
Foto: www.dziecisawazne.pl
Swobodna zabawa fińskich dzieci – bez nadzoru dorosłych
Wczoraj (11 kwietnia 2021r.) na portalu EDUNEWS zamieszczono tekst Anny Hildebrandt-Mrozek, zatytułowany „Fiński fenomen – czego możemy się nauczyć?”. Jako że nie jest on zbyt obszerny – zamieszczamy go bez skrótów:
Finlandia znów na pierwszym miejscu w rankingu szczęśliwości państw „The World Happiness Report 2021”* opublikowanym w marcu tego roku. Jaka jest recepta Finów na szczęśliwe życie w różnych sferach? Kiedy zaczynają „edukację do szczęśliwości”? W szkole? Nie…nawet wcześniej.
Już od najmłodszych lat Finowie uczą swoje dzieci dwóch podstawowych rzeczy*:
1.Nie jesteś pępkiem Wszechświata
2.Nie możesz mieć wszystkiego
Natomiast cała współczesna cywilizacja, głównie zachodnia, realizuje projekt przeciwny: jesteś pępkiem Wszechświata i możesz mieć wszystko.* Realizuje się to poprzez świadome utrzymywanie społeczeństwa zachodniego na poziomie, na którym trzeba je infantylizować i dbać o jego dobry nastrój za pomocą produktów zapewniających rozrywkę. Ma to, niestety, swoją cenę…
Konsumpcja mediów prowadzi do osamotnienia, izolacji, a w konsekwencji, do cierpienia.*. Aby je zagłuszyć, każdy z osobna wybiera kolejną, coraz bardziej krzykliwą ofertę rozrywkową…Ta hedonistyczna spirala się nakręca, co w pandemii uwypukla się jeszcze bardziej.
Finowie znaleźli na to sposób. Ich postawa wynika z głębokiego przekonania, że żyją w świecie ograniczeń*. Kto rodzi się w tym kraju, zyskuje pewność, że nie jest w centrum Wszechświata. To nie oznacza tragedii, ale realne uświadomienie sobie rzeczywistości. Dzięki temu poszukują różnych strategii radzenia sobie z nią.
Konsekwentnie realizuję złożoną w czwartek 8 kwietnia, pod zamieszczonym materiałem „Profesor od teorii wychowania o poglądach austriackiego anarchisty i polskich szkołach”, deklarację:
Jest wiele wątków w tym wywiadzie, które proszą się o szersze skomentowanie. Jednak ich zakres przekracza formułę tego komentarza, dlatego obiecujemy, że w najbliższym niedzielnym felietonie redaktor OE podejmie ten problem.
Nie będę odnosił się do głównego nurtu wywodów profesora, dotyczących treści książki Ivana Illicha i jego idei „odszkolnienia szkół”. Wszak każdy ma prawo wierzyć w jakieś idee. Byli precież bardzo liczni, którzy zawierzyli idei innego Iljicza – Uljanowa, znanego raczej jako Lenin, i – jak się okazało – życie nie potwierdziło słuszności owych modeli funkcjonowania społeczeństw. Jeśliby koncepcja Ivana Illicha odszkolnienia szkoły mogła była zostać bez problemów wprowadzona w życie – zapewne już dawno stałoby się to powszechną praktyką w wielu państwach Europy i świata.
Ale nie dziwię się, że prof. Śliwerski tak promuje tą koncepcję – on już wcześniej miał skłonności do fascynowania się ideami niemieszczącymi się w głównym nurcie. Wszak nie przypadkiem temat jego pracy habilitacyjnej (w 1993 roku) to „Przekraczanie granic wychowania. Od ‚pedagogiki dziecka’ do antypedagogiki”. Wielu czytającym ten tekst pojęcie „antypedagogika” niewiele mówi, ale ja akurat poznałem ten nurt współczesnej pedagogiki, negujący formę wychowania opartą na zasadzie „sterowania” życiem dziecka, „z pierwszej ręki”. Początki lat dziewięćdziesiątych XX wieku to okres mojej bliskiej z ówczesnym doktorem Śliwerskim współpracy, to czas, gdy będąc dyrektorem Wojewódzkiej Poradni Wychowawczo-Zawodowej mogłem użyczyć lokalu na zorganizowane przez mojego byłego „kolegę z pracy” (w Instytucie Pedagogiki i Psychologii UŁ) spotkania łódzkich pedagogów z Hubertusem von Schönebeck’iem – szwajcarskim prawnikiem z nauczycielską praktyką, autorem książki „Antypedagogika. Być i wspierać zamiast wychowywać”.
