Archiwum kategorii 'Artykuły i multimedia'

Foto: fotGround Picture / hutterstock[www.bankier.pl]

 

Na „Portalu Samorządowym – Portalu dla Edukacji” zamieszczono dzisiaj (4 marca 20024 r.) tekst Jacka Krzemińskiego, informujący o zaprezentowanym 16 stycznia, podczas Sejmowej Komisji Cyfryzacji stanowisku 10 organizacji pozarządowych wobec postulatów zawartych w „Raporcie otwarcia”. Organizacje te powiadają się za wprowadzenia ogólnopolskiego zakazu używania przez uczniów  smar fonów na terenie szkół. Oto obszerne fragmenty tego tekstu:

 

 

Chcą od września zakazać używania smartfonów w szkołach. Jest apel do ministra

 

 

[…]

 

 

Na posiedzeniu sejmowej Komisji Cyfryzacji, które odbyło się 16 stycznia, 10 organizacji pozarządowych przedstawiło swój „raport otwarcia”, dotyczący polityki cyfryzacji Polski. Te organizacje, współpracujące w ramach „Forum Prawo dla Rozwoju”, to m.in. Instytut Spraw Cyfrowych, Instytut Spraw Obywatelskich, Związek Inicjatyw Biznesowych oraz Fundacja Healthcare Poland. […]

 

W ramach raportu przedstawiły one swoje rekomendacje dla polityki cyfryzacji Polski na lata 2024-2027. Wśród nich znalazło się m.in. wprowadzenie ogólnopolskiego zakazu używania smartfonów przez uczniów w szkołach, a nawet wnoszenia przez nich smartfonów do szkół. Kolejny postulat to wycofanie programu „Laptop dla ucznia”.

 

Liczne badania wskazują na szkodliwy wpływ smartfonów na zdrowie, wyniki w nauce i sukcesy w życiu dziecipowiedział Rafał Górski, prezes Instytutu Spraw Obywatelskich. – Państwo nie powinno zwiększać ani ułatwiać ekspozycji dzieci i młodzieży na świat cyfrowy poprzez programy ułatwiające dostęp do komputerów i zezwalanie na używanie przez uczniów smartfonów w szkołach. Naszym zdaniem program „Laptop dla ucznia” był błędem.[…]

 

Górski dodał, że organizacje pozarządowe apelowały już do poprzedniego ministra edukacji Przemysława Czarnka o wprowadzenie ogólnopolskiego, centralnego zakazu używania przez uczniów smartfonów w szkołach. Ale minister wtedy nie zdecydował się na to. […]

 

Liczymy, że nowy rząd przychylniej odniesie się do tej propozycji – mówił szef Instytutu Spraw Obywatelskich. – Będziemy o tym rozmawiać zarówno z nowym kierownictwem resortu edukacji, jak i resortu cyfryzacji. Zakaz używania smartfonów w szkołach obowiązuje od 1 stycznia tego roku w Holandii, a ogólnokrajowe rozwiązania w tym zakresie obowiązują także we Francji, Włoszech, Grecji, Portugalii i Chinach. Teraz czas na Polskę. […]

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/

 

x          x          x

Poniżej zamieszczamy fragment zapisu posiedzenia Komisji Cyfryzacji z dn. 16 stycznia 2024 roku:

 

[…]

Screen ze strony 20 dokumentu.

 

Źródło: www.orka.sejm.gov.pl/



Wczoraj (3 marca 2024 r.) Jarosław Pytlak zamieścił na swoim blogu dwa teksty – powiązane tematycznie ze sobą.      I oba są zainspirowane książką  p.t. „Prawo Marcina, autorstwa Marcina Kruszewskiego. Postanowiliśmy zachęcić Was do ich przeczytania, zamieszczając poniżej fragmenty pierwszego z nich. Link do drugiego podał Jarosław Pytlak w zakończeniu pierwszego tekstu:

 

 

Oto okładka książki, która stała się inspiracją do wypowiedzi kolegi Jarosława Pytlaka

 

 

                                                                  Wyzwanie dla prawnika

 

Marcina Kruszewskiego ujrzałem po raz pierwszy w jednym z jego tiktokowych filmików z cyklu „Prawo Marcina”, udostępnionym na fejsbuku w grupie Ja, Nauczyciel. Zwracał się z ekranu do uczniów, ze swadą opisując jakiś wycinek ich szkolnych praw.

