Na internetowej stronie regionalnego dodatku „Gazety Wyborczej”  wyborcza.pl ŁÓDŹ zamieszczono dziś (26 października 2022 r.) tekst Justyny Mysior-Pajęckiej, w którym informuje ona o wynikach pierwszego etapu przydziału dotacji z MEiN w ramach programu Inwestycje w oświacie”. O dodatkowe środki  z tego programu mogły ubiegać się niepubliczne szkoły i przedszkola. Oto obszerne fragmenty tego tekstu:

 

 

 

Foto: www.szkolyrzemiosl.edu.pl

 

Szkoła, która z projektu „Inwestycje w oświacie” Dostała najwięcej w woj. Łódzkim – aż 3,1 mln zł.

 

 

 

Minister Przemysław Czarnek dzieli kasę. W Łodzi prawie całą pulę zgarnęły szkoły katolickie

 

 

Szkoły w Łodzi i w regionie. Cztery łódzkie placówki otrzymają z ministerstwa Przemysława Czarnka ponad 5,5 mln zł. Z tego aż 5,1 mln trafi do szkół katolickich prowadzonych przez Towarzystwo Salezjańskie.

 

Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek rozdysponował już znaczną część pieniędzy, o które w ramach programu „Inwestycje w oświacie” mogły ubiegać się niepubliczne szkoły i przedszkola. Ponad 90 proc. kwoty w pierwszym rozdaniu zdobyły instytucje katolickie.

 

O 100 mln przyznanych w ramach konkursu mogło ubiegać się około 6 tys. niepublicznych placówek edukacyjnych. Jak informował wiceminister Dariusz Piontkowski, kiedy ogłoszono program, dofinansowanie można przeznaczyć na remont, rozbudowę, zakup nieruchomości czy wyposażenie. Wtedy też podkreślał, że choć górna granica nie została określona, nie należy się spodziewać, że jedna placówka otrzyma więcej niż milion czy dwa miliony. Jak wyszło w praktyce?

 

W pierwszej części konkursu rozdysponowano kwotę 59,6 mln zł. W puli pozostało jeszcze 40 mln. Spośród  58 zwycięzców aż 36 to placówki katolickie, które otrzymają 55,2 mln zł.

 

Ile dostały szkoły w Łodzi i w Łódzkiem? Cztery placówki z województwa otrzymają łącznie nieco ponad 5,5 mln zł. Warto jednak zaznaczyć, że aż 5,1 mln trafi do szkół katolickich prowadzonych przez Towarzystwo Salezjańskie.

 

Zespół Szkół Salezjańskich w Łodzi dostanie 2 mln zł, natomiast Salezjańskie Szkoły Rzemiosł w Łodzi – 3,1 mln zł, co stanowi jedną z najwyższych dotacji dla jednej placówki.[…]

 

Dofinansowanie w województwie łódzkim otrzymają także Niepubliczne Przedszkole Aktywne Maluchy w Bełchatowie (55,6 tys. zł) oraz spółka Edu Force prowadząca Szkołę Podstawową Smart School i Mundurowe Liceum Ogólnokształcące w Łodzi (400 tys. zł).

 

Stowarzyszenia, organy kościelne pozakładały szkoły i prowadzą je z wielkimi sukcesami. Te podmioty i te szkoły były pozbawione możliwości finansowania inwestycji w infrastrukturę edukacyjną. Dlatego stworzyliśmy projekt za 100 mln zł dla szkół prowadzonych przez organizacje pozarządowe, dla szkół niesamorządowych – podkreślał minister Przemysław Czarnek w momencie ogłoszenia programu „Inwestycje w oświacie”.

 

Jednak to nie wybór konkretnych placówek budzi wątpliwości. Eksperci wskazują na przepisy zawarte w rozporządzeniu, które mogą sprzyjać nadużyciom m.in. brak obowiązku uzasadnienia decyzji o przyznaniu czy odmowie dofinansowania. […]

 

Wyniki krytykują także politycy opozycji. Posłanka KO i była minister edukacji Krystyna Szumilas wylicza, że w Polsce jest około 10 tys. szkół i placówek niepublicznych, z czego katolickich około 500. […]

 

 

Źródło:  www.lodz.wyborcza.pl/lodz/

 



Oto najważniejsze fragmenty z tekstu Santona Ambroziaka, informującego o nocnych obradach sejmowej Komisji Edukacji, Młodzieży i Sportu, zamieszczonego  dzisiaj (25 października 2022 r.) na portalu OKO.press:

 

 

To była burzliwa noc w komisji edukacji. Obrady trwały do 01:00. PiS przegłosował Lex Czarnek oraz swoje własne poprawki. „Nasz projekt ma charakter państwowy. Bo państwo nie powinno abdykować w sferze wychowania dzieci i młodzieży. Autonomia szkół to absurd”

 

Po 7-godzinnych obradach komisji edukacji, nauki i młodzieży PiSowi udało się przyjąć Lex Czarnek 2.0. wraz z własnymi poprawkami. Za projektem było 18 posłów, przeciw 16, nikt nie wstrzymał się od głosu. Podczas posiedzenia posłowie zajmowali się także projektem prezydenta Dudy – posłowie postanowili, że projekt poselski będzie wiodący wobec prezydenckiego i w zasadzie wyrzucili go do kosza. […]

 

Posłowie PiS, w lekkiej przewadze, odrzucali wszystkie wnioski, a także poprawki opozycji. Dominacja PiS wcale nie była oczywista, bo na sali na początku nie było aż trzech stałych członków komisji z rządzącej partii. Nie było też koalicjanta Zbigniewa Girzyńskiego z Polskich Spraw. Gdy głosowano nad prezydenckim projektem ustawy, PiS miał w sumie cztery głosy mniej niż zazwyczaj (później już tylko trzy). […]

