



Archiwum kategorii 'Artykuły i multimedia'
Oto tekst, który zaczerpnęliśmy z portalu < EDINEWS >, zamieszczony tam 29 kwietnia 202 roku :
Edukacja dla Ziemi: Jak wychować świadome pokolenia?
W obliczu kryzysu klimatycznego edukacja ekologiczna nabiera jeszcze większego znaczenia. O jej roli w budowaniu świadomości i odpowiedzialności społecznej mówi Michał Purol, Dyrektor ds. Rozwoju UNEP/GRID-Warszawa – organizacji wspierającej program edukacyjny „Kubusiowi Przyjaciele Natury” jako partner merytoryczny.
Świadomość ekologiczna Polaków
Choć świadomość ekologiczna w Polsce wciąż odbiega od poziomu obserwowanego w krajach Europy Zachodniej, można dostrzec, że tematy związane z klimatem coraz częściej pojawiają się w przestrzeni publicznej.
– Mimo to brakuje przeciwdziałania dezinformacji, która wpływa na sceptycyzm społeczny. Warto podkreślić, że szacuje się, że ponad połowa informacji krążących w przestrzeni publicznej na temat środowiska jest nieprawdziwa. To nie tylko liczby – to sygnał, że potrzeba spójnej i rzetelnej edukacji, która zmotywuje społeczeństwo do działania. Tym bardziej że w raporcie „Ziemianie Atakują”[1] mowa już o 46% Polaków, którzy obawiają się skutków zmiany klimatu, ale aż 20% nie jest gotowe na większe poświęcenia w kontekście wprowadzania zmian w swoich działaniach – mówi Michał Purol Dyrektor ds. rozwoju UNEP/GRID-Warszawa.
Edukacja klimatyczna, która angażuje
Nasza planeta zmaga się z licznymi zagrożeniami. Zmiany klimatyczne, utrata bioróżnorodności, zanieczyszczenia, deficyt wody i nadmierna eksploatacja zasobów naturalnych – to tylko niektóre z wyzwań, przed którymi stoimy. Rodzice powinni szczególną uwagę zwrócić na skutki zmiany klimatu, które bezpośrednio wpływają na zdrowie dzieci – poprzez zwiększoną liczbę upalnych dni, pogorszenie jakości powietrza czy zagrożenie powodziowe. Dodatkowo warto rozmawiać z dziećmi o roli przyrody w codziennym życiu oraz o tym, jak ważna jest ochrona ekosystemów, w których żyją zwierzęta i rośliny – podkreśla ekspert UNEP/GRID-Warszawa.
Taką edukację warto wprowadzać od najmłodszych lat – by dzieci rozumiały, z jakimi wyzwaniami mierzy się nasza planeta i jak mogą na nie reagować w codziennym życiu. Edukacja klimatyczna, choć nie funkcjonuje jako oddzielny przedmiot w szkołach, może być skutecznie realizowana w ramach innych zajęć. Program „Kubusiowi Przyjaciele Natury” dostarcza nauczycielom i uczniom aktualnych, wartościowych i angażujących materiałów, przygotowanych we współpracy z organizacjami eksperckimi, co zapewnia ich wysoką jakość i zgodność z najnowszą wiedzą o środowisku.
Ekologia w praktyce
Nawet najprostsze codzienne działania mogą mieć realny wpływ na stan naszej planety – szczególnie jeśli podejmowane są wspólnie. Dzieci i ich opiekunowie mogą zacząć od podstaw: regularnej segregacji odpadów, ograniczenia ich wytwarzania poprzez unikanie jednorazowych produktów, a także świadomych zakupów, takich jak wybór sezonowych produktów. Takie nawyki nie tylko chronią środowisko, ale też uczą odpowiedzialności i uważności na otaczający nas świat. Kluczowe jest zrozumienie przyczyn i skutków zmian klimatycznych.
Co ciekawe, to właśnie dzieci coraz częściej inspirują dorosłych do zmiany nawyków. Ich świeże spojrzenie na ekologię, bezkompromisowe podejście i naturalna ciekawość sprawiają, że potrafią dostrzec problem tam, gdzie dorośli już się przyzwyczaili. U najmłodszych nie ma jeszcze miejsca na półśrodki – dla nich „ekologicznie” znaczy „w pełni i szczerze”. Dorośli mogą się od nich uczyć determinacji, odwagi i tego, jak wielką wartość ma codzienna konsekwencja – dodaje Michał Purol.
W ramach codziennej edukacji ekologicznej warto zaproponować dzieciom wyzwania, które będą jednocześnie zabawne i angażujące. Przykłady? Tydzień bez marnowania jedzenia, w którym cała rodzina planuje posiłki tak, aby nic się nie zmarnowało, a resztki wykorzystywane są kreatywnie w kuchni. Można też zorganizować rodzinne sprzątanie okolicy lub wyzwanie typu „znajdź i nazwij 5 gatunków drzew i owadów w pobliskim parku”. Dobrym pomysłem będzie również założenie mini ogródka na balkonie lub parapecie – zioła i warzywa wyhodowane samodzielnie uczą cierpliwości i pokazują, skąd naprawdę bierze się jedzenie.
17 lat edukacji o ekologii i życiu w zgodzie z naturą
Edukacja ekologiczna, szczególnie ta skierowana do dzieci, może być potężnym narzędziem zmiany. Program „Kubusiowi Przyjaciele Natury” od 17 lat wspiera szkoły i przedszkola w budowaniu postaw proekologicznych, pokazując, że nawet najmniejsze kroki mają znaczenie. Wśród tematów omawianych w scenariuszach znajdują się m.in. zmiany klimatu, recykling, budowanie ekonawyków, aktywność fizyczna czy mądre zakupy. W ciągu 17 lat trwania programu wzięło w nim udział ponad 10 milionów dzieci, program co roku dociera do co 2 przedszkola i co 3 szkoły w Polsce. Bezpłatne materiały edukacyjne dostępne są – TUTAJ https://przyjacielenatury.pl
O programie
„Kubusiowi Przyjaciele Natury” to największy ogólnopolski program edukacyjny o ekologii skierowany do dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Organizowany jest przez markę Kubuś we współpracy z ekspertami. Materiały do lekcji dla najmłodszych powstały we współpracy z UNEP/GRID-Warszawa. W programie wzięło udział już ponad 10 milionów dzieci w całej Polsce. Do tej pory, w bieżącej – 17. edycji bierze udział blisko 1,2 miliona dzieci z 7 tysięcy szkół podstawowych i 6 tysięcy przedszkoli. Uczniowie i przedszkolaki uczestniczą w zajęciach tematycznych, które pomagają im zrozumieć, jak dbać o środowisko, wprowadzają w podstawy ekologii, zachęcają do jedzenia owoców i warzyw oraz pokazują, jakie znaczenie dla zdrowia ma aktywność fizyczna.