 

Powiedzieć, że nie spodobał mi się jego występ, to nic nie powiedzieć. Odrzuciła mnie retoryka, w której nauczyciele jawili się pełni złej woli, wręcz wrogowie uczniów. Odruch buntu wzbudziło we mnie przesłanie, wzywające młodych ludzi do przeciwstawienia się opresji. Szkolnej, oczywiście. Osłupiałem, słuchając przykładu z życia, którym autor zilustrował swój wywód, a który z mojej belferskiej perspektywy wydał się absurdalny. Z kilku minut oglądania pozostała we mnie głównie pamięć burzy własnych emocji oraz spontaniczna niechęć do autora.

 

Nawiązanie do fatalnego wrażenia z pierwszego kontaktu z Marcinem Kruszewskim nie oznacza, że zamierzam tutaj mieszać z błotem jego działania. Opisuję tylko swoje ówczesne odczucia, w których – sądząc po dużej liczbie i ostrym tonie komentarzy pod postem – nie byłem osamotniony. Zarazem proszę wszystkich Czytelników, w tym bezkrytycznych apologetów „Prawa Marcina” oraz jego najzagorzalszych krytyków, o cierpliwość. Mam nadzieję, że w ostatecznym rozrachunku ten artykuł będzie miał wydźwięk konstruktywny. Spirali negatywnych emocji pomiędzy nauczycielami, uczniami (i rodzicami na dokładkę) mam już serdecznie dosyć i widzę potrzebę poszukania czegoś innego.

 

Cała historia nie miałaby dalszego ciągu, gdyby autor nie postanowił zdyskontować sieciowej popularności swoich filmików, nadając „Prawu Marcina” formę książkową. W tej postaci pojawiło się ono w moim polu widzenia powtórnie. Prawdę mówiąc, również ten drugi kontakt odebrałem zrazu fatalnie, bo z okładki spojrzał na mnie młody człowiek z wyciągniętym palcem, niczym wzięty z socrealistycznego plakatu „Coś ty zrobił dla realizacji planu?”, tyle że w wersji „Znaj swoje prawa w szkole!”. Machnąłbym lekceważąco ręką z wyżyn mojej bańki informacyjnej na takie wezwanie, gdyby nie to, że patronem medialnym książki okazała się Fundacja „Ja, Nauczyciel’ka”, którą znam i cenię, a zarekomendował ją, między innymi, były Rzecznik Praw Obywatelskich, Adam Bodnar. Jego słowa, wydrukowane na ostatniej stronie okładki, podziałały na mnie mobilizująco: „Ta książka ma szansę zakopać pokoleniową przepaść. Drodzy dorośli – czytajcie, słuchajcie i oglądajcie Marcina Kruszewskiego!”. Co prawda za oglądanie i słuchanie na TikToku od razu w duchu podziękowałem, zachęcony jednak rekomendacją postanowiłem książkę przeczytać. Dodatkowej motywacji dostarczyło mi niezależnie od siebie kilkoro znajomych, od których usłyszałem, że dla młodzieży w ich rodzinach Marcin Kruszewski stał się prawdziwym autorytetem, którego filmiki oglądają z wypiekami na policzkach. […]

 

Dla tych, którzy książki nie mieli w ręku, kilka zdań opisu. Jest to pozycja obszerna, bo licząca ponad trzysta stron. Wydana przez „Agorę” z dużą starannością edytorską. Treści ujęte są w krótkich rozdziałach, poświęconych osobnym zagadnieniom prawnym, pogrupowane według zbliżonej tematyki w sześć obszernych lekcji. Zastosowanie różnych kolorów stron, dużej czcionki i rozmaitych wyróżnień fragmentów tekstu powoduje, że czyta się to dobrze, czemu sprzyja także potoczysty język autora, zaadaptowany z tik tokowych wystąpień. Lekturę porządkują krótkie rekapitulacje na końcach rozdziałów. Trzeba przyznać, że dla tych młodych ludzi, których ciekawość skłoni do wyjścia poza ramy TikToka, jest to atrakcyjna propozycja, która ma szansę przyczynić się do lokalnego zwiększenia poziomu czytelnictwa, a przy okazji świadomości prawnej.

 

W tym miejscu mógłbym zakończyć, zostawiając uczniów z książką napisaną specjalnie dla nich, gdyby nie wspomniana już rekomendacja Adama Bodnara. Pozwolę sobie zatem spojrzeć na nią z drugiego brzegu „pokoleniowej przepaści”. Z tej perspektywy mam trzy poważne zastrzeżenia.

