Screen z filmu na YoyTube: „Jak działa Edukacja w czasach AI”

 

Jowita Michalska podczas utrwalonego na YouTube wystąpienia na temat„Jak działa Edukacja w czasach AI”-  

22 lipca 2024.

 

 

Dziś zachęcamy do przeczytania całego zapisu wywiadu (bo my udostępniamy poniżej  jedynie jego fragmenty), opublikowanego w papierowym” wydaniu sobotniego magazynu „Gazety Wyborczej” – „Wolna Sobota”  pod tytułem  „Szkoła dla Jagody”, który na internetowej stronie otrzymał o wiele dłuższy tytuł:

 

 

Dziś jest taki nacisk na matematykę, że matki piszą na Instagramie:

Moje dziecko jest niestety uzdolnione humanistycznie i co robić?

 

[…]

 

Aga Kozak:  – Twoja książka „Szkoła w czasach AI. Jak przygotować dzieci na wyzwania jutra” narodziła się trochę z osobistego doświadczenia poszukiwania szkoły dla córki.

 

Jowita Michalska, założycielka Digital University:  – Faktycznie, poszukiwanie szkoły średniej dla Jagody przyspieszyło powstanie książki. Wątek osobisty przekułam w szerszy research. Poszukiwałam dla córki czegoś eksperymentalnego, więc zaczęłam czytać o tym, co się ciekawego dzieje w edukacji na świecie, jak szkoły radzą sobie ze zmieniającym się tak gwałtownie światem.

A.K.: – Czego zatem szukałaś dla swojego dziecka? I czego chciała Jagoda?

J.M.:Szukałyśmy obie takiej placówki, która rozumie, że szkoła nie jest miejscem, do którego przychodzisz, żeby cię ktoś przepytał, z czego jesteś nieprzygotowany. W moim rozumieniu szkoła jest ekosystemem otwartym m.in. na eksperymentowanie. Chciałam też szkoły opartej na szacunku do dziecka, bo ja do swojego dziecka mam szacunek.

 

Ale też chciałam, żeby ktoś wziął razem ze mną holistycznie odpowiedzialność za tego człowieka – uznał, że kształcimy go razem. Bo jeżeli młody człowiek spędza połowę swojego czasu w szkole, to tam buduje swoje życie, swoją wiarę w różne idee, to tam się nauczy, co to są ważne rówieśnicze relacje. Chciałam znaleźć szkołę, w której zaciekawią się moją córką i będą rozwijać jej talenty, a nie tylko odpytywać z poszczególnych partii materiału. […]

 

A.K.: – Mówisz o przywództwie – pojęciu znanym z biznesu czy polityki w kontekście polskiej szkoły?

 

J.M.:Dziwi mnie, że nauczycieli nie uczy się bycia dobrym liderem/ką. Nie mamy ścieżki edukacyjnej przygotowanej pod zawód dyrektora/ki szkoły – a przecież tu są potrzebne kompetencje: zarządzanie ludźmi wokół pewnej idei, a najpierw wykreowanie tej idei.

 

Kiedy patrzymy na szkoły wybitne, to one zawsze mają za zarządzającego zapaleńca albo grupę zapaleńców – w książce opisuję m.in. zespół szkół w Radowie Małym stworzony przez Ewę Radanowicz, która uważała, że wszystko można, wszystko się da, i stworzyła wybitną szkołę. Opłacałoby się więc kształcić kogoś, kto będzie umiał tym potencjałem ludzkim zarządzić. 

 

W poszukiwaniach szkoły dla Jagody zwracałam uwagę na to, żeby dzieci w niej nie były formatowane. Bo wiele dzieci w momencie rozpoczynania szkoły średniej nie jest gotowych na decyzję, co by chciało robić przez całe życie. 

 

Czasem trafi się jedno dziecko na całą klasę, które mówi „będę biologiem morskim”. I super, ale np. ja jestem po czterech wielkich zmianach zawodu i kariery – i to z pasji! Zaczynałam od pracy w międzynarodowej agencji reklamowej, potem byłam dyrektorką marketingu w dużej korpo, potem założyłam fundację, a następnie spółkę, żeby pomóc grupom nieuprzywilejowanym i zwykłym ludziom lepiej rozumieć technologię.   

 

Dziś bardziej jestem wykładowczynią, edukatorką, piszę i mówię o edukacji i przyszłości rynku pracy w kontekście sztucznej inteligencji, doradzam w tych tematach też w Brukseli. Uważam, że to ważne, żeby dzieciaki wiedziały, że mogą być czymś zajarane, zanurkować w to głęboko, ale niekoniecznie na całe życie, i że zmiana jest OK.

 

A.K.: – A to podejście generalistyczne? O co w nim chodzi?

 

J.M.:Polega na tym, że uczymy się wielu różnych rzeczy po to, żeby lepiej rozumieć złożoność świata i żeby móc wybrać z większej puli to, co nas interesuje. My zrobiliśmy krzywdę edukacji – strasznie ją rozfragmentaryzowaliśmy. A wiedza jest jedna.

 

To, że są cząsteczki czy atomy, to jest istotne zarówno w przyrodzie, jak i w astronomii, w biologii, w budowie organizmu ludzkiego. Te pola się przecinają. Do rozwiązywania nowych problemów coraz bardziej złożonego świata, w którym dzisiaj żyjemy, potrzebujemy mieć dużo więcej szerokich narzędzi. I być może rozwiązanie danego problemu z biologii czy budowy aut znajdziemy, obserwując np. działania astronautów.

 

Dzisiaj – przez globalizację, osieciowanie mediowe, wielkie biznesy, wielkie aglomeracje – świat jest mniejszy, wszystko bardziej wpływa na siebie nawzajem. Wybory w Ameryce wpłyną na nas w Warszawie czy w Gorlicach.

 

To, że wielkie firmy technologiczne są jednymi z największych dzisiaj sponsorów wyborczych, też bardzo mocno wpłynie na regulacje, które się potem stworzą, a my będziemy tego ofiarami lub beneficjentami.

 

[…]

 

A.K.: – A gdybyś teraz dostała taką fuchę, że masz doradzić Ministerstwu Edukacji, jakie zmiany wprowadzić, to co by było dla ciebie najważniejsze?

 

J.M:Wprowadzenie computer science – lepszego rozumienia tego, co technologia dzisiaj wnosi i dobrego, i złego. Nie informatyka, jaką znamy dzisiaj, tylko budowanie kompetencji technologicznych, łącznie z rozumieniem, co sztuczna inteligencja może, czego nie może, a także praca z nią. Higiena cyfrowa, zdrowie psychiczne włączane w edukację. To są rzeczy, które są ultraważne.

