Na stronie portalu EDUNEWS znaleźliśmy zamieszczony tam wczoraj wywiad  z Wiolettą Krzyżanowską – dyrektorką Szkoły Podstawowej nr 323 im. Polskich Olimpijczyków w Warszawie, który przeprowadził z nią Marcin Wandałowski – redaktor thinklettera Kongresu Obywatelskiego.

 

 

Niedawno dotarła do nas opinia jednego z czytelników, że „Obserwatorium Edukacji” jest taką „ekumeniczną” stroną, zamieszczającą teksty różnych nurtów edukacyjnych. Fakt, że proponujemy Wam dzisiaj lekturę rozmowy z osobą, której nazwisko już  pojawiło się u nas, przy okazji publikacji materiału, który wywołał stanowczą reakcję liderki środowiska „Budzących się Szkół”, niech będzie owej „ekumeniczności” kolejnym przykładem.

 

 

Foto: www.google.pl

 

Dyrektor Wioletta Krzyżanowska

 

 

Oto początek zapisu tej rozmowy, zatytułowanego „Wspierająca szkoła buduje zaufanie”:

 

 

Dyskusja o tym, jak zmieniać szkoły publiczne w Polsce, toczy się od dawna. Można mieć wrażenie, że mimo wielu lat debat i rozmów ciągle nie następuje zmiana. System pruski jak był, tak trzyma się mocno. A jednak można w tym systemie zmieniać szkoły oddolnie, tworzyć inne podejście do nauki, ucznia, rodziców. Tych zmian nie widać, chociaż one się dzieją. Z Wiolettą Krzyżanowską, dyrektorką Szkoły Podstawowej nr 323 im. Polskich Olimpijczyków w Warszawie rozmawia Marcin Wandałowski – redaktor thinklettera Kongresu Obywatelskiego.

 

MW: Nie od dziś twierdzi Pani, że polska szkoła tkwi w systemie dziewiętnastowiecznym. Dlaczego?

WK: Nie powiem, że dotyczy to każdej placówki, ale zdecydowanej większości – owszem. Dziewiętnastowieczny system edukacji cechował się dyrektywnym podejściem do uczenia dzieci. Najpowszechniejszą metodą nauczania był wykład. Wymagania edukacyjne obowiązywały jednakowo dla wszystkich – każdy w klasie musiał spełniać te same oczekiwania bez względu na cechy indywidualne. Każdą lekcję przeprowadzano w identycznym schemacie – wchodzi nauczyciel, sprawdza obecność, następnie pracę domową, a później zostaje już tylko około 20 minut na wykład i zadanie kolejnej pracy domowej. Myślę, że taki paradygmat nauczania nadal jest w polskich szkołach dominujący.

 

 

MW: Warto sobie jednak zadać pytanie, na ile edukacja, która jest przecież powszechna, powinna iść w kierunku spersonalizowanej wersji dla konkretnego ucznia…

WK: Dzieci mają przeróżne potrzeby, zainteresowania i pasje. Każde jest inne. Nawet jeśli nie jest asem z matematyki, nie potrafi dodawać ułamków, to z pewnością posiada inne umiejętności, które pozwolą mu sobie poradzić w życiu. Takiego ucznia nie należy „karać” za brak zdolności w danym przedmiocie, lecz odpowiednio dostosować do niego wymagania.

 

Nawiązując do Pańskiego pytania – nie można robić wszystkiego tylko grupowo lub tylko indywidualnie. To zależy od zamierzonych celów. Powinniśmy dać uczniom szansę decydowania o tym, jakie cele chcą osiągać. Inny cel będzie miał uczeń, który się fascynuje historią, a ten, który tego przedmiotu nie lubi, niech tylko zrobi notatkę z lekcji i zapamięta z niej jedną datę. W tym kontekście wielkie wyzwanie stoi przed nauczycielami. Dobrze, by potrafili zrozumieć i uszanować to, że każde dziecko ma inne potrzeby.

 

Dodałabym jeszcze do tego kwestię nieco bardziej delikatną, odnoszącą się do uczuć dzieci – każdy z nas miewa gorsze dni i okresy w życiu. Z dziećmi jest podobnie. Gdy nauczyciel widzi, że w poprzednim roku szkolnym dany uczeń świetnie pracował, a teraz jest z nim znacznie gorzej, warto, by przyjrzał się tej sytuacji. Zdarza się, że rodzice się kłócą i rozwodzą, że ktoś bliski choruje. Czy my, dorośli, potrafilibyśmy się w takich sytuacjach skupić na naszych codziennych obowiązkach?

 

 

MW: Nauczyciele są gotowi, by stawić czoło takim wyzwaniom, niezwiązanym przecież stricte z kwestią nauczania?

WK: Istnieją polskie badania dotyczące kompetencji nauczycieli. Na ich podstawie naukowcy stwierdzili, że około 1/3 z nich to nauczyciele pasjonaci. Kolejna 1/3 to „nauczyciele rzemieślnicy”, wykonujący swój zawód bez fajerwerków, lecz sumiennie i uczciwie. Około 1/3 to natomiast osoby, które w ogóle nie powinny pracować w tym zawodzie. Uważam, że to bardzo dużo. Pokazuje to w pewien sposób obraz polskiej szkoły i wyjaśnia dlaczego zawód nauczyciela nie cieszy się wcale wysokim zaufaniem społecznym. To zresztą poniekąd relikt poprzedniego systemu – za czasów PRL-u szkoła była po to, by wypuścić jednakowych pracowników linii przemysłowej. Współczesna szkoła ma kształcić ludzi otwartych na świat. Niestety, sporej części nauczycieli, bliżej jest do dawnego paradygmatu. […]

 

 

Pełna wersja wywiadu z Wiolettą Krzyżanowską Wspierająca szkoła buduje zaufanie”  –  TUTAJ

 

 

Źródło: www.edunews.pl

 

 

 

Wywiad ten pierwotnie został opublikowany w książceEdukacja do rozumienia siebie i światawydanej w ramach działań Kongresu Obywatelskiego. Można ją bezpłatnie pobrać ze strony: https://www.kongresobywatelski.pl/category/dorobek/ksiazki/

 

 



Zostaw odpowiedź