 

Pierwsze, to skrajnie nieżyczliwy szkole i nauczycielom sposób narracji. Otwieram oto książkę i czytam pierwsze zdanie wstępu: „Znaj swoje prawa i nie daj wykorzystać swojej niewiedzy w szkole!”. Nie twierdzę, że jako nauczyciel działam bezbłędnie, ale na pewno nie wykorzystuję nieznajomości prawa przez uczniów dla świadomego osiągnięcia jakichkolwiek celów, tym bardziej na ich szkodę. Podobnie uważam, że świadome łamanie praw uczniów w złej wierze ma miejsce jedynie w przypadkach patologicznych nauczycieli. Nawet jeśli jest ich zbyt dużo, to na pewno nie stanowią większości kadry pedagogicznej. […]

 

Drugie zastrzeżenie dotyczy podawanych przykładów, stanowiących kanwę do omawiania poszczególnych zasad prawnych. Nader często autor opisuje jakieś działania nauczyciela, oceniając je jako niedopuszczalne z punktu widzenia prawa, ale nie daje dostatecznych wskazówek, jak można by lege artis dany problem – realny w życiu – rozwiązać. Na przykład, powołując się na konstytucję Marcin Kruszewski pisze, że „szkoła nie powinna zabraniać uczniowi skonsumowania posiłku [podczas lekcji – przyp. JP]”. Wysnuwa z tego wniosek, że jeśli „uczeń nie dezorganizuje swoim posiłkiem zajęć ani nie przeszkadza klasie oraz nauczycielowi, to zjedzenie kanapki nie powinno być żaden sposób karane czy wytykane. Podstawą w tym przypadku jest wzajemny szacunek”. […]

 

Zastrzeżenie trzecie jest natury bardziej ogólnej. Prawa ucznia prezentowane przez Marcina Kruszewskiego mają charakter absolutny. Rozumiem prawnika, że tak uważa, ale obserwuję też społeczeństwo i widzę, jak rozbieżne bywają interpretacje różnych przepisów, włącznie z konstytucją. Nie raz, nie dwa podczas czytania miałem ochotę zadać autorowi pytanie „Czy naprawdę to jest takie jednoznaczne?!”. Przytoczony wyżej przykład z jedzeniem w pracowni chemicznej ilustruje także to zastrzeżenie.

 

Z trzech powyższych względów książka mi się po prostu nie podoba. Z drugiej strony jednak, może dlatego, że poświęciłem jej lekturze wiele czasu i uwagi, pozbyłem się już negatywnych emocji. Jestem nawet gotowy oświadczyć, że to pozycja cenna poznawczo i potrzebna. Rozumiem też dostosowanie retoryki do odbiorców czyli uczniów. Gdyby narracja tej książki była inna, gdyby pojawiało się w niej zbyt wiele znaków zapytania, gdyby szczegółowo ważyła różne punkty widzenia, to… po prostu stałaby się niestrawna dla młodych czytelników i nie podniosła ich świadomości prawnej. A to ostatnie wydaje się bardzo na czasie. Podobnie jednak, jak potrzeba zakopania pokoleniowej przepaści. Z tym wszakże jest gorzej. […]

 

W tym miejscu stawiam Marcinowi Kruszewskiemu wyzwanie, tak modny w ostatnich latach challenge. Jestem gotowy z perspektywy nauczyciela podzielić się swoimi wątpliwościami, dotyczącymi różnych spraw poruszonych w jego książce. Oczekiwałbym odpowiedzi, wyjaśnienia, konstruktywnej porady, która będzie mogła trafić do nauczycieli. Wierzę, że koniec końców będzie to dla dobra uczniów.

 

Mam nadzieję, że Fundacja „Ja, Nauczyciel’ka” wesprze moje wyzwanie. Jeśli nie zechce podjąć go autor „Prawa Marcina”, to może uda się zainteresować pana Adama Bodnara, a może panią Monikę Horna-Cieślak, Rzecznika Praw Dziecka. Bo świadomy praw uczniów, ale nie pozostawiony samemu sobie z wieloma realnymi problemami nauczyciel, to lepszy partner w dziele unowocześnienia polskiej szkoły. Spróbujmy wspólnie przysypać naturalną przepaść międzypokoleniową, z rewolucyjnym zapałem systematycznie pogłębianą dzisiaj w publicznej debacie.

 

Na dobry początek, oto moje wyzwanie zainspirowane pierwszym rozdziałem „Prawa Marcina”: Czy nauczyciel może Ci zabrać telefon?!

 

 

 

Cały tekst „Wyzwanie dla prawnika”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/

 

 



Na ciekawy tekst trafiliśmy podczas przeglądania fejsbukowych profili naszych znajomych – tym razem jest to z Fb Jędrka Witkowskiego. Oto ten wpis – bez skrótów, a także bonus w postaci linku do podstawowego tekstu na ten temat, opublikowanego przez tegoż autora na blogu CEO:

 

 

Wszyscy próbujemy sobie wyobrazić, jak może wyglądać szkoła w perspektywie dwóch dekad od dzisiejszego dnia. W 2020 roku Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju opublikowała cztery możliwe scenariusze rozwoju edukacji do roku 2040.