Zapisy – TUTAJ .
Źródło: www.edunews.pl
Barbara Wesoła jest autorką tekstu o wszystkomówiącynm tytule: „Polska szkoła nie dodaje skrzydeł. Hoduje potulnych, nie odważnych”. Został on dzisiaj zamieszczony na portalu < Strefa Edukacji>. Oto jego fragmenty i link do pełnej wersji:
Polska szkoła nie dodaje skrzydeł. Hoduje potulnych, nie odważnych
Polska szkoła i uczelnie wciąż zbyt często uczą według schematów niedostosowanych do współczesnego świata: promują powtarzanie wiedzy zamiast kreatywności, indywidualnej pracy zamiast działania zespołowego, podporządkowanie zamiast ciekawości. Konsekwencje to także tracenie talentów. Jeśli nie zmienimy modelu edukacji, będziemy dalej tracić uczniów i młodych dorosłych, którzy sami – lub ich rodzice – zdecydują szukać lepszych możliwości rozwoju za granicą. […]
Edukacja, która tłumi rozwój
Zamiast rozwijać talenty i mocne strony dzieci, system próbuje wszystkich „podciągać” do jednej, sztywnej poprzeczki, często kosztem ich naturalnych predyspozycji. Jednych ogranicza, innym narzuca cele nieadekwatne do ich możliwości i zainteresowań. Jak zauważył Piotr Voelkel: – Mamy takie rozwiązania z socjalizmu, ale też z pruskiego systemu. Rozwiązania, które w dużym stopniu wykluczają rozwój. Efekt jest taki, że większość ludzi ma poczucie bycia ofiarą. Opowiadają przy okazji spotkań o tym, co ich spotkało złego.
Zdaniem Voelkela polska szkoła wciąż bardziej koncentruje się na utrzymywaniu dyscypliny i kontroli niż na rozbudzaniu ciekawości i odwagi.– Nie umiemy pokonać kluczowego – lęku, który jest przedmiotem wielkiej troski nauczycieli. Jak utrzymać chłopczyka w lęku? Ciągle go opieprzać i poniżać, to będzie grzeczne dziecko? A kończy się tym, że ten człowiek nie umie pójść za głosem ciekawości, nie umie wybrać ciekawych studiów – mówił ekspert podczas dyskusji.
Dla jednych naturalnym wyborem powinny być szkoły branżowe i techniczne, które pozwolą im realizować się w konkretnych zawodach i dawać im Tymczasem prawdziwy rozwój, jak podkreślał Voelkel, wymaga indywidualnego podejścia i świadomego różnicowania ścieżek kształcenia. satysfakcję z pracy. Inni, bardziej akademiccy, powinni trafiać na ambitne uniwersytety i wybitne uczelnie, gdzie mogą rozwijać swoje intelektualne pasje.
Fundamentem nowoczesnej edukacji musi być również umiejętność pracy zespołowej, a nie tylko indywidualne osiągnięcia. „Nie interesuje mnie, co student zrobi sam. Interesuje mnie, co potrafi osiągnąć razem z zespołem” – podkreślał Voelkel. Jak dodawał, siła i sukces w nowoczesnym świecie tkwią właśnie we współpracy, a nie w samotnej rywalizacji. […]
Karolina Sikorska, dyrektor ds. marketingu UNIMOT i absolwentka Imperial College oraz King’s College w Londynie, która obok Katarzyny Cyran-Solarz z Shell Polska, Alicji Kryczało-Lary z Polpharma Biologics i cytowanego Piotra Voelkela brała udział w dyskusji, zwróciła uwagę na to, jak wielką rolę odgrywa także atmosfera i mentalność w miejscu, w którym żyjemy. „W Polsce wciąż żywa jest trauma pokoleniowa” – mówiła, sugerując, że aby zatrzymać młodych, musimy budować bardziej wspierające i optymistyczne środowisko.
Nowoczesna edukacja powinna być drogowskazem, który pomaga młodym ludziom rozwijać własne talenty, marzenia i umiejętność współpracy. Drenaż mózgów można zatrzymać, jeśli Polska zaoferuje młodym ludziom elastyczny, inspirujący i wspierający system kształcenia i perspektywy na dalszy rozwój.
Cały tekst „Polska szkoła nie dodaje skrzydeł. Hoduje potulnych, nie odważnych”,
a także filmowy zapis debaty [23:16], pochodzą przytaczane wypowiedzi – TUTAJ
Ostatni raz zamieściliśmy tekst Danuty Sterny 16 kwietnia, w materiale zatytułowanym „Jak budować dobre więzi między uczniami z tej samej klasy”. Dzisiaj wracamy na jej blog <OK. NAUCZANIE> i zamieszczany najnowszy, jaki zamieściła pod zakładką „Nowości”:
Jak pomóc uczniom uniknąć odkładania spraw na później
Odkładania przez uczniów spraw na później jest często spowodowane tym, że zadanie przytłacza ucznia. Jest za obszerne i uczeń nie chce się nim zajmować, gdyż jest to dla niego za wiele pracy. Odkłada wykonanie z nadzieją, że coś się stanie, co spowoduje, że nie będzie musiał wkładać tyle wysiłku. Zabiera się za jego wykonanie, gdy termin jest tuż tuż i wtedy efekt nie spełnia oczekiwań.
Jak pomóc uczniom w wykonaniu dużych zadań, na przykład długoterminowych projektów?
