
Wczoraj – w Święto Trzech Króli” – Jarosław Pytlak zamieścił na swoim blogu obszerny tekst, w którym dokonał analizy rocznej działalności MEN pod kierunkiem ministry Barbary Nowackiej. Poniżej prezentujemy jego wybrane (subiektywnie) fragmenty, odsyłając linkiem do pełnej wersji. Wyróżnienie zdań pogrubioną czcionką – redakcja OE:
Mało co dobrego w oświacie na otwarcie roku 2025
Nie zamierzam ukrywać zawodu, jaki sprawiły mi działania Ministerstwa Edukacji Narodowej w ciągu pierwszego roku po wyborach. Miało być zupełnie inaczej, po nowemu, tymczasem mam wrażenie deja vu – politycy powtarzają stare błędy i propagandowe chwyty, obiecując jak zwykle, że już zaraz, za chwilę, ich genialny plan odmieni oblicze polskich szkół i przedszkoli. Niestety, z mojego punktu widzenia ostatnia zmiana na lepsze miała miejsce ćwierć wieku temu i nic nie rokuje powtórki. Poważnie obawiam się, że tradycyjna wiara decydentów politycznych we własną mądrość i sprawczość przyniesie równie tradycyjny efekt, czyli kolejne lata borykania się środowiska oświatowego z nowymi problemami, które tylko uzupełnią długą listę dotychczasowych. Przeżyłem to już dwa razy i nie mam ochoty uczestniczyć w następnej pięknej katastrofie, wina za którą, jak zwykle, zostanie przypisana nauczycielom. Przyjmuję więc w tym miejscu modną ostatnio funkcję sygnalisty, by zwrócić uwagę wszystkich zainteresowanych, z jakim bagażem wchodzimy w rok 2025.
Oświatowe fajerwerki
[…] Każde rozdanie polityczne to nowy zestaw oświatowych fajerwerków, czyli odpowiednio nagłośnionych pomysłów, mających zachwycić publiczność, a przy okazji uczynić edukację lepszą, nowocześniejszą, efektywniejszą. Niestety, doświadczenie pokazuje, że nauczycielom i dyrektorom placówek oświatowych, za sprawą dodatkowych, odgórnie narzuconych wyzwań, przynoszą one głównie stres, a dla uczniów są w najlepszym razie neutralne, a czasem wręcz szkodliwe, jak to miało miejsce z tzw. kumulacją licealną po reformie Zalewskiej. Witając u władzy nową koalicję oczekiwaliśmy więc przede wszystkim pragmatycznej korekty absurdów dziedzictwa pisowskich poprzedników, a jeśli głębokiej zmiany, to dobrze przemyślanej i rozpisanej na długie lata. Tymczasem, obok kilku udanych korekt, uszczęśliwiono nas zapowiedzią ekspresowej reformy programowej, czyli perspektywą nowych problemów, z jakimi już wkrótce trzeba będzie zmierzyć się w pracy z młodymi ludźmi. Ponieważ władze niezmiennie hołdują przekonaniu, że w oświacie wszystko się w końcu jakoś układa, i że nigdy nie było tak, żeby jakoś nie było, uważam, że przyszedł czas, by upomnieć się głośno o miliony uczniów i nauczycieli, w których uderzą odpalane obecnie oświatowe fajerwerki.[…]
Chciałbym z tym przesłaniem dotrzeć nie tylko do polityków, ale także do szerokich kręgów społeczeństwa. Do rodziców, którzy za kilka lat przeżyją zdziwienie, że mimo radosnego optymizmu ministry Nowackiej polska szkoła ma ich dzieciom niewiele do zaoferowania. Do nauczycieli, tak nawykłych do autorytaryzmu władz, że nastawionych dzisiaj głównie na przetrwanie, choć strategia taka nie rokuje żadnego pożytku ani satysfakcji z pracy, i na pewno nie musi być jedyną możliwą.
Rozumiem, ale też proszę o zrozumienie!
Rozumiem polityków, że pragną sukcesu; oświata wydaje im się wdzięcznym polem do działania, a chęć odciśnięcia swojego śladu w historii jest silniejsza niż świadomość różnych ograniczeń. Rozumiem ludzi ambitnych, mających swoje wizje edukacji i chcących wprowadzić ją w życie. Rozumiem nauczycieli, którzy pozytywnie odpowiadają na zaproszenie do współpracy, nawet to, że wbrew przeszłym doświadczeniom instrumentalnego traktowania przez polityków, wciąż wierzą w sprawczość swojego głosu w debacie o zmianach. Równocześnie jednak proszę o zrozumienie, dlaczego z takim uporem punktuję działania władz oświatowych, które uważam za błędne. Mam wrażenie, jakbym po raz kolejny siedział na widowni teatru i oglądał tę samą sztukę w nowej obsadzie aktorskiej. Przeżyłem już kilka reform oświatowych w naszym pięknym kraju i przekonałem się, że każda przynosiła skutki gorsze od poprzedniej. Słyszałem idee niczym kamienie filozoficzne, mające według kolejnych urzędowych reformatorów umożliwić przekształcenie szarej rzeczywistości w złoto edukacyjnego sukcesu, które nie sprawdziły się w realiach życia. Widziałem pozorowane konsultacje, które miały uwiarygodnić wprowadzane zmiany. To wszystko już było i najwyraźniej jawi się po raz kolejny. […]
Czy zdrowy rozsądek nie podpowiada, że edukacja zdrowotna z budzącymi wiele emocji w społeczeństwie elementami wiedzy o zdrowiu seksualnym, wrzucona z marszu jako przedmiot obowiązkowy dla bodaj ośmiu roczników uczniów, w sam środek wojny polsko-polskiej toczącej się w szkołach, w dodatku bez przygotowanej kadry nauczycieli, to wręcz sabotaż tego dobrego i potrzebnego pomysłu?! […]
Przyjrzyjmy się teraz bagażowi, z jakim polska edukacja ruszyła w 2025 rok.
