Archiwum kategorii 'Artykuły i multimedia'
Foto: www.glos.pl
Arkadiusz Boroń – prezes Okręgu Małopolskiego ZNP
Oto fragmenty tekstu Katarzyny Zuchowicz, zamieszczonego dzisiaj (20 listopada 2023 r.) na portalu na:Temat. Jego „bohaterką” jest Małopolska Kurator Oświaty Barbara Nowak, a bodźcem do napisania tego materiału stal się wywiad, jakiego pani Nowak udzieliła dla Wirtualnej Polski i komentarz jakiego na jego temat udzielił prezes małopolskiego oddziału ZNP Arkadiusz Boroń. Oto fragmenty tego tekstu:
„Przecież to jest szaleństwo”. Zna kurator Nowak, tak ocenia jej ostatnie rewelacje
– Cała ona. Mnie już pani Barbara Nowak nie jest w stanie zdziwić. Jej wypowiedzi dotyczące UE, LGBT są dyskwalifikujące – mówi o głośnym wywiadzie Barbary Nowak prezes małopolskiego oddziału ZNP Arkadiusz Boroń. Co myśli o wizji przedszkoli w Szwecji, w których mają być pokoje do masturbacji, o których też mówiła kurator Nowak? – Ja to traktuję jako opowieści dziwnej treści, czy powtarzanie plotek. Nie wiem, skąd pani kurator ma takie informacje. Gdy byłem w Szwecji, nie zetknąłem się z takimi historiami, o jakich pani kurator opowiada – mówi związkowiec. […]
Z samego rana w poniedziałek Arkadiusz Boroń przeczytał wywiad. Pojawiło się w nim na przykład twierdzenie, że w szwedzkich przedszkolach są „specjalne pokoje„, gdzie „nauczycielka idzie z dzieckiem i go masturbuje„. „To są informacje od nauczycieli stamtąd. Polka pracująca w przedszkolu w Szwecji mi o tym opowiadała, była przerażona” – powiedziała Nowak WP.pl. […]
– Ja to traktuję jako opowieści dziwnej treści, czy powtarzanie plotek. Nie jestem specjalistą od przedszkoli, ale proszę mi wierzyć, mamy kontakt ze związkami zawodowymi w Szwecji i w Niemczech. W zeszłym roku byłem z wizytą w Szwecji, rozmawialiśmy ze związkami zawodowymi zrzeszającymi nauczycieli. Tego wątku tam nie było – reaguje Arkadiusz Boroń. – Natomiast były dobre praktyki: szkoła bezpłatna dla każdego dziecka, z wyżywieniem, z podręcznikami, z wysoką pozycją nauczyciela, który jest tam dobrze opłacany. […]
Szef małopolskiego oddziału ZNP uważa, że pani Nowak rysuje przed Polakami apokaliptyczny obraz. – Że w momencie, kiedy PiS odda władzę i ona przestanie pełnić swoją funkcję, to nagle w szkołach zostanie wprowadzona „tęczowa zaraza”, że w każdym przedszkolu będą pokoje do masturbacji. Przecież to jest szaleństwo. Nikt nie ma takich planów. To, że ktoś nie jest zwolennikiem jedynej słusznej partii, to nie oznacza, że jest automatycznie zwo-lennikiem wprowadzania masturbacji do szkół i wczesnej seksualizacji.To są zupełnie inne rzeczy – podkreśla. […]
Z Barbarą Nowak znają się bardzo dobrze. – Osiem lat temu, kiedy została kurator oświaty, pojechaliśmy do niej z kwiatami. Cieszyliśmy się, bo to była osoba, która była znana w środowisku jako pracowita, szczerze interesująca się problemami oświaty. Dziś z tej radości zostało tyle, że teraz chętnie pojechałbym do pani kurator z kwiatami, gdy będzie odchodzić ze stanowiska. Z poczuciem ulgi – mówi Arkadiusz Boroń.
To on dwa lata temu złożył wniosek o odwołanie Nowak. Od tamtej pory, jak mówi, nie mają bezpośredniego kontaktu, choć wcześniej jako związkowcy byli do kurator zapraszani na regularne spotkania dotyczące spraw oświatowych. […]
Z wywiadu, jak dodaje, odniósł jedno wrażenie. – Że pani kurator jest przekonana o własnej nieomylności i uważa, że ma recepty na wszystkie problemy. Od kilku lat stawia złe diagnozy, a przez to podaje złe lekarstwa. Ona się głęboko myli w tym, co robi i w tym co mówi. Jej narracja jest toporna, jednostronna, która polską, czy małopolską szkołę prowadzi donikąd. Myślę, że dobrze się stanie, gdy nastąpi zmiana na tym stanowisku i kto inny będzie kierował małopolską oświatą – uważa Arkadiusz Boroń.
Cały tekst „Przecież to jest szaleństwo”. Zna kurator Nowak, tak ocenia jej ostatnie rewelacje” – TUTAJ
Źródło: www.natemat.pl
Na początek kolejnego tygodnia prezentujemy tekst, który Jarosław Pytlak zamieścił na swoim blogu w miniony piątek 17 listopada 2023 r. Jak zawsze – są to uwagi i przemyślenia oświatowego „weterana” na dyrektorskiej funkcji, które mogą nas pobudzić do własnych refleksji:
Dziś wszyscy znają się na edukacji
Jak co roku w listopadzie, w ramach rekrutacji przyszłorocznych pierwszaków do szkoły podstawowej, odbyło się w STO na Bemowie spotkanie z rodzicami dzieci, które w kolejności zapisów znalazły się na miejscach „wchodzących”. Moją rolą podczas takiego zebrania jest przybliżenie programu szkoły, zasad, jakimi kierujemy się we współpracy z rodzicami, a także stanu obecnego i perspektyw naszej placówki. Korzystam też z okazji, by opisać szersze tło jej funkcjonowania, które zresztą zmienia się niemal z roku na rok. Zazwyczaj na gorsze, choć tym razem, po raz pierwszy od wielu lat, pozwoliłem sobie na delikatny optymizm.
