Archiwum kategorii 'Artykuły i multimedia'
Oto tekst (bez skrótów), zamieszczony 10 listopada 2024 r. na fanpage „Obywatele dla Edukacji”. Podkreślenia fragmentów – redakcja OE:
PRAWA UCZNIOWSKIE CZY SZKOLNA APOKALIPSA? czyli SERIAL W ODCINKACH
1.INFORMACJA Z MINISTERSTWA
W obecnej kadencji MEN zaczął prace zespół, którego zadaniem jest wprowadzić do prawa oświatowego stanowisko Rzecznika Praw Uczniowskich. Na listopadowym posiedzeniu podkomisji ds. jakości kształcenia i wychowania posłowie i goście wysłuchali informacji Ministerstwa. Kiedy w Polsce zacznie funkcjonować urząd Rzecznika Praw Ucznia?
Przedstawiciel MEN, dyrektor Departamentu Komunikacji KACPER LAWERA podkreślił konieczność wprowadzenia przepisów, które będą regulowały umocowanie prawne rzeczników – nie tylko na poziomie krajowym, ale i niżej, samorządy i szkoły. Obecnie w niektórych polskich szkołach funkcjonują tacy rzecznicy, mają też swojego rzecznika, powołanego przez stołeczne Biuro Edukacji, warszawscy uczniowie i uczennice. Ale niemal natychmiast po zmianie władzy, jesienią zeszłego roku, organizacje społeczne zaczęły lobbować na rzecz wprowadzenia przepisów, na podstawie których zostanie definitywnie określony zakres kompetencji uczniowskich rzeczników.
W MEN wiosną został powołany zespół, który właśnie zakończył prace wstępne i kieruje projekt do uzgodnień międzyresortowych. Punktem wyjścia prac zespołu stało się określenie czy dookreślenie praw, ale i obowiązków ucznia. Przedstawiono rekomendacje, z których część znalazła się w treści ustawy, inne zostały przekazane do dalszych prac eksperckich.
W ramach dotychczasowych prac padła propozycja wprowadzenia do Prawa Oświatowego nowego terminu, „społeczność szkolna”. W projekcie zostaną też zebrane regulacje dotyczące praw dziecka i uczniów/uczennic, dotychczas rozproszone po innych dokumentach prawnych. Przy okazji tych prac być może ulegnie rewitalizacji instytucja Rady Szkoły, która miałaby się stać organem obligatoryjnym – i w ramach swoich kompetencji wybierać szkolnego Rzecznika Praw Uczniowskich.
Projekt obejmuje „zestaw minimum” praw ucznia, które szkoły mogą poszerzać adekwatnie do swoich potrzeb i kontekstu w jakim działają. Powstanie również katalog obowiązków uczniowskich, jako zbiór zamknięty. Powstaną też organy ochrony praw uczniowskich. W zamyśle system ma być trzystopniowy: krajowy Rzecznik działa przy MEN, wybierany w otwartym konkursie, dysponujący kompetencjami ustawowymi. Ma być niezależny od resortu edukacji, ale obsługa biura będzie zadaniem struktur resortowych. Rzecznik m.in. będzie mógł „badać sprawy na miejscu” i żądać wyjaśnień, będzie też pełnił rolę łącznika i koordynatora prac rzeczników praw uczniowskich powołanych przy kuratoriach, a więc na poziomie wojewódzkim. Ci rzecznicy również mają być niezależni od kuratorów. Rzecznicy wojewódzcy będą dysponowali narzędziami bezpośredniego wpływu, do ich kompetencji będzie też należało inicjowanie i koordynowanie procesów konsultacyjnych. Na poziomie samorządowym projekt zakłada dowolność decyzji o powołaniu gminnego czy powiatowego rzecznika praw ucznia, natomiast w projekcie ustawy znajdą się propozycje kompetencji takowych, jeśliby mieli być powołani.
Szkolny Rzecznik Praw Uczniowskich – stanowisko obligatoryjne w każdej szkole – powinien być maksymalnie związany z uczniami, ponieważ zaś będzie dysponował określonymi kompetencjami (rozeznawanie sprawy itp.), podjęto decyzję, że będzie to nauczyciel. Dlaczego nie osoba uczniowska? Chodzi o to, że w trakcie pełnienia swojej funkcji rzecznik taki może mieć dostęp do danych objętych klauzulą RODO, a tylko osobę zatrudnioną – tu nauczyciela czy nauczycielkę – można prawnie obligować do zachowania tajemnicy w wypadku, gdy pozna je w toku rozeznawania sprawy i wobec której można wyciągać konsekwencje służbowe w razie pogwałcenia tej zasady.
W projekcie ustawy znajdą się też zapisy wzmacniające kompetencje samorządu uczniowskiego oraz narzucające obligatoryjność tego organu oraz instytucji rzecznika praw ucznia placówkom niepublicznym.
Projekt zakłada dokonanie koniecznych poprawek w zapisach Karty Nauczyciela oraz w ustawie o Rzeczniku Praw Obywatelskich, dotyczących współpracy z rzecznikiem praw uczniowskich. Przewiduje się powołanie pierwszego krajowego RPU nie później niż 1 września, a w ciągu kolejnych miesięcy powoływać rzeczników na szczeblu wojewódzkim oraz w chętnych gminach i powiatach. Projekt powinien wejść pod konsultacje publiczne pod koniec listopada, a okres konsultacji zostanie wydłużony do końca stycznia, ze względu na okres świąteczny.
2.”TO WYROK NA SZKOŁĘ”! DRAMATYCZNA REAKCJA POSŁA
Dzisiaj prezentujemy tekst autora, który także od dawna nie gościł na OE. Jest nim prof. Stanisław Czachorowski – prowadzący blog „Profesorskie Gadanie”:
Biologia wokół nas – trzy książki
Lubię czytać literaturę faktu. I często wracam do podstawowych faktów biologicznych. Ukazała się właśnie trzytomowa „Biologia wokół nas”, dostępna także w formie e-booka. Nie jest to pierwsza i nie jedyna całościowa książka, obejmująca podstawowe działy biologii (zobacz też Biologia Campbella).
„Biologia wokół nas”* to typowy, dobry podręcznik do biologii. Przydatny licealistom, studentom i nauczycielom. Oraz wszystkim tym, którzy realizują uczenie się przez całe życie. Bo w biologii ciągle się coś zmienia. Jest to najszybciej rozwijająca się dziedzina nauki w wieku XXI. Pojawiają się nowe odkrycia i nowe ujęcia np. powiązań filogenetycznych. Zatem, jeśli chcesz być na bieżąco z wiedzą biologiczną, to sięgaj do takich podręczników jak „Biologia wokół nas”. By rozumieć otaczający nas świat.
W omawianym podręczniku jest wszystko co potrzeba. Może być dobrym uzupełnieniem do szkolnych podręczników do biologii na poziomie liceum. Przyda się także studentom i nauczycielom biologii na każdym etapie (łącznie z przyrodą). Podzielenie na trzy osobne tomy jest wygodne w czytaniu. Da sie utrzymać w ręku i można czytać nawet w łóżku.
„Biologia wokół nas” ma układ dobrego podręcznika. Każdy rozdział zaczyna się ciekawym nawiązaniem do współczesnych problemów, np. jak ocieplenie klimatu wpływa na koralowce lub jak szukać życia na Marsie. Na początku każdego podrozdziału zawarte są cele kształcenia. To przydatne będzie zwłaszcza nauczycielom. Cele sformułowane są w formie poleceń np. „Wymień główne cechy charakterystyczne wspólna dla wszystkich organizmów żywych”. Taka forma ułatwi także samodzielne uczenie się z tego podręcznika. Zawartość każdego podrozdziału jest bogato ilustrowana zdjęciami, schematami, porównaniami. Z pewnością ułatwiają one zrozumienie zawartej w podręczniku treści. Na koniec pojawia się „Podsumowanie i ocena” czyli zwięzłe podsumowanie treści podrozdziału i propozycje aktywności w ramach powtórzeń, np. „gdyby odkryto życie na innej planecie, to w jaki sposób można by określić, czy jego pochodzenie różni się od pochodzenia organizmów ziemskich?”. Z pewnością ułatwi to powtarzanie z przetwarzaniem treści. To cechy dobrego podręcznika, zwłaszcza do samodzielnej nauki. Każdy rozdział kończy się wyróżnionym kolorowo podsumowaniem – różowe kartki łatwo wyszukać w książce, bez konieczności długiego kartkowania. W podsumowaniu znajdują się także pytania, ułatwiające samokontrolę zrozumienia treści.
W „Biologii” znajdziemy sporo odwołań i przykładów różnorodnych badań naukowych. Ułatwi to rozwój myślenia naukowego i zrozumienie tego, jak nauka poznaje rzeczywistość.
Każda z trzech części kończy się takim samymi dodatkami: A. Drzewo życia (z filogenezą i zwięzłym, słownikowym opisanie wszystkich pojawiających się na ilustracji taksonów), B. Analiza danych: podstawy statystyki, C. Niektóre jednostki miar stosowane w biologii. Całość dopełnia słownik terminów biologicznych.
Treść, szata graficzna z ilustracjami, powtórzenia itp. są przykładem dobrego podręcznika. A takowy z biologią przyda się w każdym domu. W wersji papierowej lub e-bookowej.
*Biologia wokół nas, H. Craig Heller, Sally D. Hecker, David W. Hall, Marta J. Laskowski, David M. Hillis, David Sadava. Tłumaczenie: Robert Konieczny, Przemysław Malec, Maria Pilarska, Aneta Słomka, Alina Stachurska-Swakoń, Łukasz Czepiński, Paweł Jedynak, Jan Pukalski, Adrian Arendowski, Jakub Baczyński, Agnieszka Adamska, Joanna Śliwowska. Wydanie/Copyright: wyd. I, 2024, Wydawnictwo Naukowe PWN. Duzy format, miękkie okładki.
Źródło: www.profesorskiegadanie.blogspot.com/
Wczoraj (7 listopada 2024 r.) na stronie „Dziennika Gazeta Prawna” zamieszczono tekst, informujący najważniejszych wynikach badania, przeprowadzonego rzez pracowników naukowych UW na próbie 828 młodych stażem (do 5 lat w zawodzie) nauczycieli, pracujących w szkołach i przedszkolach w Warszawie . Oto fragmenty tego tekstu i linki do jego pełnej wersji oraz do raportu z tego badania:
Polska szkoła to szkoła braku. Oto czemu młodzi nauczyciele z niej uciekają
Jeszcze do niedawna 90 proc. nauczycieli deklarowało zadowolenie ze swojej pracy, dziś połowa chce opuścić szkołę. Jakie są tego powody zbadały i opisały trzy polskie badaczki: dr Joanna Dobkowska, prof. Anna Zielińska i prof. Małgorzata Żytko.
Jak podkreślają w raporcie „Młodzi nauczyciele odchodzą ze szkoły” badaczki, nastroje wśród nauczycieli uległy znaczącej zmianie. Przełomowy był rok 2015. To od tego momentu w dużych miastach widoczna jest tendencja do odchodzenia ze szkół, uwarunkowana ciągłymi i często słabo uzasadnionymi zmianami w systemie edukacji, niskim statusem ekonomicznym oraz trudnymi warunkami pracy. „Ogromne znaczenie ma także spadek prestiżu społecznego nauczycieli, na który wpływ mają media oraz oficjalna narracja dotycząca przedstawicieli tej profesji” – czytamy w raporcie.
Wcześniejsze raporty, które poruszały m.in. kwestie związane z zadowoleniem ze swojej pracy, wskazywały na to, że nauczyciele – choć chcieliby więcej zarabia – to ogólnie są zadowoleni z tego zawodu. Badaczki cytują tu badania IBE czy Talis. Z obu wynika, że początkujący nauczyciele w większości odczuwają satysfakcję z pracy w szkole. W badaniu Talis ponad 90 proc. nauczycieli zgadzało się ze stwierdzeniem, że lubi pracę w swojej szkole, wysoko oceniało też jej jakość. Jedynie 17 proc. badanych chciałoby zmienić wykonywany zawód, gdyby miało taką możliwość.
Z najnowszego badania wynika, że o zmianie zawodu myśli 49,2 proc. nauczycieli. „Ten wynik jest niepokojący i nasuwa pytanie, jak będzie wyglądała szkoła i edukacja za kilka lat, jeśli młodzi nauczyciele zaczną rezygnować z pracy w zawodzie. Trudności w pracy młodego nauczyciela, brak wystarczającego wsparcia w miejscu zatrudnienia przy nasilaniu się czynników zniechęcających do wykonywania tego zawodu doprowadziły do deprecjacji pracy nauczycieli i skłaniają część z nich do podejmowania radykalnych decyzji o odejściu z zawodu” – czytamy w raporcie.
[…]
Jak twierdzą badaczki, aby poprawić sytuację w polskiej szkole, status społeczny i ekonomiczny nauczycieli wymaga radykalnych zmian. – Decyzje w tym zakresie muszą być podejmowane na szczeblu centralnym, ponieważ niezbędne jest wzmocnienie prestiżu zawodu, które przełoży się na społeczny wizerunek nauczycieli i ich poczucie uznania, potrzebne są także zmiany prawa. Ewentualna rezygnacja z Karty Nauczyciela wymaga przyjęcia innego aktu prawnego, w którym zostałyby precyzyjnie określone prawa i obowiązki nauczycieli, a także wskazana droga kariery i perspektywy awansu materialnego tej grupy zawodowej. Konieczna jest również kampania społeczna, której celem będzie ukazywanie roli i znaczenia edukacji oraz zawodu nauczyciela dla przyszłości narodu i społeczeństwa. Nauczyciele i ich praca powinni być przedstawiani w mediach częściej oraz w rzetelny sposób. Potrzebne są działania, które wzmocnią rangę zawodu nauczyciela zarówno wśród społeczeństwa, jak i decydentów oświatowych – czytamy w raporcie.
Ważnym aspektem jest także podnoszenie kwalifikacji nauczycieli w zakresie współpracy z rodzicami oraz ogólnie – zmiany w kształceniu nauczycieli, w tym podniesienie jakości przygotowania praktycznego i „przenikania się” przygotowania teoretycznego z analizą doświadczeń.
Cały tekst: „Polska szkoła to szkoła braku. Oto czemu młodzi nauczyciele z niej uciekają” – TUTAJ
Źródło: www.serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/
Raport „Młodzi nauczyciele odchodzą ze szkoły” – TUTAJ
W tym roku szkolnym nie zamieszczaliśmy jeszcze żadnego tekstu Danuty Sterny. Dzisiaj postanowiliśmy powrócić do zeszłorocznej tradycji zaglądania na jej blog i publikowania tekstów, które zwróciły naszą uwagę:
Ocenianie przy pomocy jednopunktowej tabeli
Tabele oceniania są bardzo cenionym sposobem oceniania w różnych szkołach na całym świecie. Znane są różne typy tabel, które w USA znane są pod tytułem – Rubriksy. W tym wpisie o tabeli jednopunktowej, której typ jest tym, jaki używamy w szkołach polskich w ocenianiu kształtującym.
O innych rodzajach tabel pisałam w innych wpisach. Tym razem o tabeli jednopunktowej. Jest to tabela, jaką do lat proponujemy w ocenianiu kształtującym nauczycielom w Polsce, aby ułatwić im formułowanie informacji zwrotnej do pracy ucznia. Autorka artykułu Danah Hashem, z którego korzystam, zaleca nauczycielom stosowanie właśnie tego typu tabeli. gdyż ta forma jest jasna i wygodna.
Nasza tabela jednopunktowa, składa się z trzech kolumn. W pierwszej są zawarte poszczególne kryteria sukcesu, w drugiej miejsce na wprowadzenie znaków: +, co oznacza w porządku; +/- coś do poprawy; – kryterium nie spełnione. Trzecia zaś kolumna służy do wpisaniu uwag oceniającego w przypadku oznaczenia – lub +/-. Na koniec tabeli pozostawione jest miejsce do wpisania wskazówek dla ucznia do rozwoju.
Wszelkie tabele służą ocenie kształtującej, a nie sumującej. Są bardziej pożyteczne dla ucznia niż stopnie, punkty, procenty i symbole, które stanowią oceną sumującą.
Danah Hashem jest zwolenniczką tabeli jednopunktowej w ocenianiu i przywołuje 10 jej zalet:
1.Tabela jednopunktowa daje klarowany obraz mocnych i słabych stron pracy ucznia.
2.Daje możliwość skomentowania każdego z kryteriów sukcesu i sformułowania wskazówek do poprawy.
3.Skupia się na konkretnych, wcześniej określonych wymagań.
4.Pozwala na podejście kreatywne ucznia do pracy, gdyż go nie ogranicza.
5.Nie zwiera sztywnych wskazówek i tym samym zachęca uczniów do tworzenia własnych pomysłów.
6.Działa przeciwko porównywania się wzajemnego uczniów. Każdy uczeń otrzymuje unikalną informację zwrotną, która jest specyficzna dla niego i jego pracy, i nie można tych uwag ze sobą porównywać.
7.Odciąga uczniów od skupienia się nad oceną w postaci stopnia. Tabela jest oceną opisową – zindywidualizowaną informację zwrotną bez oceny stopniem.
8.Wiersz poniżej tabeli jest miejscem na wskazówki dla ucznia – jak ma się dalej rozwijać. Dzięki temu uczeń otrzymują jasne wyjaśnienia dotyczące poszczególnych kryteriów ocen, ale może też otrzymać uwagi rozwijające.
9.Tabela zwiera mało tekst, i znacznie mniej wymaga pracy ze strony nauczyciela niż pisanie wyczerpującego komentarza. Stanowi większą szansę, że ograniczona forma słowna lepiej zostanie przez ucznia zapamiętana.
10.Daje szanse na docenienie ucznia i celebrowanie jego sukcesu.
Stosowanie tabel oceniania jest tendencją do przywrócenia właściwej roli ocenie: wspierania i pielęgnowania prawdziwej nauki uczniów.
Inspiracja artykułem Danah Hashem
Źródlo: www.oknauczanie.pl
W kolejnym spotkaniu w „Akademickim Zaciszu” gościła wczoraj Katarzyna Hall – nauczycielka, działaczka oświatowa i społeczna, urzędniczka samorządowa, od 2007 do 2011 minister edukacji narodowej, posłanka na Sejm VII kadencji. Jest prezeską Stowarzyszenia Dobra Edukacja od początku jego istnienia.
W rozmowie, prowadzonej – jak zawsze – przez prof. Romana Lepperta poszukiwano odpowiedzi na pytanie: „O jakiej edukacji możemy powiedzieć, że jest dobra?”
Wszystkich zainteresowanych tym tematem, którzy nie słuchali wczoraj „na żywo” tej rozmowy, zapraszamy – link poniżej:
Dobra edukacja – czyli jaka? – TUTAJ
Dzisiaj proponujemy kolejną wypowiedzią Kolegi Jarosława Pytlaka na temat reformowania oświaty – tym razem jest to podcast „Rzeczpospolitej”:
Podcast „Szkoła na nowo”: Dyrektor szkoły: z zakazu prac domowych trzeba będzie się wycofać
Będąc dyrektorem szkoły czuję się tak, jakbym siedział na takiej bombie, która prędzej czy później, ale kiedyś wybuchnie. Choć szkoła, w której pracuję jest bardzo fajna – mówi Jarosław Pytlak, nauczyciel, dyrektor Zespołu Szkół STO na warszawskim Bemowie, autorem bloga „Wokół szkoły”.
– Zmiany dotyczące zakazu zadawania prac domowych oceniam bardzo źle. Brałem udział w konsultacjach tego projektu i nigdy nie ukrywałem swoich poglądów – mówi w podcaście „Szkoła na nowo” Jarosław Pytlak. Jak tłumaczył nauczyciel, jest to urzędnicza ingerencja w metodykę nauczania. – Jeśli ta metodyka na tym etapie jest już właściwa, czy może należy ją zmienić. Takie paznokciowe metody działania nie są dobre, bo zrównują wszystkich nauczycieli – zarówno tych artystów zawodu, i tych rzemieślników i tych, którym należałoby pomóc – zaznaczał Pytlak.
Rozmówca podkreślał także, że decyzja o wycofaniu prac domowych, co było jej ogromną wadą, była motywowana politycznie. – 95 proc. opinii, które wpłynęły do ministerstwa o projekcie tego rozporządzenia, było negatywne. Ale zostały zignorowane, bo plan polityczny był taki, że ma nie być prac domowych, ponieważ zostało to obiecane wyborcom – mówił Pytlak.
Reforma oświaty jest bardzo trudna do przeprowadzenia
Dyrektor szkoły STO na Bemowie zwracał także uwagę na to, że szkoły nie da się zreformować szybko a zapowiadane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej zmiany nie naprawią systemu oświaty. – Edukacja jest bardzo skomplikowaną dziedziną. Każdy uczeń jest inny a jednocześnie szkoła jest takim miejscem, gdzie uczą się rożni ludzie. Nie sposób jest w klasie każdemu poświęcić indywidualnie naukę. I stoimy w rozkroku, bo nauczyciele widzą, że mogą być jak koń w „Folwarku zwierzęcym” i pracować coraz ciężej, ale i tak nie będzie z tego efektu – mówił Pytlak.
W rozmowie podkreślał także, że ogromnym błędem była likwidacja gimnazjów. – Ja nigdy nie daruję Annie Zalewskiej likwidacji gimnazjów – podkreślał Pytlak.
Źródło: www.edukacja.rp.pl/nauczyciele/
Szkoła na nowo | Dyrektor szkoły: z zakazu prac domowych trzeba będzie się wycofać
Plik na YouTube – TUTAJ
Foto: www.wnow.uni.lodz.pl
Prof. Boguslaw Śliwerski w dniu 22 października 2024 roku – w Pałacu Alfreda Biedermanna w Łodzi – podczas uroczystości z okazji jego 70. rocznicy urodzin oraz 25-lecia profesury.
Oto krótki i treściwy tekst, zamieszczony dzisiaj (5 listopada 2024 r.) przez prof. Boguslawa Śliwerskiego na jego blogu „Pedagog”. Wyróżnienie jego fragmentów pogrubioną czcionką – redakcja OE:
Kształcić każdy może
Problem kształcenia nauczycieli jest fundamentalny dla stworzenia dzieciom i młodzieży jak najlepszych warunków do edukacji i wychowania. Niestety, w Polsce przyjęła się formuła, którą najtrafniej można by określić parafrazując piosenkę w wykonaniu Jerzego Stuhra:
Kształcić każdy może,
trochę lepiej, lub trochę gorzej,
ale nie oto chodzi,
jak co komu wychodzi.
W uniwersytetach i akademiach pedagogicznych zniknęły podziały kierunków kształcenia na tzw. akademickie i nauczycielskie, a wraz z tym zlikwidowano większość zakładów dydaktyk szczegółowych. Tym samym niechciane dziecko wyższej edukacji, jakim jest kandydat do zawodu nauczycielskiego, uczestniczy w modułach zajęć, które są realizowane jak najmniejszym kosztem (liczne grupy i dominacja metod podających).
Wprawdzie kandydatom oferuje się studia nauczycielskie w ramach specjalizacji na określonym kierunku studiów, ale obwarowuje się utworzenie takich grup minimalną liczbą osób do ich uruchomienia. Najczęściej więc one nie powstają, a zainteresowani muszą zdobywać minimalne kwalifikacje nauczycielskie na studiach podyplomowych.
Punkt ciężkości przesuwa się do sfery kształcenia podyplomowego, gdyż kształcenie nauczycielskie jest dla uczelni kosztem, ciężarem. Ocena jakości kształcenia, jakiej dokonuje Państwowa Komisja Akredytacyjna, pomija kształcenie podyplomowe, które z formy doskonalenia zawodowego zamieniło się w kształcenie dochodowe.
Alfabetyzować nasze dzieci będą zatem także ci, którzy są przyuczeni do zawodu, wybierając go w wielu przypadkach z konieczności życiowej, gdyż w środowisku zamieszkania praca w szkolnictwie stanowi dla nich jedyną, gwarantowaną formę względnie stałego zatrudnienia.
Jak śpiewał Stuhr:
Czasami człowiek musi,
inaczej się udusi, ooo…
Od większości zawodów w sferze publicznej wymagamy, by ich wykonawcy byli jak najwyższej klasy profesjonalistami, by znali się na swoim fachu i wykonywali go zgodnie z najwyższymi standardami. Te zaś są konstruowane nie tylko w oparciu o specjalistyczną i naukową wiedzę, ale także uwzględniają oczekiwania osób, którym mają pomóc w rozwiązywaniu ich problemów. Dotyczy to takich zawodów zaufania publicznego, jak lekarze, pielęgniarki, prawnicy, sędziowie, psycholodzy, pracownicy administracji publicznej i samorządowej, wojskowi, policjanci i prokuratorzy.
Nauczycielem jednak może być każdy, o ile tylko spełni minimalne, a nie maksymalne wymogi, bo i płace są w tej profesji na minimalnym poziomie. Każdy komentarz na ten temat jest kwitowany w sieci repliką w stylu „przestańcie już tak biadolić, bo koleżanka w Warszawie pracuje na 1,5 etatu w dwóch szkołach i zarabia ponad 7 tys. zł.”
W czasie „Igrzysk Wolności” w Łodzi pytałem, jaka powinna być minimalna płaca nauczyciela? Oburzenie wywołało moje stwierdzenie, że pierwsza płaca w tym zawodzie powinna wynosić co najmniej 10-12 tys.zł., żeby inteligentni, kreatywni, młodzi ludzie chcieli wreszcie zmienić edukację adekwatnie do przemian zachodzących w świecie techniki, gospodarki, ale także do ich ambicji, aspiracji rozwojowych, a nie by podtrzymywać pod „kroplówką” minimalistycznych manipulacji związków nauczycielskich (ZNP i Solidarność) i ideokratycznego politycznie „betonu” szkołę, która zamiast kształcić – zniekształca, zamiast formować uczniów moralnie, to ich demoralizuje itd., itd.
Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com
Zamieszczamy fragmenty tekstu z portalu „Prawo.pl”, który proponujemy czytać w kontekście naszych wcześniejszych informacji o kolejnym etapie usiłowania łódzkiego Magistratu usadowienia na stanowisku dyrektora ŁCDNiKP pani Karoliny Poludnikiewicz – tym razem „idąc na całość”, to znaczy powołując ją – z pominięciem trybu konkursowego – na 5-oletnią kadencję na to stanowisko. Oto te informacje:
> 19 września – „Co najmniej dyskusyjna strategia Magistratu postawienia na swoim”
> 22 września – „Felieton nr 536. Zgodnie z deklaracją z czwartku – o kontekstach sytuacji w ŁCDNiK”
Kandydatura dyrektora w trybie pozakonkursowym musi być uzgodniona z kuratorem
Nie można powierzyć stanowiska dyrektora szkoły w trybie pozakonkursowym bez uzgodnienia kandydatury z kuratorem oświaty. Chodzi przy tym o osiągnięcie jednomyślności, a nie tylko przedstawienie propozycji lub konsultację – orzekł niedawno Naczelny Sąd Administracyjny. Gmina, reprezentowana przez sekretarza gminy, w drodze porozumienia powierzyła Barbarze B. funkcję dyrektora tej szkoły na okres do dnia 31 sierpnia 2026 r.
Wojewoda zawiadomiony o tym fakcie stwierdził nieważność tego aktu. Wskazał na szereg uchybień – wadliwą formę aktu powołania, reprezentację gminy oraz brak zgody kuratora na wybranego przez wójta kandydata. Strony porozumienia zaskarżyły rozstrzygnięcie wojewody do sądu administracyjnego.
[NSA] Zgodził się z wojewodą, że powierzenie stanowiska dyrektora szkoły powinno nastąpić w formie zarządzenia wójta, a nie porozumienia zmieniającego umowę o pracę. Jednak fakt wadliwej formy, w szczególności nienazwanie tego aktu zarządzeniem, nie ma natomiast prawnego znaczenia dla objęcia go ingerencją nadzorczą wojewody oraz kontrolą sądu administracyjnego. Podwójny charakter aktu powołania na stanowisko dyrektora placówki samorządowej, który wywołuje jednocześnie skutki w sferze cywilnej i publicznoprawnej, przesądza o jego podleganiu nadzorowi w trybie ustawy o samorządzie gminnym. Zauważył dalej, że wójt miał prawo powierzyć funkcję dyrektora szkoły wybranemu przez siebie kandydatowi na podstawie art. 63 ust. 12 ustawy Prawo oświatowe – przeprowadzony konkurs nie przyniósł bowiem rozstrzygnięcia. Konieczne było jednak porozumienie odnośnie tej kandydatury z kuratorem oświaty oraz zasięgnięcie opinii rady szkoły oraz rady pedagogicznej. Wójt zwrócił się o opinię do rady pedagogicznej, która jakkolwiek negatywna dla Barbary B., z perspektywy dochowania wymogów w/w przepisu nie miała znaczenia. Wobec braku w szkole rady szkoły, pozostawało wyłącznie dojść do porozumienia z kuratorem oświaty. A tego zabrakło. Sąd zgodził się też z wojewodą, że sekretarz gminy nie mógł reprezentować wójta przy podejmowaniu tego typu czynności.
Naczelny Sąd Administracyjny zaaprobował to rozstrzygnięcie. […] Wątpliwości dotyczyły natomiast spełnienia przez niego wymogów formalnych powołania tj. osiągnięcia porozumienia z organem sprawującym nadzór pedagogiczny oraz zasięgnięcia opinii rady szkoły lub placówki i rady pedagogicznej, które to warunki muszą być spełnione łącznie. Mimo zatem, iż powierzenie stanowiska dyrektora szkoły stanowi władczą kompetencję organu gminy, to w tym przypadku, kurator oświaty, jako organ administracji rządowej ma kompetencję, by wstrzymać zaproponowaną kandydaturę. Wymagane współdziałanie organów wymusza bowiem zgodę obu organów na treść projektu zarządzenia powierzającego konkretnej osobie stanowisko dyrektora szkoły. […]
Skoro do dnia wydania zakwestionowanego aktu nie doszło do uzgodnienia kandydatury forsowanej przez wójta, wojewoda prawidłowo uznał, że do porozumienia nie doszło. W tej sytuacji nie miało znaczenia, że drugi warunek (uzyskanie opinii rady pedagogicznej) został spełniony. […]
Cały tekst „Kandydatura dyrektora w trybie pozakonkursowym musi być uzgodniona z kuratorem” – TUTAJ
Źródło: www.prawo.pl/oswiata/
x x x
A to rzuca nowe światło na nieoczekiwaną decyzję pani Południkiewicz o jej nagłej rezygnacji z zatrudnienia w ŁCDNiKP – parz TUTAJ i w post scriptum do wczorajszego felietonu.
Dzisiejszy tekst Jarosława Pytlaka został zamieszczony na jego blogu 1 listopada. Jest krótki i treściwy – zamieszczamy go bez skrótów. Ale z wyróżnieniami – naszym zdaniem najistotniejszych jego fragmentów – pogrubioną czcionką i podkreśleniami:
Déjà vu
Zapoznałem się właśnie z przedstawionymi oficjalnie do konsultacji społecznych projektami podstaw programowych nowych przedmiotów: edukacji zdrowotnej i edukacji obywatelskiej, które już od września 2025 roku mają być wprowadzone w szkołach. Rok przed zapowiadaną całościową reformą programową. O edukacji obywatelskiej wyraziłem już swoje krytyczne zdanie w jednym z poprzednich artykułów, o zdrowotnej napiszę osobno, natomiast dzisiaj chciałbym podzielić się wrażeniem déjà vu, jakie nieodparcie wywołują we mnie reformatorskie działania resortu Barbary Nowackiej.
To już kiedyś było! I to wcale nie tak dawno, więc pamięć mnie raczej nie zawodzi. Ktoś obiecał nam, że zreformowana strukturalnie i programowo szkoła radykalnie podniesie w Polsce jakość i rangę wykształcenia. Kto to był?! Ciepło, ciepło… tak! Anna Zalewska!
Kto w pięknej prezentacji przedstawił wielkie plany reformy, opartej na ideach zrodzonych w pisowskim zapleczu intelektualnym na podstawie wzorców ze świetlanej narodowej przeszłości, a ubranych w treści zaraz po dojściu Zjednoczonej Prawicy do władzy? Również Anna Zalewska!
Kto przeprowadził „na niespotykaną wcześniej skalę” konsultacje, powołując do udziału w nich ponad 1700 „ekspertów dobrej zmiany”, którzy mogli wnieść wszystkie możliwe poprawki, pod warunkiem, że nie zmieniały one przyjętej już przez władze koncepcji? Anna Zalewska!
Kto uszczęśliwił młode pokolenie Polaków oraz ich nauczycieli rozbudowanymi do monstrualnych rozmiarów podstawami programowymi, tak dobrymi, że listę autorów trzeba było wyciskać z MEN przy pomocy sądu? Anna Zalewska…
Teraz druga seria pytań.
Kto obiecuje, że zreformowana programowo szkoła w perspektywie kilku lat wypuści w świat rzeszę absolwentów promieniejących wiedzą, umiejętnościami, kompetencjami i poczuciem sprawczości, przenikniętych przy tym pięknymi wartościami, z triadą platońską na czele? Barbara Nowacka!
Kto po dojściu do władzy zaprezentował profil absolwenta, zrodzony w branżowym zapleczu intelektualnym, inspirowany wzorcami z różnych stron świata (z drobną różnicą, że w owych stronach reformy edukacji rozkładano na lat dziesięć i więcej, a nie na dwa), za to dla odmiany z liberalnym sznytem? Barbara Nowacka!