 

Więcej pracy projektowej poprzez opracowanie społecznie zaangażowanych rzeczy, czyli zaszczepianie u dzieci wagi zaangażowania się w społeczne projekty. Przygotowywanie projektów dotyczących na przykład otoczenia, w którym się szkoła znajduje, praca z lokalnym domem osób starszych itp., zaliczenia przedmiotów w formie projektów społecznych.

 

Więcej pracy własnej, czyli odwrócona klasa: dziecko uczy się w domu jakiegoś wątku, czyta chociażby fragment powieści czy ogląda film dokumentalny i przychodzi do szkoły, żeby o tym dyskutować, żeby się na ten temat spierać, żeby wysłuchać strony, która ma dokładnie odmienne zdanie, wnikliwie dyskutować i zrealizować rozwiązania.

 

Szkoły w Estonii eksperymentują bardzo dużo z odwróconą klasą. Szkoły skandynawskie wychodzą ze szkoły, żeby uczyć się w naturze: dzieci już na poziomie przedszkola oglądają nawet skórowanie zwierzęcia, co może przerażać, ale to ważna lekcja. Oczywiście po wcześniejszej rozmowie. Doświadczanie jako uczenie jest szalenie ważne, zwłaszcza w dobie AI.

 

 

 

Jowita Michalska założycielka i CEO Digital University, który zajmuje się edukacją w obszarze nowych technologii i organizuje coroczną konferencję Masters & Robots poświęconą transformacji cyfrowej i trendom związanym z nowymi technologiami. Założyła też Fundację Digital University, której misją jest wyrównywanie szans i edukacja w zakresie nowych technologii i kompetencji przyszłości. Jest autorką podcastu „DigiTalks” i książki „Szkoła w czasach AI”.

 

 

 

Cały tekst „Dziś jest taki nacisk na matematykę, że matki piszą na Instagramie: Moje dziecko jest niestety uzdolnione humanistycznie i co robić?”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.wyborcza.pl/magazyn

 



 

Po dokonaniu przeglądu materiałów, jakie zamieszczałem na OE w minionym tygodniu , dosiedlam do wniosku, ze jest tylko jedna informacja, która wywołała potrzebę jej skomentowania. I to nie tylko dlatego, że do poruszanego tam problemu odniósł się 5 grudnia na swoim blogu  profesor Śliwerski. Przypominam, że dzień wcześniej zamieściłem tekst, zatytułowany Polscy czwartoklasiści mają świetne wyniki z matematyki i przyrody. Ale nie lubią szkoły”. Bo to tam znajdowała się syntetyczna informacja o raporcie TIMS 23Osiągnięcia matematyczne i przyrodnicze czwartoklasistow

 

Wybaczcie, ze dalej będzie mało felietonowo, a bardziej esejowo. Jednak bez cytatów fragmentów tego raportu nie wiedzielibyście co mam na myśli, pisząc  takie właśnie opinie.

 

Zacznę od  fragmentu informującego o owych wynikach z matematyki:

 

„W badaniu TIMSS 2023 pod względem umiejętności matematycznych najwyższe wyniki osiągnęli uczniowie z Singapuru (615 punktów), Tajwanu (607 punktów), Korei Południowej (594 punkty), Hong-kongu (594 punkty) i Japonii (591 punktów). Oznacza to, że kraje o najwyższych szacowanych średnich osiągnięciach to kraje z Azji Wschodniej – podobnie jak w poprzednich cyklach badania TIMSS.

 

Bardzo wysokie wyniki uzyskali też czwartoklasiści z Makao (582 punkty), Litwy (561 punktów), Turcji (553 punkty) i Anglii (552 punkty). Zaraz za tymi krajami, na 10. miejscu, uplasowała się Polska ze średnim wynikiem uczniów 546 punktów. Wśród 10 krajów o najwyższej pozycji w rankingu znalazły się trzy kraje europejskie – kolejno: Litwa, Anglia i Polska.” [s.54 Raportu TIMS]

 

Zastanawiam się, czy – skoro takie sukcesy odnoszą uczniowie z krajów Azji południowo-wschodniej –  dobrze robimy w Polsce, krytykując  system sprawdzianów, egzaminów i  uczniowskiej rywalizacji o ceny oraz podejmując wysiłki aby od niego odejść? Według tego raportu najlepszymi z matematyki okazali się uczniowie z Singapuru. A co wiemy o ich systemie szkolnym?  Oto syntetyczna o nim informacja, zaczerpnięta z publikacji Światowy lider. Jaki jest system edukacji w Singapurze?”:

 

Oto podstawowe cechy singapurskiego systemu edukacji:

 

>Między dziećmi panuje wysoka rywalizacja.

 

>Szkoły stosują wiele unikalnych metod nauczania

 

>System kładzie wielki nacisk na testy PSLE zdawane w wieku 12 lat. Determinują one, czy dzieci pójdą do najlepszych szkół wychowujących przyszłych prawników, lekarzy czy dyplomatów (nacisk jest także położony na zawody przyszłości) czy takich, które są nastawione na trening wakacyjny. Nie jest wielką przesadą porównanie tego testu (pod względem wagi) do polskiej matury.

 

>W Singapurze działa system dwóch dróg i klas społecznych – dzieci w gorszych szkołach z tzw. treningiem wakacyjnym przygotowują się w wakacje do pracy w handlu czy biznesie hotelarsko–gastronomicznym.  Taka nieakademicka droga jest czasem stygmatyzowana.

[Źródło: www.mojestypendium.pl]

 

 

Tak sobie myślę: Czy –  gdyby polska szkoła stała się jak ta w Singapurze – to nasi uczniowie polubili by ją bardziej, niż  lubią tą, w której teraz się uczą?

 

Bo owo badanie TIMS 23 dostarczyło także innych informacji. Oto kolejny fragment z „Raportu” o tym jakie miejsce zajęli polscy uczniowie pod względem poczucia przynależności uczniów do szkoły:

 

60% polskich czwartoklasistów lubi chodzić do szkoły. Polska, podobnie jak w poprzedniej edycji badania TIMSS, znajduje się wśród krajów, gdzie uczniowie mają najsłabsze poczucie związku ze szkołą, w której się uczą. Poczucie przynależności polskich uczniów do szkoły zmierzone w 2023 roku jest niższe niż we wszystkich pozostałych 57 krajach, które wzięły udział w badaniu. [s. 205]

 

[Więcej w „Raporcie TIMS 23”: Tabela 8.1. Poczucie przynależności uczniów do szkoły

a średnia osiągnięć matematycznych – porównanie między krajami [s. 211]]

 

Dla  każdego, kto uważnie śledzi polskie sondaże informacja ta nie jest zaskoczeniem. Już w roku 2021 Stowarzyszenie dO!PAmina Lab przeprowadziło badanie, którego wyniki opublikowano w Raporcie „Młodzi o szkole”. To tam można przeczytać, że60% ankietowanych, czyli 705 uczniów i uczennic (z 1170) odpowiedziało, że nie lubi chodzić do szkoły.”