Zazwyczaj podczas takiego spotkania przeprowadzam krótką ankietę, by zorientować się w poglądach rodziców dotyczących tych aspektów edukacji, które są w danym czasie najbardziej nagłośnione w mediach. Tym razem padło, miedzy innymi, na kwestię prac domowych.
Pytanie brzmiało:
Jakie jest Pani/Pana zdanie na temat zadawania prac domowych? Politycy obiecali zakaz zadawania takich prac w szkole podstawowej.
Do wyboru było pięć odpowiedzi:
1.Uważam, że nauczyciele powinni zadawać prace domowe.
2.Popieram zakaz zadawania prac domowych.
3.Sądzę, że problem wymaga dyskusji specjalistów na poziomie systemowym.
4.Sądzę, że problem wymaga dyskusji i uzgodnień w każdej społeczności szkolnej.
5.Nie mam zdania na ten temat.
Najwięcej wskazań – blisko połowę – uzyskała odpowiedź pierwsza. Najwyraźniej rodzice w moim środowisku nie są zdecydowanymi zwolennikami radykalnej zmiany metodyki nauczania. Być może również uważają, że poświecenie całego czasu w domu na życie rodzinne i rozwijanie pasji dziecka nie jest najlepszą z możliwych opcji.
Nieco mniej osób wybrało odpowiedź czwartą. Jako dyrektor szkoły społecznej powinienem się cieszyć taką wiarą w zbiorową mądrość społeczności szkolnej. Jako realista, modlę się tylko, żeby ktoś „tam, na górze” nie wpadł na taki właśnie pomysł uspołecznienia kłopotu wynikłego z nierozważnej obietnicy wyborczej Donalda Tuska. Uzyskanie konsensusu będzie w szkole bardzo trudne; w najlepszym razie można liczyć na zgniły kompromis. Niestety, przyczyny domniemanego nadmiaru prac domowych tkwią nie tylko w poglądach nauczycieli, ale także w planie nauczania, zawartości podstawy programowej czy powszechnej egzaminozie. A zmian w tym zakresie na poziomie lokalnym wydyskutować się raczej nie da.
Około 12 procent obecnych wskazało odpowiedź drugą lub trzecią, natomiast brak zdania zadeklarowało jedynie 3% ankietowanych. Ta ostatnia liczba świadczy, że zdecydowana większość rodziców, przynajmniej w tym środowisku, ma sprecyzowane wyobrażenie, jak powinna wyglądać nauka w szkole. Tym bardziej, że w mojej mini-ankiecie było jeszcze drugie pytanie, o oceny szkolne, i tu również najmniej osób zadeklarowało brak zdania na ten temat.
Myślę, że z tego, co opisałem powyżej, wynika ważna informacja dla wszystkich, którzy pragną zmieniać polską szkołę. Nie należy raczej liczyć na autorytety pedagogiczne, odwołania do sprawdzonych doświadczeń, czy wiarę w kompetencje decydentów. O przyszłym kształcie edukacji zadecyduje umiejętność propagowania swoich poglądów, zapał i głębokie przekonanie, że proponowana droga jest najlepsza, a może wręcz jedyna możliwa. Sporo jest osób, które w bardzo sugestywny sposób przekazują dzisiaj w mediach swoje idee. Niestety, do wielu z nich (idei, nie osób) nie mam przekonania. Często grzeszą one powierzchownością i brakiem oparcia w konkretnych i zweryfikowanych już przez czas doświadczeniach. Przyznam, że trochę obawiam się przejęcia ich przez pełnych dobrej woli, ale niezbyt kompetentnych w temacie polityków.
Mnie samemu przeprowadzona ankieta uświadomiła dobitnie, że ani wiek, ani doświadczenie, ani osiągnięcia nie zwalniają z wytrwałego tłumaczenia, dlaczego w szkole działamy tak, a nie inaczej. Aby sprawnie kierować szkołą trzeba dzisiaj wykształcić w sobie pewne cechy polityka. Cóż, od dawna mowa jest o uczeniu się przez całe życie jako kluczowej kompetencji przyszłości. Pozostaje mi tylko zaświecić przykładem, że na naukę nigdy nie jest za późno…
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/
Nawiązując do naszej relacji z konferencji „Co ze zdrowiem psychicznym dzieci i młodzieży”, którą otworzyło wystąpienie pani dr n. med. Aleksandry Lewandowskiej – konsultantki krajowej w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży – na temat „Wyzwania psychiatrii wieku rozwojowego a kondycja psychiczna dzieci i młodzieży”, postanowiliśmy udostępnić dziś zapis wywiadu, jakiego udzieliła ona we wrześniu br., który zaczerpnęliśmy z portalu firmy TERMEDIA:
Screen z zapisu filmowego tej rozmowy
Dr n. med. Aleksandra Lewandowska – Konsultant Krajowy w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży, ordynatorka Oddziału Psychiatrycznego dla Dzieci szpitala im. Babińskiego w Łodzi , Kierowniczka Poradni Zdrowia Psychiatrycznej dla Dzieci i Młodzieży
Trwa reforma psychiatrii dzieci i młodzieży. Jak w ostatnich latach zmieniła się sytuacja tej grupy pacjentów?
– Sytuacja w mojej ocenie zmieniła się znacząco, ponieważ wprowadzamy nowy system opieki dla pacjentów małoletnich w zakresie opieki lekarskiej, psychologicznej i terapeutycznej, a także pracę w środowisku chorych. Opieka środowiskowa to obszar oddziaływań, na którym nam szczególnie zależało, i o co środowisko psychiatrów dziecięcych apelowało od lat.