Saszetka z pożytecznymi decyzjami
Ministra Nowacka dokonała trzech istotnych korekt absurdów odziedziczonych po rządach Anny Zalewskiej i jej następców. Znacząco podniosła wynagrodzenia nauczycieli. Powołała nowych kuratorów oświaty. Doprowadziła do powszechnie postulowanej redukcji treści szczegółowych zapisanych w podstawach programowych. Ta ostatnia zmiana, choć nie zadowoliła wszystkich, na pewno w znacznym stopniu uspokoiła buntujących się nauczycieli, uczniów i… rodziców. Wchodzimy z nią w rok 2025 bez poczucia, że coś w tej kwestii trzeba gwałtownie poprawić. […]
Stara obdrapana walizka z pragmatyką zawodu nauczyciela
Radykalne podniesienie zarobków nauczycieli przez nowy rząd było działaniem niezbędnym, doraźnie bardzo docenionym, ale… o krótkim terminie ważności. Po roku znajdujemy się niedaleko punktu wyjścia – płaca minimalna znowu zbliżyła się do wynagrodzenia nauczyciela początkującego. Zapisane w budżecie państwa 5% podwyżki stanowi w istocie wyrównanie inflacyjne. […]
Wśród nauczycieli panuje ogromny żal, że władze utrzymują tzw. godzinę dostępności, będącą dyżurem nauczyciela w placówce na potrzeby kontaktu z rodzicami lub uczniami. Powszechnie wskazuje się na niemożność dopasowania owego dyżuru do potrzeb potencjalnych interesantów, jak również częstą konieczność załatwiania bieżących spraw wychowawczych i dydaktycznych w innym czasie, kiedy tylko pojawia się taka potrzeba. Trudno oprzeć się wrażeniu, że póki co, ministerstwo po prostu nie chce pozbywać się potencjalnej karty przetargowej. A że perspektywa znaczących zmian w pragmatyce jest bardzo odległa, godziny dostępności mają przed sobą przyszłość. Szkoda nawet czasu na poszukiwanie w tym sensu, to tylko polityka.
Worek braku zaufania do nauczycieli
Ostatnie lata przyniosły radykalne obniżenie autorytetu nauczycieli. Krytyka ich pracy dobiega zewsząd, tworząc w mediach wykrzywiony obraz opresyjnych i bezdusznych belfrów. Na daleki plan zeszło oczywiste wcześniej zadanie szkoły, jakim jest wykształcenie młodego człowieka. Wiedza została zdeprecjonowana ogólnie, jako wartość, i w szczegółach, jako zestaw informacji zapisanych w podstawach programowych. Zanegowano sens codziennego trudu ucznia jako niezbędnego elementu zdobywania wykształcenia. Władze potraktowały obojętnie te zjawiska, a nawet podjęły działania, które je pogłębiły. Do klasyki urzędniczej ingerencji w nauczycielską autonomię przejdzie podpisane przez Barbarę Nowacką rozporządzenie ograniczające możliwość zadawania prac domowych i oceniania ich efektów w szkołach podstawowych. Weszło ono w życie mimo jednoznacznie negatywnych opinii zgłoszonych w ramach opiniowania projektu aktu prawnego, jak się powszechni uważa, tylko dlatego, że stanowiło realizację obietnicy rzuconej przez Donalda Tuska podczas wyborczego wiecu jego młodemu uczestnikowi.[…]
Dwadzieścia sakwojaży z reformami
Napisałem już wyżej o zapowiadanej reformie, że z powodu pośpiechu w przygotowaniach nie może się ona udać. To nie jedyny problem. Profil absolwenta, który stanowić ma założenie projektowe wszystkich przygotowywanych zmian, powstał przy całkowitym braku wpływu środowiska oświatowego, w tym także akademickiej pedagogiki, na to, co i w jakim celu należy w ogóle zaprojektować. Nauczyciele potraktowali z pełną obojętnością tzw. konsultacje społeczne, w których można było dyskutować szczegóły owego założenia, ale już nie jego istotę.
Podobnie rzecz ma się z zapowiadaną, ponoć rewolucyjną, formą podstawy programowej. Jako wzorzec zaprezentowano ją na przykładzie nowego przedmiotu, edukacji obywatelskiej. Najkrócej mówiąc, dokument okazał się przegadanym w formie i treści programem nauczania, na dokładkę zakładającym całkowity brak autonomii realizujących go nauczycieli. Obszernie napisałem o tym w październiku, w ramach konsultacji projektu rozporządzenia („Trzeba włożyć dużo pracy, żeby nic się nie zmieniło”), w najbliższym czasie napiszę raz jeszcze, w kontekście innych przedmiotów nauczania. Tutaj zwrócę uwagę jedynie na ten element reformy, który w największym stopniu godzi w sens pracy nauczycieli.
Założenie jest proste: wszystko, co zapisano w profilu absolwenta musi znaleźć odzwierciedlenie w podstawach programowych poszczególnych przedmiotów – przełożyć się na cele ogólne oraz umiejętności realizowane/kształtowane poprzez realizację celów szczegółowych, czyli dawnych treści kształcenia. Jeśli uczeń ma nabyć kompetencję X – musi być jasno zapisane w podstawie kiedy, przy jakiej okazji i, uwaga(!), w jaki sposób. Po raz pierwszy w historii polskiej edukacji postanowiono opisać explicite w podstawie programowej metody pracy nauczycieli oraz zasady oceniania – a wszystko po to, by szeregowi realizatorzy w swojej nieświadomości lub ignorancji nie naruszyli precyzyjnej konstrukcji myśli programowej. Taki sposób rozumowania i działania porównałbym do produkcji liny holowniczej dla ciężarówki z koronki, tkanej szydełkiem w myśl szczegółowej instrukcji koronczarki z Koniakowa. Spełni swoją funkcję lub nie, ale na pewno będzie się pięknie prezentować. […]
Niestety, wygląda na to, że w środowisko twórców reformy ma niezwykle niskie wyobrażenie o jakości kadry nauczycielskiej. Oto Instytut Badań Pedagogicznych opublikował właśnie broszurę pt. „Kilka słów o metodyce pracy nauczyciela”. Rzecz napisana jest przystępnym językiem, opatrzona ładnymi rysunkami; w założeniu stanowi kompendium absolutnie bazowej wiedzy metodycznej. W praktyce – świetny materiał dla ucznia pierwszej klasy studium pedagogicznego z lat osiemdziesiątych XX wieku. Jak trafnie zauważył prof. Lech Mankiewicz, autorzy najwyraźniej nie wzięli pod uwagę, że nauczyciele znają te metody, a jeśli ich nie stosują, to niekoniecznie z ignorancji, ale często ze świadomego wyboru, dostosowując się do potrzeb i możliwości konkretnych uczniów, z którymi mają do czynienia, oraz warunków swojej pracy. […]
Apteczka z ładunkiem zdrowia
Już od września 2025 roku ma zostać wprowadzona edukacja zdrowotna, nowy przedmiot szkolny, obowiązkowy od klasy czwartej szkoły podstawowej do trzeciej licealnej. Niezwykle ważny i potrzebny, ale z tak fatalnie zaplanowanym wdrożeniem, że przynajmniej początkowo przyniesie dużo więcej szkody niż pożytku. Na tle ogólnych wyrazów zachwytu dysonansem odbiło się stanowisko Rzeczniczki Praw Dziecka, która, wskazując niektóre okoliczności zaplanowanych działań, zwróciła się do MEN o odłożenie tej zmiany o rok. Ze swej strony mam jeszcze więcej argumentów niż Pani Rzecznik. Zamierzam opublikować je w osobnym artykule, pod tytułem, za który biorę pełną odpowiedzialność: „Piękny przepis na katastrofę”.
Złota szkatułka z IBE w środku
Również osobny artykuł poświęcę wykreowaniu Instytutu Badań Edukacyjnych na główny ośrodek prac nad koncepcją reformy. Trzeba przyznać, że uczyniono to bardzo sprawnie i w efekcie niemal wszystkie karty w grze znajdują się obecnie w rękach nominowanego przez Barbarę Nowacką kierownictwa tej instytucji, w osobach dr. hab. Macieja Jakubowskiego i dr. Tomasza Gajderowicza. Nie mam żadnych zastrzeżeń personalnych, natomiast bardzo wiele uwag dotyczących trybu pracy nad reformą oraz umiejętnie budowanych pozorów partycypacji społecznej w tym dziele. Wisienką na torcie będzie świeżo powołana zarządzeniem dyrektora Jakubowskiego Rada ds. Monitorowania wdrażania reformy oświaty im. Komisji Edukacji Narodowej.[…]
Tekturowe pudło na szpargały
W koszu na szpargały, budzące niewielkie zainteresowanie, znajduje się, między innymi, Centralna Komisja Egzaminacyjna, która po dokonaniu zmiany na stanowisku dyrektora przygotowuje się moralnie do zmodyfikowania zasad egzaminowania, a praktycznie do usprawnienia sprawdzania prac za pomocą elektronicznych narzędzi. Z jednej strony należy chyba docenić spokój nowego kierownictwa, najwyraźniej kierującego się zasadą, „Po pierwsze, nie szkodzić”. Z drugiej kolejny rok będziemy funkcjonować z regułami, w których jeden błąd zwany kardynalnym może przekreślić całą maturę z języka polskiego, choćby abiturient naprawdę sprawnie posługiwał się mową ojczystą. Na zmianę jednak przyjdzie chyba poczekać.
W tym samy koszu znajdują się nowe zasady finansowania oświaty, w postaci tzw. potrzeb oświatowych, których zastosowanie w praktyce przyniesie trudne jeszcze do przewidzenia skutki. Na razie jedno jest pewne – najbardziej stratne będą szkoły prowadzące edukację włączającą dzieci z orzeczeniami spektrum autyzmu i niepełnosprawnościami sprzężonymi w oddziałach ogólnodostępnych, ponieważ w najlepszym razie utrzymają dotychczasowy poziom finansowania, a w części przypadków dostaną mniej pieniędzy. Wiadomo było, że państwo musi coś zrobić z finansowaniem rosnącej lawinowo liczby dzieci z tymi orzeczeniami, no i zrobiło. Trochę szkoda, że zmiana następuje w środku roku szkolnego, i że nie przewiduje sytuacji, w której nakład na pojedyncze dziecko jest znacznie większy, niż przewidziane dla niego finansowanie. No ale są to sprawy mało interesujące dla opinii publicznej, więc leżą w koszu na szpargały.
Kontener na gruz spraw zapomnianych
Można tu znaleźć choćby ideę Izb Nauczycielskich, które mogłyby stać się merytorycznym partnerem władz w pracach choćby nad reformą programową, a także działać w roli rzecznika całej grupy zawodowej. Ale Izb nie ma i nie będzie, bo po co rządzący (z dowolnego rozdania politycznego) mieliby brać sobie na głowę kolejny problem, jeśli nie muszą. W koszu znajdują się też rozmaite sprawy zbyt błahe, by ktoś pochylił się nad nimi, a przecież dolegliwe w codziennej pracy. Jeden przykład, który wpisuję tutaj na życzenie kolegi, to kwestia RODO i rozbieżności przepisów oświatowych, które dają prawo rodzicom do informacji i praw ich dzieci, które kończąc 18 lat mają na mocy tych przepisów możliwość zastrzegania informowania rodziców. Jesteśmy w szkole między młotem i kowadłem – z jednej strony prawa rodzica, z drugiej dorosłego dziecka – bo… ministerstwa się nie dogadały. I tak lawirujemy, negocjując z młodymi dorosłymi w sytuacjach trudnych, bo informacja, to nie tylko kwestia uzyskanych ocen, ale np. kontynuacji nauki w ogóle, co ma znaczenie w sprawach alimentów. Oczywiście w przypadku konfliktu wybieramy pretensje rodzica, a nie karę związaną ze złamaniem przepisów RODO, ale czy ktoś nie mógłby się pochylić nad takimi pozornie tylko mało ważnymi problemami, z jakimi borykamy się w szkołach?!
Pewnie mógłby, ale to wymagałoby działań żmudnych i mało medialnych, czyli absolutnie nieopłacalnych politycznie…
Cały tekst „Mało co dobrego w oświacie na otwarcie roku 2025” – TUTAJ
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl
Z kilkudniowym opóźnieniem zamieszczamy fragmenty informacji o pierwsze w Łodzi studniowce, zamieszczonej 3 stycznia przez „Express Ilustrowany”, wraz z liczącą 196 zdjęć dokumentacją fotograficzną tego wydarzenia:
Pierwsza studniówka 2025! Maturzyści VI Liceum Ogólnokształcącego w Białym Pałacu w Niesięcinie.
[…]
Maturzyści VI Liceum Ogólnokształcącego im. J. Lelewela w Łodzi jako pierwsi w tym roku zatańczyli poloneza – w piątek, 3 stycznia 2025 r. o godzinie 19. Tradycji stało się zadość i w ten sposób otworzyli studniówkowy sezon w naszym mieście oraz w regionie. Studniówka VI Liceum Ogólnokształcącego odbywa się tym razem w Białym Pałacu w Niesięcinie. Jest to jedno z najchętniej wybieranych przez młodzież miejsc, w którym chcą się bawić na swoim pierwszym wielkim balu. Do końca karnawału zaplanowanych jest tu jeszcze szereg studniówek łódzkich uczniów liceów i techników. […]
W Białym Pałacu w piątkowy wieczór maturzyści pięciu ostatnich klas VI LO swoją studniówkę rozpoczęli od przemówień. Najpierw przedstawicielki uczniów powitały uczestników balu. Wyraziły wdzięczność zarówno swoim rodzicom, jak i nauczycielom, wychowawcom i dyrekcji za 4 lata w szkole. Słowa podziękowań, a także radości i dumy w imieniu licznie zgromadzonych rodziców wygłosiła zaraz potem jedna z mam, reprezentująca radę rodziców. Na koniec swoje wystąpienie miała dyrektor VI LO – mgr inż. Małgorzata Caban. Wspominała, jak 4 lata temu witała uczniów w pierwszej klasie i jak bardzo od tamtej pory się zmienili, stając się dorosłymi i pięknymi kobietami i przystojnymi mężczyznami – co bardzo podkreślały ich wieczorowe eleganckie stylizacje.
