i aspekt społeczny.

Czytaj dalej »



Foto: Patryk Ogorzalek/Agencja Gazeta [www.oko.press]

 

Słowo ptakiem wylatuje a wraca kamieniem

 

 

27 maja Rzecznik Praw Obywatelskich wystąpił do Anny Zalewskiej – Minister Edukacji Narodowej w sprawie opinii samorządów na temat skutków kumulacji roczników w szkołach ponadpodstawowych/ponadgimnazjalnych. Poniżej przytaczamy fragmenty komunikatu o tym wystąpieniu, zamieszczonego na stronie RPO:

 

[…] Ponieważ RPO dostawał skargi i niepokojące informacje, zwrócił się do samorządów kilkudziesięciu polskich miast o informacje o stanie przygotowań do przyjęcia dwukrotnie większej niż w latach poprzednich liczby uczniów do liceów, techników i szkół branżowych. Spytał też, jakie działania są konieczne do podjęcia przez władze państwowe dla poprawy sytuacji. Kumulacja roczników jest skutkiem likwidacji gimnazjów.

 

Informacje o odpowiedziach Adam Bodnar przekazał minister edukacji narodowej Annie Zalewskiej, wraz z prośbą o stanowisko w tej sprawie.

 

Miasta informują Rzecznika, że zapewniły odpowiednią liczbę miejsc w szkołach średnich w roku szkolnym 2019/2020. Przygotowaniami zajęły się od momentu wejścia w życie ustaw Prawo oświatowe oraz Przepisy wprowadzające ustawę – Prawo oświatowe. Miasta zdawały sobie sprawę, że „kumulacja roczników” będzie dużym wyzwaniem dla samorządów.

 

Przygotowania polegały m.in. na:

>analizie zasobów lokalowych i kadrowych,

>spotkaniach z dyrektorami szkół w celu omówienia możliwych trudności i wspólnego wypracowania rozwiązań,

>przeprowadzeniu ankiet wśród kandydatów do klas pierwszych szkół ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych oraz ich rodziców dla zbadania preferencji młodzieży co do wyboru szkoły.

 

Szczególnie popularne szkoły dostały zgody na dodatkową „lokalizację prowadzenia zajęć”. Wiele działań zrealizowano w ramach projektów edukacyjnych finansowanych ze środków Unii Europejskiej, nakierowanych głównie na rozwój szkolnictwa zawodowego. Rady miast podejmowały też uchwały umożliwiające kandydatom składanie podań o przyjęcie do większej niż dotychczas liczby szkół (np. w Poznaniu do 9, a w Kielcach do dowolnej liczby).

 

Wśród problemów samorządów w pierwszej kolejności wymieniano konieczność ponoszenia rosnących kosztów edukacji.

 

Czytaj dalej »



Dziś proponujemy jeszcze jeden tekst o tym, że testy nie są jedynym sposobem sprawdzania efektów uczenia się uczniów. Tym razem są to fragmenty najnowszego (z 27 maja) postu z bloga Danuty Sterny Moja Oś Świata:

 

 

Wielu z nas sądzi, że testy są konieczne i że jest to jedyny i najlepszy sposób na śledzenie postępów uczniów. A może zamiast testów monitorować pracę uczniów poprzez prowadzone przez nich OK zeszyty lub przez popularne już portfolia czy teczki? Czyli prowadzenie portfoliów uczniowskich, w których znajdują się dowody na uczenie się uczniów. OK zeszyt jest właśnie takim rodzajem portfolio.

 

Co jest nie tak z tymi testami?

Dlaczego testy? Bo można je znormalizować i porównywać wyniki uczniów, nawet w punktach, czy procentach. Tak to jest prawda. Tylko, do czego i komu jest to potrzebne? Nie jest to na pewno pomocne dla procesu uczenia się. Informacja, że jestem leszy od Zosi o 5 punktów, albo że polscy uczniowie są średnio gorsi od uczniów w Norwegii nie pomaga nam się lepiej uczyć. Poza tym testy nie sprawdzają i nie monitorują tego, co powinny. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić posiadanych przez ucznia umiejętności, testami sprawdzamy jedynie poziom wiedzy. Testy potrzebne są systemowi, aby mógł zakwalifikować ucznia do dalszego kształcenia. Nauczycielom zależy jednak na tym, aby jakość nauczenia i uczenia była dobra, a nie na tym, czy uczniowi uda się zgadnąć prawidłową odpowiedź na teście.

 

Jeśli naprawdę chcemy wiedzieć, co nasi uczniowie wiedzą i umieją i użyć tych informacji do poprawy nauczania, a to przecież wiedza bardzo potrzebna nauczycielowi, to możemy skorzystać z innych możliwości. Profesor Hattie pokazał w swoich badaniach, że właśnie pozyskiwanie i wykorzystywanie informacji – „gdzie są uczniowie w procesie uczenia się”, jest najbardziej efektywną interwencją w nauczaniu.[…]

 

Przecież jeśli uczniowie znają kryteria sukcesu, to dowody na ich realizację mogą zbierać w swoich portfoliach lub OK zeszytach. Z mojego nauczycielskiego doświadczenia wynika, że OK zeszyt z praktycznego punktu widzenia, jest wygodniejszy niż portfolio, rozumiane jako teczka, w której uczniowie przechowują dowody swojego uczenia się. Z teczki „papierowej” może coś wypaść bezpowrotnie i trudno w niej o zachowanie chronologii gromadzonych materiałów. Za to teczka/portfolio prowadzone  w internecie jest trudne do przeglądania i po pewnym czasie uczniowie i nauczyciel tracą nimi zainteresowanie.

 

Do OK zeszytu mogą mieć dostęp też rodzice, więc mogą być na bieżąco z postępami dziecka i mogą interweniować, gdy dziecko ma trudności. Widać więc, że OK zeszyt z różnych powodów może być interesujący dla:

>Nauczyciela, bo może monitorować pracę uczniów

>Ucznia, bo wie, czy spełnia oczekiwania (kryteria)

>Rodzica, bo ma informację i może pomóc dziecku.

 

Wynik testu nie daje tych korzyści. Wynik testu jest jedynie informacją, jak uczeń „wygląda” na tle klasy.

 

 

Co zawiera OK zeszyt?

 

Czytaj dalej »