 

PiS przyjął własne poprawki dotyczące zasad prowadzenia edukacji domowej, uprzedzając głosy oburzenia tego środowiska, w tym rodzin z organizacji prawicowych:

 

-wydłużył okres, w którym można zgłosić ucznia do edukacji domowej od 1 lipca do 21 września (wcześniej zakładał tylko trzy tygodnie września);

 

-zrezygnował z zapisu, że szkoła musi mieć warunki do przyjęcia dziecka na naukę stacjonarną, na wypadek gdyby cofnięte będzie zezwolenie na edukację domową (trzymanie miejsc „na wszelki wypadek”);

 

-rozszerzył rejonizację edukacji domowej na obszar sąsiadującego województwa;

 

-zrezygnował z maksymalnej liczby 50 proc. uczniów w edukacji domowej w szkole. […]

 

Przewodnicząca komisji Mirosława Stachowiak-Różycka (PiS) bezwzględnie przerywała wypowiedzi tłumnie zgromadzonym na sali przedstawicielom strony społecznej, mimo że ci domagali się, by choć w takiej formie (i bez ograniczeń czasowych) rząd pozwolił im zrecenzować ustawy, które drastycznie przemodelują rzeczywistość szkół publicznych i niepublicznych.[…]

 

 

 

Cały tekst „Nocą PiS przepchnął Lex Czarnek 2.0 przez komisję i… skarcił prezydenta za weto z marca”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.oko.press

 

 

 

 



Z kilkudniowym opóźnieniem prezentujemy, zamieszczony 20 października na blogu „Eduopticum”, jak zwykle bardzo obszerny tekst Roberta Raczyńskiego, który powstał jako komentarz do innej publikacji – Bartłomieja Dwornika, zatytułowanej „Zadbajmy (wreszcie) o nauczycieli”, która ukazała się 14 października 2022 r. na portalu EDUNEWS.

 

 Oto – także obszerne, choć tylko fragmenty tego tekstu:

 

 

                                                                         Na Berdyczów

 

Na Edunews.pl, w Dniu Edukacji Narodowej, ukazał się piękny, okolicznościowy apel, autorstwa Bartłomieja Dwornika. Zgadzam się z jego treścią w 70%, ale nie bardzo wiem, do kogo jest skierowany. Kto miałby na niego odpowiedzieć? Muszę się także wytłumaczyć z tych 30% brakujących do szczęścia, bo ilościowo może się to wydać nie tak znowu wiele, ale niestety procenty te dotyczą dość istotnych kwestii. Jak zwykle, odniosę się do nich w kolejności ich wystąpienia w omawianym tekście:

 

„[…] skończmy z masowym rozdawaniem coraz mniej wartych matur” – Czyżby jakiś minister miał się lada moment wychylić z poglądem, że obecna (a może każda?) matura to bzdura? Może jakaś niezidentyfikowana siła polityczna doprowadzi do odpowiedniego referendum? A może to samo społeczeństwo oddolnie zagłosuje za przywróceniem maturze jakiejkolwiek wartości? Nie bądźmy naiwni, nie ma na to żadnych widoków. Żadna władza (a zwłaszcza tak populistyczna, jak obecna) nie da sobie odebrać możliwości rozdawania ersatzu wiedzy, który większość suwerena uważa za towar powszechnie dostępny każdemu niezainteresowanemu, darmowy i należny, jak psu miska. Hasło „wyrównywania szans” (to nic, że jedynie w dół) jest podstawowym argumentem socjaldemokratycznych rządów w całej Europie. Kto się wyłamie, narazi politycznej poprawności i oznajmi narodowi, że to nieprawda, że prawdziwa wiedza i umiejętności, jak każdy produkt wysokiej jakości, jest dobrem elitarnym?

 

Gdybyśmy przyjęli taką definicję efektywności, to nasze państwo za pieniądze włożone w system edukacji dostaje wynik na oczekiwanym poziomie – twierdzi Mateusz Krajewski, prezes fundacji Ogólnopolski Operator Oświaty. – Przecież większość ósmoklasistów zdaje egzamin z przyzwoitym wynikiem, a poziom opieki jest wystarczający, bo liczba wypadków w szkołach jest niewielka.” – A to nie o to przypadkiem chodzi? Zapytam inaczej: Jakiemu odsetkowi podmiotu edukacyjnego to naprawdę przeszkadza? Tym fragmentem Autor doskonale podsumował priorytety MEiN, które, powiedzmy sobie szczerze, doskonale pokrywają się z uśrednionymi oczekiwaniami społecznymi. Żeby to zmienić, trzeba by całkowicie przestroić cele oświaty i otwarcie powiedzieć, że, to co nazywamy edukacją powszechną jest w istocie świetlicą środowiskową. Osobiście nie mam z tym problemu, pod warunkiem, że jednocześnie, dla jakiejś, optymistycznie licząc, ¼ podmiotu kształcenia zaistnieją szkoły, które świetlicą nie będą i zaoferują jej coś więcej, oprócz międlenia o kompetencjach ludzkich.

