26 maja 2022 roku zamieściliśmy kolejną część Poradnika Wiesławy Mitulskiej, zatytułowaną Poradnik Wiesławy Mitulskiej – pięć relacji, w tym dwie z myślą o mamach,. Dzisiaj, kontynuując ten cykl, proponujemy lekturę kolejnych czterech relacji z Jej zająć z uczniami – niestety – już po raz ostatni.
Foto. Włodzisław Kuzitowicz
Wiesława Mitulska podczas spotkania promującego książkę „Zrozumieć plan daltoński” w Akademickim Centrum Designu Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi
Jak dowiedzieliśmy się od Niej podczas sobotniego spotkania na promocji książki Roberta Sowińskiego „Zrozumieć plan daltoński” – z końcem tego roku szkolnego zakończyła pracę nauczycielki w szkole w Słupi Wielkiej. Nie chciała zdradzić konkretów gdzie i co będzie dalej robiła dla edukacji…
A teraz obiecane ostatnie cztery materiały metodyczne, opisujące zajęcia prowadzone przez Wiesławę Mitulską z jej uczennicami i uczniami:
29 maja
Czy w szkole potrzebne są sprawdziany?
W trakcie tegorocznych egzaminów pracowałam w komisji dla uczniów z Ukrainy. Było to dla mnie smutne doświadczenie. Widziałam, jak bardzo starają się napisać dobrze egzamin z języka polskiego.
Cały czas towarzyszyło mi poczucie beznadziejności, bo widziałam jak wertują słownik, jak przeliczają słowa w rozprawce, czy wymagany limit słów został osiągnięty. Moje doświadczenie podpowiadało mi, że to się nie może udać, ale w oczach tych dzieci była nadzieja, że może jednak nie będzie tak źle? Czy ktoś z decydentów zastanowił się z empatią, jaki ślad pozostawi w dzieciach to doświadczenie?
Koniec roku w szkołach, to czas ustalania ocen , a w związku z tym sprawdziany, klasówki, kartkówki są na porządku dziennym, do tego jeszcze egzaminy ósmoklasistów.
Jeśli zaprosimy dzieci do zabawy w skojarzenia ze słowem szkoła, to na jednym z pierwszych miejsc pojawią się sprawdziany, kartkówki, stres, nerwy, oceny – wiem, bo sprawdzałam to w czwartej, szóstej i ósmej klasie.
Ile energii kosztuje uczniów udział w jednym dniu egzaminów? Jaki ślad w nich pozostawi trzydniowy egzamin? Co czuje uczeń, gdy już po egzaminie, sprawdzając opublikowane arkusze odkrywa błędy, które popełnił z różnych przyczyn, choć wiedział i umiał?
A jeśli nie sprawdzian, to co?
Takie pytanie często słyszę, gdy poddaję w wątpliwość konieczność robienia uczniom testów i sprawdzianów, i gdy przyznaję, że od dawna sprawdzianów nie robię.
Czy w szkole muszą być sprawdziany?
Odpowiedź zależy od celu sprawdzania. Najczęściej celem jest chęć zweryfikowania tego, co uczniowie umieją i oczywiście wystawienie oceny w formie stopnia, punktów lub procentów.
Czy rzeczywiście sprawdzian lub test da nam informację o tym, co dziecko umie? Wiedza, to nie tylko wiadomości, informacje, fakty, ale również umiejętność użycia tych wiadomości w różnych kontekstach. Nie wszystko potrafimy zbadać i zmierzyć przy pomocy prostych narzędzi jakimi są sprawdziany i testy. One zmierzą jedynie umiejętność przypominania sobie informacji, które uczeń przyswoił lub powinien przyswoić w czasie lekcji. Sprawdzając test, nauczyciel widzi tylko końcowy rezultat. Najczęściej nie wie, jak uczeń dochodził do wyniku, w jaki sposób myślał, dlaczego popełnił błędy, dlaczego zostawił puste miejsce albo część pytań bez odpowiedzi.
Najcenniejsze informacje o przebiegu i wynikach procesu uczenia się to te, których nie da się zweryfikować sprawdzianem.
