
Rzecznik Praw Obywatelskich apeluje do MEN o wytyczne dotyczące prac domowych. Brak nadzoru w tym zakresie może prowadzić bowiem rodziców do działań, które mogą przynieść negatywne skutki dla całego systemu oświaty (przykładem są krążące w sieci – i cytowane w piśmie RPO – oświadczenia woli zdesperowanych rodziców, którzy nie wyrażają w nich zgody „na dysponowanie przez szkołę pozalekcyjnym czasem ich dziecka”).
-Składanie przez rodziców oświadczeń o tej treści może prowadzić do konfliktów, podważania wiary w dobrą wolę nauczyciela i braku zaufania uczniów do władz szkolnych – pisze Adam Bodnar. –Brak konkretnych wytycznych dotyczących zadawania prac domowych stawia nauczycieli w trudnym położeniu, gdyż muszą zrealizować podstawę programową oraz sprostać oczekiwaniom uczniów i ich rodziców, żądających wysokich wyników w nauce i dobrego przygotowania do przyszłych egzaminów.
Rzecznik nie uważa, aby zadawanie prac domowych było sprzeczne z prawem. Jednak zdaniem RPO obecna sytuacja wymaga interwencji i pomocy państwa dla rodzin. Problem przemęczenia uczniów może mieć związek ze zbyt obszerną podstawą programową oraz nauką w systemie dwuzmianowym i kończeniem zajęć o późnej godzinie. […]
Na problem zwracał już uwagę rzecznika praw dziecka Marek Michalak. Jego zdanie w kwestii potrzeby przyjrzenia się efektom zadawania prac domowych w świetle najnowszych badań pedagogicznych podziela dziś Rzecznik Praw Obywatelskich.
Cały komunikat „RPO o ogromnej liczbie prac domowych: potrzebna interwencja resortu edukacji” – TUTAJ
Wystąpienia Generalne RPO do Minister Edukacji Narodowej – TUTAJ
Foto: www.facebook.com/pg/Wokół-szkoły
Jarosław Pytlak
Dziś wracamy do poniedziałkowej tradycji prezentowania tekstów z bloga Jarosława Pytlaka. Nie uczyniliśmy tego przed tygodniem, gdyż dzień wcześniej kolega Pytlak zamieścił tekst „z konserwy”: „Blaski i cienie rywalizacji”, który miał swoją premierę w nr 3/2016 „Wokół szkoły”.
Natomiast wczorajszy post, zatytułowany „Ufaj i (nie) kontroluj” ma swe korzenie w jak najbardziej aktualnej sytuacji dyrektorów bardzo wielu polskich szkół. Oto fragmenty tego tekstu i link do jego pełnej wersji:
Ufaj i (nie) kontroluj
A więc pojawienie się „belfrzej grypy” władzę zaniepokoiło. Może nawet zabolało. Mimo pełnych obłudy zapewnień pani minister Zalewskiej, że sezon na zachorowania, że ona wierzy nauczycielom, etc. Mimo że ogniska choroby nie rozlały się na razie po całym kraju. Ale coś w tym zazwyczaj pokornym nauczycielskim narodzie pękło. Wysokie podwyżki szybko i skutecznie uzyskane przez policjantów podziałały na wyobraźnię, a znacznie mniejszy wzrost wynagrodzeń zaoferowany przez MEN rozniecił ogień. Nie wspominając już o dziejącym się właśnie w oświacie Armageddonie i doprowadzającym do furii uśmiechu samozadowolenia na twarzy szefowej resortu, serwującej suwerenowi zmanipulowane dane dotyczące płac i księżycową wizję rzekomo udanej reformy, w której wszystko zostało policzone. Niestety, w nauczycielskich głowach i kieszeniach nijak się te obliczenia nie bilansują.