 

 

SCENARIUSZ 1: Szkoła rozszerzona

 

Edukacja formalna i uczenie się w szkole pozostaje główną formą nabywania kompetencji w młodości, szkoły nadal odgrywają ważną rolę opiekuńczą oraz integrują społeczeństwo.

 

 

SCENARIUSZ 2: Edukacja outsourcowana

 

Dochodzi do załamania tradycyjnego modelu szkoły wskutek rosnącego bezpośredniego zaangażowania rodziców w edukację dzieci i stopniowego przenoszenia edukacji poza szkołę,

 

 

SCENARIUSZ 3: Szkoły jako centra uczenia się

 

Szkoły zachowują większość funkcji, ale otwierają się na społeczność i tworzą przestrzenie do eksperymentowania i innowacji. Systemy ulegają decentralizacji, decyzyjność przenoszona jest do społeczności i regionów, które realizują własne koncepcje edukacyjne.

 

 

 

SCENARIUSZ 4: Uczenie na bieżąco

 

Edukacja odbywa się wszędzie i w trybie ciągłym. Zacierają się różnice między edukacją formalną a nieformalną. Kluczową rolę w edukacji odgrywają maszyny a procesy edukacyjne opierają się o sztuczną inteligencję, rozszerzoną i wirtualną rzeczywistość.

 

 

 

 

 Więcej w moim tekście na blogu CEO  –  TUTAJ

 

 

Komentując te scenariusze zwracam uwagę na kilka istotnych elementów:

 

1.W każdym z tych scenariuszy widoczne są konsekwencje trendów, które widzimy już teraz także w Polsce.

 

2.Możliwy, również w naszym kraju, jest każdy z tych scenariuszy oraz dowolne ich połączenie.

 

3.Jeśli będziemy wiedzieć, co powinien wiedzieć, umieć i kim być młody człowiek kończący szkołę, będziemy potrafili ocenić, który z modeli będzie najskuteczniej realizował te założenia. To z kolei pozwoli nam wzmacniać trendy kierujące szkołę w pożądanym przez nas kierunku i hamować, te które nas od pożądanego kształtu oświaty oddalają. Wtedy (być może tylko wtedy) bieżące decyzje dotyczące polityki edukacyjnej zyskają większy sens – staną się puzzlami, składającymi się na większy obrazek.

 

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/jedrek.witkowski.3/

 

 

 

 

 



Wczorajsze (28 lutego 20244 r.)  spotkanie w „Akademickim Zaciszu” było poświęcone procesowi socjalizacji. Prof. Roman Leppert, w rozmowie z zaproszoną  gościnią –  dr Barbarę Chojnacką z Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Szczecińskiego, poszukiwali odpowiedzi na pytanie: „Co wiemy o współczesnej rodzinie?”. A szczególnie dociekano w tej rozmowie w jaki sposób rodzina realizuje funkcję edukacyjną.

 

Tradycyjnie  „dzień po” – udostępniamy na naszej stronie możliwość wysłuchania i obejrzenia tej rozmowy w dogodnym dla siebie czasie:

 

 

Co wiemy o współczesnej rodzinie?  –  TUTAJ

 



Z przykrością muszę poinformować, że nadal nie mogę przygotowywać materiałów do zamieszczenia ich na tej stronie. To co poniżej to taka wersja awaryjna, czyli informacja, która hula po fejsbuku:

 

 

Zobacz  TUTAJ

 



TEN MATERIAŁ MIAŁ BYĆ ZAMIESZCZONY WCZORAJ – TAK SIĘ NIE STALO –  PRZYCZYNĄ AWARIA KOMPUTERA:

 

Na stronie < lodz.naszemiasto.pl > zamieszczono wczoraj (23 lutego 2024 r.) tekst, który jest materiałem promocyjnym  programu „Kubusiowi Przyjaciele Natury”. Uznaliśmy, ze jest to kolejny głos w sprawie kierunku zmian, jakie powinny zajść w szkolnej edukacji. Oto jego fragmenty:

 

 

Jak edukować dzieci i dorosłych na temat ekologii? Radzą eksperci UNEP/GRID-Warszawa

 

Jak uczyć dzieci ekologii, aby motywować je do działania? Program „Kubusiowi Przyjaciele Natury” daje przedszkolakom i dzieciom z klas 1–3 szansę na edukację ekologiczną, która pobudza ich ciekawość i kreatywność. O tym, jak opowiadać najmłodszym o klimacie i czego dorośli mogą nauczyć się od dzieci, mówią Elżbieta Wołoszyńska-Wiśniewska i dr Piotr Mikołajczyk z UNEP/GRID-Warszawa, partnera merytorycznego XVI edycji akcji „Kubusiowi Przyjaciele Natury”.

