Oto fragmenty (i link do całego tekstu) o projekcie zmian w ustawie o systemie oświaty, dotyczących zasad przeprowadzania egzaminów maturalnych, zamieszczonej dzisiaj na „Portalu dla Edukacji”:
Urządzenia telekomunikacyjne i zniesienie progu zdawalności. Zmiany na maturze od 2025 r.
Nowela ustawy o systemie oświaty zadecyduje o lepszym sprawdzaniu egzaminów i pomoże wielu uczniom zdać je tak, by dostali się na studia – powiedziała wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer.
>Jedną z istotniejszych zmian jest brak wymogu 30 proc. punktów na maturze z wybranego przedmiotu dodatkowego. Ustawa zadecyduje o lepszym sprawdzaniu egzaminów i o dostępie do podręczników cyfrowych.
>Projektowana nowela zakłada m.in. wprowadzenie egzaminatora weryfikatora i wymogu oznaczenia w programie nauczania treści wykraczających poza zakres ustalony w podstawie programowej.
>W projekcie zaproponowano też m.in. wprowadzenie możliwości wniesienia na salę egzaminacyjną urządzenia telekomunikacyjnego wyposażonego w aplikację monitorującą stan zdrowia zdającego.
Podczas środowego posiedzenia Sejm zapoznał się ze sprawozdaniem Komisji Edukacji i Nauki o rządowym projekcie nowelizacji ustawy o systemie oświaty oraz niektórych innych ustaw. Komisja 8 listopada zajmowała się jego pierwszym czytaniem. […]
W uzasadnieniu do projektu przypomniano, że reforma ustroju szkolnego wprowadzona ustawą z 14 grudnia 2016 r. określiła m.in. nowe warunki uzyskania świadectwa dojrzałości. Polegały one na wprowadzeniu progu zdawalności, tj. 30 proc. punktów możliwych do uzyskania z jednego wybranego przedmiotu dodatkowego (na poziomie rozszerzonym albo dwujęzycznym). Przepisy zakładały, że od roku szkolnego 2022/2023 absolwenci szkół ponadpodstawowych powinni uzyskać minimum 30 proc. punktów możliwych do uzyskania ze wszystkich przedmiotów obowiązkowych i z jednego wybranego przedmiotu dodatkowego.
Jednak w 2021 r. ówczesne Ministerstwo Edukacji i Nauki poinformowało o rezygnacji z progu zdawalności na egzaminie maturalnym z jednego przedmiotu dodatkowego na poziomie rozszerzonym. Zmianę tę wprowadzono w związku z pandemią COVID-19, zdalnym nauczaniem i ich skutkami dla systemu edukacji. […]
Propozycja zmian spotkała się z krytyką m.in. PiS. Poseł Dariusz Piontkowski argumentował, że rozwiązanie może negatywnie wpłynąć na poziom nauczania. Z kolei Grzegorz Płaczek (Konfederacja) ocenił, że „utrzymując dalszy brak minimalnego progu, który powinien być wymagany dla zdania matury rozszerzonej, świadomie krzywdzimy młodych ludzi”. […]
Odnosząc się do głosów krytycznych, wiceszefowa MEN odparła: „Ktoś powiedział, że nigdy już nie przywrócimy tego wymogu. Nie, uczniowie nigdy go nie mieli„. Według niej progu 30 proc. punktów z rozszerzonej matury nie miał ani jeden rocznik zdających.
