
Foto:Slawomir Olzacki/Forum[ www.newsweek.pl]
Na portalu <Prawo.pl> (a nie na stronie Ministerstwa Edukacji i Nauki) zamieszczono dziś informację „CKE ogłosiła wytyczne sanitarne na tegoroczne egzaminy”. Oto początkowe fragmenty tego tekstu:
Centralna Komisja Egzaminacyjna opublikowała wytyczne sanitarne obowiązujące na tegorocznej maturze i egzaminie ósmoklasisty. Są one podobne do zeszłorocznych – uczniowie mogą np. pisać egzaminy bez maseczek, ale dopiero gdy już zajmą miejsce przy stoliku.
Na egzamin może przyjść wyłącznie osoba bez objawów chorobowych kompatybilnych z objawami COVID-19. Zasada ta obowiązuje zdających, nauczycieli, egzaminatorów, obserwatorów, pracowników szkoły i innych osób zaangażowana w przeprowadzanie egzaminu. Nie może się też na nim pojawić osoba, która jest objęta kwarantanną lub izolacją.
Wyjątkiem ozdrowieńcy
Wyjątkiem są osoby, które przechorowały COVID-19 (jest ozdrowieńcem) oraz osoba zaszczepiona przeciwko COVID-19 (przyjęła wszystkie przewidziane procedurą dawki danej szczepionki), może przyjść na egzamin, nawet jeżeli przebywa w domu z osobą w izolacji bądź osobą na kwarantannie.
Na egzamin nie może przyjść osoba, która przebywa w domu z osobą w izolacji w warunkach domowych albo sama jest objęta kwarantanną lub izolacją w warunkach domowych. […]
Źródło:www.prawo.pl/oswiata/
Więcej można się dowiedzieć z obszernej informacji, zamieszczonej dzisiaj (19 kwietnia 2021r) na stronie Centralnej Komisji Egzaminacyjnej:
Wytyczne dotyczące organizowania i przeprowadzania w 2021r. egzaminów: ósmoklasisty (E8, )maturalnego (EM), potwierdzającego kwalifikacje w zawodzie (EPKwZ), zawodowego (EZ), eksternistycznych (EE) – TUTAJ
Udostępniamy zaproszenie na inspirujące spotkanie LIVE
“Kij czy marchewka? Porozmawiajmy o tym, co działa, a co nie działa.”
W sumie prosta rzecz: pochwalić ucznia jak zrobił coś dobrze. Ale czy zawsze przynosi to dobry skutek? Jak zatem inspirować i motywować ucznia dobrze, aby osiągnąć wspólnie cel? Jak przeprowadzać trudne rozmowy z tak zwanymi “czarnymi owcami”?
O tym wszystkim podczas najbliższego LIVE!
Kiedy? 20 kwietnia (wtorek)
O której? Startujemy o godzinie 19:00
Wydarzenie EduAkcja Online w Facebook Live
Cena: za darmo
Publiczne · Każdy na Facebooku lub poza nim
Weźcie udział i zaproście swoich znajomych!
Źródlo: www.facebook.com/programeduakcja
Foto: www.i.wpimg.pl
W sobotę Jarosław Bloch zamieścił na swoim blogu „Co z tą edukacją” post, zatytułowany „ A po maturze pójdziemy na piwo…”. Jest to jego wizja skutków majowej matury. Oto fragmenty tego tekstu i link do pełnej wersji:
Przed nami matura. Kolejna w reżimie sanitarnym. Jestem przekonany, że po maturze będzie zwiększona liczba zakażeń wśród młodych ludzi (choć pewnie ich nie przetestują) oraz ich rodzin, będą też kolejne zgony. Dlaczego tak sądzę? Bo od roku obserwuję zachowanie młodzieży. Dlatego uważam , że matury na początku maja, to zbyt wczesny termin. […]
Nie mam wątpliwości. Młodzież w dużej części traktuje pandemię jak wymysł dorosłych. Nie zachowają reżimu sanitarnego przed i po maturze, bo nie robią tego na co dzień, bo dawno się nie widzieli, bo część nie wierzy w pandemię, bo uważają problem za wyolbrzymiony, bo myślą że ich nie dosięgnie, bo są tym wszystkim zmęczeni (jak każdy). Ale wirus nie wie, że wszyscy mają dosyć, że są zmęczeni, lub nie wierzą. On atakuje, gdy obok siebie jest dużo ludzi nieprzestrzegających zasad zachowania w pandemii. Po prostu. Tylko tyle i aż tyle. […]
Nie mam więc wątpliwości. Przed maturą młodzież wymieni się wirusami, odsiedzi trzy godziny w reżimie sanitarnym, a potem pójdzie wspólnie spędzić czas, znowu wymieniając się wirusami. Niektórzy zaczną chorować, (lub ich rodzice). Część wyląduje pod respiratorami, przeżyje z nich 10%.
