
Archiwum kategorii 'Artykuły i multimedia'
Dzisiaj proponujemy lekturę najnowszego tekstu Danuty Sterny, oczywiście – zaczerpniętego z jej bloga „OK NAUCZANIE”:
Rys. Danuta Sterna
Deficyt łaski
Deficyt łaski – taki tytuł przeczytałam i od razu mnie zainteresował. Faktycznie współczesny świat cierpi na deficyt łaski i również w szkole jest mało obecna. Oceniamy, krytykujemy, poszukujemy błędów, tropimy niedociągnięcia. Nie ma miejsca na wybaczanie, troskę, zrozumienie i łaskę.
W przywództwie (zarówno dyrektorskim jak i nauczycielskim) łatwo jest być niecierpliwym autokratą, łatwo jest postrzegać ludzi/uczniów jako trybiki w maszynie, używać władzy wynikającej z pozycji, a wtedy łaska schodzi na drugi plan. Aby łaska mogła być obecna lider musi wznieść się poza swoje ego, przestać przewodzić strachem; tworzyć bezpieczeństwo psychologiczne i pielęgnować autentyczne więzi. Łaska związana jest z praktykowaniem samoświadomości, troski i współczucia.
Krąży takie powiedzenia, które przestrzegają przed łaską: „Jeśli masz dobre serce, to musisz mieć twardą d…” i drugie: „Każdy dobry uczynek będzie ukarany”. Propaganda życia bez łaski.
Ludzie bez odczuwania łaski, często walczą z niewidzialnym przeciwnikiem w sobie, brak im współczucia dla samych siebie z powodu presji, by udowodnić swoją wartość, mieć rację lub sprawiać wrażenie kompetentnych w każdej chwili. W swej istocie ta walka dotyczy poczucia własnej wartości. Ponieważ te osoby są tak skupione na swojej wartości, że nie dostrzegają wartości i człowieczeństwa wokół.
Praca Brene Brown na temat wrażliwości podkreśla, jak wstyd i strach przed niedoskonałością mogą zniekształcać przywództwo. Przywódcy mogą maskować swoje niepewności, sprawiając wrażenie, że są pewni siebie, kontrolują nadmiernie otoczenie, jednocześnie tracąc okazje do budowania prawdziwych relacji tracą też zaufanie otoczenia. Duża cena za maskowanie niedoskonałości.
Brak łaski jest często łatwy do zauważenia, gdy wiesz, czego szukać. Osoby, które zmagają się z problemem braku laski, zazwyczaj wykazują następujące zachowania:
-Brak zaakceptowania rzeczywistości, jeśli nie jest ona zgodna z oczekiwaniami, co prowadzi do frustracji i prób kontrolowania ludzi i sytuacji.
-Zauważanie wad, zarówno u siebie, jak i u innych, przez co rozwijanie krytyki i niezauważanie mocnych stron u siebie i innych.
-Trudności z zauważeniem czyjegoś cierpienia i bólu, na siłę doradzenie lub ignorowanie. Brak umiejętności słuchania i doceniania.
-Reakcja defensywna. Tkwienie w pętlach emocjonalnych, które wyczerpują energię i zmniejszają skuteczność działania.
Działanie z pozycji kontroli i osądu zamiast współczucia i łaski wiąże się z poważnymi kosztami:
-Nadszarpnięte relacje: Współpracownicy i podwładni (w przypadku szkoły uczniowie) mogą czuć się niezrozumiani, odrzuceni, a nawet zaatakowani.
-Brak poczucia bezpieczeństwa. Gdy brakuje łaski, brakuje również bezpieczeństwa. Badania Amy Edmondsonpodkreślają, że bezpieczeństwo psychologiczne jest niezbędne dla zespołów, aby eksperymentować, podejmować ryzyko i rozwijać się. Tak samo niezbędne dla uczniów jest poczucie bezpieczeństwa psychologicznego, bez niego proces uczenia się jest zaburzony.
-Wypalenie osobiste. Ciągła walka o utrzymanie pozorów kompetencji i kontroli zmniejsza zasoby emocjonalne, co prowadzi do wyczerpania i spadku wydajności.
Proste praktyki pielęgnujące łaskę
1.Zbuduj samoświadomość
Samoświadomość polega na szczerości wobec siebie samego, zauważaniu swoich myśli, uczuć i zachowań. Unikanie obwiniania siebie i słuchania wewnętrznego krytyka.
2.Bądź dla siebie dobry
Według znanej badaczki Kristin Neff, współczucie dla samego siebie — traktowanie siebie z życzliwością, a nie z surowym osądem — poprawia odporność emocjonalną i dobre samopoczucie psychiczne. Osoby potrafiące współczuć samemu sobie lepiej radzą sobie z krytyką i stresem.
3.Zmień sposób mówienia o sobie
Zmień sposób, w jaki mówisz i myślisz o sobie i o innych. Doceniaj swoje i innych dokonania.
4.Zaakceptuj siebie.
Osoby akceptujące siebie, które potrafią uznać i zaakceptować swoje doświadczenia emocjonalne, są o wiele bardziej odporne, łatwiej potrafią się dostosować i akceptować niedogodności. Stają się bardziej zdolne do przyjmowania informacji zwrotnych, przyznawania się do błędów i doceniania innych perspektyw.
Prawdziwa łaska nie polega na dążeniu do perfekcji. Chodzi o zaakceptowanie niedoskonałości, uwolnienie od potrzeby kontroli i wybranie współczucia zamiast osądu. To decyzja o priorytetowym traktowaniu więzi zamiast krytyki, pokory zamiast arogancji i akceptacji zamiast sztywności.
Inspiracja artykułem Marlene Chism
Źródło: www.oknauczanie.pl
Przed tygodniem – 3 października – zamieściliśmy materiał zatytułowany „MEN wysłuchało głos nauczycieli, nauczyciele nie chcą słuchać uczniów i ich rodziców”. Są tam obszerne fragmenty tekstu z „Gazety Wyborczej” p.t. „Rady szkół jednak nieobowiązkowe. Co jeszcze zmieni się w ustawie o Rzeczniku Praw Uczniowskich?”
Najwyższa pora, abyśmy oddali głos reprezentantom uczniów. Oto – bez skrótów – tekst, zamieszczony 8 października na „Portalu dla Edukacji”:
Bronią praw uczniów i miażdżą pomysły związkowców. „Nie boi się ten, kto nie ma nic do ukrycia”
Stowarzyszenie na rzecz Praworządności w Szkołach „Stowarzyszenie Umarłych Statutów”, czyli pierwsza i największa w Polsce organizacja bezpośrednio broniąca interesów uczniów, negatywnie ocenia ograniczenie kompetencji rzeczników praw ucznia oraz pozostawienie wewnętrznych regulaminów .szkolnych jako dokumentów, w których można określać obowiązki uczniów.
Stowarzyszenie na rzecz Praworządności w Szkołach „Stowarzyszenie Umarłych Statutów” ustosunkowało się do pomysłów Ministerstwa Edukacji Narodowej, które w nowelizacji ustawy Prawo oświatowe planuje przesunąć obowiązek tworzenia rad szkół i placówek z 1 września 2026 r. na 1 września 2028 r., czy też zlikwidować wszystkie sądowe i dyscyplinarne kompetencje rzeczników praw ucznia, zarówno Krajowego Rzecznika Praw Uczniowskich, jak i jego wojewódzkich odpowiedników, stawiając na mediację i wsparcie. Przypomnijmy, że Krajowy Rzecznik Praw Uczniowskich ma rozpocząć działalność od stycznia 2026 r. Pisaliśmy o tym pod tym linkiem i pod tym linkiem.
Obecnie tworzenie rad nie jest obowiązkowe, co wpływa na to, że odsetek szkół, gdzie zostały powołane, jest niewielki. W skład tego gremium po równej liczbie zasiadają: uczniowie, rodzice i nauczyciele.
Foto: www.facebook.com/photo.
Arkadiusz Jaworski – absolwent prawa i historii w ramach studiów międzyobszarowych. W Stowarzyszeniu działa głównie w ramach pionu interwencji, sporządzając i kontrolując pisma interwencyjne.
Arkadiusz Jaworski, wiceprezes zarządu Stowarzyszenia na rzecz Praworządności w Szkołach „Stowarzyszenie Umarłych Statutów”, która jest pierwszą i największą w Polsce organizacją bezpośrednio broniącą interesów uczniów podkreśla, że stowarzyszenie negatywnie ocenia usunięcie z projektu nowelizacji Ustawy prawo oświatowe sądowych i dyscyplinarnych kompetencji rzeczników. Wpływ na to miała presja części środowiska nauczycielskiego. W ocenie stowarzyszenia ograniczenie kompetencji rzeczników praw ucznia jest nieuzasadnione i sprzeczne z interesem społeczności szkolnych w całej Polsce.