Zaznaczyła, że „ani jeden rocznik w ramach podstawy programowej, którą ułożyła minister edukacji, Anna Zalewska, nie musiał go zdawać. Co więcej, minister edukacji i nauki, Przemysław Czarnek już przedłużał ten czas przedłużenia nieobowiązywania tego progu, bo świetnie sobie zdawał sprawę, że nikt młodzieży do tych 30 proc. nie przygotował” – powiedziała. Lubnauer przekonywała, że ustawa jest bardzo ważna i zadecyduje o lepszym sprawdzaniu egzaminów, o dostępie do podręczników cyfrowych i pomoże bardzo wielu uczniom zdać. […]
Cały tekst „Urządzenia telekomunikacyjne i zniesienie progu zdawalności. Zmiany na maturze od 2025 r.” – TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/
Z trzydniowym opóźnieniem zamieszczamy fragmenty (i link do pełnej wersji) artykułu Karoliny Słowik, zamieszczonego na stronie „Gazety Wyborczej”:
Zetki nie chcą uczyć w szkole. „To największe frajerstwo świata”
W ciągu ostatniego roku zniknęło z systemu 13 tys. nauczycieli poniżej 26. roku życia. Prawie połowa badanych rozważa zmianę zawodu – wynika z raportu badaczek UW „Młodzi nauczyciele odchodzą ze szkoły”.
Mamy szkołę braku – uważają ekspertki Uniwersytetu Warszawskiego, które zaprezentowały swój najnowszy raport „Młodzi nauczyciele odchodzą ze szkoły”. To brak wsparcia, brak szacunku, brak autorytetu, brak odpowiedniego wynagrodzenia, brak współpracy w zespołach. W przeprowadzonym przez nie badaniu wzięło udział 828 warszawskich nauczycielek i nauczycieli ze stażem do pięciu lat.
Brakuje od 20 do 23 tys. nauczycieli i nauczycielek na wszystkich poziomach edukacji. 82 proc. nauczycielek i nauczycieli jest po czterdziestce, a połowa po pięćdziesiątce. W ciągu ostatniego roku zniknęło z systemu 13 tys. nauczycieli poniżej 26. roku życia. Prawie połowa badanych (49 proc.) rozważa zmianę zawodu.
Jak podkreślają autorki – dr Joanna Dobkowska, prof. Anna Zielińska, prof. Małgorzata Żytko – odchodzą najczęściej nauczyciele kontraktowi, z kilkuletnim doświadczeniem. Dlaczego decydują się na zmianę zawodu? Głównie przez niskie zarobki (75 proc.), trudności we współpracy z rodzicami (49 proc.), warunki wykonywania pracy (29 proc.), organizację pracy (22 proc.). […]
Co jeszcze demotywuje? „Opinia męża i rodziny, która uważa, że bycie nauczycielem to największe frajerstwo świata. Nikt w żadnej pracy nie pozwoliłby sobie na takie traktowanie i wykonywanie tylu obowiązków za darmo” – napisała jedna z nauczycielek w ankiecie. […]
A co motywuje tych, którzy w szkole zostali? Kontakt z dziećmi i młodzieżą, satysfakcja z sukcesu ucznia, dobry klimat relacji z nauczycielami i dyrekcją, dobra organizacja pracy i możliwość rozwoju.
Chętnych do zawodu jest coraz mniej. Prof. Małgorzata Żytko podkreśla, że na wydziale pedagogicznym UW liczba studentów rozpoczynających pierwszy rok pedagogiki przedszkolnej zmniejszyła się znacząco w ciągu pięciu lat ostatnich lat. – Obserwujemy dwa zjawiska: pierwsze to zmniejszanie się liczby kandydatów na studiach stacjonarnych oraz odchodzenie od studiowania w trakcie studiów – wymieniła. […]
W debacie wokół raportu wzięła udział wiceministra edukacji Paulina Piechna-Więckiewicz. Jak podkreśliła, resort zdaje sobie sprawę, że „potrzeby w zakresie wynagrodzeń nauczycieli nie zostały jeszcze zrealizowane w taki sposób, jak życzyliby sobie tego nauczyciele„. Wcześniej szefowa MEN Barbara Nowacka zaznaczała, że majowe 30-procentowe historyczne podwyżki zahamowały falę odejść z zawodu. Od stycznia nauczycielki i nauczyciele mają obiecane kolejne 5 proc., chociaż związkowcy domagali się 15 proc. […]
– Edukacja jest na zakręcie. I to takim bardzo poważnym zakręcie, bo którykolwiek z jej obszarów byśmy tknęli, to okazuje się, że on wymaga zmiany – podsumował szef ZNP Sławomir Broniarz. Wyraził nadzieję, że zespół ds. pragmatyki zawodowej nauczycieli przy MEN wypracuje zmiany, na które czekają nauczyciele.