A może egzaminy odwołać? Zarówno maturę i egzamin ósmoklasisty. Tyle, że rekrutacja na kolejny etap edukacji na podstawie świadectwa to jeszcze głupszy pomysł, bo… oceny z dwóch ostatnich lat są niewiarygodne. Będzie parodia sprawiedliwej rekrutacji. Maturę trzeba zrobić, bo pandemiczne świadectwa są do niczego. Z tym, że w zeszłym roku, przy znacznie mniejszej skali zagrożenia, maturę przeniesiono na czerwiec. Aż prosi się o kolejny czerwcowy termin, kiedy znacznie więcej osób będzie zaszczepionych, a zakażenia będą niższe aniżeli na początku maja. Tymczasem w szczycie trzeciej fali mówi się, że nie ma powodów do przekładania. Gdzie logika? A jaka jest logika w mówieniu, że dziecko w przedszkolu jest bezpieczne w przedszkolu, ale w pierwszej klasie w szkole już nie? Tu w ogóle nie ma logiki. Rządzi chaos.
Cały tekst „ A po maturze pójdziemy na piwo…” – TUTAJ
Źródło: www.jaroslawbloch.ovh
…Nieoceniony Googl poinformował mnie, że 18. kwietnia to Międzynarodowy Dzień Ochrony Zabytków, Dzień Pacjenta w Śpiączce, oraz Dzień Krótkofalowca. Ponadto dowiedziałem się, że to dzień imienin Bogumiły, Bogusławy i Ryszarda, oraz: Alicji, Amedeusza, Apoloniusza, Bogusława, Marii i Sabiny. Jednak najbardziej zaintrygowały mnie trzy imiona „starożytne”: Eleuteriusz, Eleutery, Flawiusz, i – co dla kogoś kto sam nosi imię Włodzisław jest bliskie – osoby o imionach: Gosław, Gosława i Gościsław.
Dlaczego o tym piszę? Bo jakoś wypada felieton zacząć, a moje psychiczne mechanizmy immunologiczne jak mogą tak nie dopuszczają do mojej świadomości tematów minionego tygodnia. Bo ile można o ministrze Czarnku, jego homiliach o edukacji i nauce, a zwłaszcza o naszej polskiej naszości, i jej od tej zgniłej europejskiej – wyższości.
Z resztą i tak nic lepszego od Wiktorii Korzeckiej nie napiszę. Także nie mam nic do dodania na temat robienia przez magistrat łódzki oszczędności budżetowych poprzez wycinanie etatów sprzątaczek, woźnych i konserwatorów. Tak nawiasem mówiąc to taki nieoczekiwany efekt pandemii. W takich hotelach czy restauracjach są „tarcze”, które mają ochronić ich pracowników przed zwolnieniami. Ale pracowników niepedagogicznych? Wszak szkoły to nie wyciągi narciarskie.A już na pewno nie kasyna…
Pozostaje mi napisanie kilku zdań, w których ujawnię moje refleksje wokół – już ogólnopolskiej – „sprawy dyrektora Jakóbka”.
Nie będę wypowiadał się o tym co myślę na temat decyzji nadzorującej łódzką oświatę pani wiceprezydent Moskwa-Wodnickiej, ani stanowiska, jakie w tej sprawie zajął minister Czarnek. Obie reakcje były do przewidzenia i nie były dla mnie zaskoczeniem. Natomiast napiszę co sobie pomyślałem, gdy poznałem „kuchnię” tej sytuacji – jako były dyrektor szkoły, także z uczniami w wieku, w którym mieli już swoje przekonania.