 

Mając w głowie te wszystkie – wszak obiektywne – informacje, zastanawiam się nad odpowiedzią na takie pytanie: „Jak to się dzieje, że nielubiący swojej szkoły (a więc także nauczycieli) polscy czwartoklasiści osiągają takie dobre wyniki z matematyki i przyrody?”

 

Myślę, ze jest tylko jedna na nie odpowiedź: „To zasługa ich, jeszcze nie zniszczonych przez system, wrodzonych uzdolnień, a przede wszystkim ich rodziców.”

 

A poza tym nie wiem, czy należy nadal tak lansować model fińskiego systemu szkolnego, skoro w badaniach TIMS 23 fińscy czwartoklasiści znaleźli się dopiero na 29 miejscu w tabeli  8.1 –  z wskaźnikiem 57% uczniów o silnym poczuciu przynależności do szkoły, po Katarze i Południowej Afryce, ale za to przed Koreą Południową, Serbią i Australią

 

A poza tym w matematyce są daleko za nami, bo z liczbą 529 punktów uplasowali się dopiero na 19. miejscu! [Tabela 4.3. Średnie wyniki uczniów w zakresie osiągnięć matematycznych…, s. 56 w „Raporcie”]

 

 

x          x          x

 

 

P.s.

 

W minionym tygodniu dowiedziałem się – z wiarygodnego źródła – jakie będą dalsze doświadczenia zawodowe pana Piotra Szymańskiego – do 30 listopada wicedyrektora ŁCDNiKP.  Ten były dyrektor dwu szkół, były wicedyrektor Wydziału Edukacji UMŁ, była „prawa ręka” pani p.o. dyrektora Karoliny Południkiewicz, nie został całkowicie puszczony przez swoich promotorów. Załatwili mu stanowisko wicedyrektora w Bursie Szkolnej nr 11 przy ul. Drewnowskiej, ale od 1 stycznia 2025. Ciekawe w tym zatrudnieniu jest fakt, że owa bursa, w której na etacie wychowawcy pracuje 9 osób, ma już zastępcę dyrektora. Jest nim, wcale nie w wieku emerytalny a w pełni sił, pan Piotr Rabęcki. Jest on także zatrudniony w Szkole Podstawowej nr 120 przy ul. Centralnej.

 

Ale czego się nie robi dla „swojego człowieka”!

 



Na portalu „edunews.pl” zamieszczono tekst redaktora naczelnego tego portalu – Marcina Polaka, informujący o wyniku plebiscytu na „słowo roku 2024” ogłoszonego przez Oxford University Press:

 

 

Ogłupianie inaczej

 

Język ludzki nie zna granic tworzenia coraz to nowych wyrażeń czy zbitek słownych albo nadawania nowych znaczeń znanym lub częściej mniej znanym i używanym wyrażeniom. Weźmy na przykład: „zgnilizna mózgu”. Nie, nie chodzi o biologiczny rozkład naszego ludzkiego organu. „Brain Rot” (z j. ang.) to wyrażenie roku 2024, zwycięzca w globalnym plebiscycie ogłoszonym przez Oxford University Press, czyli inicjatywie podobnej do polskiego Młodzieżowego Słowa Roku.

 

„Zgnilizna mózgu” (a może „mózgognicie…) jest obecnie definiowana jako „spadek zdolności poznawczych spowodowany ciągłą ekspozycją na bezsensowne treści online i niekończącym się przewijaniem mediów społecznościowych” albo „stopniowe pogorszenie stanu psychicznego lub intelektualnego osoby w wyniku nadmiernej konsumpcji treści online uważanych za trywialne lub mało wymagające”.

 

Zdaniem ekspertów Oxford University „zgnilizna mózgu” zyskała w tym roku popularność właśnie jako termin używany do wyrażania obaw dotyczących wpływu konsumpcji nadmiernej ilości niskiej jakości treści online spotykanych w mediach społecznościowych. Według nich częstotliwość używania tego terminu w świecie anglojęzycznym (a może nie tylko, bo słowo to jest też wśród „finalistów” Młodzieżowego Słowa Roku 2024 w Polsce) – wzrosła o 230% między 2023 a 2024 rokiem.

 

Co ciekawe, pierwsze odnotowane użycie wyrażenia „zgnilizna mózgu” znaleziono w 1854 roku w zbiorze esejów Henry’ego Davida Thoreau (Walden, czyli życie w lesie) w którym opisuje on swoje doświadczenia związane z prowadzeniem prostego stylu życia w świecie przyrody. Jego książka jest uznawana za społeczną krytykę współczesnego świata zachodniego, wraz z jego konsumpcjonizmem oraz obojętnością na niszczenie natury (sic!). „Podczas gdy Anglia stara się wyleczyć zgniliznę ziemniaka, czy nikt nie podejmie próby wyleczenia zgnilizny mózgu – która jest o wiele bardziej powszechna i śmiertelna?”… 170 lat później, a przesłanie Thoreau nadal aktualne…

 

„Brain Rot” nabrał nowego znaczenia w epoce cyfrowej, szczególnie w ciągu ostatnich 12 miesięcy, co można zobaczyć na wykresie popularności tego wyrażenia w sieci:

 

 

 

Co ciekawe, do popularności tego wyrażenia w ostatnim czasie przyczynili się głównie młodzi ludzie (przedstawiciele tzw. generacji Z czy pokolenia Alfa) – czyli osoby, które w największym stopniu korzystają z popularnych kanałów społecznościowych, takich jak np. TikTok. „Brain Rot” prawdopodobnie wejdzie na stałe do naszego słownika, gdyż w wielu krajach, w tym w Polsce, rozwija się debata publiczna na temat potencjalnie negatywnego wpływu, jaki ma nadmierna konsumpcja mediów społecznościowych i niskiej jakości treści z sieci na zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży. A to wyrażenie bardzo celnie moim zdaniem ujmuje zjawisko potencjalnego samo-ogłupiania (się) w mediach społecznościowych.

 

 

 

 

Źródło: www.edunews.pl

 

 

 

 

 



Wczoraj w krakowskim dodatku „Gazety Wyborczej” zamieszczono tekst, informujący o sądowym wątku aktywności byłej MKO Barbary Nowak. Oto jego obszerne fragmenty i link do pełnej wersji:

 

 

Była kurator Barbara Nowak broni swojego dobrego imienia za 28 tys. Płaci kuratorium

 

W Małopolskim Kuratorium Oświaty zatrudnionych jest trzech prawników, ale była kurator Barbara Nowak wynajęła innego, spoza kuratorium, by walczył m.in. o jej dobre imię w sądzie. Poszło na to 28 tys. zł z kuratoryjnej kasy.