Cały tekst „Zetki nie chcą uczyć w szkole. ‘To największe frajerstwo świata’ ” – TUTAJ
Źródło: www.wyborcza.pl
Oto fragment informacji zamieszczonej dzisiaj na portalu „STREFA EDUKACJI” – i link do jej pełnej wersji:
Matura próbna z Operonem 2024/2025. Kiedy jest? Gdzie szukać arkuszy i odpowiedzi?
Matura próbna z Operonem odbędzie się w dwóch edycjach. Pierwsza trwa już teraz, rozpoczęła się 19 listopada egzaminami z języka polskiego na poziomie podstawowym i rozszerzonym i potrwa do 22 listopada. Druga edycja została zaplanowana marzec 2025. Gdzie szukać arkuszy i odpowiedzi? Sprawdź harmonogram próbnej matury z Operonem, zasady przeprowadzenia testów diagnostycznych oraz najważniejsze informacje na ten temat. […]
Wydawnictwo Operon na swojej stronie zamieściło termin próbnej matury w roku szkolnym 2024/2025.
Jak zaznaczono, odbywa się ona w dwóch edycjach:
>I edycja: 19-22 listopada 2024 r.;
>II edycja: marzec 2025 r.
Szkoły biorące udział w egzaminie, mogą także przeprowadzić maturę ustną z języka polskiego. Arkusze dostępne są od 19 listopada. Matura próbna z Operonem z polskiego na poziomie podstawowym i rozszerzonym, to pierwsze egzaminy, z którymi zmierzą się uczniowie. […]
Cały tekst „Matura próbna z Operonem 2024/2025. Kiedy jest? Gdzie szukać arkuszy i odpowiedzi? – TUTAJ
Źródło: www.strefaedukacji.pl
Dzisiaj proponujemy lekturę fragmentów najnowszego posta z bloga „Pedagog”. Zwrócił on naszą uwagę tym, że zawiera opinię profesora Śliwerskiego o młodszym od niego o 10 lat profesorze Leppercie. Opinię, którą wyraził on pod pretekstem informacji o książce której ów profesor był, obok Joanny Czerskiej Thomas, współautorem: „NIE ROZUMIEM. Pamięci Aleksandry Lewińskiej. Uczynił to w dziesięć dni po 60-ych urodzinach Romana Lepperta i zaledwie dwie doby po tym, jak Jubilat fetował tę rocznicę w bydgoskim Copernikanum. O ktorym to jubileuszu i jego świętowaniu na blogu „Pedagog”nic nie było napisane….
Podróż z Romanem Leppertem dialogowymi śladami nie tylko jego aktywności publicznej
Joanna Czerska-Thomas i Roman Leppert wydali książkę utrwalającą pamięć o zmarłej przedwcześnie dziennikarce Aleksandrze Lewińskiej. Wrażliwa na sprawy publiczne Redaktorka odeszła w młodym wieku pełnym dokonań i możliwości twórczych, które wynikały z jej profesjonalnej służby społeczeństwu. […]
Otrzymaliśmy zatem poruszający tom dwóch gatunków dziennikarskich, które są przypomnieniem tekstów red. A. Lewińskiej. Nie znałem Jej artykułów, ale co jakiś czas docierały do mnie treści wywiadów z R. Leppertem, dlatego połączenie dwóch odmiennych narracji jest czymś wyjątkowym, także z punktu widzenia troski o kontynuowanie pięknej misji pani Aleksandry Lewińskiej, o czym piszę pod koniec tego wpisu.