 

Mentalnie stoimy w miejscu i dalej wychowujemy pracownika fabryki. W pruskim modelu staramy się przekazywać uniwersalną wiedzę wszystkim. Dzisiaj to już się nie sprawdza i nie prowadzi do spektakularnych efektów.” – Delikatnie rzecz ujmując jest to uogólnienie, a mniej kurtuazyjnie, przekłamanie i manipulacja. Po pierwsze, powtarzanie ogranych sloganów obraża nauczycieli dobrze wykonujących swoją pracę, w obronie których podobno apel został wystosowany, a po drugie (mniej subiektywne), jak wytłumaczyć fakt, że absolwenci polskich szkół należą często do elity kulturalnej i intelektualnej zagranicznych uczelni?[1] Poza tym, czas zaakceptować fakt, że uzyskiwanie spektakularnych efektów, czyli w realiach szkoły powszechnej, znaczącego przyrostu wiedzy i kompetencji u większości targetu, jest już dziś niemożliwe, z przyczyn oczywistych, przede wszystkim ze względu na stałe kurczenie się zasobów wiedzy rudymentarnej, będącej przez całe stulecia niedostępną, bez szkoły i nauczyciela. „Spektakularne efekty” można obecnie uzyskać jedynie licytując się na skuteczność w nauczaniu takich przedmiotów jak „optymizm”, „przyjazność”, „uważność”, „przygotowywanie do życia” i inne „ludzkie kompetencje przyszłości”.

 

Oczywiście, mało który masowy system jest skonstruowany tak, żeby wspierać indywidualności. Jednak z doświadczeń innych krajów wiemy, że jest to możliwe.” – Możliwe, ale mało prawdopodobne. Niedawno pisałem, dlaczego u nas nawet bardzo mało.

 

Nawet dzisiaj, w niedofinansowanym systemie, można stworzyć atrakcyjną ofertę szkoły podstawowej. Można ją prowadzić inaczej, w sposób interesujący, rozwijający dzieci i korzystny dla rodziców.” – Nie podzielam takiego optymizmu. Na jakiej podstawie mamy dalej zakładać i utwierdzać społeczeństwo w przekonaniu, że prawdziwi fachowcy (bo chyba o takich chodzi) będą sobie flaki wypruwać za kwoty, które obśmieje każdy szanujący się usługodawca? Między można stworzyć, a tworzy się istnieje ogromna przepaść semantyczna, nad którą najczęściej nie kładzie się mostu. Najczęściej, wyjątki utożsamiane są z nieistniejącą normą.

 

To da się zrobić i nasze szkoły są tego przykładem.” – Przepraszam, dopiero po dotarciu do tego zdania, dotarło do mnie, że mam do czynienia ze zgrabną reklamą, a nie pomysłem na oświatę powszechną. Ale w porządku, idea warta jest upowszechnienia, szkoda jednak, że Autor nie zastrzegł na wstępie, że marzy mu się po prostu zmiana ustroju oświatowego. Przy takim założeniu wszystko staje się prostsze, choć chętnie poznałbym szczegóły tego „przykładu”, a zwłaszcza fenomenu nauczycieli, gotowych przyjąć na siebie większe (bo realne, a nie papierowe) obowiązki, za… No właśnie, za ile?

 

Jak podkreśla prezes fundacji Ogólnopolski Operator Oświaty, jakość szkoły nie powinna być mierzona poziomem zdawalności testów czy egzaminów. Głównym kryterium oceny powinien być poziom zadowolenia uczniów i to, ilu chętnych wskazuje szkołę jako placówki pierwszego wyboru.” – Ładnie brzmi, przyznaję. Tyle, że znów powstaje pytanie o cele główne, ustrojowe. Zgadzam się, że uczenie „do testu” nie jest synonimem wartościowej edukacji. Skoro jednak nie chcemy rozdawać matur, to co ma być wymiernikiem jej poziomu? Rezygnujemy z wymiernika? To skąd będziemy wiedzieć, że czegokolwiek uczymy, a nasze osiągnięcia nie są jedynie funkcją zdolności naszych wychowanków? Zaproponowany wymiernik niezupełnie mnie przekonuje, bo „poziom zadowolenia uczniów” jest w ogromnej mierze, niebezpiecznie  skorelowany z łatwością i komfortem uzyskiwania świadectwa. Jest sporo szkół, które na ten parametr nauczania postawiły, ale nie nazwałbym ich dobrymi. Proponowałbym inne sformułowanie: kryterium oceny powinien być poziom zadowolenia absolwentów, którzy dostali się na upragnione uczelnie wyższe (lub do innych szkół, które sobie wybrali) i nie wylecieli z nich po pierwszym semestrze.

 

Żeby ten system zadziałał w pełni, rozwiązanie jest bardzo proste. Trzeba w większej mierze do budowy sieci placówek publicznych dopuścić niezależne organy prowadzące”. – Rozwiązanie to rzeczywiście jest proste. I właściwe. Problem nie leży jednak w jego skomplikowaniu, czy też poprawności, lecz w gotowości opinii publicznej do jego akceptacji. Obserwowany, niski poziom poparcia dla takich idei związany jest z umiejętnie podsycaną przez rozmaite środowiska polityczne niechęcią do liberalizacji rynku oświatowego i obawą przed utratą ostatniego bastionu „równości”, jakim jest mityczna bezpłatność edukacji. Dopóki przemiana tego sposobu myślenia nie nastąpi (na skutek procesu ekonomicznego, którym najczęściej bywa niestety kryzys) marne są szanse, aby edukacja publiczna weszła na drogę fundacji, lub innych sposobów finansowania. Ponieważ mamy do czynienia z państwowym podmiotem budżetowym, nastąpienie takiego kryzysu, widocznego i odczuwalnego dla ogółu, jest praktycznie niemożliwe. Długo jeszcze będziemy musieli kontentować się wyjątkami od reguły.

 

Tymczasem wciąż pokutuje teza, że szkoła branżowa jest karą.” – Święta prawda. Ważna jest jednak nie tyle konstatacja faktu, co rozumienie mechanizmu jego zaistnienia, a za ten odpowiedzialny jest mit awansu społecznego, dokonującego się przez umagistrowienie. Żeby taki mit mógł działać na wyobraźnię, musi być albo bardzo atrakcyjny (kto nie kupił kiedyś losu totolotka?), albo łatwo dostępny, vide trzy litery przed czterema. Do czego takie myślenie o wyższym wykształceniu doprowadziło, nie trzeba tłumaczyć – efekty w postaci deprecjacji wiedzy, pauperyzacji potrafiących cokolwiek i ucieczki w myślenie magiczne całej reszty dostrzega każdy, kto posiada nie tylko eksponowane z braku laku miękkie kompetencje.

 

Czytaj dalej »



Na portalu i.pl, będącym częścią Grupy Polska Press, zamieszczono dziś wieczorem tekst, zatytułowany Prawo oświatowe. Sejmowa komisja o projekcie prezydenta i ‘lex Czarnek 2.0’”. Oto jego – najbardziej nas interesujący – fragment początkowy:

 

Foto:Adam Jankowski/Polska Press[www.i.pl]

 

Na posiedzeniu sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży rozpoczęło się pierwsze czytanie złożonego przez prezydenta* projektu nowelizującego ustawę Prawo oświatowe. Reguluje on kwestie działalności organizacji i stowarzyszeń w szkołach. W planach prac komisji jest jeszcze projekt określany jako „lex Czarnek 2.0”.

Po rozpatrzeniu prezydenckiego projektu komisja ma się zająć projektem złożonym przez posłów PiS, który również dotyczy działalności organizacji w szkołach.

 

Na początku wtorkowych obrad komisja odrzuciła wnioski formalne złożone przez opozycję o odroczenie posiedzenia. Posłowie argumentowali m.in., że przedstawione rozwiązania nie zostały odpowiednio skonsultowane.

 

[…]

 

 

 

Cały tekst Prawo oświatowe. Sejmowa komisja o projekcie prezydenta i ‘lex Czarnek 2.0’” – TUTAJ

 

 

Źródło: www.i.pl

 

 

 

*Projekt wpłynął do Sejmu 3 lipca 2020 roku!!! [Źródło: www.sejm.gov.pl]

 

 

x             x           x

 

 

Natomiast na stronie Superexpessu Poinformowano o poprzedzającym obrady sejmowej komisji proteście:

 

Lex Czarnek powraca! Protest pod Sejmem przeciw zmianom prawa oświatowego

 

Foto: Jacek Szydłowski/Forum[www.popityka.se.pl]

 

[…]

 

Po godz. 17 pod Sejmem rozpoczął się protest przeciwników zmian w ustawie prawo oświatowe zorganizowany m.in. przez koalicję Wolna Szkoła. – Ustawa Lex Czarnek 2.0 wprowadza do edukacji kontrolę, uderza w autonomię szkół i nauczycieli, a także w istocie odbiera decyzyjność rodzicom – napisali organizatorzy w opisie wydarzenia na Facebooku.

 

Jak podkreślili, po wejściu w życie nowelizacji to kurator będzie decydować o tym, jakie organizacje będą mogły współpracować ze szkołą, a nauczyciele zostaną wykluczeni z procesu decydowania o zajęciach prowadzonych przez organizacje społeczne. Według organizatorów protestu „Lex Czarnek 2.0” to także „zamach na edukację domową” – „wymuszona rejonizacja, 21-dniowe okienko czasowe na przechodzenie na edukację domową, zakaz egzaminów online, egzaminy pod kontrolą kuratorium”.

 

 

 

Źródło:  www.polityka.se.pl



Dzisiaj (24 października 2022 r.) przed Sejmem miała miejsce konferencja prasowa „Wolnej Szkoły”, podczas której przedstawiciele kilku organizacji pozarządowych.prezentowali swoje stanowiska w sprawie  „Lex Czarnek 2.0”.

 

 

 Oto jej „amatorskie” nagranie filmowe, pochodzące z fanpage  „Nie dla chaosu w szkole” – TUTAJ

 



We wczorajszej darmowej gazetce „ŁÓDŹ.pl”,  wydawanej i kolportowanej na terenie Łodzi trzy razy w tygodniu, znaleźliśmy tekst, którego nie mogliśmy pozostawić bez decyzji o jego zamieszczeniu na OE. Bo jego bohater –  Bartek Rosiak – zaistniał na naszym OE już parokrotnie. Np. 3 grudnia 2018 roku w materiale zatytułowanym Członek Rady Dzieci i Młodzieży krytycznie o ostatniej konferencji minister Zalewskiej”, czy 27 września 2019 roku – Jednak było z kogo wybrać Radę Dzieci i Młodzieży przy MEN”. Także w „Felietonie nr 237. Razem zmienimy edukację, ale będzie to „długi marsz”…jest o nim długa wzmianka.

 

Oto ten tekst o najmłodszym nauczycielu języka polskiego – w Łodzi na pewno, a nie wykluczone, że i w całym kraju:

 

 

Już w przedszkolu Bartek zamieszkał na stałe z babcią Basią. Gdy miał 7 lat, zmarła jego mama, a on wpadł w otchłań traumy. W podstawówce ledwo zdawał z klasy do klasy. Uchodził za ucznia słabego i mało zdolnego, choć gdy szedł do szkoły, to umiał czytać, pisać i liczyć. Pod koniec VIII klasy wychowawca powiedział jego babci, żeby lepiej wybrał kiepskie gimnazjum, a później zawodówkę, bo i tak nic więcej z niego nie będzie.

 

W wieku 12 lat zaczął kręcić dokument o hitlerowskim obozie dla dzieci przy ul. Przemysłowej. – Zajęło mi to 2 lata i na sam koniec, podczas renderowania, wysiadł komputer. Kilku informatyków próbowało odzyskać materiał, ale bezskutecznie – wspomina. To wtedy poczuł, czym jest hejt. Bo część osób uznała, że filmu pewnie w ogóle nie było.

 

Przez pół roku nie mogłem dojść do siebie. Czułem, że nie jestem w stanie znów zaczynać od początku. W końcu uznałem, że nie muszę tego robić tak samo. I powstał film dużo bardziej dojrzały – opowiada.

 

Wybitnie uzdolniony

 

Gimnazjum było dla niego rozpędem. Został laureatem olimpiady chemicznej, oszczędności wydawał na pracownię w domu i zamierzał zostać chemikiem. W liceum okazał się uczniem wybitnie uzdolnionym. Gdy większość rówieśników żegnała się z „czerwonymi paskami”, to on właśnie wtedy zaczął je zgarniać. Tym razem spotkał na swojej drodze wyjątkową polonistkę, która tak go poprowadziła, że z ucznia „trójkowego” stał się „szóstkowym”. Wygrał olimpiadę polonistyczną i w klasie maturalnej został równolegle studentem filologii polskiej.

 

Już jako licealista prowadził zajęcia wyrównawcze w podstawówce na Bałutach. A od dwóch tygodni jest absolwentem UŁ.

 

Materiał na przyszłego dyrektora

 

Bartek Rosiak ma dziś 21 lat, studiuje zarządzanie oświatą i uczy polskiego w SP nr 182. – Jego młody wiek mnie nie przeraził, bo poleciła go zaufana osoba. Na rozmowę kwalifikacyjną przyszedł świetnie przygotowany. W przeciwieństwie do wielu kandydatów miał wiedzę na temat naszej szkoły i sporo własnych pomysłówopowiada dyrektorka, Iwona Sosnowska. Oboje są zwolennikami oceniania kształtującego, w którym zamiast ocen uczeń dostaje komunikat, co poszło dobrze, a nad czym jeszcze ma popracować. Szefowa widzi w młodym nauczycielu materiał na przyszłego dyrektora. – Jest uporządkowany, kreatywny, z własną wizją, ma aspiracje i nie boi się zmian. A to są cechy, które powinna mieć osoba zarządzająca oświatą, jeśli chcemy, by system polskiej edukacji wyszedł z zapaści.

 

Cała klasa w pierwszej ławce

 

Na razie Rosiak napisał autorski program nauczania, więc jego uczniowie nie korzystają z podręczników. W klasie nie siedzą jeden za drugim, tylko w okręgu (ten pomysł przyniósł z SP nr 81). – Dzięki temu każdy zawsze jest w pierwszej ławce. Ostrzegano mnie, że będą ściągać, ale raczej tego nie robią. Bo im ufam. A jeśli naprawdę ktoś podpowie koledze, to jest to wartość dodana.

 

W swoim pokoju ma portrety ludzi, których podziwia, m.in. Kory i Wandy Rutkiewicz. Literacko kocha Tokarczuk, Ferrante, Szymborską, Poświatowską i Pamuka. Na emeryturę zostawia sobie Prousta. Szczerze przyznaje, że traumatyczne przeżycia  wpłynęły na całe jego dalsze życie.

 

Gdyby nie zetknięcie ze śmiercią, pewnie byłbym przeciętny. Początkowo trauma obniżyła mi lot, ale pomogła mi też rozbudzić w sobie ogromną chęć samodzielności. I chyba jako rekompensatę los zesłał mi wielu wspaniałych ludzi. Oprócz babci to nauczyciele byli dla mnie największym wsparciem. Dzięki nim i ja dziś uczę, a praca w szkole daje mi moc kreowania rzeczywistości – podkreśla.

 

Karolina Tatarzyńska

 

 

 

Pod tekstem zamieszczono taką informację, którą i mu upubliczniamy:

 

 

 

 

Źródło:  www.odz.pl

 



 Foto: Janusz Pająk[www.gazetaolsztynska.pl]

 

Dr hab. Stanisław Czachorowski, prof Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego  Olsztynie

 

Dzisiaj prezentujemy tekst autorstwa dr hab. Stanisława Czachorowskiego, prof Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego, który zamieścił on na swoim blogu „Profesorskie Gadanie”  23 października 2022 r.:

 

 

Projekt w edukacji

 

Od dawna stosuję metodę projektu w edukacji. Zaczęło się od pracy w kole naukowym a potem była kontynuacja, gdy sam byłem opiekunem studenckiego koła naukowego. Nauka bez ocen, bez egzaminów. Bez oceniania lecz z docenianiem. W zasadzie tak powinno wyglądać studiowanie. W dobie upowszechniania się komunikacji online rożnie potrzeba działania praktycznego i rozwijania kompetencji miękkich.  A więc koła naukowe dla wszystkich. Jak to zrobić? Z opieką mentorów i tutorów, z samodzielnym stawianiem sobie celów, w realizacji badań i udziałem w konferencjach naukowych by ćwiczyć się w komunikacji i prezentowaniu wyników. I by uczestniczyć w szerszej dyskusji. Mniej wykładów, więcej działania praktycznego. I więcej możliwości wybory zajęć bo to kształtuje odpowiedzialność za siebie i swoją edukację.

 

A czy metoda projektu może być szerzej wykorzystana w normalnych, kursowych zajęciach? Myślę, że tak. Zacząłem od  zajęć z ochrony środowiska a potem poszerzałem i teraz wykorzystuję praktycznie na wszystkich swoich przedmiotach. Nawet, gdy są to tylko wykłady. Teraz uczę się m.in. design thinking. I dostosowuję do specyfiki zajęć, które prowadzę ze studentami biologii, biotechnologii, mikrobiologii oraz pedagogiki wczesnej edukacji. Uczę się metodą projektu jak nauczać przez projekty. Nie tylko czytam (poszukuje wiedzy) lecz i działam, uczę się przez działanie i wspólne ze studentami odkrywanie.

 

Stosując metodę projektu kształtujemy u uczniów/studentów umiejętności: organizacji pracy, selekcji zebranych materiałów, współdziałania, posługiwania się komputerem, korzystania i poszukiwania różnych źródeł informacji, rozwiązywania problemów, podejmowania decyzji za siebie i grupę, kulturalnego dyskutowania, publicznego dyskutowania prezentowania.

 

Na każdy projekt składa się kilka faz/etapów:

 

1.Pomysł na projekt (inspirowanie i dyskusja).

 

2.Sformułowanie tematu (dopracowanie pomysłu i dyskusji).

 

3.Zaprezentowanie celu projektu oraz uzgodnienie harmonogramu działań i sposobu monitorowania.

 

4.Podział na grupy i przydzielenie zadań. W grupach studenckich to także pomoc w wyłonieniu lidera/liderów.

 

5.Realizacja projektu.

 

6.Prezentacja efektów (jako forma podsumowania i sprawdzenia realizacji zakładanego celu).

 

7.Ewaluacja (zamiast oceny).

 

Pytania pomocne w opracowywaniu plan akcji metodą projektu (z mojej praktyki):

 

-Co i gdzie zrobimy? Kto weźmie udział?

 

-Czy tylko studenci z grupy?

 

-Jak poinformować i zachęcić innych?

 

-Czy organizować dodatkowe spotkania (poza zajęciami)?

 

-Czy przygotować plakaty (lub inne formy informowania o celu akcji)?

 

-A może nagłośnić akcję w gazecie czy radiu ?

 

-Jak wykorzystać media społecznościowe do informowania i zachęcania?

 

-Jak przygotować notatkę prasową dla gazety i radia?

 

-Co w tej akcji jest niezwykłego, ciekawego, wyjątkowego (by przekaz miał większy zasięg i by zainteresować media. Czyli poszukiwanie efektu viralowego)?

 

-Jak zorganizować przepływ informacji między osobami kluczowymi, organizującymi akcję?

 

-Skąd zdobyć pieniądze (jeśli są potrzebne, bo przecież można uwzględnić wkład własny w postaci czasu i zaangażowania)?

 

-Czy tylko we własnym zakresie (w przypadku sprzątania każdy przychodzi ze swoimi workami, rękawiczkami i wiktuałami na ognisko), czy też poszukać sponsorów? Czy znalazłby się sponsor ognisko i na jakich warunkach?

 

– Czy planowane będą inne wydatki (np. papier i farby na plakaty) – a może znajdzie się sponsor?

 

-Jak poznamy, że nam się udało (ewaluacja i mierniki projektu).

 

-Jak będziemy świętowali?

 

Przykładowo w akcjach typu sprzątanie świata (takie projektu realizowałem na początku), programem  minimum było: np. zorganizowanie sprzątania fragmentu parku, lasu, okolicy jez. Kortowskiego lub zebranie podpisów (petycja), akcja konsumencka itd. Jeśli wyżej stawialiśmy sobie poprzeczkę (początkowo motywowałem to wyższą ocena, potem zrezygnowałem z jakichkolwiek ocen): zachęcenie (zrealizowane) do udziału innych osób z poza grupy (inni studenci, młodzież, dorośli). Kolejna poprzeczka wyżej to włączenie mediów (gazety, radio, TV), a przez to poszerzenie kręgu odbiorców. Dalej – pozyskanie od sponsorów funduszy na worki na śmieci, rękawiczki, nagrody do ewentualnych konkursów, poczęstunek do ogniska. W końcu podsumowanie akcji w formie referatu lub artykułu w prasie. Ważne by to sami studenci pisali i udzielali wywiadów.

 

            Na czym polega efektywność metody projektów? 

-rozwija samodzielność,

-kształci umiejętność pracy w grupie (praca zespołowa),

-rozwija myślenie twórcze,

-umożliwia zaprezentowanie i zintegrowanie wiedzy z różnych dziedzin,

-uwzględnia zainteresowania, uzdolnienia uczniów/studentów,

-daje możliwość samooceny, wyrażania własnego zdania, samorealizacji,

 

[…]

 

Więcej materiałów i przykładów z niektórymi zrealizowanymi projektami  –  TUTAJ

 

 

 

Źródło: www.profesorskiegadanie.blogspot.com

 

 



Jak informowaliśmy 9 września w materiale zatytułowanym „Znasz kogoś, kto zasługuje na tytuł „Superdyrektor”? Zgłoś!”, 19 października 2022 roku, w ramach IX Kongresu Edukacja i Rozwój ogłoszono wyniki konkursu na tytuły Super Dyrektora Przedszkola i Super Dyrektora Szkoły. Oto informacja o tym wydarzeniu, opracowana na podstawie tekstu zamieszczonego 19 października na portalu Prawo.pl.

 

Zamieszczamy ją z kilkudniowym opóźnieniem, gdyż liczyliśmy, że organizatorzy zamieszczą serwis fotograficzny z gali ogłoszenia wyników tego konkursy. Nie doczekaliśmy się – jedną fotkę którą ilustrujemy nasz materiał znaleźliśmy na stronie Szkoły Podstawowej nr 58 im. Tadeusza Gajcego w Warszawie:

 

Przewodnicząca kapituły prof. Małgorzata Żytko podkreślała, że w tym roku przed jury stało wyjątkowo trudne zadanie. – To była trudna decyzja, ale w końcu udało nam się ją podjąć – podkreślała.

 

Super Dyrektorem Przedszkola została Bożena Kochanowska, dyrektor Przedszkola Miejskiego nr 20 im. Smoka Felusia w Mielcu.