 

Sporządzenie projektu pozwu przeciwko A.M. Sporządzenie projektu pozwu przeciwko A.D. Zainicjowanie postępowań sądowych. Reprezentacja w toku postępowań sądowych I i II instancji. (…) Niezależnie od świadczenia głównego (…) analizowanie przypadków wypowiedzi aktywności mogących naruszyć dobra osobiste Kuratorium bądź jego przedstawicieli, (…) reprezentacja Kuratorium w toku czynności i postępowań mających na celu ochronę dóbr osobistych”to fragment umowy, jaką była małopolska kurator oświaty, Barbara Nowak, zawarła z mecenasem Michałem Suchońskim. Adwokat jest prawnikiem spoza zespołu prawnego obsługującego kuratorium. Kurator Nowak, umowę na obsługę prawną podpisała z nim na kilka dni przed zeszłorocznymi wyborami parlamentarnymi.

 

Po przyjęciu niniejszej oferty adwokat dostał z miejsca 12 tys. zł netto. W sumie na świadczone przez niego usługi poszło ponad 28 tys. zł z kuratoryjnej kasy. […]

 

Umowa została zerwana zaraz po tym, gdy kuratorką została Gabriela Olszowska. Wynajęcie prawnika z zewnątrz przez Barbarę Nowak zaskoczyło ją, bo jak zaznacza, w kuratorium na etacie jest aż trzech radców prawnych. – Dla mnie ta umowa to uwłaszczenie się na państwowym mieniu – uważa Olszowska.

 

Wymieniony w umowie pozwany o inicjałach A.M. to nikt inny jak prezydent Krakowa Aleksander Miszalski. W październiku ubiegłego roku Nowak poinformowała, że podaje go do sądu za naruszenie jej godności i dóbr osobistych. […] – Tutaj małopolska kurator oświaty Barbara Nowak jest prokuratorem, sędzią i katem w jednej osobie  – alarmował wtedy Aleksander Miszalski, informując jednocześnie, że w 2020 roku połowa spraw dyscyplinarnych dla nauczycieli toczących się w Polsce, dotyczyła Małopolski.

 

A.D., kolejne inicjały wymienione w umowie podpisanej przez Barbarę Nowak z prawnikiem, oznaczają Annę Drwięgę. To była dyrektorka VIII LO w Krakowie. Stanowisko straciła w kwietniu tego roku, decyzją byłego dziś prezydenta Krakowa Jacka Majchrowskiego. Została odwołana za niesamodzielne kierowanie szkołą po tym, gdy wyszło na jaw, że decyzje personalne dotyczące nauczycieli i pracowników szkoły podejmował wraz z nią niezatrudniony w liceum jej mąż. […]

 

W trakcie urzędowania kurator Barbary Nowak dyrektorka zapowiedziała, że poda ją do sądu. Założyła nawet w tym celu internetową zrzutkę na prawnika oraz stronę „Układ kuratorski”, gdzie ostro krytykowała małopolską kurator oświaty: „Barbara Nowak jest najsłynniejszym kuratorem oświaty w Polsce, co głównie zawdzięcza swoim kontrowersyjnym wypowiedziom medialnym. Mniej znanym aspektem jej działalności jest to, że wykorzystuje podległych jej urzędników małopolskiego kuratorium oświaty do bezprawnego niszczenia karier zawodowych dyrektorów małopolskich szkół, którzy mają odmienne podglądy, odmawiają wykonywania bezprawnych poleceń”.

W odpowiedzi na to kuratorium i Barbara Nowak wystąpili z prywatnym aktem oskarżenia przeciwko Drwiędze, zarzucając jej pomówienie. Cała sprawa skończyła się na trzech posiedzeniach: dwóch w pierwszej instancji i jednym w sądzie odwoławczym. Na tym ostatnim, była zresztą już substytut pełnomocnika Barbary Nowak (ale umowa na to zezwalała). […]

 

To nie jedyna niejasna sytuacja, jeśli chodzi o urzędowanie w kuratorium Barbary Nowak. W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o jej 29 podróżach po kraju bez delegacji wojewody. Na kartach pracy kuratoryjnego kierowcy podpisanych przez Barbarę Nowak, widniały informacje, że samochód podróżował po województwie małopolskim (w takim przypadku delegacja nie jest potrzebna), tymczasem z jego karty paliwowej wynikało, że… tankował w Biłgoraju w województwie lubelskim.

 

To nie są kilometrówki europosła z PiS Ryszarda Czarneckiego, które miały służyć zarabianiu pieniędzy. To raczej traktowanie służbowego auta jak taksówki, którą można się rozbijać po całej Polsce. Proceder kompletnie nieuczciwy i nieetyczny – komentowała nam kurator Olszowska.

 

Kuratorium skierowało sprawę do prokuratury. […]

 

Barbarze Nowak wysłaliśmy pytanie o zatrudnienie prawnika spoza kuratorium do bronienia dobrego imienia jej i kilku pracowników. Odpowiedzi nie dostaliśmy.

 

 

 

Cały tekst „Była kurator Barbara Nowak broni swojego dobrego imienia za 28 tys. Płaci kuratorium”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.krakow.wyborcza.pl

 



Oto krótki tekst, zamieszczony wczoraj na stronie MEN:

 

 

Zwolnieni z teorii – wyróżnienia dla nauczycieli za projekty społeczne

 

 

Minister Edukacji Barbara Nowacka wręczyła dyplomy nauczycielom,

 

Barbara Nowacka wręczyła dyplomy nauczycielom Wyróżnienia otrzymali za szczególny wkład w rozwijanie kompetencji społecznych, postaw obywatelskich oraz za promocję nowoczesnych metod nauczania.

 

– Nauczyciele inspirują, prowadzą i wspierają uczniów, stając się ich mentorami. Szczególnie doceniam ich zaangażowanie w projekty realizowane w ramach inicjatywy Zwolnieni z Teorii – mówiła Minister Edukacji.

 

Zwolnieni z Teoriito ogólnopolskaolimpiada projektów społecznych. Uczniowie szkół ponadpodstawowych pod opieką nauczycieli realizują w zespołach własne projekty społeczne, zdobywając przy tym kluczowe kompetencje przyszłości: zarządzanie, umiejętność pracy zespołowej, rozwiązywanie problemów i empatia. Uczą się przy tym zarządzania, pracy zespołowej, komunikacji czy rozwiązywania problemów.

 

 

 

Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/z



 

Kto nie lubi szkoły?

 

W 1991 roku ukazała się pod redakcją Alicji Kargulowej książka zatytułowanaDlaczego dzieci nie lubią szkoły? a w niej znajdowały się wyniki badań wśród uczniów szkół podstawowych, których autorzy dociekali, czy rzeczywiście dzieci nie lubią chodzić do szkoły. W naukach społecznych przyjmuje się, że nie należy tak formułować pytań badawczych, gdyż mają one założeniowy charakter. Badacz wie, że dzieci nie lubią szkoły, toteż chce jedynie danych do samosprawdzającej się hipotezy.