Cenne jest ukazanie zaangażowania naukowca-pedagoga w komentowanie bieżących „zmian” oświatowych i akademickich. Dla badaczy-biografistów pedagogicznych czy historyków oświaty będzie to niewątpliwie jedno z źródeł wiedzy osobistej R. Lepperta, do której odwoływała się dziennikarka w latach 2015-2023 zwracając się do niego jako eksperta, profesora UKW w Bydgoszczy albo jako aktora ważnych społecznie wydarzeń w środowisku akademickim.
Czytelnicy znajdą zatem w tym zbiorze odpowiedź na pytanie, po czyjej i po jakiej stronie profesor zabierał głos, jakim systemem wartości dzielił się z czytelnikami, w jakim stopniu odsłaniał własne postawy, odczucia, światopogląd, stosunek do cech kierunkowych osób czy ról, które przypadło mu komentować. Dzięki temu osoby, które chciałyby przypisać mu jakąś „łatkę”, zostają pozbawione możliwości generalizowania swoich opinii, bo przekonają się, że interlokutor „nie wypadł sroce spod ogona”, tylko wyrażał sądy o istotnych kwestiach, dzielił się wiedzą i informacjami w takim samym stopniu wiarygodności kiedyś, jak i czyni to dzisiaj.
Cenię R. Lepperta właśnie za szczerość i zaangażowanie, w wielu zdarzeniach o bezinteresownym charakterze, co w „zbójeckich czasach” (McLaren) wcale nie jest tak powszechne. Są uczeni, którzy potrafią zawiesić status akademicki lub swoją partyjną przynależność na jakiś moment, by wziąć udział w wydarzeniu, rozmowie, dialogu, które nie dają się przeliczyć na akademickie korzyści. Nie podlegają ocenie parametrycznej. Jeśli już, to raczej doświadczyć mogą strat lub korzyści. Leppert ma wyrazistą osobowość, toteż nie ma się co dziwić, że są wielbiciele i wrogowie jego zaangażowania, ale na szczęście tych pierwszych jest więcej dlatego, że znakomicie łączy on osobistą szczerość z troską o pedagogikę jako jednak naukę. Nie każdemu to odpowiada, ale tym się nasz pedagog nie musi przejmować. […]
Cały tekst „Podróż z Romanem Leppertem dialogowymi śladami nie tylko jego aktywności publicznej” – TUTAJ
Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com
Dzisiaj, na Kujawsko-Pomorskim Forum Młodych w Bydgoszczy, ministra edukacji Barbara Nowacka zdawała publiczny egzamin ze swoich poglądów, zamierzeń i już podjętych decyzji przed profesorem Romanem Leppertem. Celem tej rozmowy było uzyskanie od szefowej naszego systemu szkolnego odpowiedzi na podstawowe pytanie: „Po co nam kolejna reforma edukacji?”
Każdy komu jakość polskiej edukacji szkolnej leży na sercu, a kto to tego nie mógł śledzić „na żywo”, niechaj KONIECZNIE znajdzie kilkadziesiąt minut – bo naprawdę warto. Wszak i tym razem sprawdzi się znane powiedzenie: „Koń jaki jest każdy widzi”…..
Po co nam kolejna reforma edukacji? – TUTAJ
Czytajcie także komentarze, jakie podczas tej rozmowy pojawiały się na fanpage „Akademickiego Zacisza”
Taki plakacik zamieścił dzisiaj na swoim fb profilu Krystian Ostrowski:
Źródło: www.facebook.com/krystian.ostrowski.69/
W poniedziałek, jak to najczęściej mamy możliwość czynić, zamieszczamy najnowszy – bo z soboty – post z bloga Jarosława Pytlaka. Bez skrótów, bo jest zwarty i treściwy:
Aby uczniowie zdrowsi byli
Informacja, którą łatwo można przeoczyć – od 15 listopada trwają konsultacje projektu rozporządzenia w sprawie ramowych planów nauczania. W trybie ekspresowym, bo przecież koniecznie trzeba zdążyć na rok przed zapowiadaną reformą, czyli do najbliższego września. Zmiany w tzw. „ramówce” chwilowo nie są rewolucyjne, bo dotyczą głównie wprowadzenia nowych przedmiotów: edukacji zdrowotnej i edukacji obywatelskiej.
