
Foto: www.google.com
Serwis Samorządowy PAP zamieścił dzisiaj informację o posiedzeniu Zarządy Związku Miast Polskich, zatytułowaną „Kilka nieścisłości. Kształtowanie wynagrodzeń nauczycieli okiem ZMP”. Oto jej fragmenty:
[…] Zarząd Związku Miast Polskich przyjął stanowisko w sprawie wynagrodzeń nauczycieli na tle finansowania oświaty w Polsce.
Według ZMP Anna Zalewska, szefowa MEN przekazuje nieprawdziwe informacje na temat finansowania oświaty. „Minister edukacji] bagatelizuje skalę niedofinansowania zadań oświatowych objętych subwencją i postępujący wzrost dopłat JST do subwencji, a także nie uwzględnia wzrostu płac nauczycieli w przedszkolach” – wskazuje ZMP w stanowisku.
Zdaniem ZMP szefowa MEN twierdzi, że w ciągu dwóch lat (2016 i 2017) dochody samorządów z udziału w PIT-cie wzrosły o 6 mld zł, więc mogłyby one dołożyć do oświaty, ale „zapomina, że w ciągu tych samych dwóch lat wydatki samorządów na oświatę wzrosły o 7 mld zł„.
Nie możemy nie zauważyć najnowszego postu Jarosława Pytlaka, tym razem zamieszczonego na jego stronie „Wokół Szkoły” nie jak zazwyczaj to robił – w niedzielę, a dzień wcześniej – w sobotę. Tym razem jest to tekst, w którym ważną rolę odgrywają osobiste wspomnienia z dzieciństwa kolegi Pytlaka, które są tam przywołane jako argumenty potwierdzające tezę, że skoro świat wokół nas zmienił się tak radykalnie, to i szkoła także musi się fundamentalnie zreformować.
Problem jest nie w tym, „czy”, ale „jak” ma się zmienić….
Poniżej cytujemy wybrane fragmenty tego obszernego tekstu i zamieszczamy link do jego pełnej wersji. Pogrubienia w tekście – redakcja OE
Polska szkoła musi się zmienić!
Co do tego, że szkoła w Polsce musi się zmienić, panuje w narodzie zgoda wręcz niezwykła. Podzielają ten pogląd osoby zaangażowane w ruch Budzących się Szkół, rzecznicy szerokiego zastosowania nowych technologii w edukacji, refleksyjni pedagodzy dzielący się ze światem swoimi przemyśleniami. Także nauczyciele, których coraz bardziej uwierają nie tylko niskie płace, ale też rosnące trudności w ogarnianiu problemów dzieci i rodziców oraz bezmiar urzędowych wymagań. Również rodzice, powszechnie borykający się ze szkolną rzeczywistością swoich pociech. Uważa tak wreszcie sama pani minister Zalewska, zachwalając obecną „reformę” jako drogę wiodącą do nowej, lepszej szkoły. A jednak, zamiast powszechnego porozumienia, mamy w polskiej edukacji coś w rodzaju stanu wojennego. Niemal wszyscy są mniej lub bardziej niezadowoleni. No, może poza szefową MEN i jej współpracownikami, którzy prezentują granitowe przekonanie, że dzięki ich działaniom wyłania się właśnie z niebytu alternatywny świat oświatowego szczęścia. […]
Jeśli chodzi o edukację, to Budząca się Szkoła podkreśla konieczność zastosowania w praktyce najnowszych osiągnięć nauki, ze szczególnym uwzględnieniem wiedzy o tym, jak funkcjonuje mózg. Aby mniejszym wysiłkiem, za to w bardziej komfortowych okolicznościach, skuteczniej pobudzać rozwój dzieci. Rzecznicy nowoczesnych technologii uważają, że skoro nadają one obecnie kształt naszemu życiu, to i codzienna działalność szkoły powinna zostać dostosowana do tego kształtu. Nauczyciele coraz częściej czują się niedocenieni, zagubieni, a nawet stłamszeni w szkolnych realiach, podobnie zresztą jak rodzice i dzieci, traktujący szkołę jako instytucję, której zadaniem jest zaspokojenie ich potrzeb, najlepiej wszystkich. Jeśli chodzi o poglądy mrowia refleksyjnych pedagogów nie podejmuję się nawet wskazać wspólnego mianownika, poprzestanę więc na zaprezentowaniu własnego. Otóż szkoła powinna się zmienić, ponieważ w ciągu kilku ostatnich dekad całkowicie zmieniły się w społeczeństwie relacje pomiędzy dorosłymi i dziećmi.