A skoro już mowa o początku lat dziewięćdziesiątych nie mogę nie przywołać tego fragmentu z wywiadu:
„… powstało w Łodzi w latach 90. pierwsze tego typu liceum, do którego nie trzeba było zdawać egzaminów wstępnych, a przymus szkolny został zastąpiony m.in. zawieraniem indywidualnych kontraktów poszczególnych uczniów z nauczycielami obowiązujących w programie przedmiotów, by mogli uczyć się w dowolnym tempie, korzystając z nauczycielskich konsultacji lub zajęć. W 2021 r. świętują 25-lecie działania Autorskie Licea Artystyczne, w których ten model elastycznej, otwartej na młodego ucznia edukacji doskonale się sprawdza, gdyż został wzbogacony o tutoring, czyli objęcie opieką w realizacji planu własnego rozwoju przez nauczyciela tych uczniów, którzy sami go wybiorą do tej roli.”
Szkoda, że profesor tak powierzchownie wspomniał o owym wartym pamiętania dziele grupy praktyków, bo nic nie wiem, aby ktokolwiek ze świata pedagogiki ich wtedy wspierał. Na wszelki wypadek przypominam, że na OE zamieściłem już jakiś czas temu, w materiale „Było w Łodzi takie liceum… Dalej jest, ale już nie całkiem takie….” linki do obszernego materiału wspomnieniowego autorstwa Marka Grondasa – lidera tamtego projektu, realizowanego w łódzkim 44 Liceum Ogólnokształcącym.
A swoją drogą to nie wiem dlaczego wspominając owe lata profesor nie napomknął nawet o pewnej inicjatywie, która pod jego przywództwem skupiła grupę gotowych na działania osób, w tym i mnie, która nazywała się Stowarzyszenie „Szkoła dla Dziecka”. To właśnie ono miało w naszych planach stać się organem prowadzącym dla niepaństwowej szkoły podstawowej, mającej wcielać w życie owe idee „odszkolnionej szkoły”. Napisałem „naszych”, bo ja zadeklarowałem gotowość podjęcia się roli dyrektora tej placówki, a miałem nią kierować z grupą znakomitych współpracowniczek, takich jak: Agnieszka Pfeiffer, która po latach została wicedyrektorką w Krajowym Ośrodku Wspierania Edukacji Zawodowej i Ustawicznej, Monika Marcinkowska-Bachlińska – psycholożka, która przez następne lata wiele dobrego zrobiła dla młodych ludzi jako terapeutka, czy Anna Sowińska, która po latach starała się realizować te idee w kierowanej przez nią przez kilka lat niepublicznej szkole podstawowej, działającej przy Wyższej Szkole Informatyki. A teraz jest, wraz z mężem Robertem, liderką ruchu upowszechniania metodyki szkół daltońskich i prowadzi Gabinet terapii „Pod skrzydłami Anny Sowińskiej”.
Cóż, projekt nie został zrealizowany, gdyż upatrzony przez nas na siedzibę naszej szkoły budynek po zlikwidowanym właśnie przedszkolu na Retkini, ówczesna wiceprezydent Łodzi nadzorująca oświatę – Elżbieta Hibner, pracująca poprzednio na Politechnice Łódzkiej, przekazała na poprowadzenie tam liceum ogólnokształcącego … swoim znajomym z tejże politechniki…
Po tej decyzji idea projektu przestała zajmować ówczesnego doktora Śliwerskiego, stowarzyszenie stało się martwą strukturą, a po latach jeden z jego członków przeniósł jego siedzibą gdzieś poza Łódź. Dziś nie ma już po Stowarzyszeniu „Szkoła dla Dziecka” nawet śladu…
Foto: www.austriart.pl
Ivan Illich (1926 – 2002) – Austriak, najpierw ksiądz, później filozof i krytyk współczesnego społeczeństwa
Po środowej lekturze wywiadu z profesorem Bogusławem Śliwerskim, którego wiodącym nurtem były refleksje profesora o idei społeczeństwa bez szkoły i postulatach najgłośniejszego dzieła Ivana Illicha, znanego w Polsce pod dwoma tytułami: „Społeczeństwo bez szkoły” i w najnowszym tłumaczeniu – „Odszkolnić społeczeństwo”, zakładając, że nie wszyscy mogli te książki przeczytać – proponujemy dziś zapoznanie się z publikacją pt. „Ivana Illicha społeczeństwo bez szkoły”, zamieszczoną w 2017 roku na portalu, promującym kulturę austriacką <AUSTRIART>.