Edukacja zdrowotna ma podnieść świadomość zdrowotną młodych ludzi, zwiększyć ich kompetencje w tej sferze i ulżyć ciężkiej doli młodego człowieka w dzisiejszym, tak skomplikowanym świecie. Intencja słuszna, godna poparcia. Wykonanie… nie.
Nowy przedmiot postanowiono wprowadzić m.in. od 4. do 8. klasy szkoły podstawowej, w wymiarze jednej godziny tygodniowo. A zatem, we wszystkich tych klasach tygodniowy wymiar zajęć wzrośnie o tę jedną godzinę. Będzie zdrowiej?!
Oczywiście sięgam myślą dwóch ważnych okoliczności. Po pierwsze, planuje się zmniejszyć liczbę godzin religii/etyki do jednej tygodniowo. Po drugie, zlikwidowany zostanie przedmiot wychowanie do życia w rodzinie (WDŻ) o wymiarze (przeciętnie) pół godziny tygodniowo. Czyli może będzie jednak oszczędność czasu? Niestety, tylko dla nielicznych.
Zarówno religia/etyka, jak WDŻ są przedmiotami nieobowiązkowymi. Na te pierwsze zajęcia uczęszcza wciąż spora, ale cały czas malejąca liczba uczniów, czego przyczyną jest zarówno ogólny spadek religijności, jak chęć skrócenia czasu przebywania w szkole. W zajęciach WDŻ bierze udział jeszcze mniej uczniów, bo przedmiot jest mocno nacechowany ideologicznie, a kolejna możliwa do zaoszczędzenia godzina pobytu w szkole też jest mile widziana. W istocie więc, wprowadzenie obowiązkowej jednej w tygodniu godziny edukacji zdrowotnej, wszystkim uczniom niechodzącym na religię/etykę i WDŻ wydłuży czas zajęć szkolnych. Zyska (mniej więcej pół godziny) tylko ta nieliczna grupa, która dotąd uczęszczała zarówno na religię/etykę jak na WDŻ.
Dociążymy rzeszę młodych ludzi, żeby mogli stać się zdrowsi. A przecież wystarczyłoby wstrzymać się z reformatorską bieżączką do i tak koniecznej weryfikacji ramowych planów nauczania, związanej ze zmianami programowymi planowanymi na rok 2026… Tymczasem edukacja zdrowotna uruchomiona już w roku 2025 zagwarantuje nam nie tylko organizacyjne zamieszanie, związane ze znalezieniem nauczycieli zdolnych uczyć tego bardzo ambitnego w założeniu przedmiotu, ale także dodatkowe obciążenie wielu uczniów.
Ciekawostką projektu jest adnotacja, że lekcje tego przedmiotu w klasie ósmej mają trwać tylko do stycznia. Konia z rzędem temu, kto odgadnie, czy przewidzianą w tabeli na cały rok godzinę należy podwoić w pierwszej części roku szkolnego, czy przez pół roku poprowadzić zajęcia jednogodzinne. Pozostając w nadziei, że kwestia zostanie uściślona w wyniku konsultacji społecznych, tak czy inaczej, już dzisiaj dyrektorzy szkół podstawowych mogą cieszyć się perspektywą przydzielania godzin (nieznanym jeszcze) nauczycielom nowego przedmiotu na część roku szkolnego, co pociągnie za sobą konieczność stosowania tzw. zrównań do ich pensum dydaktycznego, zaś na osobach układających plan lekcji wymusi tworzenie nowej wersji planu zajęć ósmoklasistów na drugą połowę roku, bez lekcji edukacji zdrowotnej. Nie ma w tym kraju niczego tańszego dla decydentów, niż czas poświęcany wdrażaniu ich pomysłów przez dyrektorów placówek oświatowych i nauczycieli.