 

Pani dyrektor stworzyła wyjątkowe przedszkole otwarte na potrzeby dzieci ze specjalnymi potrzebami. Zmotywowani nauczyciele, to efekt aktywności podejmowanych działań przez panią dyrektor – brzmiało uzasadnienie decyzji o przyznaniu tytułu.

 

Super Dyrektorem Szkoły została natomiast Wiesława Dziklińska ze Szkoły Podstawowej nr 58 im. Tadeusza Gajcego w Warszawie.

 

Nagrodę przyznano za podejmowanie działań wyjątkowo ważnych w obliczu kryzysu spowodowanego wojną w Ukrainie. – Połowa uczniów jej szkoły pochodzi ze środowisk cudzoziemskich, a migracja poszerzyła liczbę uczniów. Pani dyrektor udało się stworzyć szkołę, w którym wszyscy czują się dobrze i bezpiecznie, to działania, które zasługują na najwyższe uznanie. Jej otwartość na różnorodność pozwoliła urzeczywistnić kulturę szkoły na miarę współczesnych potrzeb – wskazywano, uzasadniając decyzję.

 

 

 

„Rodzinne zdjęcie” z gali – po wręczeniu laureatkom i wyróżnionym statuetek, dyplomów i nagród. Obie Superdyrektorki – z dyplomami – stoją w ostatnim rzędzie: Wiesława Dziklińska (trzecia od lewej) i Bożena Kochanowska (piąta od lewej)

 

 

Ponadto wyróżnienia otrzymali:

 

Renata Czuj  – dyrektorka  Zespołu Szkół Ponadpodstawowych im. A. Mickiewicza w Lubaniu,

 

Katarzyna Jakimiuk-Baran – dyrektorka  Ośrodka Wychowawczego im. św. Jana Pawła II w Długoborzu,

 

Marek Radyko – dyrektor  I Społecznej Szkoły im. Dzieci Zjednoczonej Europy w Gdyni,

 

Kazimierz Wojnicki – dyrektor  z Zespołu Szkół i Przedszkola im. ks. prof. Józefa Tischnera w Domosławicach;

 

 

 

Źródło: www.prawo.pl/oswiata/

 

 

 

 



Dzisiaj (24 października 2022 r.) prezentujemy – z licznymi „wycięciami” –  obszerny tekst,  jaki Jarosław Pytlak zamieścił w minioną sobotę na swoim blogu:

 

 

 

Edukacja powinna być apolityczna, ale chwilowo nie może

 

W Sejmie mamy oto powtórną próbę wprowadzenia drakońskich przepisów, wzmacniających rolę kuratorów – urzędników zwanych dla niepoznaki „nadzorem pedagogicznym”, choć bardziej adekwatne byłoby określenie „politycznym”. Lex Czarnek 2.0 nie różni się w praktyce od zawetowanej w marcu przez prezydenta Dudę pierwszej wersji tej ustawy, którą spokojnie można nazwać kagańcową dla dyrektorów, albo, jak kto woli, epitafium dla autonomii placówek oświatowych. Na pewno znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że ta autonomia i tak niewarta jest funta kłaków, bo dyrektorzy twardogłowi albo strachliwi, nauczyciele leniwi lub bezduszni, a organizacje pozarządowe czasem mocno kontrowersyjne w swoim przekazie. Warto jednak pamiętać, że w tym ogromnym systemie są również dyrektorzy otwarci i twórczy, zaangażowani i mądrzy nauczyciele, oraz organizacje pozarządowe pomagające rozwiązywać realne problemy, z którymi machina państwowa sobie nie radzi. Nowe przepisy – o ile wejdą w życie – zaorzą wszystkich jednakowo. Używając terminologii wojennej – społeczeństwo obywatelskie utraci przyczółek po dobrej stronie Mocy, z którego w przyszłości mogłoby szybciej podążyć w kierunku lepszej, bardziej satysfakcjonującej edukacji dla wszystkich.

 

Konieczność wprowadzenia nowych regulacji uzasadniana jest potrzebą zapewnienia rodzicom wpływu na działalność programową szkół. Ma to tyle wspólnego z prawdą, co w powieści „Rok 1984” nazwa Ministerstwo Miłości z faktyczną, opresyjną funkcją owego urzędu. Tłumacząc najkrócej: choćby wszyscy rodzice w szkole podpisali się pod jakąś inicjatywą, negatywna opinia kuratora nie dopuści do jej realizacji. Z drugiej strony, choćby ci sami rodzice jak jeden mąż zaprotestowali przeciw inicjatywie pochodzącej z ministerstwa, ona i tak zostanie wprowadzona w życie na terenie ich placówki. To ucieleśnienie idei szkoły w służbie państwa, rozumianego jako wszechogarniający monopol partii rządzącej. […]

 

Cóż, będę śledził dalszy rozwój sytuacji z ciekawością karpia, obserwującego ostrzenie kuchennego noża przed wigilią, żywiąc rozpaczliwą nadzieję, że kucharz przypadkiem przetnie sobie tętnicę. Albo że prezydent Duda naprawdę nie znosi tego bufoniastego, aroganckiego kucharza… […]

 

x            x           x

 

[…] Piszę ten artykuł uczestnicząc w dorocznym spotkaniu działaczy Społecznego Towarzystwa Oświatowego. Podczas obrad wybrzmiało, że jesteśmy organizacją apolityczną. Niestety, trzymając się z dala od polityki mocno ryzykujemy, że polityka przyjdzie po nas sama. Akurat boleśnie przekonują się o tym zwolennicy edukacji domowej, która na fali oświatowego kryzysu przeżywa prawdziwy boom, obrastając w cały szereg instytucji wspomagających. Kilka starannie dobranych przepisów, wpisanych do procedowanego właśnie projektu nowelizacji Karty Nauczyciela – o ile wejdą one w życie – skutecznie ograniczy zasięg tej formy edukacji, jak również swobodę, jaka się dotąd cieszyła. Jedna niewielka nowelizacja i już…! To powinno być bolesne memento dla apolitycznych optymistów z kręgów oświatowych.