W charakterze „rozbiegówki” zamieszczamy kilka fragmentów tego tekstu, odsyłając do jego pełnej wersji na portalu, który go zamieścił:
Ivana Illicha społeczeństwo bez szkoły
[…] Anarchistów powinna interesować jednak rewolucja tu i teraz, dotykająca i obejmująca całość systemu. Chciałbym przybliżyć czytelnikom poglądy Ivana Illicha, który “świętej krowy” – jak sam określał szkołę – nie oszczędził w swej książce o wszystko mówiącym tytule – Społeczeństwo bez szkoły [wyd. II pod tytułem Odszkolnić społeczeństwo przyp. red.].
Biografia autora jest równie niezwykła jak poglądy, które głosił. Ivan Illich urodził się w 1926 roku w Wiedniu, jego korzenie sięgają jednak Chorwacji. Studiuje zrazu krystalografię, a następnie historię i filozofię; z tych dziedzin doktoryzuje się w Salzburgu. Następnie rozpoczyna studia teologiczne we Włoszech, by w końcu przyjąć święcenia kapłańskie i wyjechać za ocean. W Nowym Jorku działa jakiś czas jako kapłan, po czym udaje się do Portoryko, gdzie kieruje Uniwersytetem Katolickim. Działalność kapłańska zbliża go do problemów biedoty, przez co szybko wchodzi w konflikt z hierarchią kościelną. Porzuca pracę na uniwersytecie i wyrusza w pieszą wędrówkę po krajach Ameryki Południowej. Z bliska widzi jak wroga i okrutna jest nowoczesna cywilizacja – zarówno wtedy, gdy wyzyskuje biednych, jak i wtedy, gdy oferuje im uniwersyteckie wykształcenie nieprzydatne w warunkach nędzy, powodujące wyobcowanie jednostek. Illich nie poprzestaje jedynie na obserwacji, chce zmienić los biedoty, zaczynając od obudzenia w nich samych chęci do zmian. Miejscowość Cuernavca w Meksyku staje się siedzibą założonego przez niego Ośrodka Dokumentacyjno-Informacyjnego (Center for Intercultural Documentation – CIDOC), który szerzy znajomość języka hiszpańskiego i kultury Ameryki Łacińskiej. Ośrodek w rzeczywistości staje się swoistym otwartym uniwersytetem, w którym każdy może się uczyć i każdy może nauczać. W tej wolnościowej atmosferze kształtują się poglądy Illicha na współczesną cywilizację. Działalność edukacyjna przyciąga do niego innych krytyków szkolnictwa – anarchistę Paula Goodmana, wykładowcę uniwersyteckiego Everetta Reimera, czy brazylijskiego pedagoga i filozofa Paula Freira.[…]
Foto www./lo34lodz.wikom.pl
To już trzecia od powstania tej szkoły siedziba XXXIV LO im. Krzysztofa Kieślowskiego
przy ul. Wapiennej w Łodzi
Udostępniamy informacje o zastraszającym przykładzie inicjatywy dyrektora liceum, którego decyzja każe zastanowić się nad kryteriami doboru kadry kierowniczej w szkołach. Jako pierwszy proponujemy materiał ze strony TVN21:
„Nie spodziewałam się czegoś takiego ze strony mojej szkoły”. Uczniowie karani za znak błyskawicy
TVN24 | Polska 9 kwietnia 2021, Autor: Barbara Sobska
„Punkty ujemne, zawieszenie w prawach ucznia, a nawet wydalenie ze szkoły” – wszystko, jak mówią uczniowie, przez błyskawice umieszczane w trakcie zdalnych zajęć przez uczniów w awatarach. Sandra Osiowa punkty ujemne dostała już dwukrotnie.
Dyrektor Liceum Ogólnokształcącego nr 34 w Łodzi wprowadził w szkole nowy regulamin zakazujący umieszczania znaków graficznych, które można zidentyfikować, a nawiązujących między innymi do partii politycznych, stowarzyszeń, organizacji, odwołujących się do działań politycznych czy o wydźwięku wulgarnym. Mec. Marek Paplaczyk podkreśla, że „każdy ma prawo, również uczeń, do swobodnego wyrażania swoich poglądów”.
Dyrektor szkoły na rozmowę przed kamerą się nie zgodził. W odpowiedzi wysłał jedynie fragmenty wprowadzonego przez siebie regulaminu.