Świadectwo rządowego niepokoju perspektywą oświatowej epidemii dotarło do mnie – dyrektora szkoły w postaci listu z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych zobowiązującego do kontrolowania i raportowania we wskazanym terminie (do 15-go dnia miesiąca) zwolnień lekarskich pracowników. Ponieważ zdążyłem wcześniej już przeczytać o tej akcji, obejmującej podobno nie tylko szkoły, ale wszystkich większych pracodawców, nawet się nie zdziwiłem. No może troszkę, bowiem przywołany w piśmie przepis obowiązuje od wielu lat, a tu nagle ZUS wymyślił sobie, że można mnie pogonić do kontroli. Za chińskiego boga nie uwierzę w przypadkowość tej koincydencji z nauczycielską epidemią. […]
Pismo odesłałem do radcy prawnego, szczególnie w celu wyjaśnienia, na jakiej podstawie ZUS miałby prawo żądać dokonywania kontroli i przedstawiania raportów, a sam zacząłem rozmyślać. […]
Na wstępie zastanowiłem się, gdzie mogę dokonać kontroli. W miejscu pracy? To byłoby najprostsze, ale moi chorzy pracownicy, nie wiedzieć czemu, nie chcą spędzać czasu zwolnienia w szkole. W miejscu pobytu? Bingo, ale to bywa daleko. Wśród zatrudnionych mam mieszkańców Sulejówka, Marek, Legionowa, Łomianek oraz Leszna. Kto zna trochę okolice Warszawy, ten będzie wiedział, że miejscowości te dzieli w porywach do 70 kilometrów, co przy kilku osobach do skontrolowania oznacza cały dzień z głowy. Nie mówiąc już o kosztach, których nikt mi nie zwróci. Na szczęście w ZUS-owskim poradniku znalazłem deskę ratunku – kontroli można dokonać „w innym miejscu, jeśli z posiadanych informacji wynika, że jest to celowe”. Świetnie! Według posiadanych przeze mnie informacji część pracowników włóczy się po internecie. Postanowiłem więc założyć profil na fejsbuku, który nazwałem niebanalnie Pan Dyrektor, by następnie za jego pomocą poszukać śladów chorującego personelu. Zleciłem fejsowi odnalezienie Anny Kowalskiej (jak raz trzeci dzień nieobecnej w pracy), a spośród kilkudziesięciu propozycji udało mi się zidentyfikować właściwą. No, jeżeli zamiast leżeć w łóżku bierze właśnie udział w manifestacji poparcia dla szefowej MEN, albo wręcz przeciwnie, to może znajdę na to niezbity dowód w postaci relacji beztrosko wrzuconej do sieci?! Kliknąłem zatem panią Annę i serce zabiło mi mocniej. Nie było co prawda zdjęcia z żadnej manifestacji, ale za to fotka jej samej, leżącej z miną pełną błogości na plaży w złocistych promieniach słońca. Tak spędza się czas zwolnienia chorobowego?!
I znowu okazało się, że stare przysłowia mówią prawdę: „Co nagle, to po diable!” Pośpieszyłem się z tematem o młodości Stefana W – zabójcy prezydenta Adamowicza, oparłem swój zeszłotygodniowy felieton na, rozproszonych po różnych źródłach, niemożliwych do weryfikacji, informacjach, a następnego dnia okazało się że były one nie do końca prawdziwe. W poniedziałek, 21 stycznia, „Gazeta Wyborcza” w dodatku „Duży Format” zamieściła wywiad z matką Stefana [„Przepraszam za syna i proszę o wybaczenie”], która wiele podawanych przez inne źródła rzekomych faktów skorygowała „źródłowo”.
Między innymi nieprawdą okazała się podawana w innych mediach liczba dzieci w tej rodzinie (nie dwie córki i sześciu synów, a dwie córki i czterech synów – w tym najmłodszy już nie mieszka w Gdańsku – przygotowuje się do życia zakonnego (nowicjat?), matka nie jest już przedszkolanką – skończyła resocjalizację (!), mieszkanie, w którym w ostatnim okresie zamieszkiwał Stefan wraz z braćmi nie jest komunalne a własnościowe, zaś istotna dla podjętego przeze mnie problemu „kariery” szkolnej przyszłego mordercy informacja o nieukończeniu gimnazjum też musi zostać skorygowana, gdyż w wypowiedzi matki można przeczytać, iż „naukę zakończył w szóstej klasie, bo wagarował”.
Jednak te wszystkie korekty nie mają wpływu na główny nurt moich zeszłotygodniowych rozważań o traktowaniu przez szkołę uczniów, nieosiągających pozytywnych wyników w opanowywaniu podstaw programowych, i możliwych tego skutkach, których tragicznym przykładem jest dalsza, „poszkolna” biografia Stefana W.
