11 maja 2022 roku zamieściłem na Fejsbuku link do materiału z „Obserwatorium Edukacji”. Było tam o dwu uczniach Technikum nr 3 w Łodzi, którzy postanowili uruchomić w szkole radiowęzeł. I niespodzianie pod tym linkiem pojawił się taki oto komentarz nieznanego fejsbukowicza – w zasadzie nie odnoszący się do tekstu owego materiału:

 

Grzegorz Szewczyk

 

Technika to przeżytek. Ich rola skończyła się wraz z postępem techniki. Nie przystają do współczesnego modelu postępu naukowo-technicznego. Niestety reforma szkolnictwa w Polsce jest najczęściej punktowa i zależy od widzimisię aktualnie rządzących. Należałoby się głęboko zastanowić czego, jak i kiedy uczyć, szczególnie w szkolnictwie zawodowym, ale patrząc na edukację od szkoły podstawowej po doktorat.

 

 

Wkrótce na taką opinię zareagowała Zofia Wrześniewska – dyrektorka łódzkiego „Gstronomika”:

 

Niestety chyba dawno nie był Pan w technikum… Na przykładzie swojej szkoły, wiem, że pracownie technologiczne i warsztat są wyposażone co najmniej tak samo (a często lepiej) niż nie jeden zakład gastronomiczny, do tego prowadzimy działalności usługową, więc warunki, jak najbardziej współczesne i rzeczywiste oczywiście wyposażenie dzięki 14 projektom unijnym, które zrealizowaliśmy i realizujemy

 

 

Nie trzeba było długo czekać na replikę G. Szewczyka:

 

Ja nie przeczę, że nauczyciele się starają. To tylko raduje duszę. Moje doświadczenie mówi mi jednak inaczej. Po prostu żyję i pracowałem (jestem już na emeryturze) w innej rzeczywistości*, która per saldo okazuję się bardziej efektywna z punktu widzenia postępu technologicznego niż rzeczywistość polska, mimo że istnieją tak wspaniałe zespoły jak ten, którym Pani kieruje. Polska pozbawiona jest ogólnej koncepcji rozwoju, a zatem trudno jest określić zadania dla szkolnictwa, w tym i dla szkolnictwa zawodowego, niezależnie od poziomu. W nowoczesnych systemach innowacyjnych i ich podsystemach edukacyjnych właściwie nie ma miejsca dla techników. Składa się na to kilka istotnych czynników. Do tego kompletnie nieudane wdrożenie procesu bolońskiego też zrobiło swoje. Jestem przekonany, że zapał i doświadczenie zespołu, którym Pani kieruje można wykorzystać bardziej efektywnie w innym układzie. To temat rzeka, ale niestety decydenci nie znając sytuacji na świecie wiedzą lepiej. Może będziemy mieli okazję kiedyś porozmawiać na ten temat.

 

Serdecznie pozdrawiam.

 

 

Dyrektor Wrześniewska odpowiedziała:

 

Zgadzam się, że cały system edukacji jest przestarzały, nieefektywny a do tego opresyjny i wymaga gruntownej zmiany. Jednak akurat technika, jeśli dobrze wyposażone, współpracujące z pracodawcami i działające na rynku pracy, na tle pozostałych szkół, działają całkiem sprawnie. Nie jest to akurat pierwsza rzecz, jaką zmieniłabym w polskiej szkole. Raczej jedna z ostatnich i to pod kątem dalszego rozwoju a nie likwidacji.To rzeczywiście temat rzeka… Pozdrawiam

 

 

Na to Grzegorz Szewczyk odpisał:

 

Tu nie chodzi o to aby zmienić jeden typ szkoły na inny czy bronić jakiegoś typu. To myślenie klanowe, które jest jednym z hamulców reformy systemu innowacyjnego, w tym systemu edukacji, w Polsce. To też myślenie typu – jak reforma, to u NICH, u mnie jest OK. W nowoczesnych systemach produkcyjnych nie ma miejsca dla techników; za dużo na robotnika, za mało na inżyniera odpowiedzialnego za utrzymanie ruchu. Ale najpierw trzeba mieć koncepcję rozwojową, potem system innowacyjny, który pozwoli tą koncepcję realizować, a na końcu opracować system edukacyjny przemyślany od pierwszej klasy szkoły podstawowej do doktoratu. Brałem udział w opracowywaniu i wdrażaniu takiego systemu. Nie jest to łatwe, ale możliwe i daje dużo satysfakcji, z tym że w tym przypadku mieliśmy bardzo dobrze przygotowany grunt

 

 

 Zofia Wrześniewska:

 