 

Przejawy antypatii czy sympatii do szkoły nie są jednak niczym szczególnym, skoro jest przymus uczęszczania do niej. Jeśli jednak kultura szkoły sprzyja pozytywnej realizacji tego obowiązku, to zapewne część uczniów jest zadowolona z chodzenia do szkoły. Jedni, bo kolekcjonują jak znaczki pocztowe najwyższe noty szkolne i mogą nimi pochwalić się w rodzinie czy wśród znajomych, rówieśników, a ci uczniowie, którzy doświadczają w szkole porażek nie odpowiedzą pozytywnie na pytanie: Czy lubisz swoją szkołę?

 

Ktoś może lubić szkołę ze względu na świetne relacje rówieśnicze, a ktoś inny dlatego, że ma wszystkich lub większość wspaniałych nauczycieli, znakomitych edukatorów, animatorów zajęć lekcyjnych, pozalekcyjnych czy pozaszkolnych. W tych szkołach, w których jest przyjazne miejsce dla działalności drużyny zuchowej czy  harcerskiej ich członkowie mogą lubić szkołę nie za to, czego w niej doświadczają na co dzień, ale ze względu na możliwość uczestniczenia w zbiórkach zuchowych czy harcerskich.

 

Są też takie szkoły wiejskie, które część dzieci lubi tylko i wyłącznie lub przede wszystkim dlatego, że może otrzymać gorący posiłek, a ten jest ich jedynym w ciągu doby. Tak więc mamy tu do czynienia z polimotywacyjnością uczęszczania do szkół dzieci i młodzieży.

 

Prowadząc badania w jednym z liceów ogólnokształcących w powiatowym mieście województwa łódzkiego na temat praw ucznia mogłem dowiedzieć się, że nie lubią swojej szkoły za to, że:

 

– są pytani przez nauczycieli pomimo zgłoszenia nieprzygotowania,

– nauczyciele łamią ich prawo do odpoczynku, gdyż  wiele nauczycieli zadaje ogromną ilość prac domowych, szczególnie na czas przerw, np. świątecznych,

– uczeń pełnoletni w szkole nie może sam zwolnić się z lekcji ani usprawiedliwić nieobecności,

– co roku pobiera się od nich pieniądze na ksero, to co to jest za szkoła publiczna?

– w momencie, gdy ktoś „głośno” mówi o swoich poglądach politycznych, musi liczyć się z tym, że nauczyciele, zwłaszcza dyrekcja, będą go ignorować, np. nie odpowiadać na „dzień dobry”,

– spędzamy więcej czasu nad pracami domowymi niż nauczyciel uczy nas w szkole i to nie dlatego, że nie uczymy się na lekcji,  tylko dlatego, że dla części nauczycieli (również od rozszerzeń) ważniejsze od zrozumiałego omówienia tematu jest to, żeby sprawdzić listę obecności, wstawić jedynkę za nieprzygotowanie i nakrzyczeć na klasę, że nie przykłada się do nauki.

– pewna pani od biologii,  oczywiście na początku lekcji,  musi poświęcić około 10 minut w klasie maturalnej na zrobienie sobie kawy,

– podnoszenie głosu na ucznia, wywieranie presji,

– nauczyciel zabiera uczniom przerwę ,,za karę” i nie pozwala im wyjść na przerwę po zadzwonieniu dzwonka mówiąc, że jest on dla nauczyciela, a nie dla ucznia.

– nauczyciel wykorzystuje pracę ucznia np. prezentacje na innych swoich lekcjach jako stworzony przez siebie materiał edukacyjny bez zgody ucznia na to,

– nauczyciel komentuje wygląd ucznia, np. makijaż, kolor włosów, jego sylwetkę rzucając niemiłe i niewłaściwe komentarze w jego kierunku, a przy tym stawia uwagę lub ocenę z przedmiotu.

– nauczyciel komentuje oceny ucznia poniżając go słownie, np. mówi mu, że nic nie osiągnie, jest do niczego i w przyszłości skończy jako, np. ekspedient w sklepie,

– niekulturalny język i umniejszanie, mówienie, że jesteśmy głupi i mamy iść do zawodówki,

–  niektórzy nauczyciele pozwalają do prowadzenia dyskusji dotyczących tematu jakim się zajmują na lekcjach i wyrażenia przez ucznia własnej opinii na dany temat,

 

itd., itd.

 

Dlaczego o tym piszę? Właśnie trwa dyskusja na temat fatalnych wyników międzynarodowych badań TIMSS-2023, z których wynika, że 

 

Polskiej szkoły nie lubią ani uczniowie, ani nauczyciele.

 

W ramach tych badań z zakresu wiedzy i umiejętności uczniów w zakresie matematyki i nauk przyrodniczych polscy czwartoklasiści byli pytani o kwestie związane z satysfakcją z uczenia się. Katastrofa. Jesteśmy na szarym końcu wśród diagnozowanych uczniów i nauczycieli matematyki oraz przedmiotów przyrodniczych ze względu na ich poczucie przynależności do szkoły. Okazuje się, że jest ono najniższe spośród dzieci wszystkich krajów należących do OECD a biorących udział w badaniu. […]

 

 

 

Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com

 

 



 

Oto fragmenty obszernej publikacji, informującej o wynikach polskich czwartoklasistów w najnowszym badaniu TIMSS, zamieszczonej wczoraj przez „Gazetę Wyborczą”:

 

 

Polscy czwartoklasiści w światowej czołówce. „Wyniki są aż za dobre”

 

Czwartoklasiści mają świetne wyniki z matematyki i przyrody. Ale nie lubią szkoły. I nie wierzą w siebie. Dziewczynki wciąż poddają się stereotypom. Ich nauczyciele czują się niedocenieni.

 

Polscy czwartoklasiści świetnie wypadli w międzynarodowych badaniach TIMSS (Międzynarodowe Badanie Wyników Nauczania Matematyki i Nauk Przyrodniczych). Ale są rzeczy, które powinny nas mocno zmartwić. Uczniowie i uczennice nie lubią szkoły, nie lubią uczyć się matematyki i przyrody.

 

Szkoła jest skuteczna, ale klimat pozostawia wiele do życzenia – mówią eksperci z Instytutu Badań Edukacyjnych.[..]

 

W TIMSS 2023 wzięli udział uczniowie, rodzice, nauczyciele i dyrektorzy z 58 krajów i 5 regionów. W Polsce badanie przeprowadzono w kwietniu i maju 2023 roku. Po raz pierwszy uczniowie rozwiązywali wszystkie zadania na komputerach. Testy dotyczyły wiedzy i rozumienia zagadnień związanych z matematyką i naukami przyrodniczymi.