Zdaniem dyrektora regulaminowy zakaz „ma na celu zapewnienie bezpieczeństwa osobistego i szacunku uczniów oraz umożliwia zachowanie porządku i dyscypliny w szkole, podkreślając apolityczność szkoły”. Z kolei „awatar członka społeczności szkolnej (…) nie może ograniczać wolności drugiej osoby ani obrażać jej uczuć”.
7 kwietnia 2021r. na fanpage „Szkoła Minimalna” Marcin Stiburski zamieścił takie oto wyliczenie:
Rok szkolny 20/21 ma 188 dni nauki, to ok. 37 tygodni. To 74 lekcje fizyki.
Legalny rozkład materiału z GWO obejmuje 56 godzin materiału przeznaczonych na jeden rok nauki w 7 klasie. W tym 15 godzin jest przeznaczone na powtórki, sprawdziany, omówienia sprawdzianów.
Jeżeli chodzi o czas na eksperymenty jest go pod dostatkiem, bo w rozkładzie materiału przewidziano specjalne lekcje dotyczące doświadczenia. Czyli nauki w 74 dostępnych lekcjach w roku szkolnym, jest przewidziane wyłącznie na 41 godzin lekcyjnych. 33 pozostałe godziny mogę dowolnie wykorzystać.
Mogę zrobić oczywiście sprawdziany, mogę zrobić lekcje popularnonaukowe. Mogę oczywiście tłuc zadania i mieć święty spokój. Zajęci zadaniami uczniowie po prostu nie brzęczą i łatwo mogę wprowadzić spokój w klasie gdy jakiś fiknie.
Jeżeli jeszcze ktoś myśli jakie trzeba trudne zadania robić, aby przygotować siódmoklasistów do przyszłorocznego egzaminu załączam także link do strony CKE. Poza tym link do kalendarza szkolnego z liczbą dni nauki, oraz link do strony wydawnictwa, z którego mam podręczniki i proponowany rozkład materiału.
Te linki pokazują wszystkie liczby, które użyłem w powyższych wyliczeniach.
Pytam się jeszcze raz. Lepiej robić sprawdziany oraz tłuc setki zadań ze zbioru, czy lepiej rozbudzać ciekawość z tego powszechnie uznawanego za trudny przedmiotu?
Wniosek jest taki, że uczniowie w szkole na wszystkich przedmiotach marnują czas i wypełniają przede wszystkim tylko godziny zapisane w ramowym planie nauczania. Pokazuje to, że główną rolą szkoły jest przechowalnia dzieci i młodzieży, w czasie kiedy rodzice pracują.
Nikt tu nie myśli o efektywnym wykorzystaniu czasu.
A wolny czas?
Jeszcze coś niestosownego by ta nasza młodzież wymyśliła i mielibyśmy problem. Lepiej zająć młode kreatywne głowy czymś nudnym.
https://www.kalendarzswiat.pl/kalendarz_szkolny
https://gwo.pl/rozklad-materialu-fizyka-z-plusem-7-klasa…
https://cke.gov.pl/…/Infor…/Informator_E8_fizyka_100.pdf
To wszystko powyżej jest uzupełnieniem wpisu, który wywołał u części osób niedowierzanie.
https://www.facebook.com/…/permalink/3936017629810183
Źródło: www.facebook.com
Źródło: www.oko.press
Wpis na Twitterze pani dr hab. nauk prawnych Krystyny Pawłowicz – sędzi Trybunału Konstytucyjnego
Poniżej zamieszczamy fragmenty wczorajszego tekstu z portalu OKO.press, zatytułowanego „Pawłowicz atakuje szkołę za szacunek dla transpłciowej uczennicy. Jest kontrola kuratorium”:
[…] Krystyna Pawłowicz opublikowała na swoim Twitterze nazwisko dyrektorki oraz adres i nazwę szkoły w Podkowie Leśnej, do której chodzi transpłciowa dziewczynka. Zdaniem Pawłowicz to 10-letni chłopiec, a nauczyciele zostali zmuszeni przez dyrektorkę do zwracania się do niego „per Agnieszka”. „Wolą dyrekcji chłopiec stał się dziewczynką” – podchwyciły prawicowe media. Na twitterze zaatakowano również dyrektorkę szkoły.
