W kolejnym lutowym  spotkaniu  w „Akademickim Zaciszu”  – 15 lutego 2023 r. – jego Gospodarz – prof. Roman Leppert  zaproponował, aby  tematem rozmowy była praca pedagoga/pedagożki. Do udziału w rozmowie zaproszenie przyjęły:

 

Michalina Ignaciuk – pedagożka z niepublicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej, doktorantka Uniwersytetu Gdańskiego, która w sieci  znana jest jako  Pedagog Michalina;

 

– Marta Szymczyk – pedagożkę szkolną w Szkole Towarzystwa Oświatowego „Edukacja” w Łodzi, znaną w sieci jako Nieszablonowa pedagożka;

 

Natalia Twardosz – doktorantka Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, znaną w sieci jako WYkształceni.

 

 

Kto wczoraj nie mógł oglądać i wysłuchać tej ciekawej wymiany informacji i poglądów o pracy pedagoga może to zrobić w dogodnym dla siebie czasie klikając link poniżej:

 

 

 

O pracy pedagoga (nie tylko szkolnego)  –  TUTAJ

 

 



Dziś (16 lutego 2023 r.)  proponujemy kolejny tekst z fejsbukowego profilu dr Tomasza Tokarza. Dowiecie się z niego, że to nie oceny ani egzaminy są istotą „pruskiego” modelu szkoły. Tekst zamieszczamy bez skrótów:

 

 

Sednem systemu pruskiego nie są oceny ani egzaminy. To są tylko dodatki, których użycie okazało się konieczne w przyjętym modelu.

 

Sednem modelu pruskiego jest bezrelacyjność. Eliminacja relacji z procesu dydaktycznego. Dlatego wydaje się on tak nieludzki.

 

Paradoksalnie dużo więcej relacji było w szkole tradycyjnej (tej przedoświeceniowej, przedindustrialnej, przedpruskiej).

 

Mistrz mógł być surowy, wymagający, ale wchodził z uczniem w jakąś relację personalną. Był osobą.

 

Tymczasem w erze przemysłowej relacje zostały usunięte w sposób intencjonalny. Z prostego powodu. W dobie kształcenia masowego, przy dużej mobilności i braku nauczycieli ciężko było budować system kształcenia na osobistym autorytecie. Ludzie musieli być łatwo zastępowalni. Jak trybiki w maszynie.

 

Zaczęto wzorować się zatem na pasie transmisyjnym a zamiast mistrzów do szkół wpuszczono urzędników, których głównym zadaniem było realizowanie programu. Dzięki skupieniu na programie można było wymieniać ludzi pod warunkiem, że będą realizować pewne zapisane regułki. Uznano że jeśli specjaliści na górze stworzą idealne programy, to potem nawet maszyna będzie w stanie je realizować. Robot dostanie curriculum, podręcznik, ćwiczenia, pomoce dydaktyczne… I wystarczy,

 

I we wszystkich szkołach w kraju uczniowie będą się uczyć tego samego o tej samej godzinie w oparciu o te same programy.

 

Bez zbędnej indywidualizacji i nadmiernej subiektywności, które mogły zaburzać scentralizowane formowanie.

 

Trwa to do dzisiaj… i dalej nauczycielom się wmawia że najważniejsze jest realizowanie programu. Program nie jest dla uczniów, lecz oni dla programu. Wielokrotnie słyszałem, że to co stanowi istotę człowieczeństwa czyli rozmowa, w szkole jest… stratą czasu. „Panie, nie mam czasu na pogawędki z uczniami, na jakieś projekty zespołowe, bo muszę realizować program„.

 

Tym samym usuwamy ze szkoły to, co może być w długiej perspektywie najwartościowsze dla ucznia (rozmowa z interesującym człowiekiem) i zastępujemy tym co może sobie znaleźć samodzielnie w internecie albo na kursach YouTube.

Dlatego tak ciężko wprowadzić do szkoły więcej relacji, bo ta nasza nowoczesna szkoła została zbudowana w opozycji do nich.

 

Dlatego w szkole czas na sprawdziany zawsze się znajdzie, natomiast brakuje czasu na to, co było sednem edukacji w pierwotnym znaczeniu (educo – wyprowadzanie ku wartościom, schole – czas wolny od pracy). Na to, by siąść w kole i porozmawiać o ważnych sprawach z ludźmi, których lubimy i szanujemy.

 

 

Źródło: www.facebook.com/tomasztokarzIE/

 

 



Foto: fotolia/Papa[www.nauka.trojmiasto.pl]

 

 

 „Portal Samorządowy” zamieścił 13 lutego 2023 r. tekst, informujący o tym, że uczniowie są dyskryminowani w szkołach nie tylko przez innych uczniów, ale także przez nauczyciel. Oto obszerny fragment tego materiału:

 

 

Tak nauczyciele dyskryminują uczniów

 

Wygląd, orientacja, pochodzenie – to te powody, które jeszcze parę lat temu uczniowie wskazywali jako powody swojej dyskryminacji. Dziś coraz głośniej mówi się o tym, że dyskryminacji doznają ze strony nie kolegów, a nauczycieli, choć w zupełnie innych obszarach.

 

>81 proc. uczniów i uczennic jest zdania, że w szkołach powinna być prowadzona edukacja antydyskryminacyjna.

 

>Jedna czwarta dyrektorów i dyrektorek szkół podstawowych podała, że żadna osoba z kadry nauczycielskiej z kierowanej przez nich szkoły nigdy nie brała udziału w szkoleniu dotyczącym równego traktowania.

 

>- Wiem, że to może być wbicie kija w mrowisko, ale nie widzę żadnego uzasadnienia dla następujących nierówności w szkole: nauczyciel może pić lub jeść na lekcji, a uczeń nie, nauczyciel siedzi na fotelu gabinetowym, a uczeń na twardym, drewnianym krześle – wylicza, Tomasz Bilicki, psychoterapeuta.