-Nie boi się odpowiedzialności ten, kto nie ma nic do ukrycia. Jeżeli ktoś obawia się, że samo istnienie funkcji Rzecznika Praw Ucznia wpłynie znacząco na sposób jego pracy jako nauczyciela, to oznacza, że jakość tej pracy jest mocno wątpliwa – zauważa wiceprezes zarządu Arkadiusz Jaworski. I przypomina, że za ideą powołania rzeczników praw ucznia leży przede wszystkim większa troska o praworządność w szkołach.
Wiceprezes Arkadiusz Jaworski nie zgodził się także z argumentem Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”, w ocenie której nie ma potrzeby utworzenia instytucji Rzecznika Praw Uczniowskich na czterech poziomach (krajowym, wojewódzkim, powiatowym, szkolnym), ponieważ w przypadku powoływanych i nadzorowanych przez ministra lub organy samorządowe rzeczników istnieje ryzyko upolitycznienia tej funkcji.
-Jesteśmy wyjątkowo otwarci do dyskusji na temat większych gwarancji niezależności dla rzecznika, nie akceptujemy jednak wykorzystywania tej kwestii tylko jako wygodnego argumentu do odrzucenia całej idei utworzenia instytucji rzecznika praw ucznia. Takie argumenty stanowią tak naprawdę „wylewanie dziecka z kąpielą” i chęć zachowania status quo za wszelką cenę – podkreśla wiceprezes Arkadiusz Jaworski.
Jak dodaje, jest też zaskoczony zarzutem „upolitycznienia” Rzecznika Praw Ucznia ze względu na związki z organami samorządu terytorialnego czy Ministerstwem Edukacji Narodowej.-Sam tryb powoływania nie determinuje politycznego nastawienia osoby pełniącej daną funkcję. Przyjmując taką argumentację, zakładamy upolitycznienie Rzecznika Praw Pacjenta (powoływany przez premiera) czy lokalnych rzeczników konsumentów (powoływanych przez samorząd) – zauważa Arkadiusz Jaworski.
Wiceprezes sceptycznie podchodzi także do postulatu rezygnacji ze stworzenia centralnych przepisów dotyczących praw i obowiązków ucznia. Jak zauważa, nie jest tak jak przedstawiają to dyrektorzy szkół, że wewnętrzne regulaminy szkolne są kształtowane przez szkolną społeczność – w praktyce regulacje są opracowywane przez dyrekcję szkół.
–„Szkolna społeczność” to najczęściej sama dyrekcja, która wykorzystuje regulaminy wewnętrzne do obejścia przepisów. Taki regulamin w przeciwieństwie do statutu można wprowadzić z dnia na dzień zarządzeniem dyrektora, bez konieczności jego omówienia np. na Radzie Pedagogicznej czy Radzie Szkoły – podkreśla wiceprezes Arkadiusz Jaworski.
Jak przypomina, wewnętrzne regulaminy od statutu różnią się tym, że tryb zmiany statutu musi być jasno określony w samym statucie, co zmniejsza ryzyko wprowadzania nowych zasad bez zapowiedzi i dyskusji. Natomiast to art. 99 ustawy Prawo oświatowe stanowi, że obowiązki ucznia należy określać wyłącznie w statucie szkoły – nie w wewnętrznych regulaminach.
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/
Zanim zamieścimy pierwszy odcinek serialu „XIX Kongres OSKKO w Zakopanem” –zajmiemy jeszcze Waszą uwagę dwoma tekstami autorstwa niekwestionowanych – każdy w innym obszarze – autorytetów z dziedziny edukacji. Oba teksty są ich wypowiedziami na temat „przeboju sezonu’, jakim jest problem prac domowych, które –według jednych powinny, a według innych – nie powinny być zadawane uczniom. Zamieszczamy jedynie – dla zaostrzenia ciekawości – ich fragmenty, odsylając linkami do pełnych wersji:
Eksperyment na uczniach kiedy polityka zastępuje dydaktykę
Decyzja minister edukacji z 24 stycznia 2024 r., wprowadzająca zakaz obowiązkowych prac domowych w klasach I–III oraz ich fakultatywność w klasach IV–VIII, miała być gestem politycznym – szybkim „konkretem dla rodzin”. W praktyce stała się eksperymentem na uczniach, przeprowadzonym wbrew wiedzy naukowej i kosztem autonomii nauczycieli.
Nauka mówi jasno
Dydaktyka ogólna – zakorzeniona w psychologii uczenia się – jednoznacznie wskazuje, że prace domowe są tradycyjnym i wartościowym środkiem dydaktycznym. Wspierają utrwalanie wiedzy, rozwijają samodzielność, kształtują systematyczność. Tak uczą klasycy: F. Bereźnicki, Cz. Kupisiewicz, W. Okoń. To nie są opinie, ale uogólnione prawidłowości dydaktyczne i psychologiczne: wiedza nieutrwalana zanika, a nawyki niećwiczone wygasają.
Tymczasem ministerialne rozporządzenie potraktowało prace domowe jak balast, który można wyrzucić. Nie rozróżniono istoty środka dydaktycznego od patologii jego stosowania. Zamiast poprawić jakość zadań odebrano nauczycielom prawo ich zadawania.[…]
Głos obywateli i naukowców został zlekceważony
Badania opinii publicznej wskazywały na podział: część rodziców chciała zniesienia prac domowych, ale większość sprzeciwiała się całkowitemu zakazowi. Nauczyciele niemal jednomyślnie bronili ich sensu dydaktycznego. Zamiast dialogu, ministerstwo wybrało szybki gest polityczny a IBE, zamiast być rzecznikiem wiedzy naukowej, przyjęło rolę biernego świadka a może i współsprawcy całego zamieszania.
W dn. 25 marca 2024 roku w Polskim Radiu 24 prof. Krzysztof Konarzewski, pedagog, były dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, mówił:
„-Panuje przekonanie, że nauczyciele chętnie krzywdziliby dzieci i nic innego nie robią, tylko myślą, co im zadać. Jednak generalnie nauczyciele są zainteresowani dobrem dzieci i ich powodzeniem w życiu. O pracach domowych należałoby dyskutować w stowarzyszeniach nauczycielskich czy prasie ogólnopolskiej, jednak nie rozstrzygać tego na poziomie rozporządzenia.
(…) osiągnięcia z matematyki w czwartej klasie są negatywnie skorelowane z postawą wobec matematyki. – Czyli jeśli w danym kraju dzieci nie lubią matematyki, to dobrze się jej uczą. Tłumaczy się to tak, że kraj, który naciska na postępy z matematyki, czyni ją bolesną, co jest źródłem stresu, ale jednocześnie tego się uczymy. Coś za coś – zaznaczył.
– Tzw. radosna szkoła to moim zdaniem propagandowa bzdura. Szkoła nie może być takim miejscem, jak plac zabaw dla dzieci przedszkolnych. Jakiś poziom nacisku jest konieczny. Całe pytanie polega na tym, jaki nacisk jest niepotrzebny, nadmiarowy, a jaki jest konieczny i trzeba go zostawić. Czy prace domowe to jest ten element, który jest niepotrzebny? Wątpię. Myślę, że mądrze pomyślane prace domowe mogą dużo dać dzieciom„. […]
Eksperyment na uczniach
Zamiast opracować wskazówki jakościowe, jak zadawać mądrze prace domowe i egzekwować to od nauczycieli, władza odebrała im autonomię. Zamiast wsłuchać się w badania i opinie, zrealizowała obietnicę wyborczą. IBE, które powinno być strażnikiem nauki, stało się współsprawcą tego „pseudoeksperymentu” przez milczenie i przez działania legitymizujące ignorancję władzy. Bierną rolę a raczej jej kompromitujący brak „odegrał” zespół mający rzekomo monitorować reformę szkolną i to jeszcze pod szyldem KEN! (sic!)
Ministerialna decyzja z 2024 r. jest symbolem tego, co dzieje się, gdy polityka zastępuje dydaktykę. Ofiarą stają się uczniowie, którym odebrano narzędzie samodzielnego uczenia się. Zlekceważono nauczycieli, którzy zostali pozbawieni autonomii. Zlekceważono obywateli, których głosy nie znalazły odzwierciedlenia w dialogu.
Największy zawód budzi jednak rola Państwowego Instytutu Badawczego – IBE, które miało być strażnikiem wiedzy i głosem nauki, a zamiast ostrzec, milczało. W ten sposób współuczestniczyło w eksperymencie, który – jak dziś wiemy – ma opłakane skutki.
Cały tekst „Eksperyment na uczniach kiedy polityka zastępuje dydaktykę” – TUTAJ
Źródło: wwwsliwerski-pedagog.blogspot.com/
x x x
Co dalej z pracami domowymi?!