 

 

 

O programie, który nie obiecuje, a  już proponuje zmiany  w edukacji przyrodniczej

 

Teoretyczne lekcje bez praktycznych zajęć nie trafiają do najmłodszych tak skutecznie, jak te spotkania, na których mogą sami doświadczyć natury i zachodzących w niej procesów. Tak wyjaśniają to eksperci:

 

Gdy jako nauczyciele przekazujemy dzieciom wiedzę na temat przyrody, jeśli to możliwe, wybierajmy lekcje odbywające się na świeżym powietrzu. To pozwala najmłodszym zobaczyć omawiane zagadnienia na własne oczy i doświadczyć ich. Nauka poprzez działanie jest najbardziej efektywna, dlatego też zawsze pokazujmy, w jaki sposób zdobyta wiedza może być użyteczna w życiu codziennymmówi Elżbieta Wołoszyńska-Wiśniewska, dyrektorka ds. edukacji z UNEP/GRID Warszawa.

 

Głównym celem jest unikanie odtwórczego przekazywania informacji. Starajmy się zaangażować dzieci, umożliwiając im bezpośredni kontakt z przyrodą, pokazywać zależności pomiędzy faktami, uczyć dokonywania obserwacji przyrodniczych, interpretowania uzyskanych wyników i weryfikowania informacji pozyskanych z innych źródeł. Krótko mówiąc, zamiast biernego przyswajania i zapamiętywania informacji, warto oprzeć edukację o budzenie ciekawości, emocji, eksplorację wiedzy i bezpośrednie zaangażowanie w prawdziwym świecie za oknami domów czy sal przedszkolnych i szkolnych. W naukach przyrodniczych, gdzie te zależności są szczególnie silne, można też zauważyć, że konwencjonalne metody testowego sprawdzania wiedzy mogą być ograniczające. Dlatego okres wczesnej edukacji stwarza okazję do kreatywnego podejścia i eksperymentowania z różnymi formami przekazu wiedzy mówi Piotr Mikołajczyk, główny specjalista ds. biologii i ochrony środowiska z UNEP/GRID Warszawa.Niezależnie od tego, czy jesteśmy nauczycielem, czy rodzicem, możemy nawet małym dzieciom mówić o tak złożonych i „dorosłych” rzeczach jak np. usługi ekosystemowe czy rozwiązania oparte na przyrodzie, ale musimy to robić w sposób dla nich zrozumiały i przystępny, odwołujący się do ich horyzontu poznawczego – dodaje.

 

Kluczem do sukcesu jest stosowanie zróżnicowanych metod nauczania, dostosowanych do potrzeb i zdolności każdego ucznia. UNEP/GRID-Warszawa rekomenduje używanie metod, które angażują dzieci w praktyczne doświadczenia i zachęcają do samodzielnego myślenia oraz odkrywania świata. Jednak edukacja ekologiczna trwa całe życie: stan wiedzy społeczeństwa o zmianach zachodzących w klimacie ewoluuje i dorośli poszerzają wiedzę wraz z dziećmi. Czym różni się edukacja ekologiczna dorosłych od edukacji ekologicznej dzieci? […]

 

Największym projektem w Polsce wspierającym edukację na temat życia w zgodzie z naturą jest program „Kubusiowi Przyjaciele Natury”. Jest to bezpłatny program edukacyjny, który pomaga najmłodszym uczyć się ekologii w bezpośrednim zetknięciu z naturą. Projekt realizowany jest już od 16 lat przez markę Kubuś, która należy do Grupy Maspex.

 

W tegorocznej edycji (2023/2024) bierze udział ponad 1,2 mln dzieci z prawie 9 tys. przedszkoli i ponad 5,5 tys. szkół podstawowych – to co drugie przedszkole w Polsce i co trzecia szkoła podstawowa. Projekt koordynuje ponad 52 tys. nauczycieli w przedszkolach i 28 tys. nauczycieli w klasach 1–3. […]

 

 

 

Cały tekst „Jak edukować dzieci i dorosłych na temat ekologii? Radzą eksperci UNEP/GRID-Warszawa”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.lodz.naszemiasto.pl

 



Wczoraj (22 lutego 2024 r.) Jędrek Witkowski – Prezes Zarządu Fundacji CEO – zamieścił na swoim Fb profilu informację o panelu, poświęconym debacie o edukacji dzieci ukraińskich w Polsce. Oto ten tekst:

 

 

DZIECI UKRAIŃSKIE W POLSKIEJ SZKOLE – „OBECNY” i „NIEOBECNY”

 

 

 

 

Dzisiaj, w przededniu 2. rocznicy pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę, rozmawialiśmy w panelu o edukacji dzieci ukraińskich w Polsce.