– Wyglądacie fantastycznie – mówiła z zachwytem do maturzystów. – Życzę wam, abyście dziś wspaniale się bawili i zapamiętali ten wieczór na wiele lat, a dni do matury wykorzystali mądrze na uporządkowanie wiedzy, ale też na spacery i odpoczynek, które są ważne. Życzę wam, aby egzamin poszedł wam jak najlepiej. Pracujcie tak, abyście potem byli zadowoleni z siebie i uzyskali wyniki, które pozwolą wam realizować swoje plany. Poloneza czas zacząć! [..]
Maturzyści na swoim balu studniówkowym prezentowali się efektownie – dziewczyny w eleganckich kreacjach, sukniach głównie długich i butach na wysokich obcasach, a ich koledzy – w ciemnych garniturach, białych koszulach. Nie zabrakło osób, które wyróżniały się swoimi stylizacjami – przykuwały uwagę
Źródło: www.expressilustrowany.pl
Jak to dobrze dla moich obliczeń się złożyło, że pierwszy w tym roku felieton jest jednocześnie pierwszym felietonem nowej „pięćdziesiątki” – dopełniającej się do przeszłego jubileuszu 600 felietonu.
Ale nie mam dziś, po upływie zaledwie trzech dni od posylwetrowej, odpoczynkowej, noworocznej środy, którą poprzedzały dwa dni robocze tego tygodnia – w znakomitej większości polskich szkół wolnych od zajęć lekcyjnych, łatwego zadania. Bo znalezienie tematu, który nie zanudzi czytających, nie jest w tej sytuacji prostym zadaniem. Nic w tym czasie nie wydarzyło się w „oświatowej bańce”, co mnie na tyle zaciekawiło i zaintrygowało, że pobudziło moje refleksje i stało się inspiracją felietonowego motywu przewodniego.
Po przejrzeniu zamieszczonych na OE materiałów i krótkiej wizycie na stronie MEN podjąłem decyzję, ze będzie o trzech sprawach „po trochu”:
Nie wypada nie zacząć od „Centrali”. Otóż zastanowiła mnie niespotykana synchronizacja aktywności kierownictwa i urzędników ministerstwa edukacji z głównym nurtem polskich szkół i placówek oświatowych. Podczas mojej wizyty na oficjalnej stronie MEN stwierdziłem, że w okresie od Wigilii 24 grudnia zostały tam zamieszczone:
> Życzenia kierownictwa MEN z okazji Świąt Bożego Narodzenia (24 XII)
> Zmiany w prawie oświatowym opublikowane w Dzienniku Ustaw (30 XII)
> Ogłoszenie wyników konkursu Zainspiruj Premiera (31 XII)
> Życzenia noworoczne od Minister Edukacji Barbary Nowackiej (31 XII)
I od „sylwestra” do chwili zamieszczenia tego tekstu nie ma tam żadnego śladu aktywności… Całkiem jak w szkołach, w których zarządzono dodatkowe (z przyznanej im rocznej puli 8 lub 10) dni wolne od zajęć dydaktyczno-opiekuńczych.
x x x
2 stycznia zamieściłem obszerne fragmenty tekstu z „Portal dla Edukacji”, informującego o zaskakującej wypowiedzi wiceministry Katarzyny Lubnauer w sprawie tzw. „godzin czarnkowach”. Oto cytat z zapisem fragmentu jej wypowiedzi:
– Może to być czas, w którym uczniowie, na przykład po chorobie, mogą uzupełnić zaległe sprawdziany lub kartkówki. To także okazja, aby uczniowie, którzy nie zrozumieli pewnych zagadnień, mogli skonsultować się z nauczycielem i nadrobić brakujące treści. Taki czas w szkole jest niezwykle potrzebny – broniła godzin dostępności Katarzyna Lubnauer.
To bardzo kreatywne podejście pani wiceministry do tematu. Wszak od lat krytykowany za swoją decyzję minister Czarnek zarządzi obowiązek dodatkowego, poza planem lekcji, przesiadywania w szkole przez nauczycieli dodatkowej jednej godziny w tygodniu tzw. „dostępności”, w celu… konsultacji z uczniami i nauczycielami. Tylko, że praktyka wykazała, ze w przytłaczającej ilości przypadków prawie nikt z tych konsultacji nie korzystał, a nauczyciele bezcelowo siedzieli w szkole. A teraz pani, która w szkole, w roli nauczycielki, spędziła, przed kilkudziesięcioma laty, kilkanaście miesięcy, udaje że nie zna opinii nauczycielskich związków zawodowych, reprezentujących od dawna w tej sprawie jednolite stanowisko ogółu nauczycieli – aby po prostu zlikwidować ten bezsensowny obowiązek, ogłasza zamiar jego utrzymania – z dodatkowym celem: udzielania darmowych korepetycji!
x x x
Na zakończenie jeszcze kilka refleksji, zrodzonych podczas opracowywania tekstu, zamieszczonego 31 stycznia: „Ostatnia, choć spóźniona, informacja roku 2024, której nie mogło zabraknąć.” Po jej lekturze wiecie już, ze była to, spóźniona – nie z mojej winy, informacja o 30 rocznicy powstania, wychodzącego nieprzerwanie, czasopisma „Przegląd Edukacyjny”, wydawanego przez Wojewódzki Ośrodek Metodyczny w Łodzi, któremu po kilku latach zmieniono nazwę na Wojewódzki Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli.
Celowo zamieściłem tam taką informację:
„I aż do sierpnia 2021 roku, także po zmianie nazwy na Wojewódzki Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli, powstawał on nieprzerwanie w owej – samodzielnej – placówce, działającej przy ul. Wólczańskiej 202. I dopiero od tej daty, kiedy WODN stał się – uchwałą Sejmiku Województwa Łódzkiego – częścią konglomeratu o nazwie Centrum Rozwoju Edukacji Województwa Łódzkiego w Łodzi, jego oficjalnym wydawcą jest owo CRE WŁ z siedzibą przy ul. Wielkopolskiej.
Nadzór nad całością Centrum, od jego powstania 1 września 2021 roku, sprawuje dyrektorka – Teresa Łęcka, Była ona w latach 2009 – 2021- dyrektorką Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 19 im. Karola Wojtyły, od roku2016 przekształconego w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Łodzi, a jeszcze wcześniej – w latach 2006 – 2008 – dyrektorką Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli w Warszawie .
Dziś poszerzę tę informacje przypominając, że pani Teresa Łęcka była dyrektorką CODN w Warszawie w czasie, gdy wicepremierem i ministrem edukacji narodowej w rządach Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego był Roman Giertych. Stało się to z inicjatywy łodzianina, wówczas sekretarza stanu w MEN – Mirosława Orzechowskiego. Po upadku tego rządu pani Łęcka wróciła do Łodzi, gdzie dopiero po kilku miesiącach została dyrektorką Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 19, której poprzedni, wieloletni dyrektor Jan Stupak zmarł 9 stycznia 2009 roku po długiej, nieuleczalnej chorobie. Objęła ona tę funkcję – nie ma co ukrywać – wyłącznie dzięki decyzji ówczesnej władzy rządzącej oświatą w Lodzi, której szefem był prezydent miasta Jerzy Kropiwnicki – jeden z liderów Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego.
Dlaczego przypominam te „didaskalia” właśnie teraz? Bo chcę pokazać, że ten jubileusz zorganizowała i uroczystość poprowadziła właśnie ta osoba. Bo też ona przede wszystkim zadbała, aby – mimo generalnej restrukturyzacji wojewódzkich placówek edukacyjnych w wyniku utworzenia Centrum Rozwoju Edukacji Województwa Łódzkiego – „Przegląd Edukacyjny” był nadal wydawany. Przypominam, że CRE WŁ powstało w wyniku uchwały Sejmiku Województwa Łódzkiego z dnia 27 sierpnia 2021 r, kiedy władzę sprawowało tam – przewagą 1 głosu -PiS. I to ich decyzją było powołanie na funkcję dyrektorki CRE pani Teresy Łęckiej. Chcę pokazać, że niezależnie od takich „korzeni” ideowo-politycznych, pani Łęcka potrafiła tak pokierować ową nową strukturą organizacyjną, aby zachować wszystko co wartościowe wniosły do niej placówki ją tworzące. Czego – jak widzimy po tym co działo się przez ostatnich kilkanaście miesięcy w Łódzkim Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego, nie potrafiła dokonać aktualna władza oświatowa Łodzi. Jednym z dowodów na to jest likwidacja zasłużonego kwartalnika „Dobre Praktyki” – Innowacje w edukacji” wydawanego od marca 2013 roku przez ŁCDNiKP – aż do numeru 39 – „Wiosna 2023”, kiedy rządziła tą placówką – z „poręki” lewicowej koalicji łódzkiego magistratu – pani Karolina Poludnikiewicz.
Włodzisław Kuzitowicz
Wczoraj na „Portalu dla Edukacji” zamieszczono tekst Bogdana Bugdalskiego, który bez owijania w bawełnę opisał dzisiejszy status nauczyciela i to co powinno zostać w tym obszarze dokonane. Wyróżnienie fragmentów tekstu pogrubioną czcionką – redakcja OE:
Traktujemy nauczycieli jak wykonawców usług. Prestiż zawodu jest skutecznie niszczony
Właściwie nikt już chyba nie wie, czym jest prestiż zawodu nauczyciela. Można nawet śmiało powiedzieć, że to jakaś idea fiks, której nikt z obecnie żyjących nie doświadczył. Owszem, od czasu do czasu wspomina się z rozrzewnieniem, jak to było w czasach przedwojennych, jakim prestiżem otoczony był nauczyciel, i jak wiele pieniądze, które zarabiał znaczyły w ówczesnym świecie. […]
Dzisiaj oświata to przedsiębiorstwo świadczące usługi edukacyjne i częściowo wychowawczo-opiekuńcze, a nauczyciel to ich wykonawca, którego zadaniem jest wyposażenie młodego człowieka w wiedzę i umiejętności pozwalające mu skutecznie funkcjonować na konkurencyjnym rynku pracy.
Gdzie tu miejsce na prestiż zawodu? Gdzie miejsce na pracę intelektualną? Wychowanie? Jest zadanie, usługa, które nauczyciel ma wykonać, a jak mu się nie podoba, to może zmienić zawód. Jest wykonawcą, nie przewodnikiem, mentorem. Więc tym bardziej nie zasługuje na specjalne traktowanie – w tym uznanie finansowe. […]
Jak tak mocniej się zastanowić, to już niedługo AI przystrojona w sympatyczną postać pani nauczycielki czy też pana nauczyciela lub postać z jakiejś bajki lub gry będzie mogła szkolić młodych ludzi. I będzie uzyskiwała w tym te same a może i lepsze efekty. Co więcej – będzie ściśle realizowała podstawę programową, szkoliła ludzi do pracy, a co najważniejsze – nie będzie miała żadnych oczekiwań płacowych.
Więc po co nam ci nauczyciele? Ano właśnie dla tej przygody intelektualnej, jaką może być nauka na każdym etapie edukacji. Szkoła a potem studia wyższe, gdzie można się spierać, dyskutować, szukać rozwiązań, które tylko z pozoru zdają się fanaberiami.[…]
Do tego jednak potrzebni są ludzie otwarci, empatyczni, chcący nie tylko wyszkolić nowego pracownika, ale człowieka renesansu, otwartego na świat, potrafiącego kojarzyć fakty, a przede wszystkim myśleć abstrakcyjnie. Intelektualiści. Dla których proces kształcenia nie sprowadza się wyłącznie do przekazywania wiedzy, a życie do konsumpcji. Ale którzy nie będą musieli się martwić o to, jak zaspokoić podstawowe potrzeby życiowe – jak zapłacić za mieszkanie, media, jak wyżywić rodzinę i czy stać ich na kolejny spektakl w teatrze, obejrzenie wystawy czy kupienie kolejnej książki lub kolejnego pisma naukowego. Dziś życie ideami nie jest możliwe.
Więc jeśli jako społeczeństwo od edukacji chcemy czegoś więcej niż przygotowania ludzi do pracy, zadbajmy o prestiż nauczycieli. Nie mówmy, że są nam niezbędni, tylko pokażmy, że naprawdę są.
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/t
Oto obszerny fragment informacji, zamieszczonej dzisiaj na stronie „Głosu Nauczycielskiego”:
To duża zmiana. IBE zyskał status Państwowego Instytutu Badawczego
Od 1 stycznia 2025 r. Instytut Badań Edukacyjnych ma status państwowego instytutu badawczego. Rozporządzenie Rady Ministrów w tej sprawie premier podpisał 27 grudnia 2024 roku, a weszło ono w życie wraz początkiem roku. „Nowy status IBE daje nam więcej możliwości badawczych, lepszą współpracę z instytucjami w Polsce i za granicą. A przede wszystkim będziemy mogli szybciej wdrażać wyniki badań w praktyce. Nowy rok, nowi my!” – czytamy w mediach społecznościowych Instytutu.
– To wyróżnienie jest dowodem na uznanie dla dotychczasowych osiągnięć Instytutu w dziedzinie badań edukacyjnych oraz na jego istotną rolę w kształtowaniu polityki edukacyjnej w Polsce – powiedział dyrektor IBE, dr hab. Maciej Jakubowski. – Nadanie statusu Państwowego Instytutu Badawczego da podstawę dla prowadzenia badań na światowym poziomie, ale też na przełożenie ich na wiedzę przydatną dla praktyków i decydentów, co przeniesie się na lepszą jakość polskiej szkoły – dodał.
Jak wylicza IBE zmiana statusu niesie ze sobą:
>Większe wsparcie dla badań naukowych – więcej możliwości realizacji innowacyjnych projektów badawczych oraz możliwość jeszcze lepszego wykorzystania potencjału badawczego i rozwojowego Instytutu;
>Większe znaczenie w kształtowaniu polityki edukacyjnej – zacieśnienie współpracy z ministerstwami, instytucjami publicznymi i partnerami społecznymi i możliwość proponowania kompleksowych rozwiązań wspierających rozwój systemu edukacji;
>Rozwój współpracy międzynarodowej – wzmocnienie pozycji Polski na arenie międzynarodowej jako ważnego partnera w badaniach edukacyjnych i ułatwienie nawiązywania nowych kontaktów z renomowanymi ośrodkami badawczymi na świecie.
>Wsparcie dla praktyki edukacyjnej – rozwój narzędzi i metod wspierających nauczycieli, uczniów oraz inne osoby związane z edukacją oraz szybsze wdrażanie wyników badań do praktyki Dydaktycznej.[…]
Źródło: www.glos.pl
Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 27 grudnia 2024
w sprawie nadania Instytutowi Badań Edukacyjnych w Warszawie – TUTAJ
1 stycznia „Portal dla Edukacji” zamieścił tekst, informujący o zaskakującej wypowiedzi wiceministra Lubnauer w sprawie „godzin Czarnkowach”. Oto jego obszerne fragmenty i link do pełnej wersji:
Wiceszefowa MEN zszokowała nauczycieli. „To przecież niezgodne z prawem”
[…]
>Nauczycielom od dawna nie podobają się tzw. godziny czarnkowe. Dlatego bardzo zdziwiła ich niedawna wypowiedź wiceszefowej MEN.
>- Może to być czas, w którym uczniowie, na przykład po chorobie, mogą uzupełnić zaległe sprawdziany lub kartkówki – mówiła wiceminister edukacji Katarzyna Lubnauer.
>- Wypowiedzi wiceminister Lubnauer wprowadzają w błąd. „Godziny czarnkowe” nie mogą być wykorzystywane do prowadzenia lekcji, zajęć, czy poprawiania sprawdzianów – podkreślała Urszula Woźniak, wiceprezes ZG ZNP.
[…]
Przypomnijmy. Tzw. godziny czarnkowe, czyli obowiązkowe godziny dostępności nauczycieli, były tematem gorącej debaty w środowisku edukacyjnym. Nauczyciele oraz związki zawodowe apelowały o ich likwidację lub wprowadzenie modyfikacji, które realnie wpłyną na poprawę ich pracy w szkołach. Dlatego nauczycieli bardzo rozczarowała wypowiedź wiceminister edukacji Katarzyny Lubnauer, która stanowczo podkreślała znaczenie takich godzin w procesie edukacji.
Podczas konferencji prasowej w Katowicach, która odbyła się z początkiem grudnia, wiceminister Lubnauer przekonywała:
– Może to być czas, w którym uczniowie, na przykład po chorobie, mogą uzupełnić zaległe sprawdziany lub kartkówki. To także okazja, aby uczniowie, którzy nie zrozumieli pewnych zagadnień, mogli skonsultować się z nauczycielem i nadrobić brakujące treści. Taki czas w szkole jest niezwykle potrzebny – broniła godzin dostępności Katarzyna Lubnauer.
Problem w tym, że proponowane przez nią zastosowania tych godzin, według Związku Nauczycielstwa Polskiego […] są niezgodne z obowiązującymi przepisami.
Zdaniem przedstawicieli związku, zgodnie z obowiązującymi przepisami nauczyciele podczas tych godzin mogą prowadzić tylko konsultacje – nie są one przeznaczone na nadrabianie zaległych lekcji, poprawy kartkówek ani organizowanie dodatkowych zajęć.
– Wypowiedzi wiceminister Lubnauer wprowadzają w błąd. „Godziny czarnkowe” nie mogą być wykorzystywane do prowadzenia lekcji czy zajęć – podkreślała Urszula Woźniak, wiceprezes ZG ZNP. […]
Krytycy „godzin czarnkowych” przekonują, że większość rodziców woli kontakt za pośrednictwem dzienników elektronicznych, takich jak Librus, czy telefonicznie, zamiast spotkań w wyznaczonych godzinach.
– W praktyce godziny dostępności często mijają się z celem. Nauczyciel w tym czasie formalnie czeka na rodziców, jednak ci, z uwagi na własne obowiązki zawodowe, zazwyczaj nie są w stanie przyjść w wyznaczonych godzinach – ani w środku dnia, ani wcześnie rano. W efekcie zdarza się, że przez cały rok szkolny pojawiają się jedynie dwie osoby, a nauczyciele spędzają te godziny bezczynnie – przekonywała w rozmowie z PortalSamorzadowy.pl Urszula Woźniak, wiceprezes ZG ZNP. […]
Cały tekst „Wiceszefowa MEN zszokowała nauczycieli. ‘To przecież niezgodne z prawem’” – TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/
Takie przed rokiem, z wiarą w swe zdolności „jasnowidztwa”, składałem Wam życzenia:
Niech Rok, co dziś go przywitamy,
Rokiem spełniania marzeń będzie!
Choć dziś nie wszystko jeszcze znamy
O planach tych, co „na urzędzie”.
Niech obietnice spełnią swoje
Przed wyborami ogłaszane:
Zakończą o podwyżki boje,
Dopuszczą to, co zakazane!
A wtedy my – reformatorzy,
I wszystkie ruchy „odśrodkowe”
Sprawimy: Wreszcie się otworzy
SYSTEM na zmiany! Oświatowe!
Pamiętając o tamtych życzeniach – takie dzisiaj napisałem:
Cóż dzisiaj z tego się spełniło?
Czy obietnice dotrzymane?
Mówią nam – ciężko spełniać było,
Bo „prawo zabetonowane”!
Więc dzisiaj życzę Wam, Kochani,
By w Nowym Roku lepiej było.
Gdy tylko się rozpocznie styczeń
By wreszcie się normalnie żyło!
A póki co – nie gaście ducha,
Razem z uczniami róbcie swoje,
Niech każdy serca swego słucha
Tocząc z „systemem” własne boje.*
Redaktor „Obserwatorium Edukacji”
Włodzisław Kuzitowicz
*Ta trzecia zwrotka została przeze mnie skopiowana z życzeń, złożonych w sylwestra 2022 r
Dzisiaj, w ostatnim dniu 2024 roku, postanowiliśmy zamieścić informację o ważnym dla łódzkie oświaty wydarzeniu, które miało miejsce 12 listopada, a które uszło naszej uwadze. Bo też nie otrzymaliśmy od jego organizatorów zaproszenia, a w mediach lokalnych także nie było o nim wzmianki. I dopiero przed kilkoma dniami, podczas wymiany życzeń świąteczno-noworocznych, dowiedzieliśmy się o tym od dr Grażyny Tadeusiewicz , wieloletniej przyjaciółki redaktora OE, która – jako jedyny świadek narodzin „Przeglądu Edukacyjnego”, którego 30 rocznicę powstania wówczas świętowano – w tym wydarzeniu uczestniczyła.
A że redaktor Kuzitowicz miał także w pierwszym okresie działalności owego czasopisma swój drobny wkład w zamieszczane tam publikacje (były to trzy teksty: „Między nami wychowawcami”, „Co stanowi o klęsce, a co o sukcesie wychowawcy”, oraz „Wychowawca kapitanem w rejsie ku dorosłości”) – jubileusz ten jest nam bliski, i – choć z takim opóźnieniem – musimy zamieścić o nim informację. Oto ona:
Screen z nagrania filmowego [https://www.facebook.com]
Zbiorowe zdjęcie zasłużonych w wydawanie „Przeglądu Edukacyjnego” osób, wyróżnionych pamiątkowym medalem podczas jubileuszu 30-lecia
W dniu 12 listopada, w siedzibie Centrum Rozwoju Edukacji Województwa Łódzkiego przy ul. Wielkopolskiej w Łodzi odbyło się spotkanie, poświęcone upamiętnieniu 30 rocznicy powstania „Przeglądu Edukacyjnego”. Oto co o tym tytule napisano na stronie CRE WŁ:
„Pierwsze po wojnie pismo nauczycieli łódzkich. Wychodzi nieprzerwanie od 1994 roku w Wojewódzkim Ośrodku Doskonalenia Nauczycieli w Łodzi. Przegląd Edukacyjny nawiązuje do chlubnych tradycji czasopism pedagogicznych wychodzących w Łodzi w latach międzywojennych takich, jak: Szkoła i Nauczyciel, Głos Nauczycielstwa Łódzkiego, jest pozytywnie oceniany ze względu na podejmowane w nim aktualne problemy teorii i praktyki pedagogicznej, i niewątpliwie autorytet piszących w nim autorów. Przegląd Edukacyjny zyskuje na swojej popularności i jest znany w innych rejonach Polski, także dzięki zainteresowaniu bibliotek wyższych uczelni i bibliotek pedagogicznych (ma swój międzynarodowy numer: ISSN 1231-322X). Integruje nauczycieli, oświatowców i teoretyków nauk o wychowaniu, będąc ambasadorem łódzkiej oświaty i pedagogiki.”
Informując o tym wydarzeniu nie możemy nie wspomnieć, że ów dwumiesięcznik powstał w łódzkim Wojewódzkim Ośrodku Metodycznym, kiedy kierowała nim dr Grażyna Tadeusiewicz. I aż do sierpnia 2021 roku, także po zmianie nazwy na Wojewódzki Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli, powstawał on nieprzerwanie w owej – samodzielnej – placówce, działającej przy ul. Wólczańskiej 202. I dopiero od tej daty, kiedy WODN stał się – uchwałą Sejmiku Województwa Łódzkiego – częścią konglomeratu o nazwie Centrum Rozwoju Edukacji Województwa Łódzkiego w Łodzi, jego oficjalnym wydawcą jest owo CRE WŁ z siedzibą przy ul. Wielkopolskiej.
Nadzór nad całością Centrum, od jego powstania 1 września 2021 roku, sprawuje dyrektorka – Teresa Łęcka, Była ona w latach 2009 – 2021- dyrektorką Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych nr 19 im. Karola Wojtyły, od roku2016 przekształconego w Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego w Łodzi, a jeszcze wcześniej – w latach 2006 – 2008 – dyrektorką Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli w Warszawie .
Mimo zorganizowania owego jubileuszu 30-lecia „Przeglądu Edukacyjnego” nie zmieniło się nasze zaniepokojenie losem owego zasłużonego dla łódzkiej oświaty regionalnego czasopisma. Bo nie można już odnaleźć w Internecie elektronicznej wersji jego kolejnych numerów. A szkoda, bo to dzisiaj najlepsza forma upowszechnienia informacji o osiągnięciach łódzkich nauczycielek i nauczycieli.
A teraz przechodzimy już do udostępnienia zapisu filmowego z tego jubileuszowego spotkania, które prowadziła w roli konferansjera pani dyrektor CRE WŁ – Teresa Łęcka:
30-lecie Przeglądu Edukacyjnego w CRE WŁ w Łodzi – TUTAJ
UWAGA:
Od 21 do37 minuty nagrania można obejrzeć i wysłuchać wspomnień dr Grażyny Tadeusiewicz
Jeszcze przed świętami (23 grudnia) na portalu „Strefa Edukacji” zamieszczono tekst, podejmujący problem wzrastającej popularności edukacji domowej. Oto jego treść – bez skrótów:
Edukacja domowa pod ostrzałem pytań. Będzie powrót do Lex Czarnek?
Edukacja domowa cieszy się w Polsce rosnącym zainteresowaniem. Posłanki Kinga Gajewska i Marta Golbik (PO) wystosowały do Ministerstwa Edukacji interpelację *, pytając o szczegóły dotyczące funkcjonowania tej formy nauki oraz wyników zapowiedzianych kontroli.
Wzrost uczniów wybierających edukację domową
Według raportu Fundacji Edukacji Domowej, liczba uczniów realizujących obowiązek szkolny poza szkołą wzrosła ponad dwukrotnie w latach 2021–2023 – z 19 947 do 42 329 osób. W styczniu 2024 roku liczba ta wyniosła już 53 968.
Jak wskazano w interpelacji poselskiej:
„W przeciągu ostatnich miesięcy do mojego biura poselskiego przyszło kilku obywateli zainteresowanych zapowiedzią kontroli w jednej ze szkół prowadzących taką naukę. Na zakończenie każdego roku szkolnego uczniowie takich placówek mają pisemne i ustne egzaminy klasyfikacyjne. Na ich podstawie wystawiane są oceny na świadectwach. Minister edukacji poinformowała w połowie lipca, że kuratoria przyjrzą się wynikom egzaminów maturalnych w Szkole w Chmurze oraz temu, jak mają się one do ocen końcowych uczniów.”