W końcu września środowisko oświatowe przeżywało nie lada emocje w związku z zapowiedzianym przez ministrę Nowacką rozstrzygnięciem przyszłości prac domowych w szkołach podstawowych. Na mocy rozporządzenia, półtora roku wcześniej zostały one mocno ograniczone – w młodszych klasach zakazano zadawania do domu prac pisemnych i praktyczno-technicznych, a w starszych dopuszczono jedynie prace nieobowiązkowe, dodatkowo zabraniając ustalania za nie ocen. Wiele osób oczekiwało teraz złagodzenia restrykcji. Jednak w wypowiedzi dla PAP, udzielonej 2 października, Barbara Nowacka nie złożyła konkretnej deklaracji. Powiedziała, że czeka na rekomendacje zespołu ekspertów. Mimo to, proponuję nie trwać w pełnym napięcia oczekiwaniu. Decyzja jest już przesądzona – może poza drobnymi detalami. Wyjaśnię to dzisiaj, prostując przy okazji pewne tezy pani minister.
* * *
Ograniczenie prac domowych było skutkiem obietnicy, jaką Donald Tusk złożył publicznie podczas jednego z wieców przedwyborczych, wpisanej następnie na listę „100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów”. Podpisując rozporządzenie, ministra zignorowała liczne głosy protestu, które wpłynęły w trakcie opiniowania jego projektu. Swoją decyzję umotywowała koniecznością zmniejszenia obciążenia uczniów (i ich rodziców) pracą w domu, roztaczając przy tym wizję rozwijania w uwolnionym czasie dziecięcych pasji oraz rozkwitu życia rodzinnego. Mówiła też o konieczności wyrównywania szans, żeby o wynikach nauki szkolnej nie decydowało domowe wsparcie. Ostatnia teza to pedagogiczna bzdura roku, ale kto politykowi zabroni?!
Pomimo tej optymistycznej wizji, głosy sprzeciwu nie tylko nie zanikły, ale zaczęły się nasilać. Nauczyciele wskazywali, że samodzielna nauka w domu bywa niezbędna dla skutecznego uczenia się, a brak obowiązku i zakaz oceniania radykalnie ograniczyły zaangażowanie uczniów. Wielu rodziców także zauważyło mniejsze zainteresowanie swoich dzieci nauką. Odgłosów niezadowolenia było na tyle dużo, że Barbara Nowacka zapowiedziała przeprowadzenie z pomocą Instytutu Badań Edukacyjnych ewaluacji skutków zniesienia obowiązkowych prac domowych. Miała ona objąć opinie nauczycieli, uczniów i rodziców oraz porównanie wyników egzaminów ósmoklasisty. Wnioski z tej analizy miały być podstawą do ewentualnych korekt w przepisach. […]
Oto lista głównych wniosków (w oryginale wypunktowana, ja nadałem numerację, by łatwiej się do nich odnieść):
1.Ponad 60% dyrektorów szkół i ponad 50% nauczycieli uważa, że dzieci mają obecnie więcej czasu na odpoczynek, zabawę i aktywność fizyczną.
2.52% nauczycieli ocenia, że wprowadzone zmiany zmniejszyły obciążenia uczniów obowiązkami edukacyjnymi.
3.W ocenie dyrektorów szkół, nowe zasady prac domowych zmniejszyły stres uczniów: o 41% w klasach IV-VIII i o 31% w klasach I-III.
4.40% dyrektorów szkół deklaruje, że w ich placówce wypracowano dobre praktyki związane z nowymi zasadami prac domowych.
5.W 54% szkół nie wprowadzono innych form zobowiązań zastępujących prace domowe, a w 6% szkół takie rozwiązania są stosowane regularnie.
6.Ponad dwie trzecie nauczycieli jest zdania, że osłabła motywacja uczniów do odrabiania prac domowych i ich samodzielność w procesie uczenia się.
7.80% nauczycieli przyznaje, że nawet jeśli zadaje, to nie sprawdza prac domowych lub robi to sporadycznie.
8.Brak zadawania prac domowych nie miał wpływu lub w niewielki sposób wpłynął na wyniki egzaminu ósmoklasisty. […]
Prawdopodobnie pojawi się w jakiejś formie wymaganie, by zadana praca domowa była sformułowana w sposób wykluczający udział osoby trzeciej w jej wykonaniu oraz możliwość posłużenia się sztuczną inteligencją. Cóż, żegnajcie ostatecznie kasztany, zbierane w parku, aby na lekcji zrobić z nich ludziki. Albo cokolwiek w tym guście, co szczególnie u małych dzieci może być nieosiągalne bez wsparcia rodziców.
O tym, że nadrzędnym celem rozbudowywanej regulacji ma być usunięcie prac domowych z praktyki szkolnej, przekonuje mnie pomysł wprowadzenia obligatoryjnej informacji zwrotnej. Jak należy rozumieć, adresowanej do każdego ucznia. Zgadzam się, że wynikające z badania 80% nauczycieli, którzy nie sprawdzają prac domowych lub czynią to sporadycznie (tu też mam pewne podejrzenia, co do sposobu sformułowania pytania, ale chwilowo przyjmuję ten wniosek za dobrą monetę), to zbyt dużo. Sam od lat mówię nauczycielom – zadawajcie tyle, ile jesteście w stanie sprawdzić. Teraz problem się rozwiąże, bo albo nie będzie zadawania, albo – i to ciekawa opcja – nauczyciele wdrożą sztuczną inteligencję do generowania informacji zwrotnych. Z czasem dojdziemy do ideału – prace tworzonych przez AI (bo uczniowie wprawią się w maskowaniu niedozwolonego wspomagania), będą sprawdzane przez AI (bo nauczyciele nauczą się korzystać z tego narzędzia, by sprostać wymogom rozporządzenia). […]
Wszystko, co opisałem powyżej budzi we mnie przede wszystkim zażenowanie. Dyspozycyjność Instytutu Badań Edukacyjnych, który w zakresie prac domowych nie spełnił, moim zdaniem, standardów prowadzenia badań naukowych. Przekonanie urzędników MEN, że rozporządzeniem można wszystko, w tym formować ludzi. Wiara ekspertów wynajmowanych przez IBE, że mają moc sprawczą wobec woli politycznej. Brak wiary w nauczycieli i świadomości, że wiele braków w ich działaniu można zniwelować poprawą warunków pracy i poważnym traktowaniem, a nie krępowaniem coraz większą liczbą przepisów. Myślę, że nie tylko wszystkim decydentom, ale również wielu zacnym skądinąd osobom ze środowiska oświatowego, mającym ogólnie jak najgorsze mniemanie o nauczycielach, przydałyby się rekolekcje z tego, czym jest autonomia, i jakie ma ona dla twórczego wykonywania tak złożonej pracy, jaką jest nauczanie i wychowanie. Do tego tematu zamierzam jeszcze powrócić.
Cały tekst „Co dalej z pracami domowymi?!” – TUTAJ
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/
Wczoraj (2 października) na stronie „Gazety Wyborczej” zamieszczony został krotki acz treściwy tekst Karoliny Słowik, informujący o efektach konsultacji społecznych w sprawie projektu powoływania rzeczników praw uczniowskich i rad szkół,
Rady szkół jednak nieobowiązkowe. Co jeszcze zmieni się w ustawie o Rzeczniku Praw Uczniowskich?
Obowiązkowe rady szkół będą albo nie, dopiero w 2028 roku. Po konsultacjach społecznych MEN wycofuje się z niektórych pomysłów zawartych w projekcie ustawy o Rzeczniku Praw Uczniowskich.
Po wakacyjnych konsultacjach społecznych do resortu edukacji wpłynęło około 700 uwag w sprawie projektu ustawy o Rzeczniku Praw Uczniowskich (RPU). Nowelizacja mówi nie tylko o ustanowieniu RPU na czterech szczeblach (centralnym, wojewódzkim, samorządowym i krajowym), ma też regulować m.in. kwestię dopuszczalnych nieobecności (75 proc. obecności w ciągu roku będzie wymagane do tego, żeby zdać do następnej klasy), a prawa, obowiązki i kary przewidziane dla uczniów zostaną przeniesione ze szkolnych statutów na poziom ustawowy.
MEN jednak zapowiada, że po uwagach ze środowiska, w projekcie będą istotne zmiany.
Największa dotyczy rad szkół. Pierwotnie MEN chciał, by od września 2026 roku w każdej szkole obowiązkowo działały rady złożone w równej liczbie z uczniów, rodziców i nauczycieli. To rady szkoły mają wybierać Szkolnego Rzecznika Praw Uczniowskich, ale też uchwalać statut szkoły czy opiniować plan pracy szkoły.
Dyrektorzy i nauczyciele sprzeciwiali się temu pomysłowi, bo – jak wskazywali – rada szkoły będzie miała też kompetencje do opiniowania nauczycieli. A to oznacza, że cenzurkę swoim nauczycielom dawać będą uczniowie. – A przecież często nie mają odpowiedniej wiedzy i kwalifikacji do tego – komentował Krzysztof Baszczyński ze Związku Nauczycielstwa Polskiego.