Foto:nowiny24.pl
Co to oznacza?
Już 15 lutego, a więc dzień po opublikowaniu listu poparcia środowisk akademickich dla nauczycielek i nauczycieli, podpisanego w jego pierwotnej wersji przez 39 osób, portal OKO.press zamieścił o tym materiał informacyjny, który szybko został zmultiplikowany przez wielu na facebook’u. Także prof. Śliwerski zamieścił jego tekst i listę sygnatariuszy na swoim blogu dzień później – 16 lutego.
Zanim skomentuję tę szlachetnie prezentującą się inicjatywę, zacytuję jeszcze dwa fragmenty z portalu OKO.press:
Środowisko akademickie deklaruje, że jeśli dojdzie do strajku w szkołach to w geście solidarności są gotowi zawiesić swoją pracę na uczelniach. Pod listem poparcia dla nauczycielek i nauczycieli podpisali się m.in. prof. Karol Modzelewski (PAN), prof. Małgorzata Fuszara (ISNS UW), prof. Łukasz Turski i dr hab. Monika Płatek (Instytut Prawa Karnego UW) […]
14 lutego pracownicy uczelni wyższych, ośrodków badawczych, doktoranci i studenci zaczęli zbierać podpisy pod listem poparcia: „Uniwersytet Solidarny ze Szkołą”. Piszą w nim, że edukacja to „sektor poważnie niedofinansowany”, a najbardziej cierpią na tym pracownice i pracownicy, których „zarobki radykalnie nie odpowiadają ilości wysiłku, jaki wkładają w wykonywanie swoich obowiązków”.
Całość informacji „Uniwersytet murem za nauczycielkami. ‚Będziemy wspierać strajk tak długo, aż rząd spełni żądania’” – TUTAJ
I zacytuje jeszcze bardziej „źródłowo” fragmenty „Listu poparcia środowisk akademickich dla postulatów nauczycieli i nauczycielek”:
Uniwersytet solidarny ze szkołą!
My, niżej podpisani – studentki i studenci, doktorantki i doktoranci, pracownicy i pracownice uczelni wyższych, instytutów PAN oraz ośrodków badawczych – chcemy wyrazić swoje poparcie dla nauczycielskich związków zawodowych, które postulują podwyżkę płac nauczycieli i nauczycielek. […]
W dalszej części listu padają deklaracje poparcia dla postulatu podwyżki płac, dla przygotowywanego strajku, a także:
Gotowość do gestów solidarności w przypadku ogłoszenia strajku, takich jak: przedstawianie uchwał o poparciu protestów w instytucjach, w których pracujemy, przeprowadzanie dyskusji o warunkach pracy i systemie edukacji w Polsce w trakcie zajęć i seminariów, zawieszenie naszej pracy i organizacja wieców na kampusach. […]
Pełna treść „Listu…” – TUTAJ
Foto: www.google.com
W ostatnich dniach, najpierw „Rzeczpospolita”, a za nią inne media poinformowały o prawdopodobnych „jedynkach” na listach PiS-u w wyborach do Europarlamentu. Z tych przecieków wynika, że wystartują m.in.: minister edukacji Anna Zalewska i pełnomocnik ds. uchodźców Beata Kempa. Padły też nazwiska Beaty Szydło i Witolda Waszczykowskiego.
Oto co na ten temat napisano na portalu na:Temat (fragmenty)
[…] Wszystkie potencjalne kandydatury wywołały emocje, ale wśród nich jedna zdecydowanie największe. „Pani Zalewska w pełni skompromitowana reformą edukacji i sposobem negocjacji z nauczycielami korzysta z koła ratunkowego do PE? To już jakiś azyl tam sobie tworzycie?” – skomentował te doniesienia czytelnik „RZ”.
