
Dzisiaj zapraszamy do lektury wywiadu z Zofią Wrześniewską, która od niedawna kieruje Zespołem Szkół Gastronomicznych w Łodzi. W ten sposób kontynuujemy cykl wywiadów z dyrektorami łódzkich szkół średnich. Tym razem rozmówczynią jest osoba, która dopiero od pół roku pełni swoje obowiązki – w przeciwieństwie do dwu wywiadów, zamieszczonych w ostatnich dniach sierpnia 2018 roku: 31 sierpnia – z dyrektorem Józefem Kolatem, który odchodził na emeryturę z Zespołu Szkół Techniczno-Informatycznych im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego – po 35 latach nieprzerwanego pełnienia tej funkcji, a dzień wcześniej – z Alicją Wojciechowską, która z tych samych powodów żegnała się z XXI LO – po 34 latach pełnienia tam obowiązków dyrektora.
Zapraszamy do zapisu rozmowy z nauczycielką „z dziada pradziada”, która w roku gdy Józef Kolat rozpoczynał swoją dyrektorską misję miała 4 lata.
Foto: zdjęcie ze zbiorów prywatnych Zofii Wrześniewskiej
Dyrektor Zofia Wrześniewska
Wywiad z Zofią Wrześniewską – dyrektorką Zespołu Szkół Gastronomicznych w Łodzi
Włodzisław Kuzitowicz: Zanim przejdziemy do pytań bezpośrednio dotyczących objęcia przez Panią obowiązków dyrektora łódzkiego „Gastronomika” – najpierw kilka pytań o to „co było wcześniej„. Zacznę od pytania o to, jak to się stało, że została Pani nauczycielką?
Zofia Wrześniewska: Ja to jestem nauczycielką „z dziada pradziada”.I to dosłownie, bo i moi pradziadkowie byli nauczycielami i mój dziadek był nauczycielem, i moja mama była nauczycielką – teraz emerytowaną. Dla mnie to było normalne, że w tym środowisku przebywam, że o szkole się mówi. Większość moich „przyszywanych” cioć i wujków to byli nauczyciele, więc dla mnie to była naturalna kolej rzeczy. I mimo tego, że mama mnie ostrzegała że nie jest to zawód dobrze płatny,,nie jest lubiany, aczkolwiek zawsze mówiła, że jest niesłychanie wdzięczny. Jednak ja poszłam w tę stronę: „na złość mamie odmrożę sobie uszy” i zostałam nauczycielką historii. A historii – bo poszłam w ślady dziadka – historyka właśnie.
WK: Czy praca w ZSG jest Pani pierwszym miejscem zatrudnienia jako nauczycielki?
ZW: Tak, zatrudniłam się w w tej szkole prosto po studiach.
WK: Jakie były początki? Czy było to rozczarowanie, czy spełnienie oczekiwań co do roli nauczyciela?
ZW: Może właśnie przez to, że wyrosłam w środowisku szkolnym, to w zasadzie wiedziałam czym to pachnie, jak to się je, jak praca nauczyciela wygląda, z czym to się wiąże. Widziałam ile moja mama pracowała„po pracy”, po przyjściu do domu, czym się zajmowała… Dlatego dużych rozczarowań ani zaskoczeń nie było. Rozczarowań nie pamiętam. Na początku był entuzjazm,ogromny zapał, i stąd od razu poczułam się w tej szkole jak u siebie, na właściwym miejscu i tu te korzenia zaczęłam zapuszczać. I tak już 16. rok w „Gastronomiku” je zapuszczam.
WK: No właśnie, a dlaczego akurat w „Gastronomiku”?
ZW: To był przypadek. Akurat kiedy szukałam pracy w szkole, w „Gastronomiku” szukali historyka. Miało to być tylko na rok, ale tak się złożyło, że po roku te godziny były i zostałam na dłużej.
WK: Z Internetu wiem, że jakiś czas temu zainteresowała się Pani neurodydaktyką, co w konsekwencji doprowadziło Panią do środowiska „Budzących się Szkół”? Jak to się stało?
ZW. Od początku mojej pracy starałam się, najpierw intuicyjnie, aby moje lekcje były wartościowe, ale też interesujące. Starałam się coś w moim warsztacie zmieniać. Jak się okazało z czasem – to co ja robię, to się sprawdza. A później dowiedziałam się, że ma to swe uzasadnienie w teorii – w neurodydaktyce. Pierwszym impulsem był wykład doktora Kaczmarzyka, na którym byłam w Klubie Nauczyciela. To wtedy oczy mi się otworzyły, stwierdziłam, że to co robię, to nie jest tyko tym, co mnie się wydaje, tylko że ma to potwierdzenie naukowe.