„Władze naszej szkoły i miasta Podkowa Leśna są i będą otwarte na potrzeby każdego ucznia, także uczniów transpłciowych” – odpowiedział burmistrz Podkowy Leśnej Artur Tusiński. „Podstawowym warunkiem dobrostanu psychicznego człowieka jest integracja jego psychiki z ciałem oraz możliwość ekspresji zgodnie z tym, jak się czuje. Rolą dyrekcji i grona pedagogicznego w szkole jest stworzenie przyjaznego środowiska, wspierającego edukację i zdrowy rozwój dzieci”.
„Gdybym w szkole była Mają, miałabym szansę pobyć dzieckiem” – komentuje transpłciowa aktywistka Maja Heban. […]
„Obowiązkiem dorosłych jest ochrona dzieci, o czym zdaje się zapomina sędzia Pawłowicz i osoba, która wyniosła informację poza szkołę. Nie ma naszej zgody na cyniczne wykorzystywanie dzieci do politycznych rozgrywek” – komentował sytuację burmistrz Podkowy Leśnej Artur Tusiński. Poinformował też OKO.press o tym, że podane w tweecie informacje są nieprawdziwe.
„Nieprawdą jest, że dyrektorka szkoły zmusiła radę pedagogiczną do pojęcia uchwały. Takiej uchwały w ogóle nie ma” – tłumaczy Tusiński. Pawłowicz nie podała też prawdziwych informacji o dziecku. „Wątpię, żeby zrobiła to celowo, pewnie ktoś coś przekręcił” – komentuje burmistrz i podkreśla, że dziewczynka nie ma problemów z akceptacją ze strony uczniów i grona pedagogicznego, które zgodnie używało wobec niej żeńskiego imienia.
„Problemem nie są dzieciaki, tylko dorośli” – mówi Tusiński i choć nie wie, w jaki sposób cała sprawa dotarła aż do sędzi Pawłowicz, podejrzewa, że informacja mogła wyjść od któregoś z rodziców dzieci z innych klas. Dotychczas nauczyciele i dyrekcja byli zgodni, że informacji o transpłciowości dziewczynki nie należy nagłaśniać nawet w szkole, bo cisza zapewnia uczennicy komfort i bezpieczeństwo. […]
W tym samym dniu, w którym Pawłowicz ujawniła szkołę, w której uczy się transpłciowa dziewczynka, małopolska kurator oświaty Barbara Nowak powiedziała na antenie Radia Maryja: „Dobrze, że Lewica widzi również potrzebę pomocy dzieciom. Mam nadzieję, że zauważyła, jak wiele zła wyrządziła, chociażby proponując odejście od nauki na rzecz wymysłów typu gender i zamieniając naukę na neomarksistowską ideologię. Wyrządziła również wiele zła, propagując eksperymenty z seksualnością młodych ludzi oraz wymyślając sztuczne płci kulturowe”.
Cały tekst „Pawłowicz atakuje szkołę za szacunek dla transpłciowej uczennicy. Jest kontrola kuratorium” – TUTAJ
Źródło: www.oko.press
Zobacz także:
„Rzeczpospolita”: Biuro RPO przyjrzy się wpisowi Krystyny Pawłowicz
[…] Całej sprawie przyjrzy się Zespół ds. Równego Traktowania w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich – informuje Interia.pl.
-W świetle doniesień medialnych postępowanie dyrektorki szkoły było prawidłowe i miało na celu zapewnienie poszanowania godności i bezpieczeństwa dziecka. Jeżeli uczennica ma zapewnione wsparcie społeczności szkolnej, ma możliwość rozwoju w przyjaznym otoczeniu. Dyrektor ma obowiązek zadbania o takie warunki – przekazała dyrektor zespołu Magdalena Kuraś. […]
Źródło: www.rp.pl
Portal <na:Temat> „Burmistrz Podkowy Leśnej o wpisie Pawłowicz: Domyślam się, kto wyniósł ze szkoły tę informację”
[…] Kuratorium powinno wyciągnąć telefon, zadzwonić i zapytać: „Pani dyrektor, czy podjęliście uchwałę? Nie? To dziękujemy”. A nie zapowiadać kontrolę itd. Poza tym my mówimy o odruchach administracji wobec innej administracji, a gdzie jest w tym dziecko? […]
Źródło: www.natemat.pl
Gdyby nie to, że od czasu do czasu odwiedzamy fejsbukowy profil Koleżanki Dyrektor Ewy Morzyszek-Banaszczyk, nie wiedzielibyśmy o istnieniu w Łodzi Instytutu Spraw Obywatelskich, nie dowiedzielibyśmy się, że jest on wydawcą internetowego „Tygodnika Spraw Obywatelskich”, ani nie mielibyśmy szansy zapoznania się z jego kolejnym Nr 66/(14) 2021 z 6 kwietnia tego roku, w którym opublikowano tekst, tak oto zapowiedziany:
Z prof. Bogusławem Śliwerskim rozmawiamy o społeczeństwie bez szkoły, postulatach Ivana Illicha i edukacji domowej.