Jak ja zachowałbym się w analogicznej sytuacji?
Co prawda „za moich czasów” nie było jeszcze zdalnego nauczania, a z łączności internetowej były tylko e-maile, ale i wówczas obowiązywało prawo oświatowe, mówiące o tym, że szkoła ma być wolna od polityki.
Ale to nie polityka różnicowała na co dzień postawy uczniów „mojej Budowlanki”. Przede wszystkim (a byli to w ogromnej większości chłopcy) były to różnice w ich kibicowskich sympatiach klubowych. A ŁKS i RTS Widzew były wówczas w tej samej klasie rozgrywek i dwa razy w roku rozgrywane były derby Łodzi! Trochę starsze od dzisiejszych dwudziestolatków osoby pamiętają co się wtedy działo, gdy spotkali się jedni z drugimi…
Pierwsze co aż się prosiło aby wpisać do szkolnego regulaminu, to było zapisanie tam zakazu przychodzenia do szkoły z klubowymi szalikami, czy innymi insygiami swoich ulubieńców. Przy okazji afery w łódzkim XXXIV LO przypomniałem sobie jak ja wtedy postąpiłem.
Spotkałem się z Zarządem Samorządu Szkolnego i opowiedziałem im o tym, jak to jest w oazach na afrykańskich pustyniach i na sawannie, gdzie są źródła wody – jedyne wodopoje dla okolicznych dzikich zwierząt. Że przychodzą tam napić się zarówno zwierzęta drapieżne, jaki i te, które w normalnych warunkach są łupem tamtych. Przy wodopoju obowiązuje „zawieszenie broni” – lwy nie polują na gazele… „A wy przychodzicie do szkoły, aby tutaj, wszyscy na jednych prawach, poić się wiedzą z tego źródła. Więc proponuję, aby i w naszej szkole było jak przy afrykańskich wodopojach – nikt na nikogo nie poluje!”
I zaproponowałem, aby do regulaminu wpisać zakaz manifestowania swej przynależności do kibiców tej czy tamtej drużyny. I metafora ta na tyle przemówiła do ich wyobraźni, że zaakceptowali ten projekt i od tej pory nigdy w szkole do konfliktów na tym tle nie doszło.
Nie wiem jak to jest w szkole kierowanej przez pana Jakóbka z symbolami religijnymi, ale w ZSB nr 2 przy Kopcińskiego krzyż wisiał na ścianie jedynie w salce, gdzie prowadzone były lekcje religii. I mimo, że szkoła sąsiadowała z kościołem oo. Salezjanów, a jednym z katechetów był ksiądz z owej parafii – nigdy nie miałem z tamtej strony żadnej próby wymuszenia zmiany tej zasady.
Bo tak się „ułożyłem” z księdzem proboszczem. Za to prowadzony tam oddział SALOS-u (Salezjańskiej Organizacji Sportowej) po bardzo preferencyjnej stawce wynajmował na swoje zajęcia szkolną salę gimnstyczną, a po godzinach lekcyjnych młodzież SALOS-u mogła korzystać ze szkolnego boiska.
Tak rozumiałem rozdział kościoła od państwa w naszej mikro-skali
Zastanawiam się jak zachowałbym się teraz, gdybym nadal był dyrektorem szkoły i gdyby to jej uczennice i/lub uczniowie w swoich awatarach na Teamsach zamieszczali kontrowersyjne postacie lub symbole. Po zapoznaniu się z tekstem „Joker czy Deadpool – dyrektor rozstrzyga, jaki bohater to stosowny awatar” nie mam wątpliwości: postąpiłbym według tej samej procedury, którą zastosowałem przy wprowadzeniu zakazu przychodzenia do szkoły w klubowych szalikach. Wypracowalibyśmy – wraz z samorządem uczniowskim – takie zasady, które zapobiegałyby obrażaniu uczuć i przekonań innych, a które byłyby zaakceptowane przez wszystkich.