MEN jednak chce przesunąć termin wprowadzenia tego obowiązku na wrzesień 2028 roku. Jak mówi dyrektor ministerialnego departamentu komunikacji, szkoły mogą być jeszcze niegotowe na taką zmianę. I potrzebny jest czas na kampanię promocyjną tego rozwiązania, szkolenia w tym zakresie i przyglądanie się efektom. Resort chce przeprowadzić ewaluację tego rozwiązania w roku szkolnym 2027/2028 i wtedy podjąć ostateczną decyzję o wprowadzeniu obowiązku powoływania rad szkół.
Oczywiste jest, że tę decyzję będzie już podejmować inna ekipa, po wyborach parlamentarnych w 2027 roku.
Źródło: www.wyborcza.pl
x x x
Dziś rano, w Radiu TOK FM redaktor Jacek Żakowski rozmawiał z Pawłem Mrozkiem – założycielem i przewodniczącym „ Akcji Uczniowskiej”, członkiem Zespołu Partycypacji Rzecznika Praw Dziecka, uczniem CXIX Liceum Ogólnokształcące im. Jacka Kuronia w Warszawie. Tematem tej rozmowy, którą można wysłuchać w podcaście, zatytułowanym „Zastanawiam się, co ministra Nowacka robi w resorcie edukacji, bo na pewno nie pracuje”, była decyzja MEN o odsunięciu w czasie obowiązku powoływania w każdej szkole Rady Szkoły.
Kontynuując wątek prac domowych postanowiliśmy wzbogacić informacje o ich roli w procesie nauczania o wyniki badań, prowadznych w USA. Przedstawila je – nie kto inny jak Danuya Sterna na swoim blogu „OK. NAUCZANIE”. Dla lepszego zorientowania się w tym bardzo obszernym yekście poniżej zamieszczamy jedyie kilka jego fragmentów, odsylając linkiem do jego pełnej wersji:
Plusy i minusy pracy domowej – badania
W USA badają plusy i minusy zadawania uczniom pracy domowej. O wynikach badań pisze Youki Terada na portalu Edutopia.
To bardzo dobra praktyka – przeprowadzanie badań edukacyjnych zanim władze podejmą odpowiednią decyzję. Szkoda, że w Polsce nie przeprowadza się takich badań, które pomogłyby w podejmowaniu przez władze oświatowe dobrych decyzji, a nauczycielom dawały wskazówki do nauczania
Sprawa prac domowych nie jest jednoznaczna, i jest przedmiotem debat w wielu krajach, dlatego warto sięgnąć po wyniki badań. Sądzę, że byłyby one podobne również w naszym kraju. Zachęcam do zajrzenia do oryginalnego artykułu Youki Terada, gdzie przedstawione są zestawy wykresów wynikających z przeprowadzonych badań. W tym wpisie przedstawię te wnioski, które mnie zainteresowały, ale też dodam coś od siebie.
Dla niektórych praca domowa wzmacnia proces uczenia się i jednocześnie kształtuje nawyki związane z nauką, dla innych to niepotrzebne zajęcie, które powoduje stres uczniów i ogranicza ich czas wolny. Dotychczasowe badania pokazują, że praca domowa zyskuje na wartości wraz z wiekiem uczniów. Jest duża różnica w zadawaniu prac domowych uczniom w klasach młodszych szkoły podstawowej, a uczniom w szkole średniej. Dużo zależy również od jakości zadawanej uczniom pracy domowej. […]
W tym wpisie osiem wniosków z badań nad pracą domową w USA.
1.Dla młodszych uczniów – mniej znaczy więcej, a kluczem są dobrze przygotowane zadania.
W metaanalizie z 2017 roku naukowcy odkryli, że chociaż wpływ prac domowych na naukę uczniów w klasach 1-4 jest ograniczony – z niewielką wielkością efektu 0,21 – to stale rośnie on w starszych klasach szkoły podstawowej i szkole sredniej, wzrastając odpowiednio o 95% w klasach 5-8 i 129% w klasach 9-12. Badania na ten temat prowadził i nadal prowadzi profesor John Hattie. […]
W miarę jak uczniowie docierają do starszych klas szkoły podstawowej i gimnazjum, wpływ prac domowych na naukę staje się coraz bardziej widoczny. Szczególnie, gdy praca domowa wymaga od ucznia korzystania z różnych źródeł, takich jak internet, biblioteka, podręczniki, materiały itp. lub przygotowania się do późniejszej dyskusji w klasie.
2.Dla młodych uczniów – lepsze efekty przynosi praca domowa z czytania lub pisania niż z ćwiczenia matematyki
W badaniu z 2022 roku naukowcy porównali zadania domowe z matematyki i pisania i odkryli, że uczniowie, którzy ćwiczyli umiejętności czytania i pisania w domu, odnotowali znaczne postępy w gramatyce i ortografii – poprawa ta utrzymywała się cztery miesiące później. Z kolei dodatkowe zadania domowe z matematyki nie przyczyniły się do poprawy wyników uczniów wykraczających poza to, co uczniowie osiągnęli już na lekcjach.[…]
3.Ważna jest jakość pracy domowej
Zadania domowe powinny rozwijać umiejętności myślenia, poprawiać jakość nauki, zwiększać zaangażowanie i nawyki związane z nauką. Kluczowa nie jest ilość, a jakość.[…] Przemyślane zadania domowe mogą również przyczynić się do poprawy wyników w nauce. Praca domowa nie musi/nie powinna być oceniana stopniami, wystarczy samoocena i poprawa pracy na jej podstawie.
4.Uczniowie szkół średnich poświęcający czas na odrabianie prac domowych osiągają dobre wyniki w nauce.
Dane z badań pokazują związek między systematycznym poświęcaniem czasu na odrabianie prac domowych a sukcesami w nauce, zwłaszcza w przypadku starszych uczniów.[…] Największa różnica występuje między uczniami, którzy całkowicie pomijają pracę domową, a tymi, którzy poświęcają na nią co najmniej godzinę, co podkreśla wartość konsekwentnego, umiarkowanego wysiłku. Uczniowie szkół średnich rzadko lubią pracę domową, ale można im zaproponować zaprojektowanie jej, to pomaga uczniom dostrzec jej wartość.
5.Dostosowanie zadawania prac domowych do obowiązków domowych uczniów.
Nastolatkowie mają wiele obowiązków domowych, praca domowa dokłada się im do stresu związanego z ich wykonywaniem. […] Szczególnie stresogenne są prace domowe, które są oceniane stopniami.[…]
6.Sytuacja rodzinna uczniów ma wpływ na odrabianie prac domowych.
Uczniowie pochodzący z rodzin o mniejszych dochodach mają trudności w odrabianiu prac domowych, na przykład z powodu ograniczonego dostępu do komputera lub Internetu.[…]
7.Czas przeznaczony na odrabianie pracy domowej
Według szeroko zakrojonego badania prac domowych w szkołach średnich z 2017 roku, nauczyciele często błędnie oceniają, ile czasu zajmuje wykonanie zadań domowych. Naukowcy odkryli, że wykonanie zadania, na które przeznacza nauczyciel jedną godzinę, zajmuje w rzeczywistości od 30 do 85 minut, w zależności od wyników jakie osiąga uczeń.[…]. Monitorowanie przez nauczyciela czasu wykonywania pracy przez uczniów powoduje urealnienie jej wykonania.
8.Praca domowa do wyboru
Ten punkt wynika z moich własnych doświadczeń. Sprawdzało mi się zadawania uczniom pracy domowej do wyboru. Zwiększało to odpowiedzialność uczniów za własny proces uczenia się i zachęcało do podejmowania wyzwań.
Wnioski praktyczne dla nauczycieli:
-W klasach młodszych zadawać mało prac domowych.
-W klasach młodszych większe korzyści dla uczenia się są z pracy domowej w zakresie czytania i pisania niż z matematyki.
-Zdanie domowe powinno być twórcze i nie polegać tylko na mechanicznym ćwiczeniu.
-Zadanie domowe na każdym poziomie powinno rozwijać umiejętności myślenia, poprawiać jakość nauki, zwiększać zaangażowanie i nawyki związane z nauką. Kluczowa nie jest ilość, a jakość.
-Praca domowa nie musi/nie powinna być oceniana stopniami, wystarczy samoocena i poprawa pracy na jej podstawie.
-Optymalny czas odrabiania pracy domowej dla ucznia szkoły średniej to godzina dziennie. Ważna jest systematyczność.
-Wskazane jest wspólne opracowanie w szkole limitów zadawania uczniom prac domowych, aby zmniejszyć stres uczniów.
-Przy zadawaniu pracy domowej trzeba uwzględnić możliwości uczniów korzystania z pomocy internetu.