Jeśli chcę sprawdzić konkretną umiejętność uczniów, to projektuję zadanie, które pokaże mi jak dziecko sobie z nim poradzi. Czy wykona je samodzielnie, czy i w jakim zakresie będzie potrzebowało wsparcia, czy wykonanie zadania mieści się już w jego strefie najbliższego rozwoju, czy zadanie jest dla niego łatwe, a może bardzo trudne – to wszystko jestem w stanie zaobserwować podczas pracy nad zadaniem. Są to dla mnie bardzo istotne informacje, bo dzięki nim mogę od razu, bez przerywania procesu uczenia się, modyfikować przebieg zajęć. Mogę dłużej zatrzymać się z dziećmi nad rozwijaniem konkretnej umiejętności, mogę udzielić dziecku indywidualnego wsparcia w takim zakresie, w jakim potrzebuje, mogę połączyć dzieci w grupy, by umożliwić im uczenie się wzajemnie od siebie. W ten sposób zbieram również informacje, które mogę przekazać rodzicom w rozmaitych formach – w formie rozmowy, pisemnej informacji zwrotnej lub oceny opisowej.
Zależy mi na tym, by dzieci były świadome swojego procesu uczenia się, dlatego włączam je w planowanie pracy i ustalanie kryteriów sukcesu.
Projektuję okazje do samodzielnego sprawdzenia, na ile już osiągnęły konkretną umiejętność. Takie okazje do samokontroli i samooceny zdarzają się prawie każdego dnia.
W mojej klasie nie ma sprawdzianów, ale są wyzwania.
„Sprawdź czy potrafisz!” – takie wyzwanie podlega samoocenie zgodnie z kryteriami sukcesu. Czasem to wyzwanie brzmi: „Pokaż, czy potrafisz!”- wtedy dzieci dostają informację zwrotną ode mnie.
Mam jeszcze inne sposoby na określenie miejsca w procesie uczenia się, w którym są moi uczniowie. Żaden z tych sposobów nie powoduje konieczności przerwania tego procesu tylko po to, by zrobić test, czy kartkówkę. Za to każdy z nich daje dziecku świadomość, że już potrafi lub jeszcze nie potrafi.
Bycie uczniem wiąże się z popełnianiem błędów, a od nauczyciela zależy, czy uczeń będzie na tych błędach się uczył, czy raczej będzie się ich wstydził i ukrywał.
31 maja
Wieczyste archiwizowanie – trudne pojęcie
Trudne, a jednak dzieci zapamiętały, co oznacza.
Wiedzą również, że archiwizowanie, to przechowywanie i „opiekowanie się” dokumentami.
Rozmawialiśmy w klasie o wczorajszej wycieczce do Archiwum Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, którą zorganizowała dla nas pracująca w tej instytucji mama jednego z uczniów.
Przywoływaliśmy informacje, które dzieci wczoraj zdobyły, a ja zdziwiłam się, że tak dużo zapamiętały. Wydawało mi się, że dla trzecioklasistów archiwum będzie mało interesującym miejscem, a jednak myliłam się. Oglądanie cennych ksiąg w białych rękawiczkach, wyszukiwanie miejsca przechowywania określonego dokumentu, posługując się tajemniczym kodem, czyli sygnaturą było dla nich ciekawym przeżyciem. Dodatkowe zadanie detektywistyczne przygotowane przez panią Monikę stało się impulsem do poznania postaci trzech poznańskich matematyków i kryptologów: Mariana Rejewskiego, Henryka Zygalskiego i Jerzego Różyckiego. Dzisiaj wyszukiwaliśmy informacje o Enigmie i kryptologach, którzy złamali szyfr. Na koniec powstały notatki.
Po zakończonych zajęciach zdałam sobie sprawę, że ich przebieg jest ilustracją pełnego cyklu uczenia się.
Najpierw uczenie się przez przeżywanie, działania i emocje towarzyszące wizycie w archiwum. Następnego dnia przywoływanie zdobytych w trakcie wycieczki informacji i w końcu notowanie z użyciem wyobraźni. Ten cykl, to jeden ze sposobów skutecznego uczenia się.
Warto układać zajęcia w ten sposób.
10 czerwca
Rozwój osobisty dla każdego – dla małego i dużego
Ostatni miesiąc w szkole to czas domykania procesu rozpoczętego we wrześniu, a w moim przypadku, nawet trzy lata temu.
Robię z moimi trzecioklasistami rozmaite podsumowania, dokonujemy refleksji, wyciągamy wnioski na przyszłość. Dzieje się to wszystko spokojnie, bez presji czasu i stopni, za to z dużym ładunkiem emocji (jak przykro, że to już koniec…) i świadomością, co już umiem, co potrafię, co jeszcze przede mną.
