



Dzisiaj (13 kwietnia 2022 r.) na stronie MEiN opublikowano komunikat, którego najistotniejsze fragmenty zamieszczamy poniżej:
Przepisy określające standardy zatrudniania nauczycieli specjalistów
8 kwietnia br. Sejm RP przyjął projekt ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw. Zawiera on m. in. przepisy wprowadzające standardy zatrudniania nauczycieli specjalistów w przedszkolach i szkołach. Projekt został przekazany do rozpatrzenia przez Senat RP.
Obecnie trwają prace senackie nad nowymi regulacjami. Przewiduje się, że ustawa zostanie uchwalona i podpisana przez Prezydenta RP w maju 2022 r. Standardy zatrudniania nauczycieli specjalistów będą miały zastosowanie od 1 września br. W związku z tym zalecamy uwzględnienie nowych regulacji w opracowywanych na rok szkolny 2022/2023 arkuszach organizacji.
Główne regulacje dotyczące standardów zatrudniania nauczycieli specjalistów
1.Wprowadza się minimalną łączną liczbę nauczycieli pedagogów, pedagogów specjalnych, psychologów, logopedów oraz terapeutów pedagogicznych, która będzie musiała być zapewniona w publicznych i niepublicznych:
-przedszkolach niebędących przedszkolami specjalnymi,
-szkołach podstawowych, liceach ogólnokształcących, technikach oraz branżowych szkołach I stopnia, które nie są szkołami specjalnymi,
-szkołach artystycznych realizujących kształcenie ogólne w zakresie szkoły podstawowej lub liceum ogólnokształcącego,
-zespołach, w skład których wchodzą wymienione wyżej przedszkola lub szkoły.
2.W przedszkolach i szkołach ogólnodostępnych i integracyjnych tworzy się nowe stanowisko pedagoga specjalnego. Zadania, czynności realizowane w ramach pensum oraz kwalifikacje pedagoga specjalnego zostaną określone w rozporządzeniach w sprawie:
-szczegółowych kwalifikacji wymaganych od nauczycieli,
-zasad organizacji i udzielania pomocy psychologiczno-pedagogicznej w publicznych przedszkolach, szkołach i placówkach,
-wykazu zajęć prowadzonych bezpośrednio z uczniami lub wychowankami albo na ich rzecz przez nauczycieli poradni psychologiczno-pedagogicznych oraz nauczycieli: pedagogów, pedagogów specjalnych, psychologów, logopedów, terapeutów pedagogicznych i doradców zawodowych.
Projekty tych rozporządzeń zostaną skierowane do uzgodnień międzyresortowych i konsultacji społecznych w najbliższych tygodniach.
3.Liczba etatów nauczycieli specjalistów będzie uzależniona od liczby dzieci lub uczniów w danym przedszkolu, szkole lub zespole.
4.Wprowadzenie standardów podzielono na dwa etapy:
1.w etapie I – od 1 września 2022 r. do 31 sierpnia 2024 r. – będą obowiązywały niższe, przejściowe wartości standardów:
2. w etapie II – od 1 września 2024 r. zostaną wprowadzone docelowe wartości standardów:
5.Wprowadzenie standardów zostanie sfinansowane z budżetu państwa w postaci wzrostu wysokości części oświatowej subwencji ogólnej dla jednostek samorządu terytorialnego. W 2022 r. na ten cel przeznaczono 520 ml zł. […]
Cały tekst informacji „Przepisy określające standardy zatrudniania nauczycieli specjalistów” – TUTAJ
Źródło: www.gov.pl/web/edukacja-i-nauka/
Jak zachowają się posłowie PiS, kiedy senackie poprawki wrócą do SejmuW poniedziałek 11 września 2022 roku zamieściliśmy informację „Senat nie wniesie poprawki w sprawie zwiększenia o więcej niż 4,4% płac nauczycieli” Była ona oparta o materiał zaczerpnięty ze strony „Portalu Samorządowego”. Jednak podczas posiedzenia Senatu we wtorek sytuacja się zmieniła. Oto najważniejsze fragmenty tekstu, zamieszczonego dzisiaj na portalu Prawo.pl/oświata/:
Senat poprawia ustawę – podwyżki dla nauczycieli o 20 proc.
Senat we wtorek wieczorem zaproponował poprawki do uchwalonej pod konie marca przez Sejm nowelizacji Karty Nauczyciela. Według nich średnie wynagrodzenie nauczycieli ma zostać zwiększone o 20 proc., a subwencja oświatowa – o 10 mld zł, a nie jak uchwalił Sejm – o 4,4 proc., a subwencja oświatowa o 1,67 mld zł. Teraz ustawa ponownie trafi do Sejmu. […]
W toku prac w Senacie senator Wojciech Konieczny (Lewica) zgłosił jako wnioski mniejszości poprawki, w myśl których średnie wynagrodzenie nauczycieli ma jednak wzrosnąć o 20 proc., a subwencja oświatowa – o 10 mld zł. Taka poprawka została uchwalona. […]
Cały tekst „Senat poprawia ustawę – podwyżki dla nauczycieli o 20 proc.” – TUTAJ
Źródło: www.prawo.pl/oswiata/
x x x
Źródło: www.facebook.com/messenger_media/?
Grafika obrazująca relacje płac nauczycieli do płacy minimalnej
Dzięki temu, że systematycznie zaglądamy na profil dr Marzeny Żylińskiej, trafiliśmy na informację o tym jakie to niestandardowe formy edukacji realizowane są w Publicznej Szkole Podstawowej z Oddziałami Integracyjnymi im. ppor. Emilii Gierczak w Świdwinie*.