Pamiętam dawny projekt gimnazjalny. Świetny pomysł, który moim zdaniem przepadł właśnie z powodu braku opieki i konsultacji z nauczycielem. Uczniowie zostawiali realizację projektu na ostatnią chwilę i efekt był często bardzo marny
Podstawą jest niepozostawiania ucznia samego z zadaniem i liczenie, że odpowiedzialnie zaplanuje i wykona zadanie. W tym wpisie cztery sposoby na towarzyszenie uczniom w braniu odpowiedzialności za wykonanie zadania.
Skanowanie
Pierwsza pomocną sprawą może być – „skanowania” zadania po kątem pytań:
-Jakie są etapy wykonania zadania?
-Jaki efekt powinienem osiągnąć?
-Jaki jest termin?
Odpowiedzi na te pytania pomagają uczniom zrozumieć zadanie, staje się ono jasne i mniej onieśmielające.
Plan
Dalszy ciąg może stanowić stworzenie planu. Tu warto podzielić zadanie na etapy i części. Najlepiej plan skonstruować w formie listy kontrolnej, aby uczniowie widzieli postęp w wykonywaniu przez siebie zadania. Do planu można też podejść od strony oczekiwanego efektu, on może dać wskazówki do planowania kolejnych działań.
Na przykład, jeśli zadaniem jest wykonanie pracy badawczej, to częściami będą: tworzenie pytań badawczych, poszukiwanie materiałów, zapisanie wniosków z przeglądu materiałów itd. Przy trudniejszych częściach nauczyciel może pokazać uczniom, jak ta część powinna być wykonana. Na przykład, może pokazać uczniom, jak opisać wnioski wyciągnięte z przeglądu materiałów. Czyli zamodelować dobrze wykonane zadanie, aby uczniowie mogli się wzorować.
Harmonogram
Warto do planu dołączyć harmonogram – kiedy częściowe zadania zostaną wykonane.
Tworzenie harmonogramu nie jest łatwe dla uczniów, gdyż mogą nie umieć trafnie pokreślić czasu potrzebnego na wykonanie jakiegoś etapu, tu potrzebne są konsultacje z nauczycielem. Uczeń może na przykład zaplanować wykonywanie pracy w czasie, gdy ma zawody sportowe, albo zobowiązać się do pracy ponad siły.
Harmonogram może mieć dodatkową kolumnę, w której uczeń z satysfakcją zaznacza wykonie zadania.
Monitoring
Z wykonaniem dużego zadania nie można ucznia zostawić samego. Gdyż nawet z harmonogramem może nie być w stanie wykonać zobowiązania. Potrzebne jest monitorowanie prac i w razie potrzeby modyfikowanie harmonogramu. Poświecenie chwili na zweryfikowanie, tego, co już zostało wykonane.
Ten system może wydawać się bardzo pracochłonny, ale niestety jest niezbędny, aby uczniowie wykonali solidnie duże zadanie projektowe.
Inspiracja artykułem Sarah Kesty
Źródło: www.oknauczanie.pl
Foto: www.sporttopestka.pl
Portal „Strefa Edukacji” zamieścił dzisiaj krotki, ale treściwy tekst Katarzyny Mazur, informujący o przygotowywanych przez MEN zmianach w podstawie programowej wychowania fizycznego:
Ministerstwo robi porządek z WF-em. Nauczyciele muszą zmienić podejście do lekcji
Sport na świeżym powietrzu i większa różnorodność lekcji WF-u – to główne rekomendacje dla nowej podstawy programowej wychowania fizycznego. „Trzeba zrobić wszystko, żeby młodzież się ruszała, żeby sport był popularny” – podkreśliła ministra edukacji Barbara Nowacka. […]
Nowa podstawa programowa wychowania fizycznego ma promować sport na świeżym powietrzu
W rozmowie na antenie Programu III Polskiego Radia ministra mówiła o rekomendacjach przygotowanych przez zespół ekspercki. Wskazała, że wiele z nich koncentruje się na promowaniu aktywności na świeżym powietrzu, ponieważ według niej to „daje odporność”. Kolejne rekomendacje dotyczą sposobu organizowania zajęć dla uczniów, którzy danego dnia nie ćwiczą. – Czujesz się dzisiaj gorzej? Odpracuj to, robiąc kroki – zaproponowała Nowacka.
Nowa podstawa programowa ma także uwzględnić postulaty młodzieży zgłaszane podczas okrągłych stołów uczniowskich, dotyczące różnorodności dyscyplin sportowych. – By dzieciaki mogły korzystać z różnych form sportu, a nie tylko (…) ciągle grać w jedną grę – wyjaśniła ministra. Dodała również: – Ciągle uczymy się siatkówki, a nie wszyscy są fanami siatkówki. Inni lubią koszykówkę, inni lekkoatletykę, inni chcieliby taniec.
Szkoły mają warunki do wdrażania zmian bez wielkich inwestycji
Zdaniem Nowackiej szkoły są odpowiednio wyposażone, by wprowadzić zmiany na lekcjach wychowania fizycznego. Jak zauważyła, „nie wszystkie sporty potrzebują (…) wielkiej infrastruktury”. – Bardzo często wystarczy zwyczajnie wyjść na już istniejące boisko, ćwiczyć z młodzieżą – dodała.
Zapowiedź zmian w podstawie programowej WF-u pojawiła się we wrześniu 2024 roku, kiedy Barbara Nowacka oraz minister sportu i turystyki Sławomir Nitras przedstawiali wyniki badania umiejętności ruchowych uczniów. Nitras zwrócił wówczas uwagę, że sprawność fizyczna dzieci jest dziś gorsza niż 15–20 lat temu, a w pewnym wieku dodatkowo maleje.
Źródło: swww.trefaedukacji.pl/
x x x
Poszukując zdjęcia dla zilustrowania tematu tego materiału, trafiliśmy na ten tekst, zamieszczony jeszcze w 2018 roku:
Propozycje Lekcji WF Na Świeżym Powietrzu – TUTAJ
Pewnie macie jeszcze w pamięci, zamieszczony na OE w środę 23 kwietnia tekst Zyty Czechowskiej, który zatytułowaliśmy „Dylematy nauczycieli przy podejmowaniu decyzji o nieklasyfikowaniu uczniów”, a już dzisiaj proponujemy kolejny, który pojawił się na jej fb-profilu wczoraj. Ale nie mamy wątpliwości że musimy go upowszechnić, gdyż podjęła w nim ona bardzo ważny – nie tylko dla nauczycieli i dyrektorów szkól – problem edukacji dzieci i młodzieży z umiarkowaną i znaczną niepełnosprawnością intelektualną. Stal się on „gorącym tematem” po tym, jak pojawiły się „przecieki”, jakoby MEN zamierzał zamykać szkoły specjalne na rzecz edukacji włączającej.
