Archiwum kategorii 'Artykuły i multimedia'

Stało się! Nie czas się usprawiedliwiać – najwyższa pora nadrobić tę zaległość!

 

Wczoraj nie ukazała się na naszej stronie tradycyjna informacja o środowym spotkaniu w „Akademickim Zaciszu”. Przeto dziś  informujemy, ze odbyła się tam  ciekawa rozmowa o raporcie przygotowanym przez Teach for Poland, zatytułowanym „Nauczyciel_ka 2040. Odważ się myśleć inaczej”

 

Na pytania jego dotyczące, zadawane przez prof. Romana Lepperta, odpowiadała Katarzyna Nabrdalik – prezeska Teach for Poland.

 

Oto fragment ze „Słowa wstępnego”, od którego zaczyna się tekst tego Raportu:

 

„Dlaczego taki raport jest potrzebny? Zbyt często słyszymy o przemęczonych, niedocenionych, zmagających się z codziennymi wyzwaniami nauczycielach. Jednak my widzimy dużo więcej – profesję pełną pasji, przestrzeń do działania i wychowania przyszłych liderów, innowatorów i twórców. Chcemy pokazać, że nauczyciel to zawód z przyszłością, kluczowy dla kształtowania przyszłości Polski – dynamicznej i pełnej wyzwań, ale przede wszystkim możliwości”.

 

Czy takie pokazanie zawodu nauczyciela jest możliwe? Czy twórcom raportu to się udało? – sprawdźcie sami – jeżeli dotąd tego nie zrobiliście – w dowolnym czasie oglądając nagranie tego spotkania i czytając ów raport:

 

 

 

Być nauczycielem (w) przyszłości  –  TUTAJ

 

 

 

 

Raport „Nauczyciel_ka 2040. Odważ się myśleć inaczej”  –  TUTAJ

 

 

 



Poniżej udostępniamy tekst, zamieszczony przez Tomasza Pintala na jego fbprofilu 26 stycznia 2025 roku:

 

 

 

No i co ja mam wam kochani tym razem napisać?

 

 

Jak napiszę, że matematyki nie ma kto nauczyć… i nie ma w jakich warunkach, to tak jakbym nic nie napisał, prawda? No dobra, to spróbujmy inną drogę wybrać.

 

Postanowiłem tym razem po prostu pokazać, że można, się da, się zrobi, się napisze, się opublikuje… się podzieli (tutaj jestem pewien, że teraz pochylając się nad tym akapitem Roman Leppert łypie nade mną spode łba i zastanawia się czy ja czasami za długo nie uczestniczyłem w spotkaniu z ministrą edukacji, które było ostatnio w ramach spotkania online, które prowadził Nasz Profesor).

 

Tłumaczyłem i przekonywałem dziesiątki (a nawet i setki) razy, że matematyka może, a przede wszystkim powinna być tłumaczona dobrze, lepiej, inaczej. Podkreślam wyraźnie, że krytykując nauczanie matematyki NIGDY nie miałem na myśli tego, że nauczyciele sami z siebie źle ją tłumaczą i celowo źle jej uczą. NIGDY także nie byłem za tym, aby nauczyciel stawał na głowie, ubierał strój klauna i wszystkim tym co ma pod ręką (i co wcześniej przygotuje) powodował wybuchy, jakich dzieci często poszukują na TikToku i jakimi strzelają w swój układ dopaminowy, który domaga się ciągle więcej i bardziej intensywnie.

 

Chodziło (i nadal chodzi) mi zawsze o to, że zwłaszcza w stosunku do możliwości poznawczych obecnych dzieci (i młodzieży) wrzucanie im na głowę tysięcy rzeczy, które nijak się mają do tego, o czym mówią badania w kontekście efektywnej nauki i prawidłowego rozwoju… nie sprawi, że one cokolwiek zrozumieją (nie tylko z matematyki).

 

A co w takim razie działa? Otóż właśnie to, co promuję i próbuję przekonywać każdego, kto chce uczyć lepiej, inaczej, ciekawiej oraz efektywniej.

 

Działa to, aby przede wszystkim dawać dzieciom możliwość ODKRYWANIA tego czym jest matematyka za pomocą pracy na KONKRETACH (realnych obiektach). Po prostu chodzi o to, że jak dzieci i młodzież będą miały możliwość odkrywania i sprawdzania, to na bazie tego dalszym etapem jest wyciąganie wniosków oraz ich zapisywanie.

 

Wrzucanie dzieciom do głowy wiedzy matematycznej na zasadzie „bo tak jest i nie dyskutuj, bo dostaniesz jedynkę” jest zaprzeczeniem nie tylko procesu nauki, ale także tego czym jest podejście do dziecka, które MUSI samodzielnie wykonywać pewną pracę (zarówno fizyczną jak i umysłową), aby właśnie w swojej głowie powodować to, żeby umysł odkrywał kolejne własności i relacje między tym, co dotąd było nieznane.

 

W szkole średniej zapewne większość z was kochani (ja też) nigdy nie wiedziała dlaczego niektóre czworokąty można wpisać w okrąg a innych się nie da, prawda? Kto z was odkrywał w szkole własności na bazie których doskonale można zrozumieć, dlaczego danych czworokątów nie da się wpisać w okrąg?

 

No to pokazuje wam kochani czego jeszcze nie wiemy z matematyki, a te kwestie obowiązkowo powinny być odkrywane jeśli chodzi o dzieci i młodzież. Pytanie ilu nauczycieli matematyki o tym wie i tego naucza w szkole? Tego nie wiem, ale wiem, że jeśli znajdą się nauczyciele, którzy będą chcieli skorzystać z mojej pracy, to jest szansa, że tego typu zagadnienia będą tłumaczone po prostu lepiej, inaczej czy też ciekawiej.

 

Coś tak czuję, że Lidia Bielinis wraz Bernadetta Olender-Jermacz oraz Ika Pawluczuk zapewne będę jednymi z pierwszych, które w wolnej chwili wchłoną ten artykuł. Natomiast Marta Grześko-Nyczka po raz kolejny przekona się, że matematyka dobrze uczona, to coś co naprawdę nie gryzie i może być naprawdę fajne, a nawet ciekawe. Obiecałem bowiem dzisiaj Marcie, że wrzucę kolejną część matematycznych odkryć zamiast pokazywać jej model edukacyjny związany z likwidacją obowiązkowej matury z matematyki, na który mentalnie jeszcze nie jesteśmy gotowi.

 

Z kolei Wiesia Mitulska zapewne będzie najbardziej zainteresowana ostatnią częścią (ściągawką pytań), natomiast Joanna Mytnik powie, że jej znakomita praca (zwłaszcza myślę o webinarach dostępnych dla wszystkich) związana z promowaniem narzędzi bazujących na AI, jednocześnie pomocnych w pracy edukacyjnej… została nie tylko doceniona, ale i wykorzystana w dobrym celu (dziękuję Asiu!).

