Foto:  www.4lo.kielce.eu/

 

 

Wczoraj, już po zamieszczeniu materiału „Komentarze pod wczorajszym felietonem o ingerencji szkoły w wygląd ucznia”, na moim fejsbukowym profilu pojawiły się nowe komentarze – będące kontynuacją wcześniej zamieszczanych tekstów.

 

Uznałem, ze powinienem i te udostępnić na OE   –    Włodzisław Kuzitowicz:

 

 

 

Grzegorz Szewczyk  –  Łukasz Szeliga

 

Tak, rozumiem, bańka informacyjna. Nie wolno mieć innych poglądów jak grupa. Jak wszyscy to wszyscy i Babcia też. Piękna lekcja wolności słowa. Z Włodkiem znam się prawie od zawsze, ale tak jak kiedyś tak i dziś mamy na niektóre sprawy inne poglądy, ale to nie znaczy, że jak znów przyjadę do Łodzi, to nie pójdziemy na piwo do Manufaktury.

 

W edukacji akademickiej spędziłem w sumie 21 lat (pięć w Polsce, szesnaście w Finlandii), ale przez pozostałe lata kariery pracowałem w zapleczu naukowo-badawczym przemysłu obu krajów. Przede wszystkim jestem inżynierem i znam się na projektowaniu, procesach wytwórczych i przetwórczych i dlatego bardzo dobrze rozumiem rolę i znaczenie czynnika ludzkiego; zdyscyplinowany pracownik w takich procesach to skarb, a rozlazły młodzieniec z kolczykiem w brwiach czy uchu jest zdecydowanie dysonansem. Doświadczenie uczy mnie, że tacy kolesie nie myślą o pracy, a jedynie szukają tego co pracę wynalazł. Tak niestety przygotowuje szkoła, w której uczą sfrustrowane czarnosweterówy. Ma Pan rację; społeczeństwa tzw. zachodu mają w dupie, że będę się trzymał zaproponowanej przez Pana retoryki, czy ktoś ma kolczyk czy nie, czy ma tatuaż czy nie; to się nazywa tolerancja. I ja też zaliczam się do ludzi tolerancyjnych. Ale to nie znaczy, że pracodawcy czy kadra inżynierska ma to w dupie. Jako osoba odpowiedzialna za uruchamianie systemów produkcyjnych odsunąłbym natychmiast pracownika naszpikowanego metalem. Jeżeli dla pokazania własnej wartości dziewczyna czy chłopak musi wyglądać jak recydywista po dwudziestoletniej odsiadce, to jest jej czy jego sprawa mnie nic do tego, ale w moim zespole programistów pracować nie musi i kropka. I taki jest w większości stosunek do sprawy tej części społeczeństwa tzw. Zachodu, która jest odpowiedzialne za jego rozwój.

 

Szkoła powinna przygotowywać przede wszystkim do życia i pracy zawodowej. To o czym dyskutujemy jest bez wątpienia tej działalności elementem. Byłoby też lepiej jakby szkoła zajęła się nauczaniem. Przez kilka lat pracowałem na trzech polskich uczelniach jako profesor odwiedzający. Prowadziłem głównie zajęcia z inżynierii i projektowania oprogramowania. Pierwszym i bardzo istotnym elementem tego procesu jest tzw. inżynieria wymagań i specyfikacja. Polega to na wykonywaniu opisów projektowanego systemu, ich uszczegółowianiu i tworzeniu podsystemów, analizie strukturalnej, semantycznej i składniowej. Na końcu należy z takich opisów wyłuskać definicje obiektów ich własności i operacji, z których powstanie program. To najczulsza część projektu. Nigdy nie miałem kłopotu w prowadzeniu takich zajęć w języku fińskim czy w angielskim z grupami międzynarodowymi. Studenci uczelni polskich nie radzili sobie z tymi zadaniami, bo nie umieli sformułować w języku polskim tekstów opisujących prawidłowo projektowany system; nawet po rozmowie (symulowanej na potrzeby zajęć) z „klientem” nie potrafili zgodnie z przedstawioną na wykładzie metodologią, opisać wymagane zachowania projektowanego systemu. Po prostu nie umieli opisać abstrakcji. U siebie prowadzę takie zajęcia razem z lingwistą. W Polsce nie znalazłem żadnego polonisty, który chciałby uczestniczyć w takich zajęciach.

 

Jaki wniosek. Drodzy koledzy zacznijcie uczyć, bo to jest istotne dla rozwoju, a nie prowadźcie akademickie dyskusje na temat czy uczeń w szkole może czy nie może się tatuować. Klasyczny, schludny wygląd tak nauczyciela jak i ucznia jest elementem wychowania i przygotowania do życia i pracy. Dlatego prowadzone przeze mnie wraz z koleżanką opcjonalne zajęcia z zasad dobrego zachowania i ubioru były bardzo popularne, bo studenci rozumieli, że będzie to im potrzebne jak zaczną pracę.

 

Serdecznie pozdrawiam.

 

 

 

Łukasz Szeliga

 

Panie Grzegorzu,

 

dziękuję za odpowiedź. Nie, nie ograniczam Pana wolności słowa, ani nie przymuszam do zmiany „okularów”, więc proszę nie sugerować mi rzeczy, których nie czynię. Sugeruję jedynie, że Pański sposób myślenia jest ograniczony do Pańskiego widzenia świata, Pańskiego indywidualnego doświadczenia i nie musi być on jedynym słusznym do życia/ dla edukacji/ dla młodych ludzi.