Oto jakie ma w tej sprawie zdanie Zyta Czechowska – „Nauczyciel Roku 2019”, współautorka książki “Jak nie zgubić dziecka w sieci?”, dyrektorka Niepublicznego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli – Zyta Czechowska specjalni.pl.
Szkoły specjalne, integracyjne i ogólnodostępne były, są i będą, bo każda z nich jest potrzebna i niezbędna!
Od wczoraj w sieci krąży post dotyczący planów zamykania szkół specjalnych na rzecz edukacji włączającej.
Temat po raz kolejny wraca do publicznej dyskusji – ważny, budzący emocje, dlatego postanowiłam podzielić się swoim zdaniem w nieco inny sposób.
Nie mam zamiaru nikogo moralizować, pocieszać, uspokajać ani straszyć. Chcę po prostu wyrazić swoją opinię – z perspektywy nauczyciela szkoły specjalnej z 29-letnim doświadczeniem w pracy z uczniami ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.
> > > > > > < < < < < <
> Szkoły specjalne – miejsca, które dają szansę.
Dlaczego nie można ich zamykać? Od czasu do czasu powraca dyskusja, która budzi ogromny niepokój wśród nauczycieli, terapeutów, rodziców, a przede wszystkim samych uczniów. Dyskusja o tym, czy szkoły specjalne mają jeszcze rację bytu. Czy nie powinny zostać zastąpione przez edukację włączającą? Czy wszystkie dzieci, niezależnie od stopnia i rodzaju niepełnosprawności, powinny uczyć się w szkołach ogólnodostępnych?
> Brzmi pięknie. Brzmi inkluzyjnie. Brzmi nowocześnie
Ale nie wszystko, co brzmi dobrze w teorii, działa w praktyce. I nie wszystko, co jest modne, jest mądre. Bo jak wyobrazić sobie, że dziecko z umiarkowaną lub znaczną niepełnosprawnością intelektualną, z wieloraką niepełnosprawnością, z całościowymi zaburzeniami rozwoju trafia do klasy, gdzie program, tempo pracy i wymagania są zupełnie nie dla niego?
Na marginesie, podstawa programowa dla uczniów z umiarkowaną i znaczną niepełnosprawnością intelektualna jest zupełnie inna, stąd też i przedmioty nauczania są odrębne.
Jak wyobrazić sobie, że jeden nauczyciel, nawet najlepszy, otoczony trzydziestką dzieci, ma szansę zająć się w sposób odpowiedzialny i profesjonalny uczniem, który potrzebuje indywidualnej opieki, terapii, wsparcia w każdej niemal czynności dnia codziennego?
Nie da się.
I to nie jest brak dobrej woli. To nie jest niechęć do integracji. To jest świadomość, że różne dzieci mają różne potrzeby. I że prawdziwa troska o ucznia polega na zapewnieniu mu takich warunków, w których będzie mógł rozkwitać. A nie tylko być obecnym.
> Szkoła specjalna – miejsce, które daje siłę
Szkoły specjalne to nie są szkoły „gorsze”. To nie są szkoły, gdzie „ukrywa się” dzieci, to nie „przechowalnia”.
To miejsca, w których te dzieci wreszcie mogą być SOBĄ. Gdzie nikt nie oczekuje od nich, że „dogonią” innych. Gdzie tempo pracy, metody, środki dydaktyczne, liczba osób w klasie, a przede wszystkim nastawienie nauczycieli są dostosowane właśnie do nich. Gdzie oprócz nauki jest rehabilitacja, terapia logopedyczna, wsparcie psychologa, pedagoga specjalnego, terapeuty SI.
To miejsca, gdzie sukces nie jest mierzony liczbą punktów na teście, ale tym, że dziecko po raz pierwszy samo zapięło kurtkę, nauczyło się poprosić o pomoc, powiedziało kilka słów, nawiązało kontakt wzrokowy. To są małe-wielkie kroki, których nie da się osiągnąć w standardowej klasie, w tłumie dzieci, w hałasie, w pośpiechu.
To są miejsca, gdzie nauczyciel zna każdego ucznia, jego ulubione piosenki, lęki, potrzeby sensoryczne, gdzie potrafi rozpoznać, kiedy napięcie rośnie i kiedy trzeba zrobić przerwę, przytulić, dać chwilę wyciszenia.
> Edukacja włączająca – piękna idea, która ma swoje miejsce
Nie znaczy to, że edukacja włączająca nie ma sensu. Ma! Ale tam, gdzie rzeczywiście jest możliwa. Tam, gdzie dziecko w spektrum autyzmu, z lekką niepełnosprawnością intelektualną, z ADHD, z niepełnosprawnością ruchową – może funkcjonować w grupie rówieśniczej, jeśli tylko dostanie wsparcie nauczyciela współorganizującego, dostosowanie wymagań i empatyczne środowisko.
Edukacja włączająca to ogromna szansa dla dzieci przede wszystkim w normie intelektualnej – na nauczenie się empatii, uważności, współpracy, zrozumienia różnorodności. To lekcja człowieczeństwa. Ale edukacja włączająca nie może oznaczać tego samego dla wszystkich. To nie jest szablon, który pasuje do każdej historii.
Bo tam, gdzie dziecko potrzebuje terapii cztery razy w tygodniu, gdzie nie potrafi samo zjeść, nie mówi, nie rozumie poleceń, tam nie zawsze zadziała piękna teoria o „integracji”.
> Nie ma jednej drogi dobrej dla wszystkich dzieci!
Dzieci z niepełnosprawnościami to nie jedna, jednolita grupa. Każde dziecko jest inne. Jedno świetnie odnajdzie się w klasie integracyjnej. Drugie – w małej grupie szkoły specjalnej. Trzecie – w nauczaniu indywidualnym. Próba wrzucenia wszystkich do jednego worka, w imię źle rozumianej „równości”, to nie postęp. To krzywda.