Bo jeśli informacje rp.pl się potwierdzą, Anna Zalewska zaangażuje się w kampanię wyborczą w najgorszym momencie uwielbianej przez siebie i znienawidzonej przez wszystkich reformy. Właściwie w jej punkcie kulminacyjnym. […]
Egzaminy są w kwietniu, wybory w maju. Jeśli Anna Zalewska dostanie się do PE, ominie ją cały licealny chaos. Uniknie odpowiedzialności za wszystko, co jej reforma zepsuła. Za wywrócenie do góry nogami całego systemu edukacji i za nerwy, które zgotowała tylu ludziom. Wyjedzie w momencie, gdy w środowisku nauczycieli wrze, szykuje się strajk, wielu domagało się jej dymisji.
Pani minister ucieka. Tak uważają nauczyciele. Jest gorący okres, a ona ucieka. Ja się śmieję, że teraz będzie reformować Parlament Europejski. Zniszczyła polską szkołę. Zniszczyła gimnazja. Dorobek wielu lat, na który my, nauczyciele, pracowaliśmy – reaguje emocjonalnie Artur Sierawski, nauczyciel, związany z ruchem Nie dla Chaosu w Szkole. W szkole średniej, w której pracuje będzie aż 16 klas pierwszych. Do tej pory było osiem. […]
Pani minister być może powinna sobie poczytać komentarze w sieci. Nie tylko nauczycieli, również wściekłych rodziców. „Ucieczka” to chyba najczęstsze słowo jakim zareagowano na ustalenia rp.pl o jej rzekomym starcie w wyborach do PE. „Ucieczka? A kto ten burdel w edukacji posprząta? Skandal!” – to jeden z nich. […]
Justyna Bober jest autorką zamieszczonego dzisiaj na portalu SUPERBELFRZY tekstu, zatytułowanego „Smartfon w ręku ucznia i nauczyciela”. Choć generalnie jest to rozbudowana informacja o kursie „Kochać smartfony czy ich nienawidzić?”, którego jest ona, na zlecenie firmy „Operon”, autorką, to nie można tego odebrać jako tekst promocyjny, gdyż w zasadzie jest już „po herbacie”… Wynika to z harmonogramu jego czterech modułów – już tylko ostatni z nich odbędzie się w okresie od 27. lutego do 13. marca.
Dlatego potraktujmy ów artykuł jako wartościowe źródło wiedzy o tym, przez wielu uważanym za kontrowersyjny, problemie: „Smartfon w szkole – źródło wszelkiego zła, czy uniwersalne narzędzie edukacyjne”?
Foto: www.szkolamiloslaw.pl
Oto wybrane przez nas fragmenty i link do pełnej jego wersji:
[…] Pomysł na kurs „Smartfon w ręku ucznia i nauczyciela” narodził się pewnie podczas Inspir@cji 2018, podczas wystąpienia Lecha Hojnackiego pt. „Wychowanie do życia wśród smartfonów”, w którym prelegent nawoływał, by „kochać smartfony, bo tak szybko odchodzą” i Beaty Chodackiej „Wychowawcze T(r)Iki”, pokazującej jak bardzo przydatnym urządzeniem jest telefon w klasie i poza nią. Te wakacyjne wystąpienia dały mi argumenty i wzmocniły moje przekonanie, że smartfon może być w szkole bardzo użyteczny, tak jak jest użyteczny w życiu.
Przed wakacjami w mojej szkole trwała dyskusja na temat tego, by zakazać używania telefonu i po wakacjach temat ten powraca co jakiś czas, niestety bez pogłębionej dyskusji i refleksji. A temat jest bardzo ważny i wielowymiarowy. Również ze względu na Dzień Bezpiecznego Internetu temat smartfonów i korzystania z internetu na urządzeniach mobilnych jest ciągle bardzo aktualny.