 

Źródło: Równe traktowanie w szkole. Raport z badania w szkołach oraz analiza ilościowa programów wychowawczo-profilaktycznych – s. 42

 

Jak wynika z danych opublikowanych na początku 2022 roku przez rzecznika praw obywatelskich, ponad dwie trzecie Polaków jest zdania, że w szkołach powinna być prowadzona edukacja antydyskryminacyjna. Bo choć szkoła powinna zapewniać wolną od dyskryminacji i uprzedzeń przestrzeń dla rozwoju i kształcenia młodych ludzi, bardzo często tak się nie dzieje.

 

Wielu nauczycieli nie bierze udziału w szkoleniach dotyczących równego traktowania wszystkich osób

 

Wynika to między innymi z faktu, że nauczyciele nie biorą udziału w szkoleniach dotyczących równego traktowania wszystkich osób. Jedna czwarta, czyli ponad 25 proc. dyrektorów i dyrektorek szkół podstawowych, poproszona o oszacowanie odsetka nauczycieli z ich szkoły, którzy brali udział w programach szkoleniowych poruszających tematykę, równego traktowania wszystkich osób, podali, że żadna osoba z kadry nauczycielskiej z kierowanej przez nich szkoły nigdy nie brała udziału w tego typu szkoleniu. Oznacza to, iż około 80 proc. nauczycieli i nauczycielek nie szkoli się w tej kwestii wcale. Nie ma się więc co dziwić, że coraz głośniej słychać głosy nauczycieli, którzy przyznają, że źródłem dyskryminacji często są oni sami

 

DYSKRYMINACJA W SZKOLE. Nie, nie chodzi o uczennice i uczniów, ale o nas – nauczycielki i nauczycieli. Wiem, że to może być wbicie kija w mrowisko, ale nie widzę żadnego uzasadnienia dla następujących nierówności w szkole: nauczyciel może pić lub jeść na lekcji, a uczeń nie, nauczyciel siedzi na fotelu gabinetowym, a uczeń na twardym, drewnianym krześle, w przypadku jednokierunkowych korytarzy lub schodów, nauczyciel może chodzić, jak mu wygodnie, a uczeń tylko zgodnie z zasadami, nauczyciel nie musi zmieniać butów, a uczeń ma taki obowiązek, toaleta dla nauczycieli jest lepiej wyposażona, niż dostępna dla uczniów” – zaczyna swój wpis w mediach społecznościowych Tomasz Bilicki, psychoterapeuta. […]

 

 

 

Cały tekst „Tak nauczyciele dyskryminują uczniów”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl

 

 



Dziś udostępniamy (bez skrótów) tekst Danuty Sterny, zamieszczony 13 lutego 2023 roku na jej blogu  „Moja oś świata”:

 

 

Rozwojowa informacja zwrotna dla ucznia

 

Rysunek: Danuta Sterna

 

Dajemy uczniom informację zwrotną, aby nasi uczniowie rozwijali się i efektywnie uczyli. Czy jednak nasze informacje zwrotne wpływają na rozwój uczniów, czy są rozwojowe?

 

Podejmuję jeszcze raz temat informacji zwrotnej, gdyż jest to jeden z lepszych sposobów oceniania (w szerszym rozumieniu tego pojęcia), a jednocześnie sprawiający trudność nauczycielom.

 

Oto kilka podstawowych zasady dla rozwojowej informacji zwrotnej:

 

1.Dotyczy wcześniej określonych kryteriów sukcesu. Nie powinno się wykraczać poza kryteria, gdyż wtedy łamiemy umowę z uczniami i podważamy zaufanie do nauczyciela. Wyjątkiem może być sytuacja, gdy uczeń wykonał coś bardzo dobrze, a nie było to ujęte w kryteriach, taki dodatkowy bonus jest wtedy możliwy.

 

2.Dotyczy pracy, a nie osoby. Należy się wystrzegać opinii typu: „Jesteś zdolny, stać cię na więcej” lub „Nie włożyłeś odpowiedniego wysiłku w pracę”. Takie osobiste uwagi mogą przede wszystkim być mylne, a poza tym nie dają uczniowi żadnej konkretnej wskazówki.

 

Informacja zwrotna bardziej przemawia do osoby, do której jest kierowana, i jest łatwiejsza do przyjęcia, gdy nie jest skupiona na osobie, ale na aspektach wykonanej pracy. Ważny jest język, którego nauczyciel używa. Lepiej nie używać formy – „ty”, raczej odnosić się do pracy ucznia, ją oceniać.

 

3.Zawiera konkretne odniesienia do pracy ucznia. Uczeń potrzebuje konkretnych wskazówek, co zrobił dobrze, a co źle, nie potrafi tego odczytać z samych kryteriów sukcesu, bo gdyby umiał, to jego praca byłaby prawdopodobnie bez zarzutu. ​​Im bardziej informacja zwrotna ukierunkowana i zorientowana jest na konkretne umiejętności, tym więcej uczeń z niej się uczy.

 

4.Przekazywana najszybciej, jak się da. Jeśli uczeń otrzyma informację zwrotną z opóźnieniem, to już nie pamięta, czego ona dotyczy i nie potrafi z niej skorzystać. Rozwojowa informacja zwrotna musi być „świeża”.