Wiele razy przechodziłam z moimi dziećmi ten proces, ale nigdy wcześniej nie doświadczyły tego w takiej skali. Łatwiej dokonać samooceny po projekcie, z wyraźnie postawionymi celami i kryteriami sukcesu, niż po trzech latach nastawionych na intensywny wielokierunkowy rozwój.
Ten proces dotyczy również mnie, ponieważ teraz mam okazję, by zastanowić się nad moim rozwojem osobistym.
To jaką drogę w rozwoju pokonałam w ciągu trzech lat pracy z moją klasą?
Najważniejszą misją dla mnie, oprócz tworzenia środowiska do rozwoju dla moich podopiecznych, było modelowanie nastawienia na rozwój i pielęgnowanie radości z uczenia się i poznawania świata. Bardzo chciałam, by uczennice i uczniowie zarażali się moją pasją do uczenia się i poznawania świata.
Myślę, że mi się udało. Zobaczyłam to dziś podczas prezentacji samodzielnych projektów.
Ten błysk w oku i radość w głosie zasługuje na osobny post, dlatego napiszę o tym innym razem.
Od kilku dni prowadzę rozmowy trójstronne z rodzicami i dziećmi. Wiem, ta nazwa brzmi bardzo sztywno i formalnie.
Nie wiem, w jaki sposób nazwać spotkanie, w którym dziecko jest najważniejsze i powinno czuć się pełnoprawnym partnerem do rozmowy.
Nie wiem, jak nazwać te wzruszenia, które są udziałem moim i rodziców, gdy nagle przekonujemy się, że dziecko jest nie tylko autorem swojego procesu uczenia się, ale również ekspertem świadomie dokonującym samooceny i planującym swój rozwój.
Nie wiem, jak nazwać ten rodzaj więzi, która tworzy się między wszystkimi uczestnikami rozmowy.
Nie wiem, jak nazwać ten moment, gdy kończymy rozmowę z przekonaniem, że to był dobry rok, mimo wszystkich przeciwności, a przyszłość rysuje się w jasnych barwach.
Może rodzice biorący udział w takich rozmowach mają pomysł na adekwatną nazwę?
Przygotowania do rozmów trójstronnych zaczynamy dużo wcześniej. Przygotowuję na tę okazję narzędzia do samooceny (co roku inne) i zadania, dzięki którym dzieci mogą się sprawdzić oraz wyciągnąć wnioski.
Tym razem dokonywały samooceny w oparciu o mapkę wybranych umiejętności, gdzie trzeba było rozważyć, czy posiadam już daną umiejętność, a może dopiero za chwilę będę mógł/mogła tak powiedzieć.
Poziom niektórych umiejętności określaliśmy kolorując pasek postępu. To było dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie, bo w trakcie zobaczyłam zmagania dzieci, by bardzo precyzyjnie określić swoje miejsce na drodze do celu.
Każde spotkanie rozpoczynamy od przejrzenia portfolio i rozmowy na podstawie wybranej przez dziecko, samodzielnie stworzonej karty pracy. To ma być taka karta, z której dziecko jest dumne i potrafi uzasadnić dlaczego. Potem rozmawiamy o mapce umiejętności, doceniamy dziecko za postępy w rozwoju. Bardzo dbam o to, by dostało jasny komunikat ode mnie i rodziców, co w nim doceniamy. Jeżeli trzeba porozmawiać o obszarach, w których jeszcze jest coś do zrobienia, to zawsze robimy to w oparciu o mocne strony, o sukcesy, nawet drobne, i z planem wsparcia dziecka w jego pracy.
Rozmowę kończymy zaplanowaniem celu do pracy na najbliższą przyszłość i określeniem kroków, które doprowadzą do niego.
Ten moment ma być dla wszystkich dzieci świętem, docenieniem wartości ich pracy i wzmocnieniem na przyszłość.
Ten moment, gdy dziecko wychodzi ze spotkania uśmiechnięte, wyprostowane, z podniesioną głową, jest również dla mnie bardzo podniosły. Widzę wtedy bardzo wyraźnie, jaką pracę wykonało dziecko w ciągu roku, jaką pracę wykonaliśmy wspólnie.