Wśród prelegentów w teatrze Palladium z okazji DBI pojawili się znowu Superbelfrzy z bardzo wartościowymi, ale też odmiennymi i wzajemnie uzupełniającym się wystąpieniami. Prof. Jacek Pyżalski wskazał na to, czego nie chcą dostrzec przeciwnicy technologii w szkole; ci, którzy straszą internetem innych i sami się go boją ( a niestety dużą grupę stanowią tu nauczyciele), że to nie rzecz w tym, ile czasu spędzamy online, ale jak spędzamy ten czas. Czy należymy do tych, co twórczo korzystają z internetu, czy tylko jesteśmy biernymi odbiorcami? Czy faktycznie jesteśmy online cały czas? Czy to jest pojęcie, które znaczy nadal to samo? Słuchając muzyki z internetu czy edugadek i gotując w tym samym czasie, jestem online czy offline? Kiedy mój syn łapie pokemony z kolegami i przemierza kilka kilometrów przy tej okazji, jest online czy offline? Granica nie jest taka wyraźna, prawda? […]
Dokładnie przed miesiącem – 15 stycznia – Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak powołał Marię Urmańską na stanowisko Zastępcy Rzecznika Praw Dziecka. W zakresie jej obowiązków będą problemy z obszaru edukacji i wychowania, spraw społecznych oraz Dziecięcego Telefonu Zaufania.
Foto: www.brpd.gov.pl
Mikołaj Pawlak, wręczający Marii Urmańskiej akt powołania na stanowisko Zastępcy Rzecznika Praw Dziecka.
„Obserwatorium Edukacji” informuje o tym fakcie dopiero dzisiaj, gdyż postanowiliśmy odczekać kilka tygodni, aby „po owocach” poznać ją. Jednak – jak dotąd – na oficjalnej stronie RPD brak jest na ten temat jakiejkolwiek informacji. Pozostaje nam zaprezentowanie biogramu pani Marii Urbańskiej, zamieszczonego w informacji o jej powołaniu na stanowisko Zastępcy RPD:
Maria Urmańska jest absolwentką Wydziału Mechanicznego Energetyki i Lotnictwa Politechniki Warszawskiej. Była doktorantką w Instytucie Podstawowych Problemów Techniki PAN. Pracowała jako nauczyciel akademicki w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Krośnie prowadząc zajęcia dla studentów energetyki i budownictwa. Z wolnej stopy przygotowuje rozprawę doktorską w Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Jest zaangażowana w szereg lokalnych, ogólnopolskich i międzynarodowych inicjatyw obywatelskich (NGO) na rzecz rodzin, edukacji i społeczności lokalnych. Była związana m.in. ze Stowarzyszeniem Kulturalno-Ekologicznym „Ziarno” z Grzybowa (woj. mazowieckie) oraz ze Związkiem Dużych Rodzin „Trzy Plus”. Od 2016 roku ze strony organizacji rodzinnych była koordynatorem prac powołanego w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zespołu ds. promocji uczestnictwa rodzin w życiu publicznym i przeciwdziałania ich dyskryminacji.
Z ramienia Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus” była zaangażowana w prace trzech europejskich federacji organizacji pozarządowych: Europejskiej Federacji Stowarzyszeń Dużych Rodzin (ELFAC), Europejskiej Federacji Osób Aktywnych w Domu (FEFAF) oraz Europejskiej Federacji Katolickich Stowarzyszeń Rodzinnych (FAFCE).