Trudno jednak już teraz w wiążący sposób ocenić w pełni efektywność nowego modelu z tego względu, że nikt nie przewidział długiego czasu pandemii, izolacji, a potem konfliktu zbrojnego i kryzysu gospodarczego. Prace nad ułożeniem reformy trwały około dwóch lat, a wdrażanie zmian zbiegło się z pierwszym lockdownem, gdzie podstawą jest praca w środowisku, wówczas niemożliwa. Jednak efekty niewątpliwie widzimy. Dużo się mówi na temat kryzysu psychiatrii dzieci i młodzieży, który nastąpił na długo przed pandemią. Przypominam, że jeszcze w 2012 roku ówczesny konsultant krajowy, prof. Tomasz Wolańczyk, apelował w imieniu środowiska o zmiany w zakresie opieki psychiatrycznej. Zwiększała się liczba pacjentów wymagających opieki specjalistycznej. Przez lata problem się nasilał. Dzisiaj, w tych trudnych czasach, kondycja psychiczna osób dorosłych jest znacznie słabsza, tak samo dzieci i młodzieży. Analizując tylko sektor publiczny i dane z Narodowego Funduszu Zdrowia, widzimy wzrost o 87 proc. liczby pacjentów dziecięcych do 13. roku życia i o 168 proc. więcej pacjentów młodzieżowych w porównaniu z czasem sprzed pandemii. To naprawdę duża skala i duże wyzwanie. Gdyby nie wprowadzone zmiany systemowe, byłaby katastrofa, bo niewydolny system nie byłby w stanie przyjąć tak dużej liczby pacjentów potrzebującej opieki i wsparcia.
Często też podkreślam, że praca w obszarze psychiatrii dziecięco-młodzieżowej to praca nie tylko z pacjentem dziecięcym czy nastoletnim, ale z całym środowiskiem, w którym pacjent funkcjonuje. Bardzo ważne jest tworzenie naturalnej sieci wsparcia dla pacjentów i współpraca w zespole. Wracając do pytania o zmiany, to one są znaczące. Potrzebna jest jednak zmiana podejścia i mentalności w samym środowisku i w zespołach, które do tej pory tych pacjentów leczyły. Jak podkreślam, układamy model opieki na nowo.
Zdaję sobie sprawę, że jeszcze za wcześnie na podsumowania, ale czy można powiedzieć, co udało się osiągnąć i jakie są najważniejsze cele do zrobienia w przyszłości w związku z reformą?
Foto: www.prawo.pl
Wczoraj (16 listopada) na portalu mama:Du zamieszczono tekst Karoliny Stępniewskiej, w którym autora podniosła problem bierności uczniów, płynącej z ich lęku przed ośmieszeniem się, a bywa, że i zastraszenia. Oto jego obszerne fragmenty i link do jego pełnej wersji:
To zdanie nigdy nie pada w klasie z ust ucznia. A szkoda, mogłoby zmienić jego życie
Albo pytanie. Lub kombinacja obu. „Przepraszam, ale nie zrozumiałem. Czy mogłaby pani to jeszcze raz wytłumaczyć?”. Dlaczego dzieci nie proszą nauczycieli o pomoc w zrozumieniu materiału? Odpowiedź jest prosta… i bardzo smutna.
W idealnym świecie uczniowie zawsze mogą poprosić nauczyciela o wytłumaczenie zagadnienia, którego nie zrozumieli i wiedzą, że jeśli się do niego zwrócą, otrzymają odpowiednie wsparcie. Brzmi logicznie i słusznie, prawda?
A jednak rzeczywistość polskiej sali lekcyjnej wygląda tak, że siedzi jeden uczeń z drugim w ławce, tępo gapią się na tablicę i nie ogarniają. Prędzej piekło by zamarzło, niż któryś z nich podniósłby rękę, by powiedzieć nauczycielowi, że czegoś nie zrozumiał. […]
Dlaczego uczeń nie prosi nauczyciela o wytłumaczenie?
Powody mogą być różne, ale głównym, w mojej ocenie, jest strach. Przed nauczycielem, który może ośmieszyć ucznia przed kolegami z klasy („No Jasiu, jakbyś uważał, zamiast myśleć o niebieskich migdałach, tobyś rozumiał”) albo okazać niezadowolenie („Ja nie mam czasu każdemu z was tłumaczyć wszystkiego z osobna, trzeba było uważać„). Przed oceną rówieśników, którzy mogą uznać „Jasia” za głupiego (<side-eye> „Jaki cringe, for real, Jasiu znów ma odklejkę, kys bruh„).
Do tego dochodzi wyniesione z domu i ugruntowane kulturowo przekonanie, że o pomoc proszą słabi i trzeba sobie radzić samemu. […]
Czy można to zmienić?
[…] Żeby dziecko mogło poprosić nauczyciela o pomoc w zrozumieniu jakiegoś zagadnienia, musi czuć się bezpiecznie w klasie oraz w obecności swoich rówieśników i pedagoga. Nie może bać się wyśmiania. Ale tu też duża rola nauczyciela, jeśli prowadzi swoje lekcje w sposób, który sprzyja zadawaniu pytań, drążeniu tematu, zaspokajaniu ciekawości, to uczeń nie będzie bał się przyznać, że czegoś nie wie.
Szkoła pozorów
Co gorsza, nie tylko podniesienie ręki w czasie lekcji i poproszenie o pomoc paraliżuje uczniów. To samo dotyczy poproszenia o powtórzenie czegoś. Nawet takiej błahostki jak to, co jest zadane do domu. Uczeń woli nie wiedzieć, jakie jest zadanie domowe, niż przyznać się, że nie dosłyszał. Najwyżej dopyta kolegów, ale też niekoniecznie.