Takich momentów, takich wzruszeń życzę każdemu nauczycielowi (i innym pracującym z ludźmi małymi i dużymi.
16 czerwca
Czytanie z przygodami w planie
Afrykańska przygoda wciągnęła nas do tego stopnia, że dzień bez kolejnej dawki niespodzianek i wyzwań moglibyśmy uznać za stracony. Wczoraj nie udało nam się zdobyć Kilimandżaro, za to dziś zrealizowaliśmy cały plan.
Zaczęliśmy od wyzwania „Sprawdź, czy potrafisz”.
Czy potrafisz wykorzystać informacje o afrykańskich zwierzętach, ułożyć o nich zadania i rozwiązać je?
Dzieci pracowały w wylosowanych trójkach, bo po okresie edukacji zdalnej potrzebują od nowa uczyć się współpracy. Dla mnie ważne było nie tylko, jak poradzą sobie z wyzwaniem matematycznym, ale również z wyzwaniem społecznym, by uzgadniać pomysły i tworzyć zadania we współpracy. Moi drugoklasiści poradzili sobie. Miło było popatrzeć jak pracują. Stworzyli ciekawe zadania, a liczby, z którymi się zmierzyli, czasami przybierały postać pięciocyfrową.
Kiedy dziś rano zapowiedziałam wyprawę pod hasłem „Czytanie z przygodami w planie”, to wywołałam entuzjazm, bo dzieci uwielbiają wyjścia w teren, a zapowiedź przygody powoduje dreszczyk emocji. Zaczęliśmy od rozszyfrowania wiadomości z celem, do którego mamy się udać, by na świeżym powietrzu przeczytać kolejny rozdział z książki „Afryka Kazika”. Trzy razy zmienialiśmy miejsce czytania i za każdym razem było ono ukryte pod innym szyfrem.
W trakcie słuchania czytanego tekstu, każdy drugoklasista robił notatki w samodzielnie zrobionym notatniku pod tytułem „Afryka moja i Kazika”.
Dzisiejsze zajęcia dały mi możliwość zebrania wielu obserwacji o moich uczniach. Widziałam w jaki sposób skupiają uwagę, co robią, by skoncentrować się na słuchaniu, choć otaczające nas środowisko było ciekawe i zapraszało do zabawy, a pan z dmuchawą na liście przyszedł pracować w to samo miejsce, co my.
Przyroda jest teraz taka piękna, że szkoda siedzieć w sali na krzesłach. To wcale jednak nie znaczy, że dzieci nie uczą się. Uczą się bardzo intensywnie, a zmiana miejsca wykonywania zadania pozwala lepiej pamiętać to, czego się nauczyły.
Źródło: www.facebook.com/wiesia.mitulska
X X X
Postanowiliśmy zebrać w jednym miejscu linki do wszystkich części Poradnika Wiesławy Mitulskiej, zamieszczanych w roku szkolnym 2021/2022 na stronie „Obserwatorium Edukacji:
8 września – Praktyczny poradnik Wiesławy Mitulskiej – jak pracować z trzecioklasistami
17 września – Poradnik Wiesławy Mitulskiej – jak pracować z trzecioklasistami – cz. II
27 września – Poradnik Wiesławy Mitulskiej – jak pracować z trzecioklasistami” – cz. III
21 października – Poradnik Wiesławy Mitulskiej – jak pracować z trzecioklasistami” – cz. IV
26 listopada – Poradnik Wiesławy Mitulskiej – jak pracować z trzecioklasistami” – cz. VI
23 grudnia Poradnika Wiesławy Mitulskiej – jak pracować (nie tylko) z trzecioklasistami – cz. VII
19 stycznia – Poradnika Wiesławy Mitulskiej – m.in. z uczniami o autorefleksji i autodiagnozie
14 lutego – Poradnik Wiesławy Mitulskiej – dziś 5 odcinków – min. o klimacie i Internecie
22 lutego – Poradnik Wiesławy Mitulskiej – dziś cztery odcinki, ale jakże zróżnicowane tematycznie
21 marca – Poradnik Wiesławy Mitulskiej – cztery odcinki, ale z niepokojącą informacją w ostatnim
29 kwietnia – Poradnik Wiesławy Mitulskiej – dziś aż sześć relacji jej zajęć z trzecioklasistami
25 maja – Poradnik Wiesławy Mitulskiej – pięć relacji, w tym dwie z myślą o mamach.