-Adekwatnie określać czas potrzebny na wykonanie pracy domowej przez ucznia.
-Rozpoczynać wykonanie pracy domowej w klasie szkolnej.
-Pozwalać na wykonie pracy domowej w parach i do wyboru.
Badania nie dają jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: zadawać prace domowa, czy nie. Dają jednak dobre wskazówki, jak praca domowa powinna być. Nauczyciele w USA (jak wynika z sondażu Education Week) są podzieleni w kwestii konieczności zadawania prac domowych – 42% uważa, że są potrzebne, 37% jest przeciw, a 21% twierdzi, że są one czasami potrzebne.
Cały tekst „Plusy i minusy pracy domowej – badania” – TUTAJ
Źródło: www.oknauczanie.pl
W dniu inauguracji nowego roku akademickiego postanowiliśmy zamieścić fragmenty tekstu Magdaleny Ignaciuk z portalu „Strefa Edukacji”, w którym autorka przekazuje fragmenty rozmowy na ten temat z ekspertami o jakości kształcenia nauczycieli na polskich uczelniach wyższych. Zalecamy zapoznanie się z jego pełną wersją – zamieszczamy do niej link:
System uczy, jak uczyć matematyki, a nie jak uczyć ucznia. Młodzi nauczyciele zostawieni sami sobie
Studia nauczycielskie uczą teorii i wiedzy przedmiotowej, ale nie przygotowują do realiów szkolnej codzienności. Młodzi pedagodzy trafiają do klas bez umiejętności radzenia sobie z konfliktami, rozmów z rodzicami czy prowadzenia dokumentacji. Pierwsze miesiące w pracy stają się więc bolesnym sprawdzianem – uczą się w biegu, popełniając błędy i płacąc wysoką cenę stresem. Wielu z nich już na starcie zderza się ze ścianą, a część szybko rezygnuje z zawodu.[..]
Młodzi nauczyciele wchodzący do zawodu często przeżywają szok. Studia dają im wiedzę przedmiotową, ale nie przygotowują do codziennych wyzwań pracy w szkole. Pierwsze miesiące w klasie stają się więc trudnym sprawdzianem – uczą się, jak reagować na zachowania uczniów, jak rozmawiać z rodzicami czy jak prowadzić dokumentację.
– Starsi pedagodzy, często już sześćdziesięcio- czy siedemdziesięcioletni, wspominają dawne seminaria nauczycielskie z czasów powojennej Polski – wspominał Przemysław Kluge w rozmowie ze Strefą Edukacji. – To nie były studia wyższe, ale szkoły, które przygotowywały nauczycieli poprzez intensywny kontakt z uczniami. Istniały specjalne szkoły ćwiczeń, gdzie adepci prowadzili lekcje pod okiem starszych kolegów jeszcze przed ukończeniem nauki. To dawało ogromne poczucie kontaktu z rzeczywistością.
Dziś przyszli nauczyciele mają zdecydowanie mniej okazji, by uczyć się zawodu w praktyce. Na studiach dominują wykłady i zajęcia akademickie, a praktyki szkolne nie zastąpią codziennego kontaktu z klasą. Dlatego młodzi pedagodzy, którzy trafiają do szkoły, często czują się pozostawieni sami sobie. Muszą na bieżąco uczyć się tego, czego nikt im wcześniej nie pokazał – jak prowadzić rozmowę z uczniami i rodzicami, jak reagować na konflikty, jak panować nad klasą. Ceną za ten brak przygotowania jest stres i poczucie porażki, które wielu zniechęca do dalszej pracy.
– Edukacja nauczycielska wciąż koncentruje się na dyscyplinach akademickich, a mniej na samej pedagogice, która bywa traktowana jako przedmiot drugorzędny. Oczywiście upraszczam – istnieje wiele inicjatyw próbujących to zmienić – ale system jako całość pozostaje akademicki. W efekcie uczy, jak uczyć matematyki, a nie jak uczyć ucznia – wyjaśnia. […]
Na problem niedostatecznego przygotowania młodych nauczycieli zwraca uwagę także dr Beata Rajba. Jej zdaniem to właśnie ta grupa najczęściej doświadcza wypalenia, bo zderzenie wyobrażeń z realiami szkolnymi okazuje się wyjątkowo trudne.
– To właśnie wśród młodych pedagogów wypalenie pojawia się najszybciej. Badania pokazują, że problem ten dotyka od 27 do nawet 35 proc. nauczycieli. Młodzi wchodzą do zawodu pełni marzeń i wyobrażeń, a potem zderzają się ze ścianą: brakiem wsparcia systemowego, przeciążeniem programem, uczniami z niezdiagnozowanymi trudnościami, a często też własnymi problemami osobistymi – wyjaśnia dr Beata Rajba.
Jednym z obszarów, gdzie widać to szczególnie wyraźnie, są lekcje wychowawcze. W polskich szkołach najczęściej sprowadzają się one do pogadanek, które nie rozwijają u uczniów kluczowych kompetencji społecznych. – Świetnie to widać na przykładzie lekcji wychowawczych. W większości szkół w Polsce sprowadzają się one do zwykłych pogadanek. Ja miałam to szczęście, że jako dziecko chodziłam do szkoły francuskiej, gdzie już prawie 30 lat temu prowadzono je w formie warsztatów. Nauczyciele potrafili je prowadzić, bo byli do tego przygotowani.
Problem tkwi nie tylko w samej formule tych zajęć, ale też w przygotowaniu kadry. Choć polscy nauczyciele należą do najlepiej wykształconych w Europie, często nie czują się kompetentni, by prowadzić warsztaty czy projekty wychowawcze. Nikt nie uczy ich tego w trakcie studiów – przyszli pedagodzy zdobywają kwalifikacje przedmiotowe, ale niemal w ogóle nie przygotowuje się ich do roli wychowawcy. Tymczasem wychowawstwo nie jest marginesem pracy nauczyciela, lecz jej fundamentem – to on ma być przewodnikiem dla uczniów, wspierać ich rozwój i rozwiązywać problemy. W praktyce jednak wielu młodych pedagogów w tej roli czuje się kompletnie zagubionych. […]
Na brak przygotowania do pracy wychowawczej zwraca uwagę również Dominika Cieślikowska, trenerka i edukatorka. Podkreśla, że wielu nauczycieli dopiero na dodatkowych szkoleniach uświadamia sobie, jak bardzo brakuje im kompetencji, które powinni zdobywać już na studiach. – Z doświadczenia i rozmów z nauczycielami powiedziałabym, że po pierwsze – zdecydowanie antydyskryminacja i trening postaw. Po moich zajęciach często słyszę: „jak ja żałuję, że tego nie było na studiach”. Nauczyciele mają poczucie, że gdyby wcześniej przeszli takie przygotowanie, wiele interwencji w klasie byłoby skuteczniejszych, a oni sami mniej by się miotali w trudnych sytuacjach.– mówi Cieślikowska.
Dodaje, że szczególnie ważnym obszarem jest praca z przemocą, hejtem i wykluczeniem. To problemy, z którymi nauczyciele stykają się na co dzień, a mimo to często nie mają jasnych metod reagowania. – To zjawiska, które są obecne – czy ich skala rośnie, czy tylko zmieniają formę, trudno powiedzieć. Ale nauczyciele czują, że potrzebują konkretnych narzędzi, metod interwencji, sposobów reagowania. I to też powinni dostawać już na etapie studiów – dodaje ekspertka. […]
Trzecią luką są szeroko rozumiane kompetencje wychowawcze – tzw. class management. Choć pojawiają się dodatkowe kursy i programy wspierające nauczycieli w tym zakresie, popularność takich inicjatyw pokazuje, jak bardzo są potrzebne. – Trzecia rzecz to szeroko rozumiane kompetencje wychowawcze, czyli to, co Amerykanie nazywają class management – zarządzanie klasą. W Polsce mamy różne dodatkowe oferty – na przykład „Akademię Wychowawcy” w warszawskim WCIES-ie czy „Wychowanie to podstawa” w Centrum Edukacji Obywatelskiej – i one cieszą się dużą popularnością. To pokazuje, jak wielka jest potrzeba. Bo nauczyciele dostają rolę wychowawcy, a są przedmiotowcami i nierzadko czują się do tej funkcji nieprzygotowani – zauważa Cieślikowska.
Jak sama podkreśla, wychowawstwo nie powinno być traktowane jako dodatek do pracy nauczyciela, ale jako jej kluczowa część. – Marzy mi się, żeby każdy nauczyciel kończył studia z poczuciem bezpieczeństwa w obszarze wychowawczym, z przekonaniem, że ma realne narzędzia, by pracować z klasą, reagować na przemoc, budować relacje. To nie jest „godzina wychowawcza” i niski dodatek, ale kawał bardzo odpowiedzialnej pracy – podsumowuje.