I do takiego sposobu zarządzania szkołą pana dyrektora Jakóbka namawiam na przyszłość – bo zakładam, że po okresie zawieszenia – nadal będzie kierował XXXIV LO.
Włodzisław Kuzitowicz
Tegoroczna maturzystka Wiktoria Korzecka mocnym wpisem zareagowała na poranną wypowiedź ministra Czarnka o konieczności nadrabiania zaległości po zdalnym nauczaniu.
Panie ministrze edukacji! (już nie piszę, że szanowny)
Tak, jesteśmy w Polsce. W kraju, w którym w ciągu roku życie odebrało sobie 107 młodych osób, a 44% dzieci i młodzieży ma objawy depresji.
Tak, mówimy po polsku. W języku, w którym słówko „suicide” rzeczywiście brzmi nieco inaczej, ale oznacza dokładnie to samo i ma ten sam, nieodwracalny skutek.
Tak, myślimy po polsku. Szkoda tylko, że w tym naszym myśleniu brakuje trzeźwej oceny sytuacji i priorytetów czy chociażby zwykłej, ludzkiej empatii. Pana priorytetem jest myślenie i mówienie o płodach, ale zapomina Pan, że jest Pan ministrem edukacji tych narodzonych, żyjących. I tym, do cholery, powinieneś się – Czarnek – zająć.
Powinieneś się zająć tym, że uczniowie Twoich szkół jadą na antydepresantach, a ich najczęstszym zajęciem pozalekcyjny jest terapia. Że uczniowie Twoich szkół podcinają sobie żyły, skaczą do rzek i wieszają. I wreszcie tym, że większość z nich nawet nie otrzymuje pomocy, bo leczenie jest za drogie albo w ogóle go nie ma, a luksus dostępu do psychologa w szkole ma jedynie połowa.
Jako uczennica ostatniej już klasy liceum powiem Ci, że mieć uczniów w dupie to w Twoim wypadku za mało powiedziane.
No chyba, że walczysz o to niechlubne pierwsze miejsce w rankingu samobójstw nieletnich. Jeśli tak, to jesteś na dobrej drodze.
Nie pozdrawiam,
Ja i tysiące uczniów, rodziców i nauczycieli.
Źródło: www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/
We wczorajszym (16 kwietnia 2021r.) dodatku „Gazety Wyborczej” – „Tygodnik Łódź”, a dzisiaj na stronie <www.lodz.wyborcza.pl> zamieszczono zapis rozmowy, jaką Aleksandra Pucułek przeprowadziła z Tomaszem Bilickim – prezesem Zarządu Fundacji INNOPOLIS, koordynatorem Punktu Interwencji Kryzysowej dla Młodzieży RE-START.
W wersji drukowanej wywiad ma tytuł „Pokolenie płatków śniegu”*, zaś w cyfrowej – „Pomagam dzieciom, które nie chcą żyć”. Samobójstwo to druga najczęstsza przyczyna zgonów wśród polskich nastolatków”.
Oto fragmenty tego wywiadu i link do pełnej wersji „u źródła”:
Foto: Mateusz Skwarczek/Agencja Gazeta [www.lodz.wyborcza.pl]
Tomasz Bilicki
Aleksandra Pucułek: – Jest pan interwentem kryzysowym, czyli?
Tomasz Bilicki – Pomagam dzieciom, które nie chcą żyć, tną się, mają objawy depresji albo bardzo się czegoś boją.
-Kiedy dochodzi do samobójstwa ucznia, jedzie pan do szkoły.
-Często tak, ale to nie musi być zamach samobójczy zakończony śmiercią, to może być nieudana próba samobójcza, albo teraz – w okresie COVID-u – śmierć nauczyciela. Prowadzę spotkania z uczniami, nauczycielami albo ze wszystkim, w zależności od potrzeby. To nie jest tak, że jestem jedyny w kosmosie. Moim zadaniem jest też zaktywizowanie specjalistów na miejscu.
-Co pan zastaje na miejscu?
–Na początku jest szok. Niektórzy obwiniają się, bo np. robili krzywdę tej osobie.