 

5.Pełna informacja zwrotna. Pełna informacja zwrotna, powinna zwierać – to co uczeń zrobił dobrze, co i jak powinien poprawić i jak może się dalej rozwijać. Nauczyciele są przyzwyczajeni do podkreślania błędów ucznia, dlatego tym się tu nie będziemy zajmować. Ale mało kto podkreśla to, co uczeń zrobił dobrze, wychodząc z założenia, że uczeń sam to widzi, a tak nie jest. Druga sprawa, to nieudzielanie wskazówek – jak trzeba błąd poprawić. Jeśli tego nie ma, to uczeń nie umie poprawić pracy i zostaje z błędem. Końcową sprawą są wskazówki do rozwoju. One są często źle rozumiane – jako wskazówki do poprawy już wykonanej pracy – a powinny być wskazówkami nie do przeszłości, ale do przyszłości, czyli pt.: Co następnym razem?

 

6.Napisana językiem nie skłaniającym do obrony. Informacja zwrotna ma pomagać uczniowi, a nie go atakować. Szczególnie ważne jest to w ocenie koleżeńskiej, uczniów trzeba nauczyć języka pozbawionego krytyki. Najlepiej, gdy informacja zwrotna ma formę przyjaznego listu, którego celem jest pomóc uczniowi.

 

 

Klika uwag prowadzących do rozwojowej informacji zwrotnej:

 

>Zaproponowanie uczniowi skupienie się tylko na pewnych błędach w pracy. Uczniowie nie są w stanie pracować nad wszystkimi błędami (szczególnie, gdy jest ich dużo), dlatego warto, aby wybrali, co będą doskonalić w danym czasie.

 

>Zadawanie uczniom przyjaznych pytań, na które chcieliby udzielić nauczycielowi odpowiedzi. Wtedy informacja zwrotna ma szansę być przyjazną korespondencją.

 

>Od czasu do czasu stosować informację zwrotną „detektywistyczną”, polegającą na wskazaniu rodzaju błędu i akapitu w pracy, gdzie on wystąpił, jednocześnie z polecenie>m odszukania samodzielnie błędu i go poprawienia. Ten sposób zachęcamy uczniów do poszukiwań i samooceny.

>Połączenie oceny koleżeńskiej z informacją zwrotną nauczyciela. Nauczyciel wybiera, kryteria sukcesu, którymi się zajmie i pozostałe wyznacza do oceny koleżeńskiej. Ocena koleżeńska pomaga uczniom w uczeniu się, a nauczycielowi w ocenianiu.

 

>Zapytanie uczniów, do których kryteriów potrzebują informacji zwrotnych i udzielanie ich tylko do wybranych przez ucznia kryteriów. Ten sposób zapewnia udział świadomy ucznia w ocenianiu i zwiększa szansę, że uczeń z informacji zwrotnej skorzysta.

 

>Udzielanie uczniom informacji zwrotnej ołówkiem lub na przylepnych karteczkach, Gdy uczeń poprawi pracę, nauczyciel zmazuje poprzednią informację zwrotna i w zeszycie ucznia zostaje ta korzystniejsza po poprawie pracy.

 

 

Najważniejsze jest to, aby uczniowie skorzystali z informacji zwrotnej. Dlatego trzeba ją dostawać do potrzeb indywidualnych ucznia. Warto zapytać ucznia, czy informacja pomaga mu się uczyć, albo czy wie co zrobił w pracy dobrze, a co źle, i jak może się poprawić. To są bezcenne wskazówki dla nauczyciela do tego, aby z informacją zwrotną dotrzeć do ucznia.

 

 

Inspiracja artykułem  Amandy Adams

 

 

 

 

 

Źródło: www.osswiata.ceo.org.pl

 



 Foto:www.niepelnosprawni.pl

 

Nauczycielka prowadzi lekcję dla uczniów niesłyszących, posługując się językiem migowym

 

 

Dzisiaj (14 lutego 2023 r.) na portalu Prawo.pl zamieszczono, wartą zapoznania się z nią,  informację o sytuacji w szkołach specjalnych dla dzieci głuchych i słabo słyszących – w oparciu o raport NIK i reakcje na niego MEiN.  Oto obszerne fragmenty tego tekstu:

 

 

NIK i MEiN różnie oceniają dostosowanie szkół do potrzeb głuchych i niedosłyszących uczniów

 

Większość nauczycieli – również tych pracujących w szkołach specjalnych – nie zna języka migowego, co znacznie utrudnia edukację dzieciom głuchym i niedosłyszącym – alarmowała Najwyższa Izba Kontroli. MEiN takiego problemu nie widzi, w odpowiedzi na poselską interpelację tłumaczy, że system uwzględnia potrzeby dzieci i młodzieży niesłyszących i słabosłyszących na każdym poziomie ich edukacji.

 

O odniesienie się do wyników kontroli NIK poprosili posłowie w jednej z interpelacji. Resort edukacji wskazał, że decyzja o zatrudnieniu w danej jednostce systemu oświaty nauczyciela posiadającego odpowiednie kwalifikacje lub specjalisty niebędącego nauczycielem, np. tłumacza Polskiego Języka Migowego, należy do kompetencji dyrektora tej jednostki systemu oświaty i podejmowana jest odpowiednio do rozpoznanych potrzeb dzieci i uczniów w tym zakresie.

 

Podręczniki niedostosowane do potrzeb

 

Nie potwierdzają tego opublikowane w grudniu wyniki raportu Najwyższej Izby Kontroli. Kontrola NIK wykazała, że blisko 60 proc. nauczycieli i pedagogów w kontrolowanych placówkach specjalnych i ok. 85 proc. w szkołach integracyjnych albo w ogóle nie znało języka migowego, albo posługiwało się nim na takim poziomie, który nie pozwalał na sprawną komunikację. To oznacza, że z dziećmi niesłyszącymi kontaktowali się w obcym dla nich języku. Przepisy wymagają bowiem od kadry pedagogicznej pracującej z osobami głuchymi i niedosłyszącymi znajomości języka migowego jedynie na podstawowym poziomie.