Głosy ekspertów pokazują, że problem nie dotyczy pojedynczych przypadków, lecz całego systemu kształcenia nauczycieli. Studia przygotowują do przekazywania wiedzy, ale nie do wychowawstwa, pracy z emocjami czy reagowania na przemoc. Tymczasem to właśnie te umiejętności są kluczowe w codzienności szkolnej. Bez ich uwzględnienia w programach uczelni młodzi pedagodzy nadal będą uczyć się zawodu dopiero w praktyce – często zbyt boleśnie, płacąc za to stresem, szybkim wypaleniem i rezygnacją z pracy w szkole.
Cały tekst „System uczy, jak uczyć matematyki, a nie jak uczyć ucznia. Młodzi nauczyciele zostawieni sami sobie” –
Źródło: www.strefaedukacji.pl
Dzisiaj (30 września 2025r.) na portalu „Strefa Edukacji” zamieszczono ważną informację z terenu woj. łódzkiego:
Są pierwsze dane o frekwencji na edukacji zdrowotnej. „Uczniowie tacy już są”
W łódzkich szkołach na zajęcia z edukacji zdrowotnej zapisano niespełna cztery na dziesięć osób. Jak wynika z danych Urzędu Miasta, decyzję o rezygnacji z nowego przedmiotu podjęła większość rodziców uczniów szkół podstawowych i ponadpodstawowych. […]
Większość rodziców zrezygnowała z lekcji edukacji zdrowotnej
W roku szkolnym 2025/2026 do edukacji zdrowotnej w Łodzi przystąpi około 39 proc. uczniów. Spośród 41 676 dzieci z klas IV–VIII szkół podstawowych oraz I–III szkół średnich aż 25 787 nie będzie brało udziału w zajęciach. Oznacza to, że z nowego przedmiotu wypisało dzieci 61 proc. rodziców – poinformowała Monika Pawlak z łódzkiego magistratu.
Rezygnacje częściej dotyczyły szkół ponadpodstawowych niż podstawowych. W klasach IV–VIII, do których uczęszcza 25 147 uczniów, udziału w zajęciach odmówiło 12 462 z nich. W szkołach średnich sytuacja jest jeszcze wyraźniejsza – z 16 529 uczniów klas I–III aż 13 325 nie będzie chodziło na edukację zdrowotną, co stanowi 80 proc.
Dyrektorka III Liceum Ogólnokształcącego w Łodzi Maria Włodarczyk nie kryje, że taki wynik ją nie zaskakuje. W jej szkole edukacja zdrowotna prowadzona jest w klasach II i III. – To przedmiot nieobowiązkowy, który ma być na pierwszej lub ostatniej godzinie lekcyjnej, więc taki wynik był do przewidzenia. Nie oszukujmy się – uczniowie tacy już są, pod każdą szerokością geograficzną, że jeśli coś jest nieobowiązkowe, to wolą wybrać czas wolny niż lekcję – podkreśliła.
W klasach drugich, do których uczęszcza 87 osób, tylko 11 zdecydowało się na zajęcia. W klasach trzecich z 150 uczniów również 11 wybrało edukację zdrowotną. Jednocześnie szkoła dostrzega potrzebę poruszania tematów, które obejmuje nowy przedmiot.– 70 proc. zagadnień wymienianych przez młodzież można było odnaleźć potem w programie edukacji zdrowotnej, a więc takie zajęcia są potrzebne. Mamy plan, aby poruszać te tematy na lekcjach wychowawczych, które są obowiązkowe. Będziemy zapraszać ekspertów. I liczę na to, że przy nowej podstawie programowej edukacja zdrowotna będzie już obowiązkowa – dodała Maria Włodarczyk.
Podobne tendencje obserwuje się w innych miejscowościach regionu. Jak poinformowała rzeczniczka Urzędu Miasta w Tomaszowie Mazowieckim Joanna Budny, w 11 tamtejszych szkołach podstawowych na edukację zdrowotną uczęszcza około 37 proc. uczniów. Z zajęć zrezygnowało 1767 z 2840 dzieci, czyli ponad 62 proc.
Źródło: www.strefaedukacji.pl
x x x
Jesteśmy gotowi przyjmować zakłady, że jest wiele województw, w których procent uczniów uczęszczających na lekcje wychowania zdrowotnego jest jeszcze większy niż w woj. łódzkim. Liczymy na to, że MEN zamieści pełną informację o skalo odmów i liczbie uczniów uczęszczających na lekcje EZ
A przy okazji zamieszczamy fragmenty tekstu ze strony tygodnika „Wprost”, zamieszczonego 26 września, w którym poinformowano o raporcie Pracowni badawczej SW Research, która przeprowadziła sondaż, gdzie Polacy odpowiadali na pytanie: „Czy popierasz wprowadzenie do szkół zajęć z edukacji zdrowotnej?:
Edukacja zdrowotna w ogniu krytyki. Młodzi Polacy zabrali głos w sondażu
[…]
Wyniki pokazują, że ponad połowa respondentów (53,7 procent) popiera projekt minister Barbary Nowackiej, który zastępuje dotychczasowe zajęcia z wychowania do życia w rodzinie. Przeciwnych było 27,1 procent badanych.
Młodzi podzieleni i niepewni
Zupełnie inaczej sprawa wygląda w przypadku najmłodszych uczestników badania. W grupie wiekowej do 24 lat jedynie 32 procent ankietowanych oceniło nowy przedmiot pozytywnie. Niewiele mniej, bo 30,7 procent, sprzeciwiło się jego wprowadzeniu. Największa grupa – 37,3 procent młodych ludzi – przyznała, że nie ma jednoznacznej opinii w tej sprawie.
W starszych grupach poparcie dla edukacji zdrowotnej jest wyraźnie wyższe. Wśród osób w wieku 25-34 lata zgadza się na nią 53,8 procent badanych, a w grupie 35-49 lat – 52,7 procent. Najwięcej zwolenników nowego przedmiotu znajduje się wśród osób powyżej 50. roku życia – 58,2 procent.
Niezależnie od płci, odpowiedzi rozkładają się podobnie. 55,7 procent kobiet i 51,4 procent mężczyzn pozytywnie ocenia wprowadzenie edukacji zdrowotnej. Przeciwnego zdania jest odpowiednio 25,3 procent kobiet i 29,1 procent mężczyzn.
Sondaż przeprowadzono na zlecenie portalu Onet.[…]
Cały tekst „Edukacja zdrowotna w ogniu krytyki. Młodzi Polacy zabrali głos w sondażu” – TUTAJ
Źródło: www.wprost.pl/edukacja/
Aby wczoraj 28 września – mogła odbyć się XXXI sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży, musiała poprzedzić ją procedura rekrutacji posłanek i posłów. Oto kilka podstawowych informacji:
4 czerwca
W Polsce mamy 14 028 szkół podstawowych. Dziś, w samo południe, wylosujemy spośród nich 153 placówki, które wezmą udział w XXXI sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży
2 lipca
Losowanie daje wiele szans. Jedną z nich jest możliwość uzyskania różnorodności, z której się cieszymy i którą witamy z otwartymi ramionami!
W tegorocznej edycji SDiM wezmą udział szkoły podstawowe z wszystkich zakątków Polski. Nie zabraknie placówek z największych miast, jak Warszawa, Kraków czy Gdańsk, ale będą też bardzo małe, wiejskie ośrodki, których przedstawiciele sami przyznają, że to dla nich wyróżnienie i wspomniana już szansa: na nowe doświadczenie i przyjazd do oddalonej o setki kilometrów Warszawy.
x x x
Zobaczcie z jakich miejscowości i szkół przyjechali uczennice i uczniowie, aby uczestniczyć
w XXXI Sejmie Dzieci i Młodzieży:
Źródło: www.facebook.com/sejmdzieciimlodziezy/
Wykaz wylosowanych szkół z których uczennice i uczniowie uczestniczyli w XXXI Sejmie Dzieci i Młodzieży – TUTAJ
x x x
Oto pierwsza, syntetyczna informacja Kancelarii Sejmu, zamieszczona na portalu „X”:
x x x
Poniżej zamieszczamy fragmenty tekstu ze strony „Głosu Nauczycielskiego”:
XXXI sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży już za nami.