Oto co znaleźliśmy na jej fanpage:
DWÓJKA – SZKOŁĄ PROJEKTÓW
Nauczanie blokowe, które ma miejsce w świdwińskiej Dwójce cieszy się dużym zainteresowaniem środowiska edukacyjnego.
Tradycyjna szkoła? Nie na dzisiejsze czasy!
Zachęcamy do zapoznania się z tak efektywnym rozwiązaniem organizacyjnym:
W filmie wystąpiły (od lewej): Patrycja Woleczna – nauczycielka historii, j. polskiego i Magdalena Bujakowska dyrektorka szkoły.
Inspiracje BsS w Świdwinie – nauczanie blokowe – plik You Tube – TUTAJ
* Świdwin – miasto powiatowe (ok. 15 tys. mieszkańców) w województwie zachodniopomorskim, siedziba powiatu świdwińskiego, położone na Wysoczyźnie Łobeskiej nad Regą
Na stronie Serwisu Samorządowego PAP zamieszczono dzisiaj (12 kwietnia 2022 r.) informację „MEiN: nowelizacja rozporządzenia w sprawie organizacji kształcenia dzieci i młodzieży z Ukrainy” Oto jego fragment:
[…] W Dzienniku Ustaw zostało opublikowane rozporządzenie nowelizujące przepisy dotyczące organizacji zajęć edukacyjnych i opiekuńczych dla dzieci i młodzieży z Ukrainy.* Rozporządzenie reguluje m.in. kwestię klasyfikacji rocznej uczniów uczęszczających do oddziałów przygotowawczych. Zgodnie z nowymi przepisami rada pedagogiczna, będzie mogła zdecydować o odstąpieniu od klasyfikacji, jeśli uczeń nie zna języka polskiego lub znajomość języka jest niewystarczająca do korzystania z nauki, albo zakres realizowanych zajęć uniemożliwia taką klasyfikację.
Na mocy znowelizowanych przepisów, uczniowie szkół branżowych uczęszczający do oddziałów przygotowawczych będą mogli „uczęszczać na zajęcia przeznaczone na osiągnięcie wybranych efektów kształcenia określonych w podstawie programowej kształcenia w zawodzie szkolnictwa branżowego, dostosowane pod względem zakresu treści nauczania oraz metod i form ich realizacji do potrzeb rozwojowych i edukacyjnych oraz możliwości psychofizycznych ucznia”.
Zgodnie z rozporządzeniem oddziały w przedszkolach, szkołach oraz klasach integracyjnych i grupach wychowawczych, w których zwiększono liczbę dzieci, będą mogły funkcjonować na tych samych zasadach do ukończenia wychowania przedszkolnego lub edukacji szkolnej przez dzieci będące obywatelami Ukrainy. […]
Cały tekst „MEiN: nowelizacja rozporządzenia w sprawie organizacji kształcenia dzieci i młodzieży z Ukrainy” – TUTAJ
Źródło: www. samorzad.pap.pl
*Tekst Rozporządzenia MEiN z 8 kwietnia 2022 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie organizacji kształcenia, wychowania i opieki dzieci i młodzieży będących obywatelami Ukrainy – TUTAJ
„Gazeta Wyborcza” zamieściła wczoraj (11 kwietnia 2022 r.) poniższy tekst:
Publikujemy całą treść listu organizacji nauczycielskich, społecznych, wolnościowych, związkowych, a także indywidualnych nauczycieli, rodziców i uczniów do premiera Mateusza Morawieckiego ws. edukacji ukraińskich uczniów w polskich szkołach.
Odwołać egzamin ósmoklasisty dla ukraińskich uczniów
Zwracamy się z prośbą o pilną interwencję w sprawie egzaminów zewnętrznych przewidzianych dla uczniów i uczennic z doświadczeniem uchodźczym, a zwłaszcza w sprawie obowiązku przystąpienia przez nich do egzaminu ósmoklasisty.
Jako sygnatariusze i sygnatariuszki tego listu domagamy się podjęcia wszelkich możliwych działań i wykorzystania wszystkich dostępnych Państwu narzędzi, aby egzamin po ósmej klasie został odwołany lub przeprowadzony na odrębnych zasadach. Jednocześnie pragniemy zwrócić uwagę na brak systemowych rozwiązań pozwalających na włączenie dzieci-uchodźców z Ukrainy do polskiego systemu edukacji i wskazać najważniejsze wyzwania, które w kontekście trwającego kryzysu stoją przed polską szkołą.
Brutalna agresja Rosji spowodowała masową ucieczkę obywateli Ukrainy i pojawienie się w naszym kraju dużej grupy osób z wojennym doświadczeniem uchodźczym. Z dumą możemy powiedzieć, że w tej dramatycznej sytuacji nie zawiodło społeczeństwo obywatelskie. W pierwszej fazie w proces przyjmowania uchodźców zaangażowało się tysiące osób – wolontariusze, organizacje pozarządowe, samorządy, zwykli ludzie przejęci losem naszych sąsiadów. Ta postawa społeczeństwa stanowi zobowiązanie dla rządzących, by nie zmarnować powstałego w ten sposób kapitału. Teraz przyszedł czas na systemowe działania ze strony rządu.
Obszarem absolutnie kluczowym dla adaptacji uchodźców w naszym społeczeństwie jest edukacja i właśnie tu obserwujemy kardynalne błędy i zaniechania, brak planu, brak dobrych pomysłów i myślenia perspektywicznego. Szczególnie rozczarowująca jest postawa Ministra Edukacji i Nauki Przemysława Czarnka, który od początku wojny w Ukrainie kilkakrotnie już ogłaszał, że za dwa tygodnie wszystko się skończy i dzieci będą mogły wrócić bezpiecznie do swoich domów.