 

Do potrzeb takich uczniów nie dostosowano także podręczników do nauki poszczególnych przedmiotów, a także treści poleceń i pytań w części egzaminów zewnętrznych. Ich słabe wyniki nie świadczą jednak o niskim poziomie edukacji głuchych i słabosłyszących. Zdaniem dyrektorów kontrolowanych placówek, uczeń często zna prawidłową odpowiedź na pytanie egzaminacyjne, jednak nie jest w stanie rozkodować samego pytania. Kontrola przeprowadzona przez NIK pokazała, że do potrzeb osób niesłyszących nie dostosowano nawet ogólnodostępnych stron internetowych większości skontrolowanych szkół, mimo że taki obowiązek nakładają przepisy obowiązujące od września 2019 r. Każda publiczna instytucja powinna umieścić na swojej stronie internetowej nagranie w polskim języku migowym zawierające informacje na temat zakresu działalności. […]

 

W raporcie podkreślono też, że gdy słyszące dziecko zaczyna edukację, potrafi mówić. Uczy się więc czytać i pisać w języku polskim, który już zna i dzięki niemu zdobywa wiedzę. Sytuacja głuchego dziecka jest zupełnie inna – jeśli ma niesłyszących rodziców posługujących się polskim językiem migowym (PJM), wynosi ten język z domu, a język polski, którego nie słyszy, jest dla niego językiem obcym. Mówiący i niemigający w PJM nauczyciel nie ma z takim dzieckiem żadnego kontaktu. Dla uczniów komunikujących się w PJM, niezrozumiały jest również system językowo-migowy, zwany „miganą polszczyzną” (SJM). Posługujący się nim nauczyciel mówi po polsku, a równolegle miga poszczególne słowa. Głuchy uczeń rozumie tylko słowa, nie rozumie sensu wypowiedzi nauczyciela.[…]

 

MEiN: mamy i kształcimy specjalistów

 

Standard kształcenia w zakresie surdopedagogiki odnosi się do znajomości przez absolwentów studiów oraz studiów podyplomowych, zarówno systemu językowo – migowego (SJM), jak i polskiego języka migowego (PJM). Standard ten nie odnosi się do poziomu znajomości SJM oraz PJM (w efektach uczenia, nie wskazuje się oczekiwanego poziomu znajomości SJM i PJM). Kształcenie przyszłych nauczycieli realizowane jest wyłącznie w uczelniach wyższych na podstawie ww. przepisów dotyczących standardów kształcenia nauczycieli. Kształcenie nauczycieli pedagogów specjalnych w zakresie edukacji i rehabilitacji osób z niepełnosprawnością słuchową (surdopedagogika) może mieć miejsce na jednolitych studiach magisterskich na kierunku „pedagogika specjalna”, a także w ramach trzysemestralnych studiów podyplomowych w zakresie surdopedagogiki – ta ostatnia opcja jest przeznaczona dla osób już wykonywujących zawód nauczyciela, które pragną uzyskać dodatkowe kwalifikacje z tego zakresutłumaczy resort w odpowiedzi na interpelację.

 

Dodaje też, że nauka języka migowego może być również zorganizowana w szkole poza obowiązkowymi zajęciami edukacyjnymi, zgodnie z potrzebami uczniów, w szczególności dzieci i młodzieży niesłyszących – organ prowadzący szkołę, na wniosek dyrektora szkoły, może dodatkowo przyznać nie więcej niż trzy godziny tygodniowo dla każdego oddziału (grupy międzyoddziałowej lub grupy międzyklasowej) w danym roku szkolnym, na realizację zajęć języka migowego. Według resortu nie ma również problemu z podręcznikami – dla uczniów niesłyszących uczęszczających do szkoły podstawowej zostały zaadaptowane podręczniki do obowiązkowych zajęć edukacyjnych z zakresu kształcenia ogólnego, określonych w ramowych planach nauczania. Dopuszczone do użytku szkolnego podręczniki dla uczniów niesłyszących zostały dostosowane dla tej niepełnosprawności uczniów, czyli zaadaptowane tekstowo i graficznie, zawierają symbole PCS (Picture Communication Symbols) oraz nagrania wideo w polskim języku migowym (PJM). W ten sposób zaadaptowane podręczniki dają największy wachlarz możliwości odbioru podręcznika przez ucznia niesłyszącego w procesie dydaktycznym.

 

 

 

Źródło: www.prawo.pl/oswiata/

 



Foto:  www.4lo.kielce.eu/

 

 

Wczoraj, już po zamieszczeniu materiału „Komentarze pod wczorajszym felietonem o ingerencji szkoły w wygląd ucznia”, na moim fejsbukowym profilu pojawiły się nowe komentarze – będące kontynuacją wcześniej zamieszczanych tekstów.

 

Uznałem, ze powinienem i te udostępnić na OE   –    Włodzisław Kuzitowicz:

 

 

 

Grzegorz Szewczyk  –  Łukasz Szeliga

 

Tak, rozumiem, bańka informacyjna. Nie wolno mieć innych poglądów jak grupa. Jak wszyscy to wszyscy i Babcia też. Piękna lekcja wolności słowa. Z Włodkiem znam się prawie od zawsze, ale tak jak kiedyś tak i dziś mamy na niektóre sprawy inne poglądy, ale to nie znaczy, że jak znów przyjadę do Łodzi, to nie pójdziemy na piwo do Manufaktury.