To tyle tytułem sprostowania nieścisłości w informacjach, podanych przeze mnie w poprzednim felietonie. Dziś zajmę się tematem, który „chodzi za mną” już od dłuższego czasu, a dziś mam „świeży” bodziec, aby go podjąć. Właśnie przeczytałem post na fejsbukowym profilu Tomasza Tokarza, który upublicznił list, jaki otrzymał od dyrektorki niedawno utworzonego, „alternatywnego” liceum. Post zaczyna się od takiej zapowiedzi tego listu:
„W jednym z miast średniej wielkości ruszyło od września autorskie liceum, gdzie uczniowie są twórcami i partnerami, gdzie kreują otaczającą ich rzeczywistość, gdzie projektują własne rozwiązania i podejmują realne decyzje gospodarcze, w duchu empatii i zrozumienia.”
Całość można przeczytać TUTAJ, a ja – jako „zaczyn” dalszych rozważań, przytoczę dwa fragmenty owego listu:
Niesamowicie jest obserwować jak ludzie po kilkunastu latach funkcjonowania w konwencji budzą się i zaczynają brać odpowiedzialność za swoje życie. To jest magia, której nie doświadczałam w szkole podstawowej, bo dzieciaki w tym wieku nie są jeszcze tak zniszczone przez system jak licealiści. […] Tu zaczynają być sobą, czasami pierwszy raz dowiadując się kim tak naprawdę są. […]
Foto: www.kuratorium.lodz.pl
Grzegorz Wierzchowski spotkał się z uczennicami i uczniami Łódzkiej Szkoły Mody, Kosmetologii i Fryzjerstwa Anagra. Kurator pogratulował swoim gościom wyboru zawodowej ścieżki kształcenia i zachęcał do rozwijania wiedzy na różnych polach – do poznawania historii i literatury.
Foto: www.kuratorium.lodz.pl
We wtorek uczniowie technikum odwiedzili kuratora oświaty Grzegorza Wierzchowskiego. Na spotkaniu w urzędzie byli także kierujący szkołą Joanna Miller-Stępień i Franciszek Miller, oraz wizytator KO Grażyna Źródlak.
Technikum Anagra skończy w tym roku 18 lat. Szkoła powstała i działa w Łodzi, ale ostatnio słychać o niej również poza granicami miasta. Uczniowie z łódzkich Bałut zdobyli medale na zorganizowanym w Gdańsku ogólnopolskim konkursie fryzjerskim Open Hair Cup oraz otrzymali tytuł najlepszej szkoły fryzjerskiej w Polsce na podsumowanym w Warszawie konkursie Young Talent Cup. Szkoła odniosła również sukcesy w ogólnopolskich konkursach projektowania mody i sztuki makijażu.[…]
Grzegorz Wierzchowski zaapelował do uczniów, by nie zaniedbywali w szkole przedmiotów ogólnokształcących. – Każdy, niezależnie od tego, jaki wykonuje zawód, powinien znać historię, czytać książki, mieć dobrą ogólną wiedzę o świecie i dzięki temu umieć rozmawiać z różnymi ludźmi na różne tematy. To fundament, bez którego trudno funkcjonować w dzisiejszym świecie – podsumował gospodarz spotkania.
Cały komunikat „Uczniowie łódzkiego technikum z wizytą w Kuratorium” – TUTAJ
Źródło: www.kuratorium.lodz.pl
Komentarz redakcji
Zastanawia motywacja ŁKO, która stała za tak wyraźną promocją prywatnej szkoły zawodowej ANAGRA, prowadzonej przez „firmę rodzinną”, formalnie – spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością (kapitał 354 000,00 zł), której prezesem jest pani Grażyna Miller.
Zamieszczenie tej, ilustrowanej zdjęciami, informacji na oficjalnej stronie łódzkiego kuratorium na kilka dni przed planowanym na 29 stycznia Łódzkim Festiwalem Zawodów Technicznych, współorganizowanym przez Łódzkie Centrum Doskonalenia Nauczycieli i Kształcenia Praktycznego (placówka samorządu łódzkiego) i Łódzką Specjalną Strefę Ekonomiczną rodzi pytania o intencje, jakie kierowały „głową” wojewódzkiego nadzoru pedagogicznego.