-Naprawdę robili krzywdę?
–Koleżanki, koledzy z klasy często wyolbrzymiają, ale to jest naturalne. Obwiniają się np., że nie pożyczyli długopisu temu uczniowi, że go przezywali albo że wiedzieli o tym, że planuje śmierć. Nauczyciele z kolei są obwiniani przez wszystkich, więc są w fatalnym stanie.
W najgorszej sytuacji psychicznej są z reguły dyrektor, psycholog i pedagog szkolny. Panuje powszechne przekonanie, że to oni powinni zauważyć i pomóc uporać się dziecku z problemem, ale łatwo jest oceniać.
Martwią się też rodzice. Zastanawiają się, czy ich dziecko nie popełni samobójstwa. Często stają się paranoiczni, wyolbrzymiają wiele lęków i przelewają je na dzieci. Nie potrafią sobie poradzić z kryzysem, szukają nieraz rozwiązania problemu w alkoholu.
Zamach samobójczy to nagła sytuacja, żadne szkolenie nie jest w stanie przygotować na to uczniów, rodziców, nauczycieli. W jednej szkole miałem spotkanie szkoleniowe o samobójstwie. Dwa tygodnie później doszło tam do zamachu samobójczego. Najbardziej wsparcia potrzebowali rodzice, bo nie wiedzieli, jak rozmawiać z dziećmi o tym, co się stało. Najpierw telefonicznie pomagałem, potem pojechałem na miejsce. Jedynym wolnym terminem była niedziela, ale wszyscy przyszli.[…]
Przasnyski Portal Społecznościowo-Informacyjny <infoprzasnysz.com> zamieścił 7 kwietnia 2021r. tekst, zatytułowany „Zdalne lekcje w ZSP w Przasnyszu to atrapa nauki? Uczniowie i nauczyciele przesyłają do siebie maile”. Postanowiliśmy udostępnić go na stronie OE, jako przykład realiów zdalnego nauczania w środowisku małego miasta.
Przasnysz to miasto powiatowe, położone w województwie mazowieckim, na północny wschód od Ciechanowa, nad rzeką Węgierką, zamieszkałe przez ok. 17 tys. mieszkańców. Działają tam 3 szkoły podstawowe, dwa licea, zespół szkół (ze szkołami zawodowymi), szkoła muzyczna i zespół policealnych szkół medycznych.
Jeden z budynków w którym działa Zespół Szkół Powiatowych w Przasnyszu
Tytułowe ZSP, to skrót Zespołu Szkół Powiatowych im. mjra Henryka Sucharskiego, w sklad którego wchodzą: technikum, szkoła branżowa, oraz liceum ogólnokształcące dla młodzieży i dla dorosłych.
Oto ta publikacja:
Zdalne lekcje w ZSP w Przasnyszu to atrapa nauki? Uczniowie i nauczyciele przesyłają do siebie maile
Do naszej redakcji zgłosili się rodzice uczniów Zespołu Szkół Powiatowych w Przasnyszu, którzy – jak wszystkie dzieci i młodzież w naszym kraju – korzystają z „dobrodziejstw” zdalnych lekcji. Jak relacjonują rodzice, w tym w przypadku nauka ze zdobywaniem wiedzy ma tyle wspólnego, co słonica z baletem. Często w ramach „zajęć” uczniowie otrzymują materiał do przeczytania lub filmy do obejrzenia, a brak kontaktu z nauczycielem sprawia, że nauka jest fikcją. Co na to dyrekcja?
Zdalne lekcje klas w liceach i technikach trwają już ponad rok, z krótką przerwą we wrześniu. To długi czas, który powinien zapewnić usprawnienie przebiegu domowych zajęć i zapewnić efektywną naukę. Tak stało się w większości szkół, ale jak relacjonują rodzice – „nowa normalność” nie dotarła do ZSP, gdzie część zajęć stanowi kaleką atrapę. W przypadku dużej liczby lekcji, uczniowie ZSP nie mają możliwości łączenia się z nauczycielami za pośrednictwem komputera, ale przesyłają sobie wiadomości. Jak nietrudno się domyślić uniemożliwia to choćby częściowe wytłumaczenie materiału.