 

x           x            x

 

[…] Pomysł na ten artykuł przyszedł mi do głowy podczas fejsbukowej dyskusji nad moim poprzednim wpisem, w którym odpowiedziałem na felieton pana Wojciecha Starzyńskiego. Jeden z dyskutantów napisał tak oto:

 

Czytaj dalej »



Moja znajoma – dr hab. Beata Szczepańska, prof. Uniwersytetu Łódzkiego, pracująca w Katedrze Historii Wychowania i Pedeutologii na Wydziale Nauk o Wychowaniu, zamieściła w sobotę (22 października 2022 r.) na swoim fb-profilu takie zdjęcie. Pod zdjęciem był tekst, z którego można dowiedzieć  się o tym kiedy i gdzie było ono zrobione:

 

 

Marzec 1929: Zakonnice z grupą dzieci z Margaret House, Hammersmith.

 

 

Nie mogłem powstrzymać się przed zamieszczeniem takiego komentarza:

 

 

A jest to już drugi o podobnym wydźwięku mój komentarz na Fb. Poprzedni zamieściłem przed kilkoma dniami pod materiałem, informującym o tym, że z roku na rok spada liczba uczniów polskich szkół (zwłaszcza ponadpodstawowych) uczęszczających na lekcje religii. Pamiętam, ze napisałem tam, że zwolennicy świeckiej szkoły powinni ufundować  dla ministra Czarnka „Medal za zasługi w działaniach na rzecz świeckiej szkoły”. Bo uważam, że to jego polityka oświatowa przyśpieszyła proces laicyzacji polskiej młodzieży

 

I to jest pierwszy impuls, który spowodował, że tematem dzisiejszego felietonu jest kolejny etap starań ministra Czarnka, aby polskie szkoły stały się „bogoojczyźnianą hodowlą zindoktrynowanych przeszłych obywateli-wyborców”

 

Drugim powodem wybrania tego tematu jest informacja o drugim podejście z ustawą, zwaną „Lex Czarnek”, o czym informowałem 20 października na OE w materiale „Jako projekt poselski powraca „Lex Czarnek” – w nieco złagodzonej wersji. W przekonaniu o tym, że jest to „temat tygodnia” umocniła mnie lektura artykułu Antona Ambroziaka na portalu „OKO.press”, zatytułowanego „Mamy dla ministra złą wiadomość. Debata o lex Czarnek i tak się odbędzie”. Przeczytajcie go – TUTAJ

 

Oto fragment tego tekstu:

 

[…] Lex Czarnek 2.0 jest równie niebezpieczne, co oryginalna ustawa zawetowana przez prezydenta Andrzeja Dudę w marcu 2022 roku. Jej celem jest zabetonowanie szkół przed edukacją nieformalną i organizacjami społecznymi, kontrola nad niepokornymi dyrektorami, a także możliwość ingerowania państwa (za pomocą kuratoriów oświaty) w profil wychowawczy, czy wartości danej szkoły. W dwóch punktach nowy projekt ustawy jest nawet bardziej drastyczny niż pierwowzór. Chodzi przede wszystkim o administracyjną drogę, którą trzeba pokonać, by na terenie szkoły mogła działać organizacja społeczna. […]

 

Co ja myślę o tym projekcie, a konkretnie o kuratorskim sicie, przez które przejdą tylko te stowarzyszenia, których zapisane w statucie cele działalności są zgodne z linią ideową rządu PiS? O tym będzie  cała dalsza część tego felietonu:

 

Otóż nie mam wątpliwości, że owa bardzo skomplikowana i mogąca trwać kilka miesięcy   procedura została wymyślona jedynie po to, aby mogły w szkołach działać jedynie ngo-sy typu Fundacji Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, a aby nigdy nie uzyskały zgody stowarzyszenia typu łódzkiej Fundacji Nowoczesnej Edukacji „SPUNK”.

 

Aby nie być posądzonym, że konfabuluję bez oparcia o fakty – podam kilka przykładów  zapisów zawartych w projekcie tej ustawy. [Fragment dotyczący tego tematuTUTAJ ]:

 

Cały proces zaczyna się od przedłożenia dyrektorowi szkoły pełnej informacji o stowarzyszeniu, które zamierza prowadzić w tej szkole działalność, które to informacje ów dyrektor zobowiązany jest udostępnić uczniom i ich rodzicom. Kolejnym „płotkiem” do przeskoczenia na drodze uzyskania zgody na wejście do szkoły jest uzyskanie zgody od rady szkoły lub rady rodziców.

 

Zatrzymam się przy tym, bo jest w tym wymogu kilka niedomówień. Napisano w projekcie, że owa rada „przeprowadza z rodzicami uczniów konsultacje w sprawie podjęcia przez dane stowarzyszenie lub inną organizację […] działalności w szkole”. I nie wiadomo co miał na myśli pomysłodawca tego wymogu. Czy mają to być zebrania wszystkich rodziców, czy tylko tzw. „trójek klasowych”, czy plebiscyt – w formie korespondencyjnej, a może internetowy – z wykorzystaniem specjalnego programu na stronie szkoły? Kto  i z jakich środków to sfinansuje? Kiedy wynik tych konsultacji jest wiążący? Jeżeli w szkole liczącej 500 uczennic i uczniów na zebraniach obecnych będzie – w sumie –  150 rodziców? Albo tyle samo weźmie udział w owym plebiscycie? Czy musi to być 50% + 1? A może wystarczy 400% ? Albo 30%?

 

Czytaj dalej »