 

No i oczywiście Zofia Zielińska-Kolasińska po raz kolejny stwierdzi, że właśnie tak tę matematykę powinniśmy uczyć nasze dzieci: Zosia po prostu ma znakomite wyczucie matematyki, podobnie jak chociażby Pani Agata Markowicz, która prowadzi profil Matematyka u Sienkiewicza, gdzie stale mnie zachwyca cudami jakie realizuje w szkole i którymi dzieli się na profilu.

 

Zadałem na początku trudne pytanie, więc spróbuję na nie odpowiedzieć. Mogę napisać, że podziwiam was w tym, że jesteście w stanie kochani dawać z siebie wartościowe rzeczy i nie tylko dzielić się nimi, ale również wspólnie się wspierać. Joanna Waszak i Ika Pawluczuk zapewne wiedzą o czym myślę, bo wy kochani w przeważającej większości wypadków wykonujecie pracę w której ja bym albo usiadł i się rozpłakał… albo po prostu poleciał na inną planetę.

 

Ja się po prostu niezmiernie cieszę, że mogę przebywać wśród ludzi, którzy robią wspaniałe rzeczy, a jednocześnie dzielić się tym, co uważam za wartościowe. Marzę o tym, aby każde dziecko mogło uczyć się myślenia, odkrywania, wnioskowania oraz mogło testować swoje pomysły za pomocą matematyki czy też szachów (idealnie obu). Jeśli zatem moje pomysły w jakiś sposób będą ku temu pomocne, to moja misja na planecie Ziemia została spełniona!

 

Poniżej link do artykułu*, którego zagadnienie formalnie realizuje się w klasie 2 lub 3 szkoły średniej, ale ja akurat nie widzę powodu (ani problemu), aby go można było zrealizować z uczniem, który lubi odkrywać matematykę, formalnie będąc jeszcze w szkole podstawowej. Matematyka jest zbyt piękna, aby nie mieć możliwości jej odkrywania i zachwycania się nią, prawda Anna Kędzierska?

 

 

*Link do artykułu „Co by było, gdybyś zobaczył matematykę zupełnie inaczej”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/tomasz.pintal/



„Portal dla Edukacji” zamieścił dzisiaj zapis wywiadu z posłem Marcinem Józefaciukiem (KO) – członkiem – m.in. – Komisji Edukacji i Nauki, z którego możemy wiele dowiedzieć się o aktualnej sytuacji projektów, dotyczących szkół i nauczycieli. Ze względu na to, że tekst ten jest bardzo obszerny, zamieszczamy jedynie pięć pierwszych pytań i odpowiedzi, odsyłając na stronę „Portalu dla Edukacji” po odpowiedzi na kolejnych dziewięć:

 

 

Posłowie są gotowi na zmiany w szkołach. To rząd musi się pospieszyć

 

 

 

Posłowie są gotowi do wprowadzenia zmian oczekiwanych przez środowiska oświatowe, w tym również tych mających na celu powiązanie wynagrodzeń nauczycielskich ze średnią krajową – ocenia poseł Marcin Józefaciuk. Widzi też możliwość podniesienia dodatku za wychowawstwo.

 

>Wszystko wskazuje na to, że projekt nowelizacyjny Karty nauczyciela może trafić do Sejmu jeszcze w lutym.

 

>Posłowie przyjrzą się funkcjonowaniu szkół w chmurze. Ich dotowanie nie może nie mieć związku z kosztami.

 

>Jest też nadzieja, że skończą się problemy szkół z rodzicami, którzy nie przyjmują do wiadomości, że ich dzieci nie są w normie.

 

>Tematów jest więcej, m.in. godziny czarnkowe. – Nie ma dla nich uzasadnienia – one po prostu powinny zniknąć, a nie być zmieniane – twierdzi poseł Marcin Józefaciuk.

 

 

Red.: – Kilka dni temu media obiegła informacja na temat wznowienia przez podkomisję stałą prac nad projektem nowelizacji Karty nauczyciela, uzależniającej wynagrodzenia nauczycieli od średniej krajowej. Czy coś się w tej kwestii naprawdę ruszyło?

 

Marcin Józefaciuk, nauczyciel, poseł, szef zespołu parlamentarnego ds. nauczania domowego: – Nie jestem członkiem tej podkomisji. Z tego, co wiem, to na pewno się ruszy, bo są w to zaangażowane zarówno związki zawodowe, jak i ministerstwo, i posłowie. Wiem, że w tej sprawie jest wiele spotkań, wiele rozmów i ta podkomisja pracuje.

 

 Red.: – Wygląda na to, że bardziej poza Sejmem, bo jeśli chodzi o posiedzenia podkomisji, to nie było ich za dużo – ostatnie 20 grudnia. Kiedy jako Komisja Edukacji i Nauki spodziewacie się efektów jej pracy?

 

M.J.:Podkomisja jest stworzona do tego, żeby pracować, więc jako komisja czekamy na efekty jej pracy. Jako że uczestniczę w pracach trzech innych komisji, czasami nie bardzo mam okazję szczegółowo rozmawiać z członkami tej podkomisji o postępach tych prac. Ale wiem, że są tam posłowie, którym bardzo zależy na statusie nauczycieli. Przy MEN również pracuje zespół ds. pragmatyki zawodowej nauczycieli, więc te prace nad zmianami cały czas trwają.

 

Red.: – Minister Barbara Nowacka chce zlikwidować tzw. godziny czarnkowe. Co pan na to?

 

M.J.:Z odpowiedzi na interpelację pani poseł Kłopotek w tej sprawie to nie wynika. Ja też zadałem to pytanie w swojej interpelacji i za kilka dni musi wpłynąć odpowiedź, ale z odpowiedzi na interpelację poseł Kłopotek zrozumiałem, że MEN jest za godzinami czarnkowymi, tylko że realizowanymi trochę inaczej. Nie wykluczam również inicjatywy obywatelskiej lub poselskiej w tej sprawie. […]

 

Red. – Obecnie bardzo dużo ma się zmienić, jeśli chodzi o pragmatykę zawodową  nauczycieli. To nie są fundamentalne zmiany, ale wiele z nich jest uregulowanych w Karcie nauczyciela. Kiedy projekt nowelizacji trafi do komisji?

 

M.J.:Kilka dni temu sejmowa Komisja ds. Petycji zastanawiała się nad zmianą przepisów dotyczących ocen dokonywanych przez dyrektorów w przypadku, gdy pracownik zrezygnuje z pracy. Bo obecnie, gdy nauczyciel przygotowujący się do zawodu rezygnuje z pracy, nawet po dwóch tygodniach od rozpoczęcia się roku szkolnego, to dyrektor musi mu wystawić ocenę. To jest oczywiście głupie, bo po tak krótkim czasie trudno ocenić nauczyciela. I jeden z posłów zaproponował, żeby to było dopiero po sześciu miesiącach pracy. Na tej komisji był przedstawiciel MEN, który powiedział:

 

Resort jest w trakcie opracowywania zmian w pragmatyce i one już trafiają do uzgodnień międzyresortowych.”