Nie przekonuje mnie to. I to nie dla tego, że bronię swojego. Cały system edukacji wysłałabym w kosmos, mimo, że jestem jego częścią. W wielu obszarach sama biję się w pierś. Nie zgadzam się jednak, że szkolnictwo zawodowe od A do Z jest niedostosowane i uważam, że akurat właśnie to jest gałąź, która ma potencjał – oczywiście mądrze zarządzane i nadążające za zmianami na rynku. Akurat w branży, w której my szkolimy, mogę z pełną świadomością powiedzieć, że nadążamy, chociaż akurat u nas wciąż większym potencjałem jest człowiek a nie technologia, sprzęt jedynie wspiera. To jednak na baaardzo długą rozmowę… Chyba nie tutaj

 

 

 

Źródło: www.facebook.com

 

 

*Po nawiązaniu kontaktu przez Messenger’a z tym komentatorem okazało się, że był nim dr inż. Grzegorz Szewczyk – emerytowany profesor Central Ostrobothnia University of Applied Sciences w Kokkola i Pietarsaari w Finlandii, który w 1989 roku wyemigrował z Polski, a który znał mnie w czasie, kiedy będąc – najpierw uczniem XXI LO w Łodzi a później studentem Politechniki Łódzkiej –  działał jako instruktor harcerski na terenie Hufca ZHP Łódź Polesie, także w czasie, kiedy piszący te słowa był tam komendantem hufca.

 

 

 

Po dalszej wymianie informacji z Kolegą Grzegorzem Szewczykiem dowiedziałem się, że wkrótce przyjedzie on na tydzień do Łodzi i że proponuje mi spotkanie. W konsekwencji naszych kontaktów doszło do zorganizowania przeze mnie spotkania Kolegi Grzegorza Szewczyka z Koleżanką Dyrektor Zofią Wrześniewską – na terenie kierowanego przez nią Zespołu Szkół Gastronomicznych – i do trwającej prawie półtorej godziny wymiany poglądów, którą  utrwaliłem na dyktafonie.

 

 

 

To w tym gmachu – w siedzibie Zespołu Szkół Gastronomicznych w Łodzi – odbyło się opisane poniżej spotkanie

 

 

 

Oto wybrane fragmenty zapisu tej odbytej 23 maja 2022 roku rozmowy, bezpośrednio odnoszące się do istoty sporu zapoczątkowanego na Fecebooku:

 

Dr Grzegorz Szewczyk: – To co napisałem to jest na kanwie doświadczeń tam (w Finlandii) zdobytych, ale również na kanwie doświadczeń pracy w przemyśle. A znam również sytuację w Polsce i wiem, że nie postrzega się procesów innowacyjnych, czy postępu naukowego w ten sam sposób jak u nas. [w Finlandii].

 

Dyr. Zofia Wrześniewska: – To na pewno. Jak w ogóle będziemy porównywać model fiński i polski to wiadomo, ze jesteśmy bardzo, bardzo daleko. Jest bardzo różne podejście do edukacji i reforma trwa tam 29 lat…

 

G Sz: – Reformę wprowadzono w Finlandii w 1973 roku. Są inne założenia w edukacji fińskiej – te najbardziej fundamentalne. Każdy uczeń powinien otrzymać taką samą edukację i na tym samym poziomie, niezależnie od tego w którym miejscu Finlandii mieszka i jaki jest jego status materialny. Na początku zreformowano system kształcenia nauczycieli. Tam nie wybiera się zawodu nauczyciela przypadkiem, bo nie można dostać innej pracy. Każdy nauczyciel kończy studia mając trzy specjalności.

 

 

Po etapie, na którym dr Szewczyk – rysując na kartce schemat – prezentował nam fiński system edukacji [patrz poniżej] i kiedy wskazywaliśmy na elementy, które różnią polski system od fińskiego, rozmowa mogła powrócić do tematów, które legły u podstaw decyzji o zorganizowaniu tego spotkania:

 

 

Źródło: Fińska Narodowa Agencja ds. Edukacji

Tumaczenie: dr inż. Grzegorz Szewczyk

 

 

Do problemu celowości istnienia techników w systemie szkolnym powrócono,  gdy dr Szewczyk przedstawił informację o tym, że fińscy uczniowie, którzy kontynuowali edukację po 9-o letniej, dwustopniowej ale jednolitej programowo szkole podstawowej (są 2 cykle: sześcioletni – początkowy oraz trzyletni – przedmiotowy), tak w 3-letnim liceum, jak i w 3-letmiej szkole zawodowej (po których jedni i drudzy mogli, ale nie musieli, przystąpić do egzaminu maturalnego, a jeśli  nie przystąpili do niego (lub go nie zdali) – mogą podjąć studia w szkole wyższej zawodowej. Ukończenie jej – na poziomie bakałarza – otwiera drogę do zawodowych studiów na poziomie magisterskim lub studiów na uniwersytecie lub uniwersytecie technicznym. Innymi słowy, ukończenie wyższej szkoły zawodowej równoważy brak zdanego egzaminu maturalnego

 

 

W.Kuzitowicz: – Czyli krotko mówiąc, ja na razie widzę tylko tę różnicę, że u nas są dwa typy szkoły zawodowej, a tam jest tylko jedna.