I dzięki temu zaczęłam zgłębiać temat: od doktora Kaczmarzyka trafiłam do doktor Żylińskiej, potem udało mi się nawiązać nią kontakt. I tak trafiłam do „Budzącej się Szkoły”…
WK: …i zaczęłam tam pisać bloga...
ZW:Też. Jeszcze były edukatoria, – materiały edukacyjne, które zaczęłam opracowywać. Potem były konferencje: na których prowadziłam warsztaty dla anauczycieli: jedna, druga, trzecia… I rzeczywiście – te idee są mi wyjątkowo bliskie. Głównie dlatego, że widzę, że to dział, że ten feedback, informacja zwrotna od uczniów jest tak pozytywna. Pamiętam taki moment, kiedy żegnając się z kolejnym rocznikiem maturzystów, usłyszałam od jednego z moich uczniów: „Wie pani,te pani lekcje to były najciekawsze z całej szkoły”. Takie informacje potwierdzają, że to co robię – ma sens, że to rzeczywiście się sprawdza.
WK: Ze swej strony dodam, że pojawienie się Pani wśród nauczycieli ze środowiska „Budzących się Szkół” wzbudziło moje zainteresowanie, gdyż jest to ruch, w którym uaktywniają się głównie nauczyciele ze szkół podstawowych, do niedawna także niektórych gimnazjów. Aż tu nagle pojawia się osoba ze szkoły zawodowej…
ZW: Ja uważam, że polska edukacja wymaga gruntownych zmian. I to powinien być proces, który się zacznie od przedszkola i będzie trwać aż do matury, na wszystkich etapach edukacji. Z drugiej strony, w szkolnictwie zawodowym połączenie praktyki z teorią, nauczanie przez działanie odbywa się właśnie na przedmiotach zawodowych. I u nas się to sprawdza. Nasi uczniowie na bardzo wysokim poziomie zdają egzamin zawodowy. Dlaczego? Bo uczą się przez działanie. Tak sobie pomyślałam: skoro sprawdza się to u zawodowców, skoro sprawdza się to na niższych szczeblach edukacji, to tak samo sprawdzi się na historii, polskim, matematyce… Ale wymaga to dużej determinacji nauczycieli – w sytuacji, w której w znakomitej większości trafiają do nas uczniowie, którzy w swoich szkołach nigdy w ten sposób nie byli traktowani i jest to dla nich szokiem. Na początku ta zmiana z „muszę” na „chcę” powoduje, że „odpuszczają”. Bo skoro nic nie muszą, to po co się uczyć. I wymaga to trochę czasu zanim „zaskoczą”, że jednak lepiej jest chcieć. I to przynosi efekty.
WK: W szkole podstawowej rodzice bardziej monitorują to co dzieje się w szkole ich dziecka i takie zmiany wymagają ich akceptacji. Czy w rodzice w Pani szkole reagują w jakiś sposób na tak zmienioną edukacji?
ZW: Jeżeli już, to ja się spotkałam z pozytywnym reakcjami: „Córka mi mówiła, że pani lekcje są takie fajne”. Ale rzeczywiście, w naszej szkole rodzice aż tak bardzo nie monitorują swoich dzieci.
WK: A teraz przejdźmy do aktualnego rozdziału Pani kariery zawodowej. Kiedy i z jakimi motywacjami podjęła Pani decyzję o przystąpieniu do konkursu na stanowisko dyrektora ZSG?
Zgodnie z zapowiedzią – w poniedziałek 21 stycznia, w Szkole Podstawowej nr 35 w Łodzi Tomasz Bilicki – prezes Fundacji „INNOPOLIS” przeprowadził lekcję otwartą nt. „Hejt i mowa nienawiści”.
Foto: www.facebook.com/profile.php?id
Jak poinformował na swym profilu prowadzący to spotkanie Pan Tomasz – wzięło w niej udział – obok kilkunastu uczniów – około 70 gości.
Poniżej zamieszczamy konspekt tej lekcji, zaczerpnięty z fejsbukowego profilu Tomasza Bilickiego:
TEMAT LEKCJI: HEJT I MOWA NIENAWIŚCI
Foto: Sebastian Szwajkowski [www.radiolodz.pl]
Grzegorz Wierzchowski – Łódzki Kurator Oświaty
„Dziennik Łódzki” zamieścił dziś artykuł Macieja Kałacha, zatytułowany „Belferska grypa. Łódzki kurator oświaty pyta, dlaczego nie było lekcji i jak dzieci uzupełnią braki. Dyrektorzy: To „zastraszanie”. Oto jego fragmenty:
Kurator oświaty zwrócił się do dyrektorów 74 szkół i przedszkoli w województwie łódzkim o wytłumaczenie, dlaczego odwołali zajęcia, czy kontrolowali nauczycieli na zwolnieniach lekarskich i jak będą nadrabiane zaległości w nauce. Dla części dyrektorów to kolejna „próba zastraszenia”. Natomiast kuratorium tłumaczy, że to rodzice uczniów i przedszkolaków są zaniepokojeni „belferską grypą”.
List podpisany przez Grzegorza Wierzchowskiego, łódzkiego kuratora oświaty, nadszedł w piątek (18 stycznia) po południu pocztą elektroniczną do 74 szkół i przedszkoli. Kurator zobowiązał dyrektorów do „wskazania podstawy prawnej zawieszenia/odwołania zajęć dydaktycznych”. Chodzi o placówki, w których normalny plan przestał obowiązywać, bo tak wielu nauczycieli przebywało na zwolnieniu lekarskim, że pozostali musieli skupić się na zapewnieniu opieki przyprowadzanym dzieciom, np. na świetlicy (w przedszkolach często była obecna tylko dyrekcja).[…]
Łódzcy dyrektorzy, którzy poinformowali nas o piśmie kuratora, twierdzą, że jest to kolejna próba ich zastraszania – po niedawnym liście z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. ZUS przypominał w nim dyrektorom, że mają obowiązek kontrolować podwładnych przebywających na zwolnieniach lekarskich i przesyłać raporty z takich domowych wizyt (według oświatowych związkowców to tylko prawo szefa, a nie obowiązek).[…]
Cały artykuł „Belferska grypa. Łódzki kurator oświaty pyta, dlaczego nie było lekcji i jak dzieci uzupełnią braki. Dyrektorzy: To „zastraszanie” – TUTAJ
Źródło: www.dzienniklodzki.pl
Odpowiedź Marka Ćwieka – Prezesa Zarządu Okręgu Łódzkiegi ZNP na „inicjatywę” ŁKO
Foto: www.znp.edu.pl
ZNP: Rozmowy 22 stycznia – komunikat
22 stycznia 2019 r. w Centrum Partnerstwa Społecznego „Dialog” odbyły się kolejne rozmowy kierownictwa Ministerstwa Edukacji Narodowej i przedstawicieli reprezentatywnych związków zawodowych działających w oświacie: Związku Nauczycielstwa Polskiego, Forum Związków Zawodowych, oświatowej „Solidarności”. MEN reprezentowali minister Anna Zalewska i wiceminister Maciej Kopeć.
Związek Nauczycielstwa Polskiego reprezentowali: wiceprezes ZG ZNP Krzysztof Baszczyński oraz członkowie Zarządu Głównego ZNP – Joanna Wąsala, Adam Młynarski i Zbigniew Błasiński.
Podczas dzisiejszych rozmów minister edukacji zaproponowała przyspieszenie wypłacenia 5% podwyżki zaplanowanej na rok 2020 o cztery miesiące i wypłacenie jej we wrześniu 2019 roku.
Foto: www.radiolodz.pl
Tomasz Bilicki – pedagog, terapeuta – zapytał ekspertów o hejt i mowę nienawiści. Gdzie są granice wolności słowa? Czy nienawiść i dyskryminacja to przestępstwa? A może to porażka szkoły, rodziców, wychowania, kościoła? Czy historie zabójstw Gabriela Narutowicza, Marka Rosiaka, Pawła Adamowicza czegokolwiek Polaków nauczyły?
W debacie udział wzięli: dr hab. prof. Beata Jachimczak z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, rzecznik Caritas fundacji Archidiecezji Łódzkiej Tomasz Kopytowski, ks. Arkadiusz Lechowski z łódzkiego klubu „Tygodnika Powszechnego” i młodszy inspektor Włodzimierz Sokołowski, pełnomocnik komendanta wojewódzkiego policji w Łodzi ds. ochrony praw człowieka.
Więcej o tej debacie – także nagrania wypowiedzi – TUTAJ
Źródło: www.radiolodz.pl
Dobro dzieci to nasz najważniejszy obowiązek – Rzecznik Praw Dziecka podejmuje się mediacji między nauczycielami a rządem
Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak podjął się mediacji między protestującymi nauczycielami a Ministerstwem Edukacji Narodowej. Zaapelował, aby w ferworze walki politycznej i narastającego sporu wokół funkcjonowania systemu oświaty nie umknęło to, co najważniejsze – dobro dzieci oraz ich prawo do edukacji i wychowania.
„Chciałbym wierzyć, że racje uczestników sporu, ich argumenty, obawy, wszystkie decyzje i plany są podyktowane wyłącznie troską o dzieci. Jednak przebieg konfliktu i jego dotychczasowe skutki wskazują, że przy wzroście napięcia coraz bardziej znika z horyzontu nadrzędny priorytet, jakim jest dbałość o młode pokolenie” – napisał Rzecznik Praw Dziecka w zaproszeniu na spotkanie mediacyjne, które rozesłał do uczestników konfliktu – nauczycieli, związkowców, samorządowców, przedstawicieli ministerstw finansów oraz edukacji narodowej, a także rodziców.
„Jako reprezentant i obrońca praw dzieci chciałbym zaoferować mediację – proszę wszystkich o spokojną rozmowę, refleksję, chwilę zastanowienia, czy zaplanowane działania rzeczywiście są konieczne, czy argumenty trafne, czy nie warto dać sobie jeszcze trochę czasu, kolejne szanse na rozwiązanie problemów, ale w taki sposób, w którym żadne dziecko, żaden uczeń nie ucierpi” – zaproponował w liście do stron sporu Mikołaj Pawlak.
„Wszak, jak mawiał Janusz Korczak, wszyscy jesteśmy niewolnikami naszych obowiązków. A dobro dzieci to nasz najważniejszy obowiązek” – podkreślił Rzecznik Praw Dziecka.
Spotkanie mediacyjne ma się odbyć w Biurze Rzecznika Praw Dziecka w czwartek 24 stycznia 2019 r.
Źródło: www.brpd.gov.pl
Foto: www.juniorowo.pl
Przed kilkoma dniami na stronie portalu „Jubiorowo” zamieszczony został artykuł Elżbiety Manthey, zatytułowany „Nauka przed egzaminem – co zrobić, by była efektywna, a nawet przyjemna?” Oto jego fragmenty i link do pełnej wersji:
Czy dla dziecka lub nastolatka nauka jest przyjemnością, czy raczej złem koniecznym? Często niestety tym drugim, choć jest to zupełnie wbrew naturze. Ciekawość świata i chęć zdobywania wiedzy i umiejętności są u dzieci naturalne. Szkolna nauka jednak nie sprawia frajdy. A już szczególnie nauka do egzaminu – ósmoklasisty, czy maturalnego. Przygotowanie do niego w nierzadko jest drogą przez mękę, towarzyszy mu stres, zniechęcenie i poczucie, że wysiłek wkładany w naukę jest nieadekwatny do efektów. Dlaczego tak się dzieje i czy można uczyć się inaczej – efektywniej, przyjemniej i z większą satysfakcją? Psycholog Elżbieta Zubrzycka wyjaśnia to w swojej książce „Egzaminy bez spiny”, w której pisze, dlaczego nauka do egzaminów często bywa udręką, ale przede wszystkim przedstawia wiele sposobów, by to zmienić – by uczyć się efektywnie, a nawet z przyjemnością. Nie tylko przed egzaminem, ale w ogóle.
Szkoła nie uczy jak się uczyć
Pierwszym powodem problemów z nauką jest fakt, że młodzież nie potrafi się uczyć. Chodzi o dosłownie rozumianą umiejętność uczenia się. O techniki zapamiętywania, sposoby rozbienia notatek, o umiejętność wykorzystania tego, jak uczy się mózg, tego, co sprzyja procesom pamięciowym, a unikania tego, co je blokuje.
To absurdalne lecz prawdziwe: szkoła nie uczy, jak się uczyć.
Spośród wielu sposobów uczenia się, szkoła kładzie nacisk tylko na jedną – naukę na pamięć. Dziś wiemy już o procesie uczenia się bardzo dużo. Wiemy, jak działa mózg i opracowaliśmy wiele różnorodnych sposobów i technik uczenia się. Wiemy też, jak je dopasować do indywidualnych cech ucznia. A w szkole wciąż każemy dzieciom zakuwać. […] Trzeba nauczyć młodych ludzi, jak się uczyć – efektywnie i z przyjemnością.
Lęk zabija motywację
Gdy przed tygodniem zamieszczałem felieton, w którym zająłem się rozgrywką między minister Zalewską a nauczycielskimi związkami zawodowymi oraz prezentowałem mój pogląd na ranking szkół średnich, po raz 21. przygotowany przez tygodnik „Perspektywy”, na gdańskich ulicach kwestował z puszką WOŚP prezydent tego miasta Paweł Adamowicz, a na Targu Węglowym przygotowywano finał tej akcji z tradycyjnym „światełkiem do nieba”. I tylko jeden człowiek już wtedy wiedział co się w tym miejscu – na kilka chwil przed dwudziestą – stanie…
Był nim 27-letni Stefan W., sprawca napadów na banki, który po odbyciu zasądzonej w 2013 roku kary 5,5 roku więzienia, od ponad miesiąca cieszył się wolnością. I „nakręcał się” do realizacji pragnienia zemsty, zemsty wymierzonej w „system”, system. który – jego zdaniem – tak strasznie go skrzywdził, który w jego świadomości nosił nazwę „Platforma Obywatelska”. Z nieznanych do końca powodów personifikacją tego „systemu” stał się – w jego przekonaniu – prezydent Gdańska Paweł Adamowicz.
I stało się. Na oczach setek gdańszczan obecnych na Targu Węglowym, a później milionów telewidzów, którzy mogli to obejrzeć dzięki przekazom telewizyjnym, przez nikogo nie powstrzymany, wskoczył na estradę i sprawnie, a przede wszystkim skutecznie, zadał Panu Prezydentowi, śmiertelne jak się okazało, ciosy nożem. Przez następne kilkadziesiąt sekund biegał po estradzie z podniesionymi w geście tryumfu rękoma, wykrzykując: „Halo, halo! Nazywam się Stefan W(…). Siedziałem niewinny w więzieniu. Siedziałem niewinny w więzieniu. Platforma Obywatelska mnie torturowała. Dlatego właśnie zginął Adamowicz„
Nie zamierzam kontynuować tego felietonu, rozważając czy i w jakim stopniu za to co się wydarzyło w Gdańsku odpowiadają politycy, z partii sprawującej władzę lub z partii opozycyjnych, nie będę także snuł marzeń o Polsce bez mowy nienawiści… Nie podejmę się tego, bo ani nie mam o całym zdarzeniu wystarczających, wiarygodnych informacji, ani nie czuję się „w tym temacie” kompetentny. I nie wierzę, że wypowiedziane podczas pogrzebu Prezydenta Adamowicza słowa arcybiskupa Głódzia i dominikanina ojca Zielińskiego spowodują jakąkolwiek realną zmianę w stylu uprawiania rywalizacji politycznej przez polityków i sprzyjające im media – zwłaszcza w roku dwu kampanii wyborczych.
Ale jeden aspekt tej tragedii chciałbym tu podjąć i przedstawić mój pogląd na ten temat. Będąc z wykształcenia i zawodowego doświadczenia pedagogiem, pracującym także kilka lat w obszarze resocjalizacji, nie mogą nie zastanowić się nad problemem etiologii czynu Stefana W. I nie interesują mnie ewentualne błędy w procesie resocjalizacji, jak i możliwe skutki oglądania w zakładach karnych – najprawdopodobniej – jedynie programów TVP. Interesuje mnie to, co było wcześniej, zanim Stefan W. stał się przestępcą. Jak dotąd skąpe są informacje o jego dzieciństwie i młodości, a to przecież wtedy formułowały się jego przekonania i systemy wartości, które stoją za takim sposobem zaspokojenia jego potrzeby „bycia kimś”, jaki wybrał i zrealizował.
Żegnamy Go pieśnią, która w Polsce już zawsze będzie kojarzyła się z dniami żałoby po tragicznej śmierci tego Mądrego, Dobrego Człowieka – TUTAJ
Foto: www.www.google.com
Anna Zalewska i Marzena Machałek w ławach poselskich
Oto fragment – kluczowej dla dalszego rozwoju nauczycielskiej akcji protestacyjnej – informacji ze strony WIEŚCI24:
Podczas głosowań nad budżetem posłowie PiS odrzucili poprawkę, która umożliwiłaby wzrost wynagrodzeń nauczycieli w tym roku. Przeciwko podwyżce głosowała między innymi Anna Zalewska i Marzena Machałek. Tymczasem sytuacja wielu nauczycieli jest dramatyczna a ich zarobki nie wystarczają na życie. Związek Nauczycielstwa Polskiego zapowiada w związku z tym strajk ogólnopolski.
Cała informacja „Posłowie PiS odrzucili propozycję podwyżek dla nauczycieli” – TUTAJ
Źródło: www.wiesci24.pl