 

W edukacji akademickiej spędziłem w sumie 21 lat (pięć w Polsce, szesnaście w Finlandii), ale przez pozostałe lata kariery pracowałem w zapleczu naukowo-badawczym przemysłu obu krajów. Przede wszystkim jestem inżynierem i znam się na projektowaniu, procesach wytwórczych i przetwórczych i dlatego bardzo dobrze rozumiem rolę i znaczenie czynnika ludzkiego; zdyscyplinowany pracownik w takich procesach to skarb, a rozlazły młodzieniec z kolczykiem w brwiach czy uchu jest zdecydowanie dysonansem. Doświadczenie uczy mnie, że tacy kolesie nie myślą o pracy, a jedynie szukają tego co pracę wynalazł. Tak niestety przygotowuje szkoła, w której uczą sfrustrowane czarnosweterówy. Ma Pan rację; społeczeństwa tzw. zachodu mają w dupie, że będę się trzymał zaproponowanej przez Pana retoryki, czy ktoś ma kolczyk czy nie, czy ma tatuaż czy nie; to się nazywa tolerancja. I ja też zaliczam się do ludzi tolerancyjnych. Ale to nie znaczy, że pracodawcy czy kadra inżynierska ma to w dupie. Jako osoba odpowiedzialna za uruchamianie systemów produkcyjnych odsunąłbym natychmiast pracownika naszpikowanego metalem. Jeżeli dla pokazania własnej wartości dziewczyna czy chłopak musi wyglądać jak recydywista po dwudziestoletniej odsiadce, to jest jej czy jego sprawa mnie nic do tego, ale w moim zespole programistów pracować nie musi i kropka. I taki jest w większości stosunek do sprawy tej części społeczeństwa tzw. Zachodu, która jest odpowiedzialne za jego rozwój.

 

Szkoła powinna przygotowywać przede wszystkim do życia i pracy zawodowej. To o czym dyskutujemy jest bez wątpienia tej działalności elementem. Byłoby też lepiej jakby szkoła zajęła się nauczaniem. Przez kilka lat pracowałem na trzech polskich uczelniach jako profesor odwiedzający. Prowadziłem głównie zajęcia z inżynierii i projektowania oprogramowania. Pierwszym i bardzo istotnym elementem tego procesu jest tzw. inżynieria wymagań i specyfikacja. Polega to na wykonywaniu opisów projektowanego systemu, ich uszczegółowianiu i tworzeniu podsystemów, analizie strukturalnej, semantycznej i składniowej. Na końcu należy z takich opisów wyłuskać definicje obiektów ich własności i operacji, z których powstanie program. To najczulsza część projektu. Nigdy nie miałem kłopotu w prowadzeniu takich zajęć w języku fińskim czy w angielskim z grupami międzynarodowymi. Studenci uczelni polskich nie radzili sobie z tymi zadaniami, bo nie umieli sformułować w języku polskim tekstów opisujących prawidłowo projektowany system; nawet po rozmowie (symulowanej na potrzeby zajęć) z „klientem” nie potrafili zgodnie z przedstawioną na wykładzie metodologią, opisać wymagane zachowania projektowanego systemu. Po prostu nie umieli opisać abstrakcji. U siebie prowadzę takie zajęcia razem z lingwistą. W Polsce nie znalazłem żadnego polonisty, który chciałby uczestniczyć w takich zajęciach.

 

Jaki wniosek. Drodzy koledzy zacznijcie uczyć, bo to jest istotne dla rozwoju, a nie prowadźcie akademickie dyskusje na temat czy uczeń w szkole może czy nie może się tatuować. Klasyczny, schludny wygląd tak nauczyciela jak i ucznia jest elementem wychowania i przygotowania do życia i pracy. Dlatego prowadzone przeze mnie wraz z koleżanką opcjonalne zajęcia z zasad dobrego zachowania i ubioru były bardzo popularne, bo studenci rozumieli, że będzie to im potrzebne jak zaczną pracę.

 

Serdecznie pozdrawiam.

 

 

 

Łukasz Szeliga

 

Panie Grzegorzu,

 

Czytaj dalej »



Foto: www.portalsamorzadowy.pl

 

Prof. dr hab. Bogusław Śliwerski – autor bloga „Pedagog”

 

 

Wczoraj (13 lutego 2023 r.) prof. Bogusław Śliwerski zamieścił na swoim blogu post, który już swoim tytułem zwrócił naszą uwagę. Oto  ten tekst – bez skrótów:

 

 

Wychowawca klasy za 300 zł brutto? Nie, dziękuję.

 

W świetle Karty Nauczyciela wychowawca klasy powinien otrzymać odrębny dodatek funkcyjny, którego wysokość nie może niższa niż 300 zł brutto. Jak widać, politycy jako prawodawcy uważają, że rodzicom należy się za wychowawstwo 500 zł brutto, natomiast tylko niektórym nauczycielom należy się o 200 zł mniej, bo w końcu szkoła to nie rodzina, zaś ów specjalny dodatek jest dla nauczyciela a nie dla jego uczniów.

 

W sytuacji żenująco niskich płac w zawodzie nauczyciela powyższe 300 zł jest dodatkiem, o który warto się postarać. Efektów pracy nikt nie zmierzy, odpowiedzialność jest zerowa, zaś te ponad 200 zł co miesiąc przyda się na pokrycie rachunku za energię elektryczną i wodę. Z lekką zazdrością spoglądają niektórzy członkowie rad pedagogicznych na swoje koleżanki czy kolegów w szkole, którzy dostali dodatkową funkcję.

 

To jednak na wychowawców spada ciężar egzekwowania, dyscyplinowania, informowania, prowadzenia zebrań z rodzicami, odbywania konsultacji z nimi i wypełniania różnych dokumentów, które dotyczą uczniów (rzekomo ich wychowanków), jak np. skierowanie do poradni, powiadomienie odpowiednich służb i rodziców w wyniku wypadku, wyliczanie absencji uczniów, karanie i nagradzanie, wystawianie świadectw szkolnych, itp.