 

Czyli te prace są dalej niż tylko w fazie przygotowania, co jest uzasadnione, jeśli miałyby one wejść od września. Więc to jest bardziej perspektywa miesiąca niż dwóch, kiedy projekt trafi do Sejmu.

 

Red.: Czy jest możliwe, żeby w tych zmianach znalazła się kwestia wzrostu wynagrodzenia za wychowawstwo?

 

M.J.:- Moim zdaniem może się znaleźć, bo m.in. o to walczą związkowcy. Jeżeli to będzie uregulowane na poziomie ustawy, to zwiększą się potrzeby edukacyjne samorządu, ale nie sądzę, żeby to aż tak bardzo miało go obciążyć.

 

Red.: Czyli wsparłby pan ten postulowany wzrost do 500 zł?

 

M.J.:Żyjąc już trochę na tym świecie, myślę, że wzrost z 300 zł na 500 zł nie jest możliwy. Ale do 400 zł tak. […]

 

 

W dalszej czci rozmowy poseł Józefaciuk odpowiadał jeszcze na poniższe pytania Redakcji:

 

>Ukazało się rozporządzenie, które gwarantuje, że nauczyciele dostaną laptopy, dlaczego znowu nie ma dla wszystkich?

 

>Kolejna rzecz ważna – ustawa Kamilka. Kiedy spodziewacie się projektu nowelizacji?

 

>Zanim rozpocznie się nowy rok szkolny, jeszcze w tym szkoły wyruszą na wycieczki. Nie widzi pan szansy, żeby odbywały się one już pod rządami nowej ustawy?

 

>Zmieńmy temat. Od kilku lat mamy dziwną sytuację, gdy chodzi o edukację, bo z jednej strony zajmują się nią szkoły w chmurze, z drugiej stacjonarne szkoły publiczne i niepubliczne, których prowadzenie sporo kosztuje. Czy widzi pan potrzebę jakichś zmian w zakresie finansowania edukacji domowej?

 

>Czyli postulat samorządów, żeby wielkość dotacji była uzależniona od wielkości szkoły, jest pańskim zdaniem zasadny?

 

>Edukacja włączająca – tu również szykują się zmiany. Póki co jednak towarzyszą im sprzeczne informacje, bo z jednej strony pani minister sygnalizuje, że zmieni się cały system włączania, a w związku z tym nie musi rozmawiać o dodatku za trudne warunki pracy dla nauczycieli pracujących w szkołach ogólnodostępnych, z drugiej zaś strony mówi, że nie ma innego sposobu niż włączanie. W którą stronę idziemy?

 

>Pytanie jednak brzmi: co ma się zmienić? Czy idziemy w stronę systemu fińskiego, czy też w stronę naszych obecnych szkół integracyjnych, które rządzą się trochę innymi prawami niż szkoły ogólnodostępne.

 

>Problemem utrudniającym pracę szkół jest to, że to rodzic decyduje, do której szkoły idzie jego dziecko, rodzic decyduje, czy ujawnić orzeczenie o potrzebach specjalnych, a wcześniej, czy pójść z dzieckiem do poradni psychologiczno-pedagogicznej.

 

>Czyli szykuje się zmiana, która ograniczy to pełne władztwo rodziców wobec dzieci. Dopuścimy specjalistów do głosu?

 

 

 

 

Odpowiedzi Posła Marcina Józefaciuka  na wszystkie powyższe pytania  – w pełnej wersji tekstu  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/

 

 

 



Przeoczyliśmy, zamieszczony w minioną niedzielę na jego fbprofilu, tekst dr Tomasza Tokarza, w którym podzielił się on z czytającymi swoimi obserwacjami i pesymistycznymi refleksjami na temat realnych szans na rzeczywiste zreformowanie polskiej edukacji:

 

 

Problem zmiany edukacji jest głównie mentalny. Tomasz Tokarz: 80% procent nauczycieli i rodziców nie chce nic realnie zmieniać- tylko ewentualnie poprawiać to, co już jest. Wciąż remontować rozpadający się budynek, stworzony w zupełnie innych realiach – zamiast spróbować skonstruować coś nowego – bardziej adekwatnego do czasów łatwego dostępu do informacji, do narzędzi AI, do prawdziwych potrzeb obywatelskiego społeczeństwa.

 

Brakuje wyobraźni, że edukacja może wyglądać inaczej – mimo, że rodzice wysyłając dzieci na lekcje angielskiego, na treningi sportowe – widzą, że edukacja oparta na zainteresowaniach dzieci i pozbawiona ścisłej kontroli – jest skuteczna. Ale już w samej szkole musi być wg nich zupełnie inaczej – wycisk, kontrola i cyferki. Dziwne dwójmyślenie.

 

W związku z tym zmiany muszą być robione odgórnie – tylko MEN ma odpowiednią siłę, by je przejąć i zrealizować, tylko musiałoby chcieć. A wg mnie nie chce, bo nie ma na tyle wyobrażni i wiedzy. Samo ministerstwo edukacji jest traktowane trzeciorzędnie.

 

Zmiany muszą mieć poparcie całej klasy politycznej – a przy obecnej polaryzacji, każda nawet drobna zmiana (nawet wycofanie jakiejś lektury) wywołuje straszne oburzenie i szczucie. Ta czy nazwa przedmiotu, obcięcie tego czy owego, gimnazjum czy brak gimnazjum, prace domowe czy nie – to nie ma żadnego większego znaczenia, ale i tak wywołuje opór i rejtanowskie gesty. „Świat się kończy, chcą wynarodowić naród, zniszczyć myślących ludzi”. Potrzebny jest konsensus, porozumienie ponad podziałami – a obecnie to niestety abstrakcja.

 

Chyba tylko jakaś katastrofa może doprowadzić do otrzeźwienia.

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/tomasztokarzIE/



Na portalu „Edukacja”, prowadzonym przez dziennik „Rzeczpospolita”, wypatrzyliśmy zamieszczony tam dzisiaj tekst Joanny Ćwiek-Świeckiej. Informuje on o wynikach najnowszego raportu „Edukacja cyfrowa”, opracowanego przez Fundację GrowSpace. Rozmówcą red, Ćwiek-Świeckiej był  Dominik Kuc   z  Zarządu Fundacji.

 

Poniżej zamieszczamy jedynie kilka wybranych fragmentów tego tekstu, odsylając do zapoznania się z jego pełną wersją „u źródła” – udostępniając do niego link”

 

 

 

Czy będzie zakaz smartfonów w szkołach? Co trzecia placówka zaostrzyła przepisy

[…]

 

Do przygotowania raportu fundacja pozyskała informacje z 350 szkół w Polsce. Raport pokazuje, że na zakaz korzystania z telefonów najczęściej decydują się szkoły w województwie lubuskim (80 proc.) i świętokrzyskim (71,43 proc.), a najrzadziej w zachodniopomorskim – zaledwie 37,50 proc. placówek. […]

 

Szkoły coraz częściej widzą też zagrożenia związane z używaniem smartfonów takie jak problemy z koncentracją czy wykorzystanie do nękania innych uczniów. I tak 32,01 proc. szkół zmieniało regulacje związane z korzystaniem z telefonów komórkowych w ciągu ostatnich trzech lat (2022–2024). Najczęściej w województwie wielkopolskim – 42,86 proc., najrzadziej w zachodniopomorskim – 18,75 proc. W sumie kwestię telefonów ma uregulowane już blisko 90 proc. szkół.