–Na kilkanaście przedmiotów, zdecydowana większość lekcji odbywa się bez kontaktu z nauczycielem, co zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Edukacji nie powinno mieć miejsca. Zajęcia odbywają się na zasadzie wysyłania maili i oglądania filmików. To nie jest nauka, bo jak w takiej sytuacji przekazać uczniowi wiedzę? Gdyby to dotyczyło przedmiotów mniejszej wagi, można byłoby przymknąć na to oko, ale chodzi o przedmioty obowiązkowe na egzaminie maturalnym – język polski, matematykę, angielski i przedmioty zawodowe, które uczeń musi mieć opanowane – wymienia mama ucznia.
Jak zauważa kobieta, jej druga pociecha ucząca się w szkole podstawowej ma normalne, regularne lekcje przed komputerem. Choć nie jest to rozwiązanie idealne, nauczyciele dwoją się i troją, aby wytłumaczyć materiał i wtłoczyć wiedzę do młodych głów, a nauka przynosi efekty. Podobnie jest w przypadku zajęć w LO KEN, gdzie lekcje online są maksymalnie zbliżone do tradycyjnych i odbywają się w normalnym wymiarze czasu.
11 marca 2021r. poseł Marek Biernacki (były poseł z ramienia PO, od lipca 2019 w klubie PSL-Koalicja Polska) wystosował do Ministra Edukacji i Nauki interpelację poselską. Oto pierwsza i końcowa jej część:
Źródło: [plik z interpelacją] www.sejm.gov.pl
13 kwietnia 2021r wpłynęła odpowiedź na to wystąpienie, którą z upoważnienia Ministra sygnowała sekretarz stanu w Ministerstwie Edukacji i Nauki – Marzena Machałek. Oto treść tego pisma – TUTAJ
Dzisiaj, jako „temat dnia”, portal <Prawo.pl> zamieścił obszerny tekst Moniki Sewastianowicz „MEN: Za bezpieczeństwo uczniów po powrocie do szkół odpowiada dyrektor”, który jest osnuty wokół problemów, poruszonych w interpelacji, a przede wszystkim – w odpowiedzi ministerstwa.
Poniżej przytaczamy jedynie ten fragment, który zawiera kwintesencję tej korespondencji:
[…]
MEN: za bezpieczeństwo odpowiada dyrektor
Według autorów interpelacji opracowanie zasad zarządzania sytuacjami kryzysowymi w takiej instytucji jak szkolnictwo to bez wątpienia domena ministra właściwego do spraw oświaty i wychowania wspomaganego przez kuratorów oświaty i wychowania. Do nich należy też nadzór nad wykonywaniem owych zasad przez dyrektorów szkół i innych placówek oświatowych. Pytają, co właściwie resort zamierza w tym kierunku zrobić.
Z odpowiedzi wynika, że koncepcja rozwiązania nie jest jakoś specjalnie wykrystalizowana. – Minister Edukacji i Nauki przywiązuje szczególne znaczenie do upowszechniania wśród dzieci i młodzieży wiedzy o bezpieczeństwie oraz kształtowania właściwych postaw wobec zagrożeń, w tym związanych z korzystaniem z technologii informacyjno-komunikacyjnych i sytuacji nadzwyczajnych – wyjaśnia wiceminister edukacji Marzena Machałek. – Dyrektor, który odpowiada za bezpieczeństwo uczniów powinien stworzyć skuteczne mechanizmy eliminowania zagrożeń na terenie szkoły oraz obecnie także w trakcie pracy zdalnej. Należy podkreślić, że zapisy statutu szkoły nie mogą być sprzeczne z prawami zawartymi w przepisach powszechnie obowiązujących, w tym w Konwencji o prawach dziecka – tłumaczy. Dodaje też, że resort dodał do rozporządzenia o szkolnym BHP obowiązkowe kursy pierwsze pomocy oraz zaktualizował poradnik dotyczący bezpieczeństwa.[…]
Cały artykuł „MEN: Za bezpieczeństwo uczniów po powrocie do szkół odpowiada dyrektor” – TUTAJ
Źródło: www.prawo.pl/oswiata/
„Dziennik Łódzki” opublikował dziś artykuł Macieja Kałacha, zatytułowany „Przemysław Czarnek, minister edukacji, chce uhonorować dyrektora z Łodzi za „zakaz błyskawic” w regulaminie jego szkoły” Oto jego obszerne fragmenty:
Foto: Krzysztof Szymczak [www.dzienniklodzki.pl]
Dariusz Jakóbek, dyrektor XXXIV LO, podczas środowej kontroli miejskich radnych w jego szkole.
