
Za oknem pogoda nieomal letnia. Kwitną drzewa i krzewy, z kuchni dobiega zapach pieczonego ciasta, w garnku barwią się świąteczne jajka. W normalnym czasie nie miałbym wyboru: pisałbym typowy, świąteczny felieton, w którym zapewne nie byłoby ani linijki o szarej, szkolnej codzienności.
Ale nie dzisiaj, nie w przedświąteczną (Wielką) sobotę roku 2019. Wystarczy rzut oka, choćby na materiały, zamieszczone w ostatnich dwu tygodniach na stronie OE, aby nie mieć wątpliwości: w setkach tysięcy domów strajkujących nauczycieli nikomu nie jest do śpiewania, że „radosny nam dzień dziś nastał!” Do tego dodać trzeba kilkaset tysięcy rodzin tegorocznych maturzystów. Tam także nie należy spodziewać się beztroskich wielkanocnych śniadań i gejzerów śmiechu podczas dyngusowych gonitw.
Bo takie właśnie smutne święta zafundował polskim nauczycielom, ich uczniom i rodzicom tych uczniów polski rząd! Rząd, który przy każdej nadarzającej się okazji manifestuje swoje więzi z religią katolicką, którego członkowie przed kamerami tzw. telewizji publicznej uczestniczą w nabożeństwach, przekazują SOBIE „znak pokoju”….
Tylko jakoś od kilkunastu dni, nawet w Wielkim Tygodniu”, nie stać ich było na rzeczywisty dowód chrześcijańskiej postawy „miłuj bliźniego swego jak siebie samego”. Czwartkowe spotkanie w Centrum Dialogu Społecznego, w pierwszym dniu Triduum Paschalnego, kiedy chrześcijanie wspominają „Ostatnią Wieczerzę” i ustanowienie najważniejszego sakramentu tej religii: „To czyńcie na moją pamiątkę”, nawet tego dnia, w cyniczny sposób wicepremier Beata Szydło uwłaczała nauczycielskiej godności, proponując więcej pracy za mniejsze wynagrodzenie! Nie można się było spodziewać, że w tych warunkach strona związkowa podpisze porozumienie, w konsekwencji którego mógłby zakończyć się strajk.
I – moim zdaniem – rządowi właśnie o to chodziło. O to, aby strajk trwał nadal, aby w milionach polskich rodzin narastało zniecierpliwienie kryzysową sytuacją dzieci pozostających w domach, nad którymi coraz trudniej zorganizować opiekę. Rząd doskonale zdaje sobie sprawę z dramatu potencjalnych absolwentów szkół średnich, do jakiego może doprowadzić brak w szkołach średnich rad klasyfikacyjnych i uchwał o ukończeniu szkoły, co w oczywisty sposób będzie skutkowało brakiem formalnych podstaw do dopuszczenia ich do egzaminów maturalnych.
Oto informacja, zamieszczona wczoraj na fanpage Inicjatywa Polska:
Dzisiejsza propozycja rządu dla nauczycieli dowodzi, że Beata Szydło i Anna Zalewska prowadzą cyniczną grę „obliczoną” na upodlenie nauczycieli. „Obliczoną” piszemy w cudzysłowie, bo jak widać po prostym rachunku matematycznym, rząd ma problem z liczeniem. Propozycja podwyżki de facto OBNIŻA wynagrodzenie nauczycieli. Czy naprawdę oni wciąż myślą, że „ciemny lud to kupi”? Nie dajmy sobie wmówić, że ten strajk to zła wola nauczycieli!
Źródło:www.facebook.com/inicjatywapolska
Foto: Michał Łepecki / Agencja Gazeta [www.natemat.pl]
Poniżej przytaczamy – za portalem ONET – anonimowy list nauczycielki, jak można wywnioskować z jego treści, prawdopodobnie nie pracującej w szkole wielkomiejskiej:
Jestem nauczycielem z trzydziestoletnim stażem pracy pracującym z dziećmi ofiarnie. Do dzisiejszego strajku „byłam cicho”. Harowałam wiele godzin dodatkowo, pomagając dzieciom w trudnościach, wykładałam setki złoty na kupowanie materiałów do robienia pomocy do lekcji itd. Teraz kiedy rząd tak potraktował nauczycieli, powiedziałam STOP.
Tak naprawdę, my nauczyciele nie strajkujemy w imię pieniędzy. Chcemy przy okazji wykrzyczeć nasze bolączki, z którymi siedzieliśmy do tej pory cicho. Tylko że nikt tego nie słucha. Właściwie przy okazji tego strajku mówi się, że nauczyciele chcą tylko pieniędzy.
Wiemy, że przy okrągłym stole nikt nie powie, że nie mamy gabinetów do pracy w szkole, że użyczamy za darmo swoich prywatnych pokoi, że za własne pieniądze kupujemy materiały do wykonywania pomocy, że musimy używać w domu swoich sprzętów, wykonując pracę na rzecz uczniów, że szkolimy się za własne pieniądze, bo jak zwracamy się o nie w swoich placówkach, to ciągle słyszymy, że nie ma pieniędzy, że mamy w klasach stare lub najgorszej jakości meble, że mamy stare komputery itd. itd.
Wiemy, że przy okrągłym stole będą wypowiadać się nauczyciele, którym nic „nie dolega”. Takich tam wybiorą.
Ja wiem, że my nauczyciele możemy iść w każdej chwili na kasę do Biedronki. To jest zupełnie możliwe od ręki, bo mamy takie kompetencje.
Tylko, czy Pani z kasy z Biedronki może przyjść na nasze miejsce, stanąć przed uczniami, rodzicami, tablicą? Czy ma takie kompetencje? Czy da się tak łatwo nas wymienić?
Źródło: www.wiadomosci.onet.pl
Foto: www.tokfm.pl
Dziś rano, przed mikrofonem Radia TOK FM redaktor Jacek Żakowski rozmawiał z prezesem ZNP Sławomirem Broniarzem – oczywiście – na temat strajku nauczycieli i wczorajszych rozmów z przedstawicielami rządu. Oto fragmenty tekstu, zamieszczonego na stronie Radia TOK FM:
-Ciągle nie widać szans na porozumienie między rządem a protestującymi nauczycielami. W czwartek odbyły się kolejne rozmowy, ale skończyły się fiaskiem. Porozumienia jak nie było, tak nie ma. – We wtorek będziemy dyskutować o tym, co dalej ze strajkiem. Mamy trzy możliwości. Kontynuowanie tego, co jest, zawieszenie, a trzecie to strajk rotacyjny w różnych szkołach – powiedział w Poranku Radia TOK FM Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.
-Musimy zebrać dane z całej Polski. Nie mamy gwałtownego spadku (liczby protestujących nauczycieli/szkół red.). Ubytek jest na poziomie 1200 jednostek z prawie 16 tysięcy strajkujących. Natomiast musimy zobaczyć, jakie są nastroje, opinie i koszty materialne. Odnosimy się też do determinacji tych szkół, które chcą strajkować – wyjaśniał szef ZNP
Jacek Żakowski pytał, czy w walce o przyszłość szkoły warto poświęcić tegorocznych maturzystów. Prowadzący przypomniał, że w wielu szkołach w Polsce nie odbyły się rady klasyfikacyjne, które powinny zatwierdzić oceny końcowe. Przez to uczniowie formalnie nie skończyli szkół średnich i nie mogą przystąpić do matury.
–Nie wiem, czy ten dylemat moralny będziemy w stanie rozstrzygnąć na czyjąkolwiek korzyść. Nauczyciele mają prawo nie klasyfikować uczniów. To będzie problem natury moralnej – odpowiadał Broniarz.
Jak mówił, jego osobista postawa jest „pro uczniowska, pro tegoroczni maturzyści”. – To ogromny dylemat moralny, przed którym stoi każdy nauczyciel. O tym też będziemy rozmawiali we wtorek. Nie wiem, czy miałbym taką odwagę, by zablokować moim uczniom dostęp na studia. Zastanawiamy się, czy rząd będzie skłonny zmienić rekrutację na studia, czy przerzuci całą winę na nauczycieli. Mamy wrażenie, że rząd idzie na totalne zwarcie – ocenił szef ZNP […]
Więcej – w tym podkast całej rozmowy redaktora Jacka Żakowskiego z prezesem Sławomirem Broniarzem – TUTAJ
Dzisiejszy post na blogu PEDAGOG, zatytułowany „Jak to NSZZ „Solidarność” walczyła o obniżenie pensum dydaktycznego nauczycieli” jest kontynuacją tematyki wczorajszego tekstu „Zapomniana krytyka destrukcyjnej polityki oświatowej w Polsce”, o powszechnie mało znanej książce, która ukazała się w1988 r. w Londynie pt. „Walka „Solidarności o społeczny kształt oświaty w Polsce„, a której rzeczywistą autorką była Teresa Bochwic, a nie Wit Mader, jak to – z oczywistych w tamtym czasie powodów – podano na okładce.
Poniżej przytaczamy obszerne fragmenty dzisiejszego tekstu prof. B. Śliwerskiego – podkreślenia i pogrubienia – redakcja OE:
Przywołana wczoraj rozprawa Teresy Bochwic (pseudonim Wit Mader) odsłania niesłychanie ważne kwestie dla obecnie sprawujących władzę w Ministerstwie Edukacji Narodowej, którzy nie tylko nie znają historii szkolnictwa, ale także nie wiedzą, o co tak naprawdę walczył ruch oświatowego oporu w czasach PRL!