 

A 92,86 proc. szkół w ciągu ostatniego roku prowadziło działania związane z edukacją cyfrową skierowane do młodzieży. Najmniej zajęć odbyło się w województwie mazowieckim – 76,47 proc. „Najpopularniejszymi tematami były: uzależnienie od telefonów, fake newsy, oszustwa w internecie oraz bezpieczne korzystanie z mediów społecznościowych. Dodatkowo zauważyliśmy, że część szkół z województwa dolnośląskiego zabierała osoby uczniowskie na sztuki teatralne, które bezpośrednio poruszały temat dot. bezpieczeństwa cyfrowego” – piszą autorzy raportu. […]

 

Coraz częściej mówi się też w Polsce o twórczym wykorzystywaniu. Każdy z nas nosi w kieszeni urządzenie o mocy obliczeniowej znacznie przewyższającej to, które pozwoliło wystartować rakiecie Apollo i wylądować na Księżycu. Powinniśmy zadać sobie pytanie, co z tym zrobimymówi w podcaście „Szkoła na nowo” dr Ilona Iłowiecka-Tańska, dyrektor innowacji w Centrum Nauki Kopernik. – Czy podobałaby nam się szkoła, w której każdy uczeń ma dostęp do mikroskopu tylko dlatego, że wystarczy, że nałoży nakładkę na swój osobisty smartfon? – pyta ekspertka.[…]

 

 

 

 

Cały tekst „Czy będzie zakaz smartfonów w szkołach? Co trzecia placówka zaostrzyła przepisy”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.edukacja.rp.pl/oswiata/

 



Do tradycji należy, ze co kilka dni zamieszczamy kolejny tekst Danuty Sterny z bloga „Oś świata”:

 

                                                             Sala lekcyjna, a proces uczenia się

 

 

 

Motywowanie jest trudnym zadaniem dla nauczyciela, a właściwie niemożliwym do wykonania. Nauczyciel może jednak, tak organizować zajęcia, aby uczniowie się angażowali, a to zwiększa ich motywację.

 

Środowiska, w którym uczeń się uczy, często wpływa na chęć uczenia się. Jeśli w klasie jest duszno lub panuje bałagan, to nie jest to środowisko sprzyjające uczeniu się. Dobrze jest najpierw zadbać o dobre warunki, a potem organizować lekcje angażujące uczniów.

 

1.Sala lekcyjna

 

Warto przed lekcja wywietrzyć salę i zadbać o porządek. Wchodzą do sali uporządkowanej uczniowie mają mniejsza ochotę bałaganienia.

 

Warto też zadbać o łatwe przestawianie ławek, aby ułatwić organizację pracy uczniów w grupach.

 

2.Stwarzanie ułatwiających warunków.

 

W pewnym eksperymencie w misce umieszczono banany i pomarańcze, i pozwolono uczestnikom wybierać owoc, ludzie zdecydowanie wybierali częściej banany — nie ze względu na ich smak, ale dlatego, że łatwiej je obrać.

 

Analogicznie uczeń nawet w sposób nieświadomy wybiera, to co jest łatwiejsze do wykonania. Dlatego warto zadbać o dostępność materiałów i zmniejszyć bariery w rozpoczęciu i kontynuowaniu przez ucznia pracy. Można np. mieć w klasie szkolnej szufladę z pomocami, które uczeń może używać w czasie lekcji, np. długopisy, linijki, kartki, zakreślacze, karteczki samoprzylepne itp.

 

Jeśli uczeń o czymś zapomni, nie musi prosić innych o pożyczenie ani tracić czasu na szukanie; po prostu podchodzi do szuflady i bierze to, czego potrzebuje. Szuflada powinna być uzupełniana przez uczniów sukcesywnie. Uczy to wspólnej odpowiedzialności.

 

3.Angażowanie przy pomocy wskazówek wizualnych

 

Mózg ludzki reaguje na bodźce wizualne. Sprytnie umieszczona wskazówka wizualna może skuteczniej wywołać działanie niż wiele przypomnień ustnych.

 

Wskazówki wizualne powinny być zmieniane, aby się nie opatrzyły. Dużo lepiej działają rysunki i obrazy stworzone przez uczniów, niż plansze zakupione i wiszące w sali cały rok.

 

Dobrym pomysłem może być „Parking pytań”, na którym uczniowie zapisują pytania lub porady podczas nauki. Powoduje to zapamiętywanie pytań i nieprzerywanie w czasie nauki innym uczniom. Pod koniec lekcji trzeba wrócić do pytań i wspólnie poszukać odpowiedzi.

 

4.Wykorzystanie ciekawości

 

Ciekawość jest potężnym motywatorem. Można rozpocząć lekcje od pytania kluczowego lub od podania ciekawostki.

 

Pamiętam, jak moi licealiści na lekcjach matematyki „budzili się” swoje zainteresowanie, gdy opowiadałam im o historii matematyki, lub zadawalam pytania na przewidywania.

 

Nauczyciele szczególnie edukacji wczesnoszkolnej często rozpoczynają lekcje od przedstawienia uczniom rekwizytu związanego z tematem lekcji, to również zaciekawia uczniów.

 

6.Świętowanie postępów

 

Przeważnie doceniamy końcowe sukcesy, zapominamy o świętowaniu w czasie procesu uczenia się. A docenianie jest bardzo ważnym czynnikiem motywującym.

 

Można w sali lekcyjnej zawiesić plakat i na nim uczniowie mogą zapisywać – czego się nauczyli. Jeśli taki plakat jest sukcesywnie zapełniany, to uczniowie widzą swój postęp w nauce.

 

Taki plakat może wisieć na zebraniach z rodzicami, wtedy również rodzice mogą zobaczyć, czego dzieci uczą się w szkole.

 

Innym sposobem na uświadomienie sobie przez uczniów własnego rozwoju są tak zwane wyjściówki. Uczniowie pod koniec lekcji wieszają w ustalonym miejscu na ścianie karteczki samoprzylepne z odpowiedzią na pytanie. Może to być: Czego się dziś nauczyłem? lub „Co jest dla mnie niejasne?” lub „O co chciałbym zapytać”. Uczniowie czytając kartki kolegów i koleżanek uczą się wzajemnie od siebie i motywują do dalszej nauki.

 

Świętowanie może również opierać się o zeszyt uczniowski. Można zrobić wystawę zeszytów, którą można też pokazać rodzicom na zebraniu. Uczniowie zwykle są dumni ze swoich zeszytów, o ile prowadzone są ze wsparciem nauczyciela.