Te wypowiedzi kompromitują ministra Czarnka i pokazują po raz kolejny, że oświatą w Polsce zarządza człowiek niezdolny do działania w szerszym horyzoncie czasowym, podejmujący doraźne decyzje i liczący na to, że wszystko się samo rozwiąże. Zamiast systemowego wsparcia wysiłku nauczycielek i nauczycieli, dyrektorek i dyrektorów szkół, samorządów, rodziców i organizacji pozarządowych, którzy w pierwszym okresie po rozpoczęciu wojny wzięli na siebie trud włączenia do szkół zgłaszających się dzieci uchodźczych, mamy działania pozorowane, festiwal propagandowych eventów i błędne decyzje, których szkodliwe skutki mogą być za chwilę trudne do naprawienia lub wręcz nieodwracalne. Niezrozumiały jest brak merytorycznych konsultacji ministerstwa z ekspertami i praktykami zarówno przed podjęciem pierwszych decyzji, jak i przy planowaniu dalszych działań. Utworzona przez ministra Rada ds. Edukacji Uchodźców ma charakter polityczny i wydaje się całkowicie oderwana od realiów.
Pomijane są głosy naukowców zajmujących się badaniami nad migracją, postulaty samorządowców odpowiedzialnych za organizację szkół – zwłaszcza tych z nielubianych przez ministra Czarnka wielkich miast, gdzie uchodźców jest najwięcej – czy też doświadczenia organizacji specjalizujących się w edukacji międzykulturowej.
Można tu przytoczyć przykład raportu przygotowanego przez stypendystów Transatlantic Future Leaders Forum (TFLF). Przedstawili oni propozycję rozwiązań systemowych, pomocnych w integracji dzieci-uchodźców z Ukrainy w polskim systemie edukacji, dostarczyli dokument ministrowi Czarnkowi i… zostali zignorowani.
Wspomniany przez nas deficyt perspektywicznego myślenia skutkował już, niestety, nieprzemyślanymi decyzjami. Poważnym błędem – z uwagi na wojenną specyfikę migracji oraz problemy kadrowe polskiej szkoły – było odrzucenie pomysłu organizacyjnego wsparcia edukacji w systemie ukraińskim dla dzieci uchodźczych i niewykorzystanie rzeszy ukraińskich nauczycielek.
Naukowcy zajmujący się badaniami nad migracją podkreślają, że w przypadku uchodźców wojennych nastawionych na możliwie szybki powrót do domu korzystne jest podtrzymywanie w nich poczucia tymczasowości, czego elementem powinna być kontynuacja przez dzieci nauki w dotychczasowym systemie.
Wprawdzie dzieci uchodźcze mają obecnie przyzwolenie polskich władz na naukę w ukraińskiej szkole w formie zdalnej, ale nie podjęto działań organizacyjnych na rzecz utworzenia na terenie Polski placówek realizujących ukraińską podstawę programową, co zapewniłoby dzieciom kontakt z rówieśnikami i szansę na oderwanie się od traumatycznego środowiska, a matkom młodszych dzieci – możliwość podjęcia pracy czy dysponowania wolnym czasem.
Pozostało zatem włączenie wszystkich zgłaszających się dzieci uchodźczych do polskiego systemu edukacji w dwóch formach – oddziałów przygotowawczych i klas ogólnodostępnych. Teoretycznie minister oczekuje od dyrektorów i samorządów umieszczania dzieci uchodźczych w oddziałach przygotowawczych, co rzeczywiście byłoby najlepszym rozwiązaniem, ale jednocześnie zwiększa limity liczebności w klasach. Ta niespójność pokazuje, że minister doskonale zdaje sobie sprawę z problemu i przerzuca odpowiedzialność na samorządy i szkoły.
Dziś, wyjątkowo, tylko jeden post z fejsbukowego profilu Wiesławy Mitulskiej:
Poziom satysfakcji 10!
Umiejętność robienia notatek jest jedną z kluczowych umiejętności potrzebnych do uczenia się. Moi uczniowie notują samodzielnie od początku pierwszej klasy, bo do notowania nie jest potrzebna znajomość liter. Można notować symbolami.
Dzisiaj trzecioklasiści zmierzyli się z wyzwaniem samodzielnego wykonania notatki na podstawie filmu. Film, który obejrzeliśmy, to nagranie koncertu dla dzieci „Orkiestra od środka”. Koncert został zarejestrowany wczoraj w Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie
Celem pracy było wybranie i zanotowanie w trakcie oglądania koncertu najważniejszych informacji na temat orkiestry.
Wcześniej ustaliliśmy, co to znaczy zrobić dobrą notatkę. Wszystkie kryteria sukcesu, które zapisałam na tablicy sformułowały dzieci. To dla mnie bardzo ważne, że już to wiedzą i pamiętają, ale najważniejsze, że stosują w praktyce.
Po skończonej pracy, ważny jest moment refleksji nad tym, czy moja praca jest zgodna z kryteriami sukcesu. Okazuje się, że najtrudniejsze było rozplanowanie notatki na kartce. Dzieci notowały w trakcie oglądania i słuchania, a wtedy trudno przewidzieć ile miejsca będziemy potrzebować, by zanotować wszystko. Kiedy chcemy, by notatka posłużyła do uczenia się, to warto ją przepisać z dbałością o dobre rozplanowanie na kartce.
Podsumowując pracę, zwykle korzystamy z szybkiej metody „palcowej” i skali 0-10.
Na ile twoja notatka spełnia kryteria sukcesu?
8-9-10 to były najczęstsze odpowiedzi dzieci. Podobnie było z odpowiedziami na pytanie o zapamiętanie informacji zawartych w notatkach.
Dla mnie, nauczycielki, która dziś straciła głos poziom satysfakcji wyniósł 10! Mocne 10 jak mawiają moje dzieci, gdy chcą podkreślić, że zabrakło skali.
Źródło: www.facebook.com/wiesia.mitulska/
Dzisiaj (11 kwietnia 2022r.) po południu na stronie „Portalu Samorządowego” zamieszczono ważną informację, której kluczowe fragmenty zamieszczamy poniżej:
Nowelizacja Karty Nauczyciela bez poprawek w senackiej komisji – pensja wzrośnie o 4,4 proc.
Senacka Komisja Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej nie zaproponowała poprawek do nowelizacji Karty Nauczyciela, zgodnie z którą tzw. średnie wynagrodzenie nauczycieli wzrośnie od 1 maja o 4,4 proc., a subwencja oświatowa zwiększona o 1,6 mld zł.
[…] W poniedziałek na posiedzeniu komisji podczas prac nad nowelizacją Karty senator Janusz Pęcherz (KO) zauważył, że „podwyżka o 4,4 proc. to mizerne kwoty, z uwagi chociażby na inflację, która jest już rzędu 11 proc.”. „Dobrze chociaż wypłacić nauczycielom te 4,4 proc. i walczyć o następne kwoty podwyżki” – powiedział.
„Jeżeli uświadomimy sobie jakie zadania stoją przed nauczycielami, jak wielu nauczycieli rezygnuje z pracy i jak wielu jest poszukiwanych przez dyrektorów szkół, to musimy sobie zdać sprawę z tego, że tak jak uświadomiliśmy sobie z chwilą wojny w Ukrainie, że potrzeba zwiększyć środki na obronność, tak przyjdzie czas na uświadomienie sobie, że bez nauczycieli dobrze przygotowanych i dobrze wynagradzanych, będziemy mieli niedługo poważny problem także w szkołach” – zauważył Pęcherz.
Wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Krzysztof Baszczyński zwrócił uwagę na to, że projekt nowelizacji był projektem poselskim i jako taki nie został poddany konsultacjom ze środowiskiem oraz, że był w Sejmie bardzo szybko procedowany – przez dwa dni. Poinformował, że postulatem związku jest zwiększenie wynagrodzeń nauczycieli o 20 proc. od 1 stycznia tego roku. Zaproponował senatorom złożenie takiej poprawki do nowelizacji.
„Na ten temat na pewno będzie dyskusja na posiedzeniu plenarnym i zapewne będą zgłaszane poprawki idące w tym kierunku” – powiedział przewodniczący komisji Zygmunt Frankiewicz (KO).
Ekspertka Związku Powiatów Polskich Katarzyna Liszka-Michałka wskazała zaś, że ZPP wnioskuje o realne oszacowanie kosztów podwyżki. Jak mówiła, zaproponowana w kwota zwiększenia subwencji oświatowej nie pokryje całego kosztu podwyżki. Przypomniała, że subwencjonowani są tylko nauczyciele szkolni, zaś nauczyciele przedszkoli nie, ich wynagrodzenia w całości pokrywane są przez samorządy z dochodów własnych. Zwróciła też uwagę na to, że zgodnie z projektem rozporządzenia ministra edukacji i nauki w sprawie wysokości minimalnych stawek wynagrodzenia zasadniczego nauczycieli, skierowanym do konsultacji publicznych wynagrodzenie niektórych nauczycieli ma wzrosnąć o więcej niż 4,4 proc. […]
Podczas prac nad nowelizacją Karty Nauczyciela senatorowie z Komisji Samorządu Terytorialnego i Administracji Publicznej nie zgłosili do niej poprawek. Za przyjęciem noweli bez poprawek głosowało trzech senatorów, nikt nie był przeciw, trzech senatorów wstrzymało się od głosu. […]
Cały tekst „Nowelizacja Karty Nauczyciela bez poprawek w senackiej komisji – pensja wzrośnie o 4,4 proc.” – TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl
W sobotę (9 kwietnia 2022 r.) dyrektor Jarosław Pytlak zamieścił na swoim blogu kolenjny, warty zapoznania się z nim, tekst. Jak zwykle, dla zaciekawienia czytających, zamieszczamy jego fragmenty, ale sugerujemy spokojną lekturę jego pełnej wersji. Oto fragmenty tego tekstu:
W art. 44zu w ust. 3 w pkt. 3 średnik zastępuje się kropką i uchyla się pkt 4
Enigmatyczny tytuł niniejszego artykułu zaczerpnąłem z Ustawy o zmianie ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw, uchwalonej przez Sejm w dniu 7 kwietnia br. Prawniczo-bełkotliwy zapis kryje w sobie bodaj najważniejszą zmianę, jaką w ostatnim czasie wprowadzono w polskim systemie oświaty. I – uwaga – moim zdaniem jest to zmiana na lepsze! Fakt, że na podobnej zasadzie, jak z kozą rabina, którą mądry rebe kazał dokwaterować do koszmarnie zatłoczonego mieszkania, a później wyprowadzić, powodując tym poczucie, że zrobiło się zdecydowanie luźniej. Tym niemniej, w gęstych oparach absurdu spowijającego za sprawą reformy Zalewskiej polską szkołę, czuć niewielki powiew świeżego powietrza. A rzecz dotyczy egzaminu ósmoklasisty.
Nie ulegnie on poszerzeniu!
Przypomnę, że wprowadzony od 2019 roku egzamin obejmuje trzy przedmioty: język polski, matematykę i język obcy. Do tego zestawu miał dołączyć przedmiot czwarty, do wyboru spośród: historii, biologii, geografii, fizyki i chemii. Tak stanowił wspomniany w tytule pkt. 4 w art. 44zu ust. 3 ustawy o systemie oświaty, który jednak został właśnie uchylony. Egzamin ósmoklasisty pozostanie zatem trzyczęściowy. I chociaż proces legislacyjny jeszcze się nie zakończył, to biorąc pod uwagę zgodne głosowanie „za” posłów partii rządzącej oraz większości opozycji, zmianę można uznać za przesądzoną.
Przy okazji, na mocy tej samej ustawy egzamin ósmoklasisty przeniesiono już na stałe na maj, w związku z czym ogłaszanie wyników odbywać się będzie po zakończeniu roku szkolnego. A pochylając się nad niedolą roczników poszkodowanych przez pandemię, o kolejne dwa lata przedłużono ograniczenie wymagań egzaminacyjnych, szczególnie istotne w zakresie języka polskiego. Jedno i drugie również sensowne i godne poparcia.
Na tym mógłbym zakończyć krótkie, radosne doniesienie, ale intryguje mnie, dlaczego zdecydowano się na takie zmiany. W uzasadnieniu projektu ustawy czytamy, że wynikły one „z postulatów zgłaszanych do Ministerstwa Edukacji i Nauki przez środowiska nauczycieli i rodziców, którzy wyrażali obawy, że egzamin ósmoklasisty z czwartego przedmiotu do wyboru powoduje konieczność skupienia się ucznia na jednym (wybranym) przedmiocie kosztem przedmiotów pozostałych”. Cóż, postulaty takowe były na pewno, sam miałem w nich swój udział. Zastanawia mnie jednak, dlaczego władza, która, wprowadzając bezsensowną reformę Zalewskiej, przez sześć lat konsekwentnie ignorowała głos środowiska oświatowego, nagle stała się wrażliwa na jego postulaty? […]
Bardziej niespodziewane jest, że interpelację w podobnym duchu wystosowała do ministra grupa posłów Lewicy. Zawarli w niej, między innymi, takie oto stwierdzenia:
Egzaminy z przedmiotów przyrodniczych sprawiają, że uczniowie nie zaniedbują obowiązku uczenia się tych przedmiotów. To z kolei prowadzi do tego, że są oni lepiej przygotowani do percepcji bardziej skomplikowanych zagadnień, które przygotowują ich do edukacji na kolejnych szczeblach. […]
Decyzja o odstąpieniu od egzaminu z czwartego przedmiotu, do którego od lat przygotowywali się nauczyciele, wydawnictwa, a także Centralna Komisja Egzaminacyjna, budzi uzasadniony niepokój. […] Nie ma lepszego sposobu kształcenia takiego właśnie myślenia krytycznego niż nauka przedmiotów przyrodniczych, odwołujących się do faktów, wymagających rzetelnego sprawdzania źródeł informacji i ich analizowania. Jeżeli polska szkoła ma odpowiedzialnie przygotowywać młodych ludzi do świadomego życia w XXI wieku, nie może dawać uczniom sygnału, że nauki przyrodnicze nie mają znaczenia. A rezygnacja z tej części egzaminu ósmoklasisty, zapewne będzie dla nich właśnie takim sygnałem.
Najkrócej mówiąc zatem, zdaniem autorów interpelacji, perspektywa egzaminu w największym stopniu skłania do nauki, a kując do testów uczeń „przygotowuje się do percepcji bardziej skomplikowanych zagadnień”. Brawo! Traktuję to jako twórczy wkład posłów Lewicy do dorobku pedagogiki. A już zupełnym kuriozum jest dla mnie twierdzenie, że nauczyciele od lat przygotowywali się do tych egzaminów. Od lat, to nauczyciele przygotowywali się przede wszystkim do ogarniania bezsensownej podstawy programowej, a następnie – za sprawą pandemii – zdalnego nauczania. Perspektywę kolejnego egzaminu traktowali jako dopust boży – jeden z bardzo wielu, jakie w ostatnich latach zafundowała im władza. Litościwie nie skomentuję pozostałej części tej interpelacji, zaś wniosek z całości mam taki, że posłowie Lewicy nie mają bladego pojęcia o prawdziwych źródłach problemów polskiej szkoły.
Oczywiście dobra decyzja Sejmu nie rozwiązuje żadnego systemowego problemu. Uczniom jednak oszczędza jeszcze jednego, dodatkowego obciążenia. A skoro uczniom, to również ich rodzicom i nauczycielom. Naprawdę należy się z tego cieszyć. Ja się cieszę! A przynajmniej pocieszam, że najdłuższą nawet drogę zaczyna się od pierwszego kroku.
Cały tekst „W art. 44zu w ust. 3 w pkt. 3 średnik zastępuje się kropką i uchyla się pkt 4” – TUTAJ
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl
Nie wiem czy pamiętacie, ale ja już od paru lat prezentowałem na OE moje zdecydowane stanowisko w sprawie organizowania przez władze Miasta Lodzi, wspólnie z LCDNiKP, targów edukacyjnych. I głosiłem ten pogląd pomimo, a może właśnie dlatego, że jako dyrektor szkoły uczestniczyłem w nich od pierwszego roku ich powstania, czyli od roku 1996. Raz nawet nasza szkoła dostała za stoisko targowe wyróżnienie.
Także po przejściu na emeryturę bywałem na nich – najpierw z przyzwyczajenia i ciekawości, a od 2007 roku jako redaktor „Gazety Edukacyjnej. Od roku 2014 – jako redaktor „Obserwatorium Edukacji”. I właśnie te doświadczenia uczestnika i wnikliwego obserwatora dały mi prawo do takiej oceny ich przydatności.
