



W niedzielę 9 marca, przypadkiem, natrafiliśmy podczas naszego przeszukiwania Internetu na post nieznanego nam – prowadzącego własną działalność gospodarczą – pana Jarosława Pery Prejsa, męża nauczycielki, w którym przekazał on syntezę swoich poglądów na temat edukacji. Oto ów tekst:
Szkoła
Nie jestem nauczycielem, nie pracuję w edukacji, ale mam swoje zdanie na jej temat. Dlaczego czasem piszę o szkole i nauczycielach, skoro nie jestem ze szkołą bezpośrednio związany? Z co najmniej trzech powodów:
1) Edukacja jest niezwykle ważna, żeby nie powiedzieć najważniejsza. Z niej wynika wszystko – w tym nasza szeroko rozumiana przyszłość. To od niej zależy jacy będą lekarze, policjanci, strażacy, sędziowie, murarze, rodzice.. Niestety – również politycy.
2) Mimo jej wagi, przez całe dziesięciolecia niemal wszyscy mają ją w dupie. Przede wszystkim rządzący – i to bez względu na barwy polityczne. Cały czas jest niedoszacowana i taktowana jak „piąte koło u wozu” i „zło konieczne”.
3) Piszę, bo mogę, a jako obywatel „Najjaśniejszej Rzeczypospolitej” nawet powinienem, skoro jest kluczowa, a ja nie jestem ślepcem i widzę, co się z nią dzieje.
Skąd czerpię informacje na jej temat? Słucham, czytam i patrzę.
Przez ponad trzydzieści lat małżeństwa z nauczycielką słucham o szkole. Nie tylko mojej żony, również jej przyjaciół i znajomych, którzy z czasem stali się moimi znajomymi i przyjaciółmi. Wierzcie mi – w swoim gronie nie strzępią języka i nie „sadzą” oklepanych komunałów, tylko mówią jak jest. Przez lata udało mi się nawiązać relacje z tym środowiskiem również na swój rachunek. W tym z nauczycielami, który są ekspertami, których słowa na temat szkoły mają naprawdę dużą wagę i którzy w sieci obserwowani i czytani są przez dziesiątki (jeśli nie setki) tysięcy użytkowników. Jedna z tych relacji, to prawdziwa przyjaźń..
To, co myślę o polskiej szkole jest smutne. Mój ogląd szkoły, zapewne bardzo niekompletny i boleśnie uproszczony, też opiszę punktach, aby było możliwie przejrzyście i krótko.
1) Kolejne rządy poza smutnym, zatroskanym kiwaniem głową niewiele robią, by polską szkołę uzdrowić. Nikomu się nie chce zająć nią na serio, zaś na kluczowych stanowiskach – w tym ministerialnych, lokowani są ludzie niewiele wiedzący o szkole, nie rozumiejący jej specyfiki i nie potrafiący realizować istotnych dla jej jakości zmian systemowych,
2) Kolejne pospieszne reformy raczej pogarszają niż poprawiają sytuację, zaś ich częstotliwość sprawia, że polska szkoła żyje w oparach absurdu i staje się trudnym do zniesienia dla uczniów, rodziców, a przede wszystkim dla nauczycieli domem wariatów. Każda nowa, niekoniecznie kompetentna, posadowiona „na szczycie” hierarchii „miotła”, ma ambicję by się jak najszybciej wykazać. Dlatego w miejsce rozpisanych na lata rozwiązań systemowych, dociska swoich „doradców” oczekując szybkich, spektakularnych działań i w rezultacie robione są chaotyczne ruchy, które zmieniają niewiele. Niewiele zmieniają, ale za to są uciążliwe dla tych, którzy w szkole pracują, bo nakładają nowe obowiązki, implikują nowe, absurdalne zadania, rozszerzając zakres odpowiedzialności, czy potęgując „papierologię” Znów grzebie się w podstawach programowych, kanonach lektur szkolnych czy tworzy się za grubą kasę „profile absolwenta” (autorstwa IBE).
Często w związku z tymi zmianami, nauczyciele zmuszeni są do podejmowania działań, do których nikt ich nie przygotował. Przykład? Na fali niedawnych zmian, muszą oni na lekcjach podejmować zadania psychologów, czy nawet psychiatrów, diagnozując u uczniów symptomy wskazujące na myśli samobójcze.. Rzecz jasna mają im przeciwdziałać.
3) Zainicjowana przez rząd PIS akcja „hejterska” skierowana przeciwko nauczycielom, okazała się skuteczna, choć tak naprawdę tylko spotęgowała trwający od lat proces deprecjacji statusu nauczyciela, rangi zawodu oraz jego roli w szkole. Za taki stan odpowiedzialny jest nie tylko PIS. Pauperyzacja nauczycieli trwa od lat. Winę poza rządzącymi ponoszą również bujający w obłokach (żeby nie powiedzieć „w chmurze”), oderwani od realiów edukacyjni aktywiści, krzyczący nieustannie wyłącznie o prawach, wrażliwości i dobrostanie uczniów, odbierając tym samym podmiotowość i instrumentarium pracy nauczycielom.
Dziś każdy – instytucje, uczniowie, rodzice – poza nauczycielami oczywiście, może wszystko. Nauczyciel nie może nic, za to wszystko musi. Reasumując, gawiedź chętnie się do Pisowskiego hejtowania nauczycieli przyłączyła i efekt jest taki, że dziś każdy – w tym najbardziej tępy nieuk i prostak, za to silnie w swojej roszczeniowości przez Pis umocniony, może nauczycieli pouczać, a nawet drzeć na nich mordę.
Upokarzające wynagradzanie nauczycieli przez kolejne rządy oraz fakt, iż dla prostaków miarą wartości są pieniądze, jedynie taki stan pogłębia.Osobiście uważam, że takie traktowanie nauczycieli upokarza nie ich, lecz rządzących.
4) Szkoła stale jest osłabiana przez odchodzenie nauczycieli. Najczęściej znikają ci „z powołania”, czyli tacy, którzy się przejmują, związani są ze szkołą emocjonalnie i poważnie traktują swój zawód. Słowo „zawód” jest paradoksalnie w procesie znikania nauczycieli kluczowe. Średnia wieku nauczycieli przeraża. Młodzi się nie garną, bo fajnie w tym zawodzie nie jest. Nauczyciele masowo cierpią na depresję i wypalenie zawodowe. Wciąż atakowani, pozbawiani szacunku, podmiotowości i poczucia sprawczości, w końcu się poddają.
O ile dobrze, że uczniowie są w centrum uwagi i ich problemy (depresje, narażenie na agresję słowną i fizyczną itp.) się dostrzega, o tyle szkoda, że niewidzialni w tym samym spektrum problemów są nauczyciele.
Nikt na górze nie potrafi dostrzec, że dobrostan nauczycieli, bezpośrednio przekłada się na dobrostan uczniów.
Rokowania na pozytywne zmiany są marne.
Na tym poprzestanę, powiem jedynie, że o ile ktoś chce poczytać fachowców, to o problematyce szkoły od lat piszą choćby pan Paweł Lęcki – świetny nauczyciel języka polskiego – i pan Jarosław Pytlak – Dyrektor Zespołu Szkół STO w Warszawie.
Polecam lekturę treści o szkole dostępnych na ich profilach.
Źródło: www.facebook.com/permalink.php?story_
Foto: OSKKO/Tomasz Fiedorowicz
Podczas XXI Konferencji OSKKO w Krakowie – sobotę 1 marca, o godz. 16:30, w sali Jinan B – dr Andrzej Śliwerski – adiunkt w Zakładzie Psychologii Klinicznej i Psychopatologii na Wydziale Nauk o Wychowaniu Uniwersytetu Łódzkiego, założyciel InstytutuPsychoterapii Poznawczo-Behawioralnej „Schemat”, zaprezentował wspierany prezentacją wykład „Jak pomóc odzyskać sprawczość? – O uczniach, nauczycielach i rodzicach”.
Oto skrót treści zaprezentowanych podczas tego wystąpienia, nadesłany przez dra Andrzeja Śliwerskiego:
Foto: OSKKO/Tomasz Fiedorowicz
Jak pomóc odzyskać sprawczość? – O uczniach, nauczycielach i rodzicach
Sprawczość – klucz do samodzielności i odpowiedzialności
Sprawczość to zdolność do podejmowania decyzji i wpływania na własne życie. Wychowanie i edukacja powinny ją wspierać, jednak tradycyjne podejście, oparte na kontroli i systemie nagród oraz kar, często prowadzi do jej osłabienia. Jak wspierać dzieci, by rozwijały poczucie sprawczości, zamiast uczyć je bezradności lub ślepego posłuszeństwa?
1.Style wychowawcze a sprawczość
Rodzice i nauczyciele oddziałują na dzieci poprzez różne style wychowawcze. Każdy z nich ma wpływ na rozwój samodzielności i poczucia wpływu dziecka na rzeczywistość.
-Autorytarny – kontrola, dyscyplina, brak miejsca na autonomię.
-Permisywny – ciepło, ale brak granic i przewidywalności.
-Niespójny – zmienność reakcji, brak konsekwencji w działaniu dorosłych.
-Zaniedbujący – brak uwagi, wsparcia i wytycznych.
-Autorytatywny – struktura i ciepło, ale z elementami kontroli.
-Szacunkowy – równowaga między strukturą a autonomią, wspieranie sprawczości dziecka.
2.Dlaczego NRZK osłabia sprawczość?
(Nakazy, Rozkazy, Zakazy, Kary, Nagrody)
>Przejście od motywacji wewnętrznej do zewnętrznej
-Dzieci rodzą się z naturalną ciekawością i chęcią eksplorowania świata.
-Gdy od początku stosujemy NRZK, nie widzimy, że mogą być motywowane wewnętrznie.
-Z czasem nasilamy kontrolujące metody, nie dostrzegając, że osłabiają one samodzielność dziecka.
>Tworzenie uzależnienia od bodźców zewnętrznych
-Jeśli nagradzamy dziecko za naukę lub warunkujemy ją np. dostępem do komputera, uczy się, że wartość działania zależy od nagrody.
-Szantaż („Jak nie posprzątasz, to nie pograsz”) i przekupywanie („Jeśli się dobrze zachowasz, dostaniesz nagrodę”) sprawiają, że dziecko nie podejmuje działań z własnej inicjatywy.
>Brak przestrzeni do podejmowania decyzji
-NRZK uczą dzieci reaktywności, a nie samodzielnego wyboru.
-Gdy ktoś stale mówi im, co mają robić, nie rozwijają własnych strategii działania.
3.Rola regulacji emocji
Kogo emocje regulujemy?
-Często dorosły reguluje swoje emocje kosztem dziecka – wyciągając konsekwencje, bo „trzeba coś zrobić”.
-Kary dają dorosłemu ulgę – pozwalają mu poczuć, że ma kontrolę nad sytuacją.
-Dziecko jednak nie uczy się, co zrobić następnym razem, gdy pojawi się impuls do agresji czy frustracji.
Jak uczymy dzieci regulacji emocji?
-Dziecko impulsywnie uderzyło kogoś – co ma zrobić, by zatrzymać impuls?
-Jeśli chce bić innych – jaką potrzebę psychologiczną realizuje? Czy zna inne sposoby jej zaspokojenia?
-Rolą dorosłych nie jest „powstrzymywać”, ale uczyć, jak radzić sobie w trudnych sytuacjach.
4. Podsumowanie i wnioski
>Mniej kontroli, więcej autonomii – sprawczość rozwija się, gdy dzieci mają realny wpływ na swoje życie.
>Kary nie uczą, one regulują dorosłego – dziecko wciąż nie wie, co zrobić następnym razem.
>Największym wyzwaniem jest nauczenie dzieci radzenia sobie z trudnymi sytuacjami – nie wystarczy powiedzieć, że coś jest złe, trzeba pokazać, jak działać inaczej.
x x x
Przy okazji informujemy o kursie dla rodziców:
Masz już dość ciągłych kłótni z dzieckiem i walki o posłuszeństwo?
Dołącz do kursu ’Schemat dla Rodzica’ i odkryj, jak budować zdrową relację z dzieckiem, wspierając jego rozwój oraz motywację wewnętrzną bez kar, krzyków i nagród. Naucz się skutecznych metod radzenia sobie z trudnymi zachowaniami, które wzmacniają autentyczną chęć współpracy.
ZOBACZ TUTAJ
Dzisiaj (10 marca 2025 r.) „Portal Samorządowy” zamieścił tekst Bogdana Bugdalskiego, informujący o aktualnym stanie prac w Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego nad projektem poprawy sytuacji w finansowaniu przez państwo publicznej oświaty. Zamieszczamy jego obszerne fragmenty i link do pełnej wersji:
Cierpliwość się wyczerpała. 25 marca arcyważna rozmowa o nowym systemie finansowania edukacji
[…]
Redaktor: – Na posiedzeniu Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego umówiliście się z Ministerstwem Edukacji Narodowej oraz Ministerstwem Finansów, że 25 marca, a więc na dzień przed kolejnym posiedzeniem KWRiST, spotkacie się w sprawach oświatowych. O czym będziecie pastwo rozmawiali?
Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich, współsekretarz KWRiST: – Będziemy rozmawiali wyłącznie o nowym systemie finansowania edukacji i wychowania. Będzie to pierwsza rozmowa o nowym systemie w trójkącie MEN, MF i strona samorządowa. Mam nadzieję, że z udziałem decydentów, bo to nie my powinniśmy ją organizować, tylko strona rządowa. Tak się z panem ministrem Domańskim umówiliśmy, że po wejściu w życie reformy natychmiast siadamy do stołu i zastanawiamy się nad nowym systemem finansowania oświaty. Byliśmy gotowi do tych rozmów już w październiku 2024 r., ale pani wiceminister Hanna Majszczyk nas wstrzymywała.
Teraz nasza cierpliwość już się wyczerpała i robimy to spotkanie sami. Oba ministerstwa zapraszamy do siebie. I będzie to rzeczywiście w dniu poprzedzającym posiedzenie Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego (KWRiST), w godzinach południowych. Materiał do dyskusji już przekazaliśmy i chcielibyśmy, żeby nasi partnerzy ze strony rządowej zechcieli też pokazać, jakie oni mają pomysły.
– Czyli po tych dwóch miesiącach funkcjonowania nowego systemu są już jakieś wnioski. Jakie? Będzie brakowało pieniędzy na tę edukację czy nie? Jest ich więcej niż w poprzednich latach czy też mniej?
– Niestety, problemy, które wiążą się z wysokimi kosztami edukacji, nie zniknęły wraz z nową ustawą o dochodach jednostek samorządu terytorialnego, bo tak naprawdę aktualny system finansowania niewiele się różni od poprzedniego. Wobec tego skala niedoszacowania jest duża, a będzie jeszcze większa, bo wcześniejsze decyzje ją napędzają. Według naszych szacunków na potrzeby edukacyjne zabraknie w tym roku 44 mld zł – to po pierwsze. Po drugie demografia robi swoje i to w tempie nieprawdopodobnym. To tylko potwierdza, że w przyszłości możemy mieć jedynie trudniej, a nie łatwiej.
– Więc co jest w tych propozycjach?
– Przede wszystkim chcemy zwiększenia kwoty na potrzeby oświatowe. Poza tym nasze postulaty dotyczą wprowadzenia standardów finansowania oświaty, uwzględnienia możliwości konsolidacji szkół i swobody w kształtowaniu ich sieci. Także przyjrzenia się sposobom finansowania przedszkoli i szkół prowadzonych przez podmioty niesamorządowe, finansowania szkół dla dorosłych, szkół prowadzących edukację domową, w tym zwłaszcza szkół w chmurze oraz przyjrzenia się sprawom kadry nauczycielskiej, czyli co zrobić, żeby ją mieć.
My do tych rozmów jesteśmy naprawdę przygotowani i będziemy mieli silną reprezentację, dlatego liczymy, że strona rządowa też taką wystawi i będziemy mogli rozmawiać konstruktywnie. Tym bardziej że to będzie w przeddzień posiedzenia plenarnego KWRiST, na które zaprosiliśmy pana ministra Domańskiego, żeby mu przekazać nasze refleksje dotyczące ustawy o dochodach JST. […]
– Na KWRiST mówił pan, że ogrom wydatków, jakie mogą się z tym wyrokiem wiązać, jest trudny do wyobrażenia…
– Dlatego rozmawiałem z panem Broniarzem, prezesem Związku Nauczycielstwa Polskiego, żeby nie nakłaniali nauczycieli do masowego składania pozwów, bo to nie poprawi sytuacji oświaty, ale ze związkami rozmawia się chyba trudniej niż z politykami, więc nie jestem przekonany, że tak zrobią.
Oczywiście ten wyrok będzie miał jakieś konsekwencje dla samorządów. I może być tak, że będziemy mieli masowy wysyp tego typu pozwów składanych przez nauczycieli. Ale nie odszkodowań. Bo nauczyciel składając pozew, będzie musiał wykazać, że przekroczył tygodniowy limit 40 godzin pracy, że pracował w nadgodzinach. Nie dyrektor, tylko nauczyciel, co nie będzie takie łatwe. Może się więc okazać, że go nie przekroczył lub przekroczył w niewielkim stopniu.
– Wróćmy do spotkania w sprawie systemu finansowania oświaty. Czego się państwo spodziewacie po tym spotkaniu, które będzie pierwszym z co najmniej kilku?
– Po pierwsze, chcemy rozmawiać o pieniądzach na oświatę, zanim zaczną się prace nad przyszłorocznym budżetem, które ruszają w maju. Tak, żeby na potrzeby oświatowe w 2026 r. została przeznaczona kwota zwaloryzowanych wydatków w 2025 r., które – jak już mówiłem – są o 44 mld zł większe niż określone przez MF nasze potrzeby oświatowe.
Po drugie, wiemy, co usłyszymy. Na przykład MEN powie, że pracuje nad różnymi rozwiązaniami, więc będzie miało jakieś propozycje itd. Tylko że słyszymy to od roku. I rzeczywiście te propozycje będą, ale będą one dotyczyć bardziej kwestii zarządczych, które mają wpływ na finansowanie, bo oczywiście mają, ale nie fundamentalny. My też postulujemy, żeby łagodzić przepisy, które nas ograniczają w zakresie racjonalizacji struktury sieci szkolnej, i w tym kontekście także racjonalizacji wydatków.
Spodziewamy się, iż uda się wreszcie przerwać zaklęty krąg, polegający na tym, że Ministerstwo Finansów ciągle zrzucało winę na Ministerstwo Edukacji Narodowej, a ono z kolei na Ministerstwo Finansów. Dlatego chcemy spotkać się razem. […]
– Niebawem w Sejmie ma się znaleźć nowelizacja Karty nauczyciela, a tutaj mówimy o ustawie o systemie oświaty i innych regulacjach. Kiedy ujrzymy ten projekt?
– Trudno mi powiedzieć. Ale chcielibyśmy, żeby to było jak najprędzej. Tak, żeby móc łączyć te podmioty, instytucje już od następnego roku szkolnego. Bo to dotyczy wydatkowania pieniędzy publicznych, które w tej chwili otrzymujemy na różnego rodzaju przedsięwzięcia i chodzi o to, żeby już teraz działać racjonalnie. I jak już ktoś dostanie dofinansowanie europejskie, to żeby to było na centrum, a nie samą tylko szkołę.
Chodzi o to, żeby tych wszystkich dostępnych środków nie przeznaczać tylko na budowy szkół, tylko jeśli potrzebujemy mieć też np. punkt apteczny, to żeby móc go tam ulokować. Ten budynek musi być trochę inaczej zaprojektowany, żeby spełniał różne wymogi, w zależności od tego, jakie podmioty mają w nim funkcjonować – a na to potrzebny jest czas. Czyli wydaje się, że od początku następnego roku szkolnego te przepisy powinny już obowiązywać, żeby można było na tej podstawie robić np. dokumentację […]
Cały tekst „Cierpliwość się wyczerpała. 25 marca arcyważna rozmowa o nowym systemie finansowania edukacji”
– TUTAJ
Źródło: www.portalsamorzadowy.pl
.
Nie możemy rozpocząć tego tygodnia bez udostępnienia najnowszego (z minionej soboty) tekstu Jarosława Pytlaka, będącego kontynuacją Jego komentarzy i autorskich propozycji wokół ministerialnych projektów reformy edukacji. Oto ten tekst – bez skrótów:
Brakujące filary reformy edukacji
6 marca Instytut Badań Edukacyjnych ogłosił z emfazą w mediach społecznościowych, że wybrano ponad 200 specjalistów do pracy nad podstawą programową dla szkoły podstawowej. Serdecznie gratuluję szczęśliwym wybrańcom, którzy swoim zgłoszeniem dali wyraz przekonania, że jak jest szansa włączyć się w jakąś zmianę, to należy to zrobić. Ja podjąłem podobny eksperyment cztery miesiące wcześniej. Mając za sobą to doświadczenie, a także wyciągając wnioski z bieżącej analizy przebiegu przygotowań do reformy, ogłaszanych komunikatów i dokumentów, zająłem pozycję krytycznego recenzenta, albo malkontenta, jak określił publicznie taką postawę pan Tomasz Gajderowicz, wicedyrektor IBE.
Na początku stycznia odniosłem się do ośmiu deklarowanych filarów planowanej reformy programowej polskiej edukacji. Wyraziłem wiele wątpliwości co do sensu przyjętych założeń, a nawet wskazałem takie, które wydały mi się po prostu niebezpieczne. Jeżeli Czytelnik nie zna mojego artykułu „Osiem filarów reformy edukacji”, sugeruję lekturę, bowiem niniejszy tekst stanowi jego ciąg dalszy. Tym razem wskażę filary brakujące, bez których szansa na jakościową zmianę w polskiej edukacji wydaje mi się znikoma, niezależnie od stopnia zaangażowania i osobistych przymiotów włączających się w to dzieło specjalistów.
Brakujący filar nr 1: realna przydatność planowanych zmian
Reforma nie daje nadziei na rozwiązanie żadnego krytycznego problemu polskiej edukacji. Koncentruje się na zmianie podstaw programowych oraz opisaniu na nowo zadań nauczycieli i metod ich pracy. Rzecz ważna, ale… polscy uczniowie całkiem nieźle wypadają w międzynarodowych badaniach porównawczych, co świadczy, że nie programy ich kształcenia powinny być priorytetem na liście niezbędnych zmian. Praktycznie pomija się natomiast dramatyczne zmiany w młodym pokoleniu, w tym gwałtowny wzrost liczby uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi. Ten problem już teraz rzutuje na pracę nauczycieli, a zlekceważony spotęguje tylko zjawisko wypalenia zawodowego, skutkujące m.in. znaczną absencją chorobową i odchodzeniem z zawodu. Obchodzi szerokim łukiem kwestię atmosfery w placówkach oświatowych, a szczególnie mnożących się konfliktów na linii szkoła-rodzice uczniów. Nie porządkuje niezwykle zagmatwanego prawa oświatowego, a wręcz przeciwnie, prowadzi do biurokratycznej rozbudowy podstaw programowych i procesu ich realizacji.
Przykładem realnego i palącego problemu, który nierozwiązany zawczasu podważy sens planowanych zmian, jest wynagrodzenie nauczycieli za pracę w godzinach nadliczbowych. Niedawny wyrok Sądu Najwyższego, przyznający skarżącej się nauczycielce wynagrodzenie dodatkową pracę, to zwiastun potężnych kłopotów w całym systemie. Wobec braku funduszy, zamiast wzbogacania oferty programowej placówek oświatowych, organy prowadzące i dyrektorzy będą wypracowywać metody unikania takich wypłat. W efekcie najpiękniejsze nawet plany reformatorów, unowocześnienia i uatrakcyjnienia procesu edukacji, zderzą się z brakiem możliwości finansowych i organizacyjnych. Powszechnie wiadomo, że ekonomia stanowi fundament wszystkiego, tymczasem budowanie nowej polskiej edukacji najwyraźniej zaczęto od dachu.
Brakujący filar nr 2: rzetelna analiza zasobów ludzkich…
… , o materialnych nawet nie warto wspominać, bo reforma ma być bezkosztowa. Nie wiadomo jacy są i czego potrzebują współcześni uczniowie. Z profilu absolwenta wynika wizja idealnych efektów kilkunastu lat edukacji, ale nie ma opisu stanu wyjściowego. Bez tej składowej żaden obraz założonych celów nie będzie adekwatny. Z kolei nauczyciele jawią się w obrazie reformy nie jako zasób, ale grupa wymagająca reedukacji. Akcentuje się konieczność szkoleń, wsparcia, planuje konstruowanie drobiazgowych instrukcji w podstawach programowych. Publiczne deklaracje o tym, jak ważny jest ich głos i udział w pracach nad reformą, mają charakter czysto propagandowy. W praktyce, o ile oficjalnym celem reformy jest uformowanie uczniów w oparciu o ideał opisany w profilu absolwenta, o tyle jej celem ukrytym wydaje się przebudowa świadomości i zmiana sposobu funkcjonowania wszystkich nauczycieli, przy faktycznym zanegowaniu ich dotychczasowego dorobku, wykształcenia i doświadczenia.
Brakujący filar nr 3: naukowa podbudowa podejmowanych działań
Fundament reformy, czyli profil absolwenta, stanowi autorską koncepcję zrodzoną w Instytucie Badań Edukacyjnych. Jako jej źródła wskazuje się elementy zreformowanych wcześniej z powodzeniem systemów edukacji Singapuru, Estonii, Walii i Finlandii. Oczywiście, czerpanie inspiracji nie jest niczym zdrożnym, ale warto zwrócić uwagę, że nie dysponujemy żadnymi naukowymi recenzjami dzieła IBE. Reformatorzy chlubią się szeroko zakrojonymi konsultacjami społecznymi. To świadome odejście od metody naukowej, której fundamentem jest recenzowaniu wszelkich teorii i ustaleń przez uznane autorytety w danej dziedzinie. Opinie nawet kilku tysięcy przypadkowych konsultantów dobrze wyglądają w mediach, ale nie mają równoważnego znaczenia.
Obecna reforma to przykład intelektualnego chowu wsobnego. Pomysł powstały w Instytucie Badań Edukacyjnych konsultowany jest na zlecenie tej instytucji lub wręcz wewnątrz niej samej, z pominięciem innych środowisk naukowych. Zebrane wnioski opracowuje i uwzględnia (lub nie) samo IBE, bez zewnętrznej superwizji i kontroli. Owszem, zatrudnia ekspertów, ale zastrzega sobie prawo dowolnej interpretacji otrzymanych rekomendacji. Ostateczna weryfikacja następuje w łonie Rady ds. Wdrażania Reformy, ciała doradczego, powołanego zarządzeniem… dyrektora IBE. Tajemnicą poliszynela jest zresztą, że ostateczne decyzje zapadną w MEN. Gdyby koncepcja reformy była przedmiotem rozprawy doktorskiej, z takim sposobem recenzowania i kontroli jakości nigdy nie doszłaby do etapu publicznej obrony.
Wygląda na to, że będziemy wprowadzać w życie zmianę opartą o niezweryfikowany naukowo i niesprawdzony w praktyce koncept, jedynie na podstawie głębokiego przekonania autorów o jego doskonałości. Cóż, brawo MEN my!
Brakujący filar nr 4: czas niezbędny na przygotowania i wdrożenie
Przygotowanie reformy, nawet ograniczonej do podstaw programowych, w ciągu kilkunastu miesięcy, to absurd, niespotykany w krajach, na które w różnych innych kontekstach powołują się reformatorzy. Nie jest możliwe, aby w tym czasie wypracować i rzetelnie ocenić założenia, uzgodnić format szykowanych dokumentów, poddać je naukowej i społecznej konsultacji, wyciągnąć wnioski, przygotować programy nauczania, podręczniki, a już na pewno – i tego w naszej reformie faktycznie nie uświadczymy – zweryfikować koncepcję za pomocą pilotażu.
Pośpiech generuje szereg zjawisk ubocznych. Projekt profilu absolwenta, konsultowany w październiku, zaprezentowany wstępnie po poprawkach w grudniu, miał w swojej ostatecznej wersji światło dzienne na początku lutego, a pojawił się miesiąc później. Format podstawy programowej, zaprezentowany we wrześniu jako wzorcowy na przykładzie nowego przedmiotu, edukacji obywatelskiej, uległ w międzyczasie znacznym zmianom, które chyba jeszcze nawet nie znalazły finału. Ramowy plan nauczania jest chwilowo tajny nawet dla specjalistów zatrudnionych do tworzenia podstaw programowych. Szkolenia tych osób ruszyły w marcu, choć miał być to luty, ale termin przedstawienia efektów pracy pozostał bez zmian – czerwiec. Konsultacje społeczne przypadną na intensywny czas końca roku szkolnego, albo wakacje, podczas których większość nauczycieli próbuje odciąć się od myślenia o szkole. O naukowych recenzjach w ogóle nie ma mowy…
Filar, którego nie ma, choć podobno istnieje
Jest jeszcze filar, którego status różni się zarówno od tych oficjalnie deklarowanych, jak i wskazanych przeze mnie jako brakujące. To poparcie społeczne i partycypacja. Niezbędne w przypadku tak wielkich zmian. Twórcy reformy dokładają starań, by stworzyć wrażenie powszechnego i pełnego entuzjazmu współudziału środowiska nauczycielskiego. Wykazują w tym ogromną sprawność, którą wręcz podziwiam z profesjonalnego punktu widzenia. Uważam jednak, że faktycznego zainteresowania i poparcia nie ma. To temat na osobny artykuł, który zamknie mój tryptyk o reformie, jaki dedykuję wszystkim zainteresowanym jej losami.
Wierzę, że z pracy specjalistów nad podstawami programowymi może wyniknąć wiele dobrego. Warunkiem tego jest koncentracja uwagi na potrzebach uczniów oraz ich wierność posiadanej wiedzy i doświadczeniu w zakresie nauczania poszczególnych przedmiotów. Dopasowywanie się do niezweryfikowanej naukowo i niesprawdzonej w praktyce koncepcji profilu absolwenta może być ewentualnie wisienką na torcie, ale nie lejtmotywem tej pracy.
Źródło: www.wokolszkoly.edu.pl/blog/
Dziś felieton będzie krótki – takie oglądania wczoraj filmu „Marzec ‘68” są skutki.
A filmu tego dotąd nie widziałem (premiera była w roku 2022), zaś dużo dobrego o nim słyszałem i czytałem. A przede wszystkim zasiadłem pzed telewizorem na 117 minut z bardzo osobistego, biograficznego powodu. Otóż dla mojego pokolenia urodzonych po wojnie, w latach czterdziestych, owe wydarzenia na trwale zapisały się w pamięci, niektórym zdeterminowały całą ich przyszłą biografię (choćby tak znane osoby jak Adam Michnik, Henryka Szlajfer) Ja, gdybym jesienią 1964 roku nie zrezygnował po pierwszym roku ze studiów polonistycznych na UŁ, byłbym w w czasie tych wydarzeń studentem V roku i finalizował pracę magisterską. Znając swój charakter i środowisko, w którym w czasie tego rocznego epizodu studenckiego, w ramach Rady Wydziałowej ZSP, dzialalem, nie mam wątpliwości, że byłbym jednym z bardziej aktywnych „strajkowiczów” i uczestników protestów na UŁ.
Ale stało się inaczej. W okresie oczekiwania na zdanie egzaminu wstępnego na pedagogikę dostałem powołanie do odbycia zasadniczej służby wojskowej w Marynarce Wojennej, i w miesiącach protestów i strajków – zimą i wiosną 1968 roku – zaliczałem ostatnie miesiące tej służby na Okręcie Hydrograficznym „Bałtyk” – z portem macierzystym Gdynia-Oksywie. Ironia losu, i moja „pomysłowość” sprawiły, ze późną jesienią 1967 roku zostałem – jak się wtedy ów status nazywał „kandydatem na członka” PZPR. Opisałem to w Eseju wspomnieniowy: Od kandydata na murarza do marynarza – wątek „marynarski” – we fragmencie po siódmych „gwiazdkach”.
Gdy w ostatnich dniach kwietnia 1968 roku wróciłem do Łodzi, było już w środowisku studenckim (i nie tylko) „pozamiatane”. A w kręgach instruktorów Komendy Chorągwi Łódzkiej ZHP, gdzie z dniem 2 maja czekał na mnie etat – ale nie dlatego, że byłem „partyjnym”, lecz jako zadośćuczynienie ówczesnej komendantki chorągwi, która jesienią 1967 roku obiecała mi, że załatwi odroczenie od wojska, a nie była tego wiosną 1965 roku w stanie załatwić, i dlatego straciłem z życiorysu owe 3 lata – temat wydarzeń marcowych ‘68 nie był podejmowany. I z tą „luką w życiorysie”, i nie dającą się ukryć decyzją o wstąpieniu do PZPR, musiałem żyć dalej. Z tym drugim aż do wprowadzenia przez Jaruzelskiego stanu wojennego, kiedy oddałem w Komitecie Uczelnianym PZPR na UŁ (byłem wtedy st. asystentem w Zakładzie Pedagogiki Społecznej Instytutu Pedagogiki i Psychologii) moją legitymację partyjną – wraz z pisemnym uzasadnieniem tej decyzji…
A czas zimy i wczesnej wiosny 1968 roku pamiętam jako okres wstrzymania przepustek, ale także jako nasze, marynarskie pomysły na zdobywanie informacji o tym co się w Polsce, i na Wybrzeżu, dzieje. Bo ówczesne, nadzorowane i cenzurowane przez Partię: prasa, radio i telewizja, podawały głównie informacje o decyzjach Biura Politycznego i Komitetu Centralnego, o masowym poparciu ich decyzji przez „klasę robotniczą”, a przede wszystkim przemówienia tow. „Wiesława”, czyli I sekretarza KC PZPR – Władysława Gomółki.
A źródłem naszej wiedzy było Radio Wolna Europa! Spytacie „Jak to było możliwe?” Otóż podczas lutowego rejsu badawczego po Bałtyku, podczas nocnych wacht, gdy łajba stała na środku morza na kotwicy, a zawodowa kadra poszła spać, my (wachtowi: sternik, radiooperator i ja – radarzysta) wpadliśmy ma pomysł, że radionamiernik – urządzenie do określania pozycji ma morzu wg radiolatarni – działa na falach krótkich, przeto zaczęliśmy przeszukiwać skalę częstotliwości – z sukcesem. I odtąd mieliśmy już każdej prawie nocy, aktualne informacje. I jako słuchacze tej stacji na szerokim morzu byliśmy w lepszej sytuacji od tych z terenu Polski, be tam nie sięgał sygnał „zagłuszarek”, którymi władze usiłowały uniemożliwić Polakom słuchanie nie tylko „Wolnej Europy”, ale także innych stacji zachodnich, nadających audycje w języku polskim (np. BBC – „Tu mówi Londyn!”, czy „Głos Ameryki”).
To tyle usprawiedliwień, że wczoraj, zamiast zbierać materiał do dzisiejszego „merytorycznego” felietonu, MUSIAŁEM obejrzeć ten film o wydarzeniach marca ‘68, których bohaterami byli studenci, a w których i ja zapewne byłbym aktywnym uczestnikiem, gdyby nie „Palec Boży”, co w sierpniu 1963 roku podczas kolonii dla nieletnich przestępców sprawił, że w tym czasie studentem nie byłem. Więcej o owych – przypadkowych, czy… okolicznościach opowiedziałem w „Eseju wspomnieniowy: Lata 1959 – 1968 – od kandydata na murarza do marynarza. Cz. II a”. Jego fragment, poświęcony właśnie temu wydarzeniu – TUTAJ
A wszystkie edukacyjne tematy minionego tygodnia – nawet Młodzieżowa Konferencja w Lublinie i XXI Konferencja OSKKO w Krakowie – muszą poczekać na mój komentarz w innym terminie!
Włodzislaw Kuzitowicz
Dzisiejszej soboty proponujemy lekturę, zaczerpniętą z bloga CEO. Jest to zapis rozmowy Bartosza Marca – koordynatora projektów z zakresu edukacji kulturowej w Centrum Edukacji Obywatelskiej, z dwiema ekspertkami o ważnej roli edukacji filmowej – opartej nie tylko na filmach fabularnych. Oto ten tekst – bez skrótów:
Bartosz Marzec: Rozmawiamy w okresie filmowej gorączki związanej z galą Oscarów. Wydaje się, że jedną z kategorii, której nie poświęca się wystarczająco dużo uwagi, jest kino krótkometrażowe.
Patrycja Paczyńska: Ono ma niezwykłą siłę. Twórcom filmów krótkometrażowych wystarcza kilkanaście, a czasem zaledwie kilka minut, by opowiedzieć poruszającą i ciekawą historię. W Centrum Edukacji Obywatelskiej proponujemy nauczycielom i nauczycielkom aż czterdzieści sześć starannie wyselekcjonowanych tytułów.
Dwa z nich uhonorowano Oscarem.
PP: Tak, to węgierski „Chór” (2015) w reżyserii Kristófa Deáka i amerykańska „Królowa koszykówki” (2021) Bena Proudfoota. Ten pierwszy film opowiada o szkolnych relacjach, o odwadze i radzeniu sobie z presją. Przedstawia historię dziesięcioletniej Zsófi, która przenosi się do nowej szkoły i dołącza do słynnego szkolnego chóru. Wkrótce dowiaduje się, że za sukcesami chóru kryje się pewna tajemnica. Przyznam, że to jeden z moich pięciu ulubionych tytułów w naszych zasobach filmowych.
Z kolei „Królowa koszykówki” to film o motywacji i dążeniu do doskonałości, a także o braniu odpowiedzialności zarówno za siebie, jak i za grupę. Bohaterką jest koszykarka Lusia „Lucy” Harris, która dzięki talentowi i ciężkiej pracy została pierwszą kobietą powołaną do NBA. Było to w czasach, gdy nie istniała jeszcze kobieca liga WNBA, a profesjonalna koszykówka na najwyższym poziomie była dostępna tylko dla mężczyzn. Harris potrafiła przebić ten szklany sufit. A to wcale nie koniec tej historii.
Także w ofercie Kina na Temat – programu dla szkół realizowanym przez sieć kin Helios – znalazły się filmy oscarowe, tym razem pełnometrażowe.
Magdalena Grudzińska: Tak, w ubiegłorocznym programie mieliśmy nagrodzony Oscarem film „Strefa interesów” (2023) Jonathana Glazera. To bardzo wartościowa propozycja dla uczniów szkół ponadpodstawowych, która odnosiła się zarówno do II wojny światowej, jak i do dzisiejszych czasów. W ramach Kina na Temat pokazywaliśmy też nominowany do Oscara holenderski film „Blisko” (2022) Lukasa Dhonta. Cieszył się dużą popularnością, a odpowiednio poprowadzona rozmowa przed filmem okazywała się cennym narzędziem edukacyjnym. Także w ofercie edukacyjnej mamy film „Flow” (2024) Gintsa Zilbalodisa, który otrzymał w tym roku Oscara za najlepszy długometrażowy film animowany. W Kinie na Temat łączymy dobre filmy z wartościową lekcją. Każdemu seansowi Kino na Temat towarzyszy prelekcja lub spotkanie ze specjalnymi gośćmi.
Jakie tematy podejmują twórcy i twórczynie filmów prezentowanych w ramach projektu Kino na Temat i w ramach znajdujących się w zasobach Centrum Edukacji Obywatelskich?
MG: W projekcie Kino na Temat nie boimy się trudnych filmów. Ich twórcy poruszają aktualne i ważne dla młodych ludzi tematy. Do każdego filmu przygotowujemy około piętnastominutową prelekcję, która nawiązuje do poruszanych zagadnień. Dzięki temu łączymy edukację z rozrywką. Ideą projektu Kino na Temat jest pokazanie młodym widzom innej perspektywy, poszerzanie horyzontów oraz skłanianie do ciekawych dyskusji. Nasza oferta jest dostosowana do różnych grup wiekowych. Nauczyciele i nauczycielki mogą mieć pewność, że film, który wybiorą dla swojej klasy, został zweryfikowany i zaklasyfikowany do odpowiedniej grupy: klas IV-VI, klas VII-VIII szkół podstawowych oraz szkół ponadpodstawowych.
PP: W Centrum Edukacji Obywatelskiej również poświęcamy dużo uwagi procesowi selekcji. W poszukiwaniu filmów kontaktujemy się zarówno z dystrybutorami z Polski, jak i z zagranicy. Oglądamy ważne tytuły festiwalowe, a także skromne, osobiste filmy. Zależy nam, by tematy naszych filmów wpisywały się w obszary, którymi zajmujemy się w Centrum Edukacji Obywatelskiej. Szukamy więc opowieści o dojrzewaniu młodych ludzi, równości, otwartości i tolerancji, migracjach i ekologii. Inne ważne dla nas tematy to otwieranie na kulturę czy problem społeczne, w tym wpływ mediów społecznościowych na młodych ludzi.
Każdy weekend przynosi nowe premiery. Z pewnością aktualizujecie propozycje filmowe.
MG: Filmowa oferta Kino na Temat przygotowana jest na każdy semestr roku szkolnego. Oczywiście, wciąż pojawiają się nowe perełki edukacyjne. Na przykład w tym roku udało się nam wprowadzić do oferty film „Nie martw się nic mi nie jest” (2024) w reżyserii Solange Cicurel. Twórczyni porusza temat szkolnego bullingu, który może prowadzić do bardzo poważnych konsekwencji. Prelekcja przygotowana do filmu pomaga zrozumieć, jak ważną rolę odgrywają świadkowie przemocy i gdzie można szukać pomocy.
Z kolei film „Pozdrowienia z Marsa” (2024), który wyreżyserowała Sarah Winkenstette, to historia chłopca z diagnozą autyzmu. Film nie tylko wzrusza i bawi, ale pokazuje także inny sposób postrzegania świata. W bardzo przekonujący i poruszający sposób przedstawia sytuację migrantów reżyser Matteo Garrone w filmie „Ja, kapitan” (2023), który także pokazujemy w ramach projektu Kino na Temat. Kino to doskonałe miejsce do pokazywania inspirujących historii na wielkim ekranie, które mogą pomóc w zrozumieniu drugiego człowieka, poznaniu innej perspektywy. Wierzę, że dzięki takim tytułom uczymy młodych ludzi empatii i otwartości na drugiego człowieka.
PP: My w Centrum Edukacji Obywatelskiej staramy się przynajmniej raz w roku uatrakcyjnić nasze zasoby. Zależy nam, by każdy znalazł w nich coś dla siebie. Dlatego wsłuchujemy się w opinie nauczycieli – zachęcamy, by pod filmem zostawić swój komentarz lub napisać do nas mail na adres stp@ceo.org.pl. Wychodząc na przeciw ich potrzebom, kupiliśmy prawa do francuskiej animacji „Buty Louisa” (2020) w reżyserii Jean-Geraud Blanca i Théo Jasmina. To produkcja adresowana do uczniów klas I-IV. Bohaterem jest ośmioletni chłopiec z diagnozą autyzmu, który przybywa do nowej szkoły. Film pięknie opowiada o tym, że „inny” wcale nie znaczy „gorszy”. Jest adresowany do uczniów klas I-IV, ale jest odpowiedni także dla starszych dzieci.
Obejrzałem niedawno wyciszone „Maskonury” (2023) z pięknymi islandzkimi krajobrazami. To także nowa pozycja w naszych zasobach filmowych
PP: Tak, to film brytyjskiej reżyserki Jessiki Bishopp. Jest to opowieść z wątkami ekologicznymi o opuszczeniu rodzinnego gniazda i wchodzeniu w dorosłość. Bohaterki tego filmu starają się chronić pisklęta maskonurów przed grożącym im niebezpieczeństwem. Kolejny z naszych nowych filmów to „Dzikie magnolie” (2023) Amerykanki Aleksandry Kern. Bardzo nas poruszył i skradł nasze serca. W porywający sposób opowiada o przekazywanej z pokolenia na pokolenie kulturze, historii i tradycji rdzennej ludności Ameryki.
Filmom w zasobach Centrum Edukacji Obywatelskiej i proponowanym w ramach Kina na Temat towarzyszą materiały edukacyjne i scenariusze zajęć.
PP: Mają one na celu ułatwić pracę nauczycielom i nauczycielkom oraz zachęcić dzieci i młodzież do pracy z filmem. Edukacja filmowa to nie tylko obejrzenie danego tytułu i rozmowa o nim, ale także przeprowadzenie działań, na przykład w grupach. W naszych materiałach znajdują się konkretne propozycje, prezentacje i opisy. Wierzymy, że będą one przydatne i uatrakcyjnią lekcję. Ważne jest dla nas także przekazywanie wiedzy filmoznawczej, na przykład o ustawieniu kamery, świetle podkreślającym emocje bohaterów, pracy z dźwiękiem czy sposobach budowania napięcia.
MG: Scenariusze zajęć towarzyszą wybranym filmom z oferty Kina na Temat. O takie materiały nauczyciel może zapytać pracownika kina podczas rezerwacji seansu. W zależności od tytułu scenariusze zajęć nauczyciel może otrzymać w kinie w formie materiałów drukowanych lub zostaną one wysłane mailem w formie cyfrowej na wskazany przez nauczyciela adres mailowy.
Co zrobić, by skorzystać z oferty Kina na Temat i zasobów filmowych Centrum Edukacji Obywatelskiej?
MG: To proste. Wystarczy wejść na stronę www.helios.pl i wybrać konkretne kino. Na stronie głównej znajduje się zakładka „Dla szkół”, w której umieszczone są informacje dotyczące projektów edukacyjnych Helios. Należy wybrać projekt Kino na Temat i otworzy się strona z aktualną ofertą oraz kontaktem do osób, odpowiedzialnych w danym kinie za umówienie seansu dla szkoły czy klasy. Można oczywiście skorzystać również z formularza kontaktowego, który zamieszczony jest na tej stronie.
PP: My zapraszamy na stronę kultura.ceo.org.pl. W części „Jak wspieramy?” znajduje się link do zasobów. Należy go kliknąć, a potem zapisać się, podając między innymi swój adres mailowy. Po chwili prześlemy potwierdzenie zapisu z zaproszeniem do korzystania z zasobów.
Patrycjo, wspomniałaś na początku, że zaliczasz „Chór” do swoich pięciu ulubionych filmów z naszych zasobów. Ciekawi mnie, który tytuł cenisz najbardziej.
PP: Trudny wybór, ale chyba wskazałabym „Superjednostkę” (2014) Teresy Czepiec. To świetny, bardzo oryginalny formalnie film, który opowiada o lokalnej społeczności tytułowego bloku. W poruszający sposób mówi o samotności w wielkim mieście, o tym, że czasem nie znamy własnych sąsiadów. Jednocześnie docenia próby przełamania tej samotności i wychodzenia do ludzi. „Superjednostka” jest mi wyjątkowo bliska z powodów osobistych – pochodzę z Górnego Śląska i wielokrotnie przechodziłam obok tego tytułowego budynku, najdłuższego w Katowicach. To jeden z nielicznych polskich filmów w naszych zasobach, ponieważ staramy pokazywać się tytuły z całego świata. Niemniej – pozycja obowiązkowa.
Magdalena Grudzińska – koordynatorka ds. edukacji w Dziale Projektów Specjalnych Helios S.A.
Patrycja Paczyńska – koordynatorka w Centrum Edukacji Obywatelskiej, gdzie współrealizuje program „Szkoła twórczy praktyk”.
Źródło: www.ceo.org.pl
Oto zamieszczony dzisiaj na Portalu EDUNEWS materiał, informujący o wartościowej inicjatywie Rzeczniczki Praw Dziecka:
Więcej szacunku dla młodego wizerunku
Nadużywanie wizerunku młodych ludzi w sieci, choćby przy wykorzystaniu narzędzi sztucznej inteligencji, to rosnący problem społeczny, z którym będziemy się mierzyć coraz częściej. Zdjęcia i filmy z uczniami stanowią doskonałą pożywkę dla różnych fejkowych i deepfejkowych produkcji, które są tworzone w złych zamiarach. (1*) Wizerunek młodych osób to dobro osobiste oraz dane osobowe, które zgodnie z obowiązującymi przepisami podlegają ochronie. Dlatego też, rozpowszechniając taki materiał w imieniu dzieci, należy postępować wyjątkowo rozważnie, także w ramach systemu edukacji.
Większość szkół posiada swoje strony internetowe oraz profile na portalach społecznościowych, które służą jako źródło informacji dla rodziców i uczniów, a także prezentują wydarzenia i aktywności z życia placówki. Jednak, publikowanie na tych stronach setek zdjęć z wizerunkami dzieci oraz innymi danymi osobowymi może prowadzić do poważnych problemów. W związku z tym, szkoły i inne instytucje oświatowe, które decydują się na udostępnianie materiałów z udziałem dzieci, muszą być świadome ryzyka związanego z taką praktyką i dbać o ochronę wizerunku młodych osób.
Jakie są dobre praktyki publikowania zdjęć w sieci? Jak robić to rozważnie? Można skorzystać z materiałów przygotowanych na potrzeby kampanii edukacyjnej przez Biuro Rzecznika Praw Dziecka. – TUTAJ
Pod koniec ubiegłego roku wszystkie szkoły podstawowe w Polsce otrzymały przygotowane w gronie ekspertów, materiały. To m.in. plakat dedykowany dzieciom. Przedstawia zasady, którymi należy kierować się, by dbać o prywatność w sieci oraz informacje, gdzie szukać pomocy w sytuacji, gdy ktoś łamie prawo dziecka do prywatności. To także broszura dla grona pedagogicznego. Opisuje zagrożenia płynące z nierozważnego zamieszczania zdjęć, informacje prawne związane z prywatnością oraz dobre praktyki, jakie Rzeczniczka Praw Dziecka rekomenduje szkołom. Duży nacisk położony jest na poszanowanie praw młodych do prywatności i bycia wysłuchanym oraz zarządzania własnym wizerunkiem.
Kampania powstała w konsultacji z nauczycielami, prawnikami oraz młodymi osobami. – Każde dziecko ma prawo do ochrony swojego wizerunku, każde dziecko w sieci powinno czuć się bezpiecznie. Naszym celem jest promowanie odpowiedzialnych zachowań – podkreśla Monika Horna-Cieślak, Rzeczniczka Praw Dziecka.
Popularne powiedzenie „ryby i dzieci nie mają głosu” w tym wypadku nie powinno mieć absolutnie zastosowania. Problem istnieje i dostrzegają go młodzi ludzie, zapytani o ochronę swojego wizerunku.
Co wynika z badań? (2*)
– 74% nastolatków uważa publikowanie zdjęć/filmów przedstawiających kogoś bez jego zgody za jedno ze szczególnie szkodliwych zjawisk w internecie.
– 24% nastolatków deklaruje, że nauczyciele publikują ich wizerunek bez pytania o zgodę.
– 63% nastolatków chciałoby, aby nauczyciele pytali o zgodę przed opublikowaniem ich wizerunku.
– 29% nastolatków deklaruje, że poczuło się gorzej z powodu zdjęć opublikowanych bez ich zgody.
Zapraszamy do zapoznania się z materiałami przygotowanymi w ramach kampanii – TUTAJ
Partnerem kampanii jest Urząd Ochrony Danych Osobowych. Patronat nad nim objęło Ministerstwo Cyfryzacji. Kampanię wspierają UNICEF, NASK-PIB oraz Save the Children Polska.
Przypisy:
1* Zobacz także „ Wkręcani przez sztuczną inteligencję” – TUTAJ
2* Wyniki pochodzą z badania ilościowego na temat realizacji praw dziecka w Polsce, przeprowadzonego przez agencję badawczą PBS z. o.o. na zlecenie Rzecznika Praw Dziecka w terminie 23.10.2024 – 06.12.2024, na ogólnopolskiej próbie (N=1604) uczniów w wieku 12-17 lat z wykorzystaniem techniki audio-CASI.
Źródło: www.edunews.pl
Wczoraj Jędrek Witkowski – od 2018 roku prezes Zarządu Centrum Edukacji Obywatelskiej – na swoim fejsbukowym profilu zamieścił taką informację:
Dzisiaj zostało podpisane rozporządzenie wprowadzające w życie podstawę programową nowego przedmiotu – edukacji obywatelskiej
Mam ogromną satysfakcję z efektu tej pracy. Cieszę się, że podstawa wchodzi w życie. Jestem podekscytowany tym, jak zmieni szkolne doświadczenia miliona nastolatków, którzy przez kolejne trzy lata będą uczyły się tego przedmiotu!
To efekt wielomiesięcznej pracy kilkuosobowego zespołu autorek i autorów oraz zaangażowania urzędniczek Departamentu Kształcenia Ogólnego Ministerstwo Edukacji Narodowej. Podziękowania i ukłony dla współtwórców tego materiału, którzy wnieśli w ten proces różne perspektywy i mają taki sam udział w tym sukcesie: Urszuli Małek, Olgi Wasilewskiej, Anny Rabiegi, Olgi Napiontek, Łukasza Zamęckiego, Kamila Paździora oraz Marcina Zaremby!
W zespole stworzyliśmy przedmiot, który:
– jest praktyczny – kładzie nacisk na prawdziwe działania obywatelskie, projekty edukacyjne oraz rozwijanie umiejętności potrzebnych nam na co dzień jako obywatelkom i obywatelom,
– jest elastyczny – ma o ponad połowę mniej wymagań szczegółowych niż HIT, a dzięki wymaganiom fakultatywnym pozwala nauczycielom dostosować zajęcia do potrzeb i zainteresowań uczniów (i własnych),
– jest neutralny – zachowuje neutralny, nieperswazyjny charakter w sprawach, które dzielą Polaków a jednocześnie kładzie nacisk na praktykowanie wartości, które są dla nas wspólne.
Ciesze się, że w pracach nad podstawą mogłem wykorzystać dorobek i doświadczenia Centrum Edukacji Obywatelskiej (CEO), z którego zespołem od 30 lat wspieramy edukację obywatelską.
Tak, podstawa sama w sobie nie zmieni nic. Najważniejsi są nauczyciele, ich dobre przygotowanie i wsparcie.
Dlatego jako zespół zaproponowaliśmy, by projekt podstawy programowej opublikować już we wrześniu by wydawnictwa, ośrodki doskonalenia nauczycieli oraz organizacje społeczne już wtedy mogły przygotowywać swoje wsparcie dla nauczycieli. Teraz to praca z nauczycielami (i nad podręcznika mi) jest najważniejsza!
Na koniec podziękowania także dla kierownictwa MEN za zaproszenie do tej pracy i zaufanie, wolną rękę w opracowaniu treści podstawy i odwagę wprowadzenia innowacyjnych pomysłów – Barbarze Nowackiej i Katarzynie Lubnauer.
Źródło: www.facebook.com/jedrek.witkowski.3/
x x x
Także wczoraj informacja o tym pojawiła się na stronie MEN:
Podstawy programowe do przedmiotów: edukacja obywatelska i edukacja zdrowotna
podpisane przez Minister Edukacji – TUTAJ
x x x
> Rozporządzenie zmieniające rozporządzenie w sprawie podstawy programowej wychowania przedszkolnego oraz podstawy programowej kształcenia ogólnego dla szkoły podstawowej, w tym dla uczniów z niepełnosprawnością w stopniu umiarkowanym lub znacznym, kształcenia ogólnego dla branżowej szkoły I stopnia,
> Rozporządzenie zmieniające rozporządzenie w sprawie podstawy programowej kształcenia ogólnego dla liceum ogólnokształcącego, technikum oraz branżowej szkoły II stopnia – TUTAJ
W minioną środę wieczorem dr Marzena Żylińska zamieściła na swoim fb-profilu tekst Agnieszki Misiak [6 stycznia 2025 r, zamieściła także post, promujący tekst pani Agnieszki „Kary w szkole i przedszkolu”], z którego dowiadujemy się o szkole, w której uczy się synek pani Misiak. Polecamy nie tylko jego lekturę, ale także zamieszczony pod nim komentarz Joanny Walewskiej:
Foto (i kilkanaście innych): www.facebook.com/marzena.zylinska?locale=pl_PL
Jak powinna wyglądać szkoła? A to zależy od naszych wyobrażeń i przekonań.
Dzieci mogą siedzieć w ławkach, patrzeć na swoje plecy i słuchać nauczyciela. Ale szkoła może wyciągać też tak, jak na tych zajęciach.
Tu się sprzedaje naleśniki, rano przy wejściu do szkoły, przed lekcjami.
Opis Agnieszki Misiak
Tu się robi lekcje na dworze. Niektóre. Bo część się robi w namiocie lub w domku.Robi się przyrodę na dworze i na dworze notuje. Bo nie ma znaczenia czy ładnie.
Tu się robi zebrania społeczności duże. Takie na 60 osób i małe, kiedy trzeba obgadać aferę kłótnię i to co się zadziało.
Robi się weki znaczy słoiki. Też można wszędzie.
Robi się wuef, jogę i wuef według własnego pomysłu.
Kopie się dziury w ziemi, a potem o nie wykłóca.
Chodzi się na wyprawy bo trochę wuef, a trochę się buduje relacje, poza tym fajnie iść gdzieś i się ubłocić.
Robi się lekcje historii z przebierankami.
Buduje scenografię do przedstawienia, w którym nie wiadomo o co chodzi, bo to się okaże w trakcie, bo artyści nie mogą się dogadać.
Czyta się etykiety na opakowaniach z nasionami, odmierza dziury w ziemi, kopie, pisze się etykiety do nasion, czyli lekcje się robi.
Oczywiście lekcje przed tablicą, bywa że i pięć pod rząd, też się robi.
To jest Leśna Szkoła Fundacji Dmuchawiec. Nie trzeba szkoły w lesie, żeby to wszystko od czasu do czasu lub bardzo często zrobić.
Za zdjęcia i opis pięknie dziękuję Agnieszce Misiak, która ma szczęście, że jej synuś może chodzić do TAKIEJ szkoły.
Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska?locale=pl_PL
Oto zamieszczony dzisiaj tekst zaczerpnięty ze strony MEN:
Konferencja „Zachowania suicydalne w ujęciu interdyscyplinarnym” z udziałem wiceminister Pauliny Piechny-Więckiewicz
Wiceminister Paulina Piechna-Więckiewicz, pełnomocniczka Ministra Edukacji ds. zdrowia psychicznego wzięła udział w konferencji dotyczącej zdrowia psychicznego młodzieży „Zachowania suicydalne w ujęciu interdyscyplinarnym”* zorganizowanej w Urzędzie Miasta Częstochowy.
Przez dwa dni naukowcy, eksperci i urzędnicy rozmawiają o tym, jak przeciwdziałać próbom samobójczym wśród młodzieży.
Wiceminister Paulina Piechna-Więckiewicz mówiła m. in o standardach postępowania w sytuacjach suicydalnych w szkołach oraz działaniach resortu edukacji na rzecz dobrostanu młodzieży. – Trzeba zmienić myślenie o tym jak rozmawiamy o zdrowiu psychicznym dzieci i młodzieży. To nie jest kwestia interwencji – to jest kwestia tego, żeby zapobiegać kryzysom zdrowia psychicznego. Trzeba wiedzieć jak każdemu dziecku pomóc. Temu służyć ma m.in. ocena funkcjonalna w polskich szkołach – mówiła wiceminister.
Pełnomocniczka Ministra Edukacji ds. zdrowia psychicznego zwróciła uwagę na wzrost wśród młodych osób świadomości czym jest zdrowie psychiczne i jak trzeba o nie dbać. – 70% dzieci i młodzieży w Polsce uważa zdrowie psychiczne za równie ważne jak fizyczne. To ogromny sukces – młode pokolenie ma coraz większą świadomość tego, jak istotne jest zadbanie o swój dobrostan – dodała Paulina Piechna-Więckiewicz.
Pierwszego dnia wśród tematów poruszanych podczas konferencji znalazły się te mówiące o przepisach kodeksu karnego i Standardach Ochrony Małoletnich w zapobieganiu samobójstwom jak i roli Sądu Rodzinnego w tym zakresie.
Drugi dzień konferencji został w całości poświęcony szkole jako środowisku, w którym może dochodzić do prób targnięcia się na swoje życie. Referaty dotyczyły roli działań postwencyjnych czyli takich, które podejmowane są już po tragicznych wydarzeniach, interwencji kryzysowej czy roli i miejsca psychologa w szkole. Rozmawiać o tym będą psycholodzy, pedagodzy, terapeuci, interwenci kryzysowi – czyli praktycy, którzy na co dzień spotykają się z trudnymi sytuacjami wśród młodzieży.
Źródło: www.gov.pl/web/edukacja/
*Program konferencji – dostępny na końcu tego tekstu – TUTAJ