Przypominamy, że w Łodzi od wielu, wielu lat działają zespoły szkół, prowadzone przez Miasto Łódź: Zespół Szkół Rzemiosła, kształcący w zawodzie „technik usług fryzjerskich”, oraz Zespół Szkół Przemysłu Mody, który realizuje kształcenie na poziomie technikum w zawodzie „Projektowanie i wytwarzanie wyrobów odzieżowych”, a aktualnie przygotowuje się do rekrutacji do klasy „Technik przemysłu mody – stylista mody” [WK]
Na fanpage „Budzącej się Szkoły” 14 stycznia liderka grupy „Budzących się Polonistów” – Aneta Jamiałkowska-Pabian (Ja-Pa) – zamieściła zaproszenie na, zaplanowane na 2 lutego, spotkanie. Na tydzień przed tym terminem informujemy o nim także naszych czytelników, którzy, jeśli sami nie uczą j. polskiego, niechaj poinformują swych znajomych-polonistów o możliwości uczestnictwa w takim spotkaniu:
Zapraszam Państwa na I KAWIARENKĘ METODYCZNĄ BUDZĄCYCH SIĘ POLONISTÓW w Łodzi w dniu 2 lutego 2019 roku. Myślę o nieformalnym, aczkolwiek inspirującym nauczycieli, spotkaniu. Liczę na belfrów różnych specjalności, a zatem nie tylko polonistów, choć na tych stawiam szczególnie.
W ramach naszego randez vous planuję mini warsztat, dyskusje do upadłego, rozwiewanie wątpliwości, przy herbacie, kawie i specjale szkolnym, kruchych ciasteczkach.
Moim celem jest integracja środowiska nauczycielskiego przez życzliwą wymianę doświadczeń i współpomoc, a może też w dalszej kolejności zadzierzgnięcie bakalarskich przyjaźni.
Termin: 2.02.2019 r. godzina 10.00.
Miejsce: Zespół Szkół Gastronomicznych w Łodzi, ul. Sienkiewicza 88.
Zgłoszenia do 28.01.: anetajamialkowska@zsg.elodz.edu.pl (proszę podać w temacie: kawiarenka BsP).
Źródło: www.facebook.com/budzacasieszkola/
Jak informowaliśmy 21 stycznia, Rzecznik Praw Dziecka zaprosił do swej siedziby na czwartek, 24 stycznia, nauczycieli, związkowców, samorządowców, przedstawicieli ministerstw finansów oraz edukacji narodowej, a także rodziców, z intencją usługi mediacyjnej. Oto fragmenty czterech, różnych, relacji z tego spotkania:
Z oficjalnej strony Rzecznika Praw Dziecka:
Foto:www.brpd.gov.pl
Zawodowy mediator sądowy, najwyższej klasy niezależny ekspert z doświadczeniem zdobytym w Harvardzie, pomoże w negocjacjach płacowych między nauczycielami a ministerstwem edukacji. Fachowca zaproponował Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak.
– Jako reprezentant i obrońca praw dzieci chciałbym zaoferować mediację – proszę wszystkich o spokojną rozmowę, refleksję, chwilę zastanowienia, czy zaplanowane działania rzeczywiście są konieczne, czy argumenty trafne, czy nie warto dać sobie jeszcze trochę czasu, kolejne szanse na rozwiązanie problemów, ale w taki sposób, w którym żadne dziecko, żaden uczeń nie ucierpią – napisał Mikołaj Pawlak w zaproszeniu na spotkanie w Biurze Rzecznika Praw Dziecka rozesłanym do wszystkich stron konfliktu.– Wszak, jak mawiał Janusz Korczak, wszyscy jesteśmy niewolnikami naszych obowiązków. A dobro dzieci to nasz najważniejszy obowiązek– podkreślał w zaproszeniu.
W czwartkowym (24 stycznia) spotkaniu wzięli udział:Minister Edukacji Narodowej Anna Zalewska, przedstawiciele nauczycielskich związków zawodowych -Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność”, samorządów, szkół i rodziców.Nie pojawili się mimo zaproszenia przedstawiciele Związku Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych. […]
Cały komunikat „Nauczyciele i ministerstwo edukacji zgadzają się na zawodowego mediatora” – TUTAJ
Źródło: www.brpd.gov.pl
Z oficjalnej strony MEN:
W czwartek, 24 stycznia br. Minister Edukacji Narodowej Anna Zalewska wzięła udział w spotkaniu zainicjowanym przez Rzecznika Praw Dziecka Mikołaja Pawlaka dotyczącym prowadzonego dialogu pomiędzy MEN a przedstawicielami oświatowych związków zawodowych.