Odbyła się pod hasłem „PorozmawiajMY o edukacji obywatelskiej”
[…]
W niedzielę odbyła się XXXI sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży. Tegoroczna edycja odbyła się pod hasłem „PorozmawiajMY o edukacji obywatelskiej”. Gościem specjalnym był polski astronauta dr Sławosz Uznański-Wiśniewski. […]
Wśród poruszanych zagadnień pojawiły się m.in.: obniżenie wieku uprawniającego do udziału w wyborach, wykluczenie komunikacyjne, trudności w wejściu na rynek pracy oraz brak inwestycji w infrastrukturę sportową. Młodzi posłowie w swoich wystąpieniach poruszali także sprawy bieżące, zwłaszcza związane z edukacją, np. kwestię przywrócenia obowiązkowych prac domowych. […]
Po dyskusji posłowie przystąpili do głosowania nad wyborem najważniejszych dla dzieci i młodzieży zagadnień związanych z edukacją obywatelską. Uzgodnili, że dla kształtowania postawy obywatelskiej najważniejszy jest patriotyzm rozumiany jako szacunek do ojczyzny, symboli narodowych, polskiej historii, miejsc pamięci oraz świąt narodowych. […]
Wskazali, że najpilniejszą potrzebą, którą powinna zaspokoić edukacja obywatelska, jest uzupełnienie wiedzy dotyczącej procedur, np. jak napisać petycję, głosować czy załatwić sprawę w urzędzie. Ich zdaniem państwo powinno też w przyszłości skupić się na rozwiązaniu problemów utrudniających młodzieży zaangażowanie obywatelskie, tj.: wykluczenia komunikacyjne czy trudności w wejściu na rynek pracy. […]
Wyniki dyskusji zostały zebrane w specjalnej uchwale Sejmu Dzieci i Młodzieży. Młodzi posłowie przekazali ją marszałkowi Sejmu. Dokument zostanie wysłany także do Rzecznika Praw Dziecka i do Ministerstwa Edukacji Narodowej.
W tym roku po raz pierwszy w sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży uczestniczyły dzieci z mniejszości narodowych województwa małopolskiego: słowackiej, romskiej i łemkowskiej.
Sejm Dzieci i Młodzieży to projekt partycypacyjno-edukacyjny, którego celem jest edukacja najmłodszego pokolenia w zakresie parlamentaryzmu i demokracji. Uczestniczą w nim uczniowie klas VI-VIII szkoły podstawowej.[…]
Cały tekst „XXXI sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży już za nami. Odbyła się pod hasłem „PorozmawiajMY o edukacji obywatelskiej” – TUTAJ
Źródło: www.glos.pl
3
Proponujemy lekturę tekstu, zamieszczonego wczoraj na fb-profilu Jarka Witkowskiego – Prezesa Centrum Edukacji Obywatelskiej. Naprawdę ciekawy,,,
Przestarzała podstawa programowa to zdaniem dorosłych Polek i Polaków największe wyzwanie stojące przed systemem edukacyjnym.
Globalna firma badawcza Ipsos (Ipsos Polska), w ramach swojego „IPSOS Education Monitor 2025” zapytał mieszkańców 30 krajów świata o najważniejsze wyzwania edukacyjne.
Wskazania z Polskiego badania są bardzo ciekawe:
44% – przestarzała podstawa programowa (średnio w 30 badanych krajach – 29%)
32% – nieadekwatne przygotowanie nauczycieli (średnio 27%)
32% – polityczno/ideologiczne skrzywienie (średnio 17%)
Odpowiedzi polskich respondentów najsilniej odchylają się od średniej właśnie jeśli chodzi o ocenę podstawy programowej i skrzywienia ideologicznego (15-16 pkt. proc.). Jeśli definicję wyzwań uznamy za oczekiwanie w stosunku do systemu to można na podstawie tych danych domniemywać, że Polacy oczekują zmian w programach nauczania a jednocześnie boją się dalszej polaryzacji dyskusji o edukacji.
Nie wiemy niestety, jak interpretować krytyczne oceny przygotowania nauczycieli wyrażone przez co 3. badanego. Czy jest to wyraz troski, czy pretensji?
Znacznie mniej polskich respondentów wskazywało na wyzwania, o których w świecie edukacyjnym często rozmawiamy, choćby
-zbyt liczne klasy – 13% (średnia dla 30 krajów to 23%)
-niedostosowaną infrastrukturę – 12% (średnio 21%)
-dobrostan kadry – 14% (14%)
-niedofinansowanie oświaty – 19% (średnie 26%)
Nie widać niestety w tych odpowiedziach szczególnej troski o nauczycieli, ich wynagrodzenia, warunki pracy czy dobrostan. Jednocześnie Polacy znacząco rzadziej niż w wielu innych krajach świata martwią się liczebnością klas (w Polsce średnio liczą one 18 osób).
Troskę o dobrostan kadry Polacy wyrażają znacząco rzadziej niż respondenci z innych bogatych krajów uczestniczących w badaniu. W Australii, Austrii, Francji, Wielkiej Brytanii, Holandii, Singapurze, czy Szwecji ten wskaźnik wynosi od 20% do nawet 31%.
Badań opinii publicznej nie można mylić z rzetelną diagnozą sytuacji w systemie edukacji. Oferują one jednak ciekawy wgląd w sposób myślenia o edukacji polskiego społeczeństwa, w społeczne oczekiwania od szkoły a być może również stosunek do nauczycieli.
Fascynujące byłoby, gdybyśmy mogli zobaczyć odpowiedzi na to samo pytania zadane tylko rodzicom i… przede wszystkim samym nauczycielom.
Znajduje się w nim jeszcze kilka ciekawych informacji, więc do badania będę wracał.
Badanie było prowadzone w lipcu 2025, wyniki badania w Polsce mają charakter reprezentatywny (choć próba wynosiła 500 osób, więc granica błędu do +/- 5 pkt. proc.).
Największe wyzwania edukacyjne
Źródło: www.facebook.com/jedrek.witkowski.3/
Przypisy do tabeli – tłumaczenie trzech wyborów:
1. Przestarzały program 44%
2.Nieodpowiednie szkolenie nauczycieli 32%
3.Polityczna/ideologiczna stronniczość 32%
Aby nie myślano, że stać nas jedynie na mały tekst z jednym zdjęciem, zamieszczamy obszerne fragmenty wywiadu z Karoliną Giedrys-Majkut – kierowniczką działu „Wzmacniaj odporność” w CEO. Zalecamy lekturę pełnej wersji – zamieszczamy link:
Wywiad z Karoliną Giedrys-Majkut – kierowniczką działu „Wzmacniaj odporność” w CEO. Karolina jest psycholożką i kulturoznawczynią, od lat tworzy i realizuje działania, które mają na celu zarówno rozwój kompetencji społeczno-emocjonalnych dzieci i młodzieży , jak i wsparcie interwencji wychowawczych w szkołach. Autorka i realizatorka popularnych projektów polskich i międzynarodowych, np. „Kinoterapia”, „Shortcut – małe historie, wielkie sprawy”, „Dobra łącza”. Selekcjonerka filmów dostępnych na platformie filmowej CEO. Współtwórczyni kursów, szkoleń i warsztatów z zakresu edukacji filmowej, kulturowej i psychoedukacji.
Wojciech Albiński: Tworzycie obszar wsparcia dla nauczycieli, którego myślą przewodnią jest „wzmacniaj odporność”. Ale czy to przypadkiem nie jest nasz wewnętrzny szyfr? Jak to odczytywać? Bo odporność zazwyczaj jest odbierana w kategoriach medycznych.
Karolina Giedrys-Majkut: Tak, dla wielu osób to będzie pierwsze skojarzenie – odporność na grypę, przeziębienia i inne tego typu fizyczne dolegliwości. Ale przecież nie odkrywamy Ameryki – coraz częściej zwraca się uwagę na znaczenie ogólnego dobrostanu i na to, jak ogromnym wyzwaniem jest dziś kryzys zdrowia psychicznego. Zarówno u osób młodych, jak i tych starszych – a pod tym względem nauczyciele i nauczycielki to grupa szczególnie narażona na wypalenie. To jest kontekst, w który wpisują się działania naszego obszaru – wspieranie odporności psychicznej, a nawet psychospołecznej. Podkreślamy to, ponieważ zależy nam, aby uwzględniać także aspekty społeczne: więzi, relacje międzyludzkie, wpływ otaczającego środowiska.
Czyli odporność psychiczna to szerokie pojęcie.
Tak, są różne definicje, między innymi Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego, WHO czy NFZ – ale łączy je kilka wspólnych elementów. Podkreśla się rolę elastyczności, sposobu, w jaki reagujemy na trudności, a także zasobów, które ułatwiają powrót do zdrowia i dobrej formy po przejściu kryzysu. Z tych definicji wynika, że odporność można rozumieć zarówno jako cechę charakteru, jak i rezultat pewnego procesu – coś, do czego dojrzewamy. W myśleniu o odporności bierze się pod uwagę również kontekst, który może być wspierający albo niesprzyjający. Przewidywalne, bezpieczne otoczenie pomaga w radzeniu sobie ze stresem. Duże znaczenie mają też relacje i więzi – to one pozwalają utrzymać równowagę i dobre samopoczucie. Nawet w trudniejszych momentach.
Powiedziałaś, że dla Was liczy się nie tylko odporność dzieci, lecz także nauczycieli.