Uczestniczyła w realizacji badań społecznych, edukacyjnych i rynkowych. Ma również doświadczenie kształcenia własnych dzieci w ramach tzw. edukacji domowej. Wraz z mężem Janem wychowują sześcioro dzieci, w tym jedno niepełnosprawne w rodzinie zastępczej. [www.brpdgov.pl]
Poszukując w Internecie śladów aktywności pani Marii Urbańskiej, która uzasadniałaby jej wybór na tak odpowiedzialne stanowisko, poza materiałami o jej dorobku jako inżyniera – nauczyciela akademickiego, znaleźliśmy jedynie fragment ze stenogramu z posiedzenia Senackiej Komisji Rodziny, Polityki Senioralnej i Społecznej, które odbywało się 13 lutego 2018 roku:
Członek Zespołu do spraw Promocji Uczestnictwa Rodzin w Życiu Publicznym i Przeciwdziałaniu Dyskryminacji w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – Maria Urmańska:
Dzień dobry państwu. Bardzo dziękuję za możliwość uczestniczenia w tym spotkaniu. Ja reprezentuję Zespół do spraw promocji uczestnictwa rodzin w życiu publicznym i przeciwdziałania ich dyskryminacji w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Działamy od 1,5 roku. Zespół powstał z mojej inicjatywy ze względu właśnie na… Mam poczucie braku przestrzeni rozmowy organizacji pozarządowych w życiu publicznym, w takim sensie, że mamy wiele organizacji działających na poziomie krajowym i lokalnym, ale nie ma przestrzeni do wspólnego dialogu. Jednym z tematów, którymi się zajmujemy, jest właśnie młodzież. I chciałabym zwrócić uwagę na to, że głos takich organizacji, w których myślą przewodnią jest family mainstreaming, reprezentowanych tutaj przez pana Marka Grabowskiego, przez Fundację Mamy i Taty… Ale to, co jest sednem tego wszystkiego… Mówimy o wsparciu młodzieży, o tym, że ona jest w jakimś sensie niezauważona w polityce rodzinnej, która w tej chwili jest jednym z elementów kluczowych. To, na co ja chcę, zwrócić uwagę, to fakt, że głos organizacji pozarządowych działających wspólnie, który jest głosem tak naprawdę oddolnym, bo organizacje działają na poziomie najniższym, to są często organizacje właśnie działające… Ja jestem z Podkarpacia, u nas na Podkarpaciu też pracuję, że tak powiem, właśnie w obszarze dzieci i młodzieży, osobiście pracuję z młodzieżą. I wspomniany głos organizacji pozarządowych też może być kluczowym elementem polityki rodzinnej, jeśli chodzi o młodzież. Dziękuję. [Źródło: www.senat.gov.pl ]
Niestety, nie udało się nam znaleźć potwierdzenia jej zasług dla Związku Dużych Rodzin „Trzy Plus”. Nie licząc reprezentowania tej organizacji na trzech międzynarodowych konferencjach, jej nazwisko nie występuje na oficjalnej stronie tego stowarzyszenia.
Natomiast znaleźliśmy jej nazwisko w wykazie mediatorów Ośrodka Mediacji w Wyższej Szkole Menedżerskiej w Warszawie (na 34 pozycji), jako specjalistki od mediacji cywilnych.
Pozostaje nam nadal monitorować aktywność Urzędu Rzecznika Praw Dziecka, tak w wykonaniu jego szefa – Mikołaja Pawlaka (rocznik 1980), jaki jego zastępczyni – Marii Urmańskiej (rocznik 1978).
13 lutego na portalu <mama:DU> zamieszczono obszerny tekst Alicji Cembrowskiej, zatytułowany „Produkcja ‚ludzi bez głosu’ to specjalność polskich szkół. A wszystko to zgodnie z prawem”. Oto jego wybrane fragmenty i link do całego artykułu:
Ostatnimi czasy dużo mówi się o polskiej szkole. I niestety nie są to rozmowy pozytywne, o tym, jak uczniowie się rozwijają i zdobywają wiedzę, a nauczyciele czerpią radość ze swojej pracy.
„Kilka” problemów szkolnych
Lista problemów jest długa. Nadmiar prac domowych, niskie wynagrodzenia nauczycieli, „podwójny rocznik”, brak miejsc, a w konsekwencji przemęczenie i frustracja dzieci i rodziców. To efekt reformy edukacji, w której, poza pomysłodawcami, niewielu zauważa plusy.
Do niechlubnego rankingu warto dopisać jeszcze jeden element, który nieśmiało, acz coraz wyraźniej, przebija się do świadomości zarówno nauczycieli, jak i dzieci. Statut szkoły, który jest „najwyższym prawem Rzeczypospolitej Polskiej. Przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że Statut stanowi inaczej”.
Te dwa zdania to polska szkoła w pigułce: nierespektowanie praw ucznia, naginanie ustaw i rozporządzeń, samowolka dyrektorów i nauczycieli – napisał Łukasz Korzeniowski, który prowadzi na Facebooku profil „Stowarzyszenie Umarłych Statutów”.
Autor artykułu, który opublikowano na stronie alternatywa.net.pl, zwrócił uwagę na strajk. Nie analizuje jednak czy działania nauczycieli są zasadne, czy niepotrzebne, nie ocenia i nie wyrokuje. Zadaje jedno pytanie, które zmusza do zastanowienia: „Czy uczniowie mogą strajkować?”. […]
Foto: Marcin Oliwa [www.dzienniklodzki.pl]
Czy w takich warunkach realizowania zajęć wf można zachęcać dzieci do sportu?