Podczas merytorycznej dyskusji w gronie związkowców, przedstawicieli samorządu, dyrektorów szkół, nauczycieli i rodziców, szefowa MEN podkreśliła, że priorytetem rządu jest podniesienie prestiżu zawodu nauczyciela. Dzieje się to m.in. przez sukcesywne podwyższanie płac nauczycieli. Minister Edukacji Narodowej powiedziała, że postulowane od lat apele związków zawodowych zostały zrealizowane i ma to konkretne odzwierciedlenie w przepisach oświatowych. […]
Cały komunikat „Udział minister edukacji w spotkaniu u Rzecznika Praw Dziecka” – TUTAJ
Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/
Dalej – informacje o tym spotkaniu na stronie TVP INFO oraz „Gazety Wyborczej”:
Jak informowaliśmy przed kilkoma miesiącami – Fundacja Rzecznik Praw Rodziców otrzymała od MEN zlecenie, płatne ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego, zlecenie na opracowanie raportu o stanie polskiej oświaty. I właśnie to „kompilacyjne dzieło” opatrzone tytułem „Obszary edukacji wymagające zmian” opublikowano. Poniżej przytaczamy kilka jego fragmentów, wyrwanych z 90 stron tego tekstu. Jako pierwszy – ten, który autorzy-kompilatorzy zatytułowali „Metodyka”:
„Raport stanowi syntezę wniosków na temat najczęściej identyfikowanych problemów w obszarze edukacji w Polsce na przestrzeni przede wszystkim pięciu ostatnich lat. Oparty został na bogatej podstawie faktograficznej ze 150 raportów Najwyższej Izby Kontroli, Głównego Inspektoratu Sanitarnego, badań własnych samorządów, organizacji pozarządowych, instytucji naukowych takich jak Instytut Badań Edukacyjnych oraz sondaży opinii publicznej.
Raport powstał w ramach projektu „Zmiany w systemie edukacji w Polsce odpowiedzią na oczekiwania społeczne i zmiany gospodarcze” współfinansowanego ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego, realizowanego przez Ministerstwo Edukacji Narodowej w partnerstwie z Fundacją Rzecznik Praw Rodziców.”
Właściwy raport zaczyna rozdział pierwszy, zatytułowany „Warunki w szkołach. Organizacja pracy”, którego to rozdziału pierwsza część poświęcona jest… nie zgadlibyście: „1.1Ciężkie plecaki i prace domowe”.
Problemowi ciężaru plecaków poświęcono aż 3 strony raportu, przywołując tam,m.in., fragment z listu otwartego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego w Katowicach do rodziców z … 2009 roku. Można w zacytowanej tam treści tego listu przeczytać tak odkrywcze zdania, jak to: „Zbyt ciężki plecak może zaburzyć prawidłowy rozwój kręgosłupa dziecka czego skutkiem jest boczne skrzywienie kręgosłupa czyli skolioza a duże ciężary noszone przez dzieci wpływają negatywnie na stawy biodrowe, kolana a także stopy.”
Natomiast w końcowym rozdziale dziewiątym, zatytułowanym „Analiza badań opinii społecznej” jego jeden z końcowych podrozdziałów odnosi się do nauczycieli – przytaczamy jego treść w całości:
9.7.Praca nauczycieli
Polacy uważają, że nauczyciele mało pracują. W powszechnej opinii cieszą się długimi urlopami oraz krótkim tygodniem pracy. Z drugiej strony ich praca postrzegana jest jako trudna, stresująca i odpowiedzialna. Badani twierdzą także, że nauczyciele mają wysokie kwalifikacje i chętnie je podnoszą.197
197. Na podstawie: Komunikat z badań CBOS „Wizerunek nauczycieli” BS/173/2012
.