Najbardziej syntetyczną opinię wyraziłem w felietonie nr 209. Komu służą targi. Czy z tych powodów warto je organizować?, który opublikowałem 4 marca 2018 roku – dwa dni po zakończeniu XXI Łódzki Targów Edukacyjnych, które okazały się ostatnimi w funkcjonującej już od kilku lat nowej hali Expo-Łódź przy Al. Politechniki.
Myślę, ze warto streścić jakie wówczas zaprezentowałem odpowiedzi na tytułowe pytanie:
>Targi edukacyjne nie są do niczego potrzebne szkołom. Prowadzone badania sondażowe w których pytano pierwszoklasistów z jakich źródeł czerpali wiedzę, która zadecydowała o wyborze tej, a nie innej szkoły ponadgimnazjalnej, o się, że na pierwszym miejscu znaleźli się koledzy, na drugim – Internet, a na jednym z ostatnich – targi edukacyjne!
>Najbardziej organizacją targów są zainteresowane… Targi! Znaczy – spółka miejska „Międzynarodowe Targi Łódzkie”, którym za powierzchnię wystawienniczą zajmowaną przez placówki oświatowe, dla których organem prowadzącym jest UMŁ, płaci… Urząd Miasta Łodzi.
>Targi podobają się niektórym mediom, dla których blichtr tej imprezy i malownicze obrazki pokazywane na fotkach i filmowych migawkach są przyciągającym wzrok czytelników i widzów surogatem pogłębionej informacji.
>Wizyty na targi bardzo lubią przyprowadzani tam w zorganizowanych grupach uczniowie klas kończących szkoły (podstawowe i średnie), którzy zamiast siedzieć na lekcjach, mieć jakąś kartkówkę lub odpytywanko, mają to przedpołudnie zagospodarowane bezstresowo…
>Chętnie uczestniczą w targach edukacyjnych szkoły wyższe, zwłaszcza te prywatne, dla których jest to jeszcze jedna, w generalnym rozliczeniu nie tak droga, forma reklamy i pozyskiwania przyszłych studentów …
Dlatego od wielu już lat byłem zdecydowanym przeciwnikiem organizowania tej imprezy. Jednak po roku od tego felietonu– w 2019 r. – odbyły się kolejne – XXII Łódzkie Targi Edukacyjne, tyle że już w hali Atlas Arena przy al. Bandurskiego. Jak to zwyczajowo kończyły się bajki – ja też mogę powiedzieć: „I ja tam byłem, wiele utrwaliłem i wywiad przeprowadziłem”. I zamieściłem z tej wizyty bogatą relację – zobaczcie TUTAJ
Jednak muszę tu zacytować mini wywiad, jaki wówczas przeprowadziłem z ówczesnym wiceprezydentem Łodzi – Tomaszem Trelą:
Włodzisław Kuzitowicz: Czy ma Pan przekonanie, że organizowanie tych targów, w czasach nam współczesnych, ma jeszcze sens?
Tomasz Trela: Sens na pewno ma, chociaż wymiar tych targów i informacja która kiedyś, dziesięć czy piętnaście lat temu, miała zdecydowanie większą wartość. Dzisiaj dostępność do Internetu, powszechna praktyka „Drzwi Otwartych”, witryny internetowe każdej szkoły, dają bardzo duże możliwości, ale tu jest moment, żeby przyszedł młody człowiek – przyszły absolwent gimnazjum czy szkoły podstawowej i choćby porozmawiał ze swoimi rówieśnikami, którzy już uczą się w tej szkole, porozmawiał z jej nauczycielami. Ja uważam, że to jest takie uzupełnienie tej technologicznej zmiany, z którą mamy do czynienia w czasie cyfryzacji, powszechnego dostępu do wiedzy, informacji poprzez Internet. W moim przekonaniu nie powinniśmy odchodzić od targów edukacyjnych, bo one mają swój wymiar.
WK: Ale przecież na owych „Dniach Otwartych”, na organizowanych w szkołach zawodowych „Dniach Doradztwa Zawodowego” uczniowie mają czas na dłuższy kontakt i o wiele odpowiedniejsze warunki na zdobycie zindywidualizowanej informacji i porady…
TT: Ale wie pan, ja liczę na to, że jeżeli ktoś przyjdzie na takie targi i ma już jakąś swoją wyrobioną opinię czy wiedzę o danej szkole, to tu może ją sobie pogłębić, albo tu zainteresować się szkoła, do której może udać się na „Dni Otwarte”. Ja uważam, że jedno nie wyklucza drugiego i to jest inicjatywa dobra, potrzebna i warta kontynuacji.
WK: Czy Miasto Łódź widziałoby taką możliwość, aby zlecić, na przykład Łódzkiemu Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego, aby przeprowadziło na początku nowego roku szkolnego badania sondażowe w klasach pierwszych szkół ponadpodstawowych, w których uczniowie odpowiadaliby by na pytania o motywy, a także o źródła informacji, z których czerpali przy podejmowaniu decyzji o wyborze taj, a nie innej szkoły?
TT: Ja myślę, że to nie jest żaden problem. To jest słuszna inicjatywa. Ja uważam, że warta rozważenia.
WK: Dziękuję bardzo za wywiad, Panie Prezydencie,
x x x
I pewnie władze miasta organizowałyby targi edukacyjne nadal, gdyby nie pandemia COVID-19. Bo to z jej powodu odwołano, zapowiadaną wcześniej na 11 i 12 marca 2020 roku, ich XXIII edycję.
Po roku kowid nie odpuszczał i w 2021 zdecydowano się na zorganizowanie, po raz pierwszy, internetową, zdalną ich wersję. Sytuacja powtórzyła się w minionym tygodniu, gdy ponownie zorganizowano e-Targi Edukacyjne 2022.