Szkoły specjalne są potrzebne. Bo są miejscem, gdzie dzieci z niepełnosprawnościami intelektualnymi mogą rozwijać się na miarę swoich możliwości. Gdzie mają godne, dostosowane warunki. Gdzie się je rozumie i szanuje.
Pamiętajmy, że sprawiedliwie i dostępnie nie oznacza tego, że dla wszystkich to samo, tak samo i w ten sam sposób. Sprawiedliwie i dostępnie oznacza, że wspieramy na miarę potrzeb i możliwości.
> Nie zapominajmy o rodzicach – to oni najlepiej znają swoje dziecko
W tej dyskusji nie można zapominać o najważniejszych osobach obok samych uczniów – o rodzicach. To oni towarzyszą swojemu dziecku od pierwszych chwil życia. To oni najlepiej znają jego potrzeby, możliwości, ograniczenia. To oni przeszli z nim przez diagnozy, terapie, kryzysy, codzienne wyzwania.
Wybór szkoły dla dziecka z niepełnosprawnością nigdy nie jest przypadkowy. To decyzja pełna emocji, często podejmowana po długich rozmowach, konsultacjach, próbach, błędach, a czasem bolesnych doświadczeniach. To wybór oparty na realnym poznaniu swojego dziecka, a nie na ogólnych hasłach czy modnych trendach.
Dlatego zanim ocenimy, zanim powiemy: „lepiej byłoby, gdyby twoje dziecko chodziło do szkoły ogólnodostępnej” albo „szkoła specjalna to nie jest dobre rozwiązanie” – warto zatrzymać się i posłuchać. Warto zaufać tym, którzy wiedzą najlepiej, co jest dla ich dziecka dobre.
Bo dopóki sami nie przeszliśmy tej drogi, nie mamy prawa podważać wyborów rodziców. Każda rodzina ma swoją własną historię. Każde dziecko jest inne. I każda decyzja o szkole powinna być przede wszystkim ich decyzją – podejmowaną w trosce o dobro ich dziecka, a nie w imię ideologii.
Więcej w artykule „Szkoły specjalne – miejsca, które dają szansę. Dlaczego nie można ich zamykać?” – TUTAJ
Źródło: www.facebook.com/zyta.czechowska/
Za trzy tygodnie – w sobotę 17 maja – będzie już cisza wyborcza. Ale dzisiaj, nie łamiąc prawa, możemy zamieścić – bardzo przydatny w tym czasie, kiedy będziemy musieli podjąć ostateczną decyzję na kogo oddamy swój głos – tekst, opublikowany na blogu CEO:
Czy programy kandydatów rzeczywiście odpowiadają na Twoje potrzeby i poglądy? A może są wśród nich propozycje, z którymi – nawet nie wiedząc – się nie zgadzasz? Latarnik Wyborczy to aplikacja, która od 2005 roku pomaga milionom osób w Polsce znaleźć odpowiedzi na te pytania. Umożliwia szybkie porównanie własnych opinii z deklaracjami komitetów wyborczych – i robi to w sposób rzetelny, przejrzysty i bezstronny.
Ponad 45 000 osób wypełniło ankietę przygotowaną przez zespół Latarnika Wyborczego oraz SW Research. Pytaliśmy, jakie tematy powinny zostać umieszczone w najnowszej edycji Latarnika przed wyborami Prezydenta RP 2025.
Zależy nam, żeby stwierdzenia Latarnika odzwierciedlały kwestie istotne dla jego odbiorców, dlatego cieszy nas ogromna liczba odpowiedzi. Dzięki nim możemy lepiej zrozumieć potrzeby i oczekiwania osób korzystających z narzędzia. […]
W dalszej części zaprezentowano następujące tematy:
> Najważniejsze obszary tematyczne […]
> Różnice w zależności od płci […]
> Różnice między grupami wiekowymi […]
> Wpływ miejsca zamieszkania […]
> Wpływ wykształcenia […]
> Najważniejsze tematy w 3 kluczowych obszarach
W kolejnej części ankiety respondenci wskazywali konkretne tematy, które uważają za priorytetowe w ramach obszarów. Można było wybrać więcej niż jeden temat w każdym obszarze.
Najczęściej wybierane tematy w obszarze obrona narodowa i bezpieczeństwo to: ochrona granic – 58%, modernizacja sił zbrojnych – 50%, oraz obrona cywilna i ochrona ludności – 48%.
Najrzadziej: finansowanie policji i służby specjalne – mniej niż 10%.
Najczęściej wybierane tematy w obszarze gospodarka i finanse to ograniczenie inflacji – 66% (z wyraźną przewagą wskazujących kobiet), polityka podatkowa – 56% (z wyraźną przewagą wskazujących mężczyzn).
Najrzadziej wybierane były: wsparcie rolnictwa (18,6%) i rynek kapitałowy (17,6%).
Najczęściej wybierane tematy w obszarze Ochrona zdrowia to dostęp do opieki medycznej – 83% oraz Finansowanie służby zdrowia – 63%.
Najrzadziej: profilaktyka zdrowotna – 36%.
Paulina Pękalska
Michał Mazur
Michał Tragarz
Cały tekst „Priorytety Polek i Polaków przed wyborami” – TUTAJ
Źródło: www.ceo.prg.pl
x x x
A teraz proponujemy Wam przeniesienie się na stronę portalu ONET:
Sprawdź, do którego kandydata na prezydenta jest ci najbliżej. Latarnik Wyborczy – TUTAJ
Oto, udostępniony przez nas bez żadnych skrótów i innych ingerencji redakcyjnych, zamieszczony z dzisiejszą datą, post z bloga prof. Bogusława Śliwerskiego, w którym zaprezentował on swój pogląd w sprawie projektu powoływania Rzeczników Praw Ucznia:
Po co Rzecznik Praw Ucznia?