 

Jakie mamy wyniki? 546 punktów – to nasz średni wynik w matematyce, który dał nam 10. miejsce w światowym rankingu. Istotnie lepszy wynik był tylko w siedmiu krajach. W przyrodzie – 550 punktów, 7. miejsce w rankingu. Istotnie lepszy wynik był jedynie w czterech krajach. […]

 

Nasi uczniowie są dużo lepsi niż większość krajów europejskich. Wyprzedza nas tylko Anglia i Litwa w przypadku matematyki – podkreśla krajowa koordynatorka badania TIMSS 2023 Wioleta Dobosz-Leszczyńska.

 

Zarówno w przyrodzie, jak i matematyce w Polsce średni wynik w 2023 roku wzrósł w porównaniu z wynikiem w 2019 roku. W matematyce jest wyższy niż w 2015, w przyrodzie – zbliżony do wyniku w 2015 roku. […]

 

Te wyniki są bardzo dobre, aż za dobre – komentuje szef IBE prof. Maciej Jakubowski i zwraca uwagę, że nasi czwartoklasiści są o rok starsi od pozostałych badanych dzieci z innych krajów. – My szkołę zaczynamy później. W większości krajów do szkół idą sześciolatki, więc dzieci w czwartej klasie są tam o rok młodsze. Czyli porównujemy nasze prawie 11-letnie dzieci z 10-latkami z innych krajów.  Mamy więc tu dużą przewagę  –  tłumaczy prof. Jakubowski. […]

 

Ale mimo to prof. Jakubowski chwali:Polscy uczniowie zajęli jedne z najwyższych miejsc w Europie. Tylko kilka krajów ma porównywalne lub wyższe wyniki od nas. Jesteśmy w ścisłej czołówce zarówno w matematyce, jak i w przedmiotach przyrodniczych. To świetne wyniki, za które odpowiada dobra praca polskiej szkoły, ale też ciężka praca rodziców.

 

Prof. Jakubowski podkreśla dużą rolę rodziców, bo uczniowie i uczennice, którzy brali udział w badaniu, dużo czasu spędzili na nauczaniu zdalnym podczas pandemii. Uczyli się online w klasie I i II. W klasie III szkoły już się otwierały, ale jeszcze zdarzały się lokalne decyzje o ograniczaniu nauki stacjonarnej. Według prof. Jakubowskiego wyniki mogły być lepsze, gdyby nasze szkoły nie były tak długo zamknięte. A „ślad po pandemii” w wynikach widać. […]

 

Jakie są źródła tego sukcesu? Badacze z IBE zwracają uwagę, że Polska znajduje się w czołówce krajów, w których rodzice najczęściej uczą czytania i matematyki przed rozpoczęciem szkoły. Tylko w sześciu krajach średni wskaźnik zaangażowania rodziców w te aktywności jest wyższy. I nie ma tu zaskoczenia, w naukę swoich dzieci angażują się rodzice o wyższym statusie społeczno-ekon

 

                                                              Chłopcy coraz lepsi od dziewczyn

 

 

To, co niepokoi, to duże różnice w umiejętnościach matematycznych między chłopcami i dziewczynami. Ten wątek wraca jak refren przy każdej edycji, teraz jednak te różnice się pogłębiły. W poprzedniej edycji chłopcy osiągali średni wynik o 8 punktów wyższy od średniego wyniku dziewczyn. Teraz o 11.

 

– Nie wiemy, z czego wynika ten wzrost różnicy. Ale jest to niepokojące, że ta różnica rośnie – przyznaje prof. Jakubowski i podkreśla, że w przyrodzie tej różnicy nie ma. […]

 

60 proc. czwartoklasistów w Polsce deklaruje w badaniu TIMSS, że lubi chodzić do szkoły. Ten odsetek systematycznie maleje w kolejnych edycjach badania. Poczucie przynależności polskich uczniów do szkoły zmierzone w 2023 roku jest najniższe spośród wszystkich krajów biorących udział w badaniu – podkreślają eksperci z IBE.

 

I przyznają, że te wyniki są dramatyczne. – To są uczniowie, którzy dopiero niedawno zaczęli swoją przygodę ze szkołą po etapie edukacji wczesnoszkolnej, a ich stosunek do matematyki i przyrody jest już na niskim poziomie przypomina Dobosz-Leszczyńska. – Potrafimy skutecznie uczyć, ale nasi uczniowie w szkole nie czują się dobrze – podsumowuje.

 

Badaczka zwraca też uwagę, że coraz mniej czwartoklasistów lubi matematykę i przyrodę. – Uczniowie tracą przyjemność z uczenia się tych przedmiotów – komentuje.

 

Z badania TIMSS wynika, że Polska znalazła się w grupie krajów o najmniej pozytywnym stosunku zarówno do matematyki, jak i przyrody. […]

 

Z badania TIMSS dowiadujemy się też, że w 2023 roku jedynie 15 proc. czwartoklasistów ma nauczycieli matematyki i przyrody w wieku poniżej 40 lat. – Obserwujemy problem starzejącej się kadry i brak napływu młodszych nauczycieli do szkół – komentuje Dobosz-Leszczyńska.

 

To konsekwencja słabych nastrojów również wśród kadry. Pod względem satysfakcji zawodowej nauczycieli matematyki Polska znalazła się na przedostatnim miejscu, zaś w przypadku przyrody na ostatnim wśród 58 krajów. […]

 

 

 

Cały tekst „Polscy czwartoklasiści w światowej czołówce. ‘Wyniki są aż za dobre’”  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.wyborcza.pl

 

x           x           x

 

 

Zobacz także na stronie IBE – „TIMSS 2023. Ogłoszono wyniki najnowszej edycji Międzynarodowego Badania Nauczania Matematyki i Nauk Przyrodniczych!”  –  TUTAJ

 

 

 

Raport TIMS  23 „Osiągnięcia matematyczne i przyrodnicze czwartoklasistow”  –  TUTAJ

 

 



Jak zawsze w środę – także i wczoraj od godziny 20-ej – w „Akademickim Zaciszuprof. Roman Leppert rozmawiał o edukacji z zaproszonymi gośćmi. Tym razem byli to Państwo Anna i Robert Sowińscy, co już wystarczy, abyśmy wszyscy wiedzieli, ze rozmawiano o Planie Daltońskim

 

W trakcie tej rozmowy można było dowiedzieć się bardzo wiele nie tyko o twórczości Helen Parkhurst, ale także o współczesnej recepcji jej systemu oraz jakie są współczesne filary i przyczółki Planu Daltońskiego w polskim systemie szkolnym.