Rozmówcą Profesora był Max Fojtuch – absolwent filologii rosyjskiej na Uniwersytecie Gdańskim, a także kierunku wschodoznawstwo na UAM w Poznaniu oraz rozwoju międzynarodowego na University of Birmingham (Wielka Brytania).
Poniżej publikujemy tylko kilka początkowych fragmentów zapisu tej rozmowy, zachęcając Czytelniczki i Czytelników OE, którzy tego tekstu jeszcze nie poznali (dzięki Fecebook’owi), aby kliknęli zamieszczony link i przeczytali cały wywiad. Naprawdę warto:
Panie Profesorze, jakie były główne założenia przez Ivana Illicha kontrowersyjnej koncepcji „odszkolnienia szkół”?
Prof. Bogusław Śliwerski: Illich już 60 lat temu stwierdził, że szkoły na Zachodzie muszą zostać wymyślone na nowo – szkoła nie może być taką, jaką była wtedy i jaką jest dzisiaj. Istniały trzy przesłanki takiego myślenia.
Pierwsza przesłanka to zapewnienie wszystkim, którzy chcą się uczyć, prawa do korzystania z dostępnych zasobów edukacyjnych w każdym momencie ich życia. […]
Drugi postulat to upoważnienie i stworzenie narzędzi dla wszystkich, którzy chcą się dzielić swoją wiedzą i umiejętnościami, by wyszukiwali tych, którzy chcą się od nich uczyć. […]
Trzeci postulat zakładał, żeby ci, którzy chcą przedstawić jakąś kwestię społeczeństwu, mogli ją w prosty sposób podać do publicznej wiadomości. Ta arcyutopijna w czasach Illicha wizja zrealizowała się na naszych oczach, wymiana wiedzy trwa dziś mikrosekundy. Zatem również ten postulat doczekał się realizacji. […]
A jaki to ma związek z edukacją w Polsce?
Nieprawdopodobnie bliski, gdyż wizja Illicha dotyczyła osób, które mogą i chcą dzięki „odszkolnieniu szkoły” uczyć się lepiej i lepiej funkcjonować w otaczającym świecie, być zwyczajnie szczęśliwymi ludźmi, osiągającymi sukcesy na miarę swoich potrzeb, zainteresowań i możliwości. […]
Proszę sobie wyobrazić, że w latach 1989 -1991, kiedy Polska wchodziła w okres transformacji gospodarczo-polityczno-kulturalno-społecznej, trwała debata w środowiskach nauczycielskich i akademickich o potrzebie odrzucenia indoktrynacyjnego systemu edukacyjnego z czasów PRL i jego owocu w postaci tzw. homo sovieticusa.
Foto: www.echodnia.eu/swietokrzyskie/
4 marca 2021r. – uczniowie klasy maturalnej w Zespole Szkół numer 1 w Opatowie podczas próbnej matury – tuż przed rozdaniem testów z matematyki na poziomie podstawowym.
Na Portalu Samorządowym 6 kwietnia zamieszczono artykuł Bogdana Bugdalskiego, zatytułowany zatytułowany „Kiedy te matury?” Oto jego pierwsza, ogólnodostępna część:
Egzamin dojrzałości w czerwcu to zdaniem poseł Joanny Fabisiak jedyny rozsądny pomysł, żeby poprawić wyniki matur w tym roku. – Nie rekomendujemy takiego rozwiązania – mówią dyrektorzy liceów. Maturzyści są nastawieni na egzaminy w maju. Przesunięcie terminu egzaminów maturalnych o miesiąc może pomóc tylko najlepszym. Ministerstwo nie widzi w tej chwili takiej potrzeby. Jednak pandemia nie odpuszcza i trudno przewidywać, czym może się różnić sytuacja w maju od czerwca.
>Masowe szczepienia maturzystów w kwietniu, ostre uzupełnianie wiedzy w maju i egzamin w czerwcu – to pomysł na poprawę wiedzy maturzystów.
>Według dyrektorów liceów, w terminach matur niczego nie należy już zmieniać, bo korzyści takiego rozwiązania są niepewne.