 

 

Inspiracja artykułem Cathleen Beachboard

 

 

 

Źródło:  owww.knauczanie.pl



Oto tekst, który dr Marzena Żylińska zamieściła w minioną niedzielę na swoim fbprofilu:

 

 

                                                                             Zaniżanie ocen

 

 

 

Wiecie, co jest najskuteczniejszą metodą niszczenia motywacji do nauki? Zaniżanie ocen! W ostatnim czasie codziennie dostaję kilkadziesiąt próśb o pomoc.

 

Rodzice podają oceny zebrane przez ich dzieci w I półroczu i wystawione na ich podstawie oceny na półrocze. Niektóre zostały tak drastycznie zaniżone, że trudno w to uwierzyć.

 

Rodzice pytają, co mają robić, by przywrócić dzieciom / młodym ludziom chęć do nauki. Zjawisko to jest najbardziej krzywdzące w 8 klasie, bo za średnią ocen na świadectwie uczniowie dostają dodatkowe punkty podczas rektrutacji do szkół średnich.

 

Jak mam odpowiadać, co radzić?

 

Czy powinni swoim dzieciom mówić, że to nie stopnie są ważne, ale to, co mają w głowie? Ale czy takie słowa mają sens, gdy od tych stopni zależą dodatkowe punkty podczas rekrutacji, a w szkole wszystko w szkole kręci się wokół stopni, gdy klasówka goni klasówkę? Gdy w szkole na wszystko brakuje czasu, ale nigdy na kartkówki i klasówki?

Czy takie rady mają sens, gdy dzieci i młodzi ludzie każdego dnia doświadczają, że celem szkoły nie jest ich rozwój, ale stopnie, średnie, wyniki egzaminów, staniny, że nikogo nie interesuje ich dobrostan, czas na odpoczynek, ich emocje, rozczarowanie, rozpacz, utrata motywacji do nauki i wiary w sens własnej pracy?

 

Utrata wiary w sens swojej pracy! To właśnie jest największa strata! Niesprawiedliwe ocenianie, niedocenianie trudu i starań, ignorowanie zdobytych przez uczniów stopni, prowadzi do utraty wiary w sens włąsnej pracy. Bo po co siedzieć do nocy, po co przygotowywać się do kolejej klasówki, jeśli zdobyte takim trudem stopnie nauczyciel potem kompletnie lekceważy?

 

Na marginesie – Taka nauka jest kompletnie nieefektywna, a jej efektem jest znane 3 razy Z. Klasówkowy maraton służy tylko zdobywaniu stopni. Efektywna nauka wygląda zupełnie inaczej. Ale to kolejne piętro absurdu, gdy się okazuje, że te stopnie nie są brane pod uwagę.

 

Dostaję codziennie kilkadziesiąt próśb o pomoc. Trudno mi te wiadomości choćby przeczyta. Nawet, gdyby nie spała, nie dałabym rady na nie odpowiedzieć. A poza tym, co mam radzić? Przecież tu nie ma dobrej rady, bo jak mówić w domu, że stopnie są zupełnie nieważne, gdy w szkole wszystko wokół nich się kręci?

 

Czy mam pisać prawdę? A prawda jest taka, że stopnie są narzędziem władzy, które różni ludzie różnie wykorzystują. A niektórzy ludzie władzy nad innymi mieć nie powinni, bo jak ją mają, to wykorzystują ją do krzywdzenia.

 

Nauczycieli w Polsce jest około 600 tysięcy. Jestem przekonana, że znakomita większość z nich to ludzie, którym na uczniach zależy i którzy robią wszystko, żeby oceniać uczniów sprawiedliwie, rzetelnie i tak, żeby budować ich motywację do nauki. Ale…

 

Co to znaczy dobrze oceniać?

 

Dobre ocenianie pomaga w nauce (taki jest cel oceniania zapisany w prawie oświatowym) i wspiera motywację do nauki. Ocenianie jest więc narzędziem wspierającym proces uczenia się.

 

Złe ocenianie odwraca uwagę od tego, czego ktoś się uczy, stawia stopnie na piedestale i niszczy motywację do nauki. Wtedy klasówki są ważniejsze niż lekcje, na których uczniowie mogą się efektywnie uczyć.

 

Znakomita większość nauczycieli ocenia tak, by pomagać uczniom w nauce, ale jest przecież grupka, która ocenia w sposób niezwykle skutecznie niszczący motywację do nauki i zabierający dzieciom i młodym ludziom wiarę w sens ich pracy. To ludzie (osoby drastycznie zaniżające oceny), dla których stopnie są narzędziem władzy. Każdy, kto pracował w szkole, a ja pracowałam wiele lat, wie, kto w ten sposób podchodzi do oceniania. Te osoby nie kryją się ze swoim podejściem i każdy dyrektor, który chce to wiedzieć, wie, kto stopni używa w sposób pomagający uczniom w nauce, a kto ocenia tak, by motywację do nauki niszczyć.

 

Co więc radzę? Do nauczyciela, który drastycznie (nawet o dwa stopnie w dół w stosunku do średniej) obniżył dziecku ocenę na półrocze, napisałabym list i opisałabym skutek takiego podejścia. Zapytałabym, czy ten nauczyciel miał taki zamiar, czy wie, jaki skutek przynosi jego postępowanie. Poprosiłabym o odpowiedź na piśmie, co zrobić, żeby przywrócić dziecku chęć do pracy i wiarę w sens jego pracy. I wszystko to zrobiłabym przez dziennik elektroniczny i tą samą drogą powinna przyjść odpowiedź. Żeby pozostał ślad.

 

Wiem, że tylko mała grupka nauczycieli w taki sposób niszczy motywację uczniów do nauki, wiem, że niezgodna z prawem oświatowym średnia ważona (ten nacięższy młot na uczniów) stosowany jest już w niewielu szkołach, ale gdy takie traktowanie dotyka moje dziecko, gdy widzę, że nauczyciel zamiast motywować zniechęca do nauki, to przecież nie mogę się w milczeniu temu dramatowi przyglądać. Przecież chodzi o dzieci!

 

Przez wiele lat uczyłam w szkole, od wielu lat zajmuję się metodyką, więc napiszę tak:

 

Wiedząc, jak na uczniów działają oceny, tysiąc razy lepiej jest nieco ocenę podnieść, niż ją obniżyć. Drastyczne obniżanie ocen końcowych i śródrocznych w stosunku do ocen bieżących jest nieetyczne, krzywdzące i niegodne nauczyciela.

 

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska/

 



Poniżej zamieściliśmy cały tekst Moniki Sewastianowicz, który dzisiaj (27 stycznia 2025 r.) został opublikowany na portalu „Prawo.pl”. Zależy nam, aby wszystkie zawarte tam treści dotarły bez utrudnień do naszych Czytelniczek i Czytelników. Wyróżnienia fragmentów tekstu podkreśleniem lub pogrubioną czcionką – redakcja OE:

 

 

Problemem nie tylko niskie płace – nauczyciele potrzebują wsparcia

 

 

 

Młodzi ludzie nie garną się do zawodu nauczyciela – przede wszystkim przez pensje niskie, jak na wymagane kwalifikacje. Ale – jak mówią osoby pracujące w tym zawodzie – problemów jest więcej, zniechęcają: niestabilne prawo, a także brak wsparcia dla pedagogów w sytuacjach, gdy w grę wchodzą jakiekolwiek spory. Stąd pomysł, by nauczyciele mieli swojego rzecznika.