Mam nadzieję, że nawet jeśli w przyszłym roku, a także w latach następnych, choć nie będzie już obostrzeń pandemicznych, targi w halach wystawowych nie wrócą!
I nikt nie będzie ich żałował – no, chyba że właściciele owych hal targowych…
Włodzisław Kuzitowicz
W zakończeniu drugiej części rozdziału VIII. moich wspomnień „Dwanaście lat w mojej Budowlance”, którą zatytułowałem „Pierwsze lata – pierwsze decyzje” zadeklarowałem, że kole3jna część o tytule „Jak pozyskiwałem środki na rozwój i unowocześnianie bazy szkoły” zostanie zamieszczona już wkrótce. Dziś spełniam tamtą obietnicę:
Jak pozyskiwałem środki na rozwój i unowocześnianie bazy szkoły,
czyli jak „Budowlanka” stała się inkubatorem niepublicznych szkół wyższych
Opowiadając w poprzedniej części tego rozdziału o uczestnictwie szkoły w programach UPET/IMPROVE i „Liceum Techniczne”, za każdym razem podkreślałem jakimi to korzyściami materialnymi, a konkretnie jakim wzbogaceniem bazy techno dydaktycznej szkoły to skutkowało. Bo niezależnie od merytorycznych – ważne były dla mnie – wszak administratora tej oświatowej placówki – także warunki pracy szkoły.
Nie będę ukrywał, że objąłem kierowanie szkołą, która była nowoczesną, ale w „minionym okresie”. Od mebli szkolnych, przez pomoce naukowe, aż do szkolnych toalet – wszystko było z epoki Gierka. Te ostatnie nawet jeszcze starsze – tak jak i okna – pamiętające czasy powstania szkoły. W pierwszych latach III RP nie było programów dofinansowywania takich zadań z budżetu wojewódzkiego – bo szkoły ponadpodstawowe były prowadzone przez kuratora, czyli administracje rządową. Dlatego postanowiłem skorzystać z możliwości, jaką było gromadzenie środków pozabudżetowych na tzw. konto środków specjalnych. A najłatwiej można je było zarobić wynajmując pomieszczenia szkolne – na działalność edukacyjna lub sportową, prowadzoną przez podmioty prywatne.
Zaczęło się od tego, że zastałem już sytuację, którą musiałem jedynie kontynuować. A był to odpłatny najem sal lekcyjnych – w soboty i niedziele – na zajęcia dla szkoły pomaturalnej o bardzo chwytliwej nazwie „Business College”. Taką nazwę miała szkoła, której organem prowadzącym było Stowarzyszenie Oświatowców Polskich. Ale personalnie założył tę szkołę i zarządzał nią dr. Roman Patora – na co dzień pracujący w zespole wizytatorów-metodyków, kierowanym przez Janusza Moosa i mającym siedzibę w ZSB nr 2.
Jednak już w grudniu 1994 roku, na bazie owego „Business College”, powstała – jako uczelnia niepubliczna – Społeczna Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Zarządzania (SWSPiZ). Od razu pojawiła się większa liczba jej słuchaczy, a co za tym idzie – większa liczba wynajmowanych pomieszczeń, czyli znaczący przypływ środków pozabudżetowych. Nie trwało to długo – po kilku latach SWSPiZ zakupiła budynek przy ul. Sienkiewicza 9 (na tyłach wieżowca TVP) i tam rozpoczęła już kolejny rok akademicki 1996/1997. Dla nas skutkowalo to tym, że kończył się dopływ dodatkowych środków finansowych.
Foto: www.wikiwand.com/pl
Ten budynek, w głębi posesji przy ul. Sienkiewicza 9, był pierwszą własną siedzibą Społecznej Wyższej Szkoły Przedsiębiorczości i Zarządzania. (zdjęcie współczesne)
Nie tylko przyroda nie znosi próżni. Także i w przypadku „Budowlanki” miejsce po SWSPiZ wkrótce zajęły dwie szkoły dla dorosłych
Pierwszą była Szkoła Detektywów i Ochrony Fizycznej Osób i Mienia „Rutkowski i Czerwiński”, o tajemniczej nazwie „MARLOW”, która także wynajmowała nasze pomieszczenia dydaktyczne na soboty i niedziele. Oba nazwiska, a zwłaszcza to drugie, było owym marketingowym magnesem, przyciągającym słuchaczy. Zarówno Waldemar Czerwiński jak i Krzysztof Rutkowski to dwaj sławni już wtedy ze spektakularnych osiągnięć prywatni detektywi. Jednak żaden z nich nie miał głowy ani czasu do prowadzenia szkoły. Dlatego pod koniec 2002 szkoła zmieniła właściciela. Szkołę przejęła spółka Centrum Nauki i Biznesu „ŻAK”, której prezesem był Andrzej Prusik. Ale i to pociągnięcie nie uratowało szkoły przed upadkiem, do którego doszło rok później.
W tym samym nieomal czasie, bo w latach 1999 – 2002, opuszczone przez SWSPiZ pomieszczenia administracyjne, organizując tam swoją siedzibą, wprowadziła się Łódzka Korporacja Oświatowa, która otworzyła zaoczną szkołę dla dorosłych, a w jej ramach działało tam technikum ekonomiczne i liceum ogólnokształcące. Szefową owej korporacji i dyrektorką owych szkół była Anna Bułka-Baranowska – do 1995 roku dyrektorka Zespołu Szkół Chemicznych przy ul. Tamka 12 w Łodzi. Także i ten najemca po trzech latach działalności nabył budynek na swoją działalność i szkoły przeprowadziły się na ul. Jaracza 70.