 

Zapraszamy do obejrzenia i wysłuchania tego bogatego w treści wydarzenia w dowolnej dla siebie porze:

 

 

Focus na ucznia czy na nauczyciela? O Planie Daltońskim inaczej  –  TUTAJ

 



 

Wczoraj dr Marzena Żylińska zamieściła na swoim fb profilu post, w którym podzieliła się z czytającymi ważnymi informacjami na temat szkodliwych skutków „uczenia się na stopień”. Wyróżnienie fragmentów tekstu pogrubioną czcionką – redakcja OE:

 

 

Proszę pani, a to na ocenę? Jak można za to dostać 6, to zrobię to zadanie.”

„Nie jestem taki głupi, żeby czytać tę książkę, jak nie będzie sprawdzianu z treści.”

 

„A co za to dostanę?” – to książka o tym, co się dzieje, gdy już nauczymy dzieci robić tylko to, za co mogą dostać nagrody.

 

Co złego jest w złotych gwiazdkach, kwiatkach, szóstkach i świadectwach z paskiem?

 

Jak ładnie narysujesz szlaczek, dostaniesz złotą gwiazdkę”.

 

„Jak zrobisz ćwiczenie, dostaniesz słoneczko”. „Jak się nauczysz wiersza na pamięć, dostaniesz piątkę”.

 

Zawsze coś za coś. Rysuj, pisz, czytaj, licz, a dostaniesz za to nagrodę. Trzecia część „Piernikowej Wyspy jest właśnie o tym, co złego jest w złotych gwiazdkach i tablicach motywacyjnych, co tracą dzieci, gdy nauczymy je, że warto robić tylko to, za co dostaje się nagrody, że za każdy trud należy się gratyfikacja.

 

Nagrody są jak cukier. Życie bez niego jest dużo zdrowsze, ale gdy się raz pozna smak słodyczy, wydaje się, że nie można bez nich żyć. Bo cukier uzależnia. Dokładnie tak samo jest z ocenami i wszystkimi innymi nagrodami. Kto nauczył się pisać, czytać czy liczyć dla kwiatków, złotych gwiazdek, punktów czy stopni, dla tego nagrody stają się celem.

 

Moje książki adresuję do dzieci, ale pisząc je, myślę również o dorosłych – o rodzicach i nauczycielach. Bo to my dorośli uzależniamy dzieci od ocen i innych nagród, to my wieszamy na ścianach prawdziwe lub symboliczne tablice z punktami, to my uczymy dzieci rywalizacji i każemy im gonić za kolorowymi, bezwartościowymi świecidełkami.

 

Chciałabym przekonać dorosłych, że uzależnianie dzieci od nagród jest błędem. „Nie jestem taki głupi, żeby sprzątać, jeśli nie dostanę za to ani jednego punktu” – mówi Budzisław. Taka jest logika systemu wychowawczego, w którym został wychowany. Ale dzieci można wychować zupełnie inaczej. To nasze decyzje – rodziców i nauczycieli.

 

Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska/



Foto: www.publicystyka.ngo.pl

 

Dr Iga Kazimierczyk – prezeska Fundacji „Przestrzeń dla edukacji”, aktywna w ruchu „Obywatele dla demokracji”, wykładowczyni na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego.

 

 

Wczoraj (3 grudnia 2024 r.) „Portal dla Edukacji” zamieścił zapis rozmowy z dr Igą Kazimierczyk – prezeską Fundacji „Przestrzeń dla edukacji”. Jej tematem był system oceniania uczniów i jak go zmienić, aby naprawdę spełniał funkcję motywacyjną wobec uczniów.  Zamieszczamy ten tekst bez skrótów:

 

 

 

System oceniania powinien być zmieniony. Ale nie tak, jak to zrobiono z pracami domowymi

 

Koncept, na którym ma się opierać reforma podstawy programowej nie jest do końca komplementarny i tak naprawdę ogranicza się tylko do zmiany prawa. A to trochę za mało by zreformować polską szkołę – twierdzi dr Iga Kazimierczyk. I sugeruje szersze działania. […]

 

PortalSamorzadowy.pl: – Obecnie reforma podstawy programowej jawi się jako najważniejszy punkt reformy polskiego systemu edukacji. Według MEN określenie profilu absolwenta szkoły oraz wdrożenie podstawy programowej dla edukacji obywatelskiej i edukacji zdrowotnej od września 2025 r. uruchomi zmiany we wszystkich podstawach, co odmieni polską szkołę. Jej absolwenci będą mieli szerokie kompetencje, a przede wszystkim staną się sprawczy.

 

Dr Iga Kazimierczyk, pedagog, obserwator edukacji, prezeska Fundacji „Przestrzeń dla Edukacji”: – Niespecjalnie. Odnosząc się do tej reformy Komitet Nauk Pedagogicznych PAN mówi: proszę wrócić do podstaw teorii pedagogiki i zobaczyć, jak planuje się efekty kształcenia i efekty uczenia. Dlatego że to, o czym mówimy przy profilu absolwenta, jest oparte na przekonaniu z przełomu XIX i XX wieku, że człowieka da się ukształtować, określając dla niego jakiś profil. Jeśli tak spojrzymy na wdrażaną reformę, to się okaże, że ona zmieni tylko dokumenty, a tylko w bardzo niewielkim zakresie rzeczywistość. […]

 

W reformowaniu podstaw programowych występują dwa zasadnicze problemy – raz, że koncept, na którym ma się opierać ta cała zmiana nie jest do końca komplementarny, a drugi, że ta reforma ogranicza się tylko do zmiany prawa. A jak wiemy zmiana prawa nie zmienia rzeczywistości. Nie spowoduje zmiany nawyków, mentalności, przyzwyczajeń, kultury pracy szkoły, norm instytucjonalnych. Gdyby to było takie proste, to żylibyśmy w pięknym świecie. Prawo stosują na co dzień ludzie, którzy również wymagają wsparcia w zakresie zmiany kultury i organizacji pracy. A to trwa i wymaga wielu zaplanowanych i skoordynowanych działań.

 

Więc to bardzo dobrze, że trwa praca nad podstawami, ale powinien to być jeden z wielu elementów reformy systemu edukacji w Polsce, a nie jedyny.

 

– Wydaje się jednak, że w wyniku wprowadzanych zmian ta podstawa stanie się bardzo prosta, łatwa w użyciu – na co zwracają uwagę jej twórcy i komentatorzy.

 

Tylko, że znowu, to jest robione prawą ręką przez lewe ucho. Bo z jednej strony ministerstwo mówi: po to konstruujemy profil absolwenta, żeby mieć wzór do tworzenia nowych podstaw programowych, a z drugiej strony oznajmia: mamy podstawę programową edukacji obywatelskiej przygotowaną według nowego wzoru. No to mamy pytanie – czy my pracujemy nad tym nowym wzorem i on ma dopiero powstać, czy też on już powstał i cała ta dyskusja jest na nic.