 

Nauczyciele-wychowawcy mają zatem licho płacone za dodatkowe obowiązki w zakresie opieki nad przydzielonym im oddziałem klasowym. Niektórzy zatem wykorzystują przydzielony im w organizacji zajęć czas na tzw. godzinę wychowawczą  na to, by wypełniać stosowne dokumenty, a nawet poprowadzą zajęcia ze swojego przedmiotu, żeby nadrobić powstałe zaległości.

 

Być może czują się pokrzywdzeni ci, którzy nie są wychowawcami, bo nimi być nie mogą. W świetle prawa, dodatek z tytułu sprawowania funkcji wychowawcy klasy nie przysługuje nauczycielom, którzy nie sprawują tej funkcji.

 

Ma to ponoć dobrą stronę, gdyż w związku z powyższym nie muszą martwić się o wychowanie uczniów, z którymi prowadzą lekcje. W ramach prowadzonego przedmiotu wchodzą do klasy, „nauczają-odpytują” i wychodzą.

 

A gdyby tak zacząć porządnie płacić nauczycielom za ich pracę, by każdy z nich miał poczucie sensu pracy pedagogicznej, bycia docenianym zarówno za inkulturację uczniów oraz za ich edukowanie? Porządnie wynagradzać, to znaczy, że płaca byłaby na poziomie tuż po rządowej kaście. Może skończyłyby się problemy z zachowaniami uczniów, którzy widzieliby w swoich nauczycielach nie tylko specjalistów w zakresie danej wiedzy, ale także osoby godne naśladowania?

 

Tymczasem taki dotarł dialog:

 

Chcesz być wychowawcą klasy za 300 złotych brutto? 

 

Nie, dziękuję. Wolę nie wychowywać.

 

 

 

Źródło:  www.sliwerski-pedagog.blogspot.com

 

 



Foto: www.google.com

 

 

Na portalu Prawo.pl zamieszczono wczoraj (12 lutego  2023 r.) tekst, informujący o projekcie poselskim nowelizacji ustawy „O zdrowiu publicznym”, zakazujący sprzedaży napojów z dodatkiem tauryny i kofeiny osobom poniżej 18. roku życia. Zawiera on także zakaz sprzedaży produktów zawierających te substancje na terenie szkół. Oto fragmenty tego tekstu:

 

 

Zakaz sprzedaży energetyków dzieciom i w szkołach – projekt w Sejmie

 

[…]

 

Projekt nowelizacji ustawy o zdrowiu publicznym zakłada wprowadzenie całkowitego zakazu sprzedaży napojów z dodatkiem tauryny i kofeiny osobom poniżej 18. roku życia, na terenie szkół oraz innych jednostek systemu oświaty oraz w automatach. Autorem projektu jest grupa posłów niezrzeszonych oraz PiS-u. Przedstawicielem wnioskodawców projektu nowelizacji jest natomiast poseł klubu PiS, minister sportu Kamil Bortniczuk. Jakie będą ograniczenia

 

W projekcie określono, że za napój z dodatkiem kofeiny lub tauryny uważa się napój będący środkiem spożywczym, ujęty w Polskiej Klasyfikacji Wyrobów i Usług, w którego „składzie znajduje się kofeina w proporcji przewyższającej 150 mg/l lub tauryna, z wyłączeniem substancji występujących w nich naturalnie„.

 

Ponadto według projektu reklama i promocja napojów z dodatkiem kofeiny lub tauryny nie może być prowadzona m.in.: w telewizji, radiu, kinie i teatrze między godziną 6.00 a 20.00, z wyjątkiem reklamy prowadzonej przez organizatora imprezy sportu wyczynowego lub profesjonalnego w trakcie trwania wydarzenia. Reklama takich napojów nie byłaby też możliwa: w prasie młodzieżowej i dziecięcej; na okładkach dzienników i czasopism; na słupach, tablicach reklamowych i innych stałych oraz ruchomych powierzchniach wykorzystywanych do reklamy; na plakatach, w tym plakatach wielkoformatowy; w środkach usług informatycznych; z udziałem młodzieży lub dzieci.

 

Według projektu zabroniona miałaby być reklama i promocja energetyków m.in. skierowana:

 

>do młodzieży lub dzieci;

 

>łącząca spożywanie napojów z dodatkiem kofeiny lub tauryny z energią i witalnością;

 

>zawierająca stwierdzenia, że napoje z dodatkiem kofeiny lub tauryny mają właściwości lecznicze;

 

>mówiąca, że napoje z dodatkiem kofeiny lub tauryny przywracają prawidłowy poziom płynów w organizmie; wywołującą skojarzenia m.in. z atrakcyjnością seksualną, relaksem lub wypoczynkiem, sukcesem zawodowym lub życiowym, czy tworząca wrażenie, że napoje z dodatkiem kofeiny lub tauryny mogą być stosowane razem z napojami alkoholowymi.

 

Posłowie proponują, żeby za załamanie ograniczeń dotyczących reklamy napojów energetycznych groziła ma grzywna od 10 tys. do 500 tys. zł lub kara ograniczenia wolności bądź obie te karom łącznie. […]

 

 

Cały tekst Zakaz sprzedaży energetyków dzieciom i w szkołach – projekt w Sejmie” – TUTAJ

 

 

Źródło: www.prawo.pl/oswiata/

 

 

Projekt ustawy, zawierającej zmiany w Ustawie o zdrowiu publicznym  –  TUTAJ

 

 



Foto:  www.4lo.kielce.eu/

 

Uczniowie klasy Ia IV Liceum Ogólnokształcącego w Kielcach

 

Zamieszczając wczoraj kolejny felieton nie spodziewałem się, że wywoła on aż taką reakcję. Pierwszym, który napisał obszerny komentarz był Grzegorz Szewczyk – emerytowany wykładowca szkół wyższych w Finlandii, który zamieszkuje tam od 1989 roku. Mogliście go poznać czytając materiał na „Obserwatorium Edukacji” 4 czerwca ub. roku:Ciekawa wymiana poglądów – nie tylko o celowości istnienia techników”.