Takie oto szykuje się wejście smoka nowego przedmiotu do szkoły. Szkoda, że z powodu niecierpliwości politycznych decydentów wejdzie on razem z futryną…
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/
Nie byłbym sobą, gdybym z wszystkich informacji ubiegłego tygodnia nie wybrał w celu jego skomentowania waśnie tego – o rzeczniku praw uczniowskich. Co mnie w informacji o tym zamierzeniu ministerstwa najbardziej zmobilizowało do komentowania?
Oto ta informacja: Że ma być powołany Rzecznik Krajowy przy MEN – wybierany w otwartym konkursie, niezależny od resortu edukacji, który będzie mógł „badać sprawy na miejscu” i żądać wyjaśnień, który będzie także koordynatorem prac rzeczników praw uczniowskich powołanych przy kuratoriach. Ci ostatni będą dysponowali narzędziami „bezpośredniego wpływu”. Na tym szczeblu kończy się obligatoryjność powoływania tego nowego urzędnika, bo na szczeblu samorządów miejskich, powiatowych i gminnych projekt ten zakłada dowolność w powoływaniu rzeczników paw ucznia, choć przewidziano tam zapis o kompetencjach takowych, jeśliby mieli być powołani. Natomiast Szkolny Rzecznik Praw Uczniowskich ma być obligatoryjnie powoływany w każdej szkole.
Wybaczcie, ale gdy o tym czytałem, to z najgłębszych pokładów mej pamięci wyskoczyło wspomnienie pewnego dowcipu z okresu PRL-u: „Co zbiera się jako pierwsze, kiedy przychodzi pora żniw? – Plenum Komitetu Centralnego PZPR!”. Inaczej mówiąc – chcę powiedzieć, że choć tak wiele się wokół nas przez ostatnich trzydzieści pięć lat zmieniło, to jedno w działaniach każdej kolejnej władzy jest stale: skłonność do magicznego myślenia.
Wiara w to, że każda kolejna ustawa czy rozporządzenie od razu rozwiąże problem. A że to nie jest prawda, wiemy wszyscy z naszego codziennego doświadczenia. Choćby na przykładzie ilości śmiertelnych wypadków, powodowanych przez pijanych kierowców. Czy coraz wyższe mandaty i kary spowodowały trwały spadek tej plagi?
Tak samo będzie w przypadku przestrzegania w każdej szkole praw uczniowskich. Jestem przekonany, że WYŁĄCZNIE dzięki temu stanowisku nic radykalnie się nie zmieni. Bo najważniejsza jes postawa każdej nauczycielki i nauczyciela, klimat dla podmiotowości każdej uczennicy i każdego ucznia, jaki panuje w tej konkretnej szkole.
Pewnie powiecie, że Kuzitowicz znowu się chwali. Ale to co w tej chwili mi się przypomniało, opisałem już parę lat temu w jednym z moich esejów wspomnieniowych. Otóż w latach reform z końcówki lat siedemdziesiątych, gdy jako dyrektor ZSB nr 2 zaproponowałem Radzie Pedagogicznej abyśmy powołali w naszej szkole Rzecznika Praw Ucznia, usłyszałem od nauczycieli: „W naszej szkole już jest taki rzecznik – to pan, panie dyrektorze!” I RP nie powołała rzecznika…
Bo to co przede wszystkim musi się stać, to by prawa ucznia były WSZĘDZIE przestrzegane, to praca nad tym, aby były one oczywistością dla każdej osoby pracującej z uczniami, to „wbudowywanie” tego przekonania w świadomość wszystkich kandydatek/ów do zawodu nauczycielskiego w szkołach wyższych,
Oczywiście – Rzecznicuy Praw Ucznia mogą powstać – to nie zaszkodzi. Ale problemu nie rozwiąże…
Włodzisław Kuzitowicz
W Dniu Święta Niepodległości – 11 listopada – portal „Strefa Edukacji” zamieścił tekst Magdaleny Ignaciuk, który jest zapisem rozmowy z byłym ministrem i wiceministrem edukacji Dariuszem Piontkowskim (PiS). Oto jego fragmenty i link do pelnej wersji:
Likwidacja gimnazjum była dobrym pomysłem. „Było tam wiele elementów, które źle funkcjonowały”
Foto: Marek Szawdyn/Polska Press
Dariusz Piontkowski – od 4 czerwca 2019 r. do do 19 października 2020 r. ( w dwu rządach PiS) był Ministrem Edukacji, a od od stycznia 2021r. do grudnia 2023 r. był sekretarzem stanu w tym ministerstwie, gdy ministrem został Przemyslaw Czarnek.