Niedawne badania naukowców z uniwersytetów w Stanfordzie i Chicago wykazały, że już siedmioletnie dzieci utożsamiają proszenie o pomoc z przyznaniem się przed innymi, że brakuje im wiedzy, że nie są dość mądrzy. Wolą udawać, że wszystko rozumieją, niż powiedzieć głośno, że z czymś sobie nie radzą. I znowu wracamy do lęku przed oceną, ośmieszeniem oraz do zachowywania pozorów.
Cały tekst „To zdanie nigdy nie pada w klasie z ust ucznia. A szkoda, mogłoby zmienić jego życie” – TUTAJ
Źródło: www.mamadu.pl
Wczoraj (16 listopada 2023 r.) na fanpage „Nie dla chaosu w szkole” (koalicji rodziców, nauczycieli, uczniów, samorządowców, powstałej w połowie 2016 roku) pojawił się tekst autorstwa Tomasza Majki*, którego lektura dostarcza kolejnego wejrzenia w opinie o naszym systemie szkolnym. Towarzyszą temu trzy obrazki, które prezentujemy powyżej:
W szkołach w wewnętrznym trybie już pojawiają się egzaminy próbne, a w mojej głowie ta uporczywa refleksja z którą od dawna chciałem się podzielić.
Realizm i naturalizm Józefa Chełmońskiego. „Rdzenna polskość” w tematyce, gdzie w dziełach sztuki XIX wieku „Orka” i „Czwórka”, upatruję symboli patologii polskiego systemu edukacji XXI wieku. Chłop w prymitywny sposób orzący ziemię oraz zaprzęg czterech koni w szaleńczym galopie.
Czyli ma boleć. Ma być mozolnie, prymitywnie, ciężko, ale i szybko, z batem. Żeby zdążyć na czas egzaminów.
Tymczasem
Więcej, ciężej i z rygorem wcale nie znaczy lepiej. Koń z przeładowaną furą nie pojedzie. A i bat nie pomoże. Z lekką pojedzie wiele razy ochoczo. A i bat potrzebny nie jest. Podobnie uczeń w szkole.
Z nadmiaru odechciewa się uczyć. Bo albo nie jesz, nie śpisz, bezwolnie realizujesz przymus szkolny, albo nie jesteś wystarczająco dobry dla otoczenia. Finalnie okazuje się, że ci, którym się to pozornie udało trafiali na właściwy zestaw pytań i mądrych nauczycieli, którzy docenili tytaniczny wysiłek człowieka, nie zaś jego wiedzę w całości.
Zanim kolejny raz zaczniecie traumatyzować swoich uczniów, dzieci, podwładnych, siebie nawzajem, pomyślcie przez chwilę w jaki kanał nas wpuścili.
To się musi zmienić !!!
Od czwartej klasy, szarpany przez deklinację egzamin 8 klasisty spędza sen z powiek uczniom, rodzicom i nauczycielom.
O ocenie 8 lat nauki dziecka, ocenie szkoły oraz pracy wszystkich nauczycieli (szczególnie przedmiotów egzaminacyjnych) decydują trzy dni pomiaru dydaktycznego (310 min. czasu podstawowego lub 465 wydłużonego), psychofizyczna dyspozycja dnia, odporność na stres, zestaw pytań (jeden z niezliczonej ilości możliwych kombinacji, spośród których każda da inny końcowy wynik pomiaru dydaktycznego).
Po wyjściu z egzaminu słyszymy od uczniów – siadły, nie siadły mi pytania. Od nauczycieli – to nie był kluczowy rocznik. Czyli taki, który wpasował się w klucz. Albo, że mieli mniejszy potencjał. Tylko do czego? Czy nauczyciele, rodzice, uczniowie zadali sobie to pytanie. Zestaw pytań wybiórczych archaicznej podstawy z zakresu równania wszystkich do wspólnego mianownika, zamiast szukania indywidualnego potencjału dla dobra jednostki i ogółu.
I tak oto jednego roku nauczyciele poklepują się po plecach za najwyższe wyniki egzaminu, by kolejnego, ci sami nauczyciele, uczący tymi samymi metodami, przy użyciu tych samych środków dydaktycznych musieli pisać program naprawczy, osiągając jedne z najniższych. Psy szczekają, karawana jedzie dalej. Za rok kolejna loteria dla ponad 3 mln. uczniów w ponad 14 tysiącach szkół.
„Komora maszyny losującej jest pusta, następuje zwolnienie blokady…”
Ponadto, egzaminami powinny zajmować się co najmniej dwie niezależne instytucje: jedna odpowiadałaby za przygotowanie testów i przebieg egzaminów, a druga za sprawdzenie arkuszy i ogłoszenie osiągnięć. Tymczasem błędów jest sporo. Często powielane w następnych latach, gdyż z powodu braku kontroli zewnętrznej CKE może czuć się bezkarnie. Co roku egzaminatorzy zgłaszają różnego rodzaju uwagi zarówno do testów, jak i sposobów ich sprawdzania, a liczba wniosków składanych przez rodziców uczniów o wgląd do prac egzaminacyjnych wzrosła w 2023 roku niemal dwukrotnie – dokładnie było ich 19743.
250 wglądów dziennie w egzamin ósmoklasisty. „Nie ma siły, by zdążyć przed wynikami rekrutacji”.
A błędy w ocenianiu nie są sporadyczne…
Jaki wniosek?
Wynik egzaminów powinien być tylko jednym z wielu czynników branych pod uwagę w ocenie końcowej ucznia i szkoły. Tymczasem to wyrocznia, etykieta, piętno na cały kolejny rok dla szkoły (grona pedagogicznego), a dla ucznia? W zasadzie sam nie wiem, bo rekrutacja uczniów do szkół ponadpodstawowych to też cyrk, bo dobry wynik egzaminu wcale nie gwarantuje przyjęcia do tej wymarzonej. Bo trzeba się jeszcze wstrzelić w profil, walczyć ze statystyką lub spełnić inne, nie zawsze klarowne, zakulisowe zasady naboru.