 

Zwracałem w tej dyskusji uwagę na najważniejsze wyzwania związane z zapewnieniem, że wszystkie dzieci z Ukrainy mogą realizować swoje prawo do edukacji:

 

>Polski system edukacji stał się na dobre różnorodny, choć nie wszyscy w tym systemie zdają sobie z tego sprawę.

 

>Już teraz mamy w szkołach prawie 4 proc uczniów z Ukrainy, a powinniśmy zakładać wzrost do prawie 8 proc. z Ukrainy, a przecież są także inne narodowości.

 

>Nasze badania pokazują, że szkoły próbują „wrócić do normalności”, choć nie ma powrotu do starej normalności, jedyna zasadna strategia to normalizacja różnorodności

 

>Różnorodnością trzeba (umieć) zarządzać, na poziomie klasy (nauczyciele), szkoły (dyrektorzy), systemu (MEN i kuratoria oświaty)

 

>W więcej niż co 4. klasie w Polsce jest już przynajmniej 1 uczeń z Ukrainy. To oznacza, że nawet 3/4 nauczycieli może uczyć uczniów z Ukrainy. Potrzebny jest im nowy zestaw umiejętności:

 

– dydaktyka i ocenianie w klasie zróżnicowanej,

 

– praca z uczniem z doświadczeniem migracji,

 

– upraszczanie j. instrukcji,

 

– identyfikowanie i rozwiązywanie konfliktów międzykulturowych

 

>Druga fundamentalna potrzeba to standaryzacja wsparcia dla integracji edukacyjnej. Szkoła zgodnie z polskim prawem ma obowiązek odpowiadania na szczególne potrzeby edukacyjne uczniów. Nie możemy się godzić na to, że jedne szkoły robią to świetnie, a inne ignorują. Wiemy już, jak to trzeba robić i to trzeba opisać w standardach najpierw rekomendowanych a potem wymaganych od szkół.

 

>System edukacji sam się nie zaadaptuje lub będzie to adaptacja polegająca na marginalizacji lub wyrzuceniu tych dzieci. Już to widzimy w danych, szczególnie w szkołach średnich.

 

>System potrzebuje wsparcia. Potrzebuje odważnej wizji zmian i wzięcia odpowiedzialności za dzieci, które są na terenie kraju. Potrzebuje też zmiany legislacyjnych oraz wsparcia dyrektorów i nauczycieli.

 

>Priorytetem numer jeden powinno być włączenie do polskiego systemu oświaty publicznej 150 000 dzieci które nadal (czasem nawet w trzecim roku pobytu w Polsce) są dla polskiego systemu niewidoczne i prawdopodobnie w dużej części w ogóle nie realizują swojego prawa do edukacji.

 

>Straciliśmy dwa lata. Nie mamy już ani minuty do stracenia. Potrzebujemy woli politycznej, odwagi i konsekwencji w działaniu.

 

 

W silnej ekipie Centrum Edukacji Obywatelskiej (CEO) (Kasia Grubek, Paulina Chrostowska, Elżbieta Świdrowska) mówiliśmy o naszych badaniach i naszych doświadczeniach pracy ze szkołami. […]

 

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/jedrek.witkowski.3/

 

 

 

W nawiązaniu do tego panelu proponujemy zapoznanie się z tekstem,

zamieszczonym na stronie CEO:

 

 

Dzieci z Ukrainy w polskich szkołach – jak pomaga Centrum Edukacji Obywatelskiej

 

Od pierwszego dnia po eskalacji wojny prowadzimy działania, które odpowiadają na potrzeby szkół związane z napływem uczennic i uczniów z Ukrainy. Szacujemy, że korzysta z nich 4000 szkół w całym kraju.

 

Wraz z naszymi partnerami (Norwegian Refugee Council, Plan International, Polsko-Amerykańska Fundacja Wolności i UNICEF Polska) projektujemy programy dla nauczycieli i dyrektorów, organizujemy szkolenia oraz przygotowujemy materiały edukacyjne. Prowadzimy też badania i monitorujemy dostępne dane na temat dzieci w wieku szkolnym, które uciekły przed wojną do Polski.

 

Podstawą naszych działań, które wspierają szkoły w kryzysie uchodźczym, jest model integracji edukacyjnej uwzględniający potrzeby uczniów: i ukraińskich i polskich. […]

 

 

 

Cały tekst  –  TUTAJ

 

 

x               x              x

 

 

Udostępniamy także raport, jaki na progu tego roku szkolnego zamieściło CEO na swojej stronie:

 

 

 

Raport „Uczniowie uchodźczy w polskich szkołach. Gdzie jesteśmy u progu kolejnego roku szkolnego?” 