Dariusz Piontkowski w rozmowie ze Strefą Edukacji szczerze opowiedział o edukacyjnych reformach PiS – choć wiele z nich miało odmienić polskie szkoły na lepsze, nie wszystkie przyniosły oczekiwane rezultaty. Pod którymi z nich podpisałby się ponownie, a które nie spełniły założeń i wymagają korekty? Likwidacja gimnazjów była dobrym posunięciem? Oto, co były minister edukacji, myśli o dokonanych reformach.
[…]
Strefa Edukacji: – Uczniowie zaczęli sześcioletnią szkołę podstawową, a skończyli ośmioletnią. Decyzja o likwidacji gimnazjów była słuszna? Wyniki badania PISA z 2022 roku pokazały, że likwidacja gimnazjów przyniosła straty, a większość uczniów nie osiągnęła poziomu drugiego, czyli podstawowego poziomu kompetencji. Jak pan ocenia decyzję o likwidacji gimnazjów z perspektywy czasu?
Dariusz Piontkowski: – Uważam, że likwidacja gimnazjów była potrzebna. Badania PISA to tylko jeden z wielu elementów do oceny systemu edukacji, ale nie powinno być jedynym wyznacznikiem jego efektywności. Na wyniki wpływało wiele czynników, m.in. pandemia, napływ uczniów z Ukrainy, a także moment testowania – obecnie uczniowie przystępują do PISA jako pierwszoklasiści szkół ponadpodstawowych, bez tak intensywnej powtórki materiału, jaka miała miejsce przed egzaminami gimnazjalnymi. To mogło wpłynąć na niższe wyniki. Zjawiskiem niepokojącym jest fakt, że część uczniów podchodzi do testu z lekceważeniem lub prezentuje niski poziom wiedzy, co wymaga dalszych działań.
S E: – Wraz z likwidacją gimnazjów skróciła się jednak ścieżka kształcenia, a duża część materiału, który wcześniej był rozłożony na trzy lata w gimnazjum, teraz mieści się w siódmej i ósmej klasie. Czy to nie jest problem?
D P: – Ale to nieprawda. Jedna z poważniejszych wad gimnazjów polegała na przeciążeniu programu – materiału było za dużo, by można go było zrealizować w trzy lata. Wprowadzono więc zmiany, które przesunęły część treści do szkół ponadpodstawowych, np. w historii materiał z historii najnowszego realizowano już w szkołach ponadpodstawowych, a nie w gimnazjach. Nawet twórcy i entuzjaści gimnazjów zauważyli, że było tam wiele elementów, które źle funkcjonowały.
Wielokrotnie wskazywano również na aspekt wychowawczy i skupienie młodzieży w dosyć trudnym momencie ich życia w jednej szkole, co powodowało dosyć duże problemy wychowawcze. No i sam fakt, że ta szkoła trwała tylko trzy lata powodował, że uczniowie często nie byli związani ze swoją szkołą, z grupą rówieśniczą. Największą rolę odgrywała rywalizacja, chęć pokazania się nie zawsze z tej dobrej strony, co wpływało m.in. na te kłopoty wychowawcze. Nadal uważam, że likwidacja gimnazjów była dobrym krokiem.