Wiedza o kłopotach ze zdrowiem psychicznym coraz częściej trafia do mainstreamu. W szkołach ten kryzys był widoczny od dawna. Zarówno wśród uczniów i uczennic, jak i w odniesieniu do samopoczucia nauczycieli i nauczycielek. Zbyt rzadko uświadamiamy sobie, że to także ich problem. Weźmy przykład: nauczyciele i nauczycielki zapytani o swój bilans emocjonalny, wskazują na równowagę – tyle samo emocji pozytywnych, co negatywnych. Psychologia pozytywna mówi o optymalnej proporcji 3:1 – aby się regenerować i utrzymywać psychiczną równowagę, potrzebujemy trzech pozytywnych emocji na jedną negatywną.
No tak, ale w CEO już od dawna wspieramy nauczycieli. Wszystkie nasze projekty i programy mają ten rys wspierania… To po co osobny obszar temu poświęcony?
Długo już prowadzimy działania skierowane na poprawę zdrowia psychicznego i rozwój czynników chroniących odporność. Jednym z nich są kompetencje społeczno-emocjonalne, którym poświęciliśmy takie projekty jak Dobre łącza, czy Szkoła pełna emocji. Mamy także doświadczenie w realizacji inicjatyw skupionych na radzeniu sobie ze stresem – za nami już cztery edycje projektu O redukcji stresu, który bazuje na metodologii Better Learning Programme, rozwijanej przez Norwegian Refugee Council – norweską organizację pomocową. Z drugiej strony – zdrowie psychiczne to rozszerzający się temat. Wychodzimy więc z założenia, że trzeba się nim zająć długofalowo i szczegółowo. Trudno nie zauważyć „słonia w pokoju”, czyli kryzysu, który jest obecny w systemie edukacji.
Czy dużo wątków będziecie kontynuować z wcześniejszych działań CEO?
Tak, niektóre z nich nazwałam powyżej. Do nich dochodzi popularny projekt Wychowanie to podstawa. On także pojawi się w naszej ofercie. Te rozpoznawalne i lubiane propozycje uzupełniamy nowymi i tworzymy jeden spójny obszar, w którym między innymi adresujemy następujące tematy: redukcja stresu, rozwój kompetencji SEL, świadomość i regulacja emocji, rozwijanie kompetencji wychowawczych, zdrowie rozumiane bardziej ogólnie, dobrostan nauczycieli i nauczycielek. Mamy dużo zasobów i sprawdzonych metodologii, które zostały bardzo wysoko ocenione przez pedagogów i pedagożki. Mamy też dużo wniosków z dotychczasowych działań i ewaluacji, a także inspiracji z rozmów z osobami uczącymi czy prowadzącymi szkoły. Zbieramy wszystko pod jednym parasolem, chcemy wypracować spójną ofertę i doprowadzić do synergii różnych podejść. […]
Wiem, że projekt Wychowanie to podstawa koordynowała Emilia Kędziorek, uznana opiekunka tej inicjatywy. Kto jest jeszcze w Twoim zespole?
W tym momencie wraz ze mną zespół tworzą Emilia Kędziorek, Marta Jagura i Sylwia Domagała. Wspomnę, że Emilia jest koordynatorką związaną z CEO od 5 lat, najpierw rozwijała program Wychowanie to podstawa i opracowywała do niego podręcznik, a później prowadziła go przez kilka edycji. Zna temat od podszewki, podobnie jak projekt Szkoła pełna emocji, który współtworzyła u boku wspaniałych trenerek – Anny Kawalskiej, Urszuli Zadwornej i Elżbiety Grab. Natomiast Marta Jagura i Sylwia Domagała wcześniej odpowiadały za projekt O redukcji stresu, oparty o metodologię Better Learning Programme.[…]
Mogłabyś opisać, jak konkretnie wygląda ten projekt?
W skrócie – polega na budowaniu w całej społeczności szkolnej większej świadomości dotyczącej stresu, jego uwarunkowań oraz sposobów radzenia sobie z nim. Pomaga też rozwijać zdrowe nawyki, aby w kryzysowych momentach umiejętnie się wyciszyć, odzyskać równowagę i poczucie sprawczości. Niezwykłym walorem metody jest to, że jest prosta. Nie wymaga dużego zaplecza, można ją łatwo wdrożyć w każdych warunkach. Nietrudno zapoznać z nią zarówno wychowanków, jak i ich rodziców. Trzeba zaznaczyć, że prostota nie wyklucza głębokiego procesu. Uczestnictwo w sesjach wpływa na tworzenie bardziej otwartych relacji między uczącymi a ich podopiecznymi, uruchamia też wzajemną empatię i uważność. To bywa wyzwaniem, dlatego tak ważne jest, że pracujemy wspólnie w grupie. Kilka sesji, ćwiczeń, rozmów… Niby nic niezwykłego, a dla wielu osób to doświadczenie przełomowe.
Dobrze rozumiem, że to są zwykłe lekcje o specyficznym przebiegu?
Tak, to 6 lekcji, które obejmują m.in. takie zagadnienia: czym jest stres, skąd się bierze, sposoby na uspokojenie ciała i głowy oraz na relaksowanie poprzez pracę z wyobraźnią, strategie rozbrajania negatywnych myśli. Istotną kwestią jest także struktura tych sesji, bo każda rozpoczyna się rytuałem wybranym przez klasę. Ponadto, w trakcie tych zajęć mierzy się poziom stresu uczestników i zaprasza się ich do wypracowania wspólnych rozwiązań. Metoda zachęca do uważnego, świadomego dostrzegania sytuacji stresowych i reagowania na nie, a także na swoje potrzeby i działania. I dotyczy to zarówno młodzieży, jak i nauczycieli.
I mówisz o tym, jak o normalnym szkolnym życiu, a przecież to jest odpowiedź na kryzys.
Pojawienie się metody BLP w polskich szkołach było bezpośrednią odpowiedzią na kryzys, który wyniknął wskutek nagłego napływu tysięcy uczniów i uczennic z Ukrainy. Były wśród nich osoby doświadczone wojną i traumą. Ale ta sytuacja unaoczniła coś szerszego – skalę stresu i napięcia wśród polskich podopiecznych szkół. Oczywiście trudno porównywać sytuację ukraińskiego nastolatka, którego ojciec jest na froncie, a on sam musiał uciekać z domu, z sytuacją polskiego nastolatka, martwiącego się egzaminem ósmoklasisty. Jednak i jednego, i drugiego może dotyczyć kryzys psychiczny. Trafnie ujął to austriacki psychiatra i twórca logoterapii Viktor Frankl. Pisał, że cierpienie jest jak gaz – nawet jeśli jest go niewiele, wypełnia całą dostępną przestrzeń. Podobnie bywa z naszymi codziennymi zmartwieniami. Nawet jeśli obiektywnie są „małe”, potrafią całkowicie zdominować nasze myśli i emocje, wypełnić nasz dzień, naszą uwagę, nasze ciało. Stąd też bierze się skuteczność i uniwersalność metody – sprawdza się ona niezależnie od tego, kto z niej korzysta, kto znajdzie się w klasie podczas takich sesji. […]
To brzmi jak hasło kampanii społecznej: „Szkoła – centrum Polski”.
Dokładnie tak! Gdyby nauczyciele i nauczycielki czerpali więcej satysfakcji ze swojej pracy, a uczniowie i uczennice czuli się bardziej związani ze swoją szkołą, to byłaby ogromna zmiana społeczna. Mam nadzieję, że nasza propozycja przybliży nas do tego celu – wzmocni odczuwanie bezpieczeństwa, sprawczości i radości z pracy, a także pomoże przełamać poczucie osamotnienia i bezradności.
Mówisz o dużej zmianie, która ma się zacząć w Twoim dziale i obszarze działania.
Jak marzyć, to tylko o dużej zmianie. Oczywiście pod warunkiem, że z oczu się nie traci rzeczywistości! Mamy świadomość, z jak wieloma wyzwaniami szkoła obecnie się mierzy: problemy ze zdrowiem psychicznym, konsekwencje kryzysu migracyjnego, zmieniające się nawyki poznawcze młodych ludzi, a także wiele innych kwestii. Nie chcemy ich lekceważyć! Nie będziemy też dokładać kolejnych poprzez stawianie sobie czy innym nierealistycznych celów. Szukamy takich sposobów na ich realizację, które są osiągalne i dostępne. Stawiamy na strategię małych kroków – podejmowanych razem w dialogu i we współpracy. Wierzymy, że nawet niewielkie zmiany – jeśli są przeprowadzane konsekwentnie i wspólnie – mogą prowadzić do czegoś większego. Do tego w swojej pracy chcemy się przyłożyć. Czekajcie na ofertę, szykujmy się do wspólnych działań!
Cały tekst „Wzmacniaj odporność (psychiczną) – TUTAJ
Źródło: www.ceo.org.pl
