Przemysław Czarnek, minister edukacji, zapowiedział, że będzie chciał uhonorować dyrektora szkoły z Łodzi „za walkę z ideologizacją dzieci”*. Chodzi o sprawę XXXIV Liceum Ogólnokształcącego, którego wewnętrzny regulamin zakazał uczniom umieszczania w tzw. awatarach m.in. błyskawic podczas nauki zdalnej. […]
„To doskonałe zachowanie dyrektora, którego będę chciał uhonorować za walkę z ideologizacją dzieci” – powiedział w piątek (16 kwietnia) Przemysław Czarnek jako gość programu „Jeden na jeden” w telewizji TVN24. […]
W środę (14 kwietnia) zareagowała Małgorzata Moskwa-Wodnicka, wiceprezydent Łodzi odpowiedzialna w mieście za edukację.
„Skierowałam dzisiaj do Komisji Dyscyplinarnej Nauczycieli przy Wojewodzie Łódzkim wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego w związku z uchybieniem godności zawodu nauczyciela przez dyrektora XXXIV LO” – poinformowała w środę wiceprezydent.
Jednocześnie Małgorzata Moskwa-Wodnicka, w związku ze swoim wnioskiem, jako przedstawicielka samorządu prowadzącego szkołę, zawiesiła Dariusza Jakóbka w pełnieniu obowiązków dyrektora XXXIV LO.
„Fatalne zachowanie organu prowadzącego, kierujemy zawiadomienie do prokuratury o przekroczeniu uprawnień przez wiceprezydenta miasta. To skandal, odpowiemy na to stanowczo” – skomentował Przemysław Czarnek w piątek jako gość TVN 24.
Już w 9 kwietnia swoje stanowisko przesłał naszej redakcji Dariusz Jakóbek, dyrektor XXXIV LO. Stwierdził w nim, że regulamin to efekt pojawiania się w awatarach różnych symboli: nie tylko politycznych, ale i np. kibicowskich czy związanych z używkami. […]
W piątkowe przedpołudnie na poranną wypowiedź Przemysława Czarnka zareagowała Małgorzata Moskwa-Wodnicka.
„Panie Ministrze, proszę mnie nie straszyć! Szkoła powinna być apolityczna, a Pan próbuje legitymizować proces zastraszania i karania uczniów naganą czy wydalenia ze szkoły” – napisała wiceprezydent Łodzi w swoim profilu w serwisie społecznościowym Facebook.
Cały artykuł „ Przemysław Czarnek, minister edukacji, chce uhonorować dyrektora z Łodzi…” – TUTAJ
Źródło: www.dzienniklodzki.pl
Zobacz także:
TVN24: „Minister Czarnek zapowiada doniesienie do prokuratury. Wiceprezydent Łodzi: proszę mnie nie straszyć – TUTAJ
Dla niedoinformowanych o sytuacji w XXXIV LO w Łodzi:
„Dziennik Łódzki” – „Liceum w Łodzi zakazuje błyskawic w awatarach uczniów podczas nauki zdalnej. Dyrektor XXXIV LO w Łodzi chce apolityczności szkoły 10.04.2021” – TUTAJ
Fot. Adam Stępień /Agencja Gazeta [www.wyborcza.pl]
Sala plenarna Sejmu podczas czytania projektu ustawy ograniczającej niezależność sądownictwa (18 lipca 2017r.)