Nie czujemy się kompetentni do pogłębionej analizy wartości poznawczej tego „dzieła” – odsyłamy do lektury najnowszego postu na blogu „Pedagog”, gdzie prof. Śliwerski profesjonalnie komentuje ten wytwór kolaboracji małżonków Elbanowskich z minister Zalewską. Przytaczamy pierwszą część tego tekstu:
Foto: www.wykop.pl
Start do biegu, w którym Mateusz Górny (trzeci od lewej) pobił rekord województwa łódzkiego
Z Piotrkowa Trybunalskiego dotarła do nas informacja o osiągnięciach sportowych ucznia Zespołu Szkół Ponadgimnaz-jalnych nr 2. Oto fragment tej informacji, zaczerpniętej ze strony ePiotrkow.pl:
Mateusz Górny, uczeń ZSP nr 2 w Piotrkowie Trybunalskim, który reprezentuje Bełchatowski Klub Lekkoatletyczny, podczas halowego mityngu w Spale, pobił rekord województwa łódzkiego w biegu na 60 metrów wśród juniorów młodszych (U-18). Piotrkowianin bardzo zbliżył się też do rekordu Polski w tej kategorii wiekowej. […]
Cała informacja „Świetny bieg piotrkowianina” (w tym fragment nagrania tego biegu) – TUTAJ
Źródło: https://epiotrkow.pl
„Nic o nas bez nas” – czyli zebranie uczniów i rodziców klasy 1a
Gospodarzami zebrania zebrania byli uczniowie klasy 1a. Dzieci postanowiły opowiedzieć swoim rodzicom o tym, co wydarzyło się w klasie w ciągu pierwszego półrocza – czego dokonały, co zwiedziły, co zobaczyły, w jakich imprezach szkolnych i klasowych wzięły dział i co już potrafią.
Każdy miał swoje 5 minut na scenie! Wszystko to, o czym opowiadały, rodzice mogli zobaczyć, oglądając prezentację multimedialną.
Elżbieta Manthey ponownie powróciła do treści, zawartych w książce Elżbiety Zubrzyckiej „Egzaminy bez spiny” w zamieszczonym na portalu „Juniorowo” artykule pt, „Chcemy zmotywować dzieci do nauki i działania, ale wciąż popełniamy ten sam błąd”. Choć – naszym zdaniem – proponowana w tej publikacji metoda sześciu pytań może być skutecznie stosowana raczej do dorosłych i młodzieży, a nie – jak to napisała autorka artykułu – do dzieci, to proponujemy zapoznanie się z tym tekstem, a później może także z książką „Egzaminy bez spiny”.
Foto: www.mjakmama24.pl
Oto fragmenty artykułu Elżbiety Manhey:
Ile razy próbowaliście przekonać swoje dziecko do jakiegoś działania i spotykaliście się z oporem? Myj zęby, żebyś nie miał próchnicy, odrób lekcje od razu, bo potem nie zdążysz, załóż czapkę, bo ci uszy przewieje – jak grochem o ścianę. Logiczne argumenty, barwne opisy możliwych konsekwencji, prośby, groźby, dobre rady, nagrody i kary często są nieskuteczne – dziecko, a już tym bardziej nastolatek, nawet jeśli zgadza się z logiką naszego wywodu, i tak robi swoje. Dlaczego? Wyjaśnienie znalazłam w książce Elżbiety Zubrzyckiej „Egzaminy bez spiny”, a autorka oraz Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne zgodziły się, żebyśmy udostępnili tu ten fragment książki.
Nieskuteczne metody perswazji. Strategia „kup i zrób”
Michael V. Pantalon w ponad stu badaniach naukowych wykazał, że kiedy jeden człowiek namawia do czegoś drugiego, jego wysiłki z góry skazane są na niepowodzenie. Namawiający stosuje strategię „kup i zrób”, czyli podaje własne argumenty i powody do podjęcia działania, a następnie przekonuje rozmówcę, aby kupił je od niego i zrobił dokładnie tak samo. Niezależnie od szlachetności intencji, strategia „kup i zrób” prawie nigdy nie jest skuteczna. W przypadku szkoły uczeń zgadza się z cudzymi argumentami, jednak nie rozpalą w nim one pragnienia działania.
Rodzice i nauczyciele nieustannie stosują strategię „kup i zrób”. Są przekonani, że wiedzą, jak powinni postępować młodzi ludzie, więc starają się narzucić im swoją wolę następującymi metodami:












