Moja znajoma – dr hab. Beata Szczepańska, prof. Uniwersytetu Łódzkiego, pracująca w Katedrze Historii Wychowania i Pedeutologii na Wydziale Nauk o Wychowaniu, zamieściła w sobotę (22 października 2022 r.) na swoim fb-profilu takie zdjęcie. Pod zdjęciem był tekst, z którego można dowiedzieć  się o tym kiedy i gdzie było ono zrobione:

 

 

Marzec 1929: Zakonnice z grupą dzieci z Margaret House, Hammersmith.

 

 

Nie mogłem powstrzymać się przed zamieszczeniem takiego komentarza:

 

 

A jest to już drugi o podobnym wydźwięku mój komentarz na Fb. Poprzedni zamieściłem przed kilkoma dniami pod materiałem, informującym o tym, że z roku na rok spada liczba uczniów polskich szkół (zwłaszcza ponadpodstawowych) uczęszczających na lekcje religii. Pamiętam, ze napisałem tam, że zwolennicy świeckiej szkoły powinni ufundować  dla ministra Czarnka „Medal za zasługi w działaniach na rzecz świeckiej szkoły”. Bo uważam, że to jego polityka oświatowa przyśpieszyła proces laicyzacji polskiej młodzieży

 

I to jest pierwszy impuls, który spowodował, że tematem dzisiejszego felietonu jest kolejny etap starań ministra Czarnka, aby polskie szkoły stały się „bogoojczyźnianą hodowlą zindoktrynowanych przeszłych obywateli-wyborców”

 

Drugim powodem wybrania tego tematu jest informacja o drugim podejście z ustawą, zwaną „Lex Czarnek”, o czym informowałem 20 października na OE w materiale „Jako projekt poselski powraca „Lex Czarnek” – w nieco złagodzonej wersji. W przekonaniu o tym, że jest to „temat tygodnia” umocniła mnie lektura artykułu Antona Ambroziaka na portalu „OKO.press”, zatytułowanego „Mamy dla ministra złą wiadomość. Debata o lex Czarnek i tak się odbędzie”. Przeczytajcie go – TUTAJ

 

Oto fragment tego tekstu:

 

[…] Lex Czarnek 2.0 jest równie niebezpieczne, co oryginalna ustawa zawetowana przez prezydenta Andrzeja Dudę w marcu 2022 roku. Jej celem jest zabetonowanie szkół przed edukacją nieformalną i organizacjami społecznymi, kontrola nad niepokornymi dyrektorami, a także możliwość ingerowania państwa (za pomocą kuratoriów oświaty) w profil wychowawczy, czy wartości danej szkoły. W dwóch punktach nowy projekt ustawy jest nawet bardziej drastyczny niż pierwowzór. Chodzi przede wszystkim o administracyjną drogę, którą trzeba pokonać, by na terenie szkoły mogła działać organizacja społeczna. […]

 

Co ja myślę o tym projekcie, a konkretnie o kuratorskim sicie, przez które przejdą tylko te stowarzyszenia, których zapisane w statucie cele działalności są zgodne z linią ideową rządu PiS? O tym będzie  cała dalsza część tego felietonu:

 

Otóż nie mam wątpliwości, że owa bardzo skomplikowana i mogąca trwać kilka miesięcy   procedura została wymyślona jedynie po to, aby mogły w szkołach działać jedynie ngo-sy typu Fundacji Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris, a aby nigdy nie uzyskały zgody stowarzyszenia typu łódzkiej Fundacji Nowoczesnej Edukacji „SPUNK”.

 

Aby nie być posądzonym, że konfabuluję bez oparcia o fakty – podam kilka przykładów  zapisów zawartych w projekcie tej ustawy. [Fragment dotyczący tego tematuTUTAJ ]:

 

Cały proces zaczyna się od przedłożenia dyrektorowi szkoły pełnej informacji o stowarzyszeniu, które zamierza prowadzić w tej szkole działalność, które to informacje ów dyrektor zobowiązany jest udostępnić uczniom i ich rodzicom. Kolejnym „płotkiem” do przeskoczenia na drodze uzyskania zgody na wejście do szkoły jest uzyskanie zgody od rady szkoły lub rady rodziców.

 

Zatrzymam się przy tym, bo jest w tym wymogu kilka niedomówień. Napisano w projekcie, że owa rada „przeprowadza z rodzicami uczniów konsultacje w sprawie podjęcia przez dane stowarzyszenie lub inną organizację […] działalności w szkole”. I nie wiadomo co miał na myśli pomysłodawca tego wymogu. Czy mają to być zebrania wszystkich rodziców, czy tylko tzw. „trójek klasowych”, czy plebiscyt – w formie korespondencyjnej, a może internetowy – z wykorzystaniem specjalnego programu na stronie szkoły? Kto  i z jakich środków to sfinansuje? Kiedy wynik tych konsultacji jest wiążący? Jeżeli w szkole liczącej 500 uczennic i uczniów na zebraniach obecnych będzie – w sumie –  150 rodziców? Albo tyle samo weźmie udział w owym plebiscycie? Czy musi to być 50% + 1? A może wystarczy 400% ? Albo 30%?

 

Czy – przykładowo – jeżeli owo stowarzyszenie ma zamiar prowadzić spotkania jedynie z uczniami klas siódmych i ósmych, to w owym opiniowaniu mają uczestniczyć rodzice uczniów wszystkich klas, czy tylko klas w których ma być prowadzona ta działalność?

 

Załóżmy, że konsultacje zakończyły się  i ostateczną opinię ma wydać owa rada rodziców (bo rad szkoły prawie nie ma!), to czy ktoś będzie sprawdzał według jakiego regulaminu została podjęta uchwala w sprawie takiej a nie innej opinii? Bo skąd wiadomo, czy w każdym przypadku ów regulamin powstał zgodnie z powszechnymi regułami demokracji, jak np. w  Zespole Szkół im. Bohaterów Oflagu II D w Bornem Sulinowie?  [TUTAJ]

 

Uchwala została podjęta – rada rodziców zaakceptowała organizację i program jej zajęć z uczniami. I jest to – trzymam się tego samego przykładu – Fundacja Nowoczesnej Edukacji „SPUNK”. Co się dzieje dalej?

 

Według projektu ustawy – dyrektor szkoły nie później niż na 2 miesiące przed rozpoczęciem zajęć, […], przekazuje kuratorowi oświaty, który ma 30 dni, liczone od dnia otrzymania dokumentów, na wydanie opinii, co należy interpretować – zgody na wpuszczenie do szkoły owego stowarzyszenia. I na co te wszystkie procedury z radą rodziców, jeżeli ich opinia nie będzie zgodna z przekonaniami pani/pana kurator/a?  Co stanie się w przypadku, kiedy rodzice chcieli, aby ich dzieci miały zajęcia poprowadzone przez ową  organizację, a kurator powie NIE?  I co mu zrobisz?

 

Nie będę się już rozpisywał nad dalszym etapem postępowania, które musi być przeprowadzone w szkole po uzyskaniu akceptacji kuratora. Przeczytajcie ten fragment projekty ustawy – TUTAJ .

 

Dodam jedynie, że z tych przepisów wynika, iż i tak na owe zajęcia pójdę ci, którzy chcą w nich uczestniczyć. Czyli po co ten cały cyrk? Wystarczyło wpisać, że do szkół mogą zgłaszać swoje oferty spotkań z uczniami różne stowarzyszenia i organizacje, ale będą w nich uczestniczyć tylko ci uczniowie niepełnoletni, których rodzice na to zezwolili. Bo uczniowie z dowodami osobistymi sami o tym zadecydują!

 

Natomiast jeśli ten projekt stanie się obowiązującym prawem – to takie z tego wyciągnąłem wnioski:

 

Wniosek 1.

Na wzór starego powiedzenia „tak czy owak – zawsze Nowak” – co by nie zdecydowano na etapie decyzyjnym szkoły – i tak w ostateczności będzie tak, jak chce kurator. I kuratorka – zwłaszcza ta w Krakowie!

 

Wniosek 2.

Cała ta zawiła „ścieżka zdrowia”, którą ów projekt przewiduje dla stowarzyszeń i organizacji, zamierzających wesprzeć szkoły w ich ofercie edukacyjnej będzie miała jeszcze jeden skutek: dalsze pogłębienie podziałów społeczeństwa na pro i anty PiS!

 

I to był mój komentarz do tylko jednego nurtu funkcjonowania szkół, a tych, w które ten projekt ustawy wnosi zmiany. Ale ten był mi najbliższy.

 

A co ma do tego owo zdjęcie, zamieszczone w początkowej części felietonu i mój do niego komentarz? A no – że zamieściłem je prowokacyjnie, bo w moim przekonaniu – im bardzie pan Czarnek będzie chciał nam skatolicyzować (w wersji „toruńskiej” i/lub krakowskiego arcybiskupa) polskie szkoły, tym skuteczniej będzie poszerzał ich laicyzację.

 

„Bo Polacy nie gęsi, i swój rozum mają. Cofać w Średniowiecze się nie pozwalają”

 

 

 

Włodzisław Kuzitowicz



Zostaw odpowiedź