 

– MEN mówi też, że konsultuje wszystkie zmiany, natomiast nauczyciele, że nic z nich nie wynika, że to właściwie jest informowanie o tym, co będzie zrobione.

 

I to jest poważny problem. Gdyby te konsultacje były rzetelne i pogłębione, zaczynające się od prekonsultacji, czyli roboczego sprawdzenia różnych pomysłów, to nie byłoby później tego zdziwienia, że nauczyciele nie usiedli do dyskusji, na temat czegoś, co nie jest według nich najistotniejszym wyzwaniem w polskiej edukacji. Po drugie, dyskusja o profilu ignoruje otoczenie środowiska i kultury instytucji. A po trzecie – i to było wielkie zaskoczenie dla Ministerstwa Edukacji Narodowej i Instytutu Badań Edukacyjnych, że w tych koncepcjach zniknął nauczyciel i dopiero teraz słyszymy, że trzeba się o niego zatroszczyć. No ale teraz jest już trochę za późno. Bo to powinno być w priorytetach od samego początku. Nie ma kształcenia kompetencji bez osoby, która ma być za ten proces odpowiedzialna. Więc tym bardziej trzeba zacząć od nauczycieli. Zatroszczyć się o nich.

 

– Zatroszczyć? W jakim sensie?

 

Każdy, kto choć trochę zajmuje się pedagogiką lub psychologią wie, że osoba, która nie posiada danych kompetencji, nie jest w stanie pomagać w kształtowaniu tych kompetencji. Tzn. osoba, która nie jest empatyczna, nie nauczy empatii, osoba, która nie jest sprawcza, nie nauczy sprawczości, osoba, która nie czuje się bezpiecznie, nie stworzy środowiska bezpiecznego. To są rzeczy oczywiste, na które zwrócono uwagę dopiero po wydaniu tych 3 mln zł na przeprowadzenie dziesiątków spotkań, na które nauczyciele przychodzili mniej chętnie, niż zakładano.

 

W efekcie dyskusje o profilu absolwenta nie były tak intensywne, jak liczyło ministerstwo. Doskonale, że pojawił się ten pomysł aby jednak od czegoś zacząć te zmiany, bardzo dobrze, że ministerstwo sięgnęło po szerokie spotkania z nauczycielami. Trzeba docenić to, że oczywistym dla władz stało się, że warto jest rozmawiać z ludźmi, tylko że ludziom trzeba dać taki temat do rozmów, aby te spotkania do czegoś prowadziły, dawały wymierny efekt.

 

Na przykład w tej dyskusji o podstawach programowych w ogóle nie wybrzmiał wątek, że w Polsce w zasadzie odeszliśmy od programów nauczania i podstawa programowa jest programem nauczania. Nie ma też mowy o tym, żeby normalną praktyką było to, że nauczyciele pracują na przygotowanych przez siebie programach nauczania. Tego w ogóle nie ma, a ja jako nauczycielka i badaczka edukacji, chciałabym w tej reformie zobaczyć takie okienko, w którym nauczyciele usłyszą – dobrze, my wam pozwolimy pracować na waszych programach nauczania. Odejdziemy od tej praktyki, że podstawa programowa jest de facto programem nauczania. To by świadczyło o rzeczywistej autonomii nauczycieli.

 

– Czy wraz z podstawami system oceniania będzie również zmieniony?

 

Nie wiem. Chciałabym, żeby był, ale chciałabym, żeby to był element jakiejś większej zmiany, a nie kolejna wrzutka, jak w przypadku likwidacji prac domowych, że teraz zmieniamy ocenianie. Jeśli chodzi o prace domowe to widzimy, że to jest kompletna porażka. Teraz w szkołach zamiast prac domowych są po prostu kartkówki – czyli zamienił stryjek siekierkę na kijek. Stracili uczniowie, bo teraz jeszcze bardziej się stresują, natomiast nauczyciele stracili narzędzie do monitorowania postępów ucznia i rodzice również. Więc jeśli ma być podobnie z ocenianiem, to lepiej tego nie ruszać.

 

Ocenianie jest jednym z elementów porządkujących prace ucznia, ale też częścią kultury szkoły. Jest formą komunikacji pomiędzy uczniem, rodzicami i nauczycielami. I tego nie można zmienić mechanicznie, że nagle coś usuwamy i liczymy, że od tego będzie lepiej, bo za tym, jak za każdym procesem w szkole, stoją emocje, przyzwyczajenia, obawy, własne ambicje, ale też różne strategie, które przyjmują uczniowie w walce o oceny. Jest też problem egzaminu ósmej klasy i tego, że uczniowie się po prostu ścigają o dobre oceny na świadectwie. Więc nie można zmienić sytemu oceniania nie zmieniając tych elementów. To nie miałoby sensu.

 

– Czy w zakresie pracy domowej spodziewa się pani jakiejś zmiany?

 

Nauczyciele oczekują rozluźnienia tych przepisów, a nawet całkowitego wycofania się z tego pomysłu. To powinny być rekomendacje, jak nie zadawać prac domowych, przecież są kuratoria oświaty, które mogą regularnie informować nauczycieli i dyrektorów, jakich prac domowych nie chcemy w systemie, jak nie należy pracować. Można organizować konferencje metodyczne i dydaktyczne, a nie wprowadzać zakaz. Bo jak funkcjonuje ten zakaz, to widzimy – prace domowe zostały zastąpione kartkówkami, które uczniowie piszą niemal codziennie. A to chyba nie o to chodziło.

 

Nauczyciele wskazują, że jeśli przed tą zmianą klasy pracowały w miarę równo, to teraz już nie jest to możliwe. Nie zadając prac domowych, nie widzą z czym uczniowie nie dają sobie rady, bo przecież uczeń nie przyjdzie do nauczyciela i nie powie, że czegoś nie rozumie, tylko będzie unikał konfrontacji z problemem. To zwyczajowe działanie. Dorośli również, kiedy coś im nie wychodzi, nie idą do szefa i nie mówią, że czegoś nie potrafią zrobić, dlaczego więc tego oczekujemy od osoby, która ma lat 10 czy 13.  Teraz drobne braki, które można by nadrobić poprzez prace domowe, urastają do problemów poważnych, zwłaszcza w matematyce czy w języku angielskim, gdzie bez pracy w domu one się nawarstwiają. To absolutnie nietrafiony pomysł, z którego rządzący powinni się natychmiast wycofać.

 

– Czy ma pani jakieś informacje, żeby mieli zamiar?

 

Nic na to nie wskazuje. Tak wygląda to wsłuchiwanie się w głosy nauczycieli, że jak my MEN mamy do was sprawę, to prosimy – przyjdźcie do nas, ale jak my nauczyciele czegoś chcemy do ministerstwa, to ono nie ma na to czasu.

 

 

 

 

Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/