Otóż autorka słusznie pisze o tym, że miniony ustrój polityczny miał wbudowane mechanizmy degradowania materialnego i moralnego polskich nauczycieli. To właśnie dla sowieckiego systemu charakterystyczna była NEGATYWNA SELEKCJA KADR – „(…) czyli kariery najgłupszych, najgorzej przygotowanych zawodowo, za to posłusznych, gotowych do bezmyślnego wykonywania poleceń – otóż ta selekcja negatywna najsilniej chyba zaznaczyła się w oświacie, i to w dwojaki sposób: zarówno w doborze ludzi do praktyki oświatowej, jak i doborze kadr decydenckich.
Zawód nauczycielski w ogromnej większości obierało się z konieczności, a nie z zamiłowania. Szli tam ludzie po maturze (nienajgorzej, jeżeli otrzymali ją w zlikwidowanych w latach siedemdziesiątych liceach pedagogicznych), którzy nie mieli szans na wyższe studia ani na zrobienie kariery z powodu braku tzw. siły przebicia, zaś aspiracje nie pozwalały im zająć się rzemiosłem czy innymi zawodami technicznymi” (s. 21) ‚… […]
Foto: PAP/Tomasz Gzell [www.polskieradio24.pl]
Rząd zaproponował dziś strajkującym nauczycielom zwiększenie pensum o 2 godziny i proporcjonalne podniesienie pensji zasadniczej o ok. 125 zł w przypadku nauczyciela dyplomowanego od września 2020 roku.
Nowa propozycja ZNP i FZZ złożona podczas rozmów 18 kwietnia to rozłożenie na raty 30% wzrostu wynagrodzenia zasadniczego w 2019 roku
–1.01: 5%
–1.09: 9,6%
oraz
–1.10: 5%
–1.11: 5%
–1.12: 5%
Sławomir Broniarz poinformował także, że jako mediatorów zaproponował profesorów B. Śliwerskiego i M. Konopczyńskiego. Propozycja ta została odrzucona przez stronę rządową.
Źródło: www.znp.edu.pl
Foto: www.portaloswiatowy.pl
Jeszcze jedno „znalezisko” z sieci, także nadesłane przez znajomego (nie tylko z fb) do redakcji „Obserwatorium Edukacji”
Foto: www.gazetawroclawska.pl
Anna Zalewska „sprzed lat”...
Oto „znalezisko” z sieci, które znajoma (nie tylko z fb) nauczycielka przysłała do redakcji OE:
Zobacz także: „Była trochę zwariowanym nauczycielem, z pasją”. Min. Zalewska uczyła w tej szkole, dziś szykują tu strajk – TUTAJ
Z powodu zablokowania możliwości zamieszczania nowych materiałów (panel administracyjny OE stał się celem cyberataku – od wczesnego przedpołudnia 16 kwietnia do teraz) nie mogliśmy informować o bieżących wydarzeniach, także tych związanych ze strajkiem nauczycieli.
Zaczynamy od najnowszego (z 18 kwietnia) Newslettera „Gazety Wyborczej”, nadsyłanego na adres redakcji OE:
Szanowni Państwo,
Za nami już 11. dzień ogólnopolskiego strajku w oświacie. Choć dziś zgodnie z planem nie odbywałyby się już lekcje, bo dzieci mają przerwę świąteczną, protestujący nauczyciele stawili się w przedszkolach i szkołach.
Tak jak od początku trwania strajku przez cały dzień zbieraliśmy dla państwa najważniejsze związane z nim wydarzenia w specjalnej relacji.
W czwartek doszło do kolejnego spotkania przedstawicieli rządu ze związkowcami. Zarówno rząd, jak i nauczyciele przedstawili nowe propozycje, nie doszło jednak do kompromisu. Związkowcy nie akceptują propozycji podwyżki w zamian za wydłużenie pensum o dwie godziny, a rząd nie odniósł się do propozycji rozłożenia 30-proc. podwyżki na sześć rat w 2019 r.
Ale właściwie nie powinniśmy być zaskoczeni tym, że rząd nie ustępuje. Opublikowana przez rząd aktualizacja programu konwergencji nie pozostawia wątpliwości: rząd nie przewiduje pieniędzy dla strajkujących nauczycieli. Wszystkie dodatkowe dochody pochłoną koszty „piątki Kaczyńskiego”.
Tymczasem atmosfera w strajkujących placówkach jest napięta. – Nasze gimnazjum było największe w mieście. Z 90 nauczycieli zostało 30. Wiele osób musiało zmienić pracę, część z nas pracuje w trzech szkołach, żeby wypełnić etat.