Projekt ustawy w sprawie powołania Rzecznika Praw Ucznia jest kolejnym dowodem na populistyczną politykę oświatową Ministerstwa Edukacji Narodowej, która nie stanowi realnej troski o wyższy poziom kultury osobistej i pedagogicznej nauczycieli, ich zwierzchników (przy godnym ich wynagradzaniu) oraz o społeczno-moralny rozwój uczniów. Jest Rzecznik (-czka) Praw Dziecka, a przecież każdy przedszkolak, uczeń szkoły podstawowej i ponadpodstawowej jest dzieckiem. Osiemnastoletni nastolatek uczęszczający do szkoły może w sytuacji naruszenia jego praw obywatelskich, praw człowieka pozwać do sądu nauczyciela, dyrektora placówki. Młodszego powinni chronić wszyscy nauczyciele, dorośli pracownicy przedszkola i szkoły.
Centralistycznie zarządzany w Polsce system szkolny jest strukturalnie i jurydycznie patologiczny. Mamy w nim na szczycie rzekomo nadzorowanego przez premiera ministra edukacji, ten zaś ma obowiązek nadzorowania powołanych przez siebie, a lojalnych partyjnie kuratorów oświaty, którzy za pośrednictwem wizytatorów też mają obowiązek nadzorowania i oceniania dyrektorów przedszkoli i szkół, a więc też przedstawicieli nadzoru pedagogicznego.
Świat idzie naprzód, ale w kraju mamy nadal rozwiązania sprzed stu lat. Jeśli coś się w szkolnictwie zmienia, to na gorsze dla dyrektorów, albo nauczycieli czy/i ich uczniów. Deregulacja jest potrzebna nie tylko w przedsiębiorczości, instytucjach państwowych, urzędach, ale także w szkolnictwie, które zieje pozorem kształcenia i wychowania z mechanizmami typowymi dla systemów penitencjarnych.
Proszę zobaczyć (Stan prawny aktualny na dzień: 25.04.2025):
ART. 55 UST. 2 USTAWY PRAWO OŚWIATOWE stanowi m.in. w szczególności: (…)
5) przestrzeganie praw dziecka i praw ucznia oraz upowszechnianie wiedzy o tych prawach;
6) zapewnienie uczniom bezpiecznych i higienicznych warunków nauki, wychowania i opieki.
Także dyrektorzy przedszkoli i szkół podlegają ocenie prowadzonej przez kuratorium oświaty, które jest zobowiązane do uwzględnienia w niej obowiązkowych kryteriów oceny pracy dyrektora. Te zaś obejmują (§ 9 ust. 1 rozporządzenia Ministra Edukacji i Nauki z dnia 25 sierpnia 2022 r. w sprawie oceny pracy nauczycieli) m.in.: (…)
10) tworzenie warunków do respektowania praw dziecka i praw ucznia, w tym praw ucznia niepełnosprawnego, oraz upowszechnianie wiedzy o tych prawach;
11) podejmowanie działań mających na celu wspieranie rozwoju uczniów, w tym uczniów niepełnosprawnych, oraz tworzenie warunków do aktywnego i pełnego uczestnictwa uczniów w życiu szkoły i środowiska pozaszkolnego;
W zakresie kryterium 10 mowa jest o tym, że „oceniana jest realizacja przez dyrektora następujących zadań.
1) Dba o prawidłowe zapisy w statucie szkoły dotyczące praw ucznia.
2) Upowszechnia wiedzę o prawach dziecka i prawach ucznia.
3) Nadzoruje przestrzeganie praw dziecka i praw ucznia przez nauczycieli i innych pracowników szkoły.
4) Uwzględnia prawa dziecka i prawa ucznia przy rozwiązywaniu konfliktów i problemów.
5) Stwarza warunki do respektowania praw dziecka i praw ucznia, w tym niepełnosprawnego przez samych uczniów.
W projekcie ustawy wskazuje się na rzekome przyczyny i potrzebę rozwiązań administracyjno-prawnych, a nie pedagogicznych:
„Prawa i obowiązki uczniowskie to istotne społecznie zagadnienie, szczególnie że prawa i obowiązki te wynikają z ludzkiej godności (jak wszystkie prawa, wolności i obowiązki człowieka; art. 30 Konstytucji RP), a szkoła lub placówka oświatowa to pierwsze miejsce, gdzie jednostka mierzy się z hierarchiczną podległością, nierzadko wobec władzy publicznej, będąc szczególnie narażoną na naruszenia z uwagi na wiek i nieznajomość prawa. To zatem kluczowe, aby już od wieku dziecięcego propagować wśród uczniów idee ich praw, wolności i obowiązków, a także pokazywać im, jak prawo działa w praktyce poprzez bezpośrednie przełożenie na nich samych”.
Jestem od kilkudziesięciu lat zwolennikiem modelu szkoły dla dziecka. Taka placówka nie potrzebuje żadnych ustaw, statutów w tak oczywistych kwestiach, bo dla każdego z jej pracowników, każde dziecko w roli ucznia jest darem rodziców powierzonym profesjonalistom-dydaktykom przedmiotowym a zarazem pedagogom, by pomogli mu w odkrywaniu własnego człowieczeństwa, rozwijaniu swojego potencjału osobowego. Do tego samemu trzeba być najpierw człowiekiem, osobą, która ma nie tylko dyplom świadczący o uzyskaniu odpowiedniego wykształcenia, ale przychodzi codziennie na spotkanie z dziećmi dla nich samych, ale i po części także dla siebie, by czerpać satysfakcję z doświadczania wzajemnych relacji.
Dyrektorzy szkół powinni znać ten zapis z Karty Nauczyciela, w którym ustawodawca stanął po stronie pedagogów postępujących zgodnie z dobrem ucznia:
art. 6a.1g: Na ocenę pracy nauczyciela i dyrektora szkoły nie mogą mieć wpływu jego przekonania religijne i poglądy polityczne, a także odmowa wykonania przez niego polecenia służbowego, gdy odmowa taka wynikała z uzasadnionego przekonania, że wydane polecenie było sprzeczne z dobrem ucznia albo dobrem publicznym.
Prawa ucznia można i powinno się regulować w radach szkół, których członkami są uczniowie, nauczyciele i rodzice, a więc najważniejsze podmioty do rozstrzygania o tym, jakie normy społeczne, kulturowe powinny obowiązywać w danej szkole oraz jakie wprowadzić w niej praktyczne rozwiązania do ich upowszechnienia, zaakceptowania przez całą społeczność szkolną i egzekwowania ich przestrzeganie przez wszystkich – uczniów i dorosłych. Prawa ucznia jako osoby naruszane są bowiem nie tylko przez niektórych nauczycieli, ale w ostatnich latach znacznie częściej i w szerszym zakresie przez ich rówieśników lub niewiele od nich starszych uczniów z wykorzystaniem w tym celu m.in. cyfrowej komunikacji.
Żaden rzecznik praw ucznia w szkole, którym będzie jeden z nauczycieli, a więc podwładny wobec dyrektora szkoły, członek rady pedagogicznej, grona mającego zająć się kształceniem, ale i posiadającego w swoim gronie osoby zaprzeczające istocie tych procesów, nie będzie w stanie nie tylko stanąć po stronie uczniów, ale i przeciwstawić się koleżance czy koledze, nie wspominając już o kadrze kierowniczej szkoły. Problemy, konflikty międzyludzkie należy rozwiązywać bezpośrednio w szkole z udziałem wszystkich stron z nim związanych.
Zastanawiające jest to multiplikowanie praw, które są nieegzekwowalne a co gorsza ów fakt sprawia, że wzmacnia to poziom demoralizacji zarówno wśród niektórych uczniów, jak i ich nauczycieli. Dyrektor/-ka szkoły, której nie ma rady szkoły, ma jawne i ukryte sposoby na wyhamowanie pajdocentrycznych roszczeń wśród nauczycieli-wychowawców klas, jak i wśród uczniów i ich rodziców. Silnej woli i pasji pedagogicznej wymaga poświęcenie czasu na tworzenie wspólnot wzajemnie uczących się i wspomagających w rozwoju osób, bez względu na ich wiek, płeć, światopogląd itp.
Od dziesiątek lat, a nie od minionej dekady, nie są w różnych szkołach pseudopublicznych przestrzegane podstawowe prawa części uczniów. Warto odpowiedzieć sobie na proste pytanie – Jaki jest tego powód? – i zacząć eliminować przyczyny. Do tego jednak potrzebna jest pedagogika szkolna a nie prawo oświatowe i rzekomi jego egzekutorzy w osobach rzeczników
Źródło: www.sliwerski-pedagog.blogspot.com
Jak zwykle w środę, odbyła się wczoraj w „Akademickim Zaciszu” rozmowa, którą gospodarz spotkania – prof. Roman Leppert zatytułował „Uczeń – nastolatek w kryzysie suicydalnym”. Spotkanie zostało zorganizowane wspólnie z Wydawnictwem Uniwersytetu Łódzkiego, i było poświęcone książce „Chcę żyć! Żyć inaczej. Techniki wspierania ucznia w kryzysie suicydalnym„ * Rozmówczyniami prof. Lepperta były autorki tej publikacji: dr Agnieszka Jaros i dr Magdalena Staniaszek.
Jak zawsze tak i dzisiaj zapraszamy osoby zainteresowane tym problemem – szczególnie nauczycielki i nauczycieli pracujących z uczniami w tym wieku oraz rodziców nastolatków – którzy wczoraj nie obserwowali tej interesującej rozmowy, aby obejrzeli i wysłuchali relacji, zapisanej na strone „Akademickiego Zacisza” – link poniżej:
Uczeń – nastolatek w kryzysie suicydalnym – TUTAJ
*Publikacja jest dostępna w dwóch wersjach – papierowej i elektronicznej) – TUTAJ
Oto warty zapoznania się z nim tekst, jaki dr Marzena Żylińska zamieściła wczoraj na swoim fb-profilu:
Czy nie zabrzmi to zbyt mocno, nazbyt krytycznie, jeśli powiem, że wiedza o tym, jak uczy się i jak zapamiętuje nowe treści nasz mózg, powinna być w szkole przynajmniej tak samo ważna jak układ oddechowy żaby albo data bitwy pod Cedynią?
Tu zahaczyłam zupełnie niechcący o inną niezwykle ważną – i mającą w życiu kluczowe znaczenie – kompetencję, a myślę tu o selekcji informacji i ich hierarchizowaniu, o umiejętności oddzielenia tego, co naprawdę ważne, od tego co mniej ważne, tego, co jest wiedzą specjalistyczną, przydatną dla wąskiej grupy specjalistów, od tego, co niewątpliwie przyda się każdemu człowiekowi.
Przez wiele lat kształciłam przyszłych nauczycieli i prowadziłam seminaria metodyczne. Na ćwiczeniach często skupialiśmy się na tym, jak rozwijać u uczniów umiejętność selekcji informacji.
Szukaliśmy wtedy alternatywy dla polecenia: „Nauczcie się wszystkiego od str. 159 do 181.” Bo przytoczone właśnie polecenie uczy bezmyślnego i bezrefleksyjnego kucia na pamięć, a nie tego, co szkoła powinna rozwijać.
I znów , off topic. Wyuczone, wykute bez zrozumienia na pamięć informacje, to tzw. „martwa wiedza”, która znika tak szybko, jak najszybszy gepard i po której po kilku tygodniach nic nie zostaje.
Piszę o tym w kontekście treści zawartych w podstawach programowych i – w wersji mocno rozszerzonej – w podręcznikach. Bardzo bym chciała, żeby autorzy i podstaw i podręczników mieli wysoko rozwiniętą kompetencję selekcji informacji i co jeszcze ważniejsze, by w szkolnej nauce było nie tylko miejsce na pamięciowe opanowanie określonych treści, ale by ich autorzy kładli również nacisk na zdolność ich zastosowania (nieważne, ile wiesz, ważne, co umiesz z tym zrobić), a także na rozwijanie kompetencji, bez których trudno w życiu funkcjonować, a które dziś są często zupełnie pomijane, bo trudno je mierzyć z pomocą prostych testów, jakie dominują na naszych egzaminach.
A właśnie egzaminy i ich formuła mają tu kluczowe znaczenie, bo dużo silniej wpływają na szkolną rzeczywistość, niż podstawa programowa. Dziś nawet najbardziej potrzebne kompetencje są przez nauczycieli pomijane, jeśli nie pojawiają się na egzaminach. A dużo łatwiej testować widzę, niż kompetencje.
I tu wracamy do wiedzy o tym, jak uczy się mózg i do wykorzystania tej wiedzy w praktyce, np. w szkole. Mnie się wydaje, że to ważne, ale … to niepopularne przekonanie. W każdym razie, na razie.