I tym razem miejsce po ŁKO , już w roku 2002, zajął kolejny najemca – znany już z okresu działalności „Business College” – Społeczny Zespół Szkół Policealnych Stowarzyszenia Oświatowców Polskich. W ramach tego zespołu prowadzono kształcenie w zawodach: technik technologii odzieży, technik BHP i technik optyk. Dyrektorką tych szkół była Elżbieta Jaros, która wcześniej kierowała warsztatami szkolnymi łódzkiego Zespołu Szkół Gastronomicznych. Jako zaplecze kształcenia praktycznego optyków wynajmowane były pod stałe użytkowanie trzy pomieszczenia, które najemca wyposażył w niezbędne urządzenia.
I był to chyba najdłużej prowadzący swoją działalność edukacyjną najemca – ostatnia szkoła Stowarzyszenia Oświatowców Polskich zaprzestała działalności po prawie dwudziestu latach.
x x x
Teraz przerywam opowieść o „zarabianiu” na wynajmowaniu pomieszczeń w budynku przy ul. Kopcińskiego i przenoszę się na Pomorską 46/48, gdzie na tyłach posesji, na której od frontu stal gmach przedwojennego Gimnazjum Męskiego o profilu technicznym, którego właścicielem było Żydowskie Towarzystwo Krzewienia Oświaty, a po wojnie był siedzibą kilku szkół średnich, od lat siedemdziesiątych działały Międzyszkolne Warsztaty Budowlane ZSB nr 2. Owo „międzyszkolne” w nazwie było pozostałością dawniejszych czasów – w opisywanym okresie warsztaty służyły jedynie uczniom naszej szkoły.
Już w pierwszych miesiącach mojej kadencji podjąłem decyzję o zmianie systemu praktycznej nauki zawodu. Aby dzisiejszy czytelnik mógł zrozumieć powody – nie tylko merytoryczne – tej decyzji, muszą przypomnieć, że warsztaty szkolne funkcjonowały jako tzw. gospodarstwo pomocnicze, czyli samodzielne finansowo ogniwo struktury zespołu szkół. Mówiąc prościej – warsztaty musiały prowadzić działalność produkcyjną, aby sprzedając swoje produkty i usługi zarobić na koszty utrzymania, w tym na etaty pracowników administracji, bo nauczyciele zajęć praktycznych – w tym kierownik warsztatów – byli na liście płac szkoły. O ile w „minionym systemie” na usługi budowlane warsztatów był jeszcze popyt, to po 1989 roku, w systemie rynkowym, chętnych na powierzenie budowy domu, nawet jednorodzinnego czy choćby remontu, grupie uczących się zawodu młodym ludziom, zwłaszcza z gwarancją krótkiego terminu realizacji, w zasadzie nie było. Nawet w ramach zawodu stolarz nie było popytu na choćby prostą produkcję warsztatów szkolnych.
Z tych powodów podjąłem decyzję o przeniesieniu zajęć praktycznych do przedsiębiorstw budowlanych i meblarskich, gdzie wraz z naszymi nauczycielami realizowali program zajęć praktycznych, pozostawiając jedynie maszyny do obróbki drewna, aby uczniowie pierwszej klasy ZSZ stolarzy mogli tam, zanim pójdą do przedsiębiorstw, nabyć podstawowych umiejętności ich obsługi.
W konsekwencji tej decyzji ten trzykondygnacyjny budynek przy ul. Pomorskiej 46/48 opustoszał. Zbędne wyposażenie zostało złomowane, to co nadal miało służyć uczniom zostało zgromadzone wyłącznie w pomieszczeniach parteru. Opróżnione dwa piętra stały się przestrzenią do wynajęcia. Jako pierwszy zgłosił swe zainteresowanie dr Makary Stasiak – założyciel Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej, na siedzibę której wykupił pofabryczne obiekty miedzy ulicami Rewolucji 1905 roku a Pomorską – dokładnie na wysokości naszych warsztatów. To że doszło do takiej transakcji nie było przypadkiem – z dr Stasiakiem poznaliśmy się w czasie kiedy byłem dyrektorem WPW-Z, a on odwiedzał, pracującą tam jako psycholog, swoją żonę.
Nie był to wymagający najemca – do opustoszałych pomieszczeń wstawił tylko swoje podstawowe wyposażenie – krzesła i stoliki dla studentów oraz biurka, tablice, ekrany i rzutniki dla wykładowców. A co miesiąc na konto szkoły warsztatów wpływały określone środki.
Jednak nie trwało to długo – po roku WSHS wycofała się z najmu – w tym czasie dokończono remontu adaptacyjnego w jej własnych budynkach pofabrycznych. I wtedy – bez mojej jakiejkolwiek inicjatywy – zgłosiły się do mnie na Kopcińskiego dwie, zupełnie nieznane mi osoby. Gdy się przedstawili dowiedziałem się, że byli to: Aniela Bednarek i prof. Edward Kącki. Ta pierwsza była właścicielką prywatnej policealnej szkoły informatycznej, pod działalność której wynajmowała pomieszczenia w Zespole Szkół Techniczno-Przemysłowych przy ul. Żeromskiego 115, zaś prof. Kącki był emerytowanym profesorem Politechniki Łódzkiej, który zorganizował tam, już w 1980 roku, Instytut Informatyki. Okazało się, że przeszli do mnie z ofertą wynajęcia pomieszczeń w budynku naszych warsztatów szkolnych, aby tam poprowadzić Wyższą Szkołę Informatyki [WSInf], którą owa pani Bednarek postanowiła otworzyć, a której profesor Kącki miał być rektorem.