 

A dalej (nie licząc mojej odpowiedzi koledze Szewczykowi)  to już były komentarze do tego, co napisał ów Polak z Finlandii. Do dzisiejszego poranka było ich 10. Myślę, ze lektura ich będzie jeszcze ciekawsza od mojego felietonu.

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

 

Grzegorz Szewczyk

 

Po pierwsze Drogi Włodku uważam, że dyscyplinując Panią Profesor, która wyrzuciła ucznia z lekcji bo nie wykonał polecenia usunięcia z ucha kolczyka, nie miałeś racji. W szkole oprócz samodoskonalenia się uczeń winien okazywać szacunek dla Wiedzy i Nauczycieli. Dyscyplinując Panią Profesor podważyłeś autorytet tej konkretnej nauczycielki a zarazem całego ciała pedagogicznego. Ja na miejscu tej Pani Profesor postąpił bym dokładnie tak samo. Pierwsze polecenie usunięcia, drugie ostrzeżenie i jak nie posłucha to za drzwi. Szkoła to nie rewia mody, a wg Baden-Powel’a dyscyplina – o czym jako dawny wysokiej rangi instruktor ZHP wiesz najlepiej – jest jednym z ważniejszych czynników w wychowaniu i kształtowaniu postaw. Ja nie wpuszczałem na wykład minutę po czasie rozpoczęcia. Do dziś moi studenci dziękują mi za nauczenie ich co to znaczy być inżynierem.

 

W wielu krajach w szkołach tak podstawowych jak i średnich, prywatnych i publicznych, obowiązuje noszenie mundurków, ale zarazem nie ma obowiązku uczęszczania do tych szkół. Zawsze znajdzie się jakaś, gdzie nie ma mundurków i wolno nosić kolczyki, ale poziom nauczania jest odwrotnie proporcjonalny do poziomu wolności ubioru. Zdarzyło mi się rozmawiać z nauczycielami i absolwentami takich szkół (Belgia, Irlandia, USA). Właściwie po tych rozmowach mam jeden wniosek. Nauczyciele uważali mundurki za ważny element wychowawczy, a uczniowie czuli dumę z przynależności do społeczności takiej szkoły. W czasie tych rozmów odniosłem również wrażenie, że dość duża część tej dumy to był wynik stosownej pracy wychowawczej ciała pedagogicznego.

 

Za moich/naszych czasów szkolnych też obowiązywały bluzy/fartuszki szkolne. To był element wyrównywania w szkole różnic społecznych, teraz zapomniany na rzecz „wolności” w zakresie rewii mody w szkole. Rewia mody w szkole, szczególnie w wykonaniu uczennic, wytwarza niepotrzebne napięcia i jest poważnym elementem rozwarstwiania społeczeństwa. Paradigm [paradygmat – WK] niewywoływania różnic społecznych to jedno z podstawowych założeń pedagogiki w tak uwielbianym w Polsce fińskim systemie szkolnym. Wielu nauczycieli chciałoby ten system skopiować. Tak, to byłoby bardzo dobrze, ale skopiować należy łącznie z jego wszystkimi założeniami, bo inaczej to wyjdzie farsa.

 

Uczęszczałem w Łodzi do XXI LO. Obowiązywało nas wtedy noszenie tarcz i krótkich włosów (epoka Beatlesów!). Trochę swawoli(li)śmy w tym prowadząc wojnę podjazdową właśnie o tarcze i długość włosów z niezapomnianym prof. Abramczykiem. A to poszukiwaliśmy odpowiedniego kleju do przyklejania tarczy do kurtki ortalionowej (pierwsze zajęcia innowacyjne z technologii chemicznej); a to optymalnego układu szpilek żeby tarcza wyglądała jak przyszyta (technologia włókiennicza) i podobne działania rodem z opowieści Niebieskiego Mundurka czy może raczej Szatana z VII Klasy. Ale po szkole w gronie rówieśników z innych szkół noszenie tarczy XXI LO to był zaszczyt i powód do dumy.

 

I czy te tarcza, krótkie włosy wyszły komuś na szkodę? Nie. Prawie wszyscy „wyszliśmy na ludzi”. Śmiem twierdzić, że współczesna szkolna rewia mody i ponad miarowa swoboda w wyglądzie ucznia czyni więcej szkody niż pożytku. Jak pisałem wyżej szkoła to miejsce gdzie należy m.in. wyrobić szacunek dla Wiedzy i jej depozytariuszy lub tych, którzy – wobec utraty przez szkoły i uczelnie statusu źródła na rzecz dra Googla – tłumaczą jak z niej bezpiecznie korzystać. Bez rzetelnej wiedzy, autorytetów i dyscypliny społeczeństwo będzie szarą papką urabianą przez populistów typu Czarnka, Morawieckiego czy Kaczora.

 

Pozdrawiam.

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 

Te argumenty brzmią podobnie do tych, które głoszą zwolennicy stosowania bicia dzieci: „Ja byłem bity – i wyrosłem na porządnego człowieka. Więc i ja stosuję wobec moich dzieci takie kary”… A poza tym – Ty zaprezentowałeś swój pogląd, i ja mam prawo do swojego…

 

 

Grzegorz Koncewicz  –  Grzegorz Szewczyk

 

Podstawówkę skończyłem w 1969 roku. W mojej szkole autorytet jeden z nauczycieli „wymuszał ” albo drewnianym piórnikiem, a w najlepszym przypadku linią lub wskaźnikiem drewnianym umieszczanym z błogą satysfakcją na dłoniach uczniów.