[S E: – Reformy edukacji spowodują zwolnienia nauczycieli? Obaw jest dużo, nie tylko wśród katechetów Mówi się jeszcze o zmianach w zakresie nauk przyrodniczych, czyli geografia, chemia, biologia. Zamiast tych trzech przedmiotów ma być jeden, przyroda. Ta decyzja budzi niepokój wśród nauczycieli, nie tylko ze względu na ryzyko utraty etatów, lecz także ze względu na obawy, że okrojony materiał wpłynie negatywnie na jakość przygotowania uczniów. Czy te obawy są uzasadnione?
D P: – Z dużą częścią tych obaw się zgadzam. Przecież podobne działania były już podejmowane przez Platformę Obywatelską kilkanaście lat temu, kiedy to również wprowadzono przedmiot „przyroda”. Wówczas wielu nauczycieli podchodziło do tego krytycznie, twierdząc, że obniżyło to poziom wiedzy i umiejętności uczniów. Teraz, mimo tamtych negatywnych doświadczeń, obecna ekipa powraca do tych samych rozwiązań. Zmiana ta zmusi nauczycieli do przekwalifikowania się i ukończenia dodatkowych kursów, co jest kolejnym obciążeniem. Moim zdaniem nie jest to dobra decyzja.
[…]
S E: – Mówił pan o nauce wartości, moralności, jednak doskonale wiemy, że to nie tylko lekcje religii wprowadzają te zagadnienia, ale tak naprawdę na każdym przedmiocie znajdujemy w podstawie programowej naukę o wartościach. Np. na języku polskim.
D P: – Jednocześnie rozmawialiśmy o tym, że bardzo mocno obcięto podstawy programowe z języka polskiego, historii i często wypadły akurat te elementy, które związane były z wychowaniem moralnym i patriotycznym. Likwidacja czy ograniczenie lekcji religii wpisuje się niestety w taki nurt działań, prowadzonych przez obecne ministerstwo, który doprowadzi do ograniczenia zadań wychowawczych, etycznych szkoły.
Trzeba do tego dodać wprowadzanie na siłę elementów lewicowej ideologii, Widać to chociażby na przykładzie nowego przedmiotu – edukacja zdrowotna. Chociaż treści dotyczące zdrowego trybu życia, dbania o zdrowie są już w programach kilku innych przedmiotów, to wprowadza się dodatkowe, obowiązkowe zajęcia. W podstawach programowych tego przedmiotu mają pojawić się także treści genderowe i edukacji seksualnej wprowadzone w zbyt wczesnym wieku uczniów i w oderwaniu od aspektów wychowawczych, roli rodziny czy poczucia odpowiedzialności za swoje działania. Wywołuje to mocny opór ze strony wielu rodziców i środowisk.
S E: – Pytanie tylko, czy od szkoły wciąż oczekuje się wychowywania? Autorytet nauczycieli jest bardzo mały.
D P: – Moim zdaniem szkoła może pomóc rodzicom w wychowaniu dziecka, natomiast nie zastąpi rodziców. Tylko wtedy, gdy szkoła oraz rodzice będą działali w tym samym kierunku, może to przynieść efekty, ale nie musi. Natomiast, jeżeli postawy moralne, etyczne rodziców będą się zdecydowanie rozmijały z tym, co robi szkoła, to efekty mogą być niestety opłakane dla kolejnych pokoleń Polaków. Rodzice powinni współpracować ze szkołą. Sam nauczyciel nie jest w stanie dziecka wychować. Część rodziców niestety o tym zapomina.
Cały tekst „Likwidacja gimnazjum była dobrym pomysłem. ‘Było tam wiele elementów, które źle funkcjonowały’” – TUTAJ
Źródło: www.strefaedukacji.pl