Dziś na stronie „Gazety Prawnej” zamieszczono artykuł Klary Klinger pt. „Nasze dzieci to słabeusze. Bo nie lubią WF-u”. Oto jego fragmenty, link do całości i linki do innych publikacji na ten temat:
[…] Próby wytrzymałości fizycznej nie pozostawiają złudzeń: sprawność dzieci spada na łeb na szyję. Oto kilka danych: 8 sekund – tylko tyle (średnio) udaje się dziś utrzymać w zwisie na drążku na ugiętych ramionach dziesięcioipółlatkowi. Jego rówieśnicy w 1979 r. wytrzymywali niemal trzy razy dłużej. Podobnie jest ze skokami w dal: średni skok wynosi 149 cm, w latach 80. zeszłego stulecia chłopcy skali o 10 cm dalej. To wyniki ogólnopolskiego badania zrealizowanego przez AWF. Początkowo, co dekadę, przeprowadzano je na próbie kilkuset tysięcy dzieci. Ostatnie z 2018 r. wykonano w ramach projektu Aktywne Szkoły Multisport w grupie niemal 10 tys. uczniów.
Wytrzymałość obniża się w każdej kolejnej edycji. – Dzięki tym pomiarom wiemy, że chłopcy badani w 1979 r. przeciętnie byli o 1,8 proc. sprawniejsi niż ich koledzy w 1999 r. I o prawie 4,5 proc. od rówieśników z 2009 r. Wydawać się może, że to stosunkowo niewielkie zmiany. Jeśli jednak ta tendencja spadkowa się utrzyma, to niebawem sprawność fizyczna nawet 60 proc. dzieci w Polsce może być na słabym lub bardzo słabym poziomie w odniesieniu do rezultatów z 1979 r. – tłumaczy dr Janusz Dobosz z Narodowego Centrum Badania Kondycji Fizycznej, AWF Warszawa. Przyznaje, że choć spadek był oczekiwany, to tempo jest zaskakujące. […]
Dzieci nie lubią zajęć wychowania fizycznego. Według nauczycieli w zajęciach nie bierze udziału nawet 20 proc. uczniów. A w tej grupie 22 proc. uczniów jest zwalnianych na prośbę rodziców, a 19 proc. świadomie unika zajęć WF-u. Główna przyczyna? Strach przed porażką. I to narastający w grupie starszych dzieci. – W klasach 4–8 ponad połowa dzieci nie podejmuje konkretnej aktywności fizycznej z powodu złej samooceny swoich umiejętności – mówi Jakub Kalinowski, prezes Fundacji V4Sport, który koordynował projekt.
Foto:www.juniorowo.pl
Aby uzasadnić wybór dzisiejszej lektury, najpierw, wybrane trochę na „chybił – trafił”, przywołujemy trzy artykuły, podejmujące problem agresji u dzieci.
„W klasie I publicznej szkoły podstawowej uczy się agresywny uczeń, który krzywdzi dzieci, bije nauczycieli. Co szkoła może zrobić w takiej sytuacji?” [O tym, że dziecko jest agresywne należy poinformować sąd]
„Coraz młodsi sprawcy kopią, maltretują w sposób wymyślny, kaleczą i demolują pomieszczenia. Szczególnie znęcają się nad rówieśnikami, osobami starszymi i niepełnosprawnymi.” [Dziecko agresywne – napastnik czy ofiara?, Zuzanna Brożek]
„Z doniesień prasowych wyłania się obraz młodzieży, której jedyną rozrywką i treścią życia wydaje się przekraczanie granic i krzywdzenie innych. Problem ten nie dotyczy, bynajmniej, tylko i wyłącznie jednego kręgu kulturowego. Skąd u dzieci bierze się nadmiar agresji?” [Dlaczego dzieci są agresywne?]