 

Zaledwie 4 proc. młodych Polaków postrzega zawód nauczyciela jako wymarzoną ścieżkę kariery, mimo, że aż 81 proc. z nich miało okazję zdobyć doświadczenie w nauczaniu – wynika z raportu Fundacji Teach for Poland. Zdecydowana większość młodych, bo aż 79 proc., uważa, że nauczyciele powinni zarabiać więcej, a niemal połowa dostrzega ich przeciążenie obowiązkami. Niskie płace i nadmiar pracy są głównymi barierami, które zniechęcają do wyboru tej ścieżki zawodowej. Potwierdzają to dane zebrane przez inne organizacje – według raportu OECD „Education at a Glance 2024”, jedynie około 5 proc. nauczycieli w Polsce to osoby poniżej 30. roku życia.

 

Nauczyciel coraz starszy

 

Według danych MEN z 2024 r. w polskim systemie oświaty pracuje ponad 690,8 tys. nauczycieli – nauczycielek jest 580 387, nauczycieli 110 434. Z każdym rokiem rośnie średnia wieku pedagogów – obecnie statystyczna polska nauczycielka ma 46 lat, a nauczyciel 48. Jeszcze 13 lat temu średni wiek polskiej nauczycielki wynosił 41,5 roku, a nauczyciela – blisko 43 lata.

 

Aby zapobiec pogłębianiu się tej niekorzystnej sytuacji, konieczna jest jak najszybsza poprawa wynagrodzeń i warunków pracy, co przyciągnęłoby na pewno młodych do tego zawodu i zatrzymało obecnych nauczycieli. Młodzi ludzie chcą się rozwijać, nieustannie uczyć i podnosić kompetencje, obecna rzeczywistość ekonomiczna związana z zawodem nauczyciela odstrasza jednak i młodzi nie będą podejmować zatrudnienia w tym zawodziezwracają uwagę posłowie i pytają MEN o podejmowane działania.

 

MEN: Pracujemy nad tym

 

Ministerstwo edukacji zapowiada zmiany wynegocjowane w ramach prac zespołu ds. statusu zawodowego nauczycieli (pisaliśmy o nich m.in. tutaj) – wskazuje przy tym, że już dba o to, by zachęcać młodych do wybierania nauczycielskiej profesji. – Uprzejmie wyjaśniam, iż czynnikiem zachęcającym do podjęcia pracy nauczyciela jest m.in. możliwość korzystania z form doskonalenia zawodowego finansowanego ze środków publicznych. Po ukończeniu kształcenia przygotowującego do wykonywania zawodu nauczyciela czynni zawodowo nauczyciele nabywają prawo do korzystania z oferty różnych form kształcenia i doskonalenia zawodowego adresowanego do nauczycieli oraz ich dofinansowywania – wyjaśnia wiceminister edukacji Henryk Kiepura. Doskonalenie to jest prowadzone przez placówki doskonalenia nauczycieli, a także przez uczelnie, poradnie psychologiczno-pedagogiczne, biblioteki pedagogiczne oraz inne jednostki, których zadania statutowe obejmują doskonalenie zawodowe nauczycieli (np. stowarzyszenia, fundacje).

 

Dodaje też, że pieniądze na ten cel są wyodrębniane corocznie w budżetach organów prowadzących szkoły na dofinansowanie kształcenia i doskonalenia zawodowego, w budżetach wojewodów na sfinansowanie kosztów związanych z zatrudnianiem doradców metodycznych w województwie oraz w budżecie MEN.

 

Nauczyciel pozostawiony sam sobie

 

Brak możliwości doskonalenia zawodowego nie jest główną bolączką edukacji i powodem, dla którego nauczyciele decydują się na zmianę zawodu. Związki zawodowe zrzeszające pedagogów wskazują, że konieczne jest przede wszystkim znaczne podwyższenie nauczycielskich wynagrodzeń, bo nawet po zeszłorocznej 30-procentowej podwyżce, pozostawiają one wiele do życzenia. Badanie Lexometr Oświatowy 2023 r. wskazało, że aż 80 proc. dyrektorów szkół za najtrudniejsze uważa sprostanie wyzwaniom związanym z organizacją placówki. W porównaniu z poprzednią edycją wzrosło poczucie niepewności związane z zapewnianiem godziwych warunków finansowych dla nauczycieli. Znacząco wzrósł odsetek dyrektorów, którzy za wyzwanie uważają współpracę z rodzicami (40 proc.), dbałość o bazę placówki (36 proc.) oraz zarządzanie ryzykiem. To wszystko składa się na coraz gorsze nastroje i motywację do pracy w edukacji.

 

Oprócz niskich zarobków dla wielu nauczycieli demotywująca jest panująca w szkole biurokracja, odciągająca nas od pracy z uczniamimówi Agata Karolczyk-Kozyra, polonistka, edukatorka, autorka bloga edukacyjnego „Kreatywny polonista”, dyrektorka liceum. – Nauczycielom trudno jest się również odnaleźć w gąszczu ciągle zmieniających się przepisów, często wprowadzonych bez konsultacji z nimi i bez odpowiedniego okresu przejściowego, który dałby szkołom czas na dostosowanie pracy do nowych rozwiązań. Ale to nie tylko to – wielu pedagogów nie ma poczucia, że może liczyć na wsparcie w trudnych sytuacjach, np. w przypadku konfliktu z uczniem i jego rodzicami. W wielu szkołach nadal większy nacisk kładzie się na kontrolę i dyscyplinowanie nauczyciela, niż na dojście do sedna sprawy i udzielenie mu pomocy w trudnej sytuacji. Organy prowadzące i kuratoria oświaty również powinny dbać o to, by nauczyciel nie był pozostawiony bez pomocy i sam musiał mierzyć się z przejawami hejtu, bo może to skończyć się tragedią – podkreśla. Wskazuje, że kuratoria powinny położyć nacisk na empatyczny nadzór – czyli współpracę i rozwiązywanie konfliktów w oparciu o aktywne słuchanie i empatię. – Niektóre kuratoria już starają się wdrażać tę koncepcję, np. lubuskie, wielkopolskie, czy małopolskie – mówi Agata Karolczyk-Kozyra. Podkreśla również, że warto rozważyć powołanie rzecznika praw nauczyciela, który pomagałby pedagogom w rozwiązywaniu konfliktowych sytuacji, ponieważ poczucie bezpieczeństwa i stabilizacja są najważniejsze.

 

Rzecznik pomaga, ale na razie społecznie

 

Ten ostatni postulat popiera Leszek Dowgiałło, dyrektor ds. profilaktyki Centrum Edukacji i Rozwoju Progresownia, który już zajmuje się wspieraniem nauczycieli w trudnych sytuacjach.