–  TUTAJ

 

 



Postanowiliśmy udostępnić dzisiaj (22 lutego 2024 r.) fragmenty  tekstu, zamieszczonego na stronie  dziennik.pl, w którym poruszony został najczęściej ostatnio występujący w mediach, kiedy podejmują one tematykę oświatową – zmian w podstawach programowych. Jednak tym razem jego autorka Sylwia Bagińska nie podjęła najczęściej dyskutowanych programów języka polskiego lub historii, a mniej nagłośnionych opinii o koniecznych zmianach w podstawach przedmiotów przyrodniczych.  Oto fragmenty tego tekstu:

 

 

Nauczyciele apelują o zmiany. „Mamy zapaść”

 

[…]

 

Już na początku 2024 roku Polskie Stowarzyszenie Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych (PSNPP) zwróciło się do Ministerstwa Edukacji z apelem o zwrócenie szczególnej uwagi na edukację przyrodniczą, która była „marginalizowania przez ostatnie lata”.

 

Po ostatnich wywiadach prasowych i rozmowach radiowych Nauczyciele przyrodnicy z dużym zainteresowaniem wsłuchują się w głos Pań Minister (Barbara Nowacka, Katarzyna Lubnauer – red.) Mając na uwadze nasze doświadczenia z działań poprzedniej władzy politycznej, wyrażamy szczególną obawę, że nasz głos zostanie pominięty” – czytamy w piśmie PSNPP.

 

W związku z tym stowarzyszenie zaapelowało o udział w konsultacjach dot. zmian w edukacji. Nauczyciele przedmiotów przyrodniczych wskazali problemy i propozycje zmian.

 

O proponowane zmiany w podstawie programowej przedmiotów przyrodniczych przedstawionych przez resort redakcja Dziennik.pl zapytała dr. Karola Dudka-Różyckiego, nauczyciela chemii w krakowskim liceum i przewodniczącego Stowarzyszenia Nauczycieli Przedmiotów Przyrodniczych.[…]

 

Zdaniem dr. Karola Dudka-Różyckiego redukcja treści z przedmiotów przyrodniczych w szkole podstawowej jest dobrym pomysłem. Nie do końca konieczne jest zmniejszanie podstawy programowej z przedmiotów rozszerzonych w szkołach ponadpodstawowych, ale ze względów jakościowych można i temu przyklasnąć – kontynuuje przewodniczący PSNPP.

 

W opinii nauczyciela zaproponowane zmiany przez ME nie są ogromną zmianą, bo tę przewiduje się w 2026 roku. Ministerstwo Edukacji zapowiedziało nie tylko nową podstawę programową, ale także unowocześnienie systemu edukacji. […]

 

Ubolewamy nad tym, że próbuje się wykreślić aspekty związane z doświadczeniami w niektórych działach. A nauki przyrodnicze są naukami doświadczalnymi i tego nie należy robić – mówi przewodniczący PSNPP.

 

Istotne jest to, co ME postanowi uczynić od 2026 roku. Mamy zapaść przedmiotów przyrodniczych. Postępuje ona od wielu lat. Nauki przyrodnicze są w fatalnym stanie. Dlatego resort powinien szczególnie skupić się na podstawach programowych związanych z naukami przyrodniczymi. Te, razem z matematyką, są odpowiedzialne za rozwój społeczeństwa. Państwo nie może dobrze funkcjonować, jeśli w odpowiedni sposób nie zainwestuje się warunki przyrodnicze i uczniów, które te nauki będą rozwijać na dalszym etapie edukacji – słyszymy.

 

Rozmówca Dziennik.pl podkreśla, że nauki przyrodnicze wymagają rewolucji, bo „aktualnie lekcje są oderwane od rzeczywistości”. […] Społeczeństwo i władza często mówi o tym, jak ważne są doświadczenia i eksperymenty. Te jednak i tak znikają. Nie mamy nawet obowiązków na lekcji chemii ich przeprowadzenia. Wiele szkół nie ma zaplecza laboratoryjnego. Nie mają odczynników. Nauczycielom brakuje też czasu na przygotowanie do doświadczenia, bo to jest czasochłonne – wymienia. […]

 

Chemik wskazuje, że w naukach przyrodniczych bardzo ważne są także zajęcia na zewnątrz – w naturalnym otoczeniu środowiska. Mamy uczniów, którzy kończą biologię rozszerzoną, a idąc do parku, nie potrafią rozpoznać drzew po liściach. Istotne jest to, aby uczeń mógł wykonywać część zajęć w terenie. To jest popularne w wielu krajach europejskich i przynosi wiele korzyści – stwierdza nauczyciel.