Jak można było dopuścić do tego, że dyspozycja konkretnego dnia, godziny, losowy zestaw pytań są ważniejsze niż 8 lat pracy dziecka w szkole (-: Jak można było wmówić dorosłym ludziom, że ten egzamin decyduje o początku lub końcu świata. Egzamin, którego nie można nie zdać, bo wystarczy się na nim fizycznie pojawić .
Myśmy się bezrefleksyjnie w tym szaleństwie ciągłego pomiaru zatracili. Stworzyliśmy patologię w której paradoksalnie to co najważniejsze zostało pozbawione wartości. My nie uczymy, tylko nauczamy w szkołach transmisyjnych. W monologu skierowanym do unieruchomionych, sfrustrowanych, pełnych uwięzionej energii, ciekawych świata dzieci i młodzieży.
Trzeba nam mądrych, świadomych ludzi, którzy zechcą zauważyć potrzebę zmian we wszystkim co czyni szkołę mniej przyjazną dla uczniów, rodziców, nauczycieli. Ze szczególnym wskazaniem na tych pierwszych.
Końcowe egzaminy ósmoklasistów, podobnie jak matury, są niesprawiedliwe. Kiedy liczą się tylko punkty, procenty, zaburzony jest system uczenia się. Tak długo, jak najpierw wyniki testu ósmoklasisty decydują o zakwalifikowaniu się do szkoły ponadpodstawowej, a potem wyniki matur decydują o zakwalifikowaniu się na studia, tak długo w szkołach uczniowie się nie uczą, tyko przygotowują do egzaminów. Ucząc pod klucz, rozwiązując nieustannie testy, można osiągnąć na egzaminie lepszy wynik niż ucząc młodych ludzi pod kątem przygotowania do życia w społeczeństwie. A taka jest (powinna być) zasadnicza, fundamentalna rola szkoły.
Tomasz Majka
Niejako w uzupełnieniu zamieszczamy jeszcze pierwszy z kilkunastu kometarzy, jakie można przeczytać pod powyżej zaprezentowanym tekstem:
Zaraz wyleje się na mnie fala hejtu, ale naprawdę uważam, że o rekrutacji do szkół średnich, czy na studia nie powinien decydować egzamin „zewnętrzny”. Podobnie, jak świadectwa z paskiem. Dzisiaj, szczególnie w podstawówkach, ten pasek jest często mocno naciągany. Powinny wrócić egzaminy do szkół średnich i na studia. Zdasz egzamin, zostajesz przyjęty, nie zdasz, szukasz miejsca gdzie indziej… Jedynymi punktami dodatkowymi powinny być osiągnięcia w tzw. olimpiadach przedmiotowych.
Źródło: www.facebook.com/NIEdlachaosuwszkole/
*I tylko nie byliśmy w stanie ustalić, czy ów Tomasz Majka, to nauczyciel Zespół Szkół im. Jana Pawła II w Sokołowie Małopolskim – aktualnie kandydat w trwającym właśnie podkarpackim portalu nowiny24 plebiscycie na „Nauczyciela Roku”, czy może jest to, także Tomasz Majka, m. in. były wiceprezes Polskiej Agencji Rozwoju Turystyki, który od 2018 roku działa w branży doradczej. Nieszczęście polega na tym, że to nie jedyne osoby o tym imieniu i nazwisku, o których można dowiedzieć się, klikając w wyszukiwarce googl to hasło. [WK]
Dziś (6 listopada 2023 r.) proponujemy lekturę posta z Fb prolilu Borysa Bińkowskiego – autora książki “Szkoła od Nowa: czy nauka o rozwoju człowieka pomoże nam stworzyć lepszą edukację?“:
Gdybym został ministrem edukacji…
No nie, spokojnie, takich ambicji nie mam. Jednak jest pokusa (przy zmianie władzy), aby doradzić, wykorzystać swoją wiedzę i doświadczenie, poprzesuwać suwaki jak w ekonomicznej grze komputerowej. Co bym doradził? Co Wy byście doradzili? […]
Na szybko:
– likwidacja historii w 4 klasie (chaotyczny dobór subiektywnych tematów, zupełnie niepotrzebne w tym wieku)
W drugiej kolejności:
– reforma matury: zamiast dotychczasowych przedmiotów 3 osobne: angielski, komunikacja (praktyczne umiejętności komunikacyjne w języku polskim, w tym myślenie krytyczne bez obowiązku znajomości lektur) i król matury – nauki empiryczne (od fizyki po psychologię – test nastawiony na myślenie analityczne, rozwiązywanie zadań, tu też matematyka).
– reforma podstawy programowej – poszerzenie listy przedmiotów (np. o teatr, taniec, architekturę lub psychologię) i odrzucenie obowiązkowości (poza nauką czytania, angielskim i podstawami matematyki). Uczniowie mieliby jedynie za zadanie zdobyć określoną ilość punktów z puli przedmiotów w roku, pod warunkiem że wybiorą choć jeden przedmiot z ruchu, nauki, komunikacji i sztuki.
No i dalej:
– autonomia szkół,
– szerokie wsparcie psychologiczne,
– tutoring zamiast wychowawstwa,
– brak sztywnego podziału na klasy,
– indywidualne programy nauczania,
– autonomia nauczycieli,
– przestrzeń do zabawy dla maluchów,
– bez obowiązkowych prac domowych,
– feedback zamiast ocen (w tym bez ocen końcowych),
– lekcje w liceum od 9,
– promocja małych szkół,
– promowanie kompetencji kluczowych (analiza krytyczna, komunikacja, współpraca, analiza logiczna, kreatywność), zamiast pamięciówki,
– nauczanie oparte wyłącznie na współczesnej wiedzy naukowej.