 

Porównując tego NAUCZYCIELA z tamtych w/g Pana lepszych czasów, w krawacie i w garniturze, z włosami przyciętymi ” w kancik ” z zamkniętymi oczami wybieram w ciemno dyrektora Zespołu Szkół Rzemiosła w Łodzi, Pana Marcina Juzefaciuka, który pomimo wytatuowanego ciała, młodzieżowego sposobu bycia jest dla uczniów nie tylko autorytetem ale też przyjacielem i starszym kolegą. I wymaganie od młodzieży by byli tacy jak my 50 lat temu, a od nauczycieli by brali przykład ze swoich starszych kolegów jest utopią. Pana argumenty nijak mają się do rzeczywistości. To Czarnek właśnie dąży do przywrócenia „tamtej szkoły”. W zupełności zgadzam się z Panem Kuzitowiczem.

 

 

Katarzyna Kaniewicz-Mikołajewska  –  Grzegorz Szewczyk

 

mam nadzieję że nie ma Pan styczności z młodzieżą… Jeśli Pan ma bardzo im współczuję.

 

 

Grzegorz Szewczyk  – Włodzisław Kuzitowicz

 

Włodku, nie kwestionuję Twojego prawa. Jakbym mógł! Różnica poglądów podnosi tylko jakość przyjętego rozwiązania końcowego

 

Tylko czy jako pedagodzy nie powinniśmy pokazywać kierunków. Przecież wbijanie sobie metalu, no może poza kolczykami u dziewczyn, to oznaka prostactwa i prymitywizmu. Tak to jest odbierane w społeczeństwach tzw. Zachodu. Do gabinetu dermatologicznego prowadzonego tu przez przyjaciółkę naszej rodziny, a który specjalizuje się w usuwaniu tatuaży czaka się na pierwszą wizytę ok pół roku., bo wytatuowana młodzież z dyplomami uczelni wyższych nie może znaleźć pracy gdyż pracodawcy nie życzą sobie takich indywiduów w swojej załodze, szczególnie jeżeli maja mieć kontakt z kontrahentami czy klientami. Efekt usunięcia nie jest 100%, blizny pozostają, ale jest to mniej widoczne. Czy zatem szkoła w imię nieco na opak rozumianego pojęcia „wolności” ma ich nie przygotowywać do życia zawodowego? Proste pytanie. Słucham odpowiedzi.

 

I jeszcze jedno.

 

Wg Anglików tradycja to bardzo istotny element wychowania.

 

Pozdrawiam.

 

 

Grzegorz Szewczyk  –  Katarzyna Kaniewicz-Mikołajewska

 

Już nie, bo jestem na emeryturze, ale miałem. I byłem nawet laureatem przyznawanej przez studentów nagrody dla najlepszego wykładowcy.

 

 

Katarzyna Kaniewicz-Mikołajewska  –  Grzegorz Szewczyk

 

ufff dobrze że nie miał Pan styczności z młodszym pokoleniem.

 

Czytaj dalej »



W minioną sobotę (11 lutego 2923 r ) dr Tomasz Tokarz na swoim fejsbukowym profilu zamieścił wartą upowszechnienia propozycję – stosowanego przez niego – modelu procesu uczenia się ucznia. Oto ten tekst:

 

 

Model uczenia się, jaki staram się przekazać uczniom wygląda mniej więcej tak.

 

1.Masz temat X (powiedzmy: Dziedziczenie albo Przyczyny wybuchu I wojny) – zanim zaczniesz się uczyć zastanów się, czy już coś wiesz na ten temat – wypisz na kartce wszystkie informacje, które już posiadasz.

 

2.Zapoznaj się z tematem: przeczytaj rozdział z podręcznika, obejrzyj film, posłuchaj poodcastu. W trakcie czytania/oglądania/słuchania uzupełniaj notatkę, wypisując informacje, które uznałeś/aś za ważne. Zapisuj kluczowe hasła. Możesz też rysować (sketchnotki) jeśli to ci pomaga. Dobrze sprawdza się notatka wizualna czy mapa myśli.

 

3.Na podstawie notatki spróbuj przedstawić temat. Mów na głos – np. do kaczuszki, którą postawisz na biurku (znana metoda gumowej kaczuszki – Rubber duck debugging). Spróbuj jej opowiedzieć o temacie, tak by go zrozumiała. „Kaczuszko, dziedziczenie polega na tym, że….”

 

4.Jeśli masz trudności w wyjaśnieniu pewnej kwestii postaw przy notatce znak zapytania. Wróć do tekstu/filmu i czytając/oglądając jeszcze raz zwróć uwagę na te rzeczy, które ci umknęły. Przepowiedz raz jeszcze temat własnymi słowami.

 

5.Opcjonalnie rozwiąż quiz powiązany z lekcją. Pomoże ci się zorientować, ile zapamiętałeś/zapamiętałaś. W razie potrzeby podejdź do niego kilka razy. Jeśli nie nasz odpowiedzi – poszukaj jej w tekście/filmie.

 

6.Przejdź do kolejnej lekcji. Po 8-10 przerobionych lekcjach wybierz jedną, która spodobała Ci się najbardziej. Na jej podstawie przygotuj prezentację. Zbierz dodatkowe informacje, zbuduj strukturę, opowiedz o temacie wybranej osobie – tak, by ją zainteresować. Dzięki temu przećwiczysz umiejętność występów publicznych.

 

 

Źródło: www.facebook.com/tomasztokarzIE/

 

 

P.s. 

Warto wejść na profil dr Tokarza, aby przeczytać zamieszczone pod tym postem komentarze.