>Matura w czerwcu to dla części dyrektorów rozwiązanie, które należy wziąć pod uwagę i wprowadzić. Ale już nie w tym roku. […]
Dalsza część artykułu jest dostępna dla subskrybentów Strefy Premium „Portalu Samorządowego” – TUTAJ
x x x
7 kwietnia redakcja dodatku ŁÓDŹ „Gazety Wyborczej” zamieściła zapis rozmowy Aleksandry Pucułek z Aleksandrą Dulas – nauczycielką, terapeutką, prezeską Fundacji Nowoczesnej Edukacji SPUNK, zatytułowany „Matura 2021. ‚Jeszcze nie jest za późno, by odwołać egzaminy!'”. Oto fragmenty tego tekstu:
Aleksandra Pucułek: – Rzeczywiście twoim zdaniem jeszcze nie jest za późno?
Aleksandra Dulas – Możemy zrobić jeszcze dużo ruchów, które ułatwiłyby młodym ludziom przejście z podstawówki do szkół średnich i ze szkół średnich na studia. I absolutnie wszystkie ruchy, które są możliwe, powinny być wykonane. Moim zdaniem, najlepszym rozwiązaniem byłoby odwołanie matur. Naprawdę nie musimy dręczyć tych młodych ludzi egzaminami, jeszcze nie jest za późno, by z tego zrezygnować.
Zwłaszcza że dzieciaki mamy w fatalnym stanie. Obserwuję cały przekrój wiekowy: mam syna w drugiej klasie liceum, uczę też wiedzy o społeczeństwie i etyki w podstawówce i w liceum. W zeszłym roku kamerki były włączone, młodzież chętnie dyskutowała, udzielała się, teraz licealistów nie mogę namówić na pokazanie się na lekcji. […]
A.P. – Skoro teraz młode osoby są w o wiele gorszej kondycji psychicznej, co zrobią po egzaminie, gdy np. test im nie pójdzie?
A.D. – Najchętniej nie puściłabym ich samych do domu, tylko doprowadziłabym po egzaminie do opiekunów. Nie wiemy, co młodemu człowiekowi siedzi w głowie. Gdy do szkół średnich szedł tzw. podwójny rocznik, słyszałam od ósmoklasistów zdania typu: „jak nie dostanę się do wymarzonego liceum, to wyskoczę z okna”. To były prowokacyjne stwierdzenia, tylko teraz przy takim obciążeniu i złym stanie psychicznym przestaje to być teorią, prowokacją. Stąd apel do rodziców, by też odpuścili, to jest ten moment, żeby powiedzieć sobie, co jest naprawdę ważne.'[…]
A.P. – A co na koniec szkoły średniej, po prostu oceny?
Tym razem proponujemy temat, który – mamy nadzieję – wprowadzi odmianę w dominujące od dawna problemy zdalnego nauczania i konsekwencje wielomiesięcznej izolacji uczniów od środowiska – w tym od środowiska społecznego. Przedsta- wiamy fragmenty artykułu Elżbiety Manthey, zatytułowanego „Patron szkoły – autorytet, czy ściema?” i zachęcamy do przeczytania jego pełnej wersji na portalu „Juniorowo”:
Kim jest patron szkoły dla jej uczniów? Może być odklejoną od rzeczywistości postacią, coś symbolizującą, może mającą jakiś związek z jakimiś wartościami, ale daleką i niezbyt obecną w uczniowskiej świadomości. Może być też postacią z apeli i akademii, czczoną obowiązkowo deklamacjami poezji na jej cześć. A czy patron szkoły może być kimś inspirującym, autorytetem, wzorem? Czy może być postacią, którą uczniowie znają nie tylko z nudnych akademii, ale z codziennego doświadczenia szkolnego, postacią, do której w jakiś sposób się odnoszą? Czy patron może być… kimś bliskim? A patronka?
Szkolny patron – (stracona?) szansa na inspirację i autorytet
Z mojego szkolnego życia wspomnienia związane z patronami szkół, do których chodziłam mam dwa. Pierwsze z podstawówki – to była nowa szkoła na nowym osiedlu, rozpoczęła działalność, gdy byłam w piątej klasie. Niedługo później uznano, że nie może pozostać bezimienna i należy znaleźć jej godnego patrona. Znaleziono Jana Kilińskiego. Pamiętam obowiązkowe wkuwanie życiorysu, apele ku czci, nudne wycieczki do Trzemeszna – rodzinnego miasta naszego bohatera. I ogólne poczucie nudy i odklejenia. Odklejenia od szkolnej rzeczywistości tej postaci, która niczym nie trafiała do naszych uczniowskich umysłów czy serc. Nikt z nas bowiem nie myślał, ani nie chciał wzniecać powstań z szablą w dłoni, raczej mieliśmy nadzieję, że wzorce reprezentowane przez Jana Kilińskiego, nigdy nam się nie przydadzą.