W swoim piśmie posłanka skierowały do MEN kilka pytań, które mają na celu wyjaśnienie sytuacji w obszarze edukacji domowej. Wśród nich znalazły się:
1.Jaka liczba uczniów realizujących obowiązek szkolny za pośrednictwem edukacji domowej uczęszczała do placówek poza rejonem zamieszkania w ostatnich pięciu latach?
2.Jaka liczba uczniów obecnie korzysta z tej formy nauki?
3.Czy ministerstwo posiada dane lub opracowania ekspertów, które uzasadniają potrzebę nowelizacji przepisów dotyczących edukacji domowej? Jeśli tak, proszę o ich przedstawienie Sejmowi.
4.Czy ministerstwo planuje w najbliższym czasie przedłożyć Sejmowi propozycję zmian
W interpelacji zaznaczono, że „w przestrzeni medialnej pojawiają się doniesienia, iż do ministerstwa docierają zastrzeżenia od nauczycieli czy też rodziców dotyczące tego, jak organizowane są egzaminy końcowe”.
Resort edukacji nie odpowiedział jeszcze na interpelację, ale jak mówiła Katarzyna Lubnauer w rozmowie opublikowanej na łamach Strefy Edukacji, „zagrożenia dla edukacji domowej nie ma.”
– Nie widzę zagrożenia dla edukacji domowej. Natomiast z pewnym smutkiem i dużym niepokojem patrzymy na wyniki Szkoły w Chmurze. Jeżeli chodzi o licealistów i uczniów techników, matury nie zdało średnio 15 proc., w przypadku liceum ten wskaźnik jest jeszcze mniejszy, a w Szkole w Chmurze, gdzie jest tylko liceum, ten stopień nie zdawalności jest na poziomie 25 proc. (czyli jedna czwarta uczniów nie poradziła sobie z maturą), to mnie nie przekonuje argument, że oni nie uczą dla wyników egzaminów – zaznaczyła wiceminister edukacji.
Nie wiemy jednak, czy zmiany w przepisach ograniczą dostępność edukacji domowej. Społeczność korzystająca z tej formy nauczania jest pełna obaw. Z usta rodziców i edukatorów domowych docierają wątpliwości, czy zmiany w zakresie realizowania obowiązku szkolnego poza szkołą, nie zmienią się wraz z dużą reformą oświaty, która zostanie wprowadzona w 2026 roku. Obawy są związane też z możliwością powrotu rejonizacji i innych rozwiązań, które zostały zawarte w tzw. Lex Czarnek, ustawie która ostatecznie została zawetowana przez Andrzeja Dudę.
Źródło: www.strefaedukacji.pl
*Oto treść tej interpelacji:
Oto link na stronę Sejmu RP – TUTAJ
No i doczekałem kolejnej pięćdziesiątki moich felietonów. Jak przed tygodniem napisałem – to trochę za mała okazja do urządzania wielkiej fety. Ale podsumować ten etap mojej felietonowej aktywności można.
Pierwszym felietonem tej „półsetki” był – napisany 17 grudnia – felieton ze smutnym tematem: „Konteksty i didaskalia wokół pogrzebu Wojciecha Walczaka”. Przypomnę, że był to pogrzeb jednego z dwu liderów historycznego strajku studentów z 1981 roku, który – gdy w latach 1990 – 1994 był Łódzkim Kuratorem Oświaty – odegrał sprawcza rolę w mojej biografii zawodowej.
Kilka tygodni później (2 stycznia) napisałem felieton „Czy Barbara Nowacka przerwie złą passę na fotelu Ministra/y Edukacji?”, który warto sobie teraz przypomnieć. Tak samo jak felieton nr 507 – „Po zawiłych wywodach – oczywisty apel do ministrów nauki i edukacji”.
12 maja w felietonie nr 519. „O moich obawach co do efektów reformy edukacji ‘tu i teraz’”, w którym porównałem podstawowe kierunki realizacji polityki oświatowej państwa w roku szkolnym 2023/202 (za ministra Czarnka) z tymi „nowej władzy” – na rok 2024/2025.
7 lipca – w felietonie nr 527 ”Gdy w oświacie kanikuła – mam czas zgłębiać tajniki kadrowe ŁCDNiKP”, kontynuowałem wątek podjęty już w felietonie nr 525, o kolejnych dziwnych sytuacjach w polityce kadrowej Łódzkiego Magistratu, dotyczącej ŁCDNiKP.
Nie mogę w tym wykazie wartych przypomnienia felietonów nie przywołać tego o numerze 535. – „Jeszcze o doskonaleniu nauczycieli i o nowym szefie CKE”, w którym z radością witałem na tym stanowisku łodzianina – Roberta Zakrzewskiego.
20 października linią przewodnią felietonu nr 540 były moje refleksje, którymi dołączyłem się do licznych głosów podsumowujących pierwszą rocznicę owych „wyborów 15 października”. Miał on – oczywiście – tytuł „Cały czas w trosce o przyszłość edukacji w polskich szkołach”.
Kilka tygodni później – 24 listopada, w felieton nr 545. „O kolejnym odcinku serialu ‘Obsada stanowiska dyrektora ŁCDNiKP”, powróciłem do tematu, który z wszystkich lokalnych, łódzkich spraw– bez wątpienia – w minionym roku najbardziej zajmował moją uwagę „obserwatora edukacji”.
Jako ostatni wspomniany na tej „pięćdziesiątkowej” liście jest felieton sprzed trzech tygodni: „Felieton nr 547. Nie powinniśmy wzorować się na szkołach fińskich, a singapurskich”. Postanowiłem go to przypomnieć, gdyż w sposób lekko ironiczny zwracam w nim uwagę na pewne mało znane fakty i konieczność dokonania wyboru w temacie „o co tak naprawdę powinno nam chodzić w określaniu celu polskiej edukacji”
Przywołałem tu dziewięć felietonów, wybranych z owej pięćdziesiątki, będącej połówką kolejnej, już szóstej, setki moich niedzielnych tekstów, tak jak to czyniłem w poprzednich przypadkach owych połowicznych jubileuszy, nie z powodu potrzeby „autopromocji”. No, może tylko troszkę…
Bo tak naprawdę, to od dawna wszystko co robię na stronie „Obserwatorium Edukacji” czynię z nadzieją, że zamieszczane tu teksty – w tym i felietony – są rejestracją, archiwizowaniem zasobów – „przefiltrowanych” przez mój punkt widzenia – informacji o wydarzeniach w polskiej oświacie z okresu, sprawowanych przemiennie, rządów Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości. Zakładam, że uda mi się zagwarantować zachowanie tej domeny i zawartych pod nią treści „na zawsze”, i że będzie to źródło przeszłych prac naukowych młodych historyków oświaty, którzy dzisiaj nie tylko nie są jeszcze uczniami polskich szkół, ale którzy dopiero przyjdą na świat…
Włodzisław Kuzitowicz