Kto przeprowadził konsultacje profilu absolwenta, dostępne absolutnie dla wszystkich chętnych, którzy mogli wnieść dowolne poprawki pod warunkiem, że nie podważały one zasadniczej koncepcji? Barbara Nowacka!
Kto zamierza uszczęśliwić młode pokolenie jeszcze bardziej rozbudowanymi podstawami programowymi, profilaktycznie zachowując w tajemnicy tożsamość ich autorów? Barbara Nowacka!
We wszystkich tych działaniach dzielnie wspierana przez Katarzynę Lubnauer.
Skutki radosnego reformowania systemu edukacji przez Annę Zalewską odczuły na własnej skórze miliony uczniów (w tym te roczniki, które – wg słów prezydenta Dudy – „po prostu miały pecha”), oraz setki tysięcy nauczycieli, których potraktowano jak szkolne meble.
Skutki nadchodzącej reformy, szykowanej kompletnie niezgodnie z międzynarodowymi doświadczeniami – w ogromnym pośpiechu, bez pilotażu i czasu niezbędnego na przygotowanie do niej społeczeństwa, odczują na własnej skórze miliony uczniów i setki tysięcy nauczycieli potraktowanych jak meble.
Głosując na koalicję 15 października miałem nadzieję wyrzucić na śmietnik historii dziedzictwo Anny Zalewskiej i praktykę zarządzania edukacją Przemysława Czarnka. Liczyłem na autentyczną, przemyślaną i długofalową zmianę, której symbolem – być może utopijnym – był pomysł ponadpartyjnej Komisji Edukacji Narodowej. Tymczasem mam wrażenie, że co prawda zmieniła się dekoracja i są inni aktorzy, ale na afiszu jest wciąż to samo przedstawienie.
Źródło: https://www.wokolszkoly.edu.pl/blog/deja-vu.html
Wielu rodziców obawia się tematu śmierci, zastanawia się co i jak powiedzieć, gdy dziecko zapyta. Kiedy powiedzieć, że śmierć to nieodwracalne zjawisko, nie jest snem, ani chwilowym wyjazdem do innego miasta. Jak przekazać dziecku informację o tym, że ten, którego się kochało, który był mu bliski – odszedł bezpowrotnie…
Rozmowy o śmierci jako część codzienności
W naszym codziennym życiu pojawia się wiele okazji do poruszenia z dzieckiem tematu śmierci, odchodzenia, przemijania, cyklu życia. Wielokrotnie dzieci same zapraszają nas do rozmów na ten temat. Bardzo dobrą okazją do podjęcia tematu śmierci czy pamięci o tych, którzy odeszli jest listopadowe Święto Wszystkich Świętych. W zupełnie naturalny sposób możemy, nawet już z najmłodszymi, porozmawiać o odchodzeniu. Dobrym pretekstem do rozmów jest również wizyta na cmentarzu, wystarczy wtedy odpowiadać na zadawane przez dziecko pytania i temat sam się „wprowadza” do naszego życia.
Ważne jest, aby dziecko oswajać z tym temat, nie robić z niego tabu. Odchodzenie jest częścią naszego życia, naszej codzienności, a więc i życia naszych dzieci. Do ogólnych rozmów o przemijaniu możemy wykorzystać również dziecięcą literaturę, która przychodzi nam z pomocą i w bardzo przystępny sposób pokazuje cykl życia i wprowadza temat przemijania. Nie zostawiajmy naszych dzieci samych z tym tematem, rozmawiajmy z nimi i szczerze odpowiadajmy na ich pytania. To pomoże im przygotować się i nieco oswoić z tematem, łatwiej będzie im znieść stratę kogoś bliskiego, jeśli taka się pojawi w ich życiu.
Rozumienie śmierci przez dziecko jest ściśle zależne od jego wieku:
>W wieku 0 – 2 lata dzieci nie rozumieją pojęcia śmierci, zjawisko to dla nich nie istnieje. Są natomiast podatne na emocje opiekuna, szczególnie matki. Współodczuwają emocje prezentowane przez rodzica.
>Pomiędzy 2 a 5 rokiem życia dzieci uznają śmierć za stan przejściowy, sen. Nie rozumieją jeszcze tego, że śmierć jest nieodwracalna. Pięciolatki zaczynają szukać związku przyczynowo – skutkowego pomiędzy ich zachowaniem, myślami a śmiercią bliskiej osoby, np. pytają czy babcia umarła, bo byłem niegrzeczny? Zaczynają odczuwać lęk, złość i niepokój związany ze śmiercią.
>Pomiędzy 5 a 8 rokiem życia dzieci rozumieją śmierć i wszystkie jej aspekty. Pojawia się pojęcie- nieodwracalność śmierci. Dziecko zaczyna też rozumieć, że wszyscy kiedyś umrą. W tym wieku dzieci mogą być także zainteresowane biologicznym aspektem śmierci. […]
Cały tekst ”Jak rozmawiać z dzieckiem o śmierci” – TUTAJ
Źródło: www.psychoterapia.plus