A co Waszym zdaniem trzeba by zmienić?
Źródło: www.facebook.com/borys.binkowski.9/
Jakuba Gierszał w mini serialu, przygotowanym w ramach kampanii „Reaguj na przemoc wobec dzieci”
Dzisiaj (15 listopada 202 r.) na stronie mamadu.pl zamieszczono informacje o tym, że Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę przygotowała mini serial, który powinniście obejrzeć. Oto obszerne fragmenty tego tekstu, link do jego pełnej wersji i link do owego miniserialu:
Myślisz, że to nie twoja sprawa? Ten film otwiera oczy, powinien zobaczyć go każdy
Mogłoby się wydawać, że nie ma jakieś prostej reguły, czy i kiedy reagować na płacz obcego dziecka. Jednak to, że odczuwamy niepokój, jest już wystarczającym powodem, by działać. Tak możesz ochronić zdrowie, a nawet życie dziecka! Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę przygotowała miniserial inspirowany prawdziwymi historiami, by pokazać, dlaczego to tak ważne. Przekaz jest mocny, a całość obowiązkowo powinien zobaczyć każdy. Otwiera oczy i skłania do działania.[…]
By rozwiać wszelkie wątpliwości i pokazać, jak niezwykle ważna jest nasza reakcja, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę przygotowała miniserial. Zobaczysz w nim znanych aktorów, m.in. Jakuba Gierszała i Juliusza Chrząstkowskiego. Produkcja jest częścią kampanii „Reaguj na przemoc wobec dzieci”. Serial ten powinien zobaczyć każdy. Zaledwie kilkuminutowe odcinki wbijają w fotel i dają do myślenia. […]
Jak reagować na przemoc wobec dziecka?
Jeśli widzisz przemoc ze strony rodzica lub opiekuna: dziecko jest szarpane, wyzywane, poniżane, bite np. karcone klapsem, nie czekaj – reaguj! Pamiętaj, ono samo się nie obroni. Nie wiesz jak? Oto kilka przydatnych wskazówek przygotowanych przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę:
-Zasygnalizuj, że zauważyłeś sytuację krzywdzenia dziecka – nawiązanie kontaktu wzrokowego może być wystarczającą reakcją, która powstrzyma przemocowe zachowanie opiekuna.
-Spróbuj obniżyć napięcie – zapytaj: „Przepraszam, czy coś się stało?”, „Widzę, że pani/panu jest trudno, pomóc jakoś?”. Spróbuj odnieść się do własnych doświadczeń, np.: „Pamiętam, kiedy moje dzieci były w tym wieku. To bardzo trudny czas. Czy mogę w czymś pomóc?”, Często sama próba nawiązania rozmowy może dać rodzicowi do myślenia i zatrzymać przemoc wobec dziecka.
-Nie krytykuj i nie atakuj, ale też nie unikaj nazywania rzeczy po imieniu – spokojnie, ale stanowczo mów o tym, co cię zaniepokoiło: „Widzę, że uderzył pan/pani dziecko”, „Proszę nie bić dziecka”.
Wiesz lub podejrzewasz, że dziecko doświadcza w rodzinie przemocy fizycznej lub psychicznej? Poinformuj lokalny Ośrodek Pomocy Społecznej, szkołę, przedszkole lub żłobek krzywdzonego dziecka, dzielnicowego lub sąd rodzinny.
Jeżeli widzisz lub wiesz o poważnym zagrożeniu życia, lub zdrowia dziecka, nie zastanawiaj się – natychmiast wezwij policję, dzwoniąc pod numer 112 lub 997!
Twoja reakcja na krzywdę przywraca dziecku poczucie bezpieczeństwa i daje szansę na lepszą przyszłość. Pamiętaj, to może ochronić jego zdrowie, a nawet życie!
Zobacz mini serial inspirowany prawdziwymi historiami. Przekonaj się jak wiele może zmienić Twoja reakcja na przemoc wobec dziecka – TUTAJ
Cały tekst „Jakuba Gierszał w mini serialu, przygotowanym w ramach kampanii „Reaguj na przemoc wobec dzieci” – TUTAJ
Źródło: www.mamadu.pl
Dzisiaj (15 listopada 2023 r.) proponujemy – nie po raz pierwszy – lekturę tekstu, zamieszczonego w miniony poniedziałek przez Danutę Sternę na jej blogu:
Rysunek: Danuta Sterna
Uczniowie na pokładzie
Nadeszły czasy, gdy nie można traktować uczniów jedynie jako odbiorców procesu nauczania, konieczne jest włączenie ich w ten proces. W tym wpisie – jak to można robić?
Ocenianie kształtujące promuje partnerstwo w nauczaniu i uczeniu się, dlatego proponowane pomysły wpisze w strukturę pięciu strategii oceniania kształtującego.
I .Określanie i wyjaśnianie uczniom celów uczenia się i kryteriów sukcesu.
>Włączenie uczniów w określanie celów uczenia się i kryteriów sukcesu.
Wszyscy jesteśmy przekonani o tym, że ważne jest, aby wiedzieć jaki jest cel i jak możemy się przekonać, czy cel osiągnęliśmy (kryteria sukcesu). Ale jeszcze lepiej, o ile jest to możliwe, określić cel i kryteria razem z uczniami. Określaniu celu może służyć zapytanie uczniów – co chcieliby na dany temat wiedzieć, a określaniu wspólnemu kryteriów sukcesu może pomoc technika pracy wzorcowej. Polega ona na tym, że nauczyciel pokazuje uczniom dobrze wykonaną pracę i pyta dlaczego ona jest dobra, wtedy uczniowie określają kryteria dobrej pracy.
Wspólnie określone cele i kryteria angażują uczniów i zwiększają nadzieję, na efektywniejsze spełnienia przez nich kryteriów.
>Dbanie o refleksję uczniowską – czego się nauczyliśmy, czy osiągnęliśmy zakładany cel.
Bez refleksji nie ma uczenia się. To właśnie podejmując refleksję, uczeń uczy się głębiej, a nie tylko zapamiętuje fakty. Nigdy nie jest szkoda czasu na refleksję. Warto urozmaicić uczniowską refleksję, zdając uczniom na koniec lekcji różne pytania. Grupa nauczycieli tak zwanych Okejek stworzyła pomoc dydaktyczną – pudełko refleksji, które proponuje wiele sposobów na aktywowanie refleksji uczniowskiej.
1.Organizowanie w klasie dyskusji, zadawanie pytań i zadań dających informacje, czy i jak uczniowie się uczą.
>Zadawanie przez uczniów pytań
Przede wszystkim umożliwienie i wręcz zachęcanie uczniów do zadawania pytań. Dzięki nim nauczyciel może zorientować się, jak przebiega proces uczenia się uczniów i wprowadzić do nauczania pożądane zmiany.
Pozyskiwanie informacji zwrotnej od uczniów i dostosowywanie do niej nauczania jest sednem oceniania kształtującego. Właśnie poprzez zadawanie pytań przez uczniów i uczniom, taką informację można uzyskać.
Pytanie uczniów o opinię
Nauczyciel może uzyskać wiele informacji pytając uczniów, jak chcieliby być nauczani. Jacek Strzemieczny na Studiach Podyplomowych Liderów Oświaty proponował nauczycielom zadanie dwóch pytań uczniom:
-Co z tego co robię, pomaga Ci się uczyć?
-Co mógłbym robić inaczej?
Pytania „sprawdziły się” i nauczyciele otrzymali pomocne im w nauczaniu odpowiedzi.
>Więcej słuchania niż mówienia
Podczas tradycyjnej lekcji znacznie więcej mówi nauczyciel niż uczniowie. Warto dać się wypowiedzieć uczniom. Szczególnie warto poznać ich opinie, co już na dany temat wiedzą. Dzięki temu nauczyciel może zorientować się, co już uczniowie znają i potrafią i zacząć nauczanie w odpowiednim miejscu oraz tak zorganizować nauczanie, aby uczniowie uczyli się od siebie nawzajem. Uczniowie uczą się wiele od siebie wzajemnie, niektórzy uważają, że więcej niż od nauczyciela.
Stosowanie technik pozyskiwania od uczniów odpowiedzi
Na techniki proponowane przez ocenianie kształtujące składają się: zadawanie pytań otwartych, polecenie określenia odpowiedzi w parach, przeznaczenie czasu na zastanowienie się nad odpowiedzią, losowanie uczniów do udzielenia odpowiedzi, wykorzystywanie błędnych odpowiedzi uczniów. Wprowadzane jako zwyczaj do nauczania pomagają uczniom zaangażować się w proces uczenia się.
Dla mnie szczególnie ważne jest pozyskiwanie odpowiedzi w parach (pozwala uczniom przedyskutować temat z partnerem uczyć się wzajemnie od siebie) oraz losowanie do odpowiedzi, to powoduje że wszyscy uczniowie muszą być przygotowani do jej udzielenia.
III. Udzielanie uczniom takiej informacji zwrotnej, która przyczyni się do ich widocznych postępów.
Dzisiaj (14 listopada 2023 r.) „Portal Samorządowy – Portal dla Edukacji” zamieści tekst Bogdana Bugdalskiego, informujący o już całkowicie zapomnianej inicjatywie, aby nauczyciela – wzorem lekarzy – mieli samorząd zawodowy. Oto fragmenty tego tekstu i link do jego pełnej wersji – podkreślenia i pogrubienia czcionki fragmentów cytowanego tekstu – redakcja OE:
Nauczyciele powinni mieć swój samorząd? Pomysł dzieli związkowców
Niezależny Związek Zawodowy Oświata Polska opublikował list*, w którym m.in. zachęca rząd koalicji partii opozycyjnych do powołania samorządu zawodowego nauczycieli. Wygląda jednak na to, że na poparcie innych związków zawodowych nie ma co liczyć.
[…]
– Jako grupa zawodowa potrzebujemy reprezentującego nas organu, niezależnego od wpływów partyjnych, a jednocześnie mającego umocowanie prawne, które pozwoli na bezpośrednie oddziaływanie na politykę oświatową państwa – napisali m.in. związkowcy z Niezależnego Związku Zawodowego Oświata Polska w liście do partii tworzących przyszły rząd. […]
Pomysł nie jest nowy. Według Sławomira Wittkowicza, przewodniczącego Wolnego Związku Zawodowego „Forum – Oświata”, do dyskusji wprowadziła go jeszcze w 1990 r. solidarność oświatowa. Jak podkreśla prof. Bogusław Śliwerski, projekt ustawy powołującej samorząd zawodowy nauczycieli leży w zamrażarce sejmowej od 1997 r. Jego zdaniem powołanie samorządu spowoduje, że „to izba nauczycielska będzie określać, kto może być w tym zawodzie, a kto nie, w jakim zakresie trzeba nauczycieli szkolić, doskonalić itd. A związki zawodowe niech walczą o wysokość płac, warunki socjalne pracy, BHP i tak dalej”.Pozwoliłoby też całkowicie zlikwidować instytucję kuratora oświaty, bo to nauczyciele powinni kontrolować jakość swojej pracy. […]
Tego entu zjazmu nie podziela Sławomir Wittkowicz. Jego zdaniem ustanowienie samorządu nauczycielskiego nic nie da, a tylko uderzy w związki zawodowe. Nie spodziewa się, żeby ten projekt uzyskał jakieś szersze poparcie.