Druga przygoda z patronem zdarzyła mi się w liceum. Tym razem szkoła patrona miała i to całkiem zasiedziałego. Jego płaskorzeźba (tablica przedstawiającą popiersie, niezmiennie kojarząca się nam z płytą nagrobną) witała nas każdego ranka w głównym holu szkolnym. Lucjan Szenwald, bo on to był, okazał się postacią niepasującą do zmian ustrojowych, jakie wtedy następowały i zdecydowano, że trzeba go zdetronizować. Dziś ani nie pamiętam dobrze, kim był ów Szenwald, ani czy ktoś go zastąpił na stanowisku patrona, czy może miejsce po płaskorzeźbie w holu głównym zostało na dłużej puste. […]
Prawie 11 tysięcy szkół w Polsce nie ma jeszcze patrona. Inicjatywa Banku BNP Paribas zachęca do wyboru patronki i wspiera szkoły w tym procesie. Szkoły, które chciałaby mieć patronkę mogą zgłaszać się do programu. Każda placówka, która weźmie udział w naborze, będzie mogła też starać się o grant na promocję nowej patronki. O jego przyznaniu dla szkoły zdecyduje komisja złożona m.in. z przedstawicieli banku oraz fundacji BNP Paribas.
Dziś w „Radiu Zet”, w roli przepytywanego przez redaktorkę Beatę Lubecką „gościa Radia Zet”, wystąpił wiceminister Edukacji i Nauki Dariusz Piontkowski. Oto informacja o tym występie zamieszczona na stronie tego Radia:
Powrót do szkół przed wakacjami jest możliwy? – To będzie zależało od rozwoju epidemii* – powiedział Gość Radia ZET Dariusz Piontkowski. Jak dodał, możliwy termin to kwiecień. […]
Polityk dodał, że jeżeli uda się opanować epidemię – możemy rozmawiać o powrocie uczniów zarówno młodszych, jak i starszych*. – Decyzje będą podejmowane pod koniec tego tygodnia, gdy będzie znana liczba zakażeń i prognozy. Decyzję trzeba podjąć odpowiedzialnie, nie można robić tego w ciemno – podkreślił wiceszef MEiN. […]
Pytany o to, czy majowe matury zostaną przesunięte, Dariusz Piontkowski komentuje: – Na razie nie widać powodów, dla których mielibyśmy zmieniać termin. Jego zdaniem próbne matury i egzaminy ósmoklasisty pokazały, że podobnie, jak w ubiegłym roku, można przeprowadzić egzaminy w bezpieczny sposób, w reżimie sanitarnym. Matura i egzamin ósmoklasisty bez maseczek i bez kwarantanny? – Nic takiego nie powiedzieliśmy, że nakazujemy zdejmowanie maseczek – zaznacza wiceminister edukacji. – W sposobie organizowania egzaminów CKE wyraźnie wskazała, że trzeba doprowadzić do tego, by uczniowie gromadzili się w jak najmniejszych grupach. Zalecamy otwieranie dodatkowych wejść do szkoły, nawet rozpoczynanie egzaminu z poślizgiem, by jak najmniejsze grupy wchodziły do szkoły jednocześnie – tłumaczy Gość Radia ZET. Piontkowski zaznacza, że dopóki uczniowie nie zajmą swoich miejsc w ławkach, nie będą w pewnej odległości, to nie powinni zdejmować masek i tak samo jest z nauczycielami. – Jeśli będą takie wskazania ekspertów, ten element może ulec zmianie, ale inne elementy się sprawdziły – zapowiada wiceminister.
Cała rozmowa z Dariuszem Piontkowskim – TUTAJ
Źródło: www.wiadomosci.radiozet.pl
*Podkreślenia i pogrubienia czcionek cytowanego tekstu – redakcja OE.
Zamiast komentarza redakcji:
„Gdy na świętego Prota jest pogoda albo słota, to na świętego Hieronima jest deszcz albo go ni ma.”
„Jak na świętego Hieronima jest deszcz albo go ni ma, to pod koniec listopada pada albo nie pada.”