Źródło: www.facebook.com/marzena.zylinska/
x x x
Powyżej udostępniony tekst jest formą promocji książki Andersa Hansena „Twój super mózg”oraz „EDUKATORIUM” – portalu szkoleniowego, utworzonego przed kilkoma laty przez dr.Żylińską, aby dzielić się z nauczycielami wiedzą metodyczną oraz doświadczeniem,zdobytym w czasie, gdy organizowała ona praktyki pedagogiczne.
Zyta Czechowska – właścicielka i dyrektorka Niepublicznego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli, zamieściła wczoraj na swoim fb-profilu tekst, w którym zawarła wiele przydatnych i porządkujących informacji o problemie klasyfikowania i nieklsayfikowania uczniów z niepełnosprawnościami. Uznaliśmy, że dobrze zrobimy, jeśli na półtora miesiąca przed tym, kiedy ci czytający nasze OE, którzy są nauczycielkami i nauczycielami staną przed tymi decyzjami, udostępnimy dzisiaj ten tekst:
W ostatnim czasie odbieram wiele telefonów zarówno od nauczycieli, jak i od rodziców uczniów z lekką niepełnosprawnością intelektualną, z pytaniami dotyczącymi ich promocji do następnej klasy.
Pojawia się sporo wątpliwości, jak właściwie oceniać tych uczniów i czy w ich przypadku powtarzanie klasy ma jakikolwiek sens.
To nie są łatwe pytania, bo każde dziecko jest inne…..ale ja mam swoje zdanie na ten temat, którym postanowiłam się z Wami podzielić. Jestem ciekawa też Waszego zdania….
Z końcem roku szkolnego wielu nauczycieli staje przed trudnym pytaniem: czy uczeń z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim powinien przejść do następnej klasy, nawet jeśli nie opanował podstawowych wiadomości i umiejętności? Czy decyzja o braku promocji nie będzie zbyt surowa? A może to jedyny sposób, by realnie mu pomóc?
To dylemat nie tylko edukacyjny, ale i etyczny. Z jednej strony – dobro dziecka, z drugiej – troska o równość i wymagania wobec wszystkich uczniów. Nie wszyscy z uczniowie z lekką niepełnosprawnością intelektualną mimo starań, dużej motywacji, ciężkiej pracy i dostosowań wymagań, będą w stanie sprostać minimalnym wymaganiom. To wynika ze specyfiki funkcjonowania i obniżonych możliwości intelektualnych ucznia.
Co mówi prawo?
Zgodnie z Rozporządzeniem MEN w sprawie oceniania, uczeń z niepełnosprawnością może być oceniany zgodnie z indywidualnymi wymaganiami edukacyjnymi dostosowanymi do jego możliwości psychofizycznych. Te możliwości diagnozuje nauczyciel.
Nie oznacza to jednak automatycznej promocji. Promocja jest uzasadniona tylko wtedy, jeśli uczeń robi postępy na miarę swoich możliwości, nawet jeśli są one niewielkie. Powtarzanie klasy nie może być formą kary – powinno być wsparciem, które zwiększy szansę na edukacyjny sukces w przyszłości.
Kiedy nie udzielać promocji? – sytuacje uzasadnione
Promocji nie udzielamy wtedy, gdy:
>uczeń nie robi postępów mimo dostosowania wymagań i systematycznego wsparcia na miarę jego możliwości,
>jego trudności nie wynikają wyłącznie z niepełnosprawności, ale również z braku zaangażowania lub bardzo wysokiego poziomu absencji,
>uczeń nie osiągnął podstawowych celów edukacyjnych określonych w IPET, mimo, że zespół ustalił, że są one możliwe do realizacji,
>pozostanie w tej samej klasie da mu realną szansę na ugruntowanie wiedzy, nadrobienie braków i poprawę funkcjonowania.
Kiedy udzielić promocji mimo trudności?
Promocję warto udzielić, jeśli:
>uczeń robi postępy w swoim tempie,
>wykazuje dużą motywację i zaangażowanie,
>realizuje cele zawarte w IPET, nawet jeśli są one znacznie zminimalizowane i uproszczone,
>powtarzanie klasy nie przyniesie realnych korzyści rozwojowych, a może zaniżyć samoocenę lub spowodować wycofanie społeczne.
A co z uczniami bez orzeczenia?
To pytanie często zadają nauczyciele: „A co z uczniami bez orzeczenia, którzy mają słabsze wyniki, ale ich się nie oszczędza?”.
Warto pamiętać, że równość nie oznacza identycznego traktowania wszystkich. W edukacji chodzi o sprawiedliwość – czyli dostosowanie wsparcia i wymagań do możliwości ucznia.
Uczeń z orzeczeniem ma prawo do indywidualnego podejścia, ale wymaga ono refleksji, a nie automatyzmu.
Zresztą każdy uczeń powinien być traktowany indywidualnie, a dostosowanie sposobów sprawdzania wiedzy i umiejętności dotyczy również uczniów bez orzeczeń i opinii, u których na podstawie indywidualnego rozpoznania nauczyciele zdiagnozowali taką konieczność. Współpraca i dokumentacja
Decyzję o braku promocji warto podejmować:
-w zespole nauczycieli uczących,
-po analizie realizacji IPET,
-z uwzględnieniem opinii psychologa szkolnego lub poradni,
-po rozmowie z rodzicami/opiekunami, którzy powinni być partnerami w tej decyzji.
W dokumentacji należy jasno opisać:
-poziom realizacji założeń i zadań z IPET,
-wsparcie, jakie zostało zapewnione,
-obserwowane efekty i trudności,
-argumenty przemawiające za pozostawieniem w tej samej klasie.
Decyzja o pozostawieniu ucznia z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim w tej samej klasie to wyjątkowo delikatna kwestia. Nie może być podyktowana frustracją, naciskiem czy porównaniami z innymi uczniami.
Musi wynikać z dobrze udokumentowanej analizy potrzeb i możliwości ucznia, a przede wszystkim – z troski o jego rozwój.
Nie kierujmy się litością, ale mądrą empatią.
Więcej przeczytacie – TUTAJ
Źródło: www.facebook.com/zyta.czechowska/