 

G.Sz. – W tych trzyletnich szkołach zawodowych masz wszystko.

 

W.K. – Znaczy, że też zrobisz maturę tak jak u nas w technikum.

 

G.Sz. – Ten cały system który tu przedstawiłem jest zrobiony na potrzeby funkcjonowania pracowników: w szkołach zawodowych – na poziomie racjonalizacji (inaczej „utrzymania ruchu”), a na poziomie wyższym inżynierskim –  do zdolność do tworzenia nowych produktów i usług. Natomiast na tym trzecim,  najwyższym poziomie (doktorat) przygotowuje się pracowników do tego, aby potrafili szukać nowych technologii, nowych możliwości itd…

 

 

 

 

Z.W. – Ja patrzę na przykładzie swojej branży. My kształcimy (bo kucharz to jest tylko pierwsza kwalifikacja) –  w klasie IV i V w zawodzie technik żywienia i usług gastronomicznych. I taki 19 – 20 -letni człowiek kończy szkołę i ma umieć być szefem kuchni, albo otworzyć swoja restaurację. Do tego studia nie są mu potrzebne!

Nasz absolwent może iść na chemię spożywczą, czy technologię żywności. Tam jednak nie zetknie się z nowoczesnym prowadzeniem biznesu gastronomicznego, tego uczy się w technikum, w czasie zajęć u pracodawców, staży, czy projektów unijnych

.

G.Sz. Te kompetencje do prowadzenia własnego biznesu ma się u nas po licencjacie…

 

W.K. Przepraszam, że się wtrącę. Jak tak słucham, to widzę u ciebie „skażenie informatyczne”. Bo są różne zawody. Takie, które w praktyce codziennej wymagają trochę wyższych umiejętności i kompetencji intelektualnych (na przykład u nas „mechatronik”), ale są i takie, które –  jak m.in. w budownictwie, czy gastronomii, czy można jeszcze parę innych zawodów przytoczyć, w których ja bym jednak bronił techników, jako tego pośredniego szczebla miedzy robotnikiem a inżynierem. Bo ktoś, kto ma zarządzać robotnikami – nawet wykwalifikowanymi – nie musi być inżynierem.

 

G.Sz. Tak, ale widzisz, ja nie bronię fińskiego systemu, ja go tylko przedstawiłem…

 

W.K. Ale wracam do punktu wyjścia, kiedy  to ty zanegowałeś sens istnienia techników.

 

G. Sz. Właśnie zanegowałem z tego punktu widzenia

 

W.K. Ale my nadal bronimy techników…

 

G.Sz. Ta struktura wynika z odpowiedzi na pytanie: „Po co kształcimy”.

 

W.K. Ja rozumiem. Ale w Finlandii jest inny system. Nie polityczny – gospodarczy. Jest on na innym etapie niż polski.

 

G.Sz. Może to jest przyczyna.

 

W.K. Może my w Polsce też dojrzejemy do tamtego za 10 czy 15 lat i będziemy podobnie rozumować i argumentować jak ty teraz. […]

 

 

x           x           x

 

 

Dalej rozmowa potoczyła się już na coraz bardziej odległe od głównego problemu tematy. Za zwieńczenie tej rozmowy niechaj posłuży wypowiedź koleżanki dyrektor Wrześniewskiej:

 

 

Z.W. – Aczkolwiek tak naprawdę, to jest to takie przerzucanie cegiełek, czy on (absolwent) będzie miał 18 czy 19 czy 20 lat. Bo ja myślałam, że generalnie chodziło o szkolnictwo zawodowe, konkretnie o technika, że pan je tak potępia w czambuł.

 

G.Sz. – Nie, nie, nie…  Broń Boże!

 

 

 

 

Rozmowę zainicjował, następnie ją nagrał,

a później wybrał jej najbardziej istotne fragmenty,

spisał je i udostępnił

 

                    Włodzisław Kuzitowicz

 

 

 

 

 

 

 



Zostaw odpowiedź