– Moim zdaniem ten projekt zabetonuje cały system. Bo kto będzie decydował o nadawaniu uprawnień nauczycielskich – uczelnia, samorząd? Samorząd będzie nadawał uprawnienia nauczycielom, będzie robił teraz egzaminy. Będzie wyrażał zgodę na to, czy osoba bez kwalifikacji może być zatrudniona i na jakich warunkach? To jest taki sam humbug, jak bon oświatowy. Dla kogoś, kto nie wie, jak jest uregulowana oświata, to hasło może być nośne. Natomiast jeżeli zagłębimy się chociażby w zakres działań tego samorządu, to już jest więcej pytań niż odpowiedzi. Z całą pewnością będziemy przeciwni temu rozwiązaniu – podkreśla. Wątpi, żeby funkcjonowanie izby nauczycielskiej miało realny wpływ na uwolnienie szkoły od nacisków politycznych, poprawę funkcjonowania oświaty czy sposób wynagradzania nauczycieli. […]
Urszula Woźniak, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego, również mówi bez ogródek: – Jesteśmy jako związek przeciw takiemu rozwiązaniu, bo nie widzimy korzyści, jakie miałoby to przynieść nauczycielowi – stwierdza.
Jej zdaniem samorządu nauczycielskiego nie da się stworzyć na wzór innych samorządów zawodowych, bo – po pierwsze – przynależność do samorządu zawodowego byłaby obowiązkowa, czego na pewno nauczyciele by nie chcieli, a po drugie struktura organizacyjna takiej korporacji musiałaby mieć monstrualne rozmiary, żeby nadzorować pracę nauczycieli w małych miejscowościach czy gminach. Bo nauczycieli jest po prostu za dużo. […]
O realnym wpływie na politykę edukacyjną rządu też nie chce rozmawiać. – Wszystko i tak zależy od tego, czy dialog społeczny w Polsce z partnerami społecznymi będzie na właściwym poziomie, czy nie. A on nigdy nie był na właściwym poziomie, a w ostatnich 8 latach wynosił 0. I czy to będzie izba nauczycielska, czy inna organizacja, to będzie miała taką samą siłę przebicia – kwituje. […]
Nieco bardziej otwarte podejście do kwestii powołania samorządu zawodu nauczycielskiego reprezentuje Waldemar Jakubowski, przewodniczący Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”. Jego zdaniem dyskusję na ten temat należałoby przede wszystkim zacząć od szczegółowego określenia, czym taki samorząd miałby się zajmować, bo jego istnienie całkowicie zmieniłoby obecny ustrój oświaty.
– Jestem trochę sceptyczny wobec idei tworzenia samorządu nauczycieli. Ale problem rzeczywiście jest, bo po pierwsze – o czym się zresztą mówi – trzeba w końcu zdefiniować, kim w ogóle jest nauczyciel, bo tu nie ma jasności. No i po drugie, jak ten nauczyciel ma być ustawiony w systemie edukacji. Czy rzeczywiście ma być to nauczyciel, który podlega samorządowi wewnętrznemu, czy ma być to funkcjonariusz publiczny, czy też urzędnik państwowy? No więc tu wracamy właściwie do punktu wyjścia, do dyskusji o tym, jak ma być zbudowany system oświaty, bo nie da się jednego elementu wyjąć i o nim rozmawiać. Trzeba się zastanowić nad całym systemem – mówi. […]
Cały tekst : „Nauczyciele powinni mieć swój samorząd? Pomysł dzieli związkowców” – TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/
*Mimo usilnych poszukiwaniach :w sieci” nie udało się nam odnaleźć treści tego listu. [WK]
Abyście nie zawęzili się jedynie do myślenia o edukacji wyłącznie w kategoriach polityki, proponujemy na dzisiejszą przedpołudniową lekturę krótki tekst, jaki wczoraj (13 listopada 2023 r.) zamieścił na swoim Fb profilu Borys Bińkowski:
Czy wiecie, że olbrzymie wysiłki przeznaczane na edukację lub szerzej – na wychowanie mają bardzo małe znaczenie dla „efektu końcowego” jakim jest „młody człowiek” zaraz po szkole?
Schemat jest taki:
1.w naszym DNA jest zapisany nasz potencjał,
2.może on być osłabiony czynnikami środowiskowymi (np. obecnością alkoholu w życiu płodowym lub tzw. zimnym chowem),
3.może on być wzmocniony celowymi zabiegami wychowawczymi lub edukacyjnymi.
Ale:
1.wpływ DNA na nasze cechy i kompetencje ocenia się na ok 50%, na inteligencję nawet 50-70%.
2.czynniki środowiskowe stanowią mniej więcej 1/3 wpływu (choć występuje tu duża różnorodność jednostkowa),
3.zabiegi celowe wychowawcze i edukacyjne stanowią resztę – ok. 10-15%.
Co do wpływu samej szkoły – trudno tu o badania, bo musielibyśmy mieć grupę kontrolną, której nie wysłalibyśmy do szkoły, ale moja intuicja oparta na latach doświadczeń podpowiada, że szkoła może wpłynąć zaledwie na 5-10% tego kim się staną młodzi ludzie. Raczej oceniam to na 5% lub mniej.
Młodzi ludzie ciekawi świta, będą się rozwijać niezależnie od tego, czy szkoła będzie im w tym przeszkadzać czy pomagać, a ci, którzy będą zainteresowani wyłącznie imprezami… no cóż, w tym szkoła też im nie zaszkodzi.
Do źródeł tych dość kontrowersyjnych twierdzeń odsyłam do znakomitej książki Roberta Plomina „Matryca”.
Źródło: www.facebook.com/borys.binkowski.9/