Dzisiaj proponujemy dwugłos o atrofii sztuki prowadzenia rzeczywistej dyskusji o naszej rzeczywistości – w tym o edukacji. Jako pierwszy o tym groźnym zjawisku napisał profesor Stanisław Czachorowski w tekście „Dlaczego nie dyskutujemy? I kiedy?”, opublikowanym w ubiegłym tygodniu (7 kwietnia 2021r.) przez portal EDUNEWS:
Od dłuższego czasu nurtuje mnie pytanie, dlaczego nie dyskutujemy*. Pytanie rodzi się w odniesieniu do edukacji i środowiska akademickiego. Obie sfery teoretycznie rzecz biorąc powinny być wypełnione dialogami, dysputami, dyskusją. Mam na myśli także edukację zdalną. A gdy zalega cisza, to rodzi się powyższe pytanie. Zadawałem je wielokrotnie.
Niedawno dostałem taką (moim zdaniem trafną) odpowiedź: „dyskusje się dzieją, ale rzeczywiście w kontakcie 1-1, albo w mniejszych grupach, gdzie można sobie ponarzekać – upuścić ciśnienie, które się generuje wskutek zmian i chyba tego, o czym Pan Profesor wspomniał – braku wpływu na otaczającą rzeczywistość. Zapewne wracamy do punktu wyjścia: jeśli mamy poczucie braku wpływu to nie dyskutujemy – bo po co? A z drugiej strony brak dyskusji sprawia, że ten wpływ, który mógłby być oddala się. Moja akademicka historia jest relatywnie krótka stąd nie wiem, czy tak nie było, a jest obecnie, czy też wskazany przez Pana Profesora brak dyskusji jest „chroniczny”…”
Brak poczucia wpływu oraz strach, obawa przed restrykcjami, złą oceną, skrytykowaniem. Nie mówimy, bo nikt nas nie słucha. I w konsekwencji nie mamy poczucia wpływu na rzeczywistość, nie mamy poczucia sprawstwa. Nie odzywamy się, bo boimy się konsekwencji (bo nie tylko nie oczekują naszego zdania, ale jeśli jest inne niż oczekiwane, to spotkamy się z restrykcjami). Nie traktują nas podmiotowo, lecz przedmiotowo, mamy być tylko potakiwaczami z dużym zapasem wazeliny. I w końcu milczymy… bo nie mamy nic sensownego, wartościowego do powiedzenia.
Przyczyn jest wiele: sprawstwo, bezpieczeństwo, kompetencja. A pewnie i jeszcze więcej.
*Owszem, trochę dyskutujemy. Ale za mało według mojego, subiektywnego odczucia.
Źródło:www.edunews.pl
x x x
W następnym tygodniu (13 kwietnia 2021r.) dołączył na blogu EDUOPTICUM swoje na ten temat przemyślenia Robert Raczyński. Ten obszerny tekst zatytułował po łacinie: „Non est disputandum?”. Poniżej zamieszczamy jedynie fragmenty, odsyłając linkiem do pełnej wersji tej wypowiedzi:
Prof. Stanisław Czachorowski poruszył ostatnio na edunews.pl kwestię istotną, która mnie również zastanawia i do której kilkukrotnie już się odnosiłem. Pomyślałem jednak, że warto potraktować ją jako temat wiodący. Mowa o dyskusji. W edukacji i środowisku akademickim, o ile dobrze profesora zrozumiałem. Tezą postawioną w jego krótkim wpisie jest rzeczonej dyskusji brak, a przynajmniej jej niedosyt.
Nie posądzam profesora o naiwność – pytanie, które postawił, jest najprawdopodobniej wynikiem wkurzenia merytoryczną nijakością tzw. dialogu, a nie jedynie jego założoną, statystycznie nikłą reprezentacją, mierzoną w stosunku do innych przejawów życia intelektualnego w tym kraju. Zresztą, ledwo teza wybrzmiała, autor sam udzielił sobie całkiem trafnej odpowiedzi na tytułowe pytanie: Dyskusji nie ma, bo potencjalni dyskutanci nie mają poczucia sprawczości, boją się o swoją pozycję, a czasami brakuje im kompetencji.