 

Póki co, rzecznikiem nauczycieli jestem społecznie, ale moja dotychczasowa praktyka jasno pokazuje, że taka funkcja jest potrzebna – mówi serwisowi Prawo.pl – Zgłaszają się do mnie nauczyciele i dyrektorzy, którzy np. padają ofiarą przemocy ze strony uczniów i nie znajdują żadnego wsparcia w dyrektorze szkoły czy kuratorium oświaty. Obecnie odnoszę wrażenie, że polityka ministerstwa jest tak bardzo prouczniowska, że zapomina się o prawach i autonomii nauczycieli, bądź co bądź specjalistów w swojej dziedzinie. Czyli jest trochę tak, jakbyśmy – dajmy na to – wykształconemu lekarzowi odebrali wszelkie narzędzia i zakazali postępować zgodnie z tym, czego się nauczył na studiach i podczas specjalizacji, a jednocześnie kazali ratować pacjentów – wskazuje. Jako przykład podaje m.in. nazbyt drobiazgowe i czasem absurdalne standardy antyprzemocowe wydane na podstawie tzw. ustawy „Kamilka”. – Nie można nauczycielowi całkowicie związać rąk i oczekiwać, że będzie on zmotywowany i skuteczny w swojej pracy. Przy czym – podkreślam – moim celem, jako rzecznika, nie jest ślepa obrona nauczycieli – zdarzały się sytuacje, gdzie przyczyniłem się do zwolnienia nauczyciela, który stosował przemoc. Rzecznik ma przede wszystkim łagodzić konflikty i mediować między prawami uczniów a obowiązkami nauczycieli, aby poprawić relacje w szkołach i między szkołami a rodzicami. Ostatecznym celem jest wsparcie dzieci i zapewnienie im bezpieczeństwa mówi Leszek Dowgiałło.

 

Nie uważa przy tym, by urząd rzecznika wymagał instytucjonalizacji na szczeblu rządowym, na pewno jednak postulowałby większą współpracę ze strony organów centralnych, a także jakąś formę wsparcia finansowego, aby można było stworzyć odpowiednie struktury, infolinię, zatrudnić prawników i mediatorów, którzy mogliby pomagać nauczycielom. – Oczywiście musi to być system transparentny i podlegać rozliczeniu z MEN – podsumowuje.

 

 

 

Źródło: www.prawo.pl/oswiata/

 



Foto: www,warszawa.eska.pl

 

Damian Jaworek – Warszawski Rzecznik Praw Ucznia

 

 

Wczoraj na „Portalu dla Edukacji” zamieszczono obszerny tekst Natalii Rasiewicz, zawierający warte poznania spostrzeżenia Warszawskiego Rzecznika Praw Ucznia. Obszerne fragmenty i tego tekstu i link do pełnej wersji zamieszczamy poniżej:

 

 

Przemoc w polskiej szkole. Wyśmiewanie, obrażanie, publiczne krytykowanie przez nauczycieli

 

Niesprawiedliwe ocenianie, brak dostosowania nauczania do potrzeb uczniów, dyskryminacja i przemoc psychiczna to problemy najczęściej zgłaszane do Warszawskiego Rzecznika Praw Uczniowskich. Jak mówi Damian Jaworek, bez większego wsparcia dla nauczycieli i szkół trudno będzie poprawić sytuację uczniów.

 

> Wielu rodziców skarży się, że nauczyciele ignorują zalecenia dotyczące sposobu prowadzenia zajęć i oceniania uczniów z orzeczeniami.

  

 > W ostatnim czasie coraz więcej spraw dotyczy przypadków dyskryminacji uczniów zmagających się z różnymi trudnościami zdrowotnymi.

  

> Warszawski Rzecznik Praw Uczniowskich wskazuje, że to nie zawsze nowe przepisy stanowią klucz do poprawy sytuacji w szkołach.

 

[…]

 

Z obserwacji Warszawskiego Rzecznika Praw Uczniowskich wynika, że coraz większym wyzwaniem w polskich szkołach stają się trudności związane z diagnozami dotyczącymi spektrum autyzmu czy zespołu Aspergera.

W ostatnich latach liczba takich przypadków wzrosła kilkukrotnie, co znacząco wpływa na sposób prowadzenia zajęć. Nauczyciele często nie są w stanie – lub nie chcą – realizować wszystkich zaleceń zawartych w orzeczeniach.

To nie zawsze wynika ze złej woli nauczycieli czy dyrekcji. Czasem problemem jest brak odpowiednich zasobów i wsparcia systemowego. Jeśli w klasie liczącej 35 uczniów aż siedmioro ma indywidualne zalecenia, a nauczyciel ma tylko 45 minut na lekcję, trudno o pełne dostosowanie nauczania do potrzeb każdego uczniazauważa Damian Jaworek. […]

 

Jednym z poważniejszych problemów zgłaszanych do Warszawskiego Rzecznika Praw Uczniowskich jest przemoc, zarówno rówieśnicza, jak i ze strony nauczycieli. Nie chodzi tu tylko o przemoc fizyczną, ale przede wszystkim o przemoc psychiczną i werbalną. – Uczniowie skarżą się na wyśmiewanie, obrażanie czy publiczne krytykowanie przez nauczycieli. Nawet pojedyncze sytuacje mogą sprawić, że dziecko zaczyna bać się chodzić do szkoły, co ma ogromny wpływ na jego zdrowie psychiczne – podkreśla Jaworek. […]

 

Warszawski Rzecznik Praw Uczniowskich wskazuje, że to nie zawsze nowe przepisy stanowią klucz do poprawy sytuacji w szkołach. Czasem wystarczy zmiana podejścia i otwartość nauczycieli oraz dyrektorów na potrzeby uczniów.

 

W Warszawie coraz więcej szkół decyduje się na powołanie Szkolnych Rzeczników Praw Uczniowskich. To inicjatywa, która daniem Daniela Jaworka pozwala uczniom zgłaszać swoje problemy i mieć realny wpływ na funkcjonowanie szkoły. Taka funkcja nie wymaga zmian w przepisach, a jedynie otwartości dyrekcji na wprowadzenie takiego rozwiązania.

 

Podobnie sytuacja wygląda z radami szkół. Choć prawo przewiduje możliwość ich tworzenia, w Polsce funkcjonują one zaledwie w 2 proc. placówek. W Warszawie rzecznik wskazał na cztery szkoły, gdzie rady rzeczywiście działają i podkreślił, że ich przedstawiciele bardzo sobie je chwalą. Dzięki nim uczniowie i rodzice mają realny wpływ na organizację życia szkolnego, a dyrektorzy nie są osamotnieni w podejmowaniu decyzji.