A teraz ad rem. Wczoraj na portalu JUNIOROWO, pod zakładką <Wychowanie i rozwój> zamieszczono artykuł zatytułowany „Agresja to sygnał emocjonalnego bólu – Joachim Bauer o źródłach agresji i przemocy”. Jego autorem jest Borys Bińkowski – doktor geograf, edukator i nauczyciel, którego zainteresowania naukowe dotyczą pogranicza psychologii, edukacji i „neuronauk”. Oto fragmenty tego tekstu:
Zrozumienie mechanizmu powstawania agresji jest szczególnie ważne dla rodziców, nauczycieli, pracodawców i innych osób „zarządzających” ludźmi. Zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Wyszydzanie, ocenianie, odtrącanie, pozbawianie pewności siebie czy komfortu popełniania błędu prowadzi do napięcia psychicznego, które nierzadko skutkuje pojawieniem się agresji. Często widzimy to w postaci przeniesienia agresji, np. wtedy gdy dziecko kłóci się z innym w szkole, po tym jak zostało „ocenione” przez swoich rodziców, albo wtedy gdy mąż wyżywa na swojej żonie frustracje spowodowane przez szefa w pracy. Takie osoby otrzymują łatkę niegrzecznych czy brutalnych, podczas gdy duża część ich zachowań jest automatyczna i wynika z wcześniejszych, przykrych doświadczeń.
Na internetowej stronie „Głosu Nauczycielskiego” zamieszczono dziś artykuł pt. „Religia w warszawskich szkołach tylko przed lub po lekcjach”. Oto jego fragmenty:
Dyrektorzy warszawskich szkół tworząc plany tygodniowych zajęć w przyszłym roku szkolnym powinni umieszczać zajęcia nieobowiązkowe, w tym religię, po lub przed zajęciami obowiązkowymi – zaapelowały do dyrektorów szkół władze Warszawy. […]
Foto:www.facebook.com
Renata Kaznowska – wiceprezydent Warszawy
„Zmuszanie dzieci do uczestnictwa w lekcjach religii wbrew woli rodziców lub w przypadku pełnoletniości uczniów – przez nich samych, jest niezgodne z prawem i niedopuszczalne. Jeżeli takie przypadki mają miejsce, powinny być zgłaszane przez rodziców do organu nadzoru pedagogicznego” – przypomniała Renata Kaznowska. [Wiceprezydent Warszawy] Co więcej, „umieszczanie symboli religijnych w placówkach oświatowych powinno być, co do zasady, związane jedynie z miejscami realizacji zajęć katechezy”.
To nie wszystko. W opinii władz stolicy, organizacja rekolekcji nie powinna się odbywać kosztem zajęć szkolnych. „Jako zajęcia nieobowiązkowe, w których nie uczestniczą wszyscy uczniowie, powinny one, co do zasady, odbywać się w terminach niekolidujących z zajęciami obowiązkowymi. Decyzje w sprawie szczegółowych rozwiązań organizacyjnych pozostawiane są dyrektorom szkół, którzy we współpracy z radą pedagogiczną i radą rodziców przyjmują konkretne rozwiązania” – czytamy w odpowiedzi na interpelację.
W związku z trudną sytuacją szkół średnich w Warszawie przygotowujących się na przyjęcie tzw. podwójnego rocznika, władze stolicy postanowiły ograniczyć na tym etapie edukacyjnym liczbę lekcji religii. „Dyrektorzy poinformowani zostaną też, że w przypadku trudnych warunków organizacyjnych i lokalowych w szkołach ponadpodstawowych mają możliwość zwrócenia się do kurii obu warszawskich diecezji o wyrażenie zgody na realizację lekcji religii w mniejszym tygodniowym wymiarze godzin (jedna godzina lekcyjna zamiast dwóch). Dyrektorzy zachęcani są również do organizowania zajęć łączonych dla uczniów z różnych oddziałów klasowych w przypadkach, gdy na religię uczęszcza w tych klasach mało uczniów” – przypomniała wiceprezydent Kaznowska. […]
Cały tekst „Religia w warszawskich szkołach tylko przed lub po lekcjach” – TUTAJ
Źródło: www.glos.pl
Komentarz redakcji:
Zastanawiamy się, czy za przykładem nowowybranych władz samorządowych Stolicy pójdą władze innych miast, powiatów i gmin?









