Siadając do napisania tego felietonu mam świadomość, że dzisiejsza niedziela w istotny sposób różni się od tej sprzed tygodnia. Wtedy nie mogłem  podjąć żadnego tematu, który miałby jakikolwiek związek z wyborami. Dzisiaj, po siedmiu dniach od wieczoru wyborczego, mogę już bez obaw skomentować to ważne dla wszystkich wydarzenie.

 

Ale zacznę od przypomnienia moich (zapewne nie tylko moich) obaw, o których napisałem na tydzień przed „października piętnastego” w felietonie nr 491:

 

„…czytając kolejne publikowane wyniki sondaży poparcia dla poszczególnych komitetów wyborczych nie potrafię być spokojny. Ta świadomość, że podawane tam  procentowe wskaźniki poparcia mogą  zawierać „2% błędu statystycznego”, że wielu zwolenników PiS może krępować się deklarowania ankietującym swojego poparcie dla tej partii,  że… , że może powtórzyć się sytuacja jak z wieczoru wyborczego w Słowacji – boję się, że możliwa jest trzecia kadencja rządów partii Kaczyńskiego.

 

I co wtedy będzie z edukacją, jak bardzo pogłębi się ingerencja rządzących w system szkolny, w programy nauczania, w status zawodowy nauczyciela, ale i w poziom wynagrodzeń nauczycielskich? A co będzie z ruchem eduzmieniaczy, ‘Budzących się szkół’?”

 

Najbardziej stresującymi były ostatnie dni przed i dwa dni po wyborach. Ostatni sondaż jaki opublikowało Radio Zet przewidywał takie wyniki:

 

„W ostatnim dniu kampanii wyborczej przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi Radio ZET opublikowało wyniki sondażu […]:

 

Respondenci odpowiedzieli, że Prawo i Sprawiedliwość sięgnie po 34 proc. głosów. Ankietowani wskazywali najczęściej, że Koalicja Obywatelska zdobędzie 30 proc. głosów, Lewica i Trzecia Droga po 10 proc., a Konfederacja 8 proc.

 

W dniu wyborów, tuż po godzinie dwudziestej pierwszej,  podano wyniki „exit pool”. Warto je tutaj przywołać:

 

Według wyników exit poll przeprowadzonych przez Instytut IBRIS wybory parlamentarne 2023 wygrało 41,2 proc. z wynikiem Prawo i Sprawiedliwość. Na drugim miejscu uplasowała się Koalicja Obywatelska, otrzymując – 25,5 proc. głosów. Kolejne miejsca zajęły: Trzecia Droga – 13,8 proc., Lewica – 8,1 proc., Konfederacja – 7,4 proc.”

 

Od tej chwili byliśmy skazani na cierpliwość – trzeba było poczekać do popołudnia  17 października, kiedy znane już były oficjalne wyniki wyborów, podane przez Państwową Komisję Wyborczą:

 

Jak podała podczas konferencji Państwowa Komisja Wyborcza, frekwencja w wyborach parlamentarnych wyniosła 74,38 proc.

 

W podziale na poszczególne komitety wyborcze, PiS zdobył 35,38 proc. głosów, KO — 30,70 proc., Trzecia Droga — 14,40 proc., Nowa Lewica — 8,61 proc., Konfederacja — 7,16 proc., Bezpartyjni Samorządowcy — 1,86 proc.; Polska Jest Jedna — 1,63 proc.

 

W przeliczeniu na mandaty do Sejmu, PiS zdobyło 194 mandaty, KO — 157; Trzecia Droga — 65; Nowa Lewica — 26; Konfederacja — 18”

 

I od tej chwili można już było prześledzić na ile trafne są informacje podawane na podstawie sondaży (nie wnikam już w to, że w zależności od tego kto ten sondaż przeprowadzał – wyniki potrafiły  bardzo się różnić), na ile wiarygodne są dane exit poolu i jak to się ma to do ostatecznych wyników ogłoszonych przez PKW. Tak dla ciekawości – własnej, ale i Was,  Czytelniczki i Czytelnicy – zrobiłem takie porównanie:

 

W pierwszej kolumnie – dane z sondażu dla Radia Zet”, w drugiej – z Exit poolu, w trzeciej – oficjalne dane z PKW:

 

PiS                       34%          41,w%            35,38%

KO                        30%          25,5%            30,70%

Trzecia Droga         10%          13,8%             14,4%

Lewica                    10%           8,1%              8,61%

Konfederacja            8%            7,4%              7,16%

 

Niechaj każdy sam wyciągnie  wnioski dla siebie, czy należy w przyszłości traktować sondaże poważnie, czy jednak nie…

 

x           x           x

 

I na koniec jeszcze  kilka zdań o tym co dla nas, ludzi dla  których ważna jest przeszłość polskiej oświaty, jest ważne, kiedy myślimy o Polsce pod nowymi rządami zwycięskich partii koalicji demokratycznej, o tym kto będzie kierował ministerstwem edukacji – nie ważne czy połączonym ze szkolnictwem wyższym, czy nie.

 

Już w czwartek 19 października zamieściłem obszerne fragmenty tekstu z „Portalu Samorządowego”, zatytułowanego Ruszyła giełda nazwisk. To oni mogą zastąpić ministra Czarnka

 

Oto syntetyczna informacja, zaczerpnięta ze strony RMF24:

 

„Platforma Obywatelska stawia na resorty siłowe i finanse. Polska 2050 na dyplomację i klimat. PSL chce zawładnąć gospodarką, a Lewica stawia na edukację. Takie są szczegóły rozmów o tworzeniu nowej koalicji.”

 

Czy taka wersja obsady tego stanowiska jest dla oświaty dobrym rozwiązaniem? Nie podejmuję się tu i teraz snuć na ten temat prognoz. Trochę się boję takiego przeskoku z jednaj (prawicowo-narodowej) skrajności w drugą – lewicowo-liberalną.

 

A czy  kandydatka tej partii  na ów fotel – pani Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (lat 39) – jest tą osobą, która sprawdzi się w roli ministry edukacji?  Nie podejmuję się wyrokować w tej sprawie. Ale wiem jedno: wolę  kogoś, kto – potencjalnie – może nie zawieść nadziei, od  powrotu na ten urząd osoby, która już raz tam była i – przez swojego premiera – została odwołana i zastąpiona dziennikarką…

 

 

Włodzisław Kuzitowicz

 



Zostaw odpowiedź