 

 

 

Cały tekstPrzemoc w polskiej szkole. Wyśmiewanie, obrażanie, publiczne krytykowanie przez nauczycieli”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/

 



Kontynuując tematykę 555 felietonu redaktora OE, proponujemy lekturę dwu tekstów, jakie na swoim fbprofilu zamieści dr Tomasz Tokarz. Pierwszy pojawił się tam w nocy z soboty na niedzielę, drugi w niedzielę w południe:

 

 

Wbrew pozorom szkoła Czarnkowa i szkoła Nowackowa niewiele się do siebie różnią. W obu uczeń jest traktowany jako odbiorca narzucanych treści, jako obiekt do obróbki wg jakiegoś wymyślonego na górze profilu absolwenta (u Czarnka – mały patriota, u Nowackiej – mały progresywista).

 

Stąd u obojga pomysły wprowadzania nowych ideologicznych przedmiotów (koniecznie przymusowych, bo tylko przez przymus kształtuje się wolnego człowieka!), stąd te wielkie debaty o tym, co ma być obowiązkowe w podstawie, stąd centralizacja i skrupulatna kontrola.

 

Autonomiczna szkołą wolnych, świadomych ludzi, zdolnych do rządzenia samymi sobą, którzy czytają/oglądają, co chcą, dyskutują o czym chcą, uczą się tego, czego chcą, pod kierunkiem nie urzędników ale przyjaznych mistrzów, współpracując ze sobą, dzieląc się wzajemnie odkryciami, bez sztucznego podziału na role – dla obu środowisk stojących za ministrami pozostaje całkowitą abstrakcją.

 

 

A to tekst zamieszczony przez dr Tokarza wczoraj – już po zamieszczeniu 554 felietonu Włodzisława Kuzitowicza:

 

 

Problem zmiany edukacji jest głównie mentalny. 80% procent nauczycieli i rodziców nie chce nic realnie zmieniać – tylko ewentualnie poprawiać to, co już jest. Wciąż remontować rozpadający się budynek, stworzony w zupełnie innych realiach – zamiast spróbować skonstruować coś nowego – bardziej adekwatnego do czasów łatwego dostępu do informacji, do narzędzi AI, do prawdziwych potrzeb obywatelskiego społeczeństwa.

 

Brakuje wyobraźni, że edukacja może wyglądać inaczej – mimo, że rodzice wysyłając dzieci na lekcje angielskiego, na treningi sportowe – widzą, że edukacja oparta na zainteresowaniach dzieci i pozbawiona ścisłej kontroli – jest skuteczna. Ale już w samej szkole musi być wg nich zupełnie inaczej – wycisk, kontrola i cyferki. Dziwne dwójmyślenie.

 

W związku z tym zmiany muszą być robione odgórnie – tylko MEN ma odpowiednią siłę, by je przejąć i zrealizować, tylko musiałoby chcieć. A wg mnie nie chce, bo nie ma na tyle wyobraźni i wiedzy. Samo ministerstwo edukacji jest traktowane trzeciorzędnie.

 

Zmiany muszą mieć poparcie całej klasy politycznej – a przy obecnej polaryzacji, każda nawet drobna zmiana (nawet wycofanie jakiejś lektury) wywołuje straszne oburzenie i szczucie. Ta czy nazwa przedmiotu, obcięcie tego czy owego, gimnazjum czy brak gimnazjum, prace domowe czy nie – to nie ma żadnego większego znaczenia, ale i tak wywołuje opór i rejtanowskie gesty. „Świat się kończy, chcą wynarodowić naród, zniszczyć myślących ludzi”. Potrzebny jest konsensus, porozumienie ponad podziałami – a obecnie to niestety abstrakcja.

 

Chyba tylko jakaś katastrofa może doprowadzić do otrzeźwienia.

 

 

I jeszcze kilka komentarzy, które pojawiły się pod tymi tekstemi:

 

 

Katarzyna Swissdoor

 

Potrzeba zatem rewolucyjnych zmian! Ma Pan koncepcję i wolę, żeby realnie ruszyć z posad tę skostnialą bryłę? Chętnie dołączę! Mam pewne pomysły na mega zmiany, pokrywają się z Pana wizją, chociażby zmiany niektórych przedmiotów, moje idą chyba nawet dalej….. no i zniesienie progu na obowiązkowej podstawowej matmie! Czy coś można zrobić? Ktoś się poderwie?

 

 

x           x           x

 

 

Darek Sochacki

 

[…] Ministerstwo Edukacji Narodowej owszem, przeprowadza „konsultacje społeczne”, ale (moim zdaniem) robi to w dużej mierze pro forma, żeby było, albo robi to w kwestiach w istocie najmniej obecnie ważnych, takich jak wprowadzenie nowego przedmiotu czy usunięcie innego.

 

Bo przecież problemem polskiej szkoły nie jest jedynie CZEGO uczy, ale również, a może przede wszystkim, JAK uczy. I albo brakuje w ministerstwie zrozumienia natury problemów, jakie ma oświata, albo brakuje chęci by się nimi zająć, bo są trudne, albo brak kompetencji jak te problemy rozwiązać, i niechęć do tego, by za nie (kompetencje) ewentualnie zapłacić!

 

(Piję tu do znamiennej sytuacji, gdy zaproszono organizacje pozarządowe do współpracy w czymś tam, ale wyraźnie zaznaczono w osobnym paragrafie listu zapraszającego, że za pomoc Ministerstwu nie tyle nie przysługuje wynagrodzenie, ale nawet nie należy się spodziewać zwrotu kosztów dojazdu.)

 

Albo się mylę, i oni tam naprawdę super ogarniają, ale ich departament komunikacji tak bardzo nie umie w komunikację, że nikt tu na dole nic nie wie o poważnych zmianach, które przyniosą prawdziwe efekty i rozwiążą najpoważniejsze problemy.

 

A najpoważniejszym problemem jest według mnie poważna entropia stanu psychicznego dzieci i młodzieży, która trwa od kilkudziesięciu lat, produkując kolejne pokolenia z coraz większymi dysfunkcjami, co powoduje pogorszenie funkcjonowania całego społeczeństwa.

 

Jeżeli nie tak traci się społeczeństwo, to ja nie wiem jak. Z tego wynika, że słowa „Takie będą RzeczyPospolite, jakie ich młodzieży wychowanie” powinny być przypominane coraz częściej, bo zmiany technologiczne powodują zmiany o coraz większej amplitudzie.

 

W obliczu tak szybkich zmian należy szkole umożliwić równie szybkie zmiany, czego nie da się zrobić na poziomie centralnym. Nie wtedy gdy ta centrala jest polityczna, czyli podległa fluktuacjom i zależna od kalendarza wyborczego, ponieważ w takich warunkach nic poważnego nie powstaje, bo im większe zmiany, tym większe ryzyko, że coś nie wyjdzie i wyborcom się nie spodoba.

 

Dopóki to się nie zmieni, polska szkoła coraz bardziej będzie przypominała nowotwór, a nie jeden z najważniejszych organów w organizmie, którym jest społeczeństwo/naród/państwo.

 

Uwolnić szkołę od polityków!

 

 

 

 

Źródło: www.facebook.com/tomasztokarzIE