 

 

Cały tekst „Nauczyciele apelują o zmiany. ‘Mamy zapaść’”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.edukacja.dziennik.pl

 

 

 

 



Także wczoraj – 21 lutego 2024 roku, jak w każdą środę, w „Akademickim Zaciszu” jego gospodarz – prof. Roman Leppert prowadził rozmowę – tym razem na temat „Edukacja: pomiędzy tym, co prywatne a tym, co publiczne”. Było to pierwsze spotkanie z nowego cyklu poświęconego  edukacyjnemu procesowi socjalizacji.

 

Rozmówczynią profesora była Zofia Grudzińska, nauczycielka języka angielskiego, ale także psycholożka. Jej zainteresowania koncentrują się na demokracji i autonomii uczniowskiej oraz na zagadnieniach związanych z psychologią uczenia się. Jest ona współzałożycielką i koordynatorką Ruchu Społecznego Obywatele dla Edukacji oraz wice-prezeską Fundacji Przestrzeń dla Edukacji. W latach 2018 – 2019 koordynowała prace ekspertów Zespołu Parlamentarnego ds. Przyszłości Edukacji.

 

I tym razem „Obserwatorium Edukacji” umożliwia wszystkim czytającym nasz informator oświatowy, których ta problematyka wczorajszego spotkania zainteresowała, a którzy wczoraj nie śledzili „na żywo” tego spotkania, aby mogli to bez dodatkowych operacji uczynić, klikając załączony poniżej link:

 

 

Edukacja: pomiędzy tym, co prywatne a tym, co publiczne  –  TUTAJ

 

 



Zwyczajowo w poniedziałki zamieszczaliśmy teksty, publikowane przez Jarosława Pytlaka na jego blogu „Wokół Szkoły”. Tym razem mamy dzień spóźnienia, ale nic z tego co tam w sobotę napisalł nie straciło na aktualności. Także i tym razem  zamieściliśmy fragmenty, odsyłając  w celu przeczytania całości do źródła, czyli na stronę bloga:

 

 

                                               W ramach prekonsultacji – o wierności narracji

 

Prace nad „odchudzaniem” podstaw programowych ruszyły pełną parą, dzięki czemu poznaliśmy już wstępne propozycje dietetyczne kilkunastu zespołów przedmiotowych. Ministerstwo Edukacji Narodowej opublikowało je 12 lutego, wraz z zaproszeniem do zgłaszania uwag w ramach tzw. prekonsultacji. Aby vox populi mógł wybrzmieć wystarczająco donośnie, do dyspozycji internautów oddano specjalny formularz. Dostępna w nim kafeteria autorów wypowiedzi świadczy o otwartości władz na opinie szerokich kręgów społeczeństwa, bowiem wyróżniono: uczniów, studentów, nauczycieli, rodziców, metodyków, członków organizacji pozarządowych oraz innych.

 

Jestem przekonany, że poszczególne zespoły specjalistów sumiennie odpracowały swoją porcję sporów, by w końcu uzgodnić kształt przedstawionych propozycji. Mimo to z internetu niechybnie spadnie na nie lawina uwag i postulatów. Najwięcej respondentów odniesie się zapewne do zestawu lektur, bo w tej kwestii niemal każdy ma wyrobiony pogląd. Będzie też wiele innych opinii, sugestii i pytań, dlaczego dokonano takiej czy innej zmiany, z reguły odpowiednio uzasadnionych, choć często wzajemnie sprzecznych. Jeśli zespołom przedmiotowym uda się z tej kakofonii wyodrębnić jakąś esencję i dokonać sensownych korekt, ofiara na rzecz publicznej debaty zostanie sumiennie spełniona.

 

Niestety, dla mnie osobiście formularz prekonsultacji okazał się bezużyteczny. Problem, jaki chciałbym zgłosić, nie dotyczy żadnego z uwzględnionych w nim przedmiotów szkolnych. Postanowiłem więc zabrać głos za pośrednictwem tego artykułu, w nadziei, że moje uwagi dotrą do sfer decyzyjnych. W dziele odchudzania podstawy programowej bardzo nurtuje mnie bowiem pominięcie edukacji wczesnoszkolnej.

 

Przyznam, że nie mogę pojąć przyczyn tego stanu rzeczy, nie znalazłem też nigdzie jego wyjaśnienia. Być może uznano, że ów dokument nie wymaga żadnych korekt. Jeśli tak, byłby to błąd, jest w nim bowiem wiele zapisów zasługujących na zmianę. […]

 

Zapisałem tu kilka uwag szczegółowych, ale mój sprzeciw wobec pominięcia edukacji wczesnoszkolnej jest natury bardziej fundamentalnej. Otóż podejmując taką decyzję władze MEN zaprzeczyły swojej własnej narracji.

 

Czytaj dalej »