 

Pańskie doświadczenie akademickie imponujące zapewne dla wielu. Ale to chyba nie miejsce, żeby się licytować doświadczeniem w pracy w innych systemach edukacji (takowe posiadam) i doświadczeniem w pracy z obcokrajowcami (to moja codzienność) czy też interdyscyplinarnością w praktyce (to nas łączy).

 

Przykro mi, że nie odnalazł Pan w Polsce polonistów spełniających Pańskie oczekiwania, ale to nie oznacza, że ich nie ma.

 

Miesza Pan w swym wywodzie kilka porządków, stawiając tezy i dając znaki równości między nimi. To zaskakujące w retoryce tak wykształconego człowieka, człowieka wykształconego w czasach tzw. dobrej edukacji.

 

To, że ktoś ma kolczyk nie oznacza, że będzie złym, nieodpowiedzialnym pracownikiem. To, że ma ktoś kolczyk nie oznacza, że nie zaakceptuje wymogów bezpieczeństwa na hali produkcyjnej albo nie dostosuje się do wymagań miejsca pracy (kawiarni, restauracji lub innego miejsca, gdzie ważna jest obsługa klienta). Od tego czy ktoś ma kolczyk czy nie warunkuje Pan czyjąś odpowiedzialność zawodową. Tu Pan spłyca, stawia znaki równości i buduje wywód na błędnym założeniu. Do tego zupełnie przemilcza przemocowy język w poprzednim komentarzu.

 

Natomiast zgadzam się z Panem, że etyki, kultury, obycia warto uczyć w szkole. Oprócz tego powinna przygotowywać oba do życia, z czym się zgadzam, ale życie młodych (poniżej 30. roku życia) jest innym życiem aniżeli Pana.

 

Dziś potrzeba nie nauczać, a tworzyć warunki do uczenia się. Nie nauczać postaw, a dawać świadectwo, być role-model. Nie uczyć narzędzi, a rozwijać kompetencje- w tym szacunek, odpowiedzialność za słowo, wrażliwość, komunikację i krytyczne myślenie.

 

Pański apel o robienie a nie gadanie oklaskuję, szczerze oklaskuję, bo się z nim zgadzam. Choć proszę pamiętać, że to przedstawiciele Pańskiego pokolenia odpowiadają za to, jak wygląda dziś w Polsce uniwersytet i czego się na nim (nie) uczy. To słowem dygresji, bo wiek, doświadczenia i wykształcenie czasem zacierają ostrość widzenia zarówno na progu, jak i u progu kariery zawodowej.

Z wyrazami szacunku.

 

 

 

Grzegorz Szewczyk  –  Łukasz Szeliga

 

Również dziękuję za bardzo interesującą odpowiedź. Różnica w naszych poglądach nie jest taka znów duża. Moglibyśmy jeszcze długo tylko, ze pisanie zajmuje czas. Jest jeszcze jeden powód. Nie chcę spędzać przed ekranem komputera zbyt dużo czasu, bo mój okulista strasznie na mnie za to krzyczy; z komputerami od 1971 roku a z monitorami od 1983 – 84 (nie pamiętam dokładnie), nie raz i 12 – 16 godzin na dobę, więc sam Pan rozumie.

Muszę jednak wyjaśnić jedną sprawę. W dużych firmach produkcyjnych jest zakaz noszenia podczas pracy wszelkiej biżuterii, kolczyków gwoździ w ciele i co tam jeszcze. To prewencja przed wypadkiem; nawet w tak tolerancyjnych Niemczech.

 

Co do zasady, to tych uczniów ze zdjęcia może jeszcze by tolerowano u nas w jakieś podrzędnej zawodówce na dalekiej prowincji, ale w liceum zwrócono by im uwagę co do stosowności stroju. Po zajęciach proszę bardzo, ale w szkole raczej nie (tak powiedziała moja córka, która przeszła cały system w Finlandii od przedszkola do doktoratu).

 

Co do samego systemu edukacyjnego. Mam zamówiony na najprawdopodobniej maj wykład na temat fińskiego systemu innowacyjnego, w tym i edukacyjnego. Będę w związku z tym w Łodzi i w Tarnowie (przylecę przez Kraków), gdzie zapraszam, jeżeli miałby Pan ochotę (szczegóły podam później, bo sam jeszcze nie znam).

 

Co do stanu polskich uczelni. Termodynamika uczy nas, że każdy proces musi mieć siłę napędową. Dla uczelni tą siła jest gospodarka narodowa, a właściwie przemysł. W Polsce, w przeciwieństwie do Finlandii, nie ma przemysłu, który by taką siłę stanowił. Polska jest traktowana jak duża montownia i zagłębie taniej siły roboczej. W związku z tym technologie przychodzą z zewnątrz i to też nie te najnowocześniejsze, tylko te, które wymagają wysokiego udziału prostej pracy. Niszowe technologie opracowywane w Polsce, niektóre na naprawdę wysokim poziomie, potwierdzają tylko regułę.

 

Serdecznie pozdrawiam.

 

 

Łukasz Szeliga  –  Grzegorz Szewczyk

 

 

 

 

Dorota Kłodzińska  –  Grzegorz Szewczyk

 

średniowiecze!

 

 

Grzegorz Szewczyk  –  Dorota Kłodzińska

 

Przykro mi, że tak to Pani odebrała, ale nie każdy wychowywał się w środowisku lumpenproletariackim bez aspiracji.

 

 

 

 

Źródło:www.facebook